niedziela, 18 listopada 2012


Wiara, to właśnie ona czyni cuda.
Musimy wierzyć, że się w końcu uda....`


Usiadła na miękkim, białym dywanie opierając głowę o ścianę.
 Chciała odejść od rodziców, ale nie wiedziała, że w taki sposób to zrobi....
Chciała również w końcu by w jej życiu zaczęło się coś dziać, ale nie tak przerażającego.
Uderzyła głową lekko w ścianę czując, że to wszystko już nie jest śmieszne.
Uwielbiała czytać kriminały i historie oparte na prawdziwych faktach,
 ale w życiu by nie pomyślała, że właśnie to JEJ historia być może kiedyś będzie opowiedziana innym.
Wstała powoli udając się do białych drzwi. Nacisnęła niepewnie klamkę obawiając się co może tam się znajdować. Ku jej zaskoczeniu pokój okazał się przytulną, dość dużą łazienką.
Ściany były pomalowane na niebiesko, po prawej stronie znajdowała się ubikacja,
 a po lewej ogromna wanna.
Była niemal pewna, że mężczyzna, który ją porwał jest bogaty i ma bardzo duże wpływy... no bo jakim cudem mógł podrobić jej głos? Najbardziej żałowała, że wygarnęła wszystko rodzicom co złe,
a swoim przyjaciółkom powiedziała najgorsze świństwa jakie mogłaby kiedykolwiek powiedzieć.
Wiedziała, że teraz będzie zdana tylko na łaski tego psychopaty...
 Wróciła szybko do pokoju, gdy usłyszała jakąś rozmowę.
Podeszła do drzwi opierając się cicho o nie.
-...Tak, tak kochanie. Wiesz, że mam nad godziny. Nie wrócę do domu dzisiaj. - poznała już ten głos, to ten facet to co ją tutaj porwał.
-...powiedz Dylanowi i Michaelowi, że ich kocham. Tak... no ja ciebie też. - po czym rozłączył się.
Lidia westchnęła głośno siadając na dużym łóżku. Podskoczyła lekko na nim czując, że coś ją ugniata. Zdziwiona usiadła obok szybko odkrywając kołdrę. Uśmiechnęła się z ulgą, gdy zobaczyła mały nożyk.
Co prawda nie było to jej wielkim marzeniem, ale w razie czego mogłaby chociaż go...
Usłyszała przekręcający się zamek. Szybko schowała nożyk pod poduszkę wracając na miejsce, gdzie David ją pożegnał. Dziewczyna spojrzała na warkocza, który również mierzył ją wzrokiem czy wszystko jest na miejscu. Gdy ten zrobił do niej krok dziewczyna spojrzała przerażona na niego.

-Nie zbliżaj się do mnie…. Proszę … - szepnęła tak cicho, że ledwo mógł ją usłyszeć.
Uśmiechnął się kpiąco patrząc uważnie na Lidie.
-Myślisz, że jak będziesz prosić to ludzie będą spełniali twoje zachcianki? Kochanie świat jest brutalny… ludzie to bestie dlatego trzeba je traktować jak bestie. – odparł z uśmiechem.
Lidia poczuła jak po jej policzkach spływają łzy. Nie chciała pokazywać mu swojej słabości, bo go to podnieca, ale nie potrafiła inaczej.
-Dlaczego to robisz? … dlaczego ja?! – zapytała ponownie płacząc.
-Bo sprawia mi to frajdę. Wiesz, ten strach w ich oczach, jak się przede mną płaszczą i proszą bym im darował życie, to jak wystarczy jedno spojrzenie by ludzie się ciebie bali. Zajebiste uczucie. Po prostu zostałaś wybrana. Powinnaś się cieszyć, że poznałaś prywatnie Feksera. Najbardziej niebezpiecznego morderce. - odparł dumnie.
-Pozwól mi porozmawiać z rodzicami… ostatni raz….
-Spokojnie kotku. Wszyscy kiedyś umrzemy. W sumie twoje życie zależy ode mnie ale spotkasz ich gdzieś tam… niby w niebie. Chyba, że pójdziesz ze mną do piekła  co jest wręcz  nakazane, dla takiego skurwiela jak ja– mruknął a potem się zaśmiał.
Dziewczyna patrzyła na niego tępo zdając sobie sprawę, że ten psychol ma racje.

-Nie mów do mnie kotku! Kiedyś będziesz żałował tego co robiłeś tym ludziom. Kiedyś będziesz chciał to zmienić, ale nie będziesz w stanie. Bo przeszłości nie da się zmienić! Pewnego dnia…. Ktoś cię wyda a w tedy policja… - sama zastanawiała się jakim cudem to wszystko mówiła.
Chociaż cała drżała chciała dokończyć swój wykład, ale mężczyzna jej nie pozwolił.
 Złapał ją za nadgarstek a potem popchnął na łóżko.
Próbowała wstać, ale on był silniejszy.
Przygniótł ją swoim umięśnionym ciałem chwytając jej ręce i dając za głowę.

-Już ci mówiłem, że masz nie mówić o psach… a ja NICZEGO nie żałuje. Rozumiesz? NICZEGO. I nikt mnie nie wyda bo skończy tragicznie. –wysyczał przez zaciśnięte zęby.
On nie żałował niczego, ale ona tak. Swoich słów, nieprzemyślanych. Zadrżała uświadamiając sobie po raz kolejny, że będzie musiała robić WSZYSTKO co jej karze by dalej żyć.
 David wyczuwał jej strach. Spojrzał na nią kpiąco przybliżając twarz do niej.
-Wystarczy, że będziesz posłuszna.

-To znaczy? – zapytała niepewnie czując znowu nagły przypływ płaczu.
-Masz robić wszystko co każe. A może będę chodź trochę łagodny.
Nie odpowiedziała zamykając na chwilę oczy.
 Otworzyła je gdy poczuła jego usta na swojej szyi. Przeszły ją dreszcze. Nieprzyjemne, zimne dreszcze.
-Proszę… - szepnęła cicho gdy jego ręka zjechała na jej piersi.
Warkocz nie odpowiedział zjeżdżając pocałunkami do jej dekoltu. Spojrzał na nią z uśmiechem.
-Słodka jesteś. – mruknął cicho wpijając się w usta dziewczyny. Gdy jego wargi dotknęły jej  całując ją mocno i zachłannie Lidia ugryzła go mocno a gdy ten zaklął dotykając obolałego miejsca szybko wstała kierując się do drzwi. Już prawie miała klamkę, ale poczuła mocne szarpnięcie za nadgarstek.
David popchnął ją jeszcze mocniej na łózko, a gdy ta próbowała wstać wyciągnął z kieszeni scyzoryk przystawiając jej go do twarzy.
-Jeszcze raz… wytniesz taki numer… a przerobię tą twoją śliczną buźkę. Już jedna taka była jak ty… jej języczek był też taki sprawny jak twój. Gdy mnie wkurwiła odciąłem jej go i wypaliłem piękne oczka. Więc jeśli chcesz mówić i widzieć lepiej bądź grzeczną dziewczynką– wysyczał patrząc na nią uważnie.
-Rozumiesz?! 
Dziewczyna pokiwała lekko głową patrząc jak chłopak podąża scyzorykiem wzdłuż jej szyi do dekoltu. Zatrzymał się na chwilę tam, a potem się uśmiechnął.
-Będzie fajnie. Zobaczysz.
Gdy to powiedział rozerwał Lidii bluzkę ukazując jej czarny stanik. Dziewczyna cicho załkała.
David widząc piersi dziewczyny oblizał się,
Wziął scyzoryk kładąc go na jej szyje. Przejechał lekko zostawiając tam kreskę, z której powoli zaczęła lecieć krew. Dziewczyna zagryzła mocno wargę z bólu, nie chcąc wrzeszczeć z przerażenia.
-Ładnie mi wyszła - mruknął z uśmiechem a potem wpił usta w ranę smakując krwi swojej ofiary.
Zamknęła oczy wyobrażając sobie, że jest z rodzicami. że dogadują się jak dwa lata temu.
Że wszystko jest dobrze, że nie pokłóciła się z przyjaciółkami tylko dlatego, że nie piła, nie ćpała, nie paliła. Otworzyła dopiero w tedy oczy, kiedy poczuła jak jego ręce odpinają jej spodnie.
Sam ściągnął swoją szeroką bluzę ukazując umięśniony tors. David bez problemu zdjął spodnie dziewczyny utwierdzając ją w przekonaniu, że to jakiś seryjny gwałciciel!
-Boisz się? - zapytał cicho patrząc uważnie na dziewczynę.
-Niczego się nie boje - odparła cicho odwracając głowę w bok. Nie chciała na to patrzeć.
-Pierwszego razu się nie boisz z osobą, która jest pierdolnięta?
-Skąd wiesz, że to mój pierwszy raz? - zapytała patrząc na chwilę w jego brązowe tęczówki.
Chłopak uniósł brwi najwyraźniej rozbawiony jej odpowiedzią.
-Pamiętaj, że wiem o tobie wszystko. Jesteś pewna, że się nie boisz?
Lidia poczuła jak rozszerza jej nogi by lepiej położyć na niej swoje ciało.
-Tak - odparła cicho odwracając głowę.
-Więc nie odwracaj wzroku. Chcę na ciebie patrzeć, gdy będę cię pieprzył.
Czy się nie bała? Bała się cholernie. ale wiedziała, że pożyje co najwyżej jeszcze tydzień z takim przestępcą.
A im bliżej było śmierci tym lepiej. Już nie miała dla kogo żyć.
Warkocz zdjął z niej górną część bielizny całując ją w szyje.
Po raz pierwszy czuła się upokorzona i poniżona. To nie równało się nawet temu, że kiedyś w gimnazjum
chłopcy zrobili jej zdjęcie jak się przebierała i puścili po całej szkole.
Zacisnęła mocniej oczy nucąc sobie piosenkę, którą kiedyś mama jej śpiewała
Gdy już była całkiem naga zamknęła na chwilę oczy wyczekując aż łzy spłyną po jej policzkach.
Poczuła jak mężczyzna całym ciężarem ciała napiera na nią.
David przybliżył swoją twarz do jej oddychając ciężej na jej usta.
-Masz krzyczeć. Masz prosić, żebym przestał - wycharczał poruszając się w niej szybko i gwałtownie.
Nie krzyczała, nie prosiła. Wiedziała, że to tylko bardziej go motywuje do dalszych czynów.
Chociaż z jej oczu leciała łza za łzą ze swoich ust nie wydobyła żadnego dźwięku.
David zirytował się tym, że dziewczyna nic nie robi.
-Masz krzyczeć! - wydarł się dociskając ciało dziewczyny do łóżka.
Lidia syknęła z bólu zamykając na chwilę mocniej oczy.
-Nie chcę krzyczeć - powiedziała cicho odwracając wzrok gdzieś w bok.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczy, a potem złapał ją za podbródek tak by spojrzała w jego oczy.
-Nie pytam się czy chcesz. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Masz ostatnią szansę. Proś bym przestał.
-Nie chcę...
Dziewczyna poczuła mocne uderzenie w prawy policzek. Zaczęła bardziej płakać.
Gdy chłopak nie zobaczył zbytnio reakcji swojej ofiary ponownie ją uderzył,
A ona nic. Nigdy nie miał w sobie tyle gniewu przy żadnej dziewczynie co przy niej.
Dlaczego jest taka głupia?! Wystarczyłoby żeby zaczęła go prosić by przestał, a na pewno
byłby mniej brutalny. Ale skoro nie chcę, on ją wytresuje - powtarzał w myślach przyśpieszając swoje ruchy.
Czuła w buzi metaliczny smak swojej krwi i chociaż wszystko ją bolało i wydawałoby się nawet
że powoli odpływa ponownie poczuła uderzenie w policzek.
-Nie pozwolę ci teraz zemdleć! Masz czuć ten ból dziwko! - wydarł się wpijając się w jej usta.
Gdy dziewczyna nie stawiała oporu zaczął językiem badać wnętrze jej warg.
Poczuł na swojej twarzy mokre krople. Wiedział, że były to jej łzy. Łzy bezsilności, cierpienia.
-P...proszę... - wyszeptała tylko, gdy właśnie chłopak skończył w niej.
Poczuła jego przyśpieszony oddech na swojej szyi.
-Trzeba cię wytresować – mruknął zadowolony z siebie i spojrzał na nią.
 W tej chwili całą jej uwagę przykuł biały sufit na którego patrzyła natarczywie.
Wydawał się jej bardzo interesujący. Przynajmniej tak starała się nie myśleć o bólu, który czuła.
-Próbujesz mnie ignorować? - zapytał lekko zirytowany.
Nie odpowiedziała próbując jakoś zakryć swoje nagie ciało rękami.
David pociągnął Lidie za włosy, tak że usiadła na nim okrakiem, a ich wzrok spotkał się ze sobą.
-To boli... - szepnęła gdy ściskał mocno jej włosy.
-Czemu to robisz? - zapytała powoli patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
-Czemu próbujesz nawiązać ze mną rozmowę? - odpowiedział pytaniem nadal trzymając ją mocno za włosy.
-Bo jesteś ostatnią osobą, która będzie przy mnie. Bo to z twoich rąk moje serce się zatrzyma. Będziesz jedyną osobą, na którą będę patrzeć... bo i tak za kilka dni umrę... - David spojrzał na nią lekko zdziwiony
uświadamiając sobie, że to pierwsza dziewczyna, którą porwał próbowała z nim nawiązać jakąś rozmowę.
Zawsze krzyczały, wyzywały go. A ona?
Nawet wiedząc, że może zrobić z nią wszystko czego tylko zapragnie nie bała się powiedzieć to co jej na sercu leżało. Jego serce nagle zabolało strasznie mocno powodując, że wspomnienia o których tak próbował zapomnieć pojawiły się ponownie.
 Znowu ten biały pokój i przeraźliwy dźwięk respiratora.
Znowu jego płacz i ten pierdolony zapach alkoholu.
Spojrzał w jej niebieskie oczy ignorując okropny ból w sercu.
Popchnął jej wymęczone ciało na łóżko kładąc się na niej.
Czuł jak drży, jak się boi pomimo tego co powiedziała, czuł jej zawstydzenie,
 gdy patrzył na nią przenikliwie powodując, że próbowała odwrócić wzrok.
 Uśmiechnął się do niej widząc narastające przerażenie w jej oczach.
-Proszę... nie patrz tak na mnie... - wyszeptała cicho próbując jakoś odwrócić głowę by nie patrzeć w jego brązowe oczy, ale za każdym razem David ją wyprzedzał i ich oczy ponownie spotykały się.
-Lubię tak patrzeć. - mruknął a potem uśmiechnął się kpiąco.
-Może jakoś się dogadamy... wystarczy byś była posłuszna. A ile pożyjesz tylko ja decyduje. I spójrz wreszcie na mnie.
Lidia podniosła wzrok, a warkocz pogładził jej obolały policzek.
-Jesteś taka piękna. - mruknął cicho zbliżając swoje usta do jej warg.
Chciała czy też nie musiała odwzajemnić pocałunek.... pragnęła jeszcze żyć.
Zauważyła, że gdy zaczęła do niego mówić zamyślił się na chwilę,
 a w jego oczach było coś dziwnego.
Poczuła jego ciepłe wargi na swoich ustach.
Zamknęła niepewnie oczy dając się poprowadzić w namiętny, a zarazem dziwnie delikatny pocałunek....

`Dziś w nocy jesteś tak daleko od domu
nie chcesz tu być
ale nie mogę pozwolić Ci odejść
bo czas nigdy nie był po Twojej stronie
i nigdy nie będzie
bo tej nocy jesteś moja

i po prostu chce rozszaleć się
ale wiem że nigdy nie będę
Jestem tylko tym czym mnie uczyniłaś
i chcę pozwolić Ci odejść
chcę Cię wyzwolić
tak po prostu powiedzieć : Litości!
zmarnowałem tak dużo czasu
i czas jest tym o co błagasz
ale nie mogę Ci go dać
bo jestem jedynym
który może ocalić cię przed ciemną stroną
ale nie odpuszczę

i po prostu chce rozszaleć się
ale wiem że nigdy nie będę
Jestem tylko tym czym mnie uczyniłaś
i chcę pozwolić Ci odejść
chcę Cię wyzwolić
tak po prostu powiedzieć : Litości!

czy możesz pozwolić mi odejść?
czy możesz ocalić moją duszę?
czy możesz ocalić moje życie?
czy możesz powiedzieć: Litości!? ` - kocham tą piosenkę!  The Blackout City Kids - Mercy.


środa, 17 października 2012

Uprowadzona.



Jest to opowiadanie o pewnej dziewczynie, która przypadkowo zostaje wybrana i porwana.
On - niebezpieczny, seksowny masochista.
Ona - zagubiona, przestraszona, niewinna.
Czy mężczyzna, który budzi strach w sąsiedztwie, który rozsiewa chaos i gardzi wszystkimi
może się zmienić, dla kogoś kogo sam wybrał by był jego "zabawką".
Czy ktokolwiek może pokochać jego zimne serce.... z wzajemnością?
Przekonacie się sami! (;



~*


Zastanawiałeś się kiedykolwiek jak długo biegnie twoje życie? 
Co jeśli miałeś zamiar wrócić ze szkoły do domu… a nie zrobiłeś tego? 
Bo coś… a raczej ktoś nie pozwolił ci na to. 
Jest słoneczny dzień, pełno ludzi wokół ciebie. Masz wrażenie, że ktoś cię obserwuje. 
Czai się na ciebie. Ale ty nie wiesz, że ten ktoś obserwował cię od dłuższego już czasu. 
Zna każdy twój ruch, zna każdych twoich przyjaciół, wie gdzie mieszkasz. 
Wie wszystko.  Zna twój strach… strach, który go karmi. 
To właśnie ten dzień, gdzie twoja wolność zamienia się w więzienie. 


JESIEŃ, 2000.
Pewna wysoka szatynka zmierzała szkolnym korytarzem na matematykę. 
Ten dzień nie był zbyt szczęśliwym. Rano pokłóciła się z rodzicami. 
Ciągle byli czymś zajęci. Nie zwracali na niej uwagi.
 A na dodatek jej przyjaciółka totalnie ją olała zadając się z tymi „fajniejszymi”. 
Była zbyt ponura by osoby wokół nie zauważyły, że ma dziś kiepski nastrój. 
Usiadła w ostatniej ławce sama zauważając, że jej BYŁE koleżanki usiadły z kimś innym.
 To była ostatnia lekcja. Chciała ją tylko przetrwać.
 Na szczęście pani z maty trochę zluzowała i chociaż przez chwilę Lidia miała spokój. 
Gdy wreszcie dobiegł dzwonek wyszła z klasy i ubrała kurtkę. 
Zauważyła przed szkołą czarny samochód z zamaskowanymi szybami. 
Była pewna, że gdzieś go już widziała, ale nie przejęła się tym zbytnio. 
Zawsze była wrażliwa na tym punkcie więc nie chciała robić jakieś afery.
 Ignorując auto udała się do domu. Włożyła do uszu słuchawki i zgłosiła muzykę. 
Uwielbiała słuchać  Guns N’ Roses. Szła przez park oglądając spadające liście. 
Odwróciła się na chwilę, a przed jej oczami wyłonił się jakiś mężczyzna. 
Spojrzała na niego zdziwiona lekko przestraszona i nim cokolwiek zdążyła zrobić on przyłożył zimną chusteczkę do jej nosa. Lidia poczuła jak przed jej oczami ukazują się czarne plamki. 

Duży dom daleko na przedmieściach jednej z Niemieckich uliczek. 
Ogrodzenie otoczone kolczastym płotem. W jednym z pokoju, a był to gabinet siedziała młoda dziewczyna. Jej ręce były skrępowane grubymi sznurami.
 Najpierw otworzyła niepewnie oczy myśląc, że to jakiś głupi sen. 
Gdy się zorientowana, że tak wcale nie jest poruszyła się niespokojnie na krześle zdając sobie sprawę, że nie może wykonać żadnego ruchu. To co jej dał tamten gościu nadal w niej działało i obraz przed jej twarzą zamazywał się. Było jej niedobrze i kręciło się jej w głowie. 
Czy ktoś jej dał środek odurzający?!
-Obudziła się śpiąca królewna – usłyszała nieprzyjemny niski głos i odwróciła głowę powoli w jego stronę. Ujrzała tego samego mężczyznę.
-Czego chcesz?! – zawołała rozglądając się nerwowo. Szukała pomocy.
-Niestety nie ciebie. – odparł trochę smutno a potem uśmiechnął się do niej wrednie podchodząc bliżej.
 –Już dawno bym cię obracał, gdyby nie Feksler – warknął dotykając jej policzka. 
Dziewczyna odruchowo przechyliła głowę w bok nie chcąc by jego szorstkie dłonie dotykały jakiejkolwiek części jej ciała. Po jej zimnych policzkach popłynęły łzy. Mężczyzna widząc jej reakcję zaśmiał się pod nosem po czym siadając na dużym biurku wyciągnął telefon i wybrał jakiś numer. Dał na głośnomówiący by nastolatka mogła to usłyszeć.
-Co jest Berry? – usłyszała po drugiej stronie przyjemny głos jakiegoś mężczyzny.
-Witaj szefie. Mamy to o co prosiłeś. – mruknął patrząc śmiało na dziewczynę przed sobą.
-Super. Powiedz jej, że będę za 15 minut i ma na mnie czekać – gdy to powiedział oboje mężczyzn zaśmiało się porozumiewawczo. Berry, bo tak się nazywał facet, który ją tutaj przygarnął odłożył telefon i spojrzał na dziewczynę.
-Gdyby mi tyle nie płacili nie mieszałbym się w to. Jestem w porządku. Mam żonę, dwójkę dorastających dzieci. Ułożone życie. Ale chodzę na dziwki. – mruknął a potem westchnął. 
-Takie młode jak ty to Fekser lubi. Pozwala nawet i nam się zabawić z jego zdobyczami. – mruknął oblizując się nieznacznie. Lidia nie wiedziała czy to jakiś chory kawał czy po prostu zjebany dzień. 
-Może jak będzie miał humor to będzie cię traktował łagodnie – dodał ponownie dotykając dziewczynę. Tym razem padło na jej włosy.
-Nie dotykaj mnie ty zboczeńcu! Na pomoc! – zawołała płacząc. Uciszyło ją mocne uderzenie w prawy policzek. Poczuła na ustach metaliczny smak krwi. Spojrzała przerażona na mężczyznę.
-Nie chciałem cię uderzyć. Naprawdę – zaczął i upadł obok niej na kolana. –ale jak nie będziesz grzeczna on też tak zrobi. Rozumiesz? Musisz to wytrzymać. Może cię nie zabije, ale on lubi przemoc. Podnieca go to. – mruknął a potem wstał i uśmiechnął się blado. –Ładna jesteś. 
Dziewczyna patrzyła na niego zdając sobie sprawę, że oni są jacyś chorzy. 
Czy to jakiś głupi żart? Jeśli tak, to im się udał. 
-Proszę… wypuść mnie…. Nikomu nie powiem… - mówiła przez łzy próbując się ruszyć. 
Berry pokręcił przecząco głową po czym dał jej plaster na usta. Czarny tusz do rzęs spływał po jej twarzy zostawiając czarne długie smugi. 
–Jesteś naprawdę piękna… - dodał i rozwiązał ją w pasie. 
Gdy tylko poczuła, że jest wolna ruszyła biegiem do drzwi otwierając je jakimś cudem.
 Rozejrzała się nerwowo zbiegając po schodach odwróciła się z przerażeniem głośno płacząc,
 gdy Berry zaczął za nią biec. Poczuła mocne uderzenie. 
Upadła zdając sobie sprawę, że w coś a raczej kogoś uderzyła. 
Spojrzała w górę a jej oczom ukazał się wysoki i umięśniony mężczyzna. 
Jego usta zdobił srebrny kolczyk, a na jego głowie było mnóstwo czarnych warkoczyków.  
W jego oczach była pustka. Popatrzył na nią z kpiną. 
Berry właśnie zbiegł ze schodów dysząc ciężko. 
-Szefie.. – wysapał. 



Gdy tylko Lidia usłyszała to jedno tak banalne a zarazem tak w tej chwili dużo znaczące słowo jak torpeda wstała i chciała biec, ale chłopak przed nią objął ją mocno uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Spojrzała na Berrego z przerażeniem.
-Mówiłem ci – odparł dumny z siebie.
Próbowała się wyrwać, ale mężczyzna złapał ją mocniej.
-Uciekaj dalej. Bardzo mnie to podnieca – szepnął do niej. Nie widział jej twarzy, bo była tyłem do niego odwrócona, ale wiedział, że w jej oczach było przerażenie.
-Chyba za dużo ci płace, bo prawie by nam zwiała. – warknął patrząc na Berrego znacząco.
-A wiesz, że kobiety nie lubią jak się je zdradza… zwłaszcza z pierwszą lepszą dziwką – mruknął cwanie na co Berry przytaknął głową – to się więcej nie powtórzy.
Dziewczyna ponownie rozpłakała się zdając sobie sprawę, że to nie jest głupi żart.
TYLKO DLACZEGO ONA ZOSTAŁA WYBRANA na świecie przecież jest tyle pięknych dziewczyn…
-Ci…. Spokojnie kotku…. To dopiero początki… - mruknął do niej składając na jej szyi pocałunek. Szarpnęła się wyraźnie zirytowana. Gdyby tylko nie miała tego plastra na ustach!
Młody mężczyzna wziął na ręce Lidię i zaprowadził ją do jednego z pokojów.
 Była to sypialnia. Gdy tylko zamknął drzwi rozwiązał jej ręce i usta.
Szatynka spojrzała na niego ze strachem i pobiegła do jakieś szafki.
Oparła się o nią i spojrzała na mężczyznę przed sobą.
-Nie zbliżaj się do mnie.. – szepnęła błagalnie.
Chłopak widząc jej reakcję zaśmiał się.
-Nie mam zamiaru. – odparł a gdy dziewczynie wyraźnie ulżyło dodał po chwili: - Na razie.
-Czego chcesz? – zapytała błagalnie obserwując go gdy ten zrobił krok do przodu.
-Jesteś Lidia Clemens. Masz 16 lat. W grudniu dokładnie 12 masz urodziny. Mieszkasz z rodzicami, często się z nimi kłócisz. – odparł zwyczajnie.
-Skąd to wiesz?!
-Jestem bogiem. – mruknął zadowolony z siebie.
-Moi rodzice na pewno będą mnie szukać! A gdy policja cię już dorwie… - syknęła ale chłopak jej przerwał. Wyciągnął telefon dając na głośnik. Po chwili usłyszała znajomy głos…
-Cześć Mamo.. cześć tato… jestem u cioci Pauli. Rozłąka dobrze nam zrobi. Nie martwcie się o mnie. Nie wiem kiedy wrócę. Może jakieś trzy miesiące. Bardzo was kocham. Lidia.
Dziewczyna spojrzała na niego zdumiona a on zaśmiał się.
-Jak się ma kasę, można wszystko.
Chciała coś powiedzieć, ale chłopak szybko zbliżył się do niej i popchnął ją na ścianę.
Jego ręce owinęły jej szyję zaciskając ją lekko. – I nie pierdol mi tu o psach, bo prędzej znajdą cię gdzieś poćwiartkowaną w kartonie niż psy znajdą mnie. – wysyczał patrząc na nią uważnie.
-Mów do mnie jak chcesz. Możesz mówić Fekser, albo David. – dodał odgarniając jej włosy z czoła.
Dziewczyna pokiwała na zgodę głową będąc jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej.
-Niestety będę wieczorem. Zabawimy się jak wrócę – mruknął cicho po czym wyszedł.
Gdy tylko drzwi się zamknęły nastolatka upadła na podłogę głośno płacząc.
Rozejrzała się dookoła szukając jakiejkolwiek ucieczki.
Niestety okno było ogrodzone deskami. Rozejrzała się po pokoju szukając czegoś ostrego.
Noża, nożyczek. Czegokolwiek. Ku jej rozczarowaniu nic nie było w stolikach.


A no jeszcze jedno (; Opowiadanie jest +18. Jest w nim przemoc, i różne sceny erotyczne. jeśli ktoś nie akceptuje tego typu powieści proszę opuścić bloga. (;
POZDRAWIAM MISIAKI!