Jest to opowiadanie o pewnej dziewczynie, która przypadkowo zostaje wybrana i porwana.
On - niebezpieczny, seksowny masochista.
Ona - zagubiona, przestraszona, niewinna.
Czy mężczyzna, który budzi strach w sąsiedztwie, który rozsiewa chaos i gardzi wszystkimi
może się zmienić, dla kogoś kogo sam wybrał by był jego "zabawką".
Czy ktokolwiek może pokochać jego zimne serce.... z wzajemnością?
Przekonacie się sami! (;
~*
Zastanawiałeś się kiedykolwiek jak długo biegnie twoje życie?
Co jeśli miałeś zamiar wrócić ze szkoły do domu… a nie zrobiłeś tego?
Bo coś… a raczej ktoś nie pozwolił ci na to.
Jest słoneczny dzień, pełno ludzi wokół ciebie. Masz wrażenie, że ktoś cię obserwuje.
Czai się na ciebie. Ale ty nie wiesz, że ten ktoś obserwował cię od dłuższego już czasu.
Zna każdy twój ruch, zna każdych twoich przyjaciół, wie gdzie mieszkasz.
Wie wszystko. Zna twój strach… strach, który go karmi.
To właśnie ten dzień, gdzie twoja wolność zamienia się w więzienie.
JESIEŃ, 2000.
Pewna wysoka szatynka zmierzała szkolnym korytarzem na matematykę.
Ten dzień nie był zbyt szczęśliwym. Rano pokłóciła się z rodzicami.
Ciągle byli czymś zajęci. Nie zwracali na niej uwagi.
A na dodatek jej przyjaciółka totalnie ją olała zadając się z tymi „fajniejszymi”.
Była zbyt ponura by osoby wokół nie zauważyły, że ma dziś kiepski nastrój.
Usiadła w ostatniej ławce sama zauważając, że jej BYŁE koleżanki usiadły z kimś innym.
To była ostatnia lekcja. Chciała ją tylko przetrwać.
Na szczęście pani z maty trochę zluzowała i chociaż przez chwilę Lidia miała spokój.
Gdy wreszcie dobiegł dzwonek wyszła z klasy i ubrała kurtkę.
Zauważyła przed szkołą czarny samochód z zamaskowanymi szybami.
Była pewna, że gdzieś go już widziała, ale nie przejęła się tym zbytnio.
Zawsze była wrażliwa na tym punkcie więc nie chciała robić jakieś afery.
Ignorując auto udała się do domu. Włożyła do uszu słuchawki i zgłosiła muzykę.
Uwielbiała słuchać Guns N’ Roses. Szła przez park oglądając spadające liście.
Odwróciła się na chwilę, a przed jej oczami wyłonił się jakiś mężczyzna.
Spojrzała na niego zdziwiona lekko przestraszona i nim cokolwiek zdążyła zrobić on przyłożył zimną chusteczkę do jej nosa. Lidia poczuła jak przed jej oczami ukazują się czarne plamki.
Duży dom daleko na przedmieściach jednej z Niemieckich uliczek.
Ogrodzenie otoczone kolczastym płotem. W jednym z pokoju, a był to gabinet siedziała młoda dziewczyna. Jej ręce były skrępowane grubymi sznurami.
Najpierw otworzyła niepewnie oczy myśląc, że to jakiś głupi sen.
Gdy się zorientowana, że tak wcale nie jest poruszyła się niespokojnie na krześle zdając sobie sprawę, że nie może wykonać żadnego ruchu. To co jej dał tamten gościu nadal w niej działało i obraz przed jej twarzą zamazywał się. Było jej niedobrze i kręciło się jej w głowie.
Czy ktoś jej dał środek odurzający?!
-Obudziła się śpiąca królewna – usłyszała nieprzyjemny niski głos i odwróciła głowę powoli w jego stronę. Ujrzała tego samego mężczyznę.
-Czego chcesz?! – zawołała rozglądając się nerwowo. Szukała pomocy.
-Niestety nie ciebie. – odparł trochę smutno a potem uśmiechnął się do niej wrednie podchodząc bliżej.
–Już dawno bym cię obracał, gdyby nie Feksler – warknął dotykając jej policzka.
Dziewczyna odruchowo przechyliła głowę w bok nie chcąc by jego szorstkie dłonie dotykały jakiejkolwiek części jej ciała. Po jej zimnych policzkach popłynęły łzy. Mężczyzna widząc jej reakcję zaśmiał się pod nosem po czym siadając na dużym biurku wyciągnął telefon i wybrał jakiś numer. Dał na głośnomówiący by nastolatka mogła to usłyszeć.
-Co jest Berry? – usłyszała po drugiej stronie przyjemny głos jakiegoś mężczyzny.
-Witaj szefie. Mamy to o co prosiłeś. – mruknął patrząc śmiało na dziewczynę przed sobą.
-Super. Powiedz jej, że będę za 15 minut i ma na mnie czekać – gdy to powiedział oboje mężczyzn zaśmiało się porozumiewawczo. Berry, bo tak się nazywał facet, który ją tutaj przygarnął odłożył telefon i spojrzał na dziewczynę.
-Gdyby mi tyle nie płacili nie mieszałbym się w to. Jestem w porządku. Mam żonę, dwójkę dorastających dzieci. Ułożone życie. Ale chodzę na dziwki. – mruknął a potem westchnął.
-Takie młode jak ty to Fekser lubi. Pozwala nawet i nam się zabawić z jego zdobyczami. – mruknął oblizując się nieznacznie. Lidia nie wiedziała czy to jakiś chory kawał czy po prostu zjebany dzień.
-Może jak będzie miał humor to będzie cię traktował łagodnie – dodał ponownie dotykając dziewczynę. Tym razem padło na jej włosy.
-Nie dotykaj mnie ty zboczeńcu! Na pomoc! – zawołała płacząc. Uciszyło ją mocne uderzenie w prawy policzek. Poczuła na ustach metaliczny smak krwi. Spojrzała przerażona na mężczyznę.
-Nie chciałem cię uderzyć. Naprawdę – zaczął i upadł obok niej na kolana. –ale jak nie będziesz grzeczna on też tak zrobi. Rozumiesz? Musisz to wytrzymać. Może cię nie zabije, ale on lubi przemoc. Podnieca go to. – mruknął a potem wstał i uśmiechnął się blado. –Ładna jesteś.
Dziewczyna patrzyła na niego zdając sobie sprawę, że oni są jacyś chorzy.
Czy to jakiś głupi żart? Jeśli tak, to im się udał.
-Proszę… wypuść mnie…. Nikomu nie powiem… - mówiła przez łzy próbując się ruszyć.
Berry pokręcił przecząco głową po czym dał jej plaster na usta. Czarny tusz do rzęs spływał po jej twarzy zostawiając czarne długie smugi.
–Jesteś naprawdę piękna… - dodał i rozwiązał ją w pasie.
Gdy tylko poczuła, że jest wolna ruszyła biegiem do drzwi otwierając je jakimś cudem.
Rozejrzała się nerwowo zbiegając po schodach odwróciła się z przerażeniem głośno płacząc,
gdy Berry zaczął za nią biec. Poczuła mocne uderzenie.
Upadła zdając sobie sprawę, że w coś a raczej kogoś uderzyła.
Spojrzała w górę a jej oczom ukazał się wysoki i umięśniony mężczyzna.
Jego usta zdobił srebrny kolczyk, a na jego głowie było mnóstwo czarnych warkoczyków.
W jego oczach była pustka. Popatrzył na nią z kpiną.
Berry właśnie zbiegł ze schodów dysząc ciężko.
-Szefie.. – wysapał.
Gdy tylko Lidia usłyszała to jedno tak banalne a zarazem tak
w tej chwili dużo znaczące słowo jak torpeda wstała i chciała biec, ale chłopak
przed nią objął ją mocno uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Spojrzała na Berrego
z przerażeniem.
-Mówiłem ci – odparł dumny z siebie.
Próbowała się wyrwać, ale mężczyzna złapał ją mocniej.
-Uciekaj dalej. Bardzo mnie to podnieca – szepnął do niej. Nie widział jej twarzy, bo była tyłem do niego odwrócona, ale wiedział, że w jej oczach było przerażenie.
-Chyba za dużo ci płace, bo prawie by nam zwiała. – warknął patrząc na Berrego znacząco.
-A wiesz, że kobiety nie lubią jak się je zdradza… zwłaszcza z pierwszą lepszą dziwką – mruknął cwanie na co Berry przytaknął głową – to się więcej nie powtórzy.
Dziewczyna ponownie rozpłakała się zdając sobie sprawę, że to nie jest głupi żart.
TYLKO DLACZEGO ONA ZOSTAŁA WYBRANA na świecie przecież jest tyle pięknych dziewczyn…
-Ci…. Spokojnie kotku…. To dopiero początki… - mruknął do niej składając na jej szyi pocałunek. Szarpnęła się wyraźnie zirytowana. Gdyby tylko nie miała tego plastra na ustach!
Młody mężczyzna wziął na ręce Lidię i zaprowadził ją do jednego z pokojów.
Była to sypialnia. Gdy tylko zamknął drzwi rozwiązał jej ręce i usta.
Szatynka spojrzała na niego ze strachem i pobiegła do jakieś szafki.
Oparła się o nią i spojrzała na mężczyznę przed sobą.
-Nie zbliżaj się do mnie.. – szepnęła błagalnie.
Chłopak widząc jej reakcję zaśmiał się.
-Nie mam zamiaru. – odparł a gdy dziewczynie wyraźnie ulżyło dodał po chwili: - Na razie.
-Czego chcesz? – zapytała błagalnie obserwując go gdy ten zrobił krok do przodu.
-Jesteś Lidia Clemens. Masz 16 lat. W grudniu dokładnie 12 masz urodziny. Mieszkasz z rodzicami, często się z nimi kłócisz. – odparł zwyczajnie.
-Skąd to wiesz?!
-Jestem bogiem. – mruknął zadowolony z siebie.
-Moi rodzice na pewno będą mnie szukać! A gdy policja cię już dorwie… - syknęła ale chłopak jej przerwał. Wyciągnął telefon dając na głośnik. Po chwili usłyszała znajomy głos…
-Cześć Mamo.. cześć tato… jestem u cioci Pauli. Rozłąka dobrze nam zrobi. Nie martwcie się o mnie. Nie wiem kiedy wrócę. Może jakieś trzy miesiące. Bardzo was kocham. Lidia.
Dziewczyna spojrzała na niego zdumiona a on zaśmiał się.
-Jak się ma kasę, można wszystko.
Chciała coś powiedzieć, ale chłopak szybko zbliżył się do niej i popchnął ją na ścianę.
Jego ręce owinęły jej szyję zaciskając ją lekko. – I nie pierdol mi tu o psach, bo prędzej znajdą cię gdzieś poćwiartkowaną w kartonie niż psy znajdą mnie. – wysyczał patrząc na nią uważnie.
-Mów do mnie jak chcesz. Możesz mówić Fekser, albo David. – dodał odgarniając jej włosy z czoła.
Dziewczyna pokiwała na zgodę głową będąc jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej.
-Niestety będę wieczorem. Zabawimy się jak wrócę – mruknął cicho po czym wyszedł.
Gdy tylko drzwi się zamknęły nastolatka upadła na podłogę głośno płacząc.
Rozejrzała się dookoła szukając jakiejkolwiek ucieczki.
Niestety okno było ogrodzone deskami. Rozejrzała się po pokoju szukając czegoś ostrego.
Noża, nożyczek. Czegokolwiek. Ku jej rozczarowaniu nic nie było w stolikach.
A no jeszcze jedno (; Opowiadanie jest +18. Jest w nim przemoc, i różne sceny erotyczne. jeśli ktoś nie akceptuje tego typu powieści proszę opuścić bloga. (;
POZDRAWIAM MISIAKI!
-Mówiłem ci – odparł dumny z siebie.
Próbowała się wyrwać, ale mężczyzna złapał ją mocniej.
-Uciekaj dalej. Bardzo mnie to podnieca – szepnął do niej. Nie widział jej twarzy, bo była tyłem do niego odwrócona, ale wiedział, że w jej oczach było przerażenie.
-Chyba za dużo ci płace, bo prawie by nam zwiała. – warknął patrząc na Berrego znacząco.
-A wiesz, że kobiety nie lubią jak się je zdradza… zwłaszcza z pierwszą lepszą dziwką – mruknął cwanie na co Berry przytaknął głową – to się więcej nie powtórzy.
Dziewczyna ponownie rozpłakała się zdając sobie sprawę, że to nie jest głupi żart.
TYLKO DLACZEGO ONA ZOSTAŁA WYBRANA na świecie przecież jest tyle pięknych dziewczyn…
-Ci…. Spokojnie kotku…. To dopiero początki… - mruknął do niej składając na jej szyi pocałunek. Szarpnęła się wyraźnie zirytowana. Gdyby tylko nie miała tego plastra na ustach!
Młody mężczyzna wziął na ręce Lidię i zaprowadził ją do jednego z pokojów.
Była to sypialnia. Gdy tylko zamknął drzwi rozwiązał jej ręce i usta.
Szatynka spojrzała na niego ze strachem i pobiegła do jakieś szafki.
Oparła się o nią i spojrzała na mężczyznę przed sobą.
-Nie zbliżaj się do mnie.. – szepnęła błagalnie.
Chłopak widząc jej reakcję zaśmiał się.
-Nie mam zamiaru. – odparł a gdy dziewczynie wyraźnie ulżyło dodał po chwili: - Na razie.
-Czego chcesz? – zapytała błagalnie obserwując go gdy ten zrobił krok do przodu.
-Jesteś Lidia Clemens. Masz 16 lat. W grudniu dokładnie 12 masz urodziny. Mieszkasz z rodzicami, często się z nimi kłócisz. – odparł zwyczajnie.
-Skąd to wiesz?!
-Jestem bogiem. – mruknął zadowolony z siebie.
-Moi rodzice na pewno będą mnie szukać! A gdy policja cię już dorwie… - syknęła ale chłopak jej przerwał. Wyciągnął telefon dając na głośnik. Po chwili usłyszała znajomy głos…
-Cześć Mamo.. cześć tato… jestem u cioci Pauli. Rozłąka dobrze nam zrobi. Nie martwcie się o mnie. Nie wiem kiedy wrócę. Może jakieś trzy miesiące. Bardzo was kocham. Lidia.
Dziewczyna spojrzała na niego zdumiona a on zaśmiał się.
-Jak się ma kasę, można wszystko.
Chciała coś powiedzieć, ale chłopak szybko zbliżył się do niej i popchnął ją na ścianę.
Jego ręce owinęły jej szyję zaciskając ją lekko. – I nie pierdol mi tu o psach, bo prędzej znajdą cię gdzieś poćwiartkowaną w kartonie niż psy znajdą mnie. – wysyczał patrząc na nią uważnie.
-Mów do mnie jak chcesz. Możesz mówić Fekser, albo David. – dodał odgarniając jej włosy z czoła.
Dziewczyna pokiwała na zgodę głową będąc jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej.
-Niestety będę wieczorem. Zabawimy się jak wrócę – mruknął cicho po czym wyszedł.
Gdy tylko drzwi się zamknęły nastolatka upadła na podłogę głośno płacząc.
Rozejrzała się dookoła szukając jakiejkolwiek ucieczki.
Niestety okno było ogrodzone deskami. Rozejrzała się po pokoju szukając czegoś ostrego.
Noża, nożyczek. Czegokolwiek. Ku jej rozczarowaniu nic nie było w stolikach.
A no jeszcze jedno (; Opowiadanie jest +18. Jest w nim przemoc, i różne sceny erotyczne. jeśli ktoś nie akceptuje tego typu powieści proszę opuścić bloga. (;
POZDRAWIAM MISIAKI!