czwartek, 20 marca 2014

Uprowadzona. III

                          ' Siła nie pomoże, gdy życie nam się wali...'





Od trzech tygodni mieszkała już w tym domu przyzwyczajając się powoli, że codziennie będzie zasypiać tuż przy jego boku. Oczywiście wcześniej będzie mógł robić z nią co tylko będzie chciał i jak długo będzie chciał. Próbowała z nim jakoś nawiązać rozmowę,ale było to na prawdę trudne.
Berry nie mógł nawet na nią spojrzeć, a co dopiero zamienić jedno zdanie.
Czuła jak się zmienia... jeszcze nie dawno umierała z tęsknoty za rodzicami... a teraz już prawie nie pamięta... bała się, że robi źle, ale nie potrafiła inaczej.
Czuła coś dziwnego w sercu i nie potrafiła tego zmienić.
W jakiś chory sposób zaczęła lubić Davida.
Pomimo iż był okropnym draniem bez sumienia.
Siedziała właśnie w jego sypialni z podkulonymi nogami.
Na sobie miała jedną z jego koszulek.
Pachniała nim i to właśnie doprowadzało ją do dziwnego kłucia w sercu.
Pochyliła się lekko do przodu by zaraz wrócić z powrotem.
Uśmiechnęła się lekko do siebie, a potem zaczęła cicho śpiewać kołysankę, którą mama jej śpiewała. Zawsze jej pomagała w trudnych chwilach. Przypominała sobie czasy dzieciństwa...
Gdzie niczym nigdy się nie przejmowała, że gdy bawiła się na placu z innymi dziećmi jej mama zawsze patrzyła na nią uważnie nie chcąc by coś przykrego ją spotkało..
-Odkąd pamięta zawsze stała 
na toaletce obok lustra
w białych baletkach wychylona
W powietrzu uniesiona nóżka
nudziła się wśród bibelotów
Kurz wyłapując w suknię złotą
I tylko z dołu perski dywan
Czasami puszczał perskie oko.. - zaśpiewała cicho. 
Usłyszała nagle jak ktoś rozpina bluzę i dopiero po chwili zorientowała się, że był to David. Odwróciła się do niego przerażona.
-Ja... - szepnęła z wyczuwalnym strachem.
-Nie przerywaj - odparł David pochodząc do niej. 
Nie wiedziała co mu chodziło po głowie, ale pomimo tego dziwnego uczucia w sercu nadal strach towarzyszył jej cały czas, gdy w pobliżu on się pojawiał. 
-Laleczka z saskiej porcelany 
Twarz miała bladą jak pergamin
Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani ... - zaśpiewała dalej lekko drżącym głosem, gdy David wyciągnął do niej ręce. Złapała je z lekkim zawahaniem. Mężczyzna przyciągnął ją do siebie, że dziewczyna przylgnęła do jego ciała. Na twarzy Davida pojawił się charakterystyczny uśmiech. Jego ręce zawędrowały pod jej szeroką koszulkę dźwigając ją.
-Nie przerywaj - mruknął cicho, nie słysząc jak śpiewa. 
Lidia wzięła głęboki oddech zamykając na chwilę oczy. 
-Aż dnia pewnego na komodzie
prześliczny książę nagle stanął
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany
A w niej zabiło małe serce
Co nie jest taką prostą sprawą
I śniła, że dla niego tańczy
A on ukradkiem... bije... brawo - zakończyła nerwowo, a on uśmiechnął się lekko gładząc jej policzek.
-Twoi rodzice cię szukają - szepnął do niej składając na jej delikatnej skórze pocałunki.
Dziewczyna poczuła zbierające się łzy, ale dzielnie je powstrzymywała.
 Zastanawiała się tylko dlaczego coraz mniej za nimi tęskniła? 
Nie, nie tęskniła za rodzicami, którzy ciągle pochłonięci byli pracą, za przyjaciółką która ją olała dla "fajniejszych". 
Tutaj był nowy, chory świat, ale w pewien sposób przywykła do niego.
Jej nagły przypływ myśli przerwało głośne pukanie do drzwi. 
Podskoczyła lekko otwierając oczy i ujrzała kpiący wzrok Davida. 
-Spokojnie.. - szepnął dalej gładząc jej policzek.
Nachylił się do jej malinowych ust by je pocałować, ale pukanie nasiliło się.
-Kurwa! - warknął bez skrępowania otwierając drzwi. 
Stał w nich jeden z ludzi warkocza.
-Feksler mam kłopot. 
-Coraz częściej coś chrzanisz.
-Przepraszam, ale Borys się wycofał i nie chce dać kasy za działkę.
-Nie obchodzi mnie to. Kasa ma być do poniedziałku, albo pożegnaj się z rodzinką. 
-Jak możesz być taki bezwzględny?! - oboje odwrócili się patrząc z zaskoczeniem na brunetkę. Chyba nie była świadoma tego co powiedziała, bo szybko zakryła sobie usta dłonią.
-Potem to załatwimy - warknął do umięśnionego mężczyzny i zamknął drzwi. 
Lidia zdała sobie sprawę, że jej zdanie nie miało tutaj najmniejszego znaczenia. 
Właściwie jej zdanie w ogóle nie powinno być wypowiedziane.
Spojrzała z lekkim przerażeniem na Davida momentalnie odsuwając się o dwa kroki do tyłu.
-Zbladłaś. Coś się stało? - zapytał udając zdziwienie.
-Ja... nie chciałam... przepra.. - zaczęła zmieszana. Ich rozmowę przerwał dźwięk telefonu.
Mężczyzna nie odpowiedział leniwie sięgając do kieszeni szerokich spodni.
-Czego?
-...Nie obchodzi mnie to. Dałem ci działkę i ma być kasa. - mówiąc to spojrzał na Lidię, i oblizał sugestywnie wargi. Dziewczyna spuściła wzrok zażenowana, ale słysząc jego dalszą rozmowę spojrzała na niego w szoku.
-Co? No może mam jakąś laskę. Co chcesz ją kupić? - tutaj się zaśmiał.
-Zależy ile mi proponujesz. - dodał z uśmiechem, a Lidia powstrzymywała z ledwością łzy.
Miała trafić do kogoś gorszego!?!
-O brzmi nieźle! Wiesz co muszę to przemyśleć i obgadać z Lidią. - pomimo, że jego śmiech nie był wcale odrażający, a raczej przyjemny i "serdeczny" nie mogła przestać oponować drżenia.
-No kochanie ktoś chce cię pożyczyć - mruknął cicho po czym usiadł wygodnie na wielkim łóżku.
-Chcesz mnie sprzedać? - zapytała niepewnie starając się uspokoić głos.
David wzruszył ramionami. 
-Na to wygląda.
-Proszę nie rób tego.
-Dlaczego?
-Ja... będę starała się bardziej.. - zaczęła wywołując w Davidzie prychnięcie. Mężczyzna wyciągnął scyzoryk z kieszeni po czym gestem zawołał Lydie. Choć cholernie się bała potulnie podeszła do niego wyciągając ręce.
Przez te trzy tygodnie dowiedziała się wielu rzeczy o nim, nawet jeśli on niczego jej nigdy nie mówił.
Uwielbiał coś wycinać. Mogła to zauważyć choćby na ścianach domu, albo czasem jej ciało ranił, a potem ustami ssał ranę. W tedy mniej szczypało i ból był do zniesienia.
David uśmiechnął się kpiąco, po czym łapiąc ją za nadgarstek popchnął na łóżko po czym ułożył się wygodnie na ciele dziewczyny.
-Będziesz starała się bardziej? W porządku. Więc działaj - szepnął i sturlał się z niej. Położył się na plecach, a z jego twarzy nie znikał kpiący uśmieszek.
Lidia spojrzała na niego zaskoczona. -C-co? - wyjąkała.
-Oh ile razy to już robiliśmy? Na prawdę nie wiesz jak mnie zaspokoić? - nigdy w życiu nie spotkała osoby, która tak otwarcie o wszystkim mówiła. 
Minęła dłuższa chwila, a gdy zauważyła, że David chce się podnieść niemal od razu usiadła na nim okrakiem. 
Chyba zaskoczyła siebie, bo spojrzała lekko zdezorientowana. 
Mężczyzna również chyba troszkę się zdziwił, ale nic nie powiedział patrząc na nią wyczekująco.
Nastolatka wzięła dwa głębsze oddechy. Musiała wyłączyć wszystkie niepotrzebne myśli wyobrażając sobie, że to co będzie robić pokazuje swojej wielkiej miłości, mężczyźnie którego kocha i pragnie by on ją kochał, a nie mordercy, którego podnieca zadawanie najmniejszego bólu.
Uśmiechnęła się lekko patrząc na niego, a David prychnął cicho układając się wygodniej.
Lidia najpierw ręką dotknęła swojego nadgarstka zjeżdżając niżej. 
Dotarła do swojego ramienia, a potem jej ręka zjechała na piesi. 
O matko właśnie będzie się dotykać!
 Powędrowała niżej na swój brzuch, a gdy kierowała się w stronę dolnej części bielizny spojrzała na Davida zagryzając dolną wargę. 
Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, ale jakby chcący więcej. 
Lidia nachyliła się nad nim podpierając się na rękach. 
Jej włosy opadły na twarz mężczyzny. 
-Myślisz, że nie potrafię cię podniecić? - wyszeptała wprost w jego usta, a gdy widziała, że chce ją pocałować oddaliła się lekko powodując znów uśmiech na jego twarzy.
Jego ręce położyła na swoich pośladkach, a on instynktownie ścisnął je lekko. 
Czy jej się to podobało czy też nie - i tak jęknęła słodko.
Po chwili ponownie usiadła na nim czując jak coś ją uwiera. 
Poruszyła się lekko niby niechcący wywołując w mężczyźnie ciche sapnięcie.
 Złapała go za koszulkę przyciągając do siebie, a ich nosy się stykały. 
Dotknęła jego umięśnionych ramion zjeżdżając na tors, aż dotarła do końca koszulki. Podwinęła ją do góry, a David pomógł w zdjęciu.
Objęła go za szyję patrząc w jego oczy.
-Zaraz mnie rozkurwi.. - mruknął cicho po czym nie czekając już dłużej wpił się gwałtownie w usta dziewczyny.
Odwzajemniała każdy, najdrobniejszy pocałunek zdając sobie sprawę, że udało się jej!
Udało się jej go uwieść! Chociaż czuła się potwornie i zaczynała się nienawidzić za to, że zachowuje się jak dziwka coraz mniej się go bała. Nawet jeśli jej głos drżał za każdym razem, gdy tylko na nią spojrzał.
To było dziwne. Dziwne uczucie, którego jeszcze nigdy nie doświadczyła. 
Pragnienie tego by w nią wszedł, by nadawał im wspólnej melodii. 
Patrzyła jak jego klatka piersiowa przybliża się i oddala, a gdy się przybliżała zamykała na chwilę oczy oczarowana tą błogą przyjemnością. 
Czuła jak tonie w grzechu.
 Jej oprawca zaczynał się jej podobać.
Objęła go mocniej za szyję ciągnąc za warkocze. 
Jego ruchy stały się głębsze i ostrzejsze. 
Przeturlali się, że to ona znajdowała się na górze.
 Wspólnie usiedli, a Lidia poruszała się najpierw lekko, trochę nieudolnie.
 Ale co dziwne podobało mu się to. Jak szybko się uczyła. 
Sama go pocałowała, a ich języki ocierały się o sobie walcząc o dominacje. 
Ale to była cisza... Cisza, która miała nastąpić przed wielką burzą...




I tak oto kolejna notka! Mam nadzieje, że wam się spodobała i trochę wynagrodziła moją długą nieobecność.
Kto zainteresowany dalej, proszę zostawcie komentarz.

Pozdrawiam Tatiana! <3

środa, 19 marca 2014

HEJ

Witajcie Misiaki po bardzo dłuuuuugiej przerwie
Jakoś się dziwnie złożyło, że zapomniałam o tym blogu!
Zapisałam sobie login i hasło gdzieś na karteczce i ku rozczarowaniu - zniknęła!
Ale na szczęście ją znalazłam i mam zamiar wrócić do pisania tego opowiadania.
Jeśli jesteście chętni i wybaczacie mi tą nieobecność proszę zostawcie komentarz!
Przepraszam z całego serduszka, ale ostatnio wiele działo się w moim życiu.
Mam nadzieje, że spodobają się wam kolejne części i nie wypaliłam się za bardzo :C

Pozdrawiam gorąco!~