sobota, 8 listopada 2014

Uprowadzona XXII

If you ask me what happiness is,
When this life is done, maybe when this love is gone.


Lidia oderwała od siebie Michaela oddychając głęboko.
Niemiała pojęcia co się z nią dzieje i dlaczego tak robi, ale nie mogła inaczej.
Rany, on ją pociągał! A może wypiła za dużo alkoholu?!?
Albo to szybka, nic nie znacząca chwila chcąc zapomnieć o Davidzie?!

Michael nic nie mówił, wyraźnie czekał aż ona zacznie. jego usta były lekko rozchylone jakby chciały znów tonąć w jej pocałunkach. 
-Nie powinniśmy... - szepnęła Lidia z lekką rozpaczą w głosie. 
-Myślałem, że.. - zaczął mężczyzna jednak nastolatka mu przerwała.
-Po prostu nie.
-Okey... - widać nie był zbyt zadowolony tym nagłym obrotem sprawy. 
Lidia czuła, że jest zły. Z resztą kto by nie był?
Najpierw nie, potem tak i teraz znowu nie.
Na pewno ma coś nie równo pod sufitem. 
-Cześć - nie chciała dłużej rozmyślać czy jest wariatką czy może jednak nie.
Po prostu chciała wysiąść z tego pieprzonego auta i najlepiej nigdy się już nie obudzić.
Michael nie zdążył zareagować, bo szybko wyszła z auta udając się do domu.
Nie miał zamiaru za nią lecieć. Nie był taki.
Chociaż rzadko, która mu odmówiła nie miał zamiaru za nią biegać.
Tym bardziej bawić się w durne podchody.
Wyszła, a to oznaczało dla niego tylko jedno - nie była nim za interesowana.



Sprawa esemesów chyba ucichła. 
Przynajmniej tak się wydawało Lidii, gdy jej telefon od wczoraj nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Mogła odetchnąć z ulgą.
Kim kolwiek była ta osoba dała sobie już spokój.
Przynajmniej na razie.

Jej mama nic nie mówiła. Nie wyglądała na złą, ani nawet na szczęśliwą.
Po prostu jak to w zwyczaju miała krzątała się po kuchni cicho nucąc jakąś piosenkę.
Lidia posiedziała tylko chwilkę przy stole od czasu do czasu zerkając na matkę.
Nudziła się.
Tęskniła za Julią, jej dawną przyjaciółką, ale miała wrażenie, że nie da się już nic zrobić.
 Straciła przyjaciół, szkołę, zaufanie do samej siebie i relację z rodzicami się pogorszyły.
Miała wrażenie, że ktoś sobie z niej żartuje.
Przecież jej życie było do dupy.
Wmawiała sobie na siłę, że już się z nim pożegnała,
ale w każdej wolnej sekundzie myślała tylko o nim.
Czuła jak by był jej tlenem, który pozwala jej utrzymywać się przy życiu.


Uniosła do góry brew po czym rozwinęła zgnieciony w kulkę papier, 
który leżał na środku łóżka.

Drogi Davidzie.


U mnie wszystko w porządku. 
Zaczęłam chodzić do szkoły, mam przyjaciół i zajebistego chłopaka. 
Możesz być zazdrosny.

Żartuje. 

Nic nie jest takie samo. 
Odcień zieleni w zupełności nie przypomina odcieniu jaki pamiętam zanim mnie porwałeś.

Ale jest dobrze.

Jest dobrze.

Jest KURWA dobrze.

Zaśmiała się pod nosem czując się żałośnie, gdy czytała te głupie liściki.
Miała ich pełno. 
W biurku, w szafie, pod łóżkiem i jak niby ona była normalna?


Kolejny liścik.

Możesz mi zazdrościć Davidzie.
Poznałam Katey. Jest stuknięta jak ja.
Mamy mnóstwo wspólnych tematów.
A co u ciebie? Jak Borys??

Czekam na odpowiedź.



Boże! Jaka ona jest chora jeśli myśli, że David jej odpisze.
Jeśli myśli, że kiedyś dziwnym przypadkiem te liściki trafią do jego rak.


Jesteś samolubny.
Egoistyczny
Podły
Jesteś zimnym draniem
Więc czemu cię kocham?!?
Zniszczyłeś mi życie,
a ja nie mogę ci się odpłacić
Jesteś słaby
i Egoistyczny - odszedłeś z tego świata nie zabierając mnie.


Nienawidzę się rozumiesz!?!
Nie mogę spojrzeć w lustro.
Brzydzę się siebie!
Nie chce tak żyć
 zaczynam cię nienawidzić.

a może to sobie wmawiam.



Nel zastrzekała głośno upominając się o uwagę.
Radośnie merdała swoim ogonkiem wyglądając na szczęśliwą powrotem dziewczyny.
Lidia westchnęła ciężko kładąc się na łóżko na które po chwili wskoczyła Nel.
Pogłaskała ją lekko schylając się po telefon, który właśnie zaczął dzwonić.
KATEY
Odebrała dopiero za drugim razem jakby nie miała ochoty na rozmowę z tą kobietą.
Właściwie to na nic nie miała ochoty.
-Jak tam główka? - usłyszała po drugiej stronie słodki głos rudej.
-Bardzo dobrze, a twoja?
-W ogóle nie boli. Chciałam się upewnić  czy Michael odwiózł cię do domu.
-Jasne, że tak, a miał tego  nie robić? - zapytała ze zdziwieniem dziewczyna.
-Nie o to chodzi. Po prostu no wiesz... myślałam, że spędzicie ze sobą noc.
-Katey!
-No co? Wiem jak na ciebie patrzy. Myślę, że tobie też nie jest wcale obojętny.
-Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą o takich rzeczach! - oburzyła się nastolatka.
Jak w ogóle mogła pomyśleć, że poszłaby z nim do łóżka?!
-Więc nie rozmawiaj o nich tylko żyj.
-Katey... - warknęła z lekką irytacją Lidia.
-Oh daj spokój. Już nowy rok. Nowi przyjaciele, przygody i może nowa miłość?
-Zajmij się lepiej Ianem. - ucięła krótko. Katey zaśmiała się do słuchawki.
-Nie wściekaj się tygrysku. Więc do niczego nie doszło? - głos rudej wydał się przez moment trochę smutny.
Lidia nie odpowiedziała zagryzając nerwowo wargę.
Katey od razu to podchwyciła.

-A więc jednak! Co to było?!
-Pocałunek... ale go przerwałam.
-Dlaczego? Źle całował?
-Katey do cholery. Nie o to chodzi.
-Więc? Chodzi o Davida prawda? Nadal go kochasz?
-Chce o nim zapomnieć.
-To nie nastąpi po jednym dniu Lidia. Musisz wytrwale każdego następnego dnia wmawiać sobie, że już w ogóle go nie kochasz. A Michael może ci w tym pomóc.
-Chyba tak nie potrafię..
Katey zasmiała się cicho z niedowierzaniem.
-O rany czemu ja na to wcześniej nie wpadłam!
-Nie rozumiem... - Lidia zmarszczyła brwi ze zdziwieniem.
-To nie tak, że nie możesz o nim zapomnieć, ale boisz się, że się zakochasz, że okażę się jednak, że David to tylko zauroczenie, że znajdzie się osoba, którą jeszcze bardziej pokochasz.
I to nie będzie David, lecz Michael, prawda?

Lidia nie odpowiedziała. Zdała sobie sprawę, że Katey ma racje.
Nie może kochać ich obu. To byłoby samolubne i w stylu Nicole.
Nie może ich obu zatrzymać przy sobie.
Bo w tedy niczym nie będzie już różna od jej siostry.
Gdyby Davidowi tak zależało jak Michaelowi. Gdyby David żył...



2 TYGODNIE PÓŹNIEJ.


Lidia chodziła po pokoju najwidoczniej nad czymś się zastanwiała.
 Nel leżała zmęczona na łóżku od czasu do czasu obserwując swoją panią.
Dziewczyna założyła ręce na biodra zagryzając wargę.
 Jej wzrok padł na niewielkie pudełko z namalowaną kobietą.
 Jej włosy były idealnie proste i tak ciemne.
Po chwili wyciągnęła z kieszeni dresowych spodni esemesa od Michaela.

Przepraszam za ten pocałunek. Nie chce cię stracić. 
Wysyłam ci zaproszenie. Dostałem je z pracy do Teatru.
Wiem, że to nie twoje klimaty, bo jestem zbyt nudny, ale mam nadzieje, że się zgodzisz.
Byłbym zaszczycony, gdybyś poszła tam ze mną jako moja partnerka. 

Jej wzrok znów padł na niebieską kopertę z zaproszeniem.
Dzisiaj o 19.30
Dochodziła już 16, a ona na prawdę nie wiedziała co robić.
Unikała kontaktu z nim przez te dwa tygodnie, ale czuła w sercu dziwną pustkę.
Dlaczego ona ma znów być nieszczęśliwa?
Skoro ma szczęście na wyciągnięcie ręki?
Wzięła pewnie pudełko po czym poszła do łazienki.


* * * * * *

Spojrzała w lustro.
W ogóle nie poznała siebie.
Miała wrażenie, że w lustrze jest Nicole taką jaką pamięta ze snu.
Arogancką, seksowną, drapieżną i figlarną.
Jej włosy były ciemne, końcówki kręcone, a grzywka spięta po obu stronach.
Szyję zdobił srebrny naszyjnik, a ciało pokryła piękna, czerwona suknia z długimi rękawami.
Duży delkolt w kształcie litery V idealnie podkreślał jej biust.
Była długa, ale niezwykle seksowna.
Dziwiła się skąd Katey miała taką suknię.
Ani razu w niej nigdzie nie była.
Lidia miała wrażenie, że ta suknia czekała na tą właśnie okazje.
Wsadziła jeszcze do uszu drobne, srebrne kolczyki po czym ubrała czarne buty na obcasie do czarnej torebki. Ubrała do tego płaszcz w odcieniu butów i torebki po czym zeszła na dół.
Jej rodzice byli w pracy więc nie musiała im odpowiadać na żadne trudne pytania.
Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi nabierając powietrza otworzyła je.
Michael spojrzał na nią rozchylajac lekko wargi.
 Czyżby to kolejna twarz Lidi Clemens?
Ta dziewczyna na prawdę z każdym nowym dniem zaskakiwała go coraz bardziej.
Jak to możliwe, że z zabawnej nastoletniej dziewczyny zmianiała się w seksowną i uwodzicielską kobietę? Lidia poczuła lekkie rumieńce, gdy mierzył ją wzrokiem.
Całe szczęście, że nie widział jej dekoltu pod przykryciem ciepłego płaszczyka.
Musiała przyznać, on też wyglądał obłędnie.
Idealny garnitur pod płaszczem, ten cudowny zarost i spojrzenie jakby stała przed nim nago.
-Cieszę się, że przyjęłaś to zaproszenie.
Lidia uśmiechnęła się lekko.
-Ja też.

Nigdy nie miała okazji być w teatrze.
Pamiętała to raczej z podstawówki jako nieudane spektakle kolegów z klasy, a teraz była na poważnym pokazie!
Na korytarzu były stoły pokryte jedzeniem.
W rogu kieliszki z białym i czerwonym winem, a po środku owoce.
Uniosła do góry brew. Ścianę zdobiły jakieś malowidła, a sufit pokrywały drogie żyrandole.
Michael pomógł jej ściągnąć płaszcz dopiero teraz oglądając w całej okazałości suknię Lidii.
 Miał wrażenie, że robi to specjalnie.
 Sprawdza jego porządanie co do niej?
Po chwili Michael przywitał się ze swoimi kolegami poznając ich z Lidią.
Każdy tutaj wyglądał bogato i pięknie.
Kobiety również miały długie suknie, ale Lidia miała wrażenie,
 że gdyby chciała kupić podobną suknię musiałaby przez 4 lata oszczędzać.
Nie czuła się swobodnie w takim towarzystwie, ale skoro dzisiaj założyła maskę Nicole miała zamiar grać do północy niczym kopciuszek.

-Michael nie mówił, że zna tak piękną kobietę - Lidia uśmiechnęła się figlarnie do jakiegoś blondyna, który podszedł do nich.
-Oh, doprawdy? Myślałam, że to oczywiste - nie mówiła już dziecinnym głosem, a raczej kobiecym i uwodzicielskim. Za pewne nigdy nie odważyłaby się być tak pewna siebie, ale dzisiejszego wieczora wszystko jest możliwe.
Mężczyzna zasmiał się głośno patrząc wciąż na Lidię.
-Mam nadzieje, że spektakl ci się spodoba - dodał, a Lidia zaśmiała się kokieteryjnie.
-Ja też mam taką nadzieje, ale z Michaelem nawet najnudniejsza rzecz jest ciekawa. - tutaj spojrzała na Michaela. Nawet w szpilkach była od niego niższa.
Mężczyzna uśmiechnął się, ale najwyraźniej nie był zadowolony, gdy blondyn wciąż kierował swój wzrok na piersi dziewczyny, które były niezwykle kuszące.
-Pójdziemy już zająć miejsce - mruknął po chwili obejmując ramieniem dziewczynę.
Lidia uśmiechnęła sie przepraszająco do nieznajomego po raz pierwszy czując się tak pewnie.
Miała wrażenie, że wszyscy tutaj jedli by z jej ręki.
To było dziwne uczucie, ale przyjemne.
Czuła, że siedzi w niej Nicole.
 Uśpiona, która właśnie się przebudza.
Była niemal pewna, że spojrzenia, uśmiechy i słowa które wypowiada byłby zbliżone do gestów Nicole, gdyby to ona tutaj była zamiast Lidii.
-Myślałem, że ci się tutaj nie spodoba - szepnął cicho Michael gdy przemierzali kolejne rzędy by w końcu usiąść na wyznaczonym miejscu.
-Jeszcze nie jednym cię zaskoczę - odparła z uśmiechem, a wzrok odwróciła na wielką scenę.
Michael również się uśmiechnął.
Po chwili goście zajęli już wyznaczone miejsce.
Dopiero gdy światła zgasły Lidia poczuła jakieś perfumy.
Miała wrażenie, że zna te perfumy, ale nie wiedziała skąd.
Widocznie ktoś dopiero teraz usiadł obok niej, najwidoczniej się spóźnił.
Nie miała okazji zastanowić się dłużej ponieważ spektakl właśnie się zaczął.
Od czasu do czasu śmiała się, klaskała w dłonie nie mogąc uspokoić się z zachwytu.
Michael szeptał z jakimś mężczyzną od czasu do czasu więc Lidia skupiła się na przedstawieniu.
Ktoś pochylił się bardziej w jej stronę, a nieznajomego ręka prawie dotykała jej dłoni.
Lidia wstrzymała na moment powietrze dopiero teraz zdając sobie sprawę czyje to perfumy i skąd je tak bardzo zna.

-Moja mała, słodka Nicole - szepnął mężczyzna, a Lidia miała wrażenie, że się odrażająco uśmiecha wypowiadając to.
Wstrzymała na moment powietrze zaciskając z przerażeniem oczy.
                                                 S E B A S T I A N





* * ** * * ** *
Notka dopiero dzisiaj :C
Mam nadzieje, że się podoba. Zachęcam do komentowania! :)
Pozdrawiam Misiaki!