sobota, 12 grudnia 2015

Uprowadzona XLI

Jesteś pierwszą twarzą jaką widzę
I ostatnią rzeczą, o której myślę
Jesteś powodem dla którego żyję
Jesteś tym bez czego nie mogę żyć
Nigdy się nie poddajesz
Kiedy się załamuje
Twoje ramiona są zawsze otwarte
I szybko wybaczasz kiedy popełniam błąd
Kochasz mnie w mgnieniu oka
Nie zasługuje na Twoją miłość
Ale dajesz mi ją i tak
Nie mogę się nacieszyć
Jesteś wszystkim czego potrzebuje
I kiedy odchodzę Ty zrywasz się
I biegniesz za mną
To właśnie robisz, a ja nie zasługuje na Ciebie




Wszędzie lała się krew.
Właściwie nie wiedziała dlaczego szła do przodu skoro każdy kolejny krok przybliżał ją do źródła czerwonej cieczy. 
To był jakiś stary, opuszczony dom.
Okna były wybitne, przez które dostawało się zimne powietrze powodując 
nieprzyjemne ciarki na ciele.
W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i palącej się siarki.
Było ciemno, jedynie latarka w telefonie, który trzymała kurczowo dziewczyna dawała jakieś światło. 
Oddychała głośno rozglądając się na boki.
Miała wrażenie, że nie jest tutaj sama. 
Krew prowadziła do piwnicy.
Mimo tego, że nie chciała iść nogi jakby wbrew jej woli schodziły ostrożnie po stromych schodkach.
I nagle usłyszała tuż za sobą przeraźliwy krzyk kobiety. 
Wstrzymała gwałtownie powietrze, gdy jej oczy mocno zaszkliły się ze strachu.
Potknęła się o jakiś przedmiot leżący na brudnej ziemi, ale w porę zdążyła złapać równowagę. 
Poświeciła telefonem przed siebie, a świat jakby zamarł. 
Leżała tam w kałuży krwi, trzymając się mocno za brzuch. Ledwo żyła.
- Nicole! - zawołała nastolatka pozostając nadal w szoku.
Szybko podbiegła do dziewczyny i upadła przed nią na kolanach błądząc wzrokiem po jej ciele.
Kobieta podniosła na nią swój wzrok, a jej twarz wykrzywiła się w nieprzyjaznym uśmiechu. 
- Cieszysz się, że umieram, co? Nie martw się w śmierci nie ma kompromisu. Przyjdzie też po ciebie - odparła mocno zachrypniętym głosem, a potem zaśmiała się nienaturalnie.
Na jej twarzy pojawił się po chwili grymas bólu.
Dopiero w tedy Lidia zauważyła, że wielki nóż tkwił w jej brzuchu. 
- Kto ci to zrobił?! - zawołała z przerażeniem nie ukrywając już łez.
Nicole uniosła do góry brew, a piwnicę wypełnił jej przeraźliwy chichot.
- Pytasz się kto mi to zrobił? Jesteś żałosna... Przecież to ty mnie dźgnęłaś tym przeklętym.. nożem - dokończyła próbując się podciągnąć, ale mocny ból w okolicach brzucha i żeber uniemożliwił jej to. 
- O czym ty mówisz? Nigdy nie zrobiłabym ci krzywdy! 
- To nie moja krew tylko twoja - syknęła ze złością przez zaciśnięte zęby po czym mażąc
dwa palce w swojej krwi dotknęła ręki Lidii.
Dziewczyna pisnęła w szoku próbując się wyrwać, ale Nicole powstrzymała ją.
Lidia patrzyła z przerażeniem jak jej niegdyś czyste dłonie stają się coraz bardziej czerwone.
- Teraz jesteśmy takie same. Niczym się nie różnimy.
- Dlaczego taka jesteś? Na prawdę mnie nienawidzisz?
- Odbierasz mi wszystko. Płacę za twoje błędy, to nie jest sprawiedliwe. Powinnaś umrzeć, ale... widocznie to nie twoja kolej. Chociaż i tak śmierć cię dopadnie.
- Przestań tak mówić! Będę żyła z Davidem!
- Żyjesz marzeniami, nie życiem, a już na pewno nie z Davidem.
Lidia pokręciła szybko głową czując ogarniającą ją złość.
- Ty nie jesteś prawdziwa! To tylko sen, to tylko sen.. - powtarzała rozpaczliwie próbując powstrzymać łzy, które zdobiły jej policzki. Nicole znów się zaśmiała.
- To nie sen. To czas pożegnań - mruknęła po czym wyciągnęła nóż ze swojego brzucha
wymierzając go w dziewczynę.
Lidia pisnęła głośno próbując się osłonić.


Usiadła na łóżku oddychając głęboko.
Krople potu przyozdobiły jej czoło i kilka łez poleciało z jej oczu.
Westchnęła głośno uświadamiając sobie, że to sen i wszędzie panuje półmrok.
Serce biło jej nieznośnie szybko.
- Co się stało? - usłyszała tuż obok szept.
Spojrzała w bok widząc zmartwioną twarz mężczyzny, który bacznie ją obserwował.
Patrząc w jego ciemne tęczówki, które wydawały się jeszcze bardziej intensywne niż kiedykolwiek wciąż miała w głowie słowa Nicole "To czas pożegnań".
Zagryzła nerwowo wargę jakby walcząc ze sobą czy powiedzieć mu o swoich obawach,
czy zostawić to w zapomnieniu.
- Miałam zły sen - odparła tylko szeptem przecierając zmęczone oczy.
David uśmiechnął się delikatnie łapiąc dziewczynę za nadgarstek i ciągnąc ją ku sobie.
- Nie przejmuj się. Sny nigdy się nie spełniają - odparł tylko przytulając ją do swojego boku.

Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Czuła piekący ból w okolicach nadgarstków, ale ignorowała go za każdym razem,
gdy dawał o sobie znać.
Chociaż życie kopało ją już wielokrotnie nigdy nie czuła się przegrana.

Była głodna, brudna, zmęczona.
- Myślałam, że... piekło na mnie trochę poczeka - odparła dopiero po chwili z lekkim uśmiechem przerywając tą nieznośną ciszę. Mężczyzna dopiero w tedy spojrzał na nią zastanowieniem.
- Piekło Lidio? Przecież tylko ze mną odnajdziesz prawdziwe szczęście... ten głupi David nie da ci niczego co dam ci ja.
- Póki co zadajesz mi tylko ból - syknęła z lekką irytacją.
Mężczyzna zaśmiał się głośno, po czym podniósł się z krzesła siadając na starym materacu,
zaraz obok dziewczyny.
- Nie chce cię krzywdzić, ale nie dajesz mi innego wyboru skarbie.
Nicole prychnęła resztkami sił przymykając na chwilę oczy.
- Więc opowiedz mi tą historię. Jak kolejny raz Nicole złapała komuś serce.
Oprawca spojrzał na dziewczynę uważnie jej się przyglądając.
- Jesteś identyczna... Te same usta... nos... oczy...
Nicole znała ten wzrok. I nie podobał jej się coraz bardziej.
- Gdzie ją zobaczyłeś po raz pierwszy? - zagadała chcąc szybko zmienić temat.
Widać udało jej się, bo mężczyzna podrapał się po brodzie jakby nad czymś myśląc.
- W klubie. Chciałem do niej zagadać, ale ten głupi blondasek mnie wyprzedził! Może gdybym to ja w tedy podszedł... byłaby ze mną i bylibyśmy bardzo szczęśliwi.
Kobieta zamyśliła się próbując wrócić do wspomnień, ale jakoś nie bardzo umiała go tam znaleźć.
- Dlatego skrzywdziłeś tyle dziewczyn? Czemu nie spróbujesz sobie poukładać życia na nowo? - sama nie wiedziała skąd wzięła ją nagle  chęć do zadawania idiotycznych pytań w zupełności jak jej młodsza siostra.  Mężczyzna zaśmiał się głośno.
- Ja ją kocham do cholery! Ona powinna być moja! - krzyknął ze złością.
- Ona nie żyje! Błagam wypuść mnie... nikomu nie powiem... - zaczęła z irytacją próbując przybrać przyjazny wyraz twarzy. Mężczyzna pokiwał przecząco głową.
- Lidio będziesz tutaj już na zawsze. Ze mną. Obiecuje, że jeśli będziesz posłuszna nie zrobię ci krzywdy. - dodał uśmiechając się z satysfakcją.
Poklepał ją po biodrze po czym wstał udając się do wyjścia.
Nicole wstrzymała powietrze jakby walcząc sama ze sobą.
Zaśmiała się głośno, a jej śmiech roznosił się po pomieszczeniu.
Mężczyzna zdawał się ją ignorować.
- Taki zakochany, a swojej ukochanej nie pozna? Jak mogłabym spojrzeć na kogoś takiego? - dodała z prowokacją, po czym podparła się na łokciu.
Skalpel gwałtownie obrócił się w stronę dziewczyny, a jego oczy wyrażały zdziwienie.
- No co tak kurwa patrzysz? - to nie tak, że się nie bała o siebie.
 Skoro powiedział jej, że będzie już tutaj na zawsze to woli go sprowokować by ją zabił.
Już nie będzie musiała dłużej tutaj być.
Mężczyzna podbiegł do niej szybko mocno ściskając za szyję.
- Kłamiesz suko! Próbujesz się bronić! - syknął ze złością.
- Idź do piekła - wysyczała z bezczelnym uśmiechem.
Poczuła mocny ból w okolicach policzka i była pewna, że czuje metaliczny posmak krwi w buzi.
Upadła na materac, a jej włosy zasłoniły jej połowę twarzy.
Mężczyzna usiadł na niej okrakiem po czym rozerwał jej czerwoną bluzkę zostawiając ją w czarnym staniku.
Panicznie odgarniał jej włosy z dekoltu uważnie mu się przyglądając.
Nad lewą piersią była mała blizna.
- Ty żyjesz... Moja Nicole żyje... - wyszeptał z niedowierzaniem dotykając tego miejsca.
- Zabieraj te łapy! - zawołała ze złością próbując się wyrwać, ale skrępowane ręce uniemożliwiły jej to.
Mężczyzna zaśmiał się głośno dotykając szorstkimi dłońmi jej policzków.
- Każdego dnia odkąd cię zobaczyłem moje serce krwawiło, ale teraz mam okazje sprawić byś poczuła to samo co ja. Ten fizyczny, palący ból - mruknął, a w jego oczach pojawił się nagły błysk.
Nicole oddychała ciężko obserwując uważnie każdy jego ruch.


Podszedł wolnym krokiem do szafki, z której wyciągnął dużą igłę.
Przeszukał kieszenie swoich spodni, aż znalazł zapalniczkę.
Uśmiechnął się z satysfakcją podchodząc do dziewczyny.
- To co Nicole? Bawimy się? - zapytał z ironicznym uśmiechem nagrzewając igłę.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Nie potrafiła wykrztusić z siebie żadnego słowa.
Przymknęła oczy modląc się w duchu, żeby już więcej się nie obudzić.



* * * * * * * * * * * * * * * * * * *


Lidia westchnęła ciężko obserwując jak David ubiera buty i czarną bluzę.
Gdy skończył jego wzrok zatrzymał się na jej twarzy.
- Co cię gnębi?
Dziewczyna nie odpowiedziała krzyżując ręce na piersi.
David westchnął podchodząc do niej.
- Powiedziała, że przyjdzie i jej nie ma. Więc może odeszła - odparł w końcu.
Lidia zaśmiała się cicho.
 - Kogo chcesz oszukać. Wiemy, że ona się nie podda tak łatwo.
- Tylko o to chodzi?
- Tak. Idź już.
Mężczyzna zmrużył oczy przyglądając się nastolatce,
ale nie mógł wyczytać o czym tak na prawdę myśli i co tak na prawdę ją martwi.
Westchnął tylko, po czym nachylił się by pocałować ją w usta.

Lidia przetarła rękami twarz oddychając głęboko.
Ten dzień był wyjątkowy, bo urodziła się kobieta, która dała jej życie.
Tak strasznie było jej smutno, że jej tutaj nie ma, ale to ona zdecydowała.
Wzięła do ręki telefon walcząc ze sobą, czy powinna zadzwonić.
Po chwili jednak wybrała numer przykładając telefon do ucha.
- Halo? - usłyszała po drugiej stronie słuchawki. Głos ugrzęzł jej w gardle.
Nie była w stanie się odezwać. Tak bardzo za nią tęskniła.


- Jest tam ktoś? - dopytywała kobieta.
Lidia przymknęła oczy próbując się nie rozpłakać.
Otworzyła je dopiero w tedy, gdy znów odezwał się jej tak dobrze znany głos.
- Lidia to ty? Boże dziecko... jeśli to ty... mam nadzieje, że wszystko u ciebie dobrze... że jesteś teraz szczęśliwa i decyzję o tym, że nas znów zostawiłaś podjęłaś samodzielnie... bez niczyjego przymusu.. wiec, że bardzo cię kochamy z ojcem. Jeśli jesteś szczęśliwa to wszystko jest dobrze.

Po jej policzkach spływały łzy.
Chciała coś powiedzieć, ale na prawdę nie potrafiła.
Jej serce pękało na milion kawałeczków.
Odłożyła po chwili słuchawkę nie mogąc już wytrzymać.

Nie mogła do nich wrócić.
Chociaż coraz bardziej odnosiła wrażenie, że to ona potrzebuje mocniej Davida niż on ją.
Podeszła wolnym krokiem do stolika w ich sypialni wyjmując białe pudełeczko.
Nie była pewna czy chce otworzyć kopertę, która się tam znajdowała.
Ale musiała wiedzieć co napisał tam Michael.


* * * * * *


Po pokoju rozległ się dziecięcy śmiech dziewczynki. 
Jej różowa sukieneczka została właśnie poplamiona czekoladą, którą miała ozdobić ciasteczka ułożone starannie na małym, plastikowym stoliczku.
Jej śmiech był tak zaraźliwy, że rodzice spojrzeli na nią uważnie, 
ale po chwili dołączyli do rozbawienia dziewczynki.
- Nic się nie stało Nikki! Tatuś wypierze! - zawołała ruda kobieta uśmiechając się do dziewczynki, która przytuliła się do spódniczki kobiety.
- Jasne, że tak. Nic nie jest mi straszne. Nawet ta czekolada na nosie twojej mamusi - dodał z rozbawieniem, po czym wziął na palec czekoladę i posmarował nim nos kobiety.
Rodzicielka zaśmiała się głośno patrząc z politowaniem na mężczyznę.
- Ty i Nicole macie chyba we krwi brudzenie wszystkiego i wszystkich - odparła ze zrezygnowaniem wycierając chusteczką buzię. 
- Ja tes! - zawołała mała dziewczynka wbiegając do kuchni i prawie przewracając się. 
W ostatniej chwili starsza siostra złapała ją śmiejąc się przy tym.
- Uważaj Lidka. - upomniała ją Nicole przytulając mocno.
Dziewczynka zaśmiała się cicho. - Wybac.

- Po mimo, że są w różnym wieku tak świetnie się dogadują. Mam nadzieje, że zawsze będą takie szczęśliwe jak teraz - odparła kobieta z zachwytem, po czym pocałowała swojego męża.
- Bóg nad nimi czuwa, kochanie.


Otworzyła leniwie oczy dopiero po chwili, gdy rzeczywistość zaczęła wracać.
Nie znosiła takich przeklętych, zmyślonych snów, a miała ich coraz więcej i coraz częściej.
- Przyśniło ci się coś miłego kochanie? - usłyszała szorstki głos tuż koło siebie.
Jej ręka była położona na jego kolanach. Nie mogła na nią patrzeć.
 Była cała we krwi i cholernie ją piekła. Mimo wszystko nawet nie pisnęła.
- Śniło mi się, że umarłeś. I rzygałeś swoimi flakami - odparła zachrypniętym głosem, oblizując suche, popękane usta. Mężczyzna prychnął.
- Udajesz twardą. Jeszcze będziesz błagać o litość - mruknął z uśmiechem, po czym przyłożył jej rozgrzaną igłę do ręki.
Nicole zagryzła mocno dolną wargę, miała nawet wrażenie, że ją przegryzła.
Po jej policzku spłynęła jedna łza.

Nie miała pojęcia jak w jednej chwili w szaleńczo zakochanego psychola stał się szaleńczo dla niej okrutny. Może gdyby podtrzymywała go w przekonaniu, że jest Lidią nie bolałoby to tak bardzo.
Ale była odporna na to.
Przyzwyczaiła się, że cokolwiek się stanie zawsze będzie o krok do tyłu od Lidii.
Tak już było na zawsze.

Spójrz na moje ciało.
Spójrz na moje dłonie.
Jest tak wiele rzeczy, których nie rozumiem.
Twoje Obietnice wyszeptywane niczym modlitwy.
Nie potrzebuje ich. 
Już traktowano mnie bowiem tak źle
Traktowano tak długo
Jak gdybym stawała się niegodna nawet dotyku.
Cóż, pogarda kocha ciszę, rozkwita w ciemności.
Delikatnym, wijącym się pnączem dusi serce.
Mawiają, że obietnice osładzają cios,
Lecz ja ich nie potrzebuje.
Jestem powoli więdnącym kwiatem
W godzinę największych mrozów
Słodyczą zmieniającą się w gorycz nie do dotknięcia
Potrzebuje kołysanki, pocałunku na Dobranoc,

Anioła, Słodkiej Miłości mojego życia.
Twoje Obietnice niczym modlitwa. 

- To na prawdę okropny widok. Widząc taką kobietę w zupełności bezbronną, zdaną na moją łaskę. - Nicole prychnęła cicho nie mając nawet siły się zaśmiać.
- Po prostu mnie zabij. - wyszeptała resztkami sił.
Obraz przed jej oczami zaczął się rozmazywać i dziwnie migać.
- Oszalałaś? Tak długo na to czekałem...
- Chce mi się pić.
- Oh. Zapomniałem o tym. - mężczyzna machnął ręką po czym lewą sięgnął po czarną torbę.
Zaczął ją przeszukiwać aż znalazł małą buteleczkę wody.
Odkręcił ją dając pod nos dziewczynie.
Nicole rozchyliła usta chcąc się napić, ale mężczyzna gwałtownie rzucił butelką w przeciwległą ścianę wylewając całą zawartość napoju.
- Kutas - warknęła ze złością próbując wstać, ale mężczyzna przyłożył palec do jej rany.
Nicole krzyknęła głośno próbując zabrać rękę, ale ją przytrzymał uniemożliwiając to.
- Ty chyba jesteś masochistką.

 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Lidia otworzyła białą kopertę, a gdy to zrobiła poczuła znajome perfumy Michaela.
Jakby był tuż obok niej.
Uśmiechnęła się lekko, po czym usiadła na parapecie w salonie.



Dom znajduje się tam, gdzie jest prawdziwa miłość.
Prawdziwa miłość pojawia się w tedy, gdy wiesz, że chcesz oddać za kogoś życie.

Jesteś najjaśniejszą gwiazdą jaką kiedykolwiek poznałem.
Wiem, że Twój blask nie tylko moje serce rozświetlił. 
Gdy nie będziesz dbała o te światło, które nosisz w sercu w tedy świat stanie się smutny.

I gdy pewnego dnia nie będziesz wiedziała co dalej zrobić, w tedy spójrz w niebo,
wsłuchaj się w tą cichą melodię jaką daje Twoje dobre serce, Lidio.
Bo są ludzie i sytuacje o które należy walczyć do samego końca.

                                                                Z Miłością, Michael. 



Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Tęskniła za nim, ale teraz miała kogoś innego kogo też bardzo mocno kocha.
Schowała list w bezpieczne miejsce zamykając szufladkę.
Usłyszała kroki, a gdy spojrzała na drzwi zobaczyła w progu Davida.
Uśmiechnęła się do niego z radością, po czym podeszła przytulając się do jego boku.
- Kocham cię David. Tak bardzo cię kocham - szepnęła oplatając go w pasie.
Mężczyzna uśmiechnął się uroczo odwzajemniając uśmiech.
- Wszystko ok?
- Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo - odparła spoglądając na niego z góry.
Wspięła się na palce całując go delikatnie w usta.
David objął rękami jej policzki pogłębiając pocałunek.
- Miałaś jakiś gości? - zapytał po chwili odrywając się na chwilę od nich.
Dziewczyna zaprzeczyła głową.
 - Nikt nie przyszedł, a czekałeś na kogoś?
- Nie.
- Chodzi o Nicole, prawda?
Mężczyzna nie odpowiedział odsuwając się już znaczniej od dziewczyny.
- Ja po prostu... - zaczął jednak przerwał im dzwonek do drzwi.
Lidia spojrzała przelotnie na niego, po czym wyminęła go.
David podążył za nią, trochę ciekawy kto to może być.
Czyżby jednak Nicole wróciła?

Dziewczyna spojrzała zaskoczona widząc jakiegoś blondyna.
Nie był to Sebastian. Ani Ian. Nie znała go.
- Ło, ło, ło - zaczął David z bezczelnym uśmiechem patrząc na mężczyznę przed sobą.
- Kogo moje oczy widzą. Zack Petterson. Co cię do mnie sprowadza? - dodał podchodząc bliżej.
Lidia odsunęła się trochę.
- Nigdy bym tutaj nie przyszedł bez powodu. Chodzi o Nicole.
- No to mnie zaskoczyłeś - mruknął z ironią.
- Nie mogę się z nią skontaktować od wczoraj.
- To Nicole. Ona lubi bajerować i zostawiać.
- Ty niczego nie rozumiesz! Boje się, że Skalpel mógł jej coś zrobić.. - gdy to powiedział wyraz twarzy David nagle się zmienił.
- O czym wy mówicie? - przerwała im Lidia z niepokojem na nich zerkając.
- Wow. Jesteście prawie takie same. Pewnie chciał złapać ciebie, a złapał ją - dodał patrząc na nią z nieukrytym zachwytem.
- Dobrze jej tak. Sama sobie zasłużyła - warknął warkocz ze złością.
- Nie kupuje tego Moris. Dobrze wiesz co robił Skalpel ze swoimi ofiarami. On miał bzika na jej punkcie. Musisz mi pomóc!

Minęły dwa dni. Dwa cholerne dni, w których David przez cały czas wydzwaniał do podejrzanych ludzi, kreślił na jakieś mapie miejsca, a potem do nich jechał.
Przez cały ten czas kontaktował się z tym Zackiem i ciągle o czymś rozmawiali.

Nie wiedziała, że tak bardzo zmartwił się tym, że Nicole mogło się coś stać.
Czy ją też by tak bardzo szukał?

Przymknęła oczy, gdy usłyszała hałas dobiegający z pokoju obok.
Udała się tam powoli, a widząc jak David ręką zrzuca jakieś kartki i rzeczy z biurka nie wytrzymała.
- Chyba tego chciałeś by odeszła, a teraz wściekasz się, że nie umiesz jej znaleźć - David zaprzestał swojej czynności, po czym spojrzał w jej stronę. Był zły wyczuła to od razu.
- A Ty? Nie chciałaś jej poznać?
- Więc chcesz mi powiedzieć, że to wszystko dla mnie?
- Odejdź.
- Chce usłyszeć prawdę David - odparła ze spokojem.
Mężczyzna podszedł do niej gwałtownie po czym złapał mocno za ramiona.
- Co mam ci do cholery powiedzieć, hę?! Że nadal ją kocham i kurewsko mi na niej zależy?! To chciałaś usłyszeć?! A więc usłyszałaś - dodał spokojniej, po czym puścił nastolatkę.
- Przepraszam, że nie mogę wczuć się w sytuacje, która powoduje, że cię tracę - wyszeptała.
Odwróciła się z napięciem udając się do łazienki i zamykając się w niej.

Oparła się dwoma rękami o zlew, po czym załkała głośno.


Ta sytuacja przerażała ją jeszcze bardziej i nie potrafiła już sobie z nią w zupełności poradzić.
Z jednej strony w jakiś dziwny, nieznany sposób zależało jej na poznaniu Nicole.
Jednak gdy widziała jak David panicznie stara się ją odnaleźć czuła dziwne kłucie zazdrości w sercu.
W tedy pojawiła się w jej głowie prośba by Nicole już więcej nie wróciła.

- Nie jestem dobra, nie jestem dobra.. - powtarzała do siebie patrząc załzawionymi oczami w lustro.
Przez jej głowę przebiegła myśl, czy po prostu nie odejść. Nie zostawić tego całego bałaganu.
Po prostu wyjechać stąd, gdzie nikt jej nie będzie znał.
 Ani Nicole, a już na pewno nie Davida.
Wytarła resztki łez, po czym otworzyła drzwi niemal wpadając na Davida.
- Wszyscy widzą we mnie dobro. Mówią jakie to miłosierne mam serce, ale już nie chce taka być David. Nie chce być już szara, niewidzialna. Nie chce zawodzić ludzi tylko dlatego, że ich zdanie na mój temat nie jest prawdziwe. Spójrz na mnie do cholery.. ja nie jestem dobra.. zakochałam się w tobie! Nie mogę być dobra! Zostawiłam własnych rodziców dla Ciebie! Dla swojego szczęścia! Nie mogę być dobra! Umarł facet, któremu wyznawałam miłość. Już prawie o nim zapomniałam! Nie mogę być dobra! Moja jedyna siostra prawdopodobnie jest w rękach jakiegoś psychola zamiast mnie, a ja czasem myślę o tym by już więcej jej nie zobaczyć! Nie jestem dobra! Nie jestem dobra... - zaczęła powtarzać zalewając się przy tym gorzkimi łzami.
Jej ramiona trzęsły się ze zdenerwowania i ze szlochu.
David objął jej twarz rękami i przytrzymał by patrzyła w jego oczy.
- Jestem zły. Zabijam ludzi bez mrugnięcia okiem. Policja tylko czeka aż mnie zamknie, ludzie wyczekują na moją śmierć. Zabieram szczęście, niszczę psychicznie. Robiłem ci krzywdę, a ty mi to wybaczyłaś. Tak po prostu.. cieszyłem się, że rodzice umarli, chciałem zabić Nicole i swojego najlepszego przyjaciela. Nie widziałem jak ojczym znęca się nad Billem. Rozkochałem w sobie Anioła i zostawiłem go samego. Uderzyłem go wielokrotnie, podcinałem mu skrzydła. A on nadal ze mną jest. Jesteś dobra Lidia. Nigdy nie spotkałem kogoś podobnego do ciebie. Ale nie zapominaj, że oprócz tego jesteś tylko człowiekiem. I masz prawo robić głupoty, masz prawo do szczęścia - zakończył uważnie patrząc w jej oczy.
- Co teraz będzie David?
- Teraz będzie czas by wszystko sobie wyjaśnić.


Jesteś światłem w moich oczach
Dajesz mi powód by wciąż próbować

Dajesz mi więcej niż mógłbym sobie wymarzyć
I sprawiasz, że Ci się poddaje.
Twoje serce jest złote
I jak to możliwe, że jestem tym
Którego wybrałaś by kochać
Dalej nie mogę uwierzyć, że jesteś obok mnie.

Po tym wszystkim, co zrobiłem.



* * * * * * * * * *
W końcu notka gotowa! Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam okazji, żeby siąść i napisać.
Oglądałam dzisiaj smutne filmy i tą notkę pisałam z lekką "deprechą".
Nie jest sprawdzona, wiec za wszystkie błędy już was przepraszam :D
Mam nadzieje, że wam się spodoba :)
Dziękuje za każdy komentarz to na prawdę motywuje.
I według moich obliczeń (trudna matematyka)
Zostały do końca chyba około cztery rozdziały + epilog.
Wciąż myślę nad zakończeniem, mam tyle opcji w głowie. Zobaczymy z resztą co z tego wyjdzie.

Pozdrawiam misiaki! <3 

środa, 18 listopada 2015

Uprowadzona XL


Proszę, nie mów "Muszę odejść",

Tyle jeszcze na nas czeka.

Nawet jeśli to, co było już nie wróci,

Nawet jeśli dziś już nic, to nic nie znaczy ...


- To było do przewidzenia. - kobieta podniosła z zaciekawieniem wzrok na mężczyznę siedzącym na przeciw.  Prychnęła cicho sięgając po kieliszek, w którym znajdował się czerwony alkohol.
Wzięła subtelnego łyka, a jej czerwona szminka na ustach przyozdobiła szklane naczynie.
Na jej twarzy pojawił się leniwy uśmiech.
- Tęskniłam za nim - mruknęła dopiero po chwili, po czym zachichotała.
Blondyn spojrzał na nią z politowaniem, ale i z podziwem.
Mimo wszystko wyglądał jakby nie był przekonany jej słowami.
Odetchnął głęboko tym samym zabierając kieliszek z ręki dziewczyny.
Położył go na stole obok. Kobieta uniosła do góry jedną brew,
 a jej czekoladowe tęczówki wodziły po ustach mężczyzny.
- Nicole co ty planujesz? - zapytał w końcu mrużąc przy tym oczy i bacznie obserwując kobietę.
- To sztuka Zack. Sztuka nad którą mam władzę. Są jak marionetki. Nieświadomi, że to co właśnie robią, robią dlatego, bo jak tak chcę.
- Jesteś taka niebezpieczna. Dobrze ci w tych rudych włosach. Wyglądasz tak seksownie - dodał z zawadiackim uśmiechem, a jego wzrok padł na leżącą nieopodal nich rudą perukę.
Nicole zamyśliła się na moment, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Chyba Davidowi też się podobała.
- Nie spodziewałem się, że zrobisz takie zamieszanie w klubie nawet się nie ujawniając.
Nicole uśmiechnęła się dumnie na wspomnienie tamtej nocy.
- Obstawiałam, że gorzej to wyjdzie, ale wyszło lepiej niż chciałam.
- Po co to zrobiłaś? Po co wynajęłaś jakiegoś chłopczyka by podrywał twoją siostrunię?
- Chciałam wiedzieć jak bardzo David jest zazdrosny. Jak mocno zmienił się przez ten czas.
- Cholernie się zmienił. I to na gorsze. Miałem wrażenie, że zaraz go zabije! Jakim cudem przekonałaś go do tego by dał się skopać Morisowi? - Nicole prychnęła pod nosem,
- Zrobiłam mu loda.

Zack spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Co kurwa?
- Żartuje! Ale wy jesteście naiwni! - zawołała z niedowierzaniem, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Więc ile mu dałaś?
- 200 Euro.
- Wow.
- Właściwie to nie byłam pewna jak bardzo go pobije, więc musi mi to wybaczyć.
Zack zaśmiał się upijając łyk wina.
- Widziałaś się z tą Lidią? I jak było?
Kobieta wzruszyła ramionami.
 - Jest brzydsza niż myślałam.
- David cię zabije, jeśli się znów z nią spotkasz.
- Mam zamiar spotkać się z nim.
Zack uniósł do góry brwi najwyraźniej zdumiony taką odpowiedzią.
- Nicole... on cię zabije.
- Nie zrobi tego. Nie zrobi niczego na co mu nie pozwolę.
- Po co to wszystko? Myśleli, że nie żyjesz. Na prawdę znudziło ci się bezpieczne życie? - Nicole prychnęła z lekką irytacją na niego spoglądając.
- Przez ponad dwa lata odwracałam się za siebie za każdym razem, gdy gdzieś wychodziłam, a ty mi mówisz o bezpiecznym życiu? Moje życie nigdy nie było i nie będzie usłane różami. - warknęła ze złością po czym nagle wstała.
Skrzyżowała ręce na piersi odwracając się tyłem do mężczyzny.
- Jest nas dwie... więc dlaczego tylko ja mam czuć te kolce? - dodała ciszej, a jej wzrok powędrował na ulicę Paryża.

* * * * * * * * * * * * * * * * *

Nie znosiła już tego uczucia coraz bardziej.
Każdy dźwięk telefonu, każdy dzwonek do drzwi powodował mdłości i dziwny niepokój w sercu.
Za każdym razem, gdy słyszała te dźwięki patrzyła niepewnie na Davida.
Zaczynała przerażać ją jego spokojna twarz.
Znała go. Wiedziała, że emocje, które w sobie tłumi w końcu w nim wybuchną.
Miała nadzieje, że to nie ona ich doświadczy, ani żaden inny człowiek.
Z ledwością powstrzymywała łzy, gdy prawie nic do niej nie mówił.
Nie oczekiwała od niego nawet przeprosin za wczorajszy incydent.
Chciała po prostu jego bliskości.
Potrzebowała jej.


Spojrzała w lustro z niesmakiem.
Jej podkrążone. lekko sine oczy, blada cera i rozczochrane włosy.
 Powyciągane ciuchy i wyschnięte usta.
Czuła się jakby była w jakimś cholernym nałogu, z którego nie umiała wyjść.
Westchnęła tylko, po czym odkręciła kran z zimną wodą.
Przemyła twarz oddychając głęboko.
Nie po to poświęcała wszystko, by jej siostra to zabrała.
Rozczesała długie włosy po czym ułożyła je w wysokiego kucyka.
Delikatnie zapudrowała fioletowego siniaka na policzku, po czym pomalowała rzęsy.
Zdjęła stare dresy ubierając niebieską bluzkę z delikatnym dekoltem i na to krótkie szorty.
Pomalowała usta pomadką, po czym wyszła z łazienki.

Podniosła wzrok na Davida, który siedział na kanapie oglądając coś w telewizji.
Wiedziała, że w ogóle nie obchodziło go to co jest pokazywane.
Był myślami zupełnie gdzie indziej.
Podeszła powoli, nieśpiesznie czując dziwny żar w sercu.
Dotknęła jego ramienia, po czym wolno sunęła ręką niżej aż dotarła do jego dłoni.
Złapała go za rękę i splotła ich palce razem.
David spojrzał na nią ze zdziwieniem, gdy ta uklęknęła przed nim składając pocałunek
na jego dłoni.
- Lidia...
- Nie zmieniajmy się David tylko dlatego, że poczuliśmy się niepewnie. Nie zmieniajmy niczego ani w swoich sercach, ani w swoim życiu. Jeśli pewnego dnia obudzisz się i poczujesz, że już mnie nie chcesz... że nic dla ciebie już nie znaczę w tedy zabij mnie, ale tak bym niczego nie poczuła. Bym śniła, że będziemy już zawsze razem, że jesteśmy sobie przeznaczeni, że nic nas nie rozdzieli. Nie pozwól bym otworzyła oczy i zobaczyła cię, dobrze?

David patrzył na nią nie ukrywając szoku.
Mógł spodziewać się wszystkiego po niej, ale czegoś takiego?!
Jej oczy były tak przerażająco smutne, że poczuł coś dziwnego w sercu.
Nie mógł tego wyjaśnić, nawet nie chciał.
Świadomość tego, że mógł ją pokochać przerażała go jeszcze bardziej niż to, że mógłby jej zrobić jakąś krzywdę.

- Lidia o czym ty mówisz? - zapytał w końcu, wciąż pozostając w szoku.
- O przyszłości David. O tym co się może wydarzyć, o tym, że..
- Przestań - przerwał jej stanowczo pochylając się nad nią.
- Przestań nawet myśleć o tym, że cię zabije - syknął z lekką irytacją w głosie.
 Pociągnął ją do góry i usadowił na swoich kolanach.
 Lidia objęła go za szyję czując wzbierające się łzy bezsilności.
- Czy ty kiedykolwiek płakałaś przez inną osobę, czy tylko przeze mnie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem, wywołując w Lidii głośny śmiech.
- Próbuje być romantyczna, a ty wszystko psujesz! - zawołała udając oburzenie i szturchając go lekko w ramię. David zaśmiał się na ten gest przechylając dziewczynę do tyłu.
Lidia chyba po raz pierwszy w życiu słyszała jego śmiech.
 Przymknęła oczy z zachwytem wsłuchując się w jego dźwięk. Był zaraźliwy.
David uśmiechnął się szeroko.

                                   

Położył ją delikatnie na kanapie i zawisł nad nią.
- Czy to możliwe? David Moris się śmieje? - zapytała nastolatka udając zdziwienie.
Mężczyzna uniósł do góry jedną brew, a jego wzrok powędrował na szyję dziewczyny.
- Już ci kiedyś mówiłem, że wyzwalasz we mnie emocje. - odparł po chwili już nieco bardziej poważnie patrząc w jej oczy.
Lidia uśmiechnęła się delikatnie.
- Mam nadzieje, że tych pozytywnych będzie coraz więcej - odparła po chwili.
- Póki co jedyne co teraz czuje to pożądanie, które we mnie wzbudzasz - mruknął sugestywnie oblizując usta. Lidia poczuła mocne rumieńce na twarzy.
Jednak starała się nie pokazywać jak bardzo peszy ją David.
- Zostaniesz moim mężem? - wypaliła nagle, gdy już nachylał się by ją pocałować.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem unosząc do góry brwi.
Lidia wybuchła śmiechem zasłaniając sobie usta ręką.
 - Przepraszam... nie mogłam się powstrzymać... - mówiła przez chichot.
David pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Coś odważna się zrobiłaś.
- Pewnego dnia klęknę przed tobą w czarnym garniturze i poproszę cię o rękę. Mam nadzieje, że zgodzisz się nawet jeśli będzie to za 10 lat. - dodała z rozbawieniem.
- Jeśli będziesz miała przy sobie pierścionek z brylantem przemyślę twoją propozycje. - mruknął z uśmiechem, po czym nachylił się by pocałować nastolatkę.



To było cudowne uczucie mieć go znów tak blisko.
Zatraciła się w jego gorących pocałunkach zapominając w zupełności o problemach.
O swojej siostrze, o Sebastianie. O całym złu tego świata.
Brakowało jej tego.
Zabawne w tym wszystkim było to że, świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest jakąś mistrzynią w całowaniu (w końcu miała tylko jednego chłopaka), w seksie też nie była jakaś wyuzdana jak za pewne nie jedna dziewczyna, która przewinęła się przez łóżko Davida, ale w pewnym momencie właściwie sama nie pamięta kiedy przestało mieć to dla niej jakiekolwiek znaczenie. Dla niego chyba także.
David jej pragnął taką jaka była.
Nie musiała niczego robić wbrew woli co mogłoby go podniecić.
Po prostu była sobą.

Objęła go za szyję, gdy wziął ją na ręce i zaniósł do ich sypialni.
Nie oderwali niemal ani na chwilę swoich ust od siebie.
Dopiero gdy David położył jej drobne ciało na wielkie łóżko oderwał się od niej i wyprostował by zdjąć szeroką, czarną koszulkę i rzucił ją w kąt.
Lidia patrzyła na to z zachwytem wodząc wzrokiem po jego torsie, aż do paska jego spodni.



David uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym oparł ręce po obu stronach głowy dziewczyny. 
Zawisł nad nią i przyglądał się jej zarumienionej twarzy.
- Przestań tak na mnie patrzeć - mruknęła przez zaciśnięte zęby odwracając wzrok w drugą stronę.
Mężczyzna prychnął na te słowa.
 Pomimo, że Lidia niemal za każdym razem tak reagowała, gdy dochodziło do bliskości miał wrażenie, że nigdy mu się to nie znudzi. 
Ale czy to już nie wykraczało ponad jego zasady, których się trzymał?

Złapał ją za podbródek dwoma palcami odwracając w swoją stronę.


Jego usta i język wodziły po ciele dziewczyny doprowadzając ją do rozkoszy. 
Przymknęła z zachwytem oczy oczarowała bliskością jaką jej dawał. 
Zacisnęła rękę na białym prześcieradle, a drugą zasłoniła oczy. 
To co robił zdecydowanie jej się podobało. 
Czuła jak robi jej malinkę po wewnętrznej stronie uda. 
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym złapała go za warkocze pociągając lekko do góry.
Pocałowała go mocno w usta. 
- Chce być na górze - mruknęła lekko zachrypniętym głosem spoglądając w błyszczące tęczówki mężczyzny. David spojrzał na nią ze zdziwieniem.
Po chwili uśmiechnął się łobuzerko opadając na wielkie, białe poduszki. 
Lidia powróciła do ust mężczyzny, a jej ciało delikatnie przywarło do jego. 
Pocałunki zjechały na jego szczękę, później na szyję, w końcu zatrzymując się na klatce piersiowej.
Jej prawa dłoń podążała wzdłuż umięśnionego brzucha zatrzymując się na gumce jego bokserek. 
Wsunęła delikatnie rękę pod materiał bielizny łapiąc jego męskość w drobną dłoń. 
Niezdarnie zaczęła ją pocierać. 
David otworzył szeroko oczy wstrzymując powietrze.
Nie spodziewał się takiego ruchu z jej strony.
Lidia czuła jak cała płonie ze wstydu i miała wrażenie, że David świetnie wie, że jest amatorką w takich sprawach. Pomimo jej niezdarności i skrępowania jego męskość zaczęła rosnąć w jej dłoni, a czarny materiał bokserek zaczął stawać się po chwili niewygodny.
Złapał ją za szyję i przyciągnął do siebie mocno całując ją w usta.
Oderwał się od niej łobuzerko się uśmiechając, gdy zsuwał z siebie bokserki.
Lidia mimowolnie ze skrępowaniem spojrzała w dół zagryzając delikatnie wargę. 
Nie mogła do końca uwierzyć jak jej niewprawne ruchy mogły go podniecić. 
David podparł się na łokciach i spojrzał z cwaniackim uśmiechem na dziewczynę. 
Już chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta, gdy poczuł jak wargi Lidii obejmują jego męskość. 
Wiedział, że robi to pierwszy raz, ale mimo wszystko potrafiła podniecić go tak, jak jeszcze żadna inna kobieta.

Słyszała, że mu się to podoba. 
Właściwie nigdy w życiu nie pomyślałaby, że może komuś obciągać, ale w miłości nie ma nic obrzydliwego. 
Skoro David może jej sprawiać przyjemność dlaczego ona nie może odwdzięczyć mu się tym samym?

Gwałtownie pociągnął ją do góry nie mogąc już wytrzymać.
Chciał mieć ją jak najbliżej siebie.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa - wysapał mężczyzna obdarowując gorącymi pocałunkami piersi dziewczyny.
- Czy to oznacza, że zostaniesz moim... mężem? - jęknęła, gdy David zaczął robić jej malinkę nad lewą piersią. Objęła go mocno za szyję przytulając się do niego. 
- Dobrze ci idzie. - odparł tylko z uśmiechem.



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 


Nadszedł ten moment, gdy czas się zatrzymał. 
Wszystko jakby się spowolniło, podobnie jak w jakimś tanim, katastroficznym filmie.
Jeden rozlegający się dźwięk dzwonka po całym domu, niepewność i kobieta.
Niebezpieczna, przebiegła, uwodzicielska. 
Stała oparta o framugę drzwi, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, a jej uśmiech wróżył tylko i wyłącznie kłopoty. Lidia przełknęła ciężko ślinę patrząc na kobietę przed sobą.
- To znowu ja - mruknęła po chwili Nicole po czym weszła do środka w szpilkach nawet nie oczekując aż ją zaprosi do środka. Zamknęła za nimi drzwi odwracając się w stronę siostry.
- To nie najlepszy pomysł byś tu przychodziła. 
Nicole zaśmiała się cicho. 
- Czemu? Nie chcesz mnie poznać siostrzyczko? 
- David wyszedł. Jeśli zaraz wróci i zobaczy ciebie obie będziemy miały kłopoty.
Kobieta wzruszyła tylko ramionami. - Zobaczymy.
- Czego ty chcesz? Nie możesz zostawić nas w spokoju? 
Brunetka prychnęła na te słowa podchodząc bliżej.
- Masz życie o którym zawsze marzyłam. Jeśli mam okazje by ci dopiec dlaczego miałabym tego nie wykorzystać, hm? - Lidia pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jesteś suką.
- Tak, tak. Słyszałam to już nie raz. O! A co to za malinka? Udany seks z Davidem? - dodała prowokująco unosząc do góry jedną brew. 
Na jej twarzy pojawił się cyniczny uśmiech, a wzrok powędrował na dekolt nastolatki.
Lidia odchrząknęła z lekkim zażenowaniem dźwigając bluzkę bardziej do góry,
- Nie twój interes. 
- No przestań. Jesteśmy siostrami. Powinniśmy sobie mówić z kim sypiamy i takie tam. Mi robił gdzie indziej malinki. Oh... tak był na prawdę cudowny - dodała z zachwytem. 
Sprawiała wrażenie jakby pogrążyła się we wspomnieniach.
Lidia wypuściła ze świstem powietrze. 
Jeśli David jej nie zabije to na pewno ona to zaraz zrobi. 
- Nie będę zazdrosna, bo to już czas przeszły. To minęło - mruknęła ze spokojem podkreślając ostatnie zdanie. Nicole prychnęła na te słowa unosząc do góry jedną brew.
- W każdej chwili może wrócić. 
- Wróci wkurwienie, o miłości nie ma już tutaj mowy - obie odwróciły się z zaskoczeniem widząc w progu stojącego Davida. 
Lidia przełknęła ciężko ślinę patrząc w jego stronę.
Nawet jej nie zauważył.
 Jego wzrok był skierowany tylko i wyłącznie na Nicole.

                                        


Jeśli jego spojrzenie mogłoby zabijać to z pewnością byłaby już dawno martwa.
Nicole przez chwilę poczuła się niepewnie, ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Tyle czasu minęło, David - wyszeptała udając przejęcie i spojrzała na niego.
- Jakim cudem ty kurwa żyjesz? - jego głos był przepełniony jadem. 
Lidia widziała tą złość, która w nim rośnie. 
Była pewna, że Nicole też ją dostrzegła. 
- Zmartwychwstałam - mruknęła poważnie, po czym zaśmiała się.
David prychnął na tą odpowiedź zbliżając się do kobiety. 
- Czego ty chcesz od Lidii? Zostaw ją kurwa w spokoju, albo cię zabije.
- Wyluzuj kochanie. Mam prawo chyba poznać swoją siostrę, nie uważasz? 
- Bo pomyślę, że się zmieniłaś. 
- Chyba wiesz na własnym przykładzie, że ludzie się nie zmieniają David. - mruknęła z uśmiechem po czym spojrzała na Lidię.
 Nastolatka spuściła na moment wzrok. 
Nicole zaśmiała się perliście.
 - No nie mogę, na prawdę nabrałaś się na dobrego Davidka? Jesteś taka dziecinna, to już jest męczące - dodała z niedowierzaniem kręcąc głową.
David przeklął pod nosem podchodząc do dziewczyny. 
Złapał ją za ramię mocno pociągając w swoją stronę.
Niemal wpadła na niego, a mężczyzna przytrzymał ją by się nie przewróciła.
Nicole syknęła z bólu czując mocny uścisk na ramieniu. 
Spojrzała na niego z wyrzutem próbując się wyrwać. 
Chyba zapomniała jak silny jest David.
- Puść mnie, to boli! - syknęła ze złością.
 Mężczyzna prychnął na ten widok przybliżając jeszcze bardziej swoją twarz do jej. 
- Dam ci szansę. Wyjedziesz stąd i nigdy więcej tutaj się nie pojawisz, a cię oszczędzę. 
Nicole zaśmiała się mimo bólu, który czuła. 
- Ani mi się śni! Musicie mi pomóc! Ktoś chciał mnie zabić! - zawołała próbując się wyszarpać.
David uniósł brwi na tą informacje.
- Teraz to ja cię zabije! - zawołał ze złością, po czym pociągnął ją w stronę drzwi. 
- Jesteś popierdolony! Puść mnie! Robisz mi krzywdę David! - zawołała próbując się zatrzymać, ale jego uścisk był mocny. 
Lidia wkroczyła z niepokojem widząc całą tą sytuacje. 
Nie podobało jej się to.
- David proszę puść ją - powiedziała siląc się na spokój i  zatrzymując ich. 
- Wypierdalaj, bo sama dostaniesz - warknął ze złością. 
Lidia uniosła do góry brew, ale nie powiedziała nic więcej. 
David pociągnął Nicole do swojego samochodu, po czym odjechał z piskiem opon.
Ledwo nadążała za jego krokiem. Szpilki chyba jednak nie były odpowiednim wyborem.

Na dworze robiło się już ciemniej, a oni jechali coraz szybciej mijając kolejne ulice.
David zaciskał ręce na kierownicy, ale nic nie mówił.
- Zwolnij, bo nas oboje zabijesz - syknęła ze złością patrząc na niego.
Mężczyzna zignorował ją zmieniając biegi i naciskając pedał gazu.
- Ogłuchłeś? 
- Zginiemy razem. Jak mówiłaś. Na zawsze..Miłość do pierdolonej śmierci - mruknął cicho, gdy licznik przekraczał 120. Nicole oparła się wygodnie na siedzeniu czując, że na prawdę to zrobi. 
- David błagam! Nie chcesz mnie zabić! Nadal mnie kochasz! Wybaczyłeś mi to wszystko! - mówiła z niedowierzaniem ciągnąc go za rękaw czarnej bluzy, gdy zbliżali się do zamkniętej drogi ogrodzonej kratami. Poddała się. 
Opadła bezwładnie na siedzenie, po czym zasłoniła rękami oczy.
Teraz na prawdę zginie w wypadku samochodowym.


To ten moment. Gdzie na prawdę masz wrażenie, że to koniec.
Gdy ciągle bawisz się życiem przychodzi karma.
I zabiera Ci wszystko i wszystkich.
Niszczy Cię od środka,
Bezczelnie śmieje się w twarz
Przenika Cię
Aż w końcu pokona
I znajdziesz się w objęciach jej przyjaciółki.
Objęciach Śmierci, która utuli Cię do snu.
A jej oddech będzie rozdzierał twoją skórę. 


Zatrzymał się gwałtownie powodując głośny pisk opon.
 Auto zatrzęsło się i wpadło w poślizg.
Oboje mocno pochylili się do przodu, by gwałtownie z powrotem wbić się w siedzenia. 
Wszędzie unosił się dym przysłaniając widok. 
Oddychała głęboko zamykając na chwilę oczy.
Musiała się uspokoić. 
Gdyby zahamował kilka sekund później nie przeżyliby.

- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytała w lekkim szoku oddychając głęboko.
Odpięła po chwili pas odwracając się w jego stronę.
 - Gadaj, kurwa! - zawołała, po czym uderzyła z całych sił jakie w tej chwili miała w ramię mężczyzny. 
David nie odpowiedział co jeszcze bardziej ją zirytowało.
- Kręci mi się w głowie - dodała już ciszej na chwilę zamykając oczy i łapiąc się za skronie. 
Jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu.
David wysiadł szybko z auta, otwierając jej drzwi. 
Złapał ją za ramię wyciągając na świeże powietrze.
 Nicole osunęła się lekko, ale nie pozwolił jej upaść. 
Złapał ją jedną ręką w pasie, a drugą przyłożył jej do zimnego policzka.
- Nicole, oddychaj - mruknął stanowczo, zachrypniętym głosem uważnie na nią spoglądając.
Dziewczyna zakaszlała głośno łapiąc się za serce.
- Nie dotykaj mnie - wysyczała ze złością wyrywając się z jego uścisku.
- Zapomniałem jaka jesteś samodzielna - zawołał z kpiną David, gdy ta oddaliła się na bezpieczną odległość. Nicole prychnęła pod nosem rozmasowując obolałe ramiona.
Odwróciła się do niego przodem.
- W tedy też chciałeś mnie zabić! 
David spojrzał na nią ze zdziwieniem mrużąc przy tym oczy.
- O czym ty do cholery mówisz? 
- O mojej śmierci. Szkoda, że nie wyszło, co?!
- Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy! Przecież wiesz! 
- Jak przykro, że zamiast mnie umarła moja przyjaciółka! - zawołała ze złością podchodząc do niego bliżej. 
- Nicole... - wyszeptał tylko, pozostając w szoku.
- Ona była wszystkim David! - niemal pisnęła z trudnością powstrzymując te emocje. 
- To była jedyna osoba, której na mnie zależało. To ja powinnam jechać w tedy tym samochodem. To miała być moja podróż! Chciałeś mnie zabić, a zabiłeś ją! 
- Nicole to nie prawda! Kochałem Cię! - również podniósł swój głos zbliżając się jeszcze bardziej. 
Nicole zaśmiała się cicho kręcąc z niedowierzaniem głową. 

                                   

- Nie prawda? A co jest prawdziwe, David? Ah, już wiem. Prawdą jest to, że porwałeś dziewczynę tylko trochę do mnie podobną. Prawdą jest to, że cię nie kocha. Odebrałeś jej wszystko, co było dla niej najcenniejsze. Zabrałeś jej tamte wartości, wpoiłeś nowe, tak samo popieprzone jak ty. Miłość, która uzdrawia? Która odmienia? No błagam! Ona nie ma pojęcia co to miłość!  Jesteśmy tacy sami David. Prawie niczym się nie różnimy, ale to ty jesteś potworem, który przynosi tylko śmierć i ból i Lidia prędzej czy później się o tym przekona. - dokończyła uważnie na niego patrząc.

David spojrzał na nią z politowaniem. 
- A co ty wiesz o miłości, hę?! Pomiędzy dwójki nas nie mogłaś się zdecydować którego wybrać. Kochałaś w ogóle kogoś na prawdę? 
- Gdybym nie wiedziała czym jest miłość nigdy nie dałabym ci się dotknąć, ale potem zrozumiałam.. że to uczucie mnie niszczy, jest toksyczne, ale nie potrafię się go wyzbyć. Zabiera mi kawałki duszy, ale ja dalej w tym trwam jak w jakimś popieprzonym nałogu... Ona też ma ten nałóg. Mam nadzieje, że wyjdzie z niego, bo ja nie potrafiłam.

Warkocz nie odpowiedział. 
- Miło było cię znów zobaczyć, David. Mimo wszystko - dodała delikatnie kiwając głową jakby chcąc dodać wiarygodności swoim słowom.
Nie wiedział czy znów nie kłamie, ale jej głos był w tym momencie tak prawdziwy, że na prawdę chciał jej uwierzyć.
Patrzył jak się oddala i tylko silną wolą powstrzymywał się by jej nie dogonić. 
To przestało mu się podobać. 


* * * * * * * * * * * * * * 


David wszedł do mieszkania udając się do salonu. 
Panował w nim półmrok jedynie mała lampka obok kanapy oświetlała pomieszczenie.
Lidia spojrzała na niego siedząc na parapecie. 
Po chwili zeszła nieśpiesznie, stając na przeciw niego. 
- Nie zabiłeś jej - stwierdziła cicho obserwując uważnie jego twarz. 
- Myślałem, że to będzie łatwe...że jedyne co do niej czuje to nienawiść... 
Lidia uśmiechnęła się delikatnie, ale nie był to uśmiech radości.
- Więc.... co do niej czujesz? - zapytała niepewnie dopiero po chwili nie do końca przekonana czy to właściwe pytanie. Czy chce usłyszeć na nie odpowiedź. 
David wzruszył ramionami. - Nie wiem. 
Lidia objęła rękami jego policzki całując lekko w usta. 
- Gdzieś w głębi serca miałam obawę co będzie jeśli się pojawi... oczywiście myślałam, że umarła, ale jednak... miałam takie przeczucie. W najgorszych scenariuszach wyobrażałam sobie jak wybierasz ją... skoro była twoją pierwszą miłością... zastanawiałam się jak zatrzymać cię przy sobie. Dopiero potem dotarło do mnie, że takie jest życie. Nieprzewidywalne. Chce żebyś wiedział, że cokolwiek wybierzesz zaakceptuje to. Jeśli wybierzesz ją, to w porządku. Była twoją pierwszą miłością David, ty jesteś moją. Jeśli będziesz szczęśliwy odsunę się na bok. Obiecuje, bo jeśli ty jesteś szczęśliwy ja tym bardziej - dokończyła z lekkim uśmiechem starając się nie rozpłakać.
Ostatnio ciągle chciało jej się płakać, nie poznawała samej siebie.
David westchnął tylko. 
- Już ci mówiłem, że jesteś moja - odparł po czym delikatnie czubkiem języka zwilżył jej uta. 
Lidia uśmiechnęła się uwodzicielsko na ten gest, przymykając z rozkoszy oczy. 
- Kocham Cię - mruknęła po chwili wspinając się na palce.
 Jej usta przyległy do jego warg obdarowując go najpiękniejszymi pocałunkami jakie kiedykolwiek miał okazje zasmakować.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Nowy dzień zapowiadał się cudownie. 
Może dlatego, że dzisiaj Ian robił przyjęcie urodzinowe, 
a może dlatego, że mimo wszystko Lidia czuła się bezpiecznie. 

Przekonywała go chyba jakąś godzinę, żeby z nią poszedł.
Na początku wyraźnie powiedział, że nie ma na to ochoty,
ale widząc jej uroczą, przygnębioną minę nie miał serca jej odmówić. 
Nie czuł się jakoś przywiązany do towarzystwa Lidii, ale chciał ją mieć na oku. 
Oczywiście niby obiecał jej, że nikogo nie pobije, ale nie był tego taki pewny.

Uśmiechnął się łobuzersko przyglądając się dziewczynie. 
Wyglądała na prawdę pięknie.
Idealna czerwona, obcisła sukienka podkreślała jej talię. 
Do tego złoty naszyjnik i kolczyki wkrętki.
Włosy spięła w wysokiego kucyka zostawiając po obu stronach cienkie kosmyki prostych włosów. 
Ubrała do tego buty na wysokim obcasie w kolorze czarnym, po czym mogli spokojnie jechać
w wyznaczone miejsce.

Przyjęcie odbywało się w sali, którą osobiście wynajęli wspólnie z Katey. 
Było dużo osób nie znanych, chociaż nawet się okazało, że Davida znajomi też się tam znaleźli.
- Wszystkiego najlepszego! - zawołała Lidia z uśmiechem przytulając Iana do siebie i dając mu lekkiego buziaka w policzek. 
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko odwzajemniając uścisk.
- Dziękuje. - odparł, gdy Lidia wręczyła mu prezent. 
- To taki drobiazg od naszej dwójki - dodała z uśmiechem patrząc na Davida, który stał obok.
Warkocz choć niechętnie podał rękę Ianowi. 
- Wszystkiego najlepszego - powtórzył za Lidią.
Katey spojrzała na prezent, który im dali. 
Był to piękny zegarek, który miał czarny pasek ze skóry, a jego wskazówki był ułożone w napis:
 "Love Katey". Blondynka zaśmiała się na ten gest klaszcząc w dłonie.
- Cudowne! - zawołała z zachwytem.
- Jak twój dzisiejszy ubiór - dodała z rozbawieniem Lidia przyglądając się zielonej, przewiewnej sukience na ramiączkach z głębokim dekoltem. 
Katey uśmiechnęła się udając zawstydzoną. 
- Rozgośćcie się - dodał Ian z uśmiechem wskazując na wielki stół zapełniony w połowie ludźmi.
Lidia pociągnęła Davida za rękę udając się w głąb pomieszczenia.
Wielki stół wypełniony po brzegi jedzeniem i alkoholem. Starannie ułożone talerze i sztućce. 
Dużo kolorowych balonów. Lidia uśmiechnęła się lekko mając nadzieje, że kiedykolwiek ona znajdzie się na takiej sami w białej sukni, a David... w czarnym, eleganckim garniturze. 
Usiedli z brzegu  stolika obserwując nieopodal śmiejących się ludzi.
David przekręcił teatralnie oczami na ten widok, wywołując w Lidii chichot.
- Chociaż raz się staraj - odparła z uśmiechem szturchając go lekko w ramię.
- Wolałbym wykorzystać ten czas, na coś bardziej pożytecznego - mruknął tuż nad jej uchem, a jego ręka powędrowała na udo nastolatki.
 Lidia spojrzała na niego ostrzegawczo, z lekkim rumieńcem. 

Bawili się na prawdę cudownie. Nawet David raz dał się namówić na taniec.
Alkohol rozluźnił relacje między nimi i wszyscy wspólnie się bawili. 
Dochodziła już druga w nocy, większość ludzi zbierała się do domu, gdyż następnego dnia mieli udać się do pracy. 
Lidia tylko w skrócie opowiedziała Katey o sytuacji, która miała miejsce wczoraj.
Oczywiście sama do końca nie była pewna co się wydarzyło w tedy między nimi.
W każdym razie na pewno nie miała zamiaru poruszać więcej tego tematu. 
Katey podała jej drinka, którego ochoczo przyjęła nastolatka. 
Poczuła znajome perfumy. David objął ją ramieniem uśmiechając się do Katey.
- Wyglądasz jakbyś mnie nie lubiła - odparł z cynicznym uśmiechem.
- Jesteś bystry - odwinęła się blondynka upijając łyk alkoholu.
Lidia spojrzała na nią z politowaniem. - Przestańcie.
Po chwili pojawił się Ian lekko zdyszany, po chwilowych tańcach. 
Odgarnął z czoła mokre włosy po czym spojrzał na swoją żonę.
- Jesteś już taki stary. - mruknęła udając zmartwienie. 
Ian zaśmiał się przyciągając dziewczynę do siebie.
- Mam dopiero 33 lata! - zawołał udając oburzenie. 
Wszyscy się zaśmiali. Lidia spojrzała gdzieś w dal, a jej uśmiech nagle zniknął.
David spojrzał na jej nietęgą minę podążając wzrokiem tam, gdzie zatrzymało się spojrzenie Lidii.
Miał wrażenie, że ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. 
W ich stronę szła kobieta. Wszyscy zwrócili na nią uwagę. 
Jej obcisła, czerwona sukienka bez ramiączek, która podkreślała idealnie jej talię i biust.
Jej włosy były ułożone w fale, w lekkim nieładzie. 
Jej usta przyozdobiła czerwona szminka.
Uśmiechnęła się uwodzicielsko, gdy jej wysokie szpilki uderzały o parkiet. 
Do ich nozdrzy dotarł słodki zapach brzoskwiń zmieszany z miętą.

- Wszystkiego najlepszego Ian. Znasz mnie pewnie z opowieści - mruknęła zwracając się tym samym do mężczyzny. Wyciągnęła do niego rękę, którą niepewnie uścisnął.
- Tak... słyszałem o tobie...
- Co ty tutaj robisz?! - niemal równocześnie zawołali Katey i David patrząc z niedowierzaniem na kobietę. 
- Nie chciałam się wpraszać, ale uwielbiam dobre wina i dobrą muzykę - mruknęła uwodzicielsko.
Lidia miała wrażenie, że Nicole robi to wszystko specjalnie by ją sprowokować.
Najwidoczniej Katey też to zauważyła, bo od razu się uspokoiła.
Nicole skrzyżowała ręce na piersi patrząc na nastolatkę z podziwem.
- Czerwona sukienka? - zaśmiała się wzruszając przy tym ramionami.
- To chyba siostrzana telepatia! - dodała z rozbawieniem. 
Lidia uśmiechnęła się sztucznie. 
- Czuj się jak u siebie.
- Serio? 
- Oczywiście. Nie krępuj się siostrzyczko - dodała Lidia przesłodko się uśmiechając.
Nicole odwzajemniła uśmiech wzruszając ramionami,
Odwróciła się w stronę Davida. - Zatańczymy? 
David nie odpowiedział. Nicole wyciągnęła w jego stronę dłoń wyczekująco na niego spoglądając.
Po chwili złapał ją za rękę udając się w stronę parkietu.
- Jak możesz na to pozwolić - warknęła Katey, gdy oddalili się od nich.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Ona mnie prowokuje. Nie uda jej się to.
- Będę miała ją na oku - dodała blondynka przenikliwie patrząc na parę.
- Ja też.
- I ja. - dodał Ian wywołując w nich lekki śmiech.

* * * * * * * * * * * * * 
Właściwie sam nie wiedział czemu się zgodził.
To nie było do końca tak, że chciał tego tańca.
Tej kobiecie po protu nie da się odmówić.
Jest jak zakazany owoc, gdy go posmakujesz będziesz chciał jeszcze.
Zatrzymali się na samym środku parkietu.
Nicole uśmiechnęła się uwodzicielsko słysząc piosenkę.
(Włącznie sobie piosenkę ;))


David przyciągnął ją do siebie splatając ich prawe dłonie ze sobą.
Drugą rękę położył na jej talii, a jej opadła na jego ramie. 
Uśmiechnęła się delikatnie opierając głowę na jego torsie.
Miała wrażenie, że słyszy jak szybko bije mu serce.




David czuł jej bliskość. 
Zamknął oczy pogrążając się w tych wszystkich wspomnieniach, które do niego wróciły.
 Ich pierwszy pocałunek, seks, jej pomoc, gdy tego potrzebował.
Musiał przyznać. Cholernie mocno ją kochał. 
Nie mógł uwierzyć, że ona na prawdę żyje. Znów ma ją w swoich ramionach.
Taką kruchą, delikatną, ale taką, która wiedziała czego chce.
Która kusiła swoją osobą, która doprowadzała go do szaleństwa.

Jego Anioł znów powrócił i otulił go skrzydłami.

Czas zabierze mi mój rozum
i poniesie go gdzieś daleko, gdzie będę mogła latać.
Głębia życia przyćmi pokusę życia dla ciebie.
Jeśli miałabym zostać samotna, cisza ukołysałaby moje łzy,
ponieważ w tym wszystkim chodzi o miłość i ja wiem lepiej,
że życie jest kołyszącym się piórkiem.

Więc obejmuję cie moimi ramionami, obejmuję cię
i wiem, że już niedługo odejdę.

Moje oczy patrzą na ciebie, one patrzą na ciebie
i widzisz, że nie potrafię przestać się trząść.
Nie, nie cofnę się, ale spojrzę w dół, aby schować się przed twoim wzrokiem,
ponieważ to, co czuję jest takie słodkie i boję się, że nawet mój własny oddech
mógłby to rozbić, niczym bańkę mydlaną
I wolałabym marzyć jeśli mam walczyć.

Oboje wsłuchiwali się w słowa piosenki.
Nawet Nicole nie spodziewała się, że ta piosenka będzie im towarzyszyć w tym tańcu.
Jakby specjalnie puszczona by swymi słowami mogła zdejmować maski Nicole.
Dlaczego mieli wrażenie, że to na prawdę już koniec?

David oblizał suche usta czując znów te znajome uczucie.
Odchrząknął odsuwając ją lekko od siebie i okręcając wokół własnej osi. 
Po chwili znów znalazła się w jego ramionach.
- Przeczytałem twój ostatni list... - zaczął, lekko zachrypniętym głosem spoglądając ukradkiem na nią. Nicole podniosła głowę do góry, a ich usta dzieliły milimetry.
- Wpadłem w szał. Wyznałaś  w nim, że Sebastian cię zgwałcił. Byłem wściekły, a potem..
- David - przerwała mu z lekkim niepokojem. - Nie pisałam takiego listu do ciebie.
Mężczyzna prychnął. - Jak to nie? Twoje pismo, twój zapach..
- Ktoś mnie wrobił. 
- Nie ufam Ci, Nicole.. Nie wiem, który list był tym ostatnim. Czy ty kiedykolwiek napisałaś prawdę na tych głupich kartkach...
- Pisałam David - szepnęła patrząc w jego ciemne tęczówki. 
- Musisz mi uwierzyć. Kłamałam w wielu rzeczach, ale nigdy w tedy gdy mówiłam, że mi na tobie zależy. Musisz mi pomóc. Ktoś chce mojej śmierci, nie poradzę sobie sama.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek doczekam się prośby o pomoc z twojej strony.
- Wszystko się zmienia David. To głupie, ale... czuje jakbym znów miała 17 lat. 
Warkocz uśmiechnął się na te słowa. 
- Ja też. 

Odwróciła wzrok, gdy tańczyli tak blisko siebie.
Nie chciała na to patrzeć. Nie miała potrzeby.
Musiała się napić.


- Czy to źle, że chce cię pocałować? - zapytała po chwili gładząc jedną dłonią jego policzek.
David przymknął na chwilę oczy czując jak pali go to miejsce, które właśnie dotyka.
- Nie jestem pewny czy chce by skończyło się to tylko na pocałunku - odparł cicho pochylając się jeszcze bardziej. 
Nicole rozchyliła wargi, jakby dając mu znać, że chce tego pocałunku.
Już nie kołysali się.
 Zatrzymali się, gdy piosenka dobiegła końca, ale jego ręce nadal obejmowały ciasno ją w pasie.
 Jej druga ręka chwyciła go za ramię. 
Już prawie czuł smak jej ust, ale w porę się opamiętał. 
Przechylił głowę lekko w bok wywołując w niej zaskoczenie.
 - Nie mogę. Znów mnie zranisz. 
- David...
- Idź już Nicole. 
- Musisz mi pomóc David. Tylko tobie mogę ufać. 
- Nicole...
- Przyjdę jutro. - przerwała mu po czym nie czekając na odpowiedź odwróciła się podążając w stronę wyjścia. 




Wyszła z budynku czując przyjemny chłód powietrza.
Ułożyła ręce na biodrach oddychając głęboko.
Sama nie spodziewała się, że będzie miała ochotę akurat go pocałować.
Po chwili poczuła mocne szarpnięcie.
 Spojrzała z przerażeniem na mężczyznę, który uśmiechnął się na jej widok ściskając mocno jej ramiona, gdy przygwoździł ją do ściany.
- Wreszcie cię poznałem Lidio... Jesteś taka piękna zupełnie jak ona.. - wysapał z dziwnym błyskiem w oku. Nicole otworzyła szeroko oczy, próbując się wyrwać, krzyknąć, ale nieznajomy był nieustępliwy.




Wyciągnął zza pleców białą chusteczkę przykładając ją do nosa dziewczyny.
Próbowała go odtrącić i nie oddychać, ale po chwili poddała się ciemności,
 która nadeszła szybciej niż się tego spodziewała.

 * 

Otworzyła niepewnie oczy czując ból w okolicach szyi. 
Wszędzie było ciemno, jedynie stara lampa na środku pomieszczenia dawała jakieś światło. Próbowała sobie przypomnieć jakim cudem się tutaj znalazła.
 Rozejrzała się dalej. Stary magazyn pełen kartonów i zniszczonych obrazów.
Podniosła się gwałtownie czego szybko pożałowała, bo gruby sznur, którym miała związane ręce otarł się o jej skórę powodując mocne pieczenie. 
Przeklęła pod nosem próbując jeszcze raz, ale sznur nie ustępował.
 Nabrała głębszego oddechu starając się nie panikować. 
Po chwili zrozumiała, że leży na starym, brudnym materacu, 
Krzyknęła głośno, ale jej głos rozbijał się na cząsteczki powodując echo. 
Przymknęła ze zrezygnowaniem oczy, ale otworzyła je, gdy usłyszała czyjś śmiech, a potem kroki.



Podniosła wzrok na mężczyznę. Mógł mieć maksymalnie 30 lat.
Miał ciemne włosy, lekki zarost ubrany w czarny sweter i czarne spodnie.
Na nogach miał ciężkie trapery.
W jednej ręce trzymał mały nóż, a jego wzrok świdrował dziewczynę.
- Jesteś do niej najbardziej podobna. Moja cudowna, nowa Nicole.
Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową, po czym uśmiechnęła się mimowolnie.
- Niech zgadnę.. Skalpel we własnej osobie? - zapytała lekko zachrypniętym głosem.
Mężczyzna uniósł do góry jedną brew.
- Słyszałaś o mnie? To cudownie! Jesteś taka piękna i tylko moja! - zawołał z zachwytem śmiejąc się przy tym jak psychol.
Nicole wypuściła ze świstem powietrze.
Była przerażona.


* * * * * * * * * * * * * * * * * *

To chyba najdłuższa notka jaka kiedykolwiek pojawiła się na moim blogu!
Taka długa, bo tak bardzo was kocham i przepraszam za opóźnienia!
Dużo myślałam nad tym, dlaczego tak zwlekam z pisaniem notek.
I doszłam do wniosku, że robię tak po to, aby dłużej być z wami i z tym opowiadaniem :D
Innego rozwiązania nie widzę :)
Notka miała pojawić się wczoraj tak jak zapowiadałam na gg, ale źle się czułam i musiałam odłożyć pisanie. Na szczęście już mogę odetchnąć z ulga, gdyż jest notka!
Mam nadzieje, że się podoba, że robi się ciekawiej itd.
Dziekuje za komentarze i zachęcam nadal do pisania swojej opinii!
To na prawdę motywuje.

Dziękuje kochani za wszystko i pozdrawiam! <3