wtorek, 25 sierpnia 2015

Uprowadzona XXXVI

Zostań bo ta noc to ona płacze deszczem
Zostań bo, jak nikt przynosisz mi powietrze


Jej serce biło nieznośnie szybko, oczy nagle się rozpromieniły.
Strach gdzieś uleciał.
Czuła się wspaniale. Miała wrażenie, że może wszystko.
Że w końcu los się do niej uśmiechnął.
On tam stał.
I czekał.
NA NIĄ.
- Nie masz już siły szukać w sobie dobra, co? - odezwał się w końcu powodując, że uśmiech, który pojawił się na jej bladej skórze nagle zgasł.
 Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Co?
David prychnął podchodząc bliżej.
Coś jej się nie zgadzało. Dlaczego zadał jej takie pytanie?
Ale czy ono nie było odpowiedzią?
Czy to nie była odpowiedź, którą wysłała do Billa?
Uniosła do góry brwi z niedowierzaniem.
- Skąd to wiesz?
- Wsiadaj - odparł krótko wskazując na drzwi czarnego Audi.
Nastolatka przeklęła cicho, ale posłusznie wsiadła.
Miała nadzieje, że nie będzie żałować swojego wyboru.
Pewność siebie nagle gdzieś uleciała.
Poczuła znajome perfumy, gdy David wsiadł na miejscu kierowcy.
Odpalił silnik, ale nie powiedział ani słowa co zirytowało nastolatkę.
- Powiedz coś - syknęła niecierpliwiąc się coraz bardziej.
David prychnął głośno zgłaszając muzykę lecącą w radiu.
Uchylił okno, a do środka dostało się zimne powietrze marcowej nocy.
Wciąż wciskał pedał gazu, a jego twarz nie wyrażała głębszych emocji.
- Przestań to robić - warknęła ze złością na niego spoglądając.
Na twarzy mężczyzny pojawił się kpiący uśmiech.
- Powinniśmy jechać teraz do hotelu - odparł po chwili, skręcając w jakąś uliczkę.
Lidia uniosła do góry jedną brew spoglądając na niego ze zdziwieniem.
- Co?
- Nie żyłem w celibacie oczywiście, ale żadna dziewczyna nie była tak nieśmiała jak ty. - z trudem powstrzymała się, żeby nie krzyknąć ze złości.
Przez moment nawet się zastanawiała czy nie zrobiła błędu opuszczając rodziców.
 Bo niby jak oni mieli sobie żyć? Jak normalna para?
- Chcesz mnie sprowokować?
- Chce cię przelecieć.
- Cham.
- Którego tak bardzo kochasz, że nie potrafiłaś się z żadnym innym facetem związać.
- Ty na prawdę...
- Za rogiem jest przystanek. Mogę cię tam wysadzić i wrócisz do rodziców. Ale możemy też jechać dwie ulice dalej. Jest hotel. Całkiem przytulny. - mruknął z perwersyjnym uśmiechem spoglądając w jej oczy.
Lidia przełknęła ślinę wypuszczając ze świstem powietrze.


* * * * * * * * * * * * * * * * *


Rozejrzała się dookoła z niesmakiem widząc stojące nieopodal kobiety.
One również spojrzały na nową dziewczynę, która wdarła się na ich teren.
Uważnie zlustrowały wzrokiem młodą kobietę.
Prychnęła na ten gest odgarniając włosy do tyłu.
Ruszyła pewnym krokiem w głąb dzielnicy Saint Denis i wyminęła dumnie stojące nieopodal prostytutki.
Nie musiała zgadywać czy były to panie do towarzystwa czy może dziewczyny idące na imprezę.
W końcu była na jednej z najbardziej rozpustnych ulic Paryża.
Usłyszała nagle dźwięk przeładowanego magazynku, a ktoś stanowczo przyłożył jej coś do pleców.
Wiedziała co to było - broń.
Przełknęła ciężko ślinę czując intensywne perfumy.
- Ile bierzesz? - męski, szorstki głos i mężczyzna mówiący tuż nad jej uchem.
Po jej ciele przeszły dreszcze, a serce przyśpieszyło.
- Biorę wszystko. Zaczynając od twojego seksownego ciała, kończąc na twoich uczuciach - odparła po chwili.
Prychnęła głośno nie mogąc się powstrzymać po czym odwróciła się szybko do mężczyzny.
Objął jej twarz rękami  i pocałował w usta.




- Nicole - wyszeptał z zachwytem uważnie na nią spoglądając.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Tak mnie nazywają. Chciałeś mnie zabić? - zapytała z kpiną zerkając na narzędzie, które jeszcze parę sekund temu przykładał jej do pleców.
- Gdy otrzymałem od ciebie wiadomość byłem niemal pewien, że to Sebastian, wiesz jakoś nie lubiłem twojego chłopaka.
Nicole prychnęła. - Jesteś przystojniejszy.
- A ty nadal tak samo czarująca. Lepiej powiedz, co robisz w Paryżu.
Nicole rozejrzała się dookoła wzruszając ramionami.
Na jej twarzy pojawił się niewinny uśmiech.
- Chciałam trochę powspominać.
- I przyszłaś do mnie, bo jestem ci w tym potrzebny?
- Racja, potrzebuje twojej pomocy, ale do czegoś innego.
- Oh, prawie zapomniałem jaka z ciebie intrygantka.
- Już mnie tak nie komplementuj. Ktoś mnie ściga z resztą to już wiesz. Ktoś chciał mojej śmierci i mam wrażenie, że tutaj znajdę odpowiedzi na wszystko.
Mężczyzna uniósł do góry brew spoglądając na brunetkę.
- Straciłaś swoją czujność Nicole.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Wszyscy znajomi uznali cię za martwą, a teraz tutaj wróciłaś i chodzisz sobie spokojnie tymi ulicami. Wiesz ile osób będzie na ciebie polować? W końcu skłóciłaś ze sobą całkiem niebezpiecznych ludzi.
Dziewczyna zaśmiała się figlarnie na wspomnienie o tym.
- Z czego się śmiejesz?
- Jak już pewnie wiesz, albo i nie mam siostrę. Oczywiście jesteśmy podobne stąd David sobie ją wypatrzył. W dodatku na pewno ją tutaj przywiezie.
- Skąd ta pewność?
- Miałby jej nie pokazać gdzie to wszystko się zaczęło? Jeśli faktycznie będzie chciał ją zabić to tylko i wyłącznie w tym miejscu. David myśli, że umarłam i niech tak zostanie. Przynajmniej na razie.
- Oh zaczynam już trochę rozumieć. Chwilo schowasz się w cień i to twoja siostra będzie narażona na starych "przyjaciół" skoro wyglądacie podobnie.
- Dokładnie. A może faktycznie będę Nicole i spowoduje, że David dostanie świra. Będzie mnie widział wszędzie i w końcu zabije Lidię. Jeszcze to przemyślę.
- Więc tak ma na imię?
Brunetka przekręciła teatralnie oczami.
- Starzy nie mieli gustu. - odparła krótko, spoglądając w jego zielone oczy.
 Po chwili uśmiechnęła się uroczo.
- Nie muszę chyba informować, że nikt nie wie, że żyje oprócz ciebie i Anny.
- Anna? Masz na myśli tą blondyneczkę, która szukała skoku w bok?
Nicole kiwnęła głową.
 - Najwyraźniej jednak nie jesteś taki dobry w te klocki skoro grzecznie wróciła do nudnego męża.
- To ja ją olałem.
- No pewnie, że tak.
- Z resztą możesz się przekonać jaki jestem.
Nicole zaśmiała się na te słowa, patrząc na mężczyznę.
- Wybacz, ale jakoś nie bardzo mam ochotę.
- Pewnie wykorzystałaś jej błąd do swoich celów.
- Jak ty mnie znasz.
- Szantażowałaś ją?
- To nie był szantaż. Raczej upomnienie się o przysługę.
- I mnie pewnie też chcesz wykorzystać.
- Czytasz mi w myślach.
Mężczyzna uśmiechnął się łobuzerko podchodząc bliżej i pochylając się nad dziewczyną.
- Jesteś prawdziwą femme fatale. - Nicole zaśmiała się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- A ty prawdziwym casanovą. Skąd wiedziałam, że akurat znajdę cię na tej ulicy? - zapytała udając zaskoczenie i rozejrzała się na boki.
Mężczyzna prychnął drapiąc się po brodzie.
- Jesteś sprytna.
- Nie, to ty jesteś przewidywalny Zack.
- Nie moja wina, że moje oczy widzą tylko dwie rzeczy. Pieniądze i piękne kobiety, ale co ja będę z tego miał?
- Dopadniesz Sebastiana. I zrobisz z nim co tylko będziesz chciał.
Zack prychnął spoglądając z politowaniem na kobietę.
- I jak niby to zrobisz? Przecież nie żyjesz.
- Ale Lidia żyje. I z tego co się dowiedziałam bardzo lubi do niej przychodzić.
Mężczyzna uniósł jedną brew najwyraźniej zaciekawiony tym faktem.
- Niech będzie.
Brunetka rozciągnęła usta w leniwym uśmiechu poprawiając swoją skórzaną kurtkę.
- Mam jeszcze jedną prośbę.



* * * * * * * * * *

Zaczynasz uwielbiać to uczucie.
Uczucie lekkiego niepokoju mieszające się z podnieceniem.
Czujesz adrenalinę, jakąś obawę,
Ale nie boisz się niczego.
Bo masz już wszystko czego pragnęłaś. 
Ale to jeszcze nie koniec.
Bo to nie jest wszystko co możesz mieć.


Gdy tylko hotelowe drzwi zamknęły się z wielkim hukiem mężczyzna gwałtownie wpił się w usta nastolatki. Była zaskoczona, ale odwzajemniła namiętny pocałunek.
Jej serce szybko biło, zupełnie tak jakby,  to co właśnie robiła, było czymś co robi pierwszy raz w życiu.
 Nie mogła uwierzyć, że to takie wspaniałe uczucie całować go ponownie.
 Już wiedziała dlaczego poczuła coś do niego.
Objęła go mocniej za szyję, gdy David przyparł ją do ściany, w którą dość mocno uderzyła.
Powstrzymała z trudem łzy. Tyle miesięcy na to czekała.
Miała wrażenie, że to sen, z którego zaraz się obudzi.
Jego ręce, które powędrowały na jej biodra i podniosły do góry ściskając mocno, przywróciły do rzeczywistości. Oderwał się na chwilę od jej ust, by mogli zaczerpnąć powietrza.
Dopiero w tedy Lidia otworzyła oczy spoglądając na niego.
Uśmiechnął się. W ten swój charakterystycznie seksowny sposób.
Upadła na wielkie łóżko, a on zawisł nad nią.
 Rozerwał jej niebieską bokserkę, a jego wzrok padł na piersi dziewczyny.
Lidia patrzyła na niego oddychając ciężko.
Czuła jak płonie, jak się rumieni.
Jak to możliwe, skoro już to robiła i to nie z Davidem?
Warkocz ścisnął jej piersi w dłoniach, wyrywając z ust dziewczyny przeciągły jęk rozkoszy.
Jego usta znalazły się na jej skórze na brzuchu i zaczęły ją całować stopniowo schodząc w dół.
Przygryzła wargę, gdy odpinał jej spodnie i rzucił je gdzieś na podłogę.
Jej ręce instynktownie powędrowały na szeroką koszulkę mężczyzny i nieudolnie próbowały ją zdjąć.
David prychnął na ten widok i odsunął się od dziewczyny zdejmując zbędny materiał ze swojego ciała.
Ciemne oczy nastolatki skierowały się na jego mięśnie.
Tak bardzo chciała ich dotknąć, pocałować.
Gwałtownie usiadła nim David zdążył ponownie przygnieść ją swoim ciałem.
Spojrzał na nią zaskoczony, ale nie dała mu zbyt wielu sekund na zastanawianie się nad tym.
Wpiła się w jego usta obejmując za szyję.
David uśmiechnął się przez pocałunek, przygarnął ją do siebie, a ona usiadła na nim okrakiem.
Przeturlali się, że to ona była na górze.
Całowała jego szczękę, szyję, klatkę piersiową schodząc do brzucha i zatrzymała się na gumce od jego dresów.
- Kocham cię David - wyszeptała po chwili, powodując, że mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony.
Nie spodziewał się takiego wyznania z jej strony, zwłaszcza w takim momencie.
Nie miała na co liczyć. Nie miała prawa liczyć na to, że David odwzajemni jej uczucia.
- Więc mnie kochaj. Kochaj mnie tak jak nigdy jeszcze nikogo - odparł po chwili.
Lidia uśmiechnęła się szeroko, po czym znów pocałowała go w usta.
Szybko pozbyli się zbędnych ubrań rozrzucając je po całym pokoju.
Wszedł w nią gwałtownie, dość mocno powodując, że Lidia wbiła paznokcie w jego ramiona zostawiając na nich czerwone ślady. Był tak blisko niej.
Czuła go w sobie, na sobie.  Czuła jego zapach.
Jego ciepłe wargi muskające okolice jej ucha.
Jego ruchy, które doprowadzały ją do szaleństwa.
Był jej i nikt nie mógł go znów odebrać.
Oboje nie mieli prawa wyjść z tego pokoju przed wschodem słońca.








* * * * * * * * *



KOCHANI DZISIAJ NIESTETY TYLKO JEDNA NOTKA.
TĄ MIAŁAM NAPISANĄ W ZESZYCIE, A DRUGĄ PISAŁAM NA KOMPUTERZE, KTÓRY AKTUALNIE PRZECHODZI JAKIŚ KRYZYS I NIE UMIEM SIĘ DOSTAĆ DO DOKUMENTÓW. :/
PISANIE DRUGI RAZ TEJ NOTKI ZAJĘŁOBY MI DUŻO CZASU, A JUŻ NIE CHCIAŁAM WAS TRZYMAĆ W NIEPEWNOŚCI. TAK WIEC JEDNA NOTKA JEST (MAM NADZIEJE, ŻE WAM SIĘ CHOĆ TROCHĘ SPODOBAŁA) DRUGA POJAWI SIĘ DO PONIEDZIAŁKU.
I POTEM REGULARNIE CO DWA TYGODNIE. :)
POZDRAWIAM! <3

piątek, 7 sierpnia 2015

OGŁOSZENIE!






Wybaczcie kochani (znowu) ale notki nie będzie przez najbliższy czas.
Ostatnio ciągle pracuje i nie mam na nic czasu.
W wakacje miałam odpoczywać i skupić się na blogu, ale jest wręcz zupełnie odwrotnie :/
W poniedziałek jadę nad morze, więc mam cichą nadzieje, że tam spokojnie coś napisze i notka pojawi się w najbliższym czasie.
Dziękuje wam za cierpliwość i wyrozumiałość. 
I już was mogę zapewnić, że dodam dwie notki zamiast jednej z powodu tak długiego oczekiwani na rozdział. :)

Pozdrawiam!