Kropla w oceanie,
Zmieniła pogodę
Modliłem się, że może Ty i ja skończymy razem.
To jak pragnąć deszczu, stojąc na pustyni.
Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich,
ponieważ jesteś moim Niebem.
Nie chcę marnować weekendu,
Jeśli mnie nie kochasz, udawaj.
Jeszcze kilka godzin, a potem nadejdzie czas, by odejść.
Podczas, gdy mój pociąg odjeżdża wzdłuż wschodniego wybrzeża
Zastanawiam się jak się ogrzejesz.
Jest za późno na płacz, zbyt niepewnie by ruszyć dalej.
Wciąż jednak nie mogę sobie Ciebie odpuścić,
Przez większość nocy prawie nie śpię.
Nie zabieraj ode mnie tego, czego nie potrzebujesz.
Lidia niemal pół dnia spędziła na rozmyślaniu czy powinna się spotkać z Billem.
Oczywiście, bardzo go lubiła w końcu nieraz jej pomógł.
Właściwie zastanawiała się czy też ją polubił czy może jednak znów miał tutaj wpływ jej wygląd, który wręcz przypominał Nicole.
Nie chciała żadnych niejasności z Davidem, więc pokazała mu tą wiadomość.
Zareagował inaczej niż się spodziewała.
Myślała, że będzie zazdrosny,
albo zły w końcu dlaczego niby jego brat chciałby się spotkać z jego dziewczyną?
Ale on rzucił coś w stylu "Pewnie chce wiedzieć co u mnie, ale jest na mnie obrażony".
Sam nawet zaproponował, że ją zawiezie, ale Lidia wolała iść sobie spacerkiem.
Więc około 16 wyszła z domu udając się na spotkanie z Billem.
Czuła lekkie skrępowanie, ale miała nadzieje,
że jest chwilowe i wynikiem zbyt długiej przerwy kontaktu z Billem.
* * * * * * * * * *
- Obiecuje, że wyjadę z tego Paryża tylko załatwię tą osobę, która chce mojej śmierci - mruknęła kobieta, po czym ziewnęła przyglądając się z zainteresowaniem swoim długim, pomalowanym na czerwono paznokciom.
- Nie wierzę Nicole. Ty nie chcesz zemsty. Chcesz Morisa.
Nicole przekręciła teatralnie oczami.
- Anna do cholery ile razy mam powtarzać, że nie chce Davida? Chcesz to na piśmie?
- Trochę ciężko będzie z tym pismem, bo dzieli nas wiele kilometrów - zażartowała blondynka wywołując w kobiecie prychnięcie.
- Na prawdę go nie chce.
- Dobrze. Skoro tak mówisz to Ci wierze.
- Może powinnaś mnie zapytać o Zacka? - zapytała Nicole uśmiechając się ironicznie.
Kobieta po drugiej stronie słuchawki od razu się spięła i kaszlnęła nerwowo.
- Muszę kończyć.
- Jasne.
- Do usłyszenia - mruknęła nieco ponuro rozłączając się.
Nicole zaśmiała się głośno.
Wyciągnęła z kieszeni złoty naszyjnik przyglądając mu się uważnie.
Westchnęła czując dziwny niepokój.
Napisała wiadomość do Anny po czym schowała go z powrotem do spodni.
Wzięła kluczyki do auta i skórzaną kurtkę po czym wyszła z domu.
Sama do końca nie wiedziała dokąd jedzie.
Po prostu miała ochotę się przejechać.
Czekała tylko aż Anna wyśle jej ten adres.
W tedy się tam uda... i może w końcu uda jej się zapomnieć.
Po chwili jej telefon zaczął dzwonić.
Spojrzała na wyświetlacz, a widząc imię "David" skrzywiła się nieznacznie, ale sięgnęła po niego prawą ręką zerkając jednocześnie na drogę.
- Stęskniłeś się kochanie? - zapytała słodkim głosem.
- Jestem skłonny Ci nawet zapłacić, żebyś zostawiła Lidię.
Nicole zaśmiała się figlarnie. - Swoim ciałem?
- Ja nie żartuje. Oczywiście wolałbym Cię zabić, ale myślę, że Lidia bardziej by się obraziła tą opcją niż opcją z kasą.
- Czyli nie mogę liczyć na seks?
- Ostatnio stałaś się bardziej zabawna.
- Ty też, ale skoro dzwonisz musisz go zabić - odparła nieco poważniej.
- Zabić kogo?
- Tego co mnie tropi.
- Nicole do chuja... już o tym rozmawialiśmy. Skalel nie żyje.
- Ale to nie był on! - warknęła dziewczyna ściskając mocniej kierownicę.
- To on miał bzika na Twoim punkcie. Niemal zrobił Ci na ręce tatuaż ze swoim imieniem.
Nicole przekręciła oczami.
- Bardzo śmieszne.
- Skąd pomysł, że jest ktoś trzeci?
- Skalpel mnie kochał David. Sam się załamał, gdy dowiedział się o rzekomej śmierci. Chciał Lidię, bo zobaczył w niej mnie. Myślisz, że ktoś kto zabił swoją ukochaną chciałby ją ponownie odzyskać?
- On był pojebany, więc ta opcja...
- To nie był on, David - mruknęła ze spokojem Nicole parkując obok jakiegoś sklepu.
- Więc kto? Daj mi chociaż jedną poszlakę.
- Mówiłeś coś o liście... w którym wyznałam, że Sebastian mnie zgwałcił.
- Tak... to na pewno było twoje pismo. Jeszcze zapach róż kartki...
- Ja tego nie pisałam. Otrzymałeś ten list dwa dni po "moim wypadku", więc ta osoba musiała mnie bardzo dobrze znać.
- Musiała nas wszystkich znać.
- To ma sens.
- Zastanów się Nicole... to musiał być ktoś bliski... ktoś komu bardzo mocno ufałaś...
kto wiedział o twoich wahaniach między mną, a Sebastianem...
Nicole przymknęła na chwilę oczy pogrążając się we wspomnieniach.
* * * * *
Przyłożyła do ust papierosa i mocno się nim zaciągnęła.
Uwielbiała czuć to uczucie drapania w gardle.
Nie przepadała zbytnio za papierosami, ale miała wrażenie, że tylko one pomogą jej uspokoić emocje.
- Znów palisz? Zaraz popadniesz mi w nałóg kochana - usłyszała tuż nad sobą przyjemny głos. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy mężczyzna usiadł obok niej patrząc przed siebie.
- Wkurza mnie David. - odparła po chwili wypuszczając szary dym z ust.
- A to coś nowego. Kogo on nie wkurza, hm?
Dziewczyna zaśmiała się patrząc z politowaniem na blondyna.
- Wkurza mnie też Sebastian - dodała wywołując w nim śmiech.
- Ten też nieźle wkurza. A tak na poważnie o co tym razem poszło?
- Zgadnij. O mnie! - zawołała udając zachwyt.
- Nic dziwnego. Jesteś piękna, mądra.
Nicole spojrzała na niego z politowaniem.
- Tylko, że niezdecydowana... Na prawdę nie wiem którego z nich kocham bardziej. Może ja wcale nie potrafię kochać. Nie wiem czym jest miłość.
- Nie wiem jak jest z wami, ale myślę, że ta prawdziwa przetrwa wszystko.
Nicole zgasiła po chwili papierosa patrząc na mężczyznę przed sobą.
- Myślisz, że ktoś jest w stanie pokochać mnie do szaleństwa?
- Oczywiście, że tak.
Nicole uśmiechnęła się delikatnie, układając głowę wygodnie na ramieniu chłopaka.
- Niemożliwe, że David to Twój brat bliźniak - mruknęła pod nosem na co oboje wybuchli śmiechem,
* * * * * *
- O mój boże! To Bill! - zawołała z niedowierzaniem.
- Co kurwa?!
- To Bill! Bill wiedział wszystko! To on chciał mnie zabić! A jeśli chciał mnie to i ... Lidię. Gdzie ona jest David?!
Usłyszała przekleństwa po drugiej stronie słuchawki.
- Poszła się z nim spotkać. Nie wiem kurwa gdzie - mruknął mężczyzna po czym rozłączył się.
Nicole miała wrażenie, że jej serce zaraz wyskoczy z piersi.
Jak mogła być tak naiwna? Jak mogła się nie domyśleć, że to on?!
* * * * * * * * * *
David wpadł w jakąś furię.
Zaczął nerwowo się ubierać wciąż trzymając telefon przy uchu.
- No odbierz do cholery! - krzyczał na całe gardło sięgając po kluczyki z samochodu.
Gdy Bill wysłał jej adres domu była zdziwiona, że chce się spotkać w takim miejscu.
Ale jego argument na temat jej bezpieczeństwa zdecydowanie ją przekonał.
Zadzwoniła dwa razy, oczywiście wcześniej zdążając przyjrzeć się wielkiemu domku postawionemu na przedmieściach Paryża.
Była zdziwiona, że udało jej się tutaj dotrzeć.
Mężczyzna otworzył, a widząc ją uśmiechnął się szczerze i przytulił ją do siebie.
- Wyglądasz pięknie - mruknął z zachwytem przyglądając się jej.
Lidia poczuła lekkie rumieńce.
- Dziękuje. Miło Cię znów widzieć - odparła nieco skrępowana.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym otworzył szerzej drzwi zapraszając ją gestem ręki do środka. Nie musiała zdejmować butów.
Jedynie kurtkę odwiesiła na drewnianym wieszaku.
Zaprowadził ją do dużego salonu. Ten dom był wielki. Górował w nim kolor niebieski i biały.
- Sam go urządziłeś? - zapytała nie ukrywając zachwytu.
- Tak... trochę lepszy mam gust od Davida - oboje się zaśmiali.
- Tutaj muszę Ci przyznać rację, ale nie mów nic Davidowi - mruknęła zaczepnie puszczając mu oczko. Bill zaśmiał się kiwając potakująco głową.
- Chcesz herbatę?
- Tak. Uprzedzę twoje następne pytanie może być owocowa.
- Okej. Rozgość się, zaraz wracam.
Lidia uśmiechnęła się lekko rozglądając uważnie po salonie.
Wielki, plazmowy telewizor powieszony na ścianie, po prawej stronie jakieś obrazy.
Na przeciw biała, skórzana kanapa.
W rogu pokoju wielki barek z alkoholem.
I dywan. Mięciutki, biały dywan.
Usiadła wygodnie na kanapie odkładając na bok torebkę.
Wyciągnęła z niej telefon i zdziwiła się,
gdy zobaczyła niemal 20 nieodebranych połączeń od Davida.
Już miała do niego oddzwonić, gdy jej telefon znów się oświetlił.
Odebrała niemal od razu.
- Co się stało?
- Gdzie Ty kurwa jesteś?!
- U Billa...
- Uciekaj stamtąd Lidia.
- Co?
- To Bill chciał zabić Nicole! Uciekaj kurwa! - krzyknął na nią.
- David...
- Gdzie jesteś?
- U niego...
- Kurwa, kurwa, kurwa... Posłuchaj mnie uważnie, ok? - jego ton nagle złagodniał.
Lidia poczuła jak jej oczy robią się szkliste.
- Nie może widzieć twojego zdenerwowania. Po prostu powiedz mu, że nagle Cię potrzebuje i musisz iść... zachowaj spokój, rozumiesz?
- Tak - odparła drżącym głosem.
- Jaki to adres?
- Podał mi go przez telefon... nie pamiętam - zaczęła spanikowana mając wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Okej.. spokojnie.. znajdę Cię, rozumiesz?
- Kocham Cię David - szepnęła niemal i tylko to zdążyła, bo jej telefon padł.
Odchrząknęła czując jak jej całe ciało spina się.
Wstała cicho, a gdy się odwróciła Bill stał za nią trzymając w rękach dwa kubki z gorącą herbatą.
- Ale mnie wystraszyłeś! - zawołała udając oburzenie i próbując się zaśmiać naturalnie.
- Masz coś na sumieniu, że się tak boisz? - zapytał unosząc do góry brew.
Lidia zaprzeczyła nerwowo.
- Z kim rozmawiałaś?
- Ah, z Davidem. Chyba będziemy musieli przełożyć nasze spotkanie. Chciał bym wróciła do domu.
- Na prawdę? Nie możesz ze mną zostać?
- Wiesz jaki jest David... - mruknęła nerwowo drapiąc się po łokciu.
- Nalegam, żebyś została.
- Ale ja na prawdę nie mogę...
- Czemu wy kurwa takie jesteście?! To niewiarygodne jak dwie jebane szmaty mogą doprowadzić człowieka do szaleństwa.. - zaczął wywołując w dziewczynie przerażenie.
Lidia spojrzała na niego z niepokojem.
- Bill...
- Siadaj.
- Ale..
- Siadaj, kurwa.
Uczyniła to co chciał z niepokojem na niego spoglądając.
- Jesteście identyczne. Myślałem, że może Ty mnie pokochasz... ale jak zwykle David był pierwszy. Dlaczego wy kobiety kochacie złych facetów, hm? Lubicie być bite, poniżane? Podnieca was to?
Lidia przełknęła nerwowo ślinę czując jak jej oczy zalewają się łzami.
- Oh, nie płacz skarbie. Nie zrobię Ci krzywdy - mruknął ze zdziwieniem siadając obok niej.
Dotknął ręką jej policzka gładząc go lekko.
* * * * * * * * * * * * *
Nicole zagryzła nerwowo wargę.
Miała wrażenie, że właśnie ktoś oblał ją wiadrem lodowatej wody.
Czuła niesmak, wstręt do niego.
Chciał ją zabić! Ale dlaczego?
A teraz ma Lidię.
Czy nie tego chciała?
By umarła?
Więc jaka to różnica dla niej kto ją zabije? Przecież o to jej chodziło. By umarła w końcu.
Wiedziała, gdzie jest Lidia. Była niemal pewna, że tam jest.
Sięgnęła po telefon wybierając numer Davida.
Może mu poda adres, a on ją uratuje.
Jak zwykle.
Zrezygnowała jednak szybko rzucając telefon na tylne siedzenie.
Odpaliła auto, po czym szybko ruszyła.
To miała być jej walka.
__________________________________________
Wybaczcie kochani takie opóźnienia, ale z powodu ferii i zbliżającej się matury jakoś nie mam czasu (jakbym go kiedykolwiek miała)
Notka nie sprawdzona, mam nadzieje, że wam się podoba.
Już wiele się wyjaśniło i powoli jest koniec :(
Zachęcam do komentowania i w sumie, dotąd podałam tylko moje gg i się zastanawiałam czy macie może Snapa? Albo insta? Jeśli chcielibyście mnie dodać czy coś... :P
No ale nie wiem :D
W każdym razie dziękuje za każdy komentarz!
Pozdrawiam kochani! <3