piątek, 11 marca 2016

Uprowadzona XLVI

Więc będę Cię kochać jakbym miała Cię stracić
I będę Cię trzymać jakbym się żegnała
Gdziekolwiek stoimy
Nie będę brać Cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy skończy nam się czas. 





- Bill.. proszę... nie rób mi krzywdy - zaczęła drżącym głosem patrząc w jego ciemne tęczówki.
Takie same jak u Davida.  Mężczyzna zaśmiał się głośno i nieznacznie machnął ręką.
- Tobie? Przecież Ty jesteś taka dobra... nie mógłbym nic zrobić takiemu Aniołowi... - mruknął z uśmiechem.
- Więc czemu nie pozwolisz mi odejść?
- Właśnie... i tutaj się pojawia problem skarbie - mruknął jakby ze zdenerwowaniem po czym podniósł się z kanapy. Nerwowo podrapał się po brodzie i odwrócił się plecami do dziewczyny.
- Nie mogę pozwolić Ci odejść w taki sposób jakbyś chciała, ale... pozwolę Ci odejść w inny sposób...

Lidia zmarszczyła brwi jakby zupełnie nie docierały do niej te dziwne słowa.
Jednak po chwili zrozumiała co ma na myśli.
- Zabijesz mnie? Tak samo jak Nicole?
- Nie mam wyjścia! Tak bardzo ją kochałem...
- To czemu jej to zrobiłeś? Czemu pozbawiłeś ją życia?
- Bo ona miała być moja! Ale wolała bawić się z jakimiś idiotami w podchody niż być przy moim boku... Wiesz jakie to uczucie kochać kogoś przez ponad cztery lata i ten ktoś w zupełności kurwa nie odwzajemnia Twoich uczuć? Nawet o nich nie wie do cholery?!
- Czemu jej nie powiedziałeś Bill?
Mężczyzna prychnął z niedowierzaniem.
- Lidio... jesteś taka urocza...Dla Ciebie wszystko jest takie proste i naturalne. Nie chciałem jej stracić.
- Ale straciłeś.
- Teraz mam Ciebie.
- Mnie też zabijesz.
- Dokładnie. Ale nie wiem jak... może obleje Cię benzyną i rzucę zapałkę. Nie mam pojęcia.
- Jak po tym wszystkim umiesz patrzeć Davidowi w oczy, hm?
- Przestaliśmy być już dawno braćmi.
Lidia nie odpowiedziała. Położyła dyskretnie rękę na brzuchu.
 Miała nadzieje, że David ją uratuje.
Nie chciała umierać. Chciała urodzić to dziecko.



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *


Nie wiedziała kim tak na prawdę jest.
Czy faktycznie jest tą suką, którą wszyscy ją nazywali.
Czy faktycznie jest egoistką potrafiącą tylko ranić i bawić się życiem.
Czy może jest zranioną dziewczyną, która usilnie próbuje być
przez kogoś kochana?

To już najwyższy czas. 
Pożegnać Anioła. 
Pozwolić mu odejść. 
Pozwolić mu być wolnym
Mając nadzieje, że znajdzie to przez co nie mógł każdej nocy usnąć.


Zaparkowała gdzieś dalej oddychając głęboko.
Jakiś cichy głosik podpowiadał jej, że to dobry wybór, ale ona wciąż się wahała.
Życie bez Lidii byłoby o wiele łatwiejsze, lepsze.
Czy nie tego chciała? Śmierci swojej siostry?



- Proszę do cholery! Chce wiedzieć gdzie jest moja siostra! - zawołała z oburzeniem wyrywając rękę z uścisku jakiegoś wielkiego mężczyzny. Spojrzała na niego z niesmakiem rozmasowując obolały nadgarstek. 
- Skarbie uspokój się - mruknął Bill i spojrzał na nią delikatnie.
- Nie będzie mi jakiś kutas mówić, że mam się odnosić grzeczniej - warknęła ze złością patrząc na łysego mężczyznę przed sobą. 
- Posłuchaj lala. Marie dawno tutaj nie pracuje i nie mogę Ci pomóc w odszukaniu jakieś Lidii.
- To nie jest "jakaś Lidia" tylko moja siostra! - zawołała z oburzeniem.
- Może ktoś z innych pracowników ma na nią namiary? - dopytał grzeczniej Bill i uśmiechnął się lekko patrząc na mężczyznę przed sobą.
Ochroniarz wzruszył ramionami patrząc na Nicole z pogardą.
- Widzisz? Da się grzeczniej? Da. 
Nicole przekręciła teatralnie oczami, ale nie powiedziała nic więcej.
- Wiem, że pojechała do Las Vegas. Miała tam kuzynkę czy coś.. ale rozstała się ze swoim byłym, który no... powiedzmy, że nie należał do normalnych dlatego zmieniła numer telefonu.
- Czyli ślad się tutaj urywa - mruknął Bill przytakując do siebie.
- Chciałbym wam pomóc, bo widocznie ważna jest ta Lidia - tutaj spojrzał znacząco na Nicole.
- Ale nie umiem. Marie nie pracuje tutaj od ponad pół roku. Możecie spróbować iść do urzędu i zapytać o nią, ale jak przypuszczam nie jesteście żadną rodziną, więc nic więcej nie wyciągnięcie.
- Dzięki mimo wszystko - mruknął Bill, po czym złapał lekko Nicole za ramię ciągnąc ją
 w stronę wyjścia.

- Widziałeś jaki cham?! - zapytała już, gdy wyszli z klubu.
- Nicole... Naskoczyłaś na niego.
- Nie prawda.
- Prawie go pobiłaś.
- Nie prawda.
Mężczyzna zachichotał.
 - Nawet ja się Ciebie przez moment przestraszyłem.
- Kłamca. - mruknęła z delikatnym uśmiechem.






- Wiem, że bardzo Ci zależy na znalezieniu tej dziewczyny. Może spytaj Davida albo Sebastiana.
- O nie! Obiecaj, że im tego nie powiesz! - zawołała z przejęciem patrząc błagalnie na mężczyznę.
Bill wypuścił ze świstem powietrze patrząc wciąż w jej ciemne tęczówki.

Była taka piękna.
Ale nigdy nie była jego.
- Zgoda... To będzie nasza tajemnica.
- Do śmierci? - zapytała z uśmiechem unosząc do góry brew.
- Do śmierci. 
- Dziękuje. Tylko Tobie tak na prawdę ufam. 



W mgnieniu oka 
Wystarczy szept dymu
Możesz stracić wszystko




* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *


Zacisnęła mocno palce na kierownicy przeklinając głośno.
Zaparkowała niedaleko domu, w którym było jej na prawdę dobrze.
Tylko tam spotykała się Billem i mogli rozmawiać i wygłupiać się godzinami.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego chciał ją zabić.
Nienawidził ją? Przecież ona go uwielbiała...
Na dworze zrobiło się już dość ciemno.
Nałożyła na czarną bokserkę skórzaną kurtkę, po czym wyciągnęła ze schowka nóż.
Nigdy nie sądziła, że go użyje, ale jak na ironię ten nóż dał jej Bill.
Złapała go niepewnie, po czym wsadziła go do paska z tyłu spodni,
ale tak by nie zrobić sobie krzywdy.
Spojrzała na swoje czarne, wysokie obcasy.
Musiała je zdjąć. Podniosła leniwie wzrok na siedzenie obok.
Zawsze tam miała w reklamówce czarne trampki.
Chociaż zawsze z nimi jeździła nigdy nie sądziła, że będą jej kiedykolwiek potrzebne.
Ale dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Ubrała je szybko odkładając szpilki obok.
Nabrała trzech głębokich oddechów, po czym wysiadła z auta.
Rozejrzała się na boki.
PUSTO.

Nigdy nie uważała się za słabą, ale przecież ona w życiu nie zabiła człowieka.
Ruszyła w stronę domu, a jej serce mocno biło.
Nie była pewna czy akurat tutaj będzie Lidia, ale miała nadzieje, że właśnie to miejsce wybrał by zabić dziewczynę.
Ruszyła cicho schodami prowadzącymi na taras.
 On nigdy nie zamykał tych drzwi.
Zawsze zapominał. Modliła się by dzisiaj też zapomniał.
Spojrzała przez szybę obok. Wszędzie było ciemno.
Oprócz kuchni i salonu.
Więc tam musieli być.
Przymknęła na chwilę oczy naciskając klamkę i starając się zrobić jak najmniej hałasu.

Znała ten dom na pamięć.
Nawet z zamkniętymi oczami potrafiła przejść stąd do salonu.
Chociaż dużo się od tego czasu zmieniło.
Zatrzymała się, gdy usłyszała głosy.




- .... Idę na chwilę do kuchni. Zaraz wrócę - Nicole rozpoznała jego głos.
A więc tutaj byli.
Przykucnęła obok komody, która zasłoniła jej skulone ciało.
Gdy upewniła się, że mężczyzna jest w kuchni ruszyła cicho do salonu.
Gdy tylko Lidia ją zobaczyła chciała coś powiedzieć, ale ta od razu spojrzała na nią ostrzegawczo kładąc wskazujący palec na usta.
Lidia zamknęła usta, a z jej oczu nadal leciały łzy.
Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Nie przypuszczała, że akurat Nicole tutaj przyjdzie.
Że się domyśli, gdzie się znajduje.





Nicole zagryzła wargę jakby nad czymś myśląc.
Złapała się za swoją kurtkę pokazując tym samym by Lidia zdjęła swoją jeansową katanę.
Posłusznie to zrobiła podając ciuch dziewczynie.
Nicole założyła ubranie dziewczyny, po czym jej wzrok powędrował za wielką szafę.
- Boje się - wyszeptała niemal bezdźwięcznie Lidia.
Obie usłyszały kroki.
- Dalej! - warknęła cicho Nicole popychając lekko dziewczynę.
Usiadła na krześle, gdzie przed chwilą siedziała Lidia.

Po chwili wrócił Bill ze strzykawką w ręku.
- Wiesz co to jest kotku?
Nicole spojrzała na biały proszek, który znajdował się w środku.
- Twój słodki sen - mruknęła, a jej kąciki ust uniosły się ku górze.
Borys spojrzał na nią jakby zobaczył ducha.
- Skąd... skąd to kurwa wiesz?! - zawołał z przerażeniem.
Dziewczyna prychnęła głośno, po czym wstała powoli.
- Gdy już słońce zajdzie,
i na niebie ciemność się pojawi
Jedna z gwiazd na tym niebie
będzie mi przypominać Ciebie. - dodała wciąż patrząc głęboko w jego oczy.
- Skąd znasz ten wierszyk!? Przecież to ja... to był jej....
- Jej ulubiony wierszyk?
- Wyszczekana się zrobiłaś Lidio.
- Czemu wszyscy nas mylą?
- Nas? Nie udawaj Nicole! Przecież ona nie żyje! Zabiłem ją!
- Jak mogłeś?! Dlaczego do cholery to zrobiłeś?!
- Bo ją kochałem! Bo ją kurwa kochałem! - krzyknął i wyciągnął w stronę dziewczyny ręce.
Ta szybko wyciągnęła nóż robiąc krok do tyłu.
- Nie podchodź kurwa, bo Cię zabije.
Mężczyzna prychnął.
- Lidio...
- Jestem Nicole Ramos.
Bill spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak wciąż przypatrywał się jej twarzy jakby chcąc dostrzec jakieś różnice pomiędzy dziewczynami.

- Jak... Jak Ty żyjesz?!
- Zabiłeś mi przyjaciółkę Bill! Ufałam jej tak samo jak Tobie!
- Więc mnie zabij skarbie. No dalej, śmiało. Zabił swojego najlepszego przyjaciela i bądź już na zawsze samotna. No dalej, na co czekasz? - zapytał z prowokacją, a potem zaśmiał się głośno.
- No pokaż swoją prawdziwą twarz. Jesteś morderczynią. Zabij mnie! - zawołał ochrypniętym głosem, po czym zbliżył się do dziewczyny.
Nicole wciąż zaciskała palce na nożu trzymając go blisko siebie.
- Nie prowokuj mnie, bo to zrobię.
- Przecież po to przyszłaś co? Wiedziałaś, że mnie zabijesz, bo inaczej ja zabije was obie.
- Bill do cholery...
- Oddaj ten nóż. Ty mnie nie zabijesz Nicole. Nie jesteś w stanie tego zrobić, ponieważ wciąż Ci na mnie zależy, a może Ty jesteś taka? Może pokochasz zabijać i staniesz się jak David, hm? Ah no tak. Gdzie jest nasza Lidia? - zawołał z uśmiechem rozglądając się dookoła.
- Jej w to nie mieszaj.
- To zabawne, bo wszystko zaczęło się od niej. Gdy Ty tak panicznie...
- Przestań!
- Panicznie chciałaś ją odnaleźć...
- To było dawno temu.
- A teraz? Nie boisz się, że zostaniesz sama? Złagodzę Ci ten ból po prostu daj mi ten nóż - mruknął spokojniej wyciągając rękę w jej stronę.
Nicole zagryzła wargę wahając się.
- Na prawdę myślałam, że jesteś dobry w tym popieprzonym świecie.
- W nim nie ma dobrych ludzi Nicole, ale Ty możesz być dobra. Wystarczy, że oddasz mi nóż. Przecież nie chcesz mnie zabić, prawda?
- Masz racje - odparła ze zrezygnowaniem dziewczyna.
- Na świecie nie ma dobrych ludzi - dodała po czym z całej siły wbiła nóż w brzuch mężczyzny.
Bill spojrzał na nią szerokimi oczami jakby do końca nie mógł w to uwierzyć.
Nicole nie mogła odwrócić wzroku od niego, gdy ten zgiął się lekko, po czym upadł bezwładnie na podłogę.
Usłyszały trzask drzwi, a potem kroki.
Lidia wyjrzała zza mebli, a widząc Davida przytuliła się do niego bardzo mocno.
- Żegnaj Bill - mruknęła cicho Nicole podciągając nosem.
Warkocz patrzył z niedowierzaniem co właściwie zaszło.
Nicole odgarnęła swoje włosy do tyłu i spojrzała na Morisa.
- Zabiłam Twojego brata. Chyba nie uniknę piekła.

Lidia wciąż płakała u boku Davida jednak po chwili oderwała się od niego.
- To jest pojebane! - zawołała wywołując na ich twarzach zaskoczenie.
- Lidia... - zaczął David chcąc ją uspokoić, jednak ona mu przerwała.
- Wy wszyscy mówicie o miłości, ale co wy kurwa możecie o niej wiedzieć? Ty w miłości do Nicole zrobiłbyś wszystko, chciałeś zabić swojego najlepszego przyjaciela David! Pozwoliłeś mi odejść, kiedy Cię potrzebowałam, a potem znów się pojawiłeś i wszystko pomieszałeś.  W imię miłości! Bill chciał zabić dziewczynę, którą uwielbiał, którą darzył ogromnym uczuciem! W imię miłości do cholery! a Ty... - tutaj zwróciła się do Nicole patrząc na nią ze łzami w oczach.
- Rozdzieliłaś przyjaciół, spowodowałaś śmierć swojej przyjaciółki, bawiłaś się Michaelem, gdy on nie mógł nas rozróżnić, a ja myślałam, że już traci pamięć... Zabiłaś Billa! W imię pierdolonej miłości. Wy nie macie pojęcia co to miłość. Jesteście egoistami. Ciągle myślicie o sobie.
- Nie prawda do cholery! Uratowałam Ci dupę i zabiłam Billa dla Ciebie! Bo Ty się pojawiłaś w naszym świecie! - warknęła Nicole.
- Więc może powinnam faktycznie z niego zniknąć - mruknęła Lidia.
- Teraz już nie rób z siebie księżniczki. Mam to gdzieś. Spadam - warknęła Nicole, po czym wyminęła ich.
Słyszała jeszcze za plecami jakieś krzyki, ale nie przejęła się nimi.

- Zabiła Billa rozumiesz! A on chciał zabić mnie! To jest popieprzone! Mam dość David! Nie mam już siły! Boje się o nasze dziecko..
- Dziecko?


.....


Więc weźmy trochę czasu by powiedzieć co chcemy
Tutaj, zanim wszystko co mamy zniknie
Nie, my nie obiecaliśmy sobie jutra.





Nicole weszła do swojego mieszkania, po czym osunęła się na ziemie.
Upadła na nią i głośno zaszlochała.
Po raz pierwszy płakała na prawdę.
Nie mogła w to uwierzyć, że zabiła Billa.
 Zrobiła to! Wszyscy mają racje.
Ona nie potrafi kochać.
Potrafi tylko krzywdzić i zabijać.







Chodziliśmy w świetle księżyca
I trzymałeś mnie blisko
Ułamek sekundy i zniknąłeś
I wtedy zostałam całkiem sama.






__________________________________________

Udało mi się!
Przepraszam za opóźnienia, ale ostatnio u mnie serio ciężko.
Ktoś zna namiary na psychologa, albo psychiatrę?
Bo chyba mi się przydadzą :D
Dziękuje za każdy komentarz.
Notka taka 2/10 xd
Następna za 2 tygodnie i potem jeszcze jedna prawdopodobnie i EPILOG :)



Udanego weekendu misiaki ja już go dawno zaczęłam, bo nie poszłam do szkoły dzisiaj :D
Bawcie się dobrze! <3