COŚ WE MNIE WIĘDNIE,
GDY CIEBIE NIE MA.
I CZUJE JAKBY ZATRZYMAŁA SIĘ ZIEMIA.
Lidia przeciągnęła się wyprostowując do góry ręce.
Od dawna nie była aż tak wyspana.
Na dworze robiło się coraz cieplej, a ona miała wrażenie, że ciemne chmury odeszły.
W końcu zaczęła wierzyć, że może faktycznie życie z Davidem wyjdzie jej na lepsze.
David był jej pierwszą miłością i choć on sam nigdy jej nie powiedział, że ją kocha, gdzieś w głębi serduszka czuła, że tak właśnie jest.
Gdyby nic do niej nie czuł dawno by ją zabił.
A może planuje to zrobić?
David wyszedł do sklepu, a ona czuła się w końcu jak w domu.
Uśmiechnęła się pod nosem, a jej ręka delikatnie ułożyła się na brzuchu.
Nie znała płci dziecka.
Jeśli byłaby to dziewczynka, to jej przyszli chłopacy będą mieli przewalone zważywszy na ojca jakiego ma.
Zdjęła swoją piżamę, po czym poszła do łazienki w celu ubrania czegoś świeżego.
Przeszukała stos czystych ubrań w poszukiwaniu swojego czarnego swetra.
Nigdzie go nie było, a miała wrażenie, że jak wczoraj wyciągała pranie to był.
Westchnęła głośno nakładając pierwszą lepszą bluzę.
Później poszuka.
Sięgnęła po telefon i wybrała numer Katey.
Dawno nie rozmawiały. Brakowało jej tego.
- Cześć Katey... tu Lidia. Jakbyś zapomniała.. - mruknęła próbując zażartować.
- Tak... wyświetliło mi się imię Lidia. Powiedzmy, że coś kojarzę.
Nastolatka uśmiechnęła się.
- Przepraszam, że tak się nie odzywałam. Ale musiałam parę spraw poukładać.
- Rozumiem... też przepraszam. Ostatnio źle mi się układa z Ianem.
- Co się stało?
- Odezwała się do niego jego była... właściwie okazało się, że pracują razem. Ukrywał to przede mną.
- Ale przecież jak my pracowałyśmy to...
- To jej nie było. Wiem, Lidia.
- Spotkamy się?
- Mogę wpaść do Ciebie koło 16.
- Nie.. może ja to ja przyjdę? - Lidia spojrzała na stolik widząc jakąś kartkę na nim.
Sięgnęła wolną ręką po nią, a czując nagły, intensywny zapach róż zrozumiała do kogo należała.
- Okej. Będę czekać na Ciebie.
- Słuchaj Katey.. muszę już kończyć. Do potem.
- Cześć.
Zmarszczyła brwi odgarniając włosy za ucho.
Z mocno bijącym sercem zaczęła to czytać.
Droga siostrzyczko!
Zabrałaś mi wszystko.
Miałaś życie o którym marzyłam.
No wiesz... dwoje rodziców.. nikt nie wkładał Ci rąk do majtek, gdy byłaś małą dziewczynką.
Twój przyjaciel nie okazał się wariatem i nie zabił Twojej najlepszej przyjaciółki,
bo chciał zabić Ciebie.
Co do chłopaka... cóż... siostry powinny się dzielić, prawda?
Weź sobie Davida.
Ale dam Ci siostrzaną radę, bo jestem nieco starsza.
David nie da Ci tego czego oczekujesz.
Miłości? Przecież on nie potrafi kochać.
Może to będzie nagroda za moje cierpienia.
To, że David nie da Ci tego czego najbardziej pragniesz...
Wyjeżdżam. Mam już dosyć Paryża.
Kochałam go, ale to było ponad dwa lata temu.
Poza tym nie ma w nim miejsca dla nas dwóch.
Nie myśl sobie, że się poddałam.
Ja się nigdy nie poddaje.
Może moim celem będzie Hamburg?
Może zapukam do drzwi nr 15 i powiem, że wróciłam.
Może zrujnuje Ci tam reputacje i przelecę wszystkich Twoich kolegów.
Jeszcze nie wiem...
Aha i mam nadzieje, że nie jesteś zła, że pożyczyłam Twój czarny sweterek?
Buty też wzięłam.
Ale żeby nie było.. zajrzyj do kieszeni czarnych spodni.
Skąd wiem, że masz je na sobie?
Siostrzana telepatia.
Z miłością, a może bardziej z nienawiścią Twoja Kochająca Siostra.
Nicole.
Lidia spojrzała ze zdziwieniem na swoje spodnie. Czarne.
Uniosła do góry jedną brew, po czym sięgnęła do tylnej kieszeni.
Ku jej zdziwieniu było tam coś.
Wyciągnęła to od razu, a widząc złotą, delikatną bransoletkę z zawieszkom dwóch małych aniołków zdziwiła się. Czy na prawdę Nicole dała jej taki prezent?
I czy ma taką samą biżuterię właśnie na sobie?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Jej czarne szpilki uderzały o chodnik, a w powietrzu uniósł się zapach róż.
Na dworze zrobiło się już bardzo ciemno, a ona zastanawiała się co właściwie powinna powiedzieć.
Wiedziała, że musi to zrobić. Po prostu czuła to w sercu.
Którego podobno dawno się wyzbyła.
Wyciągnęła z obcisłych jeansów telefon i wybrała szybko numer.
Po chwili odezwał się do niej męski głos.
- Myślałem, że pożegnanie mamy za sobą.
Uśmiechnęła się ironicznie poprawiając ręką włosy.
- Jestem pod tym adresem, który mi podałeś Zack. Co powinnam im powiedzieć?
- Że rachunki zostały wyrównane.
- Chyba powinnam podziękować Davidowi, że zabił Skalpela.
Po drugiej stronie słuchawki usłyszała dziwną ciszę.
- Zack? Bo David zabił Skalpela, tak?
- Skalpel na pewno nie żyje. O to się już nie musisz martwić.
- Nie zabił go Moris?
- Nicole...
- Kto go zabił?
- Ktoś tak samo pojebany.
Nicole zmarszczyła brwi nie mogąc za bardzo się zorientować o kim mowa.
- Zack...
- Wiesz kto Nicole. Muszę kończyć. Trzymaj się mała.
Czyżby...
Sebastian?
Schowała telefon do kieszeni, po czym pewnym krokiem ruszyła do drzwi.
Zadzwoniła dwa razy czekając aż ktoś jej otworzy.
Po chwili wyłoniła się blond włosa kobieta, około czterdziestoletnia.
W pierwszej chwili Nicole nie wiedziała co powinna powiedzieć.
Odchrząknęła, gdy kobieta zaczęła mówić.
- Doby wieczór.. w czym mogę pani pomóc?
- Ja... to skomplikowana historia. Mam coś co należy do pani... raczej to pani córki...
Kobieta uniosła do góry brwi, a jej ciemno zielone oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
Nicole wyciągnęła z torebki złoty łańcuszek z inicjałami O.M.
- Skąd... o mój boże! Moja Oliwka! - wykrzyczała zalewając się łzami.
Dziewczyna dała jej go do ręki i zacisnęła ją lekko.
- Żadna kara nie będzie odpowiednia dla takiego bydlaka. Ale proszę mi wierzyć na słowo, że ostatnie godziny jego życia były... piekłem.
- Skąd to pani ma?
- Po prostu mam. - mruknęła cicho, po czym odwróciła się i odeszła.
Słyszała jeszcze szloch kobiety i słowa dziękuje wypowiadane niczym modlitwa.
Wsiadła do auta i udała się do Hamburgu.
* * * * * * * * *
- Nie mogę w to uwierzyć... zrobiła chyba najmniej samolubną rzecz w swoim życiu - szepnęła Lidia z niedowierzaniem, a jej oczy zaszkliły się mocno.
David westchnął jeszcze raz spoglądając na kartkę.
Pachniała nią.
Gdyby nie Lidia miał wrażenie, że nie zniósłby tego faktu, że Nicole jednak żyje.
Że nie czekał tych przeklętych dwóch lat na daremno.
Ona jest tutaj. Żyje... ale właśnie sobie uświadomił, że nie może być znów samolubny.
Zbyt długo taki był.
Pierwszą miłością Nicole był Sebastian więc niech tak pozostanie.
Pierwszą miłością Lidii jest on więc sprawi by to uczucie co do niego trwało wiecznie.
Objął ją ramieniem uśmiechając się lekko.
- Nie sądziłem, że to kiedykolwiek pożegnam się z nią już tak na zawsze - mruknął cicho, a Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
- Pragnąłem by była obecna w każdym moim geście, w moim śnie, w marzeniach... chciałem z nią budować swoją przyszłość.. chciałem zrobić dla niej wszystko - szepnął patrząc w jej oczy.
Lidia objęła jego twarz rękoma uśmiechając się delikatnie.
- I chciałem też by ona zrobiła dla mnie wszystko.
-To nie do końca jej wina David. Została skrzywdzona, w dodatku jej najlepszy przyjaciel, mężczyzna któremu ufała, któremu powierzała swoje sekrety okazał się psycholem. Myślę, że teraz będzie szczęśliwa... z moimi rodzicami.
* * * *
Czuła lekki stres i sama nie wiedziała dlaczego.
Zawsze była pewna siebie, żadna sytuacja nie mogła wyprowadzić ją z równowagi.
A właśnie się w takiej znalazła.
Zapukała do drzwi przez moment zastanawiając się czy nie powinna wejść jak do siebie.
Szybko jednak zrezygnowała z tego pomysłu.
Po chwili otworzyła jej starsza kobieta w rudych włosach.
- Cześć... mamo - mruknęła Nicole nieco wysokim głosem.
Kobieta otworzyła szeroko oczy, po czym mocno przytuliła dziewczynę.
Nicole odwzajemniła uścisk czując dziwne drapanie w gardle.
- Zobacz skarbie kto wrócił! - zawołała kobieta.
Nicole czuła się zmieszana, gdy po chwili pojawił się obok nich mężczyzna, który zaczął coś mruczeć pod nosem, ale mocno objął dziewczynę.
- Gdzieś ty była?!
- Przepraszam... chciałam... odpocząć - odparła niepewnie.
- Wejdź do środka - dodał mężczyzna.
Nie mogła w to uwierzyć. Udało jej się ich nabrać.
Czuła, że na prawdę ma rodzinę.
Jedynie ten pies Lidii dziwnie szczekał na nią i robił jej na złość.
Widocznie jako jedyna wiedziała, że jej pani jest w całkiem innym mieście.
* * * * * * *
David udał się do baru w sprawie interesów.
Oczywiście Lidii nie bardzo się to podobało, ale skoro ona umówiła się z Katey na pogaduszki on też miał prawo się rozerwać.
Zamówił sobie mocnego drinka z ananasem i czekał na swojego kolegę.
O dziwo spóźniał się konkretnie co doprowadzało warkocza do wściekłości.
Ale obiecał Lidii, że będzie grzeczny i bicie kogoś raczej nie wchodziło aktualnie w grę.
Po chwili wstał z krzesła i udał się do łazienki.
Zobaczył jakiegoś mężczyznę, który był bez spodni i najwidoczniej je suszył.
- Jakiś kretyn mnie oblał - mruknął do Davida z wściekłością jakby próbując mu wytłumaczyć dlaczego stoi przed nim w samych bokserkach.
David uśmiechnął się lekko.
Jednak jego uwagę zwrócił tatuaż na udzie mężczyzny.
Wielki wąż postawiony w płomieniach.
Już gdzieś go widział....
* * * * * * * * *
2 lata wcześniej.
- Oddaj mi to! To moje rysunki! - zawołała dziewczyna z oburzeniem, gdy warkocz wyrwał jej z rąk plik kartek i nie chciał oddać.
- Tylko zerknę! Obiecuje.
- Powiedziałam nie David! - zawołała ze złością i wytrąciła z rąk mężczyzny swoje rysunki.
Wszystkie kartki wysypały się na podłogę.
David przeprosił szybko i zaczął to zbierać jednak jeden rysunek rzucił mu się w oczy.
Był to czarny wąż, a wokół niego czerwone płomienie, na górze narysowane były kajdanki oplecione różami z kolcami.
- Co to jest?
- Mój koszmar z dzieciństwa.
- Śni Ci się taki wąż?
- David...
- Odpowiedz.
- Tak. - odparła po chwili patrząc mu w oczy.
Miał wrażenie, że to było kłamstwo.
* * * * * * * *
Nie był głupi by nie skojarzyć faktów. Mówiła mu coś o swoim opiekunie, który ją molestował.
I teraz ten wąż... jej koszmar z dzieciństwa.
Wszystko do niego wróciło.
Poczuł znów silną agresje, której nie mógł powstrzymać w sobie.
Nawet słowa Lidii, żeby nikogo nie krzywdził odbijały się echem w jego głowie, ale bez skutku.
Ruszył do mężczyzny i mocno uderzył go w twarz.
Nieznajomy zatoczył się i uderzył w ścianę.
A potem już było jak w śnie.
Krew, uderzenie, krew, uderzenie.
I wściekłość, która go ogarnęła.
Nicole ich nie okłamała.
Na prawdę została skrzywdzona.
* PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ *
- Nel! Nel do cholery... - warknęła Nicole z lekką irytacją, gdy pies biegł w drugą stronę niż planowała się udać.
Ten kundel w ogóle jej nie słuchał.
Wiedziała, że tylko jej nie oszuka.
Nel dobrze wiedziała, że jej prawdziwa pani jest na drugim końcu świata,
a mimo to pozwalała się jej głaskać, czasem jej słuchała, ale chyba nie dzisiaj.
W końcu pies usłuchał, gdy dziewczyna zmniejszyła smycz.
Zatrzymała się po chwili, a jej serce na moment się zatrzymało.
Miała wrażenie, że ktoś za nią idzie.
Spróbowała opanować drżenie głosu i zignorować skurcz, który nagle poczuła w nogach i przez który nie mogła uciec.
Odwróciła się powoli nie śpiesznie do mężczyzny przed sobą.
Modliła się w duchu, żeby to był każdy tylko nie on.
Przełknęła nerwowo ślinę i z lekkim przerażeniem w głosie wyszeptała.
- Sebastian...
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko podchodząc bliżej.
Jego włosy były lekko kręcone przy końcówkach, na ramionach miał białą bokserkę i narzuconą na to cienką, skórzaną kurtkę.
- Najwyższy czas by porozmawiać, nie uważasz? - Nicole nie odpowiedziała.
Jakim cudem cała jej odwaga, ostra wymiana zdań znikała,, gdy tylko była blisko niego?
Oblizała usta, które nagle były bardzo suche po czym jej twarz wykrzywiła się w uśmiechu.
- To moja brzydka maska czy fryzura zdradziły moją tożsamość? - zapytała krzyżując ręce na piersi.
Była pewna, że rozpoznał ją wtedy gdy udała Lidię.
Sebastian podszedł bliżej uśmiechając się na jej słowa.
- Tylko ty potrafisz tak na mnie patrzeć. Lidia nigdy nie spojrzała na mnie takim wzrokiem.
Nicole zaśmiała się cicho, a Sebastian z trudem powstrzymywał się by jej nie wziąć w ramiona, wykrzyczeć, że ją kocha i te trzy lata były prawdziwą udręką.
- Masz na myśli, wzrok, który gardzi? - zapytała z prowokacją podchodząc jeszcze bliżej.
Nawet czarne buty na koturnie nie spowodowały przewagi wzrostu.
Sebastian pochylił się nad nią, a ich nosy prawie się stykały.
- Wzrok, który kocha i tęskni.
Nicole nie odpowiedziała przełykając ciężko ślinę.
Czuła jego zapach tak blisko, jego silne ramiona.
Chciała się w nich znaleźć i poczuć się od trzech lat w końcu bezpiecznie.
Pragnęła wszystko mu powiedzieć o całym tym bólu, o tym, że to Bill był powodem tej straszliwej wojny tymczasem ona milczała nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
Jej oczy niebezpiecznie zaszkliły się.
Odchrząknęła odwracając wzrok w drugą stronę.
Nigdy nie pokazywała nikomu swoich łez, uważała, że to oznaka słabości.
A ona przecież nie mogła być słaba.
Przez całe życie była sama, polegała tylko na sobie więc jeśli teraz zaufa co jeśli zostanie zraniona?
Sebastian wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę i otworzył ją.
Dopiero w tedy Nicole odwróciła się ponownie w jego stronę zaciekawiona.
- Co to? - zapytała ze zdziwieniem jakby rozpoznając zapach tej karki.
-List, którego nigdy od ciebie nie otrzymałem. Chce wiedzieć czy to był Bill czy może ty choć raz byłaś kurwa szczera...- jego głos był ostry, ale jakby przepełniony bólem.
- Sebastian...
- Nie przerywaj mi - warknął uciszając ją tym samym.
Jeśli to list o którym myśli... nie chce by czytał go na głos.
Zbyt bardzo ją to bolało, gdy go pisała.
-
Sebastianie...
W naszym życiu dzieją się rzeczy, które nie zawsze jesteśmy w stanie zaakceptować.
Tak było ze mną. Gdy poznałam Davida chciałam być bliżej niego.
Pragnęłam spotkań z nim i ukradkowych pocałunków.
- To było dawno temu.. - przerwała mu niepewnie, ale on nadal jakby jej nie słyszał czytał ten list.
- Pragnęłam być przy nim jednocześnie mając cię blisko.
Ale, gdy zbliżałam się do niego czułam, że oddalam się od Ciebie.
A to ty byłeś moim życiem.
Zbłądziłam w całym tym zamieszaniu, w panicznym strachu przed byciem sama, zgubiłam się w poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego celu.
W poszukiwaniu mojej młodszej siostrzyczki.
Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham i dlatego znów będę samolubna.
Wyjeżdżam od Ciebie, od Davida od tej nienawiści, która zaczęła się w was rodzić.
Chce znaleźć moją siostrę, ale nie chce by poznała któregokolwiek z was.
Co jeśli się zakocha w tobie, lub w Davidzie?
Zniszczycie ją jak mnie.
Znajdę Lidię i będę zwiedzać z nią wszystkie zakamarki świata jak zawsze wyobrażałam to sobie w śnie, gdy byłam mała. Chce ją poznać i pokochać.
Wybacz mi egoizm, ale inaczej nie potrafię.
Chcę cię kochać, ale ta miłość niszczy nas wszystkich.
na zawsze Twoja, słodka Nicole.
Gdy zakończył spojrzał na nią jakby oczekując odpowiedzi.
Nel zaszczekała cicho merdając ogonkiem.
- Sebastian... ja....
- Którego z nas kochałaś? - zapytał twardo zgniatając list w ręce.
Nicole spojrzała na niego z zaskoczeniem jednak zacisnęła usta i spojrzała na niego ze złością.
- Davida. Zawsze kochałam Davida! - zawołała twardo patrząc na niego.
Sebastian spojrzał na nią.
- Kłamiesz! - krzyknął ze złością, a gdy Nicole próbowała coś powiedzieć popchnął ją mocno na mur, który znajdował się obok nich.
Złapał ją za jej niebieski sweterek z dekoltem ściskając mocno jej ramię.
Nicole oddychała ciężko nie spodziewając się takiej agresji.
Z powodu zaskoczenia upuściła smycz Nel, jednak ta nigdzie nie miała zamiaru się wybrać.
Zaszczekała głośno na Sebastiana niezadowolona z tego co robi jej nowej pani.
Próbowała się wyrwać, ale wzmocnij uścisk.
Podniosła wzrok na jego niebieskie oczy oddychając głęboko.
- Dlaczego ciągle kłamiesz? - wycedził ze zdenerwowaniem patrząc na nią.
Wyglądała na przestraszoną, pomimo to ciągle patrzyła śmiało w jego oczy.
- Bo to mniej boli - warknęła ze złością.
- Bo mniej boli świadomość tego, że przegrałam. Że pragnęłam mieć od życia wszystko, a nie mam nic. Straciłam wszystko na czym mi zależało rozumiesz?! Dom, w którym mieszkam nie jest moim domem, tylko mojej siostry, chłopak, którym pragnęłam się zabawić nie jest moim chłopakiem, a miłość, która czyniła mnie choć trochę mniej samolubna została pochłonięta zemstą, a jedyny facet, któremu ufałam okazał się psycholem szaleńczo we mnie zakochanym i próbującym mnie zabić. Ups, no masz. Zabił moją przyjaciółkę. To ja powinnam tym pieprzonym autem jechać.. nie ona.... - ucięła wyrzucając to wszystko z siebie.
Uścisk Sebastiana złagodniał nieco, ale nadal trzymał ją stanowczo blisko,
że niemal czuła jego miętowy oddech na twarzy.
- Myślałam, że nie żyjesz.. że David cię zabił... byłam przerażona. Nie mogłam nikomu zaufać, musiałam się ukryć... szukałam wroga daleko, gdy on był na wyciągnięcie ręki... - dokończyła spoglądając w jego oczy, które błyszczały teraz.
Mężczyzna objął rękami jej policzki gładząc je delikatnie.
Nicole przymrużyła oczy bojąc się, że się rozklei.
Sebastian oparł czoło o jej pochłaniając jej słodki zapach ciała.
- Nigdy więcej nie będziesz sama... nigdy więcej nikt cię nie skrzywdzi... - szepnął, a jego oddech przyjemnie drażnił jej nos.
Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy, które pojawiały się i nie chciały zakończyć swojej długiej drogi. Sebastian ocierał je dzielnie kciukami, gdy te na przekór nie dawały za wygraną.
- Umarłabym z tobą, rozumiesz?! Umarłabym z tobą... - powtórzyła z rozpaczą.
Sebastian chwycił ją za brodę po czym uniósł lekko odnajdując jej usta.
Były słone spowodowane jej płaczem.
Nicole objęła go mocno za szyję namiętnie całując jego wargi.
Rękoma oplótł jej biodra, a ona wciąż opierała się o twardy mur.
Teraz musiało być tylko dobrze.
Musiało i tyle.
Choć Bóg miał dla nich wszystkich inne plany ...
__________________________________
Notka gotowa :/
Co do komentarzy.
Będę się za to brała, bo to lubię i chce doprowadzić to do końca.
Wybacz, że musisz tyle czekać, ale spokojnie.
Już niebawem będzie Epilog.
Wtedy nie będziesz już musiała tak długo czekać na notkę :)
Wiem, że nie raz was zawiodłam itd...
ale staram się na prawdę.
Tylko po prostu nie radzę sobie z pewnymi rzeczami.
I tyle.
Dziękuje za każdy komentarz :)
Krytykę przyjmuje na klatę!
Jesteście najlepsze!
Pozdrawiam <3