sobota, 30 kwietnia 2016

Uprowadzona XLIX



 Chcę, żebyś mną oddychał

Pozwól mi być Twym powietrzemPozwól mi swobodnie rozgrzać swoje ciałoBez zahamowań, bez strachuJak głęboka jest Twoja miłość?Czy jest jak ocean?Jakim poświęceniem jesteś?Jak głęboka jest Twoja miłość?Czy jest jak nirwana?




* Pół roku później *


Nigdy nie pomyślałaby, że da mu kiedykolwiek jeszcze szanse.
Właściwie nie przypuszczała, że znów z nim będzie.
Bała się cholernie zaangażować, ale te wszystkie miesiące bez niego były dla niej straszne.

A teraz... teraz zaczęła całkiem nowe życie.
Nie planowała być "Lidią",
ale jeśli to w jakiś sposób miało przywrócić jej stracony czas bez rodziców
 jest gotowa pójść na taki układ.

Chociaż Nel nie bardzo ufała nowej właścicielce kładła się do jej łóżka spać.
Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku... chociaż...
 Nicole odnosiła wrażenie, że jej rodzice w głębi duszy czują jednak, że to nie jest tamta Lidia.
Po mimo, że jej mówią, że ją kochają odnosi wrażenie,
 że oni wiedzą więcej niż jej się wydaje.
Oczywiście, nie mówiła im nic o Sebastianie.
Nie chciała na razie przyprowadzać go do siebie, bo czuła, że to nie jest odpowiedni moment.



Uśmiechnęła się ironicznie widząc wysokiego blondyna, który puścił jej oczko,
 gdy wszedł do kawiarni.
Nicole zmierzyła go całego wzrokiem i zatrzymała się na jego ustach,
które musnęły delikatnie jej wargi.
 Usiadł na przeciw niej i spojrzał na nią z ciekawością.
- Kiedy w końcu poznam teściów? Nie lubię tej kawiarni - mruknął z niechęcią rozglądając się po pomieszczeniu.
Nicole uniosła do góry jedną brew.
- Teściów? W życiu. Nie polubią Cię. - odparła zaczepnie i zaśmiała się pod nosem.
- Niby czemu? Jestem przecież przystojny, bogaty... mądry.
- Dobra koniec tych żartów. Zamówmy lepiej jakieś ciastko.
Sebastian spojrzał na nią z uśmiechem, ale nic więcej nie powiedział.
Otworzył menu z zamiarem zjedzenia czegoś słodkiego.






* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *



Lidia spojrzała na swój brzuch.
Z każdym kolejnym miesiącem robił się coraz większy.
Nie mogła się doczekać kiedy w końcu przytuli swoje maleństwo do piersi.
Często myślami wracała do rodziców.
Była ciekawa co u nich, czy jest  tam Nicole...
Czy nie robi niczego głupiego.
Wciąż nosiła bransoletkę, którą jej dała.
Podniosła wzrok na Davida, który usiadł obok niej na kanapie.
Również na nią spojrzał, a potem na jej brzuch.
Na jego twarzy pojawił się bezczelny uśmiech.
- Grubas. - mruknął cicho patrząc w oczy dziewczynie.
Lidia spojrzała na niego z urazą.
- Przynieś mi lepiej lody.
David przekręcił teatralnie oczami. - I co jeszcze?
- To wszystko - Lidia wzruszyła ramionami.
- Nie udawaj. Ostatnio dziesięć razy chodziłem do kuchni.
- No okej może miałabym też smak na jogurt i ogórki.
- Jesteś obrzydliwa.
- Nie moja wina, że nasza córka ma takie potrzeby.
David nie odpowiedział.
Zawsze tak to wyglądało, gdy Lidia wypowiadała słowo "nasze".
Bała się, że kiedy urodzi David ją zostawi.. będzie kazał jej odejść.
Ale w głębi serca miała nadzieje, że tego jednak nie zrobi.

Uśmiechnęła się delikatnie, gdy David wrócił z całym ekwipunkiem.
Od razu dorwała się do lodów.
David obserwował to z wyraźnym rozbawieniem.
Nie rozumiał jak jakiś mały człowieczek może mieć tyle apetytu,
a Lidia tyle odwagi by wszystkie te dziwne rzeczy jeść.


* * * * * * * * * * *


Nicole ściągnęła swoją cienką kurtkę i rzuciła ja na tapczan rozglądając się dookoła.
Musiała przyznać.. nowy dom Sebastiana był zdecydowanie w jej guście.
Było skromnie, ale idealnie wszystko współgrało ze sobą.
Usiadła na kanapie spoglądając na Sebastiana.
Uśmiechnął się do niej i puścił jej oczko,
po czym podszedł do wielkiej wieży, która stała w kącie salonu.
Włączył muzykę i spojrzał znacząco na Nicole.

- O nie. Zapomnij. Nie tańczyłam od swojej stypy - zażartowała z uśmiechem.
Mężczyzna pokręcił głową po czym wyciągnął do niej swoją dłoń.
Nicole po chwili chwyciła ją i wstała udając się na środek salonu.
Objął ją w pasie, a kobieta wtuliła się w niego pochłaniając jego zapach.
Mieli wrażenie, że te dwa lata szybko przeminęły.
Że ciągle byli razem...
Po chwili zaczęli się całować.
Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej ostro.
Nicole rozpięła mu koszulę, której szybko się pozbył ukazując swoją umięśnioną klatę.
Nie był jej dłużny, złapał palcami dół jej czarnej bluzki,
 po czym uniósł ją do góry zdejmując z dziewczyny.
Dopiero wtedy zrozumiała jak cholernie mocno za nim tęskniła.



Masz wrażenie, że znów świeci słońce.
Że po tej długiej burzy w końcu udało Ci się coś zbudować.
Chcesz by to trwało wiecznie.
To uczucie bezpieczeństwa, gdy leżysz w jego ramionach.
To uczucie, gdy Cię całuje,
dotyka. 
Gdy patrzy na Ciebie.
Chcesz być dla niego tą jedyną, wyjątkową.
I masz nadzieje, że los w końcu się do was uśmiechnie.
Że będziecie szczęśliwi.
Ciągle w sobie tak samo mocno zakochani.
Ale życie jak zwykle musi mieć inne plany ...



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

David spojrzał jeszcze raz na złoty pierścionek z niebieskim brylantem jakby sam chciał się przekonać czy słusznie robi kupując taki prezent.
Wciąż w głowie miał obraz Lidii, która ciągle opowiada mu z zachwytem o Katey i Ianie,
o ich małżeństwie. Znał ją już bardzo dobrze.. wiedział, że to jest jej marzenie.
I sam nie miał pojęcia dlaczego kupił ten cholerny pierścionek.
Nie chciał nigdy mieć niczego na stałe, a teraz ma... dziecko.
To wszystko było dla niego nowe, niepojęte.
Ale miał wrażenie, że z dnia na dzień staje się lepszym człowiekiem.


I wszystko szło by zgodnie z planem, gdyby nie trzech pijanych mężczyzn.
To była jego dzielnica, a oni najwyraźniej o tym nie wiedzieli,
gdy próbowali go uderzyć i okraść.
David zamachał się i z całej siły uderzył jednego z mężczyzn.
Nieznajomy zatoczył się mocno, pozostała dwójka próbowała znokautować warkocza.
Dostał wprost w szczękę i poczuł metaliczny posmak krwi w kąciku ust, ale nie pozostawał dłuższy.
Szybko się odwinął, a gdy wszyscy mężczyźni leżeli na podłodze poprawił bluzę i poszedł w stronę domu.

Gdy tylko Lidia go zobaczyła nie mogła uwierzyć.
- Znowu kogoś pobiłeś?! Przecież mi obiecałeś! - zawołała ze złością.
- Sami się prosili. - mruknął David udając się spokojnym krokiem do lodówki i wyciągnął z niej jakąś mrożonkę. Przyłożył sobie do ust i skrzywił się lekko.
- Co to za wymówka w ogóle?
- Zaczepiali to dostali. I tyle - burknął wymijając dziewczynę.
- David możesz chociaż raz ze mną do cholery porozmawiać? Na prawdę nie umiesz inaczej? Musisz używać przemocy?
- Jak Ci się nie podoba tam masz drzwi. - mruknął spoglądając na nią przez ramię.
- Dlaczego Ty taki jesteś co? Czemu ciągle mnie ranisz?!






David odwrócił się do niej i spojrzał na nią ze zirytowaniem.
- Bo inaczej nie umiem. Wolę kogoś bić niż Ciebie, Lidia.
Dziewczyna podeszła do niego i chwyciła go za rękę.
- Pójdź na leczenie David.. pomogą Ci zwalczyć tą agresywność..
 Mężczyzna wyrwał jej dłoń.
- Zapomnij. Nigdzie nie idę.
- Na prawdę nie zależy Ci na mnie?
- Szczerze? No jakoś nie bardzo - Lidia spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Dopiero po chwili dotarło do niej co tak właściwie przed chwilą jej powiedział.
 - Znosiłam wiele upokorzeń i przykrości z Twojej strony David. Ale moja wytrzymałość i miłość, którą Cię darze ma swoje granice. Już raz nauczyłam się bez Ciebie żyć. Jeśli będę zmuszona zrobić to drugi raz, nie zawaham się. Więc łaskawie przestań udawać bezdusznego skurwysyna!

Sam nie wiedział co przeraziło go bardziej.
To, że Lidia mu wyznała, że jest w stanie od niego odejść,
czy może to, że gdy mówiła bólu jaki jej z premedytacją zadawał?

David spojrzał na nią poważnie.
- Jestem zły Lidia. Nie widzisz tego?
- Nie jesteś zły David. Możesz być dobry. Umiesz na pewno taki być. Tylko musisz tego chcieć. - odparła nieco spokojniej, po czym złapała się za brzuch.
- Wszystko okej? - David spojrzał na nią z niepokojem.
- Tak. Jestem trochę zmęczona - odparła tylko i uśmiechnęła się lekko.
Warkocz ścisnął w jednej dłoni pudełko z pierścionkiem, ale wahał się czy jej to dać.
W końcu odpuścił i schował z powrotem do kieszeni.



__________________________________________


Notka taka średnia, bo serio teraz chyba mam najgorszy okres w swoim życiu.
Nie dość, że matury to moje sprawy prywatne tak się skomplikowały, że nie wiem czy mam już teraz zacząć płakać czy poczekac az kupie jakieś dobre wino i dużą pizze.
Dziękuje za każdy komentarz.
Następna notka postaram się za tydzień :)
Będzie w niej o wiele ciekawiej ^^

Pozdrawiam kochani i udanej majówki! <3



niedziela, 17 kwietnia 2016

Uprowadzona XLVIII



COŚ WE MNIE WIĘDNIE,
GDY CIEBIE NIE MA.
I CZUJE JAKBY ZATRZYMAŁA SIĘ ZIEMIA. 




Lidia przeciągnęła się wyprostowując do góry ręce.
 Od dawna nie była aż tak wyspana.
Na dworze robiło się coraz cieplej, a ona miała wrażenie, że ciemne chmury odeszły.
W końcu zaczęła wierzyć, że może faktycznie życie z Davidem wyjdzie jej na lepsze.
David był jej pierwszą miłością i choć on sam nigdy jej nie powiedział, że ją kocha, gdzieś w głębi serduszka czuła, że tak właśnie jest.
Gdyby nic do niej nie czuł dawno by ją zabił.
A może planuje to zrobić?

David wyszedł do sklepu, a ona czuła się w końcu jak w domu.
Uśmiechnęła się pod nosem, a jej ręka delikatnie ułożyła się na brzuchu.
Nie znała płci dziecka.
Jeśli byłaby to dziewczynka, to jej przyszli chłopacy będą mieli przewalone zważywszy na ojca jakiego ma.

Zdjęła swoją piżamę, po czym poszła do łazienki w celu ubrania czegoś świeżego.
Przeszukała stos czystych ubrań w poszukiwaniu swojego czarnego swetra.
Nigdzie go nie było, a miała wrażenie, że jak wczoraj wyciągała pranie to był.
Westchnęła głośno nakładając pierwszą lepszą bluzę.
Później poszuka.

Sięgnęła po telefon i wybrała numer Katey.
Dawno nie rozmawiały. Brakowało jej tego.
- Cześć Katey... tu Lidia. Jakbyś zapomniała.. - mruknęła próbując zażartować.
- Tak... wyświetliło mi się imię Lidia. Powiedzmy, że coś kojarzę.
Nastolatka uśmiechnęła się.
- Przepraszam, że tak się nie odzywałam. Ale musiałam parę spraw poukładać.
- Rozumiem... też przepraszam. Ostatnio źle mi się układa z Ianem.
- Co się stało?
- Odezwała się do niego jego była... właściwie okazało się, że pracują razem. Ukrywał to przede mną.
- Ale przecież jak my pracowałyśmy to...
- To jej nie było. Wiem, Lidia.
- Spotkamy się?
- Mogę wpaść do Ciebie koło 16.
- Nie.. może ja to ja przyjdę? - Lidia spojrzała na stolik widząc jakąś kartkę na nim.
Sięgnęła wolną ręką po nią, a czując nagły, intensywny zapach róż zrozumiała do kogo należała.
- Okej. Będę czekać na Ciebie.
- Słuchaj Katey.. muszę już kończyć. Do potem.
- Cześć.

Zmarszczyła brwi odgarniając włosy za ucho.
Z mocno bijącym sercem zaczęła to czytać.






Droga siostrzyczko! 

Zabrałaś mi wszystko.
Miałaś życie o którym marzyłam.
No wiesz... dwoje rodziców.. nikt nie wkładał Ci rąk do majtek, gdy byłaś małą dziewczynką.
Twój przyjaciel nie okazał się wariatem i nie zabił Twojej najlepszej przyjaciółki, 
bo chciał zabić Ciebie.
 Co do chłopaka... cóż... siostry powinny się dzielić, prawda? 
Weź sobie Davida. 
Ale dam Ci siostrzaną radę, bo jestem nieco starsza. 
David nie da Ci tego czego oczekujesz.
Miłości? Przecież on nie potrafi kochać.
Może to będzie nagroda za moje cierpienia. 
To, że David nie da Ci tego czego najbardziej pragniesz...

Wyjeżdżam. Mam już dosyć Paryża.
 Kochałam go, ale to było ponad dwa lata temu. 
Poza tym nie ma w nim miejsca dla nas dwóch. 
Nie myśl sobie, że się poddałam.
 Ja się nigdy nie poddaje. 

Może moim celem będzie Hamburg? 
Może zapukam do drzwi nr 15 i powiem, że wróciłam.
Może zrujnuje Ci tam reputacje i przelecę wszystkich Twoich kolegów.
Jeszcze nie wiem... 
Aha i mam nadzieje, że nie jesteś zła, że pożyczyłam Twój czarny sweterek?
Buty też wzięłam.
Ale żeby nie było.. zajrzyj do kieszeni czarnych spodni. 
Skąd wiem, że masz je na sobie?
Siostrzana telepatia.
Z miłością, a może bardziej z nienawiścią Twoja Kochająca Siostra.
                                                            Nicole. 




Lidia spojrzała ze zdziwieniem na swoje spodnie. Czarne. 
Uniosła do góry jedną brew, po czym sięgnęła do tylnej kieszeni.
Ku jej zdziwieniu było tam coś.
Wyciągnęła to od razu, a widząc złotą, delikatną bransoletkę z zawieszkom dwóch małych aniołków zdziwiła się. Czy na prawdę Nicole dała jej taki prezent?
I czy ma taką samą biżuterię właśnie na sobie?



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 


Jej czarne szpilki uderzały o chodnik, a w powietrzu uniósł się zapach róż.
Na dworze zrobiło się już bardzo ciemno, a ona zastanawiała się co właściwie powinna powiedzieć.
Wiedziała, że musi to zrobić. Po prostu czuła to w sercu.
Którego podobno dawno się wyzbyła.
Wyciągnęła z obcisłych jeansów telefon i wybrała szybko numer.
Po chwili odezwał się do niej męski głos.
- Myślałem, że pożegnanie mamy za sobą.
Uśmiechnęła się ironicznie poprawiając ręką włosy.
- Jestem pod tym adresem, który mi podałeś Zack. Co powinnam im powiedzieć?
- Że rachunki zostały wyrównane. 
- Chyba powinnam podziękować Davidowi, że zabił Skalpela. 
Po drugiej stronie słuchawki usłyszała dziwną ciszę.
- Zack? Bo David zabił Skalpela, tak?
- Skalpel na pewno nie żyje. O to się już nie musisz martwić.
- Nie zabił go Moris?
- Nicole...
- Kto go zabił? 
- Ktoś tak samo pojebany.
Nicole zmarszczyła brwi nie mogąc za bardzo się zorientować o kim mowa.
- Zack...
- Wiesz kto Nicole. Muszę kończyć. Trzymaj się mała. 




Czyżby...

Sebastian?


Schowała telefon do kieszeni, po czym pewnym krokiem ruszyła do drzwi.
Zadzwoniła dwa razy czekając aż ktoś jej otworzy.
Po chwili wyłoniła się blond włosa kobieta, około czterdziestoletnia.
W pierwszej chwili Nicole nie wiedziała co powinna powiedzieć.
Odchrząknęła, gdy kobieta zaczęła mówić.
- Doby wieczór.. w czym mogę pani pomóc?
- Ja... to skomplikowana historia. Mam coś co należy do pani... raczej to pani córki...
Kobieta uniosła do góry brwi, a jej ciemno zielone oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
Nicole wyciągnęła z torebki złoty łańcuszek z inicjałami O.M.
- Skąd... o mój boże! Moja Oliwka! - wykrzyczała zalewając się łzami.
Dziewczyna dała jej go do ręki i zacisnęła ją lekko.
- Żadna kara nie będzie odpowiednia dla takiego bydlaka. Ale proszę mi wierzyć na słowo, że ostatnie godziny jego życia były... piekłem.
- Skąd to pani ma?
- Po prostu mam. - mruknęła cicho, po czym odwróciła się i odeszła.
Słyszała jeszcze szloch kobiety i słowa dziękuje wypowiadane niczym modlitwa.

Wsiadła do auta i udała się do Hamburgu.





* * * * * * * * *


- Nie mogę w to uwierzyć... zrobiła chyba najmniej samolubną rzecz w swoim życiu - szepnęła Lidia z niedowierzaniem, a jej oczy zaszkliły się mocno.
 David westchnął jeszcze raz spoglądając na kartkę.
Pachniała nią.
 Gdyby nie Lidia miał wrażenie, że nie zniósłby tego faktu, że Nicole jednak żyje.
Że nie czekał tych przeklętych dwóch lat na daremno.
Ona jest tutaj. Żyje... ale właśnie sobie uświadomił, że nie może być znów samolubny.
Zbyt długo taki był.
Pierwszą miłością Nicole był Sebastian więc niech tak pozostanie.
Pierwszą miłością Lidii jest on więc sprawi by to uczucie co do niego trwało wiecznie.
Objął ją ramieniem uśmiechając się lekko.
- Nie sądziłem, że to kiedykolwiek pożegnam się z nią już tak na zawsze - mruknął cicho, a Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
- Pragnąłem by była obecna w każdym moim geście, w moim śnie, w marzeniach... chciałem z nią budować swoją przyszłość.. chciałem zrobić dla niej wszystko - szepnął patrząc w jej oczy.
 Lidia objęła jego twarz rękoma uśmiechając się delikatnie.
- I chciałem też by ona zrobiła dla mnie wszystko.
-To nie do końca jej wina David. Została skrzywdzona, w dodatku jej najlepszy przyjaciel, mężczyzna któremu ufała, któremu powierzała swoje sekrety okazał się psycholem. Myślę, że teraz będzie szczęśliwa... z moimi rodzicami.



* * * *


Czuła lekki stres i sama nie wiedziała dlaczego.
Zawsze była pewna siebie, żadna sytuacja nie mogła wyprowadzić ją z równowagi.
A właśnie się w takiej znalazła.
Zapukała do drzwi przez moment zastanawiając się czy nie powinna wejść jak do siebie.
Szybko jednak zrezygnowała z tego pomysłu.
Po chwili otworzyła jej starsza kobieta w rudych włosach.
- Cześć... mamo - mruknęła Nicole nieco wysokim głosem.
Kobieta otworzyła szeroko oczy, po czym mocno przytuliła dziewczynę.
Nicole odwzajemniła uścisk czując dziwne drapanie w gardle.
- Zobacz skarbie kto wrócił! - zawołała kobieta.
Nicole czuła się zmieszana, gdy po chwili pojawił się obok nich mężczyzna, który zaczął coś mruczeć pod nosem, ale mocno objął dziewczynę.
- Gdzieś ty była?!
- Przepraszam... chciałam... odpocząć - odparła niepewnie.
- Wejdź do środka - dodał mężczyzna.

Nie mogła w to uwierzyć. Udało jej się ich nabrać.
Czuła, że na prawdę ma rodzinę.
Jedynie ten pies Lidii dziwnie szczekał na nią i robił jej na złość.
Widocznie jako jedyna wiedziała, że jej pani jest w całkiem innym mieście.



* * * * * * *

David udał się do baru w sprawie interesów.
Oczywiście Lidii nie bardzo się to podobało, ale skoro ona umówiła się z Katey na pogaduszki on też miał prawo się rozerwać.
Zamówił sobie mocnego drinka z ananasem i czekał na swojego kolegę.
O dziwo spóźniał się konkretnie co doprowadzało warkocza do wściekłości.
Ale obiecał Lidii, że będzie grzeczny i bicie kogoś raczej nie wchodziło aktualnie w grę.
Po chwili wstał z krzesła i udał się do łazienki.
Zobaczył jakiegoś mężczyznę, który był bez spodni i najwidoczniej je suszył.
- Jakiś kretyn mnie oblał - mruknął do Davida z wściekłością jakby próbując mu wytłumaczyć dlaczego stoi przed nim w samych bokserkach.
David uśmiechnął się lekko.
Jednak jego uwagę zwrócił tatuaż na udzie mężczyzny.
Wielki wąż postawiony w płomieniach.
Już gdzieś go widział....


* * * * * * * * *

2 lata wcześniej.

- Oddaj mi to! To moje rysunki! - zawołała dziewczyna z oburzeniem, gdy warkocz wyrwał jej z rąk plik kartek i nie chciał oddać.
- Tylko zerknę! Obiecuje.
- Powiedziałam nie David! - zawołała ze złością i wytrąciła z rąk mężczyzny swoje rysunki.
Wszystkie kartki wysypały się na podłogę. 
David przeprosił szybko i zaczął to zbierać jednak jeden rysunek rzucił mu się w oczy.
Był to czarny wąż, a wokół niego czerwone płomienie, na górze narysowane były kajdanki oplecione różami z kolcami.
- Co to jest?
- Mój koszmar z dzieciństwa.
- Śni Ci się taki wąż?
- David...
- Odpowiedz.
- Tak. - odparła po chwili patrząc mu w oczy.
Miał wrażenie, że to było kłamstwo.


* * * * * * * * 

Nie był głupi by nie skojarzyć faktów. Mówiła mu coś o swoim opiekunie, który ją molestował.
I teraz ten wąż... jej koszmar z dzieciństwa.
Wszystko do niego wróciło.
Poczuł znów silną agresje, której nie mógł powstrzymać w sobie.
Nawet słowa Lidii, żeby nikogo nie krzywdził odbijały się echem w jego głowie, ale bez skutku.
Ruszył do mężczyzny i mocno uderzył go w twarz.
Nieznajomy zatoczył się i uderzył w ścianę.
A potem już było jak w śnie.
Krew, uderzenie, krew, uderzenie.

I wściekłość, która go ogarnęła.
Nicole ich nie okłamała.
Na prawdę została skrzywdzona.




* PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ *



- Nel! Nel do cholery... - warknęła Nicole z lekką irytacją, gdy pies biegł w drugą stronę niż planowała się udać.
Ten kundel w ogóle jej nie słuchał.
Wiedziała, że tylko jej nie oszuka.
Nel dobrze wiedziała, że jej prawdziwa pani jest na drugim końcu świata,
 a mimo to pozwalała się jej głaskać, czasem jej słuchała, ale chyba nie dzisiaj.
W końcu pies usłuchał, gdy dziewczyna zmniejszyła smycz.
Zatrzymała się po chwili, a jej serce na moment się zatrzymało.
Miała wrażenie, że ktoś za nią idzie.
Spróbowała opanować drżenie głosu i zignorować skurcz, który nagle poczuła w nogach i przez który nie mogła uciec.
Odwróciła się powoli nie śpiesznie do mężczyzny przed sobą.
Modliła się w duchu, żeby to był każdy tylko nie on.
Przełknęła nerwowo ślinę i z lekkim przerażeniem w głosie wyszeptała.
- Sebastian...





Mężczyzna uśmiechnął się szeroko podchodząc bliżej.
Jego włosy były lekko kręcone przy końcówkach, na ramionach miał białą bokserkę i narzuconą na to cienką, skórzaną kurtkę.
- Najwyższy czas by porozmawiać, nie uważasz? - Nicole nie odpowiedziała.
Jakim cudem cała jej odwaga, ostra wymiana zdań znikała,, gdy tylko była blisko niego?
Oblizała usta, które nagle były bardzo suche po czym jej twarz wykrzywiła się w uśmiechu.
- To moja brzydka maska czy fryzura zdradziły moją tożsamość? - zapytała krzyżując ręce na piersi.
Była pewna, że rozpoznał ją wtedy gdy udała Lidię.
Sebastian podszedł bliżej uśmiechając się na jej słowa.
- Tylko ty potrafisz tak na mnie patrzeć. Lidia nigdy nie spojrzała na mnie takim wzrokiem.
Nicole zaśmiała się cicho, a Sebastian z trudem powstrzymywał się by jej nie wziąć w ramiona, wykrzyczeć, że ją kocha i te trzy lata były prawdziwą udręką.
- Masz na myśli, wzrok, który gardzi? - zapytała z prowokacją podchodząc jeszcze bliżej.
Nawet czarne buty na koturnie nie spowodowały przewagi wzrostu.
Sebastian pochylił się nad nią, a ich nosy prawie się stykały.
- Wzrok, który kocha i tęskni.
Nicole nie odpowiedziała przełykając ciężko ślinę.
Czuła jego zapach tak blisko, jego silne ramiona.
Chciała się w nich znaleźć i poczuć się od trzech lat w końcu bezpiecznie.
Pragnęła wszystko mu powiedzieć o całym tym bólu, o tym, że to Bill był powodem tej straszliwej wojny tymczasem ona milczała nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
Jej oczy niebezpiecznie zaszkliły się.
Odchrząknęła odwracając wzrok w drugą stronę.
Nigdy nie pokazywała nikomu swoich łez, uważała, że to oznaka słabości.
A ona przecież nie mogła być słaba.
Przez całe życie była sama, polegała tylko na sobie więc jeśli teraz zaufa co jeśli zostanie zraniona?
Sebastian wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę i otworzył ją.
Dopiero w tedy Nicole odwróciła się ponownie w jego stronę zaciekawiona.
- Co to? - zapytała ze zdziwieniem jakby rozpoznając zapach tej karki.
-List, którego nigdy od ciebie nie otrzymałem. Chce wiedzieć czy to był Bill czy może ty choć raz byłaś kurwa szczera...- jego głos był ostry, ale jakby przepełniony bólem.
- Sebastian...
- Nie przerywaj mi - warknął uciszając ją tym samym.
Jeśli to list o którym myśli... nie chce by czytał go na głos.
 Zbyt bardzo ją to bolało, gdy go pisała.

Sebastianie...
W naszym życiu dzieją się rzeczy, które nie zawsze jesteśmy w stanie zaakceptować.
Tak było ze mną. Gdy poznałam Davida chciałam być bliżej niego.
Pragnęłam spotkań z nim i ukradkowych pocałunków.

To było dawno temu.. - przerwała mu niepewnie, ale on nadal jakby jej nie słyszał czytał ten list.

- Pragnęłam być przy nim jednocześnie mając cię blisko.
Ale, gdy zbliżałam się do niego czułam, że oddalam się od Ciebie.
A to ty byłeś moim życiem.
Zbłądziłam w całym tym zamieszaniu, w panicznym strachu przed byciem sama, zgubiłam się w poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego celu.
W poszukiwaniu mojej młodszej siostrzyczki.
Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham i dlatego znów będę samolubna.
Wyjeżdżam od Ciebie, od Davida od tej nienawiści, która zaczęła się w was rodzić.
Chce znaleźć moją siostrę, ale nie chce by poznała któregokolwiek z was.
Co jeśli się zakocha w tobie, lub w Davidzie?
Zniszczycie ją jak mnie.
Znajdę Lidię i  będę zwiedzać z nią wszystkie zakamarki świata jak zawsze wyobrażałam to sobie w śnie, gdy byłam mała. Chce ją poznać i pokochać.
Wybacz mi egoizm, ale inaczej nie potrafię.
Chcę cię kochać, ale ta miłość niszczy nas wszystkich.

     na zawsze Twoja, słodka Nicole.

Gdy zakończył spojrzał na nią jakby oczekując odpowiedzi.
Nel zaszczekała cicho merdając ogonkiem.
- Sebastian... ja....
- Którego z nas kochałaś? - zapytał twardo zgniatając list w ręce.
Nicole spojrzała na niego z zaskoczeniem jednak zacisnęła usta i spojrzała na niego ze złością.
- Davida. Zawsze kochałam Davida! - zawołała twardo patrząc na niego.
Sebastian spojrzał na nią.
- Kłamiesz! - krzyknął ze złością, a gdy Nicole próbowała coś powiedzieć popchnął ją mocno na mur, który znajdował się obok nich.
Złapał ją za jej niebieski sweterek z dekoltem ściskając mocno jej ramię.
Nicole oddychała ciężko nie spodziewając się takiej agresji.
Z powodu zaskoczenia upuściła smycz Nel, jednak ta nigdzie nie miała zamiaru się wybrać.
Zaszczekała głośno na Sebastiana niezadowolona z tego co robi jej nowej pani.
Próbowała się wyrwać, ale wzmocnij uścisk.
Podniosła wzrok na jego niebieskie oczy oddychając głęboko.
- Dlaczego ciągle kłamiesz? - wycedził ze zdenerwowaniem patrząc na nią.
Wyglądała na przestraszoną, pomimo to ciągle patrzyła śmiało w jego oczy.
- Bo to mniej boli - warknęła ze złością.
- Bo mniej boli świadomość tego, że przegrałam. Że pragnęłam mieć od życia wszystko, a nie mam nic. Straciłam wszystko na czym mi zależało rozumiesz?! Dom, w którym mieszkam nie jest moim domem, tylko mojej siostry, chłopak, którym pragnęłam się zabawić nie jest moim chłopakiem, a miłość, która czyniła mnie choć trochę mniej samolubna została pochłonięta zemstą, a jedyny facet, któremu ufałam okazał się psycholem szaleńczo we mnie zakochanym i próbującym mnie zabić. Ups, no masz. Zabił moją przyjaciółkę. To ja powinnam tym pieprzonym autem jechać.. nie ona.... - ucięła wyrzucając to wszystko z siebie.
Uścisk Sebastiana złagodniał nieco, ale nadal trzymał ją stanowczo blisko,
że niemal czuła jego miętowy oddech na twarzy.
- Myślałam, że nie żyjesz.. że David cię zabił... byłam przerażona. Nie mogłam nikomu zaufać, musiałam się ukryć... szukałam wroga daleko, gdy on był na wyciągnięcie ręki... - dokończyła spoglądając w jego oczy, które błyszczały teraz.
Mężczyzna objął rękami jej policzki gładząc je delikatnie.
Nicole przymrużyła oczy bojąc się, że się rozklei.
Sebastian oparł czoło o jej pochłaniając jej słodki zapach ciała.
- Nigdy więcej nie będziesz sama... nigdy więcej nikt cię nie skrzywdzi... - szepnął, a jego oddech przyjemnie drażnił jej nos.
Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy, które pojawiały się i nie chciały zakończyć swojej długiej drogi. Sebastian ocierał je dzielnie kciukami, gdy te na przekór nie dawały za wygraną.
- Umarłabym z tobą, rozumiesz?! Umarłabym z tobą... - powtórzyła z rozpaczą.
 Sebastian chwycił ją za brodę po czym uniósł lekko odnajdując jej usta.
 Były słone spowodowane jej płaczem.
Nicole objęła go mocno za szyję namiętnie całując jego wargi.
Rękoma oplótł jej biodra, a ona wciąż opierała się o twardy mur.

Teraz musiało być tylko dobrze.
Musiało i tyle.
Choć Bóg miał dla nich wszystkich inne plany ...




__________________________________


Notka gotowa :/
Co do komentarzy.
Będę się za to brała, bo to lubię i chce doprowadzić to do końca.
Wybacz, że musisz tyle czekać, ale spokojnie.
Już niebawem będzie Epilog.
Wtedy nie będziesz już musiała tak długo czekać na notkę :)

Wiem, że nie raz was zawiodłam itd...
ale staram się na prawdę.
Tylko po prostu nie radzę sobie z pewnymi rzeczami.
I  tyle.
Dziękuje za każdy komentarz :)
Krytykę przyjmuje na klatę!
Jesteście najlepsze!
Pozdrawiam <3






sobota, 2 kwietnia 2016

Uprowadzona XLVII


I będzie jak dawniej
Przestańmy się śpieszyć
Zacznijmy od nowa,
Od tych małych rzeczy. 



Miała wrażenie, że jej ręce wciąż są czerwone, a czarne, głębokie oczy nieprzerwanie ją prześladują.
Czuła dziwny uścisk w klatce piersiowej i okropny ból głowy nieprzespanych kolejnych nocy.
Miała dość tego miejsca. Dość tych wspomnień.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nic nie szło po jej myśli.
Naiwnie wierzyła, że gdy się ujawni przejmie nad tym wszystkim kontrole.
Była w błędzie.
Od samego początku była kolejnym pionkiem w tej popieprzonej grze.
Ruszyła do salonu czując jak wpada w jakąś furie.
Złapała w dłoń biały, długi obrus po czym pociągnęła mocno, zrzucając
kilka szklanych naczyń na podłogę.
Rozbiły się tuż przed nią, przed jej bosymi stopami.
Zaśmiała się do siebie jakby z żalem, po czym nie przejmując się drobinkami porcelany
 przeszła po nich raniąc się w pięty.
Następnym jej celem była duża lampa stojąca nieopodal kanapy.
Bez wahania wzięła ją w ręce uderzając z całych sił w drewniany stół.
Nie była zbyt silną kobietą, więc odczuła ciężar lampy.
Potem padły jej wszystkie ciuchy.
Jak w jakimś amoku zaczęła ja wyrzucać z szafy rozrzucając po całym mieszkaniu.
Otworzyła szafkę w kuchni po czym jednym zagarnięciem dłoni rozbiła wszystkie znajdujące się tam szklanki. Jej oczy wciąż były zaczerwienione, zmęczone tym wszystkim.
Jej wzrok padł na bliznę, którą zostawił jej Skalpel.
Blizna, która na zawsze będzie jej przypominać jaką jest suką.

Nie potrzebowała wiele czasu, by z ładnego domu zrobić jeden wielki bałagan.
Nie mogła tego powstrzymać.
Czuła złość, której nie mogła kontrolować.
Po chwili upadła na schody przygryzając mocno wargę.
Nie mogła płakać.




Znów się zaśmiała. Nie czuła się dobrze. 
Właściwie niczego już nie czuła prócz nienawiści. 
Po chwili usłyszała jakieś kroki. Miała gdzieś kto to. 
Mogłaby nawet umrzeć.

Zdziwiła się widząc Davida, który kopnął w resztę potłuczonego wazonu chcąc zrobić sobie drogę do dziewczyny. 
Wyglądał na spokojnego, chociaż nie mógł tutaj przyjść z zamiarem pokoju.


- Okres? - zapytał z kpiną. 
Nicole przekręciła teatralnie oczami leniwie wstając ze schodów i idąc w jego stronę.
- Stypa po Twoim braciszku kochanie - odparła promiennie i uśmiechnęła się słodko.
Chciała go sprowokować. Chciała by ją zabił.
David uniósł do góry brew. 
- Chcesz się dołączyć? - dopytała unosząc prowokacyjnie brwi. 
- Zabiłaś mi brata, Nicole. 
Dziewczyna zaśmiała się kiwając potakująco głową.
- Gdybym miała okazje znów to zrobić nie zawahałabym się. Co Cię sprowadza? 
- Chciałem Cię trochę podręczyć. 
- Wow. - udała przejęcie po czym odwróciła się pochylając się w stronę rozbitych naczyń.
Wolno je zbierała czekając aż sobie pójdzie. Ale tak się nie stało.
- Jak się czujesz Nicole? Tak całkiem już sama? W końcu dostałaś to na co sobie zasłużyłaś. Chciałaś mieć mnie, Sebastiana... Billa. A teraz nie masz nikogo. Jesteś samotna i żałosna. To piękny widok widząc jak słynna Nicole upada. Jak jej piękno blednie. - Nicole odwróciła się do niego zaciskając w dłoni kawałek szkła.
- Idź stąd. 
- Teraz się już niczym nie różnimy. Zabiłaś mojego brata, Nicole. Jedyną osobę, która być może na prawdę Cię kochała. - David zaśmiał się głośno. 
I to był błąd. Nicole wpadła w jakąś furię, i niż się zorientował pobiegła w jego stronę wystawiając kawałek szkła jakby chciała wbić go w jego ciało. 
David w porę zareagował i złapał jej nadgarstek w dłonie nie pozwalając na to.
- Nienawidzę Cię kurwa! Tak bardzo Cię nienawidzę! - zaczęła krzyczeć próbując go uderzyć, ale nie miała z nim żadnych szans. David złapał ją mocno za ramiona wyrywając szkło, które lekko otarło się o jego dłoń.
- Powinnam umrzeć! Powinnam zginąć w tym wypadku! - krzyknęła powodując szok w mężczyźnie. 
David poluzował uścisk, a ta wykorzystując to pobiegła po to szkło. 
Już prawie je miała, ale David szybko zareagował i podłożył jej nogę. 
Zrobił to tak szybko i zwinnie, że uchronił ją przed bolesnym upadkiem na plecy.
Nicole próbowała się wyrwać, ale bezskutecznie.
- Zabij mnie idioto! - wołała ze złością.
Mężczyzna nie odpowiedział.
 Pociągnął ją do siadu, po czym mocno przytulił.
Nie mogła w to uwierzyć. 
Na prawdę to zrobił? Czy może już całkiem zwariowała?



Nie ma żadnych innych oczu
Które mogłyby przejrzeć mnie na wylot.
Niczyje ramiona nie mogą wznieść
Wznieść mnie tak wysoko.
Twoja miłość wznosi mnie poza czas.
A Ty znasz moje serce jak swoje


Miała ochotę się rozpłakać, ale nie zrobiła tego. 
Pochłaniała jego zapach chcąc to wszystko zapamiętać.
Nie odwzajemniła jego uścisku.
Czekała aż w końcu ją puści. 
Ale trwali tak długo. O wiele dłużej niż się spodziewała.

Dopiero po chwili David odsunął ją od siebie. 
Wyciągnął z kieszeni złoty naszyjnik. Z inicjałami O.M.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
Myślała, że już nigdy go jej nie odda.
- Pocałuj mnie - wyszeptała po chwili, gdy już naszyjnik znalazł się bezpiecznie w jej dłoni.
David uśmiechnął się lekko, po czym objął jej twarz swoimi dłońmi. 
Nachylił się w jej stronę i złożył czuły pocałunek na jej czole.
- Jesteś Nicole Ramos. Weź się w garść. - mruknął cicho, po czym wstał udając się do wyjścia.



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Lidia spojrzała na Davida z niepewnością, po czym usiadła na kanapie.
Miała dość chodzenia tam i z powrotem. 
- Ja... nie wiem jak to się stało. - zaczęła ze zdenerwowaniem zerkając w stronę Davida.
Bała się jak zareaguje, ale on musiał w końcu wiedzieć.
- Po prostu uprawialiśmy seks. Olewałem szkołę, ale chyba nieco wiem przez co mogłaś zajść w ciąże - odparł ze spokojem.
- Wiem, że nienawidzisz dzieci David. Jeśli nie chcesz tego dziecka... powiedz mi. Odejdę od Ciebie, ale nie pozwolę go usunąć. 
- Na prawdę myślisz, że chciałbym byś je usunęła?
- Ja się boje David... Tutaj wszyscy mylą mnie z Nicole, wszyscy chcą zadawać nam ból. Nie chce by skrzywdzili nasze dziecko...
- Będę przy Tobie zawsze.
- Obiecujesz?
- Obiecuje - odparł, po czym pocałował ją lekko w usta.
- Ale nie mogę Ci obiecać, że będę dobrym ojcem skoro sam takiego nie miałem... nie jestem dobry Lidia. Musisz się liczyć z tym, że pewnego dnia mogę po prostu kazać Ci odejść. Wtedy będziesz musiała to zrobić.
- Dobrze. Jeśli będziesz tego chciał odejdę.

Nawet sobie nie zdawała sprawy jak szybko będzie musiała to zrobić.








* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Nicole czuła, że musi opuścić Paryż.
Miała już dosyć tego syfu.
Chciała znów zacząć żyć na nowo.
Nie wiedziała tylko gdzie powinna jechać.
Wiedziała jednak, że zanim to zrobi uda się do Davida i Lidii.
Ostatni raz.

Weszła do nich jak u siebie z bezczelnym uśmiechem na ustach.
Od razu wyczuła, że było tutaj zdecydowanie za cicho. 
Powoli ruszyła do przodu nie chcąc by wiedzieli, że tutaj jest.
Byli na tarasie. Balon zostawili lekko uchylony, a świeże powietrze przyjemnie orzeźwiało dziewczynę.
Oparła się o ścianę mając wrażenie, że może się dowiedzieć całkiem nowych rzeczy.





(...) 

- Tęsknisz za swoimi rodzicami prawda? - usłyszała męski głos. Głos Davida.
- Oczywiście, że tak... ale bardziej od tego wiem, że chce tu być z Tobą i z naszym dzieckiem. 
- Wiesz, że daje Ci wolną rękę. Jeśli chcesz możesz odejść.
- Nie chcę.
- Więc czego chcesz, Lidia?
- Chciałabym być w dwóch miejscach naraz. Gdybym mogła skopiować siebie i być z rodzicami by się nie martwili, że żyję, że mam się dobrze... ale chce być tutaj. Ta prawdziwa ja chce iść z Tobą przez życie. Już na zawsze. 

Nicole analizowała ich rozmowę jeszcze raz czy aby na pewno zrozumiała Lidie.
Spojrzała na stolik, a widząc pustą kartkę zrozumiała, że to była jej szansa.
Szansa by odzyskać rodziców.




______________________________________



Notka gotowa. 
Moi drodzy tu nie chodzi o mobilizacje czy zawzięcie.
To, że nie dodałam notki to nie znaczy, że nie mam zawzięcia... 
Po prostu ostatnio... wiele się dzieje.
Kiedyś miałam czas na pisanie tego bloga, moze się już wypaliłam ... :/
ale obiecałam wam, że poprowadze go do końca i dotrzymam słowa!
Nie chce się wam tłumaczyć, bo nie o to tutaj chodzi.
Dziękuje za każdy komentarz. To motywuje... :) 
Następna notka za tydzień.
Nie przedłużajmy już końca tego bloga :)

Dziękuje za wszystko i udanego weekendu.
Ja dzisiaj lecę w melanż :D

Pozdrawiam! <3