piątek, 25 lipca 2014

Uprowadzona XIV

Nie mogę bez Ciebie żyć,
ponieważ to Ty
Jesteś moim życiem
Moim wsparciem
Moim bólem
Jesteś moją miłością. 



David podniósł się nerwowo do pozycji siedzącej rozglądając się uważnie po pokoju.
W pomieszczeniu panował półmrok co oznaczało, albo późną noc albo wczesne rano.
Spojrzał w bok, a widząc siedzącą nieopodal dziewczynę, która patrzyła na niego z niepokojem gwałtownie złapał ją za kark mocno ściskając.
Nastolatka spojrzała na niego zdezorientowana próbując nabrać głębszego powietrza.
-David.. - szepnęła próbując dłońmi odciągnąć jego silne ręce.
Mężczyzna zmrużył gniewnie oczy przyglądając się dziewczynie.
-Nicole?
-Nie.. To ja, Lidia.. to tylko sen.. - mruknęła cicho oddychając płytko.
David puścił ją dopiero po chwili po czym opadł ze zmęczeniem na białe poduszki.
Lidia zakaszlała łapiąc się za bolącą szyje. Była niemal pewna, że jeśli teraz chciałaby się bawić w Nicole najprawdopodobniej byłaby już martwa.
Podniosła na niego swój wzrok. David nie patrzył w jej kierunku jakby nad czymś myślał.
Lidia również opadła wolno na poduszki po czym odchrząknęła.
-Opowiedz mi o tym śnie.
David prychnął odwracając głowę do dziewczyny.
-Gdybym znów przez to przechodził chyba bym cię zabił.
-Dlaczego? Zabiłam kogoś? - zapytała ze zdziwieniem, a David prychnął przybliżając się bliżej niej.
-Gorzej. Złamałaś mi serce - Lidia chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła gdyż warkocz podniósł się z łóżka udając się do łazienki. Po kilku sekundach usłyszała szum wody lecącej z prysznica.
Westchnęła głośno przekręcając teatralnie oczami.
Znów wrócili do punktu wyjścia?
* * * * * * * *

Lidia obracała w rękach długopis, który znalazła przypadkowo pod łóżkiem. Nie miała co robić.
David wyszedł i nie odezwał się ani jednym słowem, co pewnie miało oznaczać "Może dzisiaj wrócę".
Spojrzała na przedmiot uważnie przyglądając się różowemu kolorze, który należał do długopisu.
Przez te całe dnie zostawania samej nauczyła się dostrzegać barwy i każda najmniejsza rzecz w tym pokoju przykuwała jej uwagę.
Przez moment zastanawiała się co robią jej rodzice.
Czy tęsknią? A może już przestali szukać?
Może uznali, że nie nie żyje?
Wstała z łóżka po czym nacisnęła na złotą klamkę. Drzwi były otwarte wiec wyszła.
Przy nich stał mężczyzna w czarnym garniturze, który spojrzał na nią badawczo.
-Ty jesteś tym nowym ochroniarzem co miał mnie pilnować? - zapytała patrząc na nieznajomego.
W pierwszej chwili nie odezwał się jakby nie będąc pewny czy do niego zwracała się nastolatka.
-Nie mogę z tobą rozmawiać - odparł w końcu, a Lidia prychnęła cicho patrząc na niego z politowaniem.
-David zabronił? Więc mam sama do siebie mówić? W porządku, ale jak oszaleje to raczej David nie będzie  zadowolony.
Mężczyzna westchnął jakby ze zrezygnowaniem.
-Mogę ci w czymś pomóc?
Lidia zamyśliła się chwilę.
-Chce zobaczyć telewizje.
-No jestem pewien czy...
-Oh, daj spokój Thomas - jego imię znajdowało się na małej plakietce po prawej stronie przypięte do marynarki.
-Dobrze.
Oboje udali się na dół do gościnnego pokoju. Lidia od razu usiadła na kanapie biorąc do ręki pilota.
-Nie chce być niegrzeczny, ale w ogóle nie przypominasz porwanej osoby - nastolatka uśmiechnęła się delikatnie. Miał racje. To co czuła na początku będąc tutaj straciło znaczenie.
I właściwie sama nie wiedziała czy to dobrze, że tu czuje się bezpiecznie czy wręcz odwrotnie.
Mijała kolejne kanały, aż zatrzymała się na wiadomościach.
Jej wyraz twarzy zmienił się gwałtownie gdy zobaczyła na ekranie swoje zdjęcie.
Miała wrażenie, że patrzy w lustro.
-Rodzice nie tracą nadziei, że ich córka zostanie odnaleziona. Policja robi wszystko co w ich mocy, ale bez żadnych poszlak są bezradni. Rodzina Lidii Clemens wynajęła już dwóch prywatnych detektywów.

Kamera skierowała się na rudą kobietę, której oczy były czerwone i podkrążone sugerując, że kobieta nie przespała przynajmniej już czterech nocy pod rząd.
Lidia miała wrażenie, że słowa matki odbijają się echem w jej głowie.
-Lidia, jeśli to oglądasz... kochamy cię z ojcem rozumiesz!? I pragniemy byś do nas wróciła! Proszę daj nam jakiś znak! Tak bardzo za tobą tęsknimy... - w ostatnim zdaniu kobieta wybuchnęła niepohamowanym płaczem.
Lidia czuła okropny ból w głowie. Miała wrażenie, że przestała oddychać.
Dopiero silne pociągnięcie za ramię, czarny ekran oznaczający wyłączenie i oczy Davida patrzące na nią z lekką irytacją przypomniały jej, że powinna nabrać powietrza.
-Szefie ja.. - zaczął Thomas nie przewidując, że tak szybko przyjdzie.
-Wyjdź stąd - odparł twardo do swojego ochroniarza wciąż patrząc na Lidię.
Mężczyzna posłusznie wykonał rozkaz zostawiając ich samych.
-Szukają mnie.. - szepnęła ze łzami dziewczyna. Tylko przez moment czuła ulgę.
-Chodź - mruknął mężczyzna biorąc Lidię za rękę.
Nie miała siły zadawać jakiś pytań. Po prostu posłusznie szła za nim.
David otworzył drzwi, a Lidia zobaczyła schody.
Zabierał ją do piwnicy?
Czy to oznacza, że to już k o n i e c ?
Przełknęła ciężko ślinę ignorując okropną gule w gardle prze którą Lidia miała wrażenie, że się dusi.
David zatrzymał się na środku jakiegoś pomieszczenia po czym odszedł parę kroków dalej.
Lidia miała okazje rozejrzeć się dyskretnie.
Spodziewała się masę zabitych ciał kobiet, albo mężczyzn, lub półek ze złotem, albo chociaż magazynu z bronią.
To była normalna piwnica. Po prawej stronie walały się jakieś zakurzone kartony, nad którymi wisiał duży obraz przedstawiający zimowy wieczór. Trochę dalej była komoda, na której stała zielona lampka i jakieś książki. Podniosła wzrok na Davida, a widząc jak trzyma w ręku jakiś karton zmarszczyła brwi.
Ułożył go na stoliku i spojrzał na Lidię. Odebrała to za znak by do niego podeszła.
 Zrobiła to powoli jakby obawiając się co znajdzie w tym starym pudle.
David bez słowa otworzył je przesuwając w stronę dziewczyny.
-Nie krępuj się. - odparł w końcu widząc jej pełne zdziwienia spojrzenie.
Lidia nabrała głębszego oddechu ocierając resztki łez z policzków.
Wyciągnęła niepewnie dłoń w stronę pudła.
Spojrzała zaskoczona i zaintrygowana na jakiś czerwony materiał.
Podniosła go do góry. Sukienka, z mocnym dekoltem na cienkich ramiączkach była w intensywnym czerwonym kolorze, była krótka i obcisła, a pomimo trzymania w pudełku wciąż pachniała różami i miętą.
Odłożyła ją na bok, a widząc zdjęcia dziewczyny łudząco do niej podobnej niemal powstrzymała krzyk.
Wzięła do ręki jedno zdjęcie. Te duże, ciemne oczy, zadziorny uśmiech i włosy idealnie proste.
Lekko zadarty nos i biała bluzka z dekoltem charakterystyczna dla tej kobiety.
-Czemu mi to pokazujesz? - zapytała ze zdziwieniem patrząc na warkocza.
-Bo chce skończyć z przeszłością. Musisz mi w tym pomóc.
Lidia uśmiechnęła się delikatnie kiwając potakująco głową.
Fakt, że dziewczyna, którą widziała na fotografii niemal ją przypominała nieco ją przerażał.

Lidia patrzyła z zaciekawieniem jak David pali suknie kobiety, najprawdopodobniej zachował ją chcąc mieć pamiątkę po Nicole. Następnie poszły te głupie listy, które David trzymał za obrazem.
Na końcu jej zdjęcia.
-To wszystko? - zapytał obserwując jak unosi się w powietrzu dym.
Lidia zerknęła do pudełka. -Nie, jeszcze jedno.
Wyciągnęła niewielką fotografię przedstawiającą zamyśloną dziewczynę siedzącą w parku.
Wokół szyi miała owinięty szary szalik, który dobrał się z czarnym długim płaszczem.
W ręku trzymała telefon i najprawdopodobniej z kimś pisała. Jej długie włosy rozwiewał wiatr.
Podała mu zdjęcie patrząc wolno jak David podnosi je do góry i daje do "ogniska", które zrobili wspólnie w piwnicy. Oczywiście nie mieli zamiaru wywołać żadnego pożaru.
Lidia zmrużyła oczy jakby nad czymś myśląc. Coś jej się nie zgadzało.
Dopiero gdy ogień zaczął pochłaniać zdjęcie niemal powstrzymała łzy.
-David... Co ty robisz? Przecież to moje zdjęcie! - zawołała przerażona podchodząc do mężczyzny i ciągnąc go za rękaw czarnej bluzy. David opuścił wolno na nią swój wzrok.
-To koniec Lidia. Wracasz do domu.

Próbowała poukładać sobie te słowa jakoś w głowie, ale nic kompletnie nie rozumiała.
Jak to wraca do domu!?!
-Nie rozumiem... myślałam, że...
-Jestem potworem i podoba mi się to. Ty zaczęłaś to zmieniać. Nie chce zmiany. Chce się uwolnić od Nicole, ale nie mogę, bo jesteś blisko! Thomas cię jutro odwiezie.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-A wyglądam na takiego?
-Nie chce. Chce zostać z tobą - David przełknął ciężko ślinę patrząc na dziewczynę, która spoglądała na niego z przerażeniem i z rozpaczą.
-Nie możesz - odparł twardo próbując ją odsunąć od siebie.
-W porządku - Lidia uśmiechnęła się jakby z pogardą.
-Więc mnie zabij. No dalej Feksler zabij mnie. - zaczęła z rozbawieniem.
Mężczyzna nie odpowiedział co nie spodobało się nastolatce.
Uderzyła go otwartą dłonią w policzek.
-No dalej! Zabij mnie! Nie chce żyć bez Ciebie! Miałeś odwagę by mnie porwać i bić, a nie masz odwagi mnie zabić!?! Nienawidzę cię!
David uśmiechnął się ironicznie. -Oboje wiemy, że to kłamstwo.
-Jak możesz.. po tym wszystkim... - Lidia ściszyła głos, a David objął jej twarz rękoma nachylając się nad nią.
-Będziesz musiała żyć beze mnie - mruknął tylko po czym wyszedł kiwając porozumiewawczo do ochroniarza, który nagle się pojawił gasząc "ognisko" i zabierając Lidię do sypialni.

Nie rozumiała tego. Nie chciała tego zrozumieć.
Jak on śmiał tak postąpić!?!
Jednego dnia był czuły, kochany i miała wrażenie, że na prawdę chce się zmienić,
a drugiego dnia próbował na siłę zniechęcić ją do siebie.
Zamknął ją w pokoju, a sam gdzieś poszedł.
Zawsze tak robił, gdy chciał pomyśleć.
Strasznie tęskniła za rodzicami i przyjaciółmi, ale była niemal pewna, że za Davidem będzie tęsknić jeszcze bardziej.

* * * *

Lidia właśnie siedziała na miękkim dywanie oparta o drzwi. Nie miała już siły płakać.
Po chwili usłyszała znajome głosy.
-Odwieziesz ją do domu z samego rana.
-Ale szefie... jeśli nas zdradzi..
-Nie zrobi tego.
-Skąd ta pewność?
-Ufam jej - Lidia słysząc to z ust Davida niemal zdusiła w sobie płacz.
 Zakryła usta dłonią z ledwością powstrzymując łzy.
-No proszę, proszę. Nie poznaje cię braciszku - do rozmowy wtrącił się Bill, który najprawdopodobniej zrobił niezapowiedzianą wizytę.
-O co ci do cholery chodzi? - warknął David wyczuwając rozbawienie w bracie.
-Jak to o co? Dobrze wiemy, że nigdy tego nie zrobiłeś. Przyznaj, że roztopiła twoje zimne serduszko.
-Gówno wiesz. - warknął warkocz wyraźnie zirytowany tą rozmową.
Thomas nie odzywał się jakby bojąc się, że straci ledwo co zaczętą pracę.
-Więc ją zabił David. Albo ja mogę cię wyręczyć.
-Trzymaj się od niej z daleka.
-Cóż za dramatycznie-romantyczna historia. Nie mogą być razem! Morderca i zagubiona nastolatka! A może mój braciszek się zakochał?
-Chrzanisz. Nie wiem co to miłość.
-Ale ona wie David. A to już coś.
Lidia odsunęła się gwałtownie słysząc kroki.
Po chwili drzwi się otworzyły, a ona szybko wstała z podłogi patrząc na mężczyznę ze łzami w oczach.
-Słyszałaś wszystko? - zapytał, ale znał odpowiedź.
Lidia nie odpowiedziała.
-A co jeśli będą chcieli mnie zbadać?! Co w tedy?! - zawołała po chwili ze złością w głosie.
-Mają do tego prawo - widząc jego głupi uśmieszek miała wrażenie, że nie wytrzyma i rzuci się na niego z pięściami.
-Nie zgodzę się - warknęła patrząc na niego z lekką irytacją.
-Masz do tego jeszcze większe prawo. Pamiętaj, że tylko ja mogę cię dotykać, a bez twojej zgody policja nic nie będzie mogła zrobić choć wielu wydawałoby się inaczej.
-Skąd to wiesz?
-Mówiłem ci już kiedyś. Jestem bogiem.
-Dlaczego jesteś taki obojętny w stosunku do mnie?! Skoro planowałeś mnie porzucić dlaczego tak bardzo się do mnie zbliżyłeś?! Dlaczego nadal nie biłeś mnie i nie groziłeś śmiercią!? - zawołała z rozpaczą podchodząc do niego i szarpiąc jego bluzę.
David złapał ją za ramiona.
-Bo tego nie przewidziałem! Popełniłem błąd, że dałem ci jakikolwiek powód do tego byś choć trochę mnie lubiła! - mężczyzna również podniósł głos mocno ściskając ramiona dziewczyny.
-Miłość nie jest żartem David.
-Ale moje życie nim jest! - Lidia nie odpowiedziała patrząc w jego oczy.
 Miała wrażenie, że on też cierpi tylko bardzo dobrze to potrafi ukryć. Nie to co ona.
David czytał z jej oczu jak z kart.
David westchnął, a jego uścisk nieco się rozluźnił.
-Pomogłaś mi uporać się z przeszłością, nauczyłaś mnie szacunku do drugiego człowieka, a także dobroci i miłości... nauczyłaś mnie tego wszystkiego, a ja nie mogę ci za to podziękować. Wiesz dlaczego stałem się zły? Bo jeśli będę dobry ludzie będą to wykorzystywać, a ja nie będę w stanie im odmawiać. Straciłem w tej wojnie wielu ludzi, których kochałem. Dlatego uciekłem, dlatego żyje jak mi się podoba. To miłość jest słabością Lidia. To ona nas niszczy. Więc ja nie mogę wpuścić jej do swojego serca. - chyba nigdy jeszcze nie sprawił jej tak bólu jak w tej chwili. Te słowa na prawdę ją zraniły.
David ostatni raz na nią spoglądając odszedł zostawiając ją znów samą.

Lidia krzyknęła ze złości łapiąc się za głowę. On był na prawdę walnięty.
Chciał ją puścić wolno!?
Miała już dosyć tych jego humorków. Biorąc biały ręcznik udała się do łazienki w celu wzięcia lodowatego prysznicu.

* * * * * *

David nie mógł uwierzyć w to, że to powiedział. Dał jej wolność.
Przeklął cicho pod nosem przypominając sobie, to co jej powiedział.
"Jeśli zakochasz się we mnie zabije cię, jeśli ja zakocham się pierwszy dam ci to czego pragniesz"
A potem co Nicole powiedziała mu w tym walniętym śnie.
"Pozwól nam obu odejść"
 Lidia przecież pragnęła tej wolności wiec dlaczego nie cieszy się z niej?!?
Włożył ręce do kieszeni szerokich spodni, gdy na dworze robiło się już chłodno.
W okolicy nie było zbyt bezpiecznie o tej porze, ale nie przejmował się tym.
Nie miał broni, ani nawet noża. Nie chciał mieć przewagi. Przecież każdy zaczyna od zera.
Jakiś dwóch mężczyzn zawołało coś do niego, ale dzielnie to zignorował.
Jeszcze niedawno by ich okładał, a teraz tak po prostu sobie idzie.
Zatrzymał się nagle, gdy zdał sobie sprawę, że to przez Lidię.
Przez Lidię panuje nad tymi cholernymi emocjami!
Przecież puszcza ją wolno by znów być tym złym.
Więc niech to będzie od dzisiaj.
Uśmiechnął się ironicznie odwracając do dwóch mężczyzn.
-Macie jakiś problem panienki? - zapytał z uśmiechem, a mężczyźni zaśmiali się głośno podchodzą do niego bliżej.
-Posłuchaj kretynie nas jest dwóch ty jesteś jeden. Jeśli życie ci miłe, lepiej nas przeproś - warknął jeden z nich zupełnie pozbawiony włosów na głowie. David tym razem się zaśmiał zasłaniając buzię ręką.
-A co takie panienki jak wy mogą mi zrobić, co? - widząc jego uśmiech mężczyźni nie wytrzymali i chcieli go uderzyć. David zwinnie się schylił uderzając jednego z nich łokciem w brzuch.
Ten upadł na podłogę łapiąc się za obolałe miejsce. Drugi z nich uderzył Davida w twarz.
Warkocz nie chciał być mu dłużny dlatego od razu zareagował odpłacając się tym samym.
Kątem oka zauważył jak ten drugi wstaje z ziemi i podnosi szklaną butelkę na Davida.
Osłonił rękami głowę by nie dostać, a szkło wbiło się do jego ręki powodując mocne pieczenie.
Znów ten łysy przywalił mu w twarz, a siła uderzenia spowodowała, że David upadł na ziemię.
-Hej zostawcie go! - zawołał jakiś starszy mężczyzna grożąc, że już zadzwonił na policje.
Podszedł do Davida, gdy tamci uciekli i złapał go za ramię pomagając wstać.
-Nic ci nie jest? - zapytał uważnie się mu przyglądając.
-Życie jest do dupy.
-Mogę ci jakoś pomóc?
David spojrzał na niego z politowaniem.
-Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Dzięki za pomoc, ale sam uważaj. To, że leżałem nie oznacza, że jestem bierny - odparł z uśmiechem po czym odszedł zostawiając nieznajomego w niemałym osłupieniu.

* * * * * * *  * * * * * *

David uchylił drzwi do sypialni. Jedynie mała lampka na stoliku dawała jakieś światło. Wszedł cicho nie chcąc budzić dziewczyny. Spojrzał na wielkie łóżko, które było puste. Wszedł do środka, a widząc Lidię opierającą się o jakąś półkę wiedział, że nie będzie mu łatwo.
-Nie śpisz? - zapytał w końcu przerywając tą irytującą ciszę.
Lidia nie odpowiedziała spuszczając wzrok na podłogę. Mężczyzna westchnął po czym ściągnął szarą bluzę rzucając ją w kąt. Zrobił krok w przód uderzając przypadkowo w jakąś szafkę.
-Cholera! - warknął ze złością powodując iż Lidia spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Przyjrzała mu się ważnie, a widząc dziwny ślad na dolnej wardze była pewna, że ktoś go uderzył.
Powędrowała niżej zauważając rany na jego kostkach u dłoni. Znów się z kimś bił.
-Jesteś ranny? - zapytała cicho.
-Nic mi nie jest - oschły ton Davida nie przeszkodził jej w tym by do niego podeszła.
-Pokaż.
David westchnął głośno, ale usiadł na łóżku patrząc na nią wyczekująco.
Lidia klęknęła przy nim biorąc w dłonie jego rękę i oglądając ją.
-Nie jesteś na mnie zła, prawda? - zapytał w końcu gdy delikatnie wyjęła resztki szkła.
-Skąd to możesz wiedzieć?
-Mam oczy.
-A ja serce.
-Ale ja go nie mam.
Lidia zagryzła nerwowo wargę mając wrażenie, że zaraz się popłacze.
-Spójrz na mnie.
-Nie chce - odparła cichutko, gdy z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-Nie potrafisz mnie znienawidzić nawet jeśli byś chciała.
Lidia spojrzała w jego czekoladowe tęczówki.
-Zabij mnie - szepnęła błagalnie. David zaprzeczył szybko głową nie spodziewając się, że kiedykolwiek poprosi go o to.
-Zabij mnie do cholery!
-Nie proś mnie o to. Nie zabije cię. - warknął po czym odsunął od niej rękę wstając.
Lidia znów patrzyła jak ma zamiar odejść.
Znała go na tyle by zrozumieć, że jeśli wychodzi to znaczy, że nie chce rozmawiać.
Więc ona też z nim nie będzie rozmawiać.
Wstała szybko z podłogi przytulając się do mężczyzny tym samym zatrzymując go przed odejściem.
-Nie idź... nie zostawiaj mnie samej. Rób ze mną co tylko chcesz.. ale nie odchodź.. - szepnęła cicho pochłaniając zapach jego ciała.
David odsunął ją od siebie patrząc w jej załzawione oczy.
Na jego twarzy powoli pojawiał się charakterystyczny uśmiech.
-Więc powinienem postarać się byś tą noc zapamiętała do końca życia. Byś nigdy nie pragnęła innego mężczyzny jak mnie. - Lidia odwzajemniła jego uśmiech, a gdy David nachylił się nad nią by ją pocałować niemal sama to zrobiła gwałtownie wpijając się w jego usta.
Mężczyzna objął ją w pasie podnosząc do góry.
 Całował każdy milimetr jej ciała jakby poznając go na nowo i delektując się tym smakiem.
Chciał zapamiętać każdy szczegół tej nocy.
Ona też pragnęła dać mu wszystko czego będzie chciał.
Zapamiętać jego twarz, zapach ciała czy dotyk skóry. To wszystko chciała zatrzymać w swoim sercu.


To było zupełnie inne niż te wszystkie razy, które mieli za sobą.
W grę wchodziła namiętność i silne pragnie, ale było coś jeszcze.
Coś co zostało nazwane  m i ł o ś c i ą.




No to was zaskoczyłam! :P
A przynajmniej mam nadzieje, że to zrobiłam :)
Następna notka postaram się w kolejny piąteczek, dziękuje za wszystkie komentarze to na prawdę motywuje do dalszego pisania tego opowiadania.
Pozdrawiam! :*

piątek, 11 lipca 2014

Uprowadzona XIII

Sweet dreams are made of this
Who am I to disagree?


David uśmiechnął się kpiąco patrząc na dziewczynę przed sobą.
 Kobieta zeszła z parapetu po czym otrzepała czarne, obcisłe spodnie podnosząc do góry wzrok.
-Żartujesz sobie ze mnie? - zapytał w końcu, a z jego twarzy nie znikał uśmiech.
Nie był to raczej uśmiech zadowolenia, albo ironiczny, którym lubił obdarzać wszystko i wszystkich.
 uśmiechał się jakby z niedowierzaniem.
Jeśli teraz miał ktoś wyskoczyć i krzyknąć "Mamy cię! Tu ukryta kamera!" to niech to zrobi jak najszybciej zanim na prawdę zwariuje. Ta sytuacja wcale mu się nie podobała.
Dziewczyna zaśmiała się cicho kręcąc jakby z niedowierzaniem głową.
-Oj David. Na serio poleciałeś na dziecko? - zapytała kpiąco, a dopiero po chwili dotarło do niego, że Lidia wciąż jest w domu.
-Jeśli coś zrobiłaś Lidii... - zaczął z irytacją, a dziewczyna podniosła ręce w obronnym geście.
-Wyluzuj słoneczko. Lidia? A więc tak ma na imię? Ohydne imię dla ohydnej dziewczyny, ale cóż się dziwić. Ledwo stypa po mojej śmierci, a ty już oglądasz się za innymi.


David nie wiedział jak zareagować. W jego sercu toczyła się dziwna walka.
Widział ją, na prawdę ją widział.
-Zginęłaś w wypadku samochodowym. Jakim cudem tutaj jesteś? - zapytał w końcu, a dziewczyna znów uśmiechnęła się odgarniając swoje idealnie proste włosy do tyłu.
-To dość długa historia i chętnie bym ci ją opowiedziała, ale niestety czas mnie goni.
-Więc po co tu przyszłaś?
-Może się stęskniłam? - mruknęła z uśmiechem zawijając pasmo włosów o palec.
David znał ją na wylot, a mimo to nie mógł uwierzyć, że żyje.
-Jesteś już po czy przed wizytą u Sebastiana? - zapytał z lekką irytacją w głosie.
Kobieta jakby się nie wzruszyła tym, że właśnie usiłował ją obrazić.
 -Wow, no wiesz 2 lata za nami myślałam, że stać cię na coś więcej, nie mówię, że masz klęknąć i mi się oświadczyć, ale zwyczajne "Cieszę się, że żyjesz" by na prawdę wystarczyło.
-Na co liczysz?!? Byłem gotów zrobić dla ciebie wszystko, nawet zerwać kontakt z Sebastianem, próbowałem na nowo poukładać sobie życie, a ty znów się pojawiłaś!
-To nazywasz "poukładanym życiem"? Porwałeś dziewczynę łudząco do mnie podobną choć wiadomo ciężko zastąpić oryginał w dodatku zabiłeś tylu ludzi, że nie zliczę ich na wszystkich palcach u ręki. Na prawdę przestało ci zależeć na czymkolwiek po mojej "śmierci"? - zapytała już trochę poważniej podchodząc do niego.
-Nic nie miało już znaczenia bez ciebie, rozumiesz!?! Kochałem cię... bardzo cię kochałem. I tak bardzo pragnąłem być z tobą już na zawsze.
-Ja też cię kochałam. - odparła patrząc w jego czekoladowe tęczówki. David uśmiechnął się jakby z żalem.
-Ty nie potrafisz kochać. Kochasz tylko siebie.
Dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem marszcząc brwi.
-Nie prawda David... Kochałam Cię.
-I Sebastiana.
Nicole spojrzała na niego, ale nie odpowiedziała.
 -Bawiło cię to, że oboje robiliśmy co w naszej mocy byś tylko wybrała któregoś z nas.
-A co miałam do cholery zrobić, David? Sebastian był moją miłością, dopiero potem ty się pojawiłeś.
-Wyznałaś mi to w liście. W liście, który ostatecznie zakończył moją przyjaźń z Sebastianem.
-Nie miałam na to wpływu David. To nie jest moja wina!
-A czyja Nicole!? - zawołał z lekką rozpaczą, ale zaraz potem nabrał głębszego powietrza.
-Wiem, że cię zraniłam, ale to ciebie wybrałam.
-Przyznaj, że bawiło cię to wszystko. To jak zachowywałem się jak idiota byś tylko była moja.
-Nie zaprzeczę, że podobało mi się to. - mruknęła podchodząc jeszcze bliżej.
  Była wyższa niż Lidia, a jej czarne buty na obcasie dodawały jej jeszcze jakiś 7 centymetrów.
 Z jej twarzy ani przez chwilę nie znikał figlarny uśmiech.
-Jestem egoistką David, ok? I nie zmienię się dlatego by zrobić na tobie wrażenia. Przyznaj, że kręciło cię to. Wystarczył jeden ruch, a niemal jadłeś z moich rąk.
-Teraz mam Lidię.
Dziewczyna prychnęła uśmiechając się jakby z pogardą. Jej usta zdobił nieszczery uśmiech.
-Fajnie nazywasz rzeczy po imieniu. Szkoda tylko, że zamiast jak normalny w świecie facet podejść do niej i zagadać, a potem umówić się na randkę od razu przeszedłeś do konkretu. Może to w tobie mnie kręciło? Ta stanowczość? - zaczęła udając zastanowienie, a potem znów się zaśmiała.
Jej śmiech rozbrzmiewał w jego uszach i głowie od nowa.
David zamknął na chwilę oczy, a potem spojrzał na nią.
-Ty nie żyjesz. Kochałem cię, ale to przeszłość. Teraz liczy się tylko Lidia.
Nicole uśmiechnęła się dotykając jego policzka.
-Doprawdy? Pamiętasz to? - zapytała cicho po czym pocałowała go w policzek.
David zamknął na chwilę oczy czując jej miękkie i ciepłe usta na skórze.
-A może to? - zapytała cichutko delikatnie całując go w usta.
Oddaliła się od niego i spojrzała w jego oczy.
-Chyba wariuje. Ty nie żyjesz, a ja cię widzę? To niedorzeczne. Może to sen.
-Może. - mruknęła z uśmiechem.
-Ale dopóki śnisz masz pewność, że będę obok ciebie - dodała po czym znów złączyła ich usta w pocałunku. David objął ją w pasie przyciągając bliżej siebie.
Ręce dziewczyny objęły jego szyję pogłębiając pocałunek.
Czuł dziwne pożądanie, rany! tęsknił za nią. Szukał dziewczyny, która by mu ją zastąpiła, ale nawet Lidia nie była aż tak podobna. Nicole była jedyna w swoim rodzaju.
W dodatku te 2 lata bez jej dotyku... uśmiechu... zapachu...
Zdradzała go, kłamała, manipulowała. A on nie mógł wyrzucić jej z głowy.
Oderwał się gwałtownie od niej wprawiając w tym dziewczynę w osłupienie.
Nicole zrozumiała co to oznaczało. Zaśmiała się ponownie wycierając ręką usta.
-Rozumiem. Zakochałeś się w niej. Wiesz co może też powinnam się zmienić? W końcu miłość wszystkich oślepia. - mruknęła z rozbawieniem krzyżując ręce na piersi.
David zmrużył oczy patrząc na nią z lekką niechęcią.
-Nigdy nią nie będziesz.
Nicole znów uśmiechnęła się szeroko podchodząc do niego bliżej.
-I vice versa, bo w przeciwieństwie do niej, gdybym to ja miała broń już dawno byś nie żył- odparła z kpiną stając obok niego, po czym zrobiła krok do przodu chcąc odejść.
David złapał ją za nadgarstek pociągając w swoją stronę.
-Skąd to do kurwy wiesz? - warknął z irytacją.
-Ogarnij emocje. No chyba, że mnie też masz zamiar pobić? - widząc ten głupi uśmieszek miał wrażenie, że na prawdę to zrobi. Podszedł do niej bliżej ściskając mocno jej ramiona i szarpiąc nią.
-Czemu żyjesz?!
Znów się zaśmiała jakby sprawdzając granicę jego cierpliwości.
-Puść mnie, David - mruknęła spokojniej patrząc na niego ostrzegawczo.
Mężczyzna prychnął po czym popchnął ją na ścianę mocno przygniatając do niej.
Ścisnął jej gardło przybliżając twarz do policzka dziewczyny.
Nicole próbowała nabrać głębszego oddechu, ale jego silne dłonie uniemożliwiały to.
Oddychała przez usta, próbując się wyrwać, ale dobrze wiedziała, że nie miała żadnych szans.
-Dlaczego żyjesz? - powtórzył cicho patrząc w jej oczy. Ani przez chwilę nie zobaczył w nich niepewności, ani nawet strachu, który zazwyczaj miała w sobie Lidia.
-Może kochałam bardziej Sebastiana i chcieliśmy odejść od ciebie z klasą? No wiesz, jak w filmach - mruknęła uśmiechając się niewyraźnie. Jej skóra była bledsza niż wcześniej może dlatego, że ręce Davida ani przez moment nie zluźniły uścisku. Mężczyzna spojrzał na nią gniewnie analizując jej słowa.
 Dopiero po chwili zrozumiał ich sens.
-Zaplanowaliście to? We dwójkę?
-Oh, no przestań. We dwójkę? Zgadnij kto nam pomógł w tym wszystkim.
David spojrzał na nią z coraz większą irytacją. Kobieta uniosła prowokacyjnie brew do góry.
-Twój, kochany, słodki Billy - szepnęła z uśmiechem, a imię wypowiedziała z przesadną słodkością.
David spojrzał na nią ze zdumieniem.
-To niemożliwe!
-A jednak. - Nicole syknęła z bólu, gdy David jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.
-No dalej, zabij mnie. Jesteś w tym przecież dobry. - mężczyzna pociągnął ją ręką do przodu, że omal się nie wywaliła. Nicole oparła ręce na czerwonej kanapie łapiąc się za pulsujące miejsce.
Zakaszlała, a potem znów się zaśmiała odwracając wolno w stronę Davida.
Odgarnęła ręką włosy do tyłu.
-Spójrz na mnie. Myślisz, że tylko Ciebie i Sebastiana mogłam w sobie rozkochać?
-Nie wierzę ci ty ździro!
-A Lidia? Na prawdę myślisz, że pokochała takiego potwora? Rany, David! Nie znasz tego powiedzenia, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej? Wiesz co mam na myśli... - odparła z kpiną sugestywnie oblizując wargi.
-Lidia nie jest taka.
-Oh, no tak. Bo to normalne, że podoba jej się to, co z nią wyprawiasz. Jest masochistką to na pewno to - w jej głosie świetnie wyczuł sarkazm i kpinę.
-Dobrze, że przestałem cię kochać.
-Doprawdy? Zdjęcia, te głupie, dziecinne liściki ode mnie. Wciąż je masz. Dlaczego?
-Bo dzięki nim chciałem znów być człowiekiem.
-No proszę. Jaka przemiana. Patrzyłeś na te liściki i co? Stałeś się nagle ludzki? Nie! Bo ty nigdy nie będziesz człowiekiem! Może faktycznie jestem okropną ździrą, manipulantką i egoistką, która myśli tylko o sobie, ale w przeciwieństwie do Ciebie, David nie unoszę się nad ziemią. Porwałeś Lidię i czego oczekiwałeś? Że nagle powie ci "Tak, chce być lepszą wersją Nicole!", że gdy będziesz jej robił wszystkie te chore i podniecające rzeczy, które robiłam z tobą poczujesz się jak dawniej? Że gdy będzie cię dotykać, całować i wbijać paznokcie w twoje ramiona zostawiając krwawe ślady będziesz wyobrażał sobie, że ja to robię? - dziewczyna zaśmiała się podchodząc do Davida. Nie bała się, że ją skrzywdzi.
Warkocz przełknął ślinę, a kobieta dotknęła jego policzka gładząc go lekko.
David odwrócił wzrok jakby dając znać by się odsunęła.
-Zgwałciłeś ją, David. Odebrałeś jej to, co było dla niej najważniejsze. Dlatego jest przywiązana do ciebie. Przez 3 miesiące nie wychodziła z pokoju, nikogo bliskiego nie widziała. Daj jej odejść - David spojrzał na nią jakby z bólem. Dopiero po chwili zobaczył, że oczy Nicole nagle się zaszkliły.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Pozwól nam obu odejść.
-Nicole...
-Kłamałam w wielu rzeczach, ale nigdy w tedy, gdy wyznawałam ci miłość. I nie musisz mi wierzyć, bo nic od ciebie nie oczekuje, a tym bardziej nie zasługuje. Zrobiłam ci świństwo, wiem David, ale wiem też że już dawno mi wybaczyłeś.

Mężczyzna w pewnej chwili złapał ją za dłoń ściskając lekko.
-Nie chce się żegnać... - szepnął nie mogąc uwierzyć, jak ona działała na niego.
-Oboje tego potrzebujemy. Żyłeś przez 2 lata zapominając o tym co znaczy kochać, teraz pojawiła się Lidia i zaczęła na nowo ci przypominać.
-Najpierw mówisz, że kochasz mnie, potem Billa, Sebastiana, wyśmiewasz to, że czuje coś do Lidii, a teraz odnoszę wrażenie, że się z tego cieszysz. Nie pogrywaj sobie ze mną. Jesteś jedyną kobietą przy której tak bardzo otwieram się na emocje. Nie rań mnie znów, do cholery.
-Odejdę i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Obiecuje. Ale zanim to zrobię muszę coś wiedzieć.
-Co? - David spojrzał na nią zdziwiony, a Nicole uśmiechnęła się już bardziej szczerze uwalniając rękę z jego uścisku. Nicole westchnęła głośno spuszczając na chwilę wzrok.
-Gdybym pojawiła się wcześniej... albo choćby nawet w tedy gdy już była Lidia, którą z nas byś wybrał? - David nie mógł uwierzyć, że zadała takie pytanie.
-Nie wiem... na prawdę nie wiem.. - w jego głosie można było wyczuć dziwny żal.
Kobieta uśmiechnęła się smutno patrząc na swoją dawną miłość.
-Teraz wiesz co ja czułam, gdy był Sebastian.
-Więc to koniec?
-Definitywnie. Ale wiesz... lubię odchodzić z klasą więc myślę, że to też będzie z klasą - znów zaśmiała się szyderczo, a jej oczy ponownie kokietowały go spojrzeniem.
David zmarszczył brwi wiedząc, że z nim pogrywa.
-Co masz na myśli?
-Nie obraź się.. ale jakby ci to powiedzieć ... - zaczęła rozglądając się dookoła, a jej twarz zdobił głupi uśmiech.
-Nicole - David spojrzał na nią ostrzegawczo.
-Dobra, dobra już mówię - zaczęła ze śmiechem, ale po chwili uspokoiła się.
-To, że ja nie potrafiłam się zdecydować, nie znaczy, że ty masz ten sam wybór David. Moje życie nie było usłane różami, wiec czemu twoje miało się takie stać przez tą dziewczynę?
-Mów jaśniej - warknął czując ogarniający go niepokój.
-Nie mogę żyć w cieniu kogoś kto tylko trochę mnie przypomina. To ja byłam pierwsza, to mnie się wszystko należy. To ja powinnam mieć rodziców, Ciebie i zajebiste życie. Oh, już jesteście - dodała z rozbawieniem patrząc gdzieś w dal. David odwrócił się wolno za siebie, a widząc Sebastiana wraz z Lidią omal się nie przewrócił. Lidia płakała, a Sebastian trzymał ją w żelaznym uścisku mając broń przystawioną do jej skroni. Próbowała się wyrwać, a gdy David chciał do niej podbiec i jej pomóc usłyszał głos Nicole.
-Tylko spróbuj misiaczku, to pożegnasz się z Lidią.
-Dlaczego to robicie?! - zawołał ze złością.
-Spokojnie, nie zabijemy jej, no przynajmniej teraz. - Nicole wciąż nie przestając się uśmiechać podeszła do dziewczyny patrząc na nią z obrzydzeniem.
-Jestem ładniejsza.
-Czego ode mnie chcesz? - zapytała dziewczyna siląc się na spokój, ale łzy spływające od nowa nie dały jej tej możliwości.
-Chce twojego dobra dlatego dam ci wybór. Możesz umrzeć tutaj, teraz z Davidem.. no wiesz "big love" i tak dalej, albo jechać z nami. Masz moje słowo, że odwieziemy cię pod same drzwi twojego domu, zobaczysz rodziców i swoich znajomych. Zaczniesz od nowa, no przynajmniej będziesz próbować to zrobić. - spojrzała wymownie na Davida, który był w szoku. Jego wzrok padł na dziewczynę, którą trzymał wysoki mężczyzna o blond włosach uśmiechając się z rozbawieniem.
Nastała cisza, która dla warkocza wydała się trwać wieki.
Lidia spojrzała po chwili na Davida ze smutkiem, a jej usta wyszeptały ciche "przepraszam, David".
Nicole zaśmiała się klaszcząc w dłonie.
-Tada! Mówiłam. Lidia nigdy cię nie kochała. Nie tak jak ja.
David nie mógł w to uwierzyć. A wiec to koniec?
Lidia wybrała wolność niż śmierć wraz z nim?
-Idźcie do piekła - warknął, gdy Sebastian podszedł do niego zmuszając by przed nimi klęknął.
Nicole podeszła do Lidii uśmiechając się z zadowoleniem.
-Z miłą chęcią. - odparł Sebastian wyciągając broń przed siebie.
-A może ty, moja mała łudząco do mnie podobna dziewczyno chcesz coś powiedzieć? - Lidia spojrzała na kobietę przed sobą. Biła od niej duma i pewność siebie. Tak jak opowiadali jej Sebastian, Bill i czasem David.
Wszystko co mówili o niej było prawdą. Nicole była śmiercią.
 Lidia spojrzała na Davida, a na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech.
Uśmiechała się jakby z satysfakcją, ulgą. Tylko Nicole tak potrafiła się uśmiechać.
Nie mógł w u to uwierzyć. Na prawdę to robiła?
Lidia zaśmiała się cicho.
-Myślałam, że jesteś suką, ale pomagasz mi. Zabij go Sebastian, nie mogę dłużej na niego patrzeć.

Miał wrażenie, że mówi to Nicole, a przynajmniej wmawiał to sobie na siłę.
 Lidia przecież nigdy by takiego czegoś nie powiedziała.
Ale Nicole przecież stała obok, w czarnych szpilkach, Lidia w trampkach.
Nicole miała na sobie brązową, skórzaną kurtkę, Lidia była w szarym swetrze...
-Lidia... - tylko to zdążył powiedzieć, bo potem ogarnęła go przerażająca ciemność.




* * * * * * * * *


Wiem, pewnie mnie teraz znienawidzicie, ale to NIE koniec!
Następna notka w piąteczek tak jak planowałam.
Dziękuje za każdy nowy komentarz, to bardzo motywuje do dalszego pisania.
Jeśli macie jakieś propozycje na kolejne opowiadanie, możecie powoli mi pisać w komentarzach, co by was interesowało :)

Pozdrawiam kochani! :**