Modlę się do Boga,
I proszę go o to, aby ta chwila wracała każdą nocą
Gdy ukochana osoba odchodzi uświadamiamy sobie jak życie bywa kruche i delikatne.
Jak lekki powiew wiatru może spowodować, że tracimy równowagę i zbaczamy z drogi.
Szczęście, smutek, życiowe porażki i sukcesy.
Nie ma to znaczenia, gdy cały świat właśnie się wali.
Dla innych ludzi to kolejne nic nieznaczące życie,
dla niej jego życie to cały jej świat.
Czuła się niczym marionetka z której ktoś bezdusznie szydzi.
Steruje nią, a ona tańczy jak jej zagra.
Jak w jakimiś filmie, który napisał pijany scenarzysta, albo co gorsza chory psychicznie.
Jak w jakimiś filmie, który napisał pijany scenarzysta, albo co gorsza chory psychicznie.
Nic nie może z tym zrobić, nie może się tej dziwnej sile sprzeciwić, bo i tak wie, że przegra.
Ta walka jest niesprawiedliwa, ale nie ma w niej sędziów.
A co najgorsze, nie ma na to wpływu.
Komuś najwyraźniej od pewnego czasu zaczęło bawić jej życie.
* * * * * * * * * * * * * * * * * *
NEW YORK, 2014
-To było mocne - skomentował chłopak z uśmiechem patrząc na swojego przyjaciela, który zaciągał się czymś co powodowało dziwne rozbawienie.
Zaśmiał się głośno, gdy warkocz podał mu papierosa.
Nie wiedzieli za bardzo gdzie są, najprawdopodobniej w jakimiś starym, opuszczonym magazynie, gdzie walały się puste kartony.
Nawet popękane ściany i grzyb w kącie nie przeszkadzał im wcale.
Wydawał się trochę atrakcyjny.
-Ta.. i zajebiste. Sebastian życie jest piękne.
-I nasze. Jesteśmy braćmi na zawsze, pamiętasz? - blond włosy uniósł jedną brew do góry.
-Tej więzi nikt nie przerwie.. choć jestem zazdrosny o Nicole - David zaśmiał się cicho, gdy kolega klepnął go w ramię.
-Spotykam się z nią dopiero od 3 miesięcy. Nie wiem czy to miłość na całe życie.
-Miłość jest naszą słabością, Sebastian. Nie pozwól się jej omotać.
-Za późno. Szaleje za Nicole i bardzo ją kocham. Tylko pamiętaj ręce przy sobie - David uśmiechnął się kpiąco.
-Przecież mnie znasz.
-No właśnie dlatego... ale ufam ci.
Usiadł na miękkim, białym tapczanie kładąc ręce na kolanach.
Przeklęte wspomnienia!
Po chwili zakrył twarz rękoma, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
Nie wiedział co ma robić. Na prawdę tego nie wiedział.
Czuł się jak sparaliżowany, jakby dopiero co się obudził.
A nie spał już od dobrych 12 godzin.
Miał wrażenie, że to tylko sen, że ta wiadomość to jakieś kłamstwo.
Odgarnął do góry swoje blond włosy po czym podniósł leniwie wzrok na mężczyznę, który wszedł do hotelowego pokoju.
-To prawda? - zapytał w końcu patrząc z lekką irytacją na faceta odzianego w drogi garnitur.
-Na to wychodzi. Wygraliśmy. David Moris nie żyje. - Sebastian powinien się cieszyć, ale nie potrafił. Skrzywił się mocniej wyprostowując obolałe kości.
-Nie wygraliśmy do cholery - warknął zrzucając ze stołu jakieś papiery, które niemal bezszelestnie opadły wolno na kremowy dywan.
-Chyba tego chciałeś. By umarł.
-Tak, ale najpierw miał cierpieć jak ja. Miał czuć ten ból, gdy ktoś odbiera ci ukochaną osobę!
-W takim razie co robimy?
-Najpierw muszę znaleźć pewną, piękną dziewczynę łudząco przypominającą moją Nicole - odparł z chytrym uśmiechem ubierając czarną skórzaną kurtkę.
* * * *
-Mamo, proszę... Mam do tego prawo! - Lidia już od godziny powtarzała się niczym w jakimś amoku patrząc na swoją rodzicielkę.
-Ciało zostało tak zmasakrowane, że nie ma nawet po co iść na pogrzeb.
-Mamo! - zawołała dziewczyna z oburzeniem.
Kobieta odwróciła się do nastolatki ze złością.
Kobieta odwróciła się do nastolatki ze złością.
-Posłuchaj kochana. Nie wiem gdzie pochowają tego sukinsyna, ale nie tylko ja mam ochotę rozwalić mu grób, więc na pewno nam tego nie ujawnią poza tym nawet gdybym wiedziała nie powiedziałabym ci nic!
-Nienawidzę cię! Jesteś najgorszą matką na świecie! - zawołała z rozpaczą nastolatka po czym wybiegła z domu.
Rozpłakała się po raz kolejny czując jak dusi się we własnym ciele.
Nie chciała już żyć. Nikt jej nie rozumiał.
Nie mogła uwierzyć, że wszyscy są takimi egoistami.
Nawet David. Jej David.
Przez moment zastanawiała się co u Billa.
Czy on też tak cierpi jak ona?
Czy może bardziej?
Za 4 dni miał być sylwester.
Jak ona miała się niby bawić skoro David nie żył?!?
Jak ona miała się niby bawić skoro David nie żył?!?
Z ledwością powstrzymywała się od popełnienia samobójstwa.
Przecież David mówił jej, że jest bogiem, że nie da się złapać.
Więc do cholery dlaczego mówią jej, że go już tutaj nie ma?!?
Wyciągnęła z kieszeni swojej kurtki małą wizytówkę po czym wybrała go trzęsącymi się rękoma.
Na dworze było na prawdę zimno.
Na dworze było na prawdę zimno.
Dopiero za drugim razem ktoś raczył odebrać.
-Halo?
-Cześć.. Tu Lidia.. Spotkałyśmy się w...
-A cześć. A więc masz ochotę na trochę szaleństwa? - Lidia prychnęła cicho, gdy kobieta po drugiej stronie przerwała jej mówienie.
Odgarnęła długie włosy za ucho po czym westchnęła ocierając resztki łez.
Odgarnęła długie włosy za ucho po czym westchnęła ocierając resztki łez.
-Mój oprawca, który mnie porwał, więził i gwałcił... Nie mogę o nim zapomnieć... Kocham go i to na prawdę miłość. Żaden syndrom po urazowy. On też mnie kochał... Ale nie żyje i jest mi źle... mam ochotę umrzeć, ale nikt mnie nie rozumie...
Katey słyszała rozpacz w głosie dziewczyny i nie spodziewała się, że
Lidia jej powie dlaczego chodzi na terapię.
Lidia jej powie dlaczego chodzi na terapię.
-Na drugiej stronie jest adres baru. Wpadnij. Będę czekać.
Nastolatka rozłączyła się po czym schowała do ręki telefon.
Wzięła wizytówkę udając się w wyznaczone miejsce.
Wzięła wizytówkę udając się w wyznaczone miejsce.
* * * * *
Sporo ludzi, zapach alkoholu i fajek zmieszany z potem tańczących na wielkim parkiecie ludzi.
Migające światła, głośna muzyka i wielki bar na przeciw.
Lidia udała się tam widząc rudą dziewczynę z masą loków na głowie.
Kobieta widząc ją puściła oczko wycierając ladę.
Lidia udała się tam widząc rudą dziewczynę z masą loków na głowie.
Kobieta widząc ją puściła oczko wycierając ladę.
Miała mocny dekolt i krótką jeansową spódniczkę.
Choć na dworze było zimno w pomieszczaniu panowała duchota.
-Siadaj - odparła kobieta wskazując jej na wysokie krzesło.
Lidia usiadła zdejmując kurtkę i dając ją na siedzenie obok.
Ruda podała jej drinka, którego chętnie skosztowała Lidia.
Ruda podała jej drinka, którego chętnie skosztowała Lidia.
-Na koszt firmy. Za 10 minut mam zmianę, poczekasz? - kiwnęła lekko głową, gdy Katey wyszła zza baru udając się z okrągłą tacą na której znajdowały się dwa duże kufle piwa do jakiegoś stolika.
Westchnęła głośno stukając paznokciami o czerwony blat.
Zauważyła, że przygląda jej się jakiś mężczyzna. Wyglądał na bogatego.
Odziany w białą koszulę z długim rękawem i czarne dopasowane spodnie.
Na ręce miał złoty zegarek. Mógł mieć maks 30 lat. I trzy dniowy zarost, który dodawał mu seksowności.
-Masz jakiś problem? - zapytała unosząc do góry brew.
Mężczyzna zaśmiał się cicho przesuwając bardziej.
-Wybacz, nie chciałem byś poczuła się niekomfortowo. Jestem Michael - Lidia uśmiechnęła się jakby z niechęcią.
-A ja nie jestem zainteresowana.
-Myślałem, że..
-Nie szukam sponsora. Poza tym nie mam jeszcze 18 lat więc można to uznać jeszcze za pedofilie.
Nieznajomy spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.
Po chwili jego twarz przybrała cyniczny wraz. Nachylił się bardziej.
Po chwili jego twarz przybrała cyniczny wraz. Nachylił się bardziej.
-Przedstawiłem się. Nie proponuje ci seksu, ale jak już mówisz mi ile masz lat to chyba wiesz, że spożywanie alkoholu w tym wieku również jest karalne, prawda?
Lidia zrobiła dziubek przekręcając teatralnie oczami.
-Jesteś psem?
-Prawnikiem.
-Ups! Mój błąd. Skoro nie szukasz tutaj "przyjemności" co robisz? - zapytała w końcu już mniej wojowniczym tonem.
-Kolejna sprawa się udała więc muszę to uczcić.
-A gdzie reszta twoich jak przypuszczam nudnych kolegów?
Michael zaśmiał się głośno.
-Bawią się za pewne w burdelu. Są bardziej rozrywkowi ode mnie.
-No popatrz.
-O widzę, że się poznaliście - do rozmowy wtrąciła się ruda, która nagle pojawiła się obok.
Lidia spojrzała zaskoczona na Katey, która uśmiechnęła się szeroko do prawnika.
-To nasz stały klient. Nie martw się nie ma żony - mruknęła z uśmiechem puszczając jej oczko.
-Katey...
-Wiem, mała. Chodź na zaplecze tam pogadamy. Trzymaj się - mruknęła do mężczyzny, który uśmiechnął się do nich, gdy te po chwili zniknęły za jakimiś drzwiami.
Pomieszczenie nie było duże, ale było tu przynajmniej chłodniej niż na parkiecie.
Lidia usiadła na twardej kanapie, a Katey uczyniła to samo odpalając papierosa i dając nogi na krzesło obok. Ułożyła się wygodnie przymykając na chwilę oczy.
-Spoko, Michael nie jest taki - zaczęła z lekkim uśmiechem, a Lidia spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Co?
-Oh, daj spokój. Wiem co sobie pomyślałaś. "Taki stary facet no i bogaty. Spogląda na mnie. Pewnie chce mnie bzyknąć".
-Nie pomyślałam tak.. - widząc politowanie w oczach rudej uśmiechnęła się szerzej.
-No okey może na początku..
-Mówiłam. Więc opowiedz mi o tym.
Lidia westchnęła niepewnie, a Katey podała jej butelkę whisky, która leżała obok kanapy.
-Na rozluźnienie.
Nawet jeśli Lidia przyrzekała sobie, że nigdy nie skosztuje alkoholu, teraz obaliła prawie pół butelki. Co najdziwniejsze - pomogło.
Niemal bez problemu, bez skrępowania opowiedziała jej o WSZYSTKIM.
Nie przejmowała się tym, że może jednak uznać ją za wariatkę, albo zadzwonić na policje i wszystko powiedzieć. Było jej wszystko jedno.
Dopiero pod koniec tej opowieści rozpłakała się niczym małe dziecko i nie mogła przestać.
Wyglądała jak kupka nieszczęścia.
Katey głaskała ją uspokajająco we włosy, gdy bełkotała coś o Nicole.. że jest suką i wredną szmatą, ale chciałaby mieć po niej pewność siebie.
Ruda nie przerywała jej.
Wytrwale ją słuchała, nawet jeśli przez procenty Lidia jąkała się i nie mówiła z sensem, gdy już skończyła i alkohol w butelce też wyparował spojrzała na dziewczynę.
-Więc jednak przebiłaś moją historię - Lidia zamrugała dwa razy, ale zaśmiała się ze łzami w oczach.
Czuła, że potrzebuje tego. Potrzebuje przez chwilę stać się kimś innym.
-Chce potańczyć - mruknęła po chwili ze spokojem i niczym dziecko czekała na pozwolenie rodzica.
-Więc chodźmy.
Lidia nie zdawała sobie sprawy kiedy weszła na podwyższenie, gdzie znajdowała się rurka.
Było jej tak ciepło, że już dawno pozbyła się czerwonego sweterka zostając tylko w czarnej bokserce z dekoltem. Uśmiechnęła się uwodzicielsko do zainteresowanych jej tańcem po czym okrążyła rurę kusząco ruszając biodrami. Tańczyła w rytmie muzyki ruszając seksownie włosami.
Katey śmiała się cicho nalewając komuś piwa, a Michael nie mógł w to uwierzyć.
Na prawdę to robiła?
-Jest niesamowita, co? Może ją u nas zatrudnią - mruknęła z rozbawieniem patrząc na mężczyznę.
-Jest cholernie kusząca.
-Dobra zgarnij ją tu, bo nie chce jej stracić z oczu.
-Nie ma sprawy.
Michael wstał z krzesła po czym przepchał się przez tłum ludzi.
Lidia zrobiła obrót, a prawnik uchronił ją przed upadkiem.
Wpadła wprost w jego umięśnione ramiona.
-O rany, ale masz piękne oczy.. takie brązowe... mam ochotę cię pocałować! - zaczęła zachwycona, wywołując w mężczyźnie śmiech.
-Jeszcze niedawno brałaś mnie za pedofila.
-Mogę udawać małą dziewczynkę jeśli chcesz - mruknęła słodko się uśmiechając.
-Jesteś stuknięta - odparł zanosząc ją do Katey.
Lidia z ledwością stała na nogach. Spojrzała na tańczących ludzi i zmrużyła oczy.
Zauważyła jakiegoś mężczyznę, który miał tatuaż na ramieniu.
Smok.. znała ten tatuaż... tą budowę ciała, te blond włosy...
-Sebastian.. - wyszeptała, a gdy mężczyzna kierował się do wyjścia chciała za nim pobiec.
Zrobiła krok, ale potknęła się o własne nogi i znów musiał interweniować Michael.
-Nigdzie nie idziesz. Jesteś zlana na maksa. Twoi starzy mnie zabiją... - jęknęła desperacko Katey.
-Tam był Sebastian... - zaczęła z niedowierzaniem, a alkohol nieco wyparował.
Na pewno nie.
Zdawało jej się.
A może to on zabił Davida?
-Dobra śpisz u mnie. - odparła w końcu, a Michael uśmiechnął się lekko.
-Odwiozę was kociaki.
A więc jest i notka!
Mam nadzieje, że się podoba, dziękuje za każdy komentarz to bardzo motywuje!
Myślałam, że się nie wyrobie, ale jednak! UFFF :)
A NO I JESZCZE JEDNO :
Aleksandra Migdalska - Wszystko najlepszego! Mam nadzieje, że taki "prezent" też ci się spodobał.
Życzę ci dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia w życiu no i miłości! Dzięki, za dużo komentarzy! :))
Pozdrawiam misiaki i udanego weekendu! <3
-To nasz stały klient. Nie martw się nie ma żony - mruknęła z uśmiechem puszczając jej oczko.
-Katey...
-Wiem, mała. Chodź na zaplecze tam pogadamy. Trzymaj się - mruknęła do mężczyzny, który uśmiechnął się do nich, gdy te po chwili zniknęły za jakimiś drzwiami.
Pomieszczenie nie było duże, ale było tu przynajmniej chłodniej niż na parkiecie.
Lidia usiadła na twardej kanapie, a Katey uczyniła to samo odpalając papierosa i dając nogi na krzesło obok. Ułożyła się wygodnie przymykając na chwilę oczy.
-Spoko, Michael nie jest taki - zaczęła z lekkim uśmiechem, a Lidia spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Co?
-Oh, daj spokój. Wiem co sobie pomyślałaś. "Taki stary facet no i bogaty. Spogląda na mnie. Pewnie chce mnie bzyknąć".
-Nie pomyślałam tak.. - widząc politowanie w oczach rudej uśmiechnęła się szerzej.
-No okey może na początku..
-Mówiłam. Więc opowiedz mi o tym.
Lidia westchnęła niepewnie, a Katey podała jej butelkę whisky, która leżała obok kanapy.
-Na rozluźnienie.
Nawet jeśli Lidia przyrzekała sobie, że nigdy nie skosztuje alkoholu, teraz obaliła prawie pół butelki. Co najdziwniejsze - pomogło.
Niemal bez problemu, bez skrępowania opowiedziała jej o WSZYSTKIM.
Nie przejmowała się tym, że może jednak uznać ją za wariatkę, albo zadzwonić na policje i wszystko powiedzieć. Było jej wszystko jedno.
Dopiero pod koniec tej opowieści rozpłakała się niczym małe dziecko i nie mogła przestać.
Wyglądała jak kupka nieszczęścia.
Katey głaskała ją uspokajająco we włosy, gdy bełkotała coś o Nicole.. że jest suką i wredną szmatą, ale chciałaby mieć po niej pewność siebie.
Ruda nie przerywała jej.
Wytrwale ją słuchała, nawet jeśli przez procenty Lidia jąkała się i nie mówiła z sensem, gdy już skończyła i alkohol w butelce też wyparował spojrzała na dziewczynę.
-Więc jednak przebiłaś moją historię - Lidia zamrugała dwa razy, ale zaśmiała się ze łzami w oczach.
Czuła, że potrzebuje tego. Potrzebuje przez chwilę stać się kimś innym.
-Chce potańczyć - mruknęła po chwili ze spokojem i niczym dziecko czekała na pozwolenie rodzica.
-Więc chodźmy.
Lidia nie zdawała sobie sprawy kiedy weszła na podwyższenie, gdzie znajdowała się rurka.
Było jej tak ciepło, że już dawno pozbyła się czerwonego sweterka zostając tylko w czarnej bokserce z dekoltem. Uśmiechnęła się uwodzicielsko do zainteresowanych jej tańcem po czym okrążyła rurę kusząco ruszając biodrami. Tańczyła w rytmie muzyki ruszając seksownie włosami.
Katey śmiała się cicho nalewając komuś piwa, a Michael nie mógł w to uwierzyć.
Na prawdę to robiła?
-Jest niesamowita, co? Może ją u nas zatrudnią - mruknęła z rozbawieniem patrząc na mężczyznę.
-Jest cholernie kusząca.
-Dobra zgarnij ją tu, bo nie chce jej stracić z oczu.
-Nie ma sprawy.
Michael wstał z krzesła po czym przepchał się przez tłum ludzi.
Lidia zrobiła obrót, a prawnik uchronił ją przed upadkiem.
Wpadła wprost w jego umięśnione ramiona.
-O rany, ale masz piękne oczy.. takie brązowe... mam ochotę cię pocałować! - zaczęła zachwycona, wywołując w mężczyźnie śmiech.
-Jeszcze niedawno brałaś mnie za pedofila.
-Mogę udawać małą dziewczynkę jeśli chcesz - mruknęła słodko się uśmiechając.
-Jesteś stuknięta - odparł zanosząc ją do Katey.
Lidia z ledwością stała na nogach. Spojrzała na tańczących ludzi i zmrużyła oczy.
Zauważyła jakiegoś mężczyznę, który miał tatuaż na ramieniu.
Smok.. znała ten tatuaż... tą budowę ciała, te blond włosy...
-Sebastian.. - wyszeptała, a gdy mężczyzna kierował się do wyjścia chciała za nim pobiec.
Zrobiła krok, ale potknęła się o własne nogi i znów musiał interweniować Michael.
-Nigdzie nie idziesz. Jesteś zlana na maksa. Twoi starzy mnie zabiją... - jęknęła desperacko Katey.
-Tam był Sebastian... - zaczęła z niedowierzaniem, a alkohol nieco wyparował.
Na pewno nie.
Zdawało jej się.
A może to on zabił Davida?
-Dobra śpisz u mnie. - odparła w końcu, a Michael uśmiechnął się lekko.
-Odwiozę was kociaki.
A więc jest i notka!
Mam nadzieje, że się podoba, dziękuje za każdy komentarz to bardzo motywuje!
Myślałam, że się nie wyrobie, ale jednak! UFFF :)
A NO I JESZCZE JEDNO :
Aleksandra Migdalska - Wszystko najlepszego! Mam nadzieje, że taki "prezent" też ci się spodobał.
Życzę ci dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia w życiu no i miłości! Dzięki, za dużo komentarzy! :))
Pozdrawiam misiaki i udanego weekendu! <3