Śmiertelnie znudzeni w niebie
osamotni w piekle.
A tylko chcemy być sobą.
Jesteśmy Upadłymi Aniołami.
~ cztery tygodnie później.
-Więc zapytam cię jeszcze raz. Czy czujesz coś do pana "X"? - kobieta w blond włosach mogła mieć maksymalnie 30 lat. W ręku trzymała niebieski długopis, a na ogromnym biurku położyła duży notes w którym czasem coś bazgrała. Na nosie miała założone okulary, co dodawało jej powagi.
Ubrana była w elegancką czarną za kolana spódnicę, białą koszulę z kołnierzykiem i do tego starannie upięty kok z równym przedziałkiem na czubku głowy. Lidia powstrzymała śmiech.
Ubrana była w elegancką czarną za kolana spódnicę, białą koszulę z kołnierzykiem i do tego starannie upięty kok z równym przedziałkiem na czubku głowy. Lidia powstrzymała śmiech.
-Pragnę go. - odparła prowokacyjnie z głupim uśmiechem unosząc do góry brew.
Kobieta spojrzała na nią już z lekką irytacją.
Jej praca była na prawdę trudna, ale ta dziewczyna wyglądała jakby miała z tego wszystkiego ubaw.
Jej praca była na prawdę trudna, ale ta dziewczyna wyglądała jakby miała z tego wszystkiego ubaw.
-Dlaczego? Co jest w nim takiego pociągającego, czego nie ma inny facet? - dopytywała kobieta patrząc na siedzącą na przeciw dziewczynę. Jej włosy były na końcach kręcone, a sama sprawiała wrażenie jakby dopiero co wstała. Miała na sobie czarny sweterek z lekkim dekoltem, a jej twarz przybrała bardziej figlarny wyraz.
-No cóż. Zacznijmy od jego boskości. Niczym anioł.
-Jego czyny nie są anielskie, Lidio.
-Być może, ale to jest jeszcze bardziej podniecające - mruknęła z uśmiechem.
Na prawdę bawiły ją te spotkania.
-Więc nadal uważasz, że go kochasz? - Lidia spoważniała nieco pochylając się w stronę kobiety.
-Kocham i nie mogę przestać.
Kobieta westchnęła odkładając długopis na bok.
-Dobrze, zaczniemy od początku. Zostałaś porwana, prawie pół roku. Nie chcesz powiedzieć policji kim jest osoba, która cię porwała, a mam wrażenie, że doskonale to wiesz, chronisz go i usprawiedliwiasz. Żyłaś z nim kilkanaście tygodni, przywiązałaś się do niego, ale nie Lidio. To nie jest miłość. Na czym polega miłość według ciebie?
-Na wzajemnym szacunku.
-Widzisz! Czy on cię szanował?
Lidia zaśmiała się figlarnie.
-A kto powiedział, że ta miłość była odwzajemniona?
-To syndrom sztokholmski. Rzadko występuje, ale jak już się pojawia to tak właśnie działa. Zamiast nienawidzić swojego oprawcy, pałasz do niego sympatią. Zupełnie inne uczucie niż na początku, gdy go poznałaś, prawda? - Lidia wzruszyła ramionami zakładając nogę na nogę.
-Więc co mam zrobić? Narysować go przykleić na ścianie i rzucać nożem?
-Jeśli to ma ci pomóc, to czemu nie? - Lidia prychnęła pod nosem.
Irytowała ją już ta rozmowa, a trwała może 20 minut?
Irytowała ją już ta rozmowa, a trwała może 20 minut?
Jak rodzice mogli w ogóle zapisać ją na takie spotkania.
Nie była przecież chora. Choć miała wrażenie, że wszyscy na siłę próbują z niej zrobić wariatkę.
Najgorsze jednak było to, że pomimo tak wielu ludzi, którzy ją otaczali w nikim nie mogła znaleźć oparcia. Westchnęła przeciągle patrząc na kobietę przed sobą.
-Chcesz go znów spotkać? - zadała kolejne pytanie dziewczynie znów powracając do dziwnego pisania w dużym notesie.
-Chcę. Mam wrażenie, że tylko po to żyje. By znów go zobaczyć.
-Dobrze... więc opisz mi wasze spotkanie. Gdzie, kiedy, jak się zachowujecie. Wszystko co tylko przyjdzie ci do głowy - Lidia zamyśliła się na moment odgarniając pasmo włosów za ucho.
-To na pewno wiosna. W tedy, gdy wszystko budzi się do życia, gdy na drzewach pojawiają się liście, gdy znów latają kolorowe i piękne motyle. Spotykamy się przypadkowo. Właściwie to on obserwował mnie już od dłuższego czasu. Ja jestem zmęczona uśmiechaniem się, jedzeniem, spaniem. Na pewno jadę pociągiem. Nie mam określonego celu, chce znaleźć przygodę, jednak to ona znajduje mnie.
Wszystko jest dla mnie szare, mam wrażenie, że tonę w swoim smutku i ogarnia mnie żałoba jakby cała moja rodzina umarła. W tedy niespodziewanie ktoś dosiada się do mnie. Nie mam odwagi spojrzeć na nieznaną postać, która nawet nie raczyła zapytać się, czy jest tu wolne. Nie chce z nim rozmawiać chociaż mam wrażenie, że nie jest mi obcy zapach jego drogich perfum. Mam wrażenie, że mężczyzna pochyla się nade mną, a jego ciepłe usta dotykają mojego ucha. W tedy swoim ściszonym głosem mówi mi "Witaj w piekle Lidio. Ponownie". Zdziwiona, jednocześnie zaskoczona odwracam się do niego patrząc w jego oczy. Jego twarz wykrzywia się w cynicznym uśmiechu jaki miał w zwyczaju obdarzać innych.
Najgorsze jednak było to, że pomimo tak wielu ludzi, którzy ją otaczali w nikim nie mogła znaleźć oparcia. Westchnęła przeciągle patrząc na kobietę przed sobą.
-Chcesz go znów spotkać? - zadała kolejne pytanie dziewczynie znów powracając do dziwnego pisania w dużym notesie.
-Chcę. Mam wrażenie, że tylko po to żyje. By znów go zobaczyć.
-Dobrze... więc opisz mi wasze spotkanie. Gdzie, kiedy, jak się zachowujecie. Wszystko co tylko przyjdzie ci do głowy - Lidia zamyśliła się na moment odgarniając pasmo włosów za ucho.
-To na pewno wiosna. W tedy, gdy wszystko budzi się do życia, gdy na drzewach pojawiają się liście, gdy znów latają kolorowe i piękne motyle. Spotykamy się przypadkowo. Właściwie to on obserwował mnie już od dłuższego czasu. Ja jestem zmęczona uśmiechaniem się, jedzeniem, spaniem. Na pewno jadę pociągiem. Nie mam określonego celu, chce znaleźć przygodę, jednak to ona znajduje mnie.
Wszystko jest dla mnie szare, mam wrażenie, że tonę w swoim smutku i ogarnia mnie żałoba jakby cała moja rodzina umarła. W tedy niespodziewanie ktoś dosiada się do mnie. Nie mam odwagi spojrzeć na nieznaną postać, która nawet nie raczyła zapytać się, czy jest tu wolne. Nie chce z nim rozmawiać chociaż mam wrażenie, że nie jest mi obcy zapach jego drogich perfum. Mam wrażenie, że mężczyzna pochyla się nade mną, a jego ciepłe usta dotykają mojego ucha. W tedy swoim ściszonym głosem mówi mi "Witaj w piekle Lidio. Ponownie". Zdziwiona, jednocześnie zaskoczona odwracam się do niego patrząc w jego oczy. Jego twarz wykrzywia się w cynicznym uśmiechu jaki miał w zwyczaju obdarzać innych.
Nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Nie jestem w stanie wypowiedzieć nawet jego imienia. Czuje się jakbym znów dopiero co uczyła się mówić. Jestem spięta, ale jednocześnie szczęśliwa. Chce na niego nakrzyczeć, wyrzucić z siebie ten cały żal, który trzymałam w sercu, ale mi nie pozwala. Całuje mnie mocno i namiętnie wkładając w to wszystkie uczucie, które umiejętnie w sobie ukrywał przez 22 lata swojego życia. Jestem oczarowana tą błogością, mam wrażenie, że mogłabym umrzeć tu i teraz, że opłacało się kochać go przez tyle tygodni... - głos Lidii załamał się w pewnym momencie, gdy to co opowiadała zaczynało rodzić się w jej głowie.
Ta nadzieja, że jeszcze go zobaczy. Nie miała zamiaru płakać przy tej kobiecie.
-Starczy - odparła stanowczo patrząc na kobietę w blond włosach.
-Dobrze. Na dzisiaj koniec... Chcę byś na następne spotkanie przygotowała coś co chcesz mu przekazać, może list, może napiszesz o nim jakiś wiersz, może go narysujesz. Zrobisz to? - Lidia wzruszyła ramionami wstając i ubierając na siebie czarny płaszcz.
-Widzimy się za tydzień.
-Taa..
Lidia wyszła siadając na krześle obok gabinetu
. Rodzicie zawozili ją i przyjeżdżali po nią, a skoro spotkanie zakończyło się trochę wcześniej musiała na nich poczekać. Mogłaby sama iść do domu, ale wiedziała,
że jeśli by to uczyniła jej matka dostałaby chyba zawału.
-Niezbyt dobrze wyglądasz - Lidia odwróciła się w bok widząc obok siedzącą rudą dziewczynę. Miała burze loków na głowie i zielone, kocie oczy.
Lidia prychnęła pod nosem widząc ironiczny uśmiech nieznajomej.
-No proszę to jest nas dwie - odparła brunetka z tym samym uśmiechem.
Jeszcze kilka miesięcy temu nigdy nie wdawałaby się w takie dyskusje, w szczególności w taki sposób, ale przecież się zmieniła.
Ruda zaśmiała się siadając obok dziewczyny.
-chodzę już tu od pół roku, ale ciebie widzę od dwóch miesięcy. Jestem Katey.
-Lidia - odparła dziewczyna, ale nie sprawiała wrażenie bardzo zainteresowaną nową znajomością.
-Czasem fajnie mieć znajomego wariata, a ty wyglądasz na normalną laskę - Lidia spojrzała na kobietę z kpiną.
-Bo nie znasz mojej historii.
-I za pewne jej nie poznam. Rzadko kto zwierza się nowo poznanym osobą - nastolatka uśmiechnęła się szeroko.
-No, ale ty Katey jesteś wariatką. Więc powiedz mi, dlaczego tutaj chodzisz już od pół roku? - Ruda zaśmiała się odgarniając do tyłu gęste loki.
- W wieku 15 lat miałam przyjaciela, w którym podkochiwałam się od dwóch lat, byłam w nim tak zakochana, że nie zauważyłam jakie miał problemy. Popełnił samobójstwo, a ja znalazłam jego ciało. Podciął sobie żyły. Miał dopiero 17 lat. Po paru spotkaniach u psychologa poznałam faceta. Super przystojny z grubym portfelem i aroganckim charakterkiem. Cóż, imponował mi do czasu, aż pewnego dnia na chatę wbiła policja oskarżając go o wielokrotne morderstwa i gwałty na kobietach. Miałam być jego kolejną ofiarą, oczywiście tego mi nie powiedział przeklęty dupek. Rok później spotkałam Alexa. Chodziliśmy razem nawet planowaliśmy się pobrać. Dwa miesiące przed weselem oznajmił mi, że jest gejem-masochistą. W końcu poznałam Iana, ma 32 lata i chce bym została jego żoną. Wylądowałam tutaj, gdzie uważają mnie za wariatkę i próbują za wszelką cenę wytłumaczyć, że mój nowy narzeczony nie popełni samobójstwa nie jest gwałcicielem i mordercą, a już na pewno nie gejem masochistą - Lidia uniosła do góry brwi z lekkim zdziwieniem i zaskoczeniem.
-Wow, chyba nie masz szczęścia do facetów - Katey zaśmiała się głośno.
-Przez to doświadczenie jestem trochę stuknięta. Dlatego Ian mnie tu zabiera.
-Twoja historia chyba nie przebije mojej, ale kto wie.
Ruda wyciągnęła z torebki małą wizytówkę.
-Pracuje w barze przyjdź tam jakbyś miała ochotę na trochę szaleństwa. - Lidia wstała, gdy zobaczyła, że idą rodzice.
-Nie wiem czy skorzystam, ale dzięki no i powodzenia - Katey puściła jej oczko po czym zniknęła za drzwiami gabinetu.
* * * * * *
-Nel, daj łapkę. Powiedziałam Łapka - mały piesek merdał radośnie ogonkiem wykonując z entuzjazmem polecenia, które dawała jej właścicielka. Lidia zaśmiała się głośno tuląc do piersi pupilka.
-Jesteś cudowna. - suczka zaszczekała głośno liżąc przy tym policzek nastolatki.
Po chwili do pokoju weszła kobieta przynosząc dziewczynie herbatę i ciastka.
-Być może w następnym tygodniu będzie to ostatnie spotkanie u psychologa.
-Super. To mnie pociesza, że jednak nie uważacie mnie za wariatkę.
-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi.
-Wiem, wiem.
* * * *
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.
-Obiecałeś mi, że już nie bierzesz - David spojrzał ze złością na brata, który już od rana gderał niczym matka.
-Bo nie biorę. człowieku daj mi spokój - warknął warkocz nie zadowolony z tak częstych wizyt Billa.
-Dam ci spokój jak przestaniesz w końcu udawać, że jest w porządku. David powiedz o tym co czujesz.
-Pojebało cię?! Nie masz co robić tylko bawić się w psychologa? Może naślesz na mnie księdza? - David zaśmiał się z kpiną patrząc na Billa.
-A może policje? Co ty na to? Dożywocie będzie ci odpowiadało? W ofercie obiad i nocleg za darmo - mężczyzna uniósł jedną brew do góry zakładając szarą bluzę z kapturem.
-O co ci chodzi?
-Mają cię na celowniku. Dlatego tutaj przychodzę. Nie chce cię stracić David, a mam wrażenie, że zbliża się twój koniec.
-Jestem nieśmiertelny bracie.
-Jezu David do cholery! Przestań sobie żartować, przestać bawić się w boga!
-Niczego nam nie dał więc to ja jestem bogiem swojego życia, a jak srasz w gacie, że tu przyjadą pieski to wskażę ci drzwi - David zmrużył gniewnie oczy.
Ich dyskusje przerwało natrętne pukanie w drzwi.
Oboje momentalnie zesztywniali.
David przyłożył wskazujący palec do ust po czym wyciągnął z kieszeni broń.
Po cichu udał się w stronę drzwi.
* * * * *
Lidia spięła swoje długie włosy w wysokiego kucyka po czym pomalowała się lekko.
Ubrała na siebie obcisłe kremowe rurki do tego czarną tunikę i płaszcz.
Owinęła się szczelnie szalikiem po czym biorąc torebkę i żegnając się z Nel wsiadła do samochodu na spotkanie.
-Napisałam wierszyk - zaczęła nastolatka patrząc na kobietę siedzącą na przeciw niej.
-Wspaniale! Chciałabym byś się nim podzieliła.
- Moja miłości,
Do ciebie wznoszę każdą modlitwę, każdą tęsknotę
Do ciebie piszę setki listów dziennie
każdy z nich wyrzucam, są nieodpowiednie
Dla ciebie oddycham,
dla ciebie też płaczę
czekam aż przyjedziesz i znów cię zobaczę
Nasz pocałunek, nasze noce tysiące
wciąż przypomnieć dają o sobie
twoje słowa niczym modlitwy w mej głowie
chcę byś do mnie wrócił, czy zapomniałeś już o mnie?
zbliżyłeś się do mnie
pozwoliłeś mi na to
teraz umieram z tęsknoty za tobą
ale Ty jesteś jakby skałą z lodu
Nie dzwonisz, nie piszesz
nie widuje cię w okolicy
chociaż gdybyś chciał mógłbyś góry przenosić
Więc piszę to by się pożegnać na prawdę
Będzie to trudne, ale dłużej już nie potrafię
I na sam koniec tego głupiego wierszyka
pragnę ci powiedzieć, że ta miłość jest wieczna.
Lidia miała wrażenie, że kobieta patrzy na nią zbyt nachalnie.
Miała tylko nadzieje, że nie będzie jej dalej chciała leczyć.
-To na prawdę piękne, ale musisz ten list zniszczyć. Potargaj go i wyrzuć do kosza jeśli chcesz patrzeć w przyszłość, jeśli jednak nie przeszkadza ci to, że jest egoistą, że cię zostawił i wie jak cierpisz zachowaj ten list i nadal tkwij w niepewności czy jeszcze go zobaczysz i czy wróci. Nadal miej tą nadzieje, która odbiera ci życie.
Lidia wahała się, ale po chwili przymykając na chwilę oczy przerwała kartkę na pół by po chwili
wyrzucić do kosza drobne kawałeczki jej wypocin.
Spotkanie skończyło się o wiele szybciej, ale co dziwne jej matka już na nią czekała.
Była jakaś rozpromieniona i radosna jakby tata dostał podwyżkę, albo wygrała na loterii.
Kobieta jechała radośnie nucąc sobie pod nosem.
-Może to ty powinnaś chodzić na takie spotkania? - mruknęła z ironią dziewczyna patrząc na matkę z niedowierzaniem.
-Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
-Co takiego? - zapytała Lidia z lekkim zniecierpliwieniem tą całą zagadką.
-Twój oprawca nazywał się David. - dziewczyna miała wrażenie jakby dostała w twarz.
Spojrzała zaszokowana na matkę.
-S-skąd wiesz?
-Policja już na niego polowała od dłuższego czasu. Czekała tylko aż zrobi jakiś błąd być może to, że cię oddał pomogło policjantom. Tego nie wiem. Dzisiaj pojechali do jego domu by go na dobre zamknąć. Myślał, że ucieknie. Podczas strzelaniny do której doszło dostał 3 strzały. Ostatni z nich zadecydował o jego śmierci.
Lidia miała wrażenie jakby słowa matki odbijały się echem w jej głowie.
DAVID NIE ŻYJE
DAVID NIE ŻYJE
NIE MA GO
UMARŁ
ON NIE ŻYJE
JEJ DAVID NIE ŻYJE
Zakryła sobie usta ręką czując jak zlewa się łzami. Miała wrażenie, że własnie się dusi.
-Lidia? Wszystko w porządku? - dopiero teraz jej matka nieco spoważniała. a z jej twarzy zniknął zadowolony uśmiech.
-Zatrzymaj samochód! - zawołała z rozpaczą zakrywając twarz rękami.
-Lidia..
-Zatrzymaj do kurwy ten jebany samochód! - jeszcze nigdy chyba nie przeklinała przy rodzicach, ale teraz było jej to wszystko jedno.
Kobieta zahamowała gwałtownie zjeżdżając na bok.
-To nie może być prawda... on żyje.. to pomyłka... - dziewczyna powtarzała to jakby w jakimś amoku.
-Lidia on sam się dał złapać. Sam się ujawnił.
-Kłamiesz! On by tego nie zrobił! - Nastolatka wybiegła z samochodu udając się nad stary most.
Z ledwością dostrzegała obraz, gdyż słone łzy natrętnie spływały po jej policzkach.
Złapała się za barierkę mostu patrząc gdzieś w ciemne niebo.
W jej głowie odbijały się słowa Davida "Nigdy nie dam się złapać".
-TCHÓRZ!!!!!!!!!! PRZEKLĘTY TCHÓRZ!!!!!!!! - zawołała głośno z rozpaczą łapiąc się za obolałe serce.
Ta historia nie ma prawa się tak zakończyć.
Ta nadzieja, że jeszcze go zobaczy. Nie miała zamiaru płakać przy tej kobiecie.
-Starczy - odparła stanowczo patrząc na kobietę w blond włosach.
-Dobrze. Na dzisiaj koniec... Chcę byś na następne spotkanie przygotowała coś co chcesz mu przekazać, może list, może napiszesz o nim jakiś wiersz, może go narysujesz. Zrobisz to? - Lidia wzruszyła ramionami wstając i ubierając na siebie czarny płaszcz.
-Widzimy się za tydzień.
-Taa..
Lidia wyszła siadając na krześle obok gabinetu
. Rodzicie zawozili ją i przyjeżdżali po nią, a skoro spotkanie zakończyło się trochę wcześniej musiała na nich poczekać. Mogłaby sama iść do domu, ale wiedziała,
że jeśli by to uczyniła jej matka dostałaby chyba zawału.
-Niezbyt dobrze wyglądasz - Lidia odwróciła się w bok widząc obok siedzącą rudą dziewczynę. Miała burze loków na głowie i zielone, kocie oczy.
Lidia prychnęła pod nosem widząc ironiczny uśmiech nieznajomej.
-No proszę to jest nas dwie - odparła brunetka z tym samym uśmiechem.
Jeszcze kilka miesięcy temu nigdy nie wdawałaby się w takie dyskusje, w szczególności w taki sposób, ale przecież się zmieniła.
Ruda zaśmiała się siadając obok dziewczyny.
-chodzę już tu od pół roku, ale ciebie widzę od dwóch miesięcy. Jestem Katey.
-Lidia - odparła dziewczyna, ale nie sprawiała wrażenie bardzo zainteresowaną nową znajomością.
-Czasem fajnie mieć znajomego wariata, a ty wyglądasz na normalną laskę - Lidia spojrzała na kobietę z kpiną.
-Bo nie znasz mojej historii.
-I za pewne jej nie poznam. Rzadko kto zwierza się nowo poznanym osobą - nastolatka uśmiechnęła się szeroko.
-No, ale ty Katey jesteś wariatką. Więc powiedz mi, dlaczego tutaj chodzisz już od pół roku? - Ruda zaśmiała się odgarniając do tyłu gęste loki.
- W wieku 15 lat miałam przyjaciela, w którym podkochiwałam się od dwóch lat, byłam w nim tak zakochana, że nie zauważyłam jakie miał problemy. Popełnił samobójstwo, a ja znalazłam jego ciało. Podciął sobie żyły. Miał dopiero 17 lat. Po paru spotkaniach u psychologa poznałam faceta. Super przystojny z grubym portfelem i aroganckim charakterkiem. Cóż, imponował mi do czasu, aż pewnego dnia na chatę wbiła policja oskarżając go o wielokrotne morderstwa i gwałty na kobietach. Miałam być jego kolejną ofiarą, oczywiście tego mi nie powiedział przeklęty dupek. Rok później spotkałam Alexa. Chodziliśmy razem nawet planowaliśmy się pobrać. Dwa miesiące przed weselem oznajmił mi, że jest gejem-masochistą. W końcu poznałam Iana, ma 32 lata i chce bym została jego żoną. Wylądowałam tutaj, gdzie uważają mnie za wariatkę i próbują za wszelką cenę wytłumaczyć, że mój nowy narzeczony nie popełni samobójstwa nie jest gwałcicielem i mordercą, a już na pewno nie gejem masochistą - Lidia uniosła do góry brwi z lekkim zdziwieniem i zaskoczeniem.
-Wow, chyba nie masz szczęścia do facetów - Katey zaśmiała się głośno.
-Przez to doświadczenie jestem trochę stuknięta. Dlatego Ian mnie tu zabiera.
-Twoja historia chyba nie przebije mojej, ale kto wie.
Ruda wyciągnęła z torebki małą wizytówkę.
-Pracuje w barze przyjdź tam jakbyś miała ochotę na trochę szaleństwa. - Lidia wstała, gdy zobaczyła, że idą rodzice.
-Nie wiem czy skorzystam, ale dzięki no i powodzenia - Katey puściła jej oczko po czym zniknęła za drzwiami gabinetu.
* * * * * *
-Nel, daj łapkę. Powiedziałam Łapka - mały piesek merdał radośnie ogonkiem wykonując z entuzjazmem polecenia, które dawała jej właścicielka. Lidia zaśmiała się głośno tuląc do piersi pupilka.
-Jesteś cudowna. - suczka zaszczekała głośno liżąc przy tym policzek nastolatki.
Po chwili do pokoju weszła kobieta przynosząc dziewczynie herbatę i ciastka.
-Być może w następnym tygodniu będzie to ostatnie spotkanie u psychologa.
-Super. To mnie pociesza, że jednak nie uważacie mnie za wariatkę.
-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi.
-Wiem, wiem.
* * * *
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.
-Obiecałeś mi, że już nie bierzesz - David spojrzał ze złością na brata, który już od rana gderał niczym matka.
-Bo nie biorę. człowieku daj mi spokój - warknął warkocz nie zadowolony z tak częstych wizyt Billa.
-Dam ci spokój jak przestaniesz w końcu udawać, że jest w porządku. David powiedz o tym co czujesz.
-Pojebało cię?! Nie masz co robić tylko bawić się w psychologa? Może naślesz na mnie księdza? - David zaśmiał się z kpiną patrząc na Billa.
-A może policje? Co ty na to? Dożywocie będzie ci odpowiadało? W ofercie obiad i nocleg za darmo - mężczyzna uniósł jedną brew do góry zakładając szarą bluzę z kapturem.
-O co ci chodzi?
-Mają cię na celowniku. Dlatego tutaj przychodzę. Nie chce cię stracić David, a mam wrażenie, że zbliża się twój koniec.
-Jestem nieśmiertelny bracie.
-Jezu David do cholery! Przestań sobie żartować, przestać bawić się w boga!
-Niczego nam nie dał więc to ja jestem bogiem swojego życia, a jak srasz w gacie, że tu przyjadą pieski to wskażę ci drzwi - David zmrużył gniewnie oczy.
Ich dyskusje przerwało natrętne pukanie w drzwi.
Oboje momentalnie zesztywniali.
David przyłożył wskazujący palec do ust po czym wyciągnął z kieszeni broń.
Po cichu udał się w stronę drzwi.
* * * * *
Lidia spięła swoje długie włosy w wysokiego kucyka po czym pomalowała się lekko.
Ubrała na siebie obcisłe kremowe rurki do tego czarną tunikę i płaszcz.
Owinęła się szczelnie szalikiem po czym biorąc torebkę i żegnając się z Nel wsiadła do samochodu na spotkanie.
-Napisałam wierszyk - zaczęła nastolatka patrząc na kobietę siedzącą na przeciw niej.
-Wspaniale! Chciałabym byś się nim podzieliła.
- Moja miłości,
Do ciebie wznoszę każdą modlitwę, każdą tęsknotę
Do ciebie piszę setki listów dziennie
każdy z nich wyrzucam, są nieodpowiednie
Dla ciebie oddycham,
dla ciebie też płaczę
czekam aż przyjedziesz i znów cię zobaczę
Nasz pocałunek, nasze noce tysiące
wciąż przypomnieć dają o sobie
twoje słowa niczym modlitwy w mej głowie
chcę byś do mnie wrócił, czy zapomniałeś już o mnie?
zbliżyłeś się do mnie
pozwoliłeś mi na to
teraz umieram z tęsknoty za tobą
ale Ty jesteś jakby skałą z lodu
Nie dzwonisz, nie piszesz
nie widuje cię w okolicy
chociaż gdybyś chciał mógłbyś góry przenosić
Więc piszę to by się pożegnać na prawdę
Będzie to trudne, ale dłużej już nie potrafię
I na sam koniec tego głupiego wierszyka
pragnę ci powiedzieć, że ta miłość jest wieczna.
Lidia miała wrażenie, że kobieta patrzy na nią zbyt nachalnie.
Miała tylko nadzieje, że nie będzie jej dalej chciała leczyć.
-To na prawdę piękne, ale musisz ten list zniszczyć. Potargaj go i wyrzuć do kosza jeśli chcesz patrzeć w przyszłość, jeśli jednak nie przeszkadza ci to, że jest egoistą, że cię zostawił i wie jak cierpisz zachowaj ten list i nadal tkwij w niepewności czy jeszcze go zobaczysz i czy wróci. Nadal miej tą nadzieje, która odbiera ci życie.
Lidia wahała się, ale po chwili przymykając na chwilę oczy przerwała kartkę na pół by po chwili
wyrzucić do kosza drobne kawałeczki jej wypocin.
Spotkanie skończyło się o wiele szybciej, ale co dziwne jej matka już na nią czekała.
Była jakaś rozpromieniona i radosna jakby tata dostał podwyżkę, albo wygrała na loterii.
Kobieta jechała radośnie nucąc sobie pod nosem.
-Może to ty powinnaś chodzić na takie spotkania? - mruknęła z ironią dziewczyna patrząc na matkę z niedowierzaniem.
-Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
-Co takiego? - zapytała Lidia z lekkim zniecierpliwieniem tą całą zagadką.
-Twój oprawca nazywał się David. - dziewczyna miała wrażenie jakby dostała w twarz.
Spojrzała zaszokowana na matkę.
-S-skąd wiesz?
-Policja już na niego polowała od dłuższego czasu. Czekała tylko aż zrobi jakiś błąd być może to, że cię oddał pomogło policjantom. Tego nie wiem. Dzisiaj pojechali do jego domu by go na dobre zamknąć. Myślał, że ucieknie. Podczas strzelaniny do której doszło dostał 3 strzały. Ostatni z nich zadecydował o jego śmierci.
Lidia miała wrażenie jakby słowa matki odbijały się echem w jej głowie.
DAVID NIE ŻYJE
DAVID NIE ŻYJE
NIE MA GO
UMARŁ
ON NIE ŻYJE
JEJ DAVID NIE ŻYJE
Zakryła sobie usta ręką czując jak zlewa się łzami. Miała wrażenie, że własnie się dusi.
-Lidia? Wszystko w porządku? - dopiero teraz jej matka nieco spoważniała. a z jej twarzy zniknął zadowolony uśmiech.
-Zatrzymaj samochód! - zawołała z rozpaczą zakrywając twarz rękami.
-Lidia..
-Zatrzymaj do kurwy ten jebany samochód! - jeszcze nigdy chyba nie przeklinała przy rodzicach, ale teraz było jej to wszystko jedno.
Kobieta zahamowała gwałtownie zjeżdżając na bok.
-To nie może być prawda... on żyje.. to pomyłka... - dziewczyna powtarzała to jakby w jakimś amoku.
-Lidia on sam się dał złapać. Sam się ujawnił.
-Kłamiesz! On by tego nie zrobił! - Nastolatka wybiegła z samochodu udając się nad stary most.
Z ledwością dostrzegała obraz, gdyż słone łzy natrętnie spływały po jej policzkach.
Złapała się za barierkę mostu patrząc gdzieś w ciemne niebo.
W jej głowie odbijały się słowa Davida "Nigdy nie dam się złapać".
-TCHÓRZ!!!!!!!!!! PRZEKLĘTY TCHÓRZ!!!!!!!! - zawołała głośno z rozpaczą łapiąc się za obolałe serce.
Ta historia nie ma prawa się tak zakończyć.
Bardzo Was przepraszam, że dopiero teraz notka...
Jak wspominałam wiele razy mam problemy z laptopem.
Mam nadzieje, że następna pojawi się za tydzień.
Miałam dzisiaj dodać dwie, ale niestety nie dam rady ;//
Co do tego 27 - dziękuje wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki.
Udało się! Co prawda nie do końca tak jak chciałam, ale najważniejsze, że jest OK.
Bardzo dziękuje za każdy komentarz, który motywuje do dalszego pisania.
Pozdrawiam i udanego weekendu kochani! :*
Jak wspominałam wiele razy mam problemy z laptopem.
Mam nadzieje, że następna pojawi się za tydzień.
Miałam dzisiaj dodać dwie, ale niestety nie dam rady ;//
Co do tego 27 - dziękuje wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki.
Udało się! Co prawda nie do końca tak jak chciałam, ale najważniejsze, że jest OK.
Bardzo dziękuje za każdy komentarz, który motywuje do dalszego pisania.
Pozdrawiam i udanego weekendu kochani! :*
Ale Dawid żyje prawda? Spotkają się jeszcze?moglabym cala historie przeczytać od razu
OdpowiedzUsuńJejjkuu.. Smutno.. ;/ Warto było czekać na tą notke, teraz trzeba czekać na następna.. ;3
OdpowiedzUsuńChce więcej :D
OdpowiedzUsuńnie no ty se jaja chyba robisz!!! jak moglas usmiercic dawida?!?!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Dawidem jednak żyję, niesamowicie wciąga mnie ta historia, pozdrawiam i gratuluję talentu :)
OdpowiedzUsuńBłagam niech on żyje on musi żyć jeśli on nie przerzyje to ja chyba depresji dostanie i teraz się zabije
OdpowiedzUsuńZły Omen
Suuuuper ! Czekamy na ciąg dalszy :)) Genialnie :*
OdpowiedzUsuńJaki to piosenka 3.3\\ 6.6\\8.8\\ 13.13\\ 14.14 ?
Pls Pls o odpowiedź :))