piątek, 24 października 2014

Uprowadzona XXI

Ze swojej drogi zejdę

Będę z Tobą 

Dokądkolwiek pójdziesz, cokolwiek zrobisz 

Będę z Tobą 


-David, proszę przestań! To łaskocze! - po sypialni rozległ się uroczy śmiech dziewczyny, która leżąc na łóżku wyprężała ciało w przeróżnych nieco dziwnych pozycjach.
Mężczyzna nad nią pochylony najwyraźniej był dumny, że ma przewagę i nie przestaje swoich czynów.
Po chwili jednak opanował chęć ponownego łaskotania odgarniając ciemne, włosy opadające na czoło dziewczyny.
-To nie fair - powiedziała spokojnie patrząc w jego ciemne tęczówki.
 Była pewna, że nie jedna dziewczyna utonęła w tych oczach.
-Nic nie jest sprawiedliwe - odparł z uśmiechem pochylając się nad nią.
Złożył na jej ustach lekki pocałunek.
-Nawet to, że moja miłość do ciebie jest dla innych czymś niezrozumiałym? - Mężczyzna usiadł na łóżku jakby nie zadowolony z tego tematu.
 Lidia uczyniła to samo opierając głowę na jego ramieniu.
-Ludzie nie rozumieją ciebie, bo nie mogą pojąć tej miłości. Nie mogą zrozumieć, że jesteś w stanie obdarzyć kogoś takiego uczuciami jak ja...
-David... przestań. - dziewczyna mu przerwała patrząc smutno na niego.
Warkocz objął dłońmi jej zarumienione policzki przybliżając do niej swoją twarz.
-Spójrz na mnie Lidia. Jestem kłamcą, mordercą. Jestem złem i nie zasługuje na Ciebie. Jesteś zbyt dobra dla mnie.
-Ja też nie jestem bez grzechu, David. Każdy z nas ma coś na sumieniu i nie ważne czy zabijesz jeszcze 1, 10 czy 100 innych osób ta miłość będzie trwała do końca mojego życia, a jeśli jest coś po nim to będzie wieczna.
David uśmiechnął się półgębkiem.
-Nie masz pojęcia o życiu.
-W porządku. Więc może powinniśmy zerwać? - głos dziewczyny wydawał się szorstki.
Wstała z łóżka spoglądając na niego z góry.
 Ręce skrzyżowała na piersi wyczekująco czekając na jego reakcje.
-Lidia...
-Mówisz, że przy mnie stajesz się dobry, ale nie chcesz być dobry. Chcesz nadal mieć władzę i żyć durnymi wspomnieniami o mojej siostrze, której taki twardziel jak ty uległ. Jadłeś jej z ręki niczym małe dziecko. - David wstał gwałtownie łapiąc ją za ramiona.
-Nie wasz się mówić.. - zaczął ze złością, jednak ktoś wtrącił się do ich rozmowy.
-O mnie? Nie przeszkadzajcie sobie. Chętnie popatrzę na całą tą szopkę - oboje odwrócili się z zaskoczeniem. W progu drzwi stała Nicole oparta o framugę.
 Jej włosy były proste, jedynie końcówki układały się w delikatne fale.
Czarna obcisła bokserka i niebieskie rurki.
 Nie obyło się bez wysokich szpilek, a na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
-David jest ze mną - warknęła Lidia patrząc na postać przed sobą.
Dziewczyna zaśmiała się radośnie kaszląc w dłonie.
-Nie jestem głucha skarbie.
-Ta sprawa cię nie dotyczy - warknął David wyraźnie zirytowany nagłym pojawieniem się jego miłości.
-Oh doprawdy? Myślę, że mam coś co zainteresuje naszą małą dziewczynkę - mruknęła z uśmiechem po czym podeszła do Lidii wyciągając z tylnych kieszeni spodni telefon.
Lidia z irytacją spojrzała na mały, podświetlony ekranik.


Kocham Cię Nicole i nie umiem przestać. Te 2 lata były prawdziwą udręką. 
Chciałem Lidii, bo przypominała Ciebie z wyglądu. 
Jednak to w tobie jestem do szaleństwa zakochany nie w niej.
Na zawsze twój David.

-Ty to napisałeś?! - zawołała ze zdumieniem Lidia, a jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły.
-Lidia to nie tak...
-To właśnie tak. Jesteś dzieciakiem. David woli mnie i musisz się z tym pogodzić - mruknęła promiennie Nicole po czym wymiając ich wskoczyła na łóżko wygodnie wyciągając nogi przed siebie. Uniosła do góry jedną brew jakby oczekując od nich nagłego wybuchu gniewu.
-Jak mogłeś.. zrobiłam dla ciebie wszystko... Z nikim się nie spotykałam, nikomu o tobie nie opowiadałam... jak mogłeś mnie tak oszukać?
-Właśnie o to w tym chodzi Lidio. Zrobiłabyś dla mnie wszystko. To nie miłość lecz obsesja.
-Uhu, tego się nie spodziewałam - mruknęła Nicole z figlarnym uśmiechem.
-Ale David... Ja cię na prawdę kocham.. - zaczęła drżącym głosem Lidia patrząc na Davida.
-A czy ja powiedziałem ci kiedykolwiek, że to odwzajemniam? Czy dałem ci powód byś mnie pokochała?
-A więc bye bye - Nicole zaśmiała się głośno wypowiadając te słowa.



Lidia usiadła gwałtownie na łóżku oddychając głeboko.
Czuła na czole krople potu.
Oddychała głebiej i czuła się jakby przebiegła cały maraton.
Odgarnęła do tyłu długie włosy dotykając mokrego czoła.
-To tylko sen.. - szepnęła do siebie jakby z ulgą.
Zbyt często jej się śnią takie sny i zbyt często dotyczą dwóch konkretnych osób.

Dochodziła siódma rano, a ona nie miała zamiaru ponownie zasypiać.
Nie chciała powtarzać tego głupiego snu, tym bardziej, że była niemal pewna, że jeśli znów zamknie oczy zobaczy Nicole i Davida szczęśliwie ze sobą żyjący.
Wybrała numer do Katey, która dopiero za czwartym razem odebrała.
-Wiem, że jesteś wariatką, ale dzwonienie do kogoś o 7:06 to na prawdę kiepski pomysł..- usłyszała po drugiej stronie słuchawki zachrypnięty i zaspany głos rudej.
Lidia prychnęła głośno.
-Wstawaj śpioszku. Nowy, boży dzień.
-Zabawne.
-Chciałam się tylko zapytać czy nadal propozycja aktualna?
-Jaka? Ta z filmem erotycznym w roli głównej czy może pracy jako striptizerki w moim klubie?
-Zabawne - burknęła brunetka, a Katey tak samo prychnęła do słuchawki.
-Teraz jesteśmy kwita.
-Więc? Jak będzie?
-Propozycja nadal aktualna. Zaczynamy zabawę o 20. Michael się chyba ucieszy, że będziesz. Przyjedzie po ciebie.
-Jak to Michael? Katey co mu znowu nagadałaś?!?
-Wyluzuuj buntowniku. To nie moja wina, że leci mu ślinka na twój widok.
-Zabawne.
-Każdy przyjdzie z partnerem. Jeśli chcesz mogę posłać do ciebie mojego dziadka, ale ostatnie dwa zęby mu wypadły i ciężko go zrozumieć.
Lidia zaśmiała się łapiąc za głowę.
-W porządku. Do zobaczenia.

Lidia zawołała pieska, który już dawno nie spał radośnie merdając ogonkiem.
Wdrapał się po paru nieudanych próbach na łóżko kładąc się obok dziewczyny.



* * * *


Lidia od godziny patrzyła to na tatę, to na matkę, którzy kłócili się dość głośno argumentując za i przeciw dlaczego Lidia miałaby spędzić sylwestra poza domem.
-Dopiero ją odzyskaliśmy! Jesteś taki nieodpowiedzialny! - warknęła do swojego męża patrząc na niego oskarżycielsko.
-A ty masz zamiar trzymać ją w domu przez następne 10 lat?!? Jest młoda ma prawo się bawić!
-Tak, a co potem zrobisz jak nie wróci?! Znów chcesz przez pół roku udawać, że wszystko jest w porządku!?
-Przestańcie - do rozmowy wtrąciła się Lidia, która już nie mogła wytrzymać tych wrzasków.
-Mamo, mam 17 lat i umiem o siebie zadbać. Katey jest w porządku. Z resztą przyjedzie po mnie prawnik Michael. Poznałam go niedawno jest na prawdę w porządku.
-Jaki prawnik? - zapytał ojciec ze zdziwieniem.
-Ma 27 lat i z tego co wiem nie porywa dzieci - Matka spojrzała na nią ostrzegawczo.
-Nie uważasz, że jest trochę no nie wiem ZA STARY!?!
-Nie uprawiam z nim seksu tylko prowadzę konwersacje. Zaskoczę cię mamo. Nie uprawiam seksu z nowo poznanymi osobami.
-Lidia - tym razem ojciec uciął tą dyskusje.
Zauważył, że ich stosunki znacznie się pogorszyły, a obie są dość mocno uparte.
-W porządku. Idź, ale przed 10 jutro w domu zrozumiano?
-Tak jest mamusiu! - Lidia uśmiechnęła się szeroko po czym pobiegła do swojego pokoju.
Wzięła gorącą kąpiel po czym pokręciła włosy.
 Pomalowała się lekko i założyła małą czarną, z czarnymi rajstopami, które miały wzorki na sobie. Ubrała do tego szpilki i torebkę po czym spryskała się perfum o zapachu brzoskwini i mięty.
Równo o 20 rozległ się dzwonek do drzwi, a Lidia pobiegła otworzyć.
Spojrzała na mężczyznę przed sobą.
Dopiero teraz zauważyła, że jego ciemne włosy układają się w lekkie loczki, a zarost, który zazwyczaj miał zniknął. Miał na sobie luźny czarny t-shirt i dopasowane jeansowe spodnie.
 Na to miał nałożony czarny płaszcz.
Lidia uniosła do góry brwi najwyraźniej nie spodziewając się takiego ubioru po prawniku.
-Czy teraz wyglądam na mniej niż 30 lat? - spojrzała na niego z uśmiechem.
-Wyglądasz idealnie, a ja? Nie wyglądam na mniej niż 18 lat?
Michael uśmiechnął się leciutko.
-Wyglądasz na prawdę pięknie.
Lidia poczuła lekkie rumieńce, gdy mierzył ją wzrokiem.
-A ja jak wyglądam? - dopiero teraz zauważyli starszą kobietę w czarnej, długiej sukni.
-Przepraszam, że się nie przestawiłem jestem Michael - odparł po chwili wyciągając do kobiety dłoń.
-Jestem matką Lidii dość opiekuńczą wiec mam nadzieje, że mogę ci zaufać? - kobieta uścisnęła dłoń mężczyzny, ale wszyscy wyczuli dystans.
-Proszę się nie martwić. Lidia wróci cała i zdrowa do domu. Tutaj jest mój numer telefonu, gdyby pani chciała dzwonić - rodzicielka wzięła małą, białą karteczkę z numerem już mniej wrogo nastawiona niż na początku.
-Bawcie się dobrze - odparła w końcu,a Lidia uśmiechnęła się lekko
wychodząc z domu i ciągnąc za sobą Michaela.
-Ona jest stuknięta - mruknęła, gdy Michael otworzył drzwi do czarnego BMV.
-Widać, że jej zależy.
-Ta... Myślałam, że wyskoczysz mi tu w garniturze.
-Wybacz, że cię zawiodłem.
-Nadrobisz innym razem.


* * * * * * *


Jechali w ciszy.
Jedynie słychać było kliknięcia co kilka sekund, gdy Lidia zmieniała kanały w radiu.
Jednak w każdym z nich leciała jakaś kolęda więc po chwili irytacji wyłączyła radio.
Klub był przepełniony ludźmi już pijącymi i bawiącymi się do muzyki.
Michael złapał ją za rękę prowadząc do specjalnej loży, którą Katey wynajęła tylko dla nich.
Przywitała się z dziewczyną i jej znajomymi, a przy okazji poznała w końcu jej narzeczonego Iana.
Mężczyzna był miły i zabawny, a Lidia w tym momencie uświadomiła sobie, że właśnie teraz, gdy Michael na nią spogląda, gdy Katey chichocze z nie śmiesznych żartów Iana, a reszta znajomych podąża w stronę bawiących się na parkiecie ludzi jej życie idzie do przodu.

Uśmiechnęła się uroczo, gdy Michael zaciągnął ją na parkiet.
Musiała przyznać, że umiał tańczyć.
I w pewnym momencie nawet wydawał się atrakcyjny.
Nawet obok dziewczyny spoglądały na nią z zazdrością, że to właśnie ona z nim tańczy.
Katey nalała każdemu do kieliszków szampana, gdy wspólnie odliczali do nowego roku.
Po godzinie tańców, zabawy i śmiania się z byle czego Lidia wyszła na taras czując przyjemny chłód zimy. Gdzieś w dali jeszcze strzelano petardami, ale było ciszej niż w środku.
 Uśmiechnęła się lekko patrząc w gwiazdy na niebie.
 Poczuła jak ktoś kładzie na jej ramiona coś ciepłego.
Michael stanął obok niej patrząc gdzieś przed siebie.
-Dzięki - mruknęła cicho czując jak alkohol w niej buzuje.
-Mam nadzieje, że dobrze się bawisz z takim nudziarzem jak ja - Lidia spojrzała na niego.
-Powiedziałam to na początku naszej znajomości. Nie wypominaj mi tego.
Michael uśmiechnął się uroczo.
-A wiec w miarę wpasowuje w twój kanon zabawności?
Dziewczyna zaśmiała się odgarniając loki do tyłu.
-Jest idealnie.Dziękuje, że starasz się być zabawny - Lidia odwróciła się do niego.
Choć miała na sobie szpilki nadal był wyższy.
Miała wrażenie, że Michael pochylił się bliżej jakby chciał ją pocałować.
Przyłożyła mu palec do ust patrząc na niego ostrzegawczo.
-Nie waż się tego robić - mruknęła cicho po czym wymijając go poszła do gości.
Michael przeklął po cichu.
Wiedział, że nie powinien, bo może ją stracić, ale on na prawdę coś do niej czuł.
Przez resztę zabawy Lidia jakoś nie specjalnie rozmawiała z Michaelem.
Na ogół kręciła się przy Katey i Ianie oraz kilkoma innymi, nowo poznanymi ludźmi.
Dopiero około 8 rano towarzystwo powoli wracało do siebie.
Na szczęście Michael, ani Lidia nie wypili za dużo dlatego bez problemu mógł odwieść ją do domu wiedząc, ze nie spowoduje żadnego wypadku.

Jechali znów w milczeniu.
 Nawet gdy Michael chciał nawiązać jakiś kontakt z dziewczyną tchórzył.
Miał wrażenie, że Lidia jest na niego zła.
 Dopiero, gdy dotarli pod jej dom,
a Lidia cicho mu podziękowała zatrzymał ją łapiąc za ramię i zmuszając by na niego spojrzała.
-Przepraszam Lidia. Poniosło mnie. Wiem, że nie powinienem tego robić. - dziewczyna spojrzała na niego tylko przez chwilę, bo potem zacisnęła mocno oczy odwracając wzrok w drugą stronę.
-Jesteś na mnie zła, prawda? - Lidia odwróciła się ponownie do niego.
-Nie jestem zła na Ciebie tylko na siebie.
-Nie rozumiem...
-Odmówiłam, bo zorientowałam się, że tego pragnę. Pragnęłam byś mnie pocałował Michael. Tylko o tym myślałam i tylko to chciałam zrobić. - Lidia czekała na jego reakcje.
Widocznie zaskoczyły go te słowa, bo najpierw się w nią wpatrywał z zaskoczeniem potem objął jej twarz dłońmi i wpił się zachłannie w jej usta.
Lidia odwzajemniła gorący pocałunek, a prawnik przyciągnął ją bliżej siebie.
To było coś nowego.
Coś co ją kusiło i przerażało zarazem.





(...)




Notka w końcu jest!
Dzięki za wszystkie komentarze, zachęcam nadal do komentowania to na prawdę motywuje i daje kopa do dalszego pisania ;)
Pozdrawiam kociaki udanego weekendu!



sobota, 11 października 2014

Uprowadzona XX

Chce być częścią Twojego życia,
Chce być powodem Twojego grzechu
Chce być Twoim światłem,
które włączysz gdy nadejdzie już noc ...



Michael, Katey, Sebastian, taniec.
I wielka pustka. 
Otworzyła zaspane, przemęczone oczy rozglądając się dookoła.
Na pewno nie była w swoim domu.
Morelowe ściany, na których widniały namalowane farbami róże obrazki.
Kwiatki, drzewa, zachód słońca nad morzem. Wszystko razem wymieszane
tworząc dziwną, ale bardzo intrygującą historię.
Meble były w stylu vintage co w zupełności nie pasowało do reszty rzeczy znajdujących się w pomieszczeniu. Bordowa lampka, pełno różowych szkatułek i walające się po podłodze ciuchy.
Na początku pomyślała, że jest u Michaela, ale ten wystrój nie zgadzał się z jego stylem. 
No chyba, że jest gejem co szczerze wątpiła.

-Wstałaś śpioszku - podniosła wzrok na rudą dziewczynę, która wyglądała równie niekorzystnie jak Lidia. Jej kręcone włosy były spięte wysoko, niedbale w koka.
-Co ja tu robię? - zapytała dopiero po chwili zachrypniętym głosem.
Głowa zbyt mocno ją bolała.
-Dosypaliśmy ci do drinka pigułkę gwałtu, Michael jest zawodowym chirurgiem i sprzedaliśmy twoją nerkę ludziom, którzy handlują pluszakami - Lidia spojrzała z politowaniem na kobietę.
-Bardzo śmieszne. - burknęła dziewczyna wstając z łóżka i rozglądając się dookoła.
-Wybacz. Nie mogłam się powstrzymać.
-Gdzie moje rzeczy?
-Na komodzie po prawej. Dzwonił twój telefon jakieś 50 razy. Odebrałam.
Lidia spojrzała na nią zaskoczona.
-Twoi starzy - mruknęła cicho Katey.
-Zajebiście. Zabiją mnie! Muszę lecieć do domu! - zaczęła ze zdenerwowaniem, a Katey złapała ją za ramię.
-Spoko, gadałam z nimi. Odwiozę cię do domu za pół godziny, może być?
-Uwierzyli? - zapytała ze zdziwieniem.
Ruda uśmiechnęła się cwanie.
-Nie oni jedni.

* * * * * *

-Powiedziałam twojej mamie, że poznałyśmy się, gdy wracałam z różańca - Lidia odwróciła wzrok na kobietę, która kierowała czarnym pojazdem.
Uniosła do góry brwi najwyraźniej zdziwiona. Katey wybuchnęła śmiechem.
-Uwierzyła?
-Jestem dobrym kłamcą. Więc myślę, że nie będziesz miała przechlapane. Wspominałam coś, że masz dosyć i musiałaś zrobić sobie przerwę.
-Jesteś wierząca?
-Jakoś wolę omijać kościół.
-Michael nas odwiózł? - Katey uśmiechnęła się leciutko do brunetki.
-Ta.. jest przystojny, prawda?
Lidia wzruszyła ramionami.
-No wiesz.. Michael to prawnik zarabia całkiem dobrze. Jest przystojny, bez żony i nieślubnych dzieci...
-Katey do cholery - ucięła z lekką irytacją Lidia.
-No co?
-Jesteś wkurzająca.
-No proszę, a jednak masz coś po Nicole.
Lidia spojrzała na nią zaskoczona.
-Mówiłam coś o niej wczoraj?
Katey zaśmiała się głośno zmieniając bieg w aucie.
-I to nie jeden raz.Imię Sebastian też padło. I Borys. Jezu twoja historia mogłaby być ekranizacją filmu. Jak myślisz, kto zagrałby Davida? Brad Pitt?
-Wolałabym Mario Cassas.
-No racja. Przystojniejszy. A Ciebie? Angelina Jolie?
-A może ruda, wścibska i irytująca dziewczyna? - zapytała krzyżując ręce na piersi.
-Oh daj spokój. Jakieś plany na sylwestra?
Lidia westchnęła. Chciałaby tak pozytywnie myśleć jak Katey.
Ale nie potrafi.
Samochód zatrzymał się,a ruda spojrzała na nastolatkę.

-Mogę tylko przypuszczać co czujesz i jak bardzo teraz myślisz, że świat jest przeciw tobie. Na świecie są ludzie, którzy będą zadawać ci ból, ale znajdą się też tacy, którzy będą cierpieć razem z tobą. Słabością Davida byłaś ty i twoje serce. Nie możesz sprawić teraz by to on był twoją słabością. Jeśli nie chcesz dłużej żyć weź tabletki, żyletkę, albo skocz z mostu. Jesteś wolnym człowiekiem, jeśli wierzysz w to, że po śmierci będziesz z nim po prostu to zrób,a potem patrz na mnie kurwa z tego nieba czy piekła i żałuj, że ja wygrzewam tyłek w luksusowym apartamencie rozdając autografy jakimś dzieciakom. A ty żałuj, że twoje pieprzone życie skończyło się na 17 latach twojej egzystencji, a potem patrz jak zakochuje się od nowa i nowa... do usranej śmierci - głos Katey nie był nieprzyjemny choć troszkę podniesiony.
Lidia zamrugała ze zdziwieniem.
Nie spodziewała się takiego wybuchu ze strony Katey.
Przełknęła nerwowo ślinę.

-Dobrze. Niech piekło mnie pochłonie wraz z Davidem - ucieła ostro po czym jednym ruchem otworzyła drzwi samochodu i mocno nimi trzasnęła. Weszła do domu zirytowana.
Już przy progu stała matka.
-Może będziesz łaskawie odbierać telefon? Nie chce byś znowu zniknęła na pół roku.
-Kapuje. Idę do siebie.
Rodzicielka nie odpowiedziała.
Nie miała zamiaru znowu kłócić się z dziewczyną.
Ostatnio żadna rozmowa im nie wychodziła więc nie chciała dolewać oliwy do ognia.


Lidia rzuciła torbę na podłogę po czym padła ze zmęczeniem na łóżko.
Nel od razu do niej podbiegła radośnie merdając ogonkiem.
Wzięła do ręki telefon.
Dokładnie 53 razy dzwoniła jej matka. Katey była bliska odgadnięcia ilości połączeń.
W skrzynce miała jeszcze jednego esemesa.
Odczytała go ze zdziwieniem nie znając tego numeru.

Witaj Lidio.
Nie wiedziałem, że potrafisz tak dobrze tańczyć.
 Przypominasz mi kogoś, oby twoje zachowanie nie spowodowało,
 że stracę rozsądek i zrobię coś głupiego. 
Swoje mam na sumieniu.
 Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy i poznamy się bliżej. ;-)


Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę.
Nie znała tego numeru, ani nawet nie domyślała się kto to może być.
 Może ktoś robi sobie żarty?
 A może podała komuś numer, gdy była tak schlana?
Nawet jeśli chciała nie umiała nieznajomemu odpisać tym bardziej, że numer był zastrzeżony.
Westchnęła głośno patrząc na białego pieska.
Pogłaskała go przytulając do siebie.
-Ty mnie rozumiesz, prawda? - zapytała cicho całując psiaka w główkę.

Na dworze robiło się już ciemniej, a biały puch na chodnikach powodował radość na podwórku bawiących się razem dzieci. Lidia nie pamiętała kiedy ostatni raz rozmawiała z przyjaciółką. Pokłóciły się o taką głupotę, ale teraz to chyba już nie miało żadnego sensu.
Nie chciała kontaktu ze starymi znajomymi.
Już sobie wyobrażała te pełne współczucia spojrzenia.
Przez moment zastanowiła się nawet czy Bill, albo David podejrzewali, że Nicole jest jej siostrą.
Co jeśli nie przypominałaby jej tak bardzo?
Czy David traktowałby ją łagodnie, czy może zabił po tych trzech tygodniach?
Przebrała się szybko w czarny z golfem sweterek po czym nałożyła biały płaszcz z kapturem i owinęła się szczelnie czerwonym szalikiem.
Spięła włosy w wysokiego kucyka po czym wzięła smycz dla pieska i wyszła z pokoju.

Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Idę z psem - odparła Lidia wymachując jej czarną smyczą przed nosem.
-Jest już ciemno. Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Już wystarczająco zrobiliście ze mnie wariatkę wysyłając do psychiatry. Wyjdę tylko przed dom. Nic mi się nie stanie.
-Dobrze, ale do pół godziny bądź w domu, dobrze?
-Okey. - odparła z westchnieniem po czym założyła brązowe trapery.
Przypięła Nel smycz wychodząc na dwór.
Było chłodno, ale nie przeszkadzało jej to.
Piesek radośnie merdał ogonkiem wsadzając nosek w zimny śnieg.
Lidia zaśmiała się cicho udając się spacerkiem wzdłuż ulicy.
Rozejrzała się dookoła okolicy.
 Dzieci powoli zbierały się domu, wołane na kolacje.
Jedynie niektóre jeszcze ubłagały o przedłużenie zabawy o 15 minut.

-Chodź Nel - zawołała Lidia ciągnąc delikatnie psa do przodu, gdy ten utknął przy jakimś śmieciu starannie go obwąchując.
-Czy ja też mogę iść? - Lidia odwróciła się ze zdziwieniem widząc Michaela.
-Czyżbyś mnie śledził? - zapytała prowokacyjnie unosząc do góry brew.
-Ależ skąd. Szansa, że się spotkamy była równa 50 % no i się udało - odparł z uśmiechem.
 Lidia spojrzała na jego czarny, długi płaszcz.
 Pod spodem miał na pewno drogi garnitur, a w ręce trzymał pod kolor płaszcza kwadratową teczkę.
-Nawet w wolnym czasie pracujesz?
-Nie pracuje. To moje hobby - Lidia spojrzała na niego z politowaniem.
-Kiepskie masz poczucie humoru.
-A ty jak się czujesz? Po wczorajszym mam wrażenie, że nie zbyt dobrze.
-Dlaczego? Czuje się świetnie. Nic mnie nie boli i nic nie pamiętam - Michael zaśmiał się podchodząc bliżej.
-Chcesz bym ci przypomniał? - pochylił się nad nią, gdyż był wyższy o jakąś głowę.
-Lepiej nie. Chyba, że byłam naga.
-Blisko - oboje zaśmiali się.
-Możesz - odparła po chwili z lekkim uśmiechem.
 Mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Co mogę?
-Możesz iść z nami.
Michael uśmiechnął się przyjacielsko idąc przed siebie z dziewczyną.

-Czy zdarzyło ci się kiedyś zakochać w swoim kliencie? No wiesz taki romansik przy pracy - zaczęła z zachwytem patrząc na niego z zaciekawieniem.
Michael zaśmiał się cicho kiwając przecząco głową.
-Przykro mi, ale cię zawiodę. Nie jestem gejem.
-Więc pewnie masz nieślubne dziecko z jakąś wysoką blondynką, która chce alimenty od męża?
-Pudło. - Lidia westchnęła udając zmartwienie.
-Okey... więc broniłeś kiedyś bardzo niebezpiecznego przestępce handlującego cudzymi narządami. Nie udało się i trafił do więzienia. Od tej pory codziennie każdego dnia, dostajesz koperty z częścią jakiegoś narządu - Michael zaśmiał się patrząc na nią z politowaniem.
-Masz bardzo bujną wyobraźnie.
-Oh, więc chcesz mi powiedzieć, że jak na faceta po trzydziestce, w dodatku prawnika masz bardzo nudne życie? - Lidia uniosła do góry brew patrząc na mężczyznę, który się zatrzymał, gdy Nel znów coś zainteresowało w śniegu.
-Mam 27 lat. Nie jestem aż tak bardzo stary.
Lidia uśmiechnęła się do niego figlarnie.
-A jak było z tobą? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Co ze mną?
-No wiesz każdy z nas ma swoją historię.
-Moja historia jest bardzo nudna - mruknęła cicho ciągnąc psa dalej.
 Michael ruszył za nią.
-Więc co to takiego? Zdrada chłopaka czy jedynka z matematyki?
Lidia mimowolnie się zaśmiała.
-Pudło. - odparła unosząc do góry brew.
-Oh wiem. Należysz do tej grupki nastolatków, która wyznaje szatana i na której widok starsze panie wykonują znak krzyża.
-Błąd, ale jeśli już schodzimy na temat wiary nie wierze w niego. - odparła marszcząc nos.
-O. To już  coś. Nie spełnił twojej prośby?
-Wręcz przeciwnie.
-Więc w czym problem?
Lidia westchnęła spoglądając w jego niebieskie oczy.
-Na świecie nie ma nic za darmo. Tak też jest z nim. Prosisz go o coś i to masz, ale później on też chce czegoś od ciebie.
-Więc zabrał ci coś co najbardziej kochałaś?
-Nie coś, lecz kogoś - odparła cicho z lekką irytacją.
Nie chciała mówić mu o takich rzeczach, a była już na dobrej drodze by mu wszystko powiedzieć.
-Dlatego wytworzyłaś sobie niewidzialną barierę?
-Nic sobie nie wytworzyłam.
Mężczyzna prychnął obejmując ją ramieniem.
-Hej czy to nie uchodzi za molestowanie? - zapytała patrząc na niego ostrzegawczo.
-To przyjacielski gest.
-Ciekawe ile jeszcze masz takich - mruknęła z kpiną.
Michael wzruszył ramionami, a Lidia zatrzymała się spoglądając w stronę domu.
-Już późno. Muszę iść rodzice będą się martwić.
-W porządku. Odprowadzę cię, chyba mi pozwolisz? - spojrzał na nią unosząc do góry brew.
W jakiś dziwny sposób podobała mu się Lidia.
-Jeśli nalegasz.

Szli w milczeniu od czasu do czasu spoglądając na siebie.
Lidia czuła się dziwnie w jego obecności i sama się dziwiła jak potrafiła z nim pogrywać słowami.
Wcześniej flirt z facetem był nie do pomyślenia, a teraz...
Podobało jej się to no i przynajmniej przez chwilę zapomniała o całym tym bólu.
Na koniec wymienili się numerami telefonu.
Nawet jeśli Michael chciał ją pocałować nie zrobił tego.
Wiedział, że musi to inaczej zagrać inaczej w ogóle Lidia nie zaufa mu.
-Dobranoc urwisie - Lidia uśmiechnęła się słodko.
-Dobranoc.

Lidia opadła ze zmęczeniem na łóżko ściągając ciepły sweter.
Rozpuściła włosy, gdy jej telefon wydał z siebie dźwięk.
Spojrzała na wiadomość uśmiechając się delikatnie.

Mam nadzieje, że powtórzymy ten spacer i może opowiem ci coś co cię zaskoczy i nie będę już dla ciebie takim nudziarzem jakim na razie jestem :)

Zamknęła na chwilę oczy dotykając palcem swoich warg.



-Wyglądasz na szczęśliwą. Powinienem być zazdrosny - Lidia  zaskoczona otworzyła oczy
 patrząc na mężczyznę przed sobą. Wcale się nie zmienił.
 Nadal był wysoki, umięśniony, z ironicznym uśmiechem.
 Jego oczy były takie same -czekoladowe, a usta zdobił srebrny kolczyk.
Dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Czy to źle, że jestem szczęśliwa? - zapytała unosząc do góry jedną brew.
David podszedł do niej uśmiechając się w charakterystyczny sposób.
-Jeśli to ja jestem powodem twojego szczęścia to nie jest źle - Dziewczyna zaśmiała się po czym objęła go za szyję przytulając się mocno do jego ciała.
-Tęskniłam za tobą David. Myślałam, że nie żyjesz. - szepnęła ze smutkiem delektując się zapachem jego perfum. Mężczyzna objął ją w tali odwzajemniając uśmiech.
-Zawsze do ciebie wrócę. Jesteśmy sobie przeznaczeni - Lidia spojrzała w jego oczy.
 Był szczęśliwy. Czuła to.
 David nachylił się nad nią złączając ich usta w czułym pocałunku.
-Nigdy więcej nie odchodź. Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.
-Obiecuje.



Lidia odwróciła się na drugi bok próbując się nie rozpłakać.
W jakiś sposób wyobrażenie sobie spotkania z Davidem pomagało jej oswoić się z rzeczywistością. Tworzyła swój świat wraz z nim. Robił wszystko tak jak ona chciała.
Taka idealna historia w tym nieidealnym świecie.
Jej wyobrażenia przerwał kolejny dźwięk esemesa.
 Uśmiechnęła się lekko myśląc, że to Michael, ale numer znów był zastrzeżony.

Mam nadzieje, że będziesz śniła o mnie.
Już nie mogę się doczekać gdy cię zobaczę.
Jestem pewny, że tego spotkania
oboje  nie zapomnimy do końca życia.
A wiadomo, życie bywa kruche. 


Nie wiedziała kto to pisał, ale jeśli Sebastian był faktycznie w tedy w klubie...
Nie mogła się bać. Zbyt długo była słaba.
Teraz będzie inna.
Jeśli chce się z nią spotkać ona to zrobi.
Katey ma racje.
 Przecież nie może ciągle się obwiniać o wszystko i wracać do wspomnień.
Choć te wspomnienia trzymają ją przy życiu musi przestać.
 Życie jest tylko jedno i ona musi ruszyć dalej już bez Davida.
Ale najpierw musi go pożegnać.






NOTKA WRESZCIE JEST :)
CO PRAWDA NIE BARDZO JESTEM Z NIEJ ZADOWOLONA, ALE MAM NADZIEJE, ŻE CHOĆ WAM SIĘ TROCHĘ SPODOBAŁA.
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA.
DZIĘKUJE ZA ZROZUMIENIE I POZDRAWIAM KOCHANI :*