środa, 18 listopada 2015

Uprowadzona XL


Proszę, nie mów "Muszę odejść",

Tyle jeszcze na nas czeka.

Nawet jeśli to, co było już nie wróci,

Nawet jeśli dziś już nic, to nic nie znaczy ...


- To było do przewidzenia. - kobieta podniosła z zaciekawieniem wzrok na mężczyznę siedzącym na przeciw.  Prychnęła cicho sięgając po kieliszek, w którym znajdował się czerwony alkohol.
Wzięła subtelnego łyka, a jej czerwona szminka na ustach przyozdobiła szklane naczynie.
Na jej twarzy pojawił się leniwy uśmiech.
- Tęskniłam za nim - mruknęła dopiero po chwili, po czym zachichotała.
Blondyn spojrzał na nią z politowaniem, ale i z podziwem.
Mimo wszystko wyglądał jakby nie był przekonany jej słowami.
Odetchnął głęboko tym samym zabierając kieliszek z ręki dziewczyny.
Położył go na stole obok. Kobieta uniosła do góry jedną brew,
 a jej czekoladowe tęczówki wodziły po ustach mężczyzny.
- Nicole co ty planujesz? - zapytał w końcu mrużąc przy tym oczy i bacznie obserwując kobietę.
- To sztuka Zack. Sztuka nad którą mam władzę. Są jak marionetki. Nieświadomi, że to co właśnie robią, robią dlatego, bo jak tak chcę.
- Jesteś taka niebezpieczna. Dobrze ci w tych rudych włosach. Wyglądasz tak seksownie - dodał z zawadiackim uśmiechem, a jego wzrok padł na leżącą nieopodal nich rudą perukę.
Nicole zamyśliła się na moment, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Chyba Davidowi też się podobała.
- Nie spodziewałem się, że zrobisz takie zamieszanie w klubie nawet się nie ujawniając.
Nicole uśmiechnęła się dumnie na wspomnienie tamtej nocy.
- Obstawiałam, że gorzej to wyjdzie, ale wyszło lepiej niż chciałam.
- Po co to zrobiłaś? Po co wynajęłaś jakiegoś chłopczyka by podrywał twoją siostrunię?
- Chciałam wiedzieć jak bardzo David jest zazdrosny. Jak mocno zmienił się przez ten czas.
- Cholernie się zmienił. I to na gorsze. Miałem wrażenie, że zaraz go zabije! Jakim cudem przekonałaś go do tego by dał się skopać Morisowi? - Nicole prychnęła pod nosem,
- Zrobiłam mu loda.

Zack spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Co kurwa?
- Żartuje! Ale wy jesteście naiwni! - zawołała z niedowierzaniem, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Więc ile mu dałaś?
- 200 Euro.
- Wow.
- Właściwie to nie byłam pewna jak bardzo go pobije, więc musi mi to wybaczyć.
Zack zaśmiał się upijając łyk wina.
- Widziałaś się z tą Lidią? I jak było?
Kobieta wzruszyła ramionami.
 - Jest brzydsza niż myślałam.
- David cię zabije, jeśli się znów z nią spotkasz.
- Mam zamiar spotkać się z nim.
Zack uniósł do góry brwi najwyraźniej zdumiony taką odpowiedzią.
- Nicole... on cię zabije.
- Nie zrobi tego. Nie zrobi niczego na co mu nie pozwolę.
- Po co to wszystko? Myśleli, że nie żyjesz. Na prawdę znudziło ci się bezpieczne życie? - Nicole prychnęła z lekką irytacją na niego spoglądając.
- Przez ponad dwa lata odwracałam się za siebie za każdym razem, gdy gdzieś wychodziłam, a ty mi mówisz o bezpiecznym życiu? Moje życie nigdy nie było i nie będzie usłane różami. - warknęła ze złością po czym nagle wstała.
Skrzyżowała ręce na piersi odwracając się tyłem do mężczyzny.
- Jest nas dwie... więc dlaczego tylko ja mam czuć te kolce? - dodała ciszej, a jej wzrok powędrował na ulicę Paryża.

* * * * * * * * * * * * * * * * *

Nie znosiła już tego uczucia coraz bardziej.
Każdy dźwięk telefonu, każdy dzwonek do drzwi powodował mdłości i dziwny niepokój w sercu.
Za każdym razem, gdy słyszała te dźwięki patrzyła niepewnie na Davida.
Zaczynała przerażać ją jego spokojna twarz.
Znała go. Wiedziała, że emocje, które w sobie tłumi w końcu w nim wybuchną.
Miała nadzieje, że to nie ona ich doświadczy, ani żaden inny człowiek.
Z ledwością powstrzymywała łzy, gdy prawie nic do niej nie mówił.
Nie oczekiwała od niego nawet przeprosin za wczorajszy incydent.
Chciała po prostu jego bliskości.
Potrzebowała jej.


Spojrzała w lustro z niesmakiem.
Jej podkrążone. lekko sine oczy, blada cera i rozczochrane włosy.
 Powyciągane ciuchy i wyschnięte usta.
Czuła się jakby była w jakimś cholernym nałogu, z którego nie umiała wyjść.
Westchnęła tylko, po czym odkręciła kran z zimną wodą.
Przemyła twarz oddychając głęboko.
Nie po to poświęcała wszystko, by jej siostra to zabrała.
Rozczesała długie włosy po czym ułożyła je w wysokiego kucyka.
Delikatnie zapudrowała fioletowego siniaka na policzku, po czym pomalowała rzęsy.
Zdjęła stare dresy ubierając niebieską bluzkę z delikatnym dekoltem i na to krótkie szorty.
Pomalowała usta pomadką, po czym wyszła z łazienki.

Podniosła wzrok na Davida, który siedział na kanapie oglądając coś w telewizji.
Wiedziała, że w ogóle nie obchodziło go to co jest pokazywane.
Był myślami zupełnie gdzie indziej.
Podeszła powoli, nieśpiesznie czując dziwny żar w sercu.
Dotknęła jego ramienia, po czym wolno sunęła ręką niżej aż dotarła do jego dłoni.
Złapała go za rękę i splotła ich palce razem.
David spojrzał na nią ze zdziwieniem, gdy ta uklęknęła przed nim składając pocałunek
na jego dłoni.
- Lidia...
- Nie zmieniajmy się David tylko dlatego, że poczuliśmy się niepewnie. Nie zmieniajmy niczego ani w swoich sercach, ani w swoim życiu. Jeśli pewnego dnia obudzisz się i poczujesz, że już mnie nie chcesz... że nic dla ciebie już nie znaczę w tedy zabij mnie, ale tak bym niczego nie poczuła. Bym śniła, że będziemy już zawsze razem, że jesteśmy sobie przeznaczeni, że nic nas nie rozdzieli. Nie pozwól bym otworzyła oczy i zobaczyła cię, dobrze?

David patrzył na nią nie ukrywając szoku.
Mógł spodziewać się wszystkiego po niej, ale czegoś takiego?!
Jej oczy były tak przerażająco smutne, że poczuł coś dziwnego w sercu.
Nie mógł tego wyjaśnić, nawet nie chciał.
Świadomość tego, że mógł ją pokochać przerażała go jeszcze bardziej niż to, że mógłby jej zrobić jakąś krzywdę.

- Lidia o czym ty mówisz? - zapytał w końcu, wciąż pozostając w szoku.
- O przyszłości David. O tym co się może wydarzyć, o tym, że..
- Przestań - przerwał jej stanowczo pochylając się nad nią.
- Przestań nawet myśleć o tym, że cię zabije - syknął z lekką irytacją w głosie.
 Pociągnął ją do góry i usadowił na swoich kolanach.
 Lidia objęła go za szyję czując wzbierające się łzy bezsilności.
- Czy ty kiedykolwiek płakałaś przez inną osobę, czy tylko przeze mnie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem, wywołując w Lidii głośny śmiech.
- Próbuje być romantyczna, a ty wszystko psujesz! - zawołała udając oburzenie i szturchając go lekko w ramię. David zaśmiał się na ten gest przechylając dziewczynę do tyłu.
Lidia chyba po raz pierwszy w życiu słyszała jego śmiech.
 Przymknęła oczy z zachwytem wsłuchując się w jego dźwięk. Był zaraźliwy.
David uśmiechnął się szeroko.

                                   

Położył ją delikatnie na kanapie i zawisł nad nią.
- Czy to możliwe? David Moris się śmieje? - zapytała nastolatka udając zdziwienie.
Mężczyzna uniósł do góry jedną brew, a jego wzrok powędrował na szyję dziewczyny.
- Już ci kiedyś mówiłem, że wyzwalasz we mnie emocje. - odparł po chwili już nieco bardziej poważnie patrząc w jej oczy.
Lidia uśmiechnęła się delikatnie.
- Mam nadzieje, że tych pozytywnych będzie coraz więcej - odparła po chwili.
- Póki co jedyne co teraz czuje to pożądanie, które we mnie wzbudzasz - mruknął sugestywnie oblizując usta. Lidia poczuła mocne rumieńce na twarzy.
Jednak starała się nie pokazywać jak bardzo peszy ją David.
- Zostaniesz moim mężem? - wypaliła nagle, gdy już nachylał się by ją pocałować.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem unosząc do góry brwi.
Lidia wybuchła śmiechem zasłaniając sobie usta ręką.
 - Przepraszam... nie mogłam się powstrzymać... - mówiła przez chichot.
David pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Coś odważna się zrobiłaś.
- Pewnego dnia klęknę przed tobą w czarnym garniturze i poproszę cię o rękę. Mam nadzieje, że zgodzisz się nawet jeśli będzie to za 10 lat. - dodała z rozbawieniem.
- Jeśli będziesz miała przy sobie pierścionek z brylantem przemyślę twoją propozycje. - mruknął z uśmiechem, po czym nachylił się by pocałować nastolatkę.



To było cudowne uczucie mieć go znów tak blisko.
Zatraciła się w jego gorących pocałunkach zapominając w zupełności o problemach.
O swojej siostrze, o Sebastianie. O całym złu tego świata.
Brakowało jej tego.
Zabawne w tym wszystkim było to że, świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest jakąś mistrzynią w całowaniu (w końcu miała tylko jednego chłopaka), w seksie też nie była jakaś wyuzdana jak za pewne nie jedna dziewczyna, która przewinęła się przez łóżko Davida, ale w pewnym momencie właściwie sama nie pamięta kiedy przestało mieć to dla niej jakiekolwiek znaczenie. Dla niego chyba także.
David jej pragnął taką jaka była.
Nie musiała niczego robić wbrew woli co mogłoby go podniecić.
Po prostu była sobą.

Objęła go za szyję, gdy wziął ją na ręce i zaniósł do ich sypialni.
Nie oderwali niemal ani na chwilę swoich ust od siebie.
Dopiero gdy David położył jej drobne ciało na wielkie łóżko oderwał się od niej i wyprostował by zdjąć szeroką, czarną koszulkę i rzucił ją w kąt.
Lidia patrzyła na to z zachwytem wodząc wzrokiem po jego torsie, aż do paska jego spodni.



David uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym oparł ręce po obu stronach głowy dziewczyny. 
Zawisł nad nią i przyglądał się jej zarumienionej twarzy.
- Przestań tak na mnie patrzeć - mruknęła przez zaciśnięte zęby odwracając wzrok w drugą stronę.
Mężczyzna prychnął na te słowa.
 Pomimo, że Lidia niemal za każdym razem tak reagowała, gdy dochodziło do bliskości miał wrażenie, że nigdy mu się to nie znudzi. 
Ale czy to już nie wykraczało ponad jego zasady, których się trzymał?

Złapał ją za podbródek dwoma palcami odwracając w swoją stronę.


Jego usta i język wodziły po ciele dziewczyny doprowadzając ją do rozkoszy. 
Przymknęła z zachwytem oczy oczarowała bliskością jaką jej dawał. 
Zacisnęła rękę na białym prześcieradle, a drugą zasłoniła oczy. 
To co robił zdecydowanie jej się podobało. 
Czuła jak robi jej malinkę po wewnętrznej stronie uda. 
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym złapała go za warkocze pociągając lekko do góry.
Pocałowała go mocno w usta. 
- Chce być na górze - mruknęła lekko zachrypniętym głosem spoglądając w błyszczące tęczówki mężczyzny. David spojrzał na nią ze zdziwieniem.
Po chwili uśmiechnął się łobuzerko opadając na wielkie, białe poduszki. 
Lidia powróciła do ust mężczyzny, a jej ciało delikatnie przywarło do jego. 
Pocałunki zjechały na jego szczękę, później na szyję, w końcu zatrzymując się na klatce piersiowej.
Jej prawa dłoń podążała wzdłuż umięśnionego brzucha zatrzymując się na gumce jego bokserek. 
Wsunęła delikatnie rękę pod materiał bielizny łapiąc jego męskość w drobną dłoń. 
Niezdarnie zaczęła ją pocierać. 
David otworzył szeroko oczy wstrzymując powietrze.
Nie spodziewał się takiego ruchu z jej strony.
Lidia czuła jak cała płonie ze wstydu i miała wrażenie, że David świetnie wie, że jest amatorką w takich sprawach. Pomimo jej niezdarności i skrępowania jego męskość zaczęła rosnąć w jej dłoni, a czarny materiał bokserek zaczął stawać się po chwili niewygodny.
Złapał ją za szyję i przyciągnął do siebie mocno całując ją w usta.
Oderwał się od niej łobuzerko się uśmiechając, gdy zsuwał z siebie bokserki.
Lidia mimowolnie ze skrępowaniem spojrzała w dół zagryzając delikatnie wargę. 
Nie mogła do końca uwierzyć jak jej niewprawne ruchy mogły go podniecić. 
David podparł się na łokciach i spojrzał z cwaniackim uśmiechem na dziewczynę. 
Już chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta, gdy poczuł jak wargi Lidii obejmują jego męskość. 
Wiedział, że robi to pierwszy raz, ale mimo wszystko potrafiła podniecić go tak, jak jeszcze żadna inna kobieta.

Słyszała, że mu się to podoba. 
Właściwie nigdy w życiu nie pomyślałaby, że może komuś obciągać, ale w miłości nie ma nic obrzydliwego. 
Skoro David może jej sprawiać przyjemność dlaczego ona nie może odwdzięczyć mu się tym samym?

Gwałtownie pociągnął ją do góry nie mogąc już wytrzymać.
Chciał mieć ją jak najbliżej siebie.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa - wysapał mężczyzna obdarowując gorącymi pocałunkami piersi dziewczyny.
- Czy to oznacza, że zostaniesz moim... mężem? - jęknęła, gdy David zaczął robić jej malinkę nad lewą piersią. Objęła go mocno za szyję przytulając się do niego. 
- Dobrze ci idzie. - odparł tylko z uśmiechem.



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 


Nadszedł ten moment, gdy czas się zatrzymał. 
Wszystko jakby się spowolniło, podobnie jak w jakimś tanim, katastroficznym filmie.
Jeden rozlegający się dźwięk dzwonka po całym domu, niepewność i kobieta.
Niebezpieczna, przebiegła, uwodzicielska. 
Stała oparta o framugę drzwi, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, a jej uśmiech wróżył tylko i wyłącznie kłopoty. Lidia przełknęła ciężko ślinę patrząc na kobietę przed sobą.
- To znowu ja - mruknęła po chwili Nicole po czym weszła do środka w szpilkach nawet nie oczekując aż ją zaprosi do środka. Zamknęła za nimi drzwi odwracając się w stronę siostry.
- To nie najlepszy pomysł byś tu przychodziła. 
Nicole zaśmiała się cicho. 
- Czemu? Nie chcesz mnie poznać siostrzyczko? 
- David wyszedł. Jeśli zaraz wróci i zobaczy ciebie obie będziemy miały kłopoty.
Kobieta wzruszyła tylko ramionami. - Zobaczymy.
- Czego ty chcesz? Nie możesz zostawić nas w spokoju? 
Brunetka prychnęła na te słowa podchodząc bliżej.
- Masz życie o którym zawsze marzyłam. Jeśli mam okazje by ci dopiec dlaczego miałabym tego nie wykorzystać, hm? - Lidia pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jesteś suką.
- Tak, tak. Słyszałam to już nie raz. O! A co to za malinka? Udany seks z Davidem? - dodała prowokująco unosząc do góry jedną brew. 
Na jej twarzy pojawił się cyniczny uśmiech, a wzrok powędrował na dekolt nastolatki.
Lidia odchrząknęła z lekkim zażenowaniem dźwigając bluzkę bardziej do góry,
- Nie twój interes. 
- No przestań. Jesteśmy siostrami. Powinniśmy sobie mówić z kim sypiamy i takie tam. Mi robił gdzie indziej malinki. Oh... tak był na prawdę cudowny - dodała z zachwytem. 
Sprawiała wrażenie jakby pogrążyła się we wspomnieniach.
Lidia wypuściła ze świstem powietrze. 
Jeśli David jej nie zabije to na pewno ona to zaraz zrobi. 
- Nie będę zazdrosna, bo to już czas przeszły. To minęło - mruknęła ze spokojem podkreślając ostatnie zdanie. Nicole prychnęła na te słowa unosząc do góry jedną brew.
- W każdej chwili może wrócić. 
- Wróci wkurwienie, o miłości nie ma już tutaj mowy - obie odwróciły się z zaskoczeniem widząc w progu stojącego Davida. 
Lidia przełknęła ciężko ślinę patrząc w jego stronę.
Nawet jej nie zauważył.
 Jego wzrok był skierowany tylko i wyłącznie na Nicole.

                                        


Jeśli jego spojrzenie mogłoby zabijać to z pewnością byłaby już dawno martwa.
Nicole przez chwilę poczuła się niepewnie, ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Tyle czasu minęło, David - wyszeptała udając przejęcie i spojrzała na niego.
- Jakim cudem ty kurwa żyjesz? - jego głos był przepełniony jadem. 
Lidia widziała tą złość, która w nim rośnie. 
Była pewna, że Nicole też ją dostrzegła. 
- Zmartwychwstałam - mruknęła poważnie, po czym zaśmiała się.
David prychnął na tą odpowiedź zbliżając się do kobiety. 
- Czego ty chcesz od Lidii? Zostaw ją kurwa w spokoju, albo cię zabije.
- Wyluzuj kochanie. Mam prawo chyba poznać swoją siostrę, nie uważasz? 
- Bo pomyślę, że się zmieniłaś. 
- Chyba wiesz na własnym przykładzie, że ludzie się nie zmieniają David. - mruknęła z uśmiechem po czym spojrzała na Lidię.
 Nastolatka spuściła na moment wzrok. 
Nicole zaśmiała się perliście.
 - No nie mogę, na prawdę nabrałaś się na dobrego Davidka? Jesteś taka dziecinna, to już jest męczące - dodała z niedowierzaniem kręcąc głową.
David przeklął pod nosem podchodząc do dziewczyny. 
Złapał ją za ramię mocno pociągając w swoją stronę.
Niemal wpadła na niego, a mężczyzna przytrzymał ją by się nie przewróciła.
Nicole syknęła z bólu czując mocny uścisk na ramieniu. 
Spojrzała na niego z wyrzutem próbując się wyrwać. 
Chyba zapomniała jak silny jest David.
- Puść mnie, to boli! - syknęła ze złością.
 Mężczyzna prychnął na ten widok przybliżając jeszcze bardziej swoją twarz do jej. 
- Dam ci szansę. Wyjedziesz stąd i nigdy więcej tutaj się nie pojawisz, a cię oszczędzę. 
Nicole zaśmiała się mimo bólu, który czuła. 
- Ani mi się śni! Musicie mi pomóc! Ktoś chciał mnie zabić! - zawołała próbując się wyszarpać.
David uniósł brwi na tą informacje.
- Teraz to ja cię zabije! - zawołał ze złością, po czym pociągnął ją w stronę drzwi. 
- Jesteś popierdolony! Puść mnie! Robisz mi krzywdę David! - zawołała próbując się zatrzymać, ale jego uścisk był mocny. 
Lidia wkroczyła z niepokojem widząc całą tą sytuacje. 
Nie podobało jej się to.
- David proszę puść ją - powiedziała siląc się na spokój i  zatrzymując ich. 
- Wypierdalaj, bo sama dostaniesz - warknął ze złością. 
Lidia uniosła do góry brew, ale nie powiedziała nic więcej. 
David pociągnął Nicole do swojego samochodu, po czym odjechał z piskiem opon.
Ledwo nadążała za jego krokiem. Szpilki chyba jednak nie były odpowiednim wyborem.

Na dworze robiło się już ciemniej, a oni jechali coraz szybciej mijając kolejne ulice.
David zaciskał ręce na kierownicy, ale nic nie mówił.
- Zwolnij, bo nas oboje zabijesz - syknęła ze złością patrząc na niego.
Mężczyzna zignorował ją zmieniając biegi i naciskając pedał gazu.
- Ogłuchłeś? 
- Zginiemy razem. Jak mówiłaś. Na zawsze..Miłość do pierdolonej śmierci - mruknął cicho, gdy licznik przekraczał 120. Nicole oparła się wygodnie na siedzeniu czując, że na prawdę to zrobi. 
- David błagam! Nie chcesz mnie zabić! Nadal mnie kochasz! Wybaczyłeś mi to wszystko! - mówiła z niedowierzaniem ciągnąc go za rękaw czarnej bluzy, gdy zbliżali się do zamkniętej drogi ogrodzonej kratami. Poddała się. 
Opadła bezwładnie na siedzenie, po czym zasłoniła rękami oczy.
Teraz na prawdę zginie w wypadku samochodowym.


To ten moment. Gdzie na prawdę masz wrażenie, że to koniec.
Gdy ciągle bawisz się życiem przychodzi karma.
I zabiera Ci wszystko i wszystkich.
Niszczy Cię od środka,
Bezczelnie śmieje się w twarz
Przenika Cię
Aż w końcu pokona
I znajdziesz się w objęciach jej przyjaciółki.
Objęciach Śmierci, która utuli Cię do snu.
A jej oddech będzie rozdzierał twoją skórę. 


Zatrzymał się gwałtownie powodując głośny pisk opon.
 Auto zatrzęsło się i wpadło w poślizg.
Oboje mocno pochylili się do przodu, by gwałtownie z powrotem wbić się w siedzenia. 
Wszędzie unosił się dym przysłaniając widok. 
Oddychała głęboko zamykając na chwilę oczy.
Musiała się uspokoić. 
Gdyby zahamował kilka sekund później nie przeżyliby.

- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytała w lekkim szoku oddychając głęboko.
Odpięła po chwili pas odwracając się w jego stronę.
 - Gadaj, kurwa! - zawołała, po czym uderzyła z całych sił jakie w tej chwili miała w ramię mężczyzny. 
David nie odpowiedział co jeszcze bardziej ją zirytowało.
- Kręci mi się w głowie - dodała już ciszej na chwilę zamykając oczy i łapiąc się za skronie. 
Jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu.
David wysiadł szybko z auta, otwierając jej drzwi. 
Złapał ją za ramię wyciągając na świeże powietrze.
 Nicole osunęła się lekko, ale nie pozwolił jej upaść. 
Złapał ją jedną ręką w pasie, a drugą przyłożył jej do zimnego policzka.
- Nicole, oddychaj - mruknął stanowczo, zachrypniętym głosem uważnie na nią spoglądając.
Dziewczyna zakaszlała głośno łapiąc się za serce.
- Nie dotykaj mnie - wysyczała ze złością wyrywając się z jego uścisku.
- Zapomniałem jaka jesteś samodzielna - zawołał z kpiną David, gdy ta oddaliła się na bezpieczną odległość. Nicole prychnęła pod nosem rozmasowując obolałe ramiona.
Odwróciła się do niego przodem.
- W tedy też chciałeś mnie zabić! 
David spojrzał na nią ze zdziwieniem mrużąc przy tym oczy.
- O czym ty do cholery mówisz? 
- O mojej śmierci. Szkoda, że nie wyszło, co?!
- Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy! Przecież wiesz! 
- Jak przykro, że zamiast mnie umarła moja przyjaciółka! - zawołała ze złością podchodząc do niego bliżej. 
- Nicole... - wyszeptał tylko, pozostając w szoku.
- Ona była wszystkim David! - niemal pisnęła z trudnością powstrzymując te emocje. 
- To była jedyna osoba, której na mnie zależało. To ja powinnam jechać w tedy tym samochodem. To miała być moja podróż! Chciałeś mnie zabić, a zabiłeś ją! 
- Nicole to nie prawda! Kochałem Cię! - również podniósł swój głos zbliżając się jeszcze bardziej. 
Nicole zaśmiała się cicho kręcąc z niedowierzaniem głową. 

                                   

- Nie prawda? A co jest prawdziwe, David? Ah, już wiem. Prawdą jest to, że porwałeś dziewczynę tylko trochę do mnie podobną. Prawdą jest to, że cię nie kocha. Odebrałeś jej wszystko, co było dla niej najcenniejsze. Zabrałeś jej tamte wartości, wpoiłeś nowe, tak samo popieprzone jak ty. Miłość, która uzdrawia? Która odmienia? No błagam! Ona nie ma pojęcia co to miłość!  Jesteśmy tacy sami David. Prawie niczym się nie różnimy, ale to ty jesteś potworem, który przynosi tylko śmierć i ból i Lidia prędzej czy później się o tym przekona. - dokończyła uważnie na niego patrząc.

David spojrzał na nią z politowaniem. 
- A co ty wiesz o miłości, hę?! Pomiędzy dwójki nas nie mogłaś się zdecydować którego wybrać. Kochałaś w ogóle kogoś na prawdę? 
- Gdybym nie wiedziała czym jest miłość nigdy nie dałabym ci się dotknąć, ale potem zrozumiałam.. że to uczucie mnie niszczy, jest toksyczne, ale nie potrafię się go wyzbyć. Zabiera mi kawałki duszy, ale ja dalej w tym trwam jak w jakimś popieprzonym nałogu... Ona też ma ten nałóg. Mam nadzieje, że wyjdzie z niego, bo ja nie potrafiłam.

Warkocz nie odpowiedział. 
- Miło było cię znów zobaczyć, David. Mimo wszystko - dodała delikatnie kiwając głową jakby chcąc dodać wiarygodności swoim słowom.
Nie wiedział czy znów nie kłamie, ale jej głos był w tym momencie tak prawdziwy, że na prawdę chciał jej uwierzyć.
Patrzył jak się oddala i tylko silną wolą powstrzymywał się by jej nie dogonić. 
To przestało mu się podobać. 


* * * * * * * * * * * * * * 


David wszedł do mieszkania udając się do salonu. 
Panował w nim półmrok jedynie mała lampka obok kanapy oświetlała pomieszczenie.
Lidia spojrzała na niego siedząc na parapecie. 
Po chwili zeszła nieśpiesznie, stając na przeciw niego. 
- Nie zabiłeś jej - stwierdziła cicho obserwując uważnie jego twarz. 
- Myślałem, że to będzie łatwe...że jedyne co do niej czuje to nienawiść... 
Lidia uśmiechnęła się delikatnie, ale nie był to uśmiech radości.
- Więc.... co do niej czujesz? - zapytała niepewnie dopiero po chwili nie do końca przekonana czy to właściwe pytanie. Czy chce usłyszeć na nie odpowiedź. 
David wzruszył ramionami. - Nie wiem. 
Lidia objęła rękami jego policzki całując lekko w usta. 
- Gdzieś w głębi serca miałam obawę co będzie jeśli się pojawi... oczywiście myślałam, że umarła, ale jednak... miałam takie przeczucie. W najgorszych scenariuszach wyobrażałam sobie jak wybierasz ją... skoro była twoją pierwszą miłością... zastanawiałam się jak zatrzymać cię przy sobie. Dopiero potem dotarło do mnie, że takie jest życie. Nieprzewidywalne. Chce żebyś wiedział, że cokolwiek wybierzesz zaakceptuje to. Jeśli wybierzesz ją, to w porządku. Była twoją pierwszą miłością David, ty jesteś moją. Jeśli będziesz szczęśliwy odsunę się na bok. Obiecuje, bo jeśli ty jesteś szczęśliwy ja tym bardziej - dokończyła z lekkim uśmiechem starając się nie rozpłakać.
Ostatnio ciągle chciało jej się płakać, nie poznawała samej siebie.
David westchnął tylko. 
- Już ci mówiłem, że jesteś moja - odparł po czym delikatnie czubkiem języka zwilżył jej uta. 
Lidia uśmiechnęła się uwodzicielsko na ten gest, przymykając z rozkoszy oczy. 
- Kocham Cię - mruknęła po chwili wspinając się na palce.
 Jej usta przyległy do jego warg obdarowując go najpiękniejszymi pocałunkami jakie kiedykolwiek miał okazje zasmakować.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Nowy dzień zapowiadał się cudownie. 
Może dlatego, że dzisiaj Ian robił przyjęcie urodzinowe, 
a może dlatego, że mimo wszystko Lidia czuła się bezpiecznie. 

Przekonywała go chyba jakąś godzinę, żeby z nią poszedł.
Na początku wyraźnie powiedział, że nie ma na to ochoty,
ale widząc jej uroczą, przygnębioną minę nie miał serca jej odmówić. 
Nie czuł się jakoś przywiązany do towarzystwa Lidii, ale chciał ją mieć na oku. 
Oczywiście niby obiecał jej, że nikogo nie pobije, ale nie był tego taki pewny.

Uśmiechnął się łobuzersko przyglądając się dziewczynie. 
Wyglądała na prawdę pięknie.
Idealna czerwona, obcisła sukienka podkreślała jej talię. 
Do tego złoty naszyjnik i kolczyki wkrętki.
Włosy spięła w wysokiego kucyka zostawiając po obu stronach cienkie kosmyki prostych włosów. 
Ubrała do tego buty na wysokim obcasie w kolorze czarnym, po czym mogli spokojnie jechać
w wyznaczone miejsce.

Przyjęcie odbywało się w sali, którą osobiście wynajęli wspólnie z Katey. 
Było dużo osób nie znanych, chociaż nawet się okazało, że Davida znajomi też się tam znaleźli.
- Wszystkiego najlepszego! - zawołała Lidia z uśmiechem przytulając Iana do siebie i dając mu lekkiego buziaka w policzek. 
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko odwzajemniając uścisk.
- Dziękuje. - odparł, gdy Lidia wręczyła mu prezent. 
- To taki drobiazg od naszej dwójki - dodała z uśmiechem patrząc na Davida, który stał obok.
Warkocz choć niechętnie podał rękę Ianowi. 
- Wszystkiego najlepszego - powtórzył za Lidią.
Katey spojrzała na prezent, który im dali. 
Był to piękny zegarek, który miał czarny pasek ze skóry, a jego wskazówki był ułożone w napis:
 "Love Katey". Blondynka zaśmiała się na ten gest klaszcząc w dłonie.
- Cudowne! - zawołała z zachwytem.
- Jak twój dzisiejszy ubiór - dodała z rozbawieniem Lidia przyglądając się zielonej, przewiewnej sukience na ramiączkach z głębokim dekoltem. 
Katey uśmiechnęła się udając zawstydzoną. 
- Rozgośćcie się - dodał Ian z uśmiechem wskazując na wielki stół zapełniony w połowie ludźmi.
Lidia pociągnęła Davida za rękę udając się w głąb pomieszczenia.
Wielki stół wypełniony po brzegi jedzeniem i alkoholem. Starannie ułożone talerze i sztućce. 
Dużo kolorowych balonów. Lidia uśmiechnęła się lekko mając nadzieje, że kiedykolwiek ona znajdzie się na takiej sami w białej sukni, a David... w czarnym, eleganckim garniturze. 
Usiedli z brzegu  stolika obserwując nieopodal śmiejących się ludzi.
David przekręcił teatralnie oczami na ten widok, wywołując w Lidii chichot.
- Chociaż raz się staraj - odparła z uśmiechem szturchając go lekko w ramię.
- Wolałbym wykorzystać ten czas, na coś bardziej pożytecznego - mruknął tuż nad jej uchem, a jego ręka powędrowała na udo nastolatki.
 Lidia spojrzała na niego ostrzegawczo, z lekkim rumieńcem. 

Bawili się na prawdę cudownie. Nawet David raz dał się namówić na taniec.
Alkohol rozluźnił relacje między nimi i wszyscy wspólnie się bawili. 
Dochodziła już druga w nocy, większość ludzi zbierała się do domu, gdyż następnego dnia mieli udać się do pracy. 
Lidia tylko w skrócie opowiedziała Katey o sytuacji, która miała miejsce wczoraj.
Oczywiście sama do końca nie była pewna co się wydarzyło w tedy między nimi.
W każdym razie na pewno nie miała zamiaru poruszać więcej tego tematu. 
Katey podała jej drinka, którego ochoczo przyjęła nastolatka. 
Poczuła znajome perfumy. David objął ją ramieniem uśmiechając się do Katey.
- Wyglądasz jakbyś mnie nie lubiła - odparł z cynicznym uśmiechem.
- Jesteś bystry - odwinęła się blondynka upijając łyk alkoholu.
Lidia spojrzała na nią z politowaniem. - Przestańcie.
Po chwili pojawił się Ian lekko zdyszany, po chwilowych tańcach. 
Odgarnął z czoła mokre włosy po czym spojrzał na swoją żonę.
- Jesteś już taki stary. - mruknęła udając zmartwienie. 
Ian zaśmiał się przyciągając dziewczynę do siebie.
- Mam dopiero 33 lata! - zawołał udając oburzenie. 
Wszyscy się zaśmiali. Lidia spojrzała gdzieś w dal, a jej uśmiech nagle zniknął.
David spojrzał na jej nietęgą minę podążając wzrokiem tam, gdzie zatrzymało się spojrzenie Lidii.
Miał wrażenie, że ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. 
W ich stronę szła kobieta. Wszyscy zwrócili na nią uwagę. 
Jej obcisła, czerwona sukienka bez ramiączek, która podkreślała idealnie jej talię i biust.
Jej włosy były ułożone w fale, w lekkim nieładzie. 
Jej usta przyozdobiła czerwona szminka.
Uśmiechnęła się uwodzicielsko, gdy jej wysokie szpilki uderzały o parkiet. 
Do ich nozdrzy dotarł słodki zapach brzoskwiń zmieszany z miętą.

- Wszystkiego najlepszego Ian. Znasz mnie pewnie z opowieści - mruknęła zwracając się tym samym do mężczyzny. Wyciągnęła do niego rękę, którą niepewnie uścisnął.
- Tak... słyszałem o tobie...
- Co ty tutaj robisz?! - niemal równocześnie zawołali Katey i David patrząc z niedowierzaniem na kobietę. 
- Nie chciałam się wpraszać, ale uwielbiam dobre wina i dobrą muzykę - mruknęła uwodzicielsko.
Lidia miała wrażenie, że Nicole robi to wszystko specjalnie by ją sprowokować.
Najwidoczniej Katey też to zauważyła, bo od razu się uspokoiła.
Nicole skrzyżowała ręce na piersi patrząc na nastolatkę z podziwem.
- Czerwona sukienka? - zaśmiała się wzruszając przy tym ramionami.
- To chyba siostrzana telepatia! - dodała z rozbawieniem. 
Lidia uśmiechnęła się sztucznie. 
- Czuj się jak u siebie.
- Serio? 
- Oczywiście. Nie krępuj się siostrzyczko - dodała Lidia przesłodko się uśmiechając.
Nicole odwzajemniła uśmiech wzruszając ramionami,
Odwróciła się w stronę Davida. - Zatańczymy? 
David nie odpowiedział. Nicole wyciągnęła w jego stronę dłoń wyczekująco na niego spoglądając.
Po chwili złapał ją za rękę udając się w stronę parkietu.
- Jak możesz na to pozwolić - warknęła Katey, gdy oddalili się od nich.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Ona mnie prowokuje. Nie uda jej się to.
- Będę miała ją na oku - dodała blondynka przenikliwie patrząc na parę.
- Ja też.
- I ja. - dodał Ian wywołując w nich lekki śmiech.

* * * * * * * * * * * * * 
Właściwie sam nie wiedział czemu się zgodził.
To nie było do końca tak, że chciał tego tańca.
Tej kobiecie po protu nie da się odmówić.
Jest jak zakazany owoc, gdy go posmakujesz będziesz chciał jeszcze.
Zatrzymali się na samym środku parkietu.
Nicole uśmiechnęła się uwodzicielsko słysząc piosenkę.
(Włącznie sobie piosenkę ;))


David przyciągnął ją do siebie splatając ich prawe dłonie ze sobą.
Drugą rękę położył na jej talii, a jej opadła na jego ramie. 
Uśmiechnęła się delikatnie opierając głowę na jego torsie.
Miała wrażenie, że słyszy jak szybko bije mu serce.




David czuł jej bliskość. 
Zamknął oczy pogrążając się w tych wszystkich wspomnieniach, które do niego wróciły.
 Ich pierwszy pocałunek, seks, jej pomoc, gdy tego potrzebował.
Musiał przyznać. Cholernie mocno ją kochał. 
Nie mógł uwierzyć, że ona na prawdę żyje. Znów ma ją w swoich ramionach.
Taką kruchą, delikatną, ale taką, która wiedziała czego chce.
Która kusiła swoją osobą, która doprowadzała go do szaleństwa.

Jego Anioł znów powrócił i otulił go skrzydłami.

Czas zabierze mi mój rozum
i poniesie go gdzieś daleko, gdzie będę mogła latać.
Głębia życia przyćmi pokusę życia dla ciebie.
Jeśli miałabym zostać samotna, cisza ukołysałaby moje łzy,
ponieważ w tym wszystkim chodzi o miłość i ja wiem lepiej,
że życie jest kołyszącym się piórkiem.

Więc obejmuję cie moimi ramionami, obejmuję cię
i wiem, że już niedługo odejdę.

Moje oczy patrzą na ciebie, one patrzą na ciebie
i widzisz, że nie potrafię przestać się trząść.
Nie, nie cofnę się, ale spojrzę w dół, aby schować się przed twoim wzrokiem,
ponieważ to, co czuję jest takie słodkie i boję się, że nawet mój własny oddech
mógłby to rozbić, niczym bańkę mydlaną
I wolałabym marzyć jeśli mam walczyć.

Oboje wsłuchiwali się w słowa piosenki.
Nawet Nicole nie spodziewała się, że ta piosenka będzie im towarzyszyć w tym tańcu.
Jakby specjalnie puszczona by swymi słowami mogła zdejmować maski Nicole.
Dlaczego mieli wrażenie, że to na prawdę już koniec?

David oblizał suche usta czując znów te znajome uczucie.
Odchrząknął odsuwając ją lekko od siebie i okręcając wokół własnej osi. 
Po chwili znów znalazła się w jego ramionach.
- Przeczytałem twój ostatni list... - zaczął, lekko zachrypniętym głosem spoglądając ukradkiem na nią. Nicole podniosła głowę do góry, a ich usta dzieliły milimetry.
- Wpadłem w szał. Wyznałaś  w nim, że Sebastian cię zgwałcił. Byłem wściekły, a potem..
- David - przerwała mu z lekkim niepokojem. - Nie pisałam takiego listu do ciebie.
Mężczyzna prychnął. - Jak to nie? Twoje pismo, twój zapach..
- Ktoś mnie wrobił. 
- Nie ufam Ci, Nicole.. Nie wiem, który list był tym ostatnim. Czy ty kiedykolwiek napisałaś prawdę na tych głupich kartkach...
- Pisałam David - szepnęła patrząc w jego ciemne tęczówki. 
- Musisz mi uwierzyć. Kłamałam w wielu rzeczach, ale nigdy w tedy gdy mówiłam, że mi na tobie zależy. Musisz mi pomóc. Ktoś chce mojej śmierci, nie poradzę sobie sama.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek doczekam się prośby o pomoc z twojej strony.
- Wszystko się zmienia David. To głupie, ale... czuje jakbym znów miała 17 lat. 
Warkocz uśmiechnął się na te słowa. 
- Ja też. 

Odwróciła wzrok, gdy tańczyli tak blisko siebie.
Nie chciała na to patrzeć. Nie miała potrzeby.
Musiała się napić.


- Czy to źle, że chce cię pocałować? - zapytała po chwili gładząc jedną dłonią jego policzek.
David przymknął na chwilę oczy czując jak pali go to miejsce, które właśnie dotyka.
- Nie jestem pewny czy chce by skończyło się to tylko na pocałunku - odparł cicho pochylając się jeszcze bardziej. 
Nicole rozchyliła wargi, jakby dając mu znać, że chce tego pocałunku.
Już nie kołysali się.
 Zatrzymali się, gdy piosenka dobiegła końca, ale jego ręce nadal obejmowały ciasno ją w pasie.
 Jej druga ręka chwyciła go za ramię. 
Już prawie czuł smak jej ust, ale w porę się opamiętał. 
Przechylił głowę lekko w bok wywołując w niej zaskoczenie.
 - Nie mogę. Znów mnie zranisz. 
- David...
- Idź już Nicole. 
- Musisz mi pomóc David. Tylko tobie mogę ufać. 
- Nicole...
- Przyjdę jutro. - przerwała mu po czym nie czekając na odpowiedź odwróciła się podążając w stronę wyjścia. 




Wyszła z budynku czując przyjemny chłód powietrza.
Ułożyła ręce na biodrach oddychając głęboko.
Sama nie spodziewała się, że będzie miała ochotę akurat go pocałować.
Po chwili poczuła mocne szarpnięcie.
 Spojrzała z przerażeniem na mężczyznę, który uśmiechnął się na jej widok ściskając mocno jej ramiona, gdy przygwoździł ją do ściany.
- Wreszcie cię poznałem Lidio... Jesteś taka piękna zupełnie jak ona.. - wysapał z dziwnym błyskiem w oku. Nicole otworzyła szeroko oczy, próbując się wyrwać, krzyknąć, ale nieznajomy był nieustępliwy.




Wyciągnął zza pleców białą chusteczkę przykładając ją do nosa dziewczyny.
Próbowała go odtrącić i nie oddychać, ale po chwili poddała się ciemności,
 która nadeszła szybciej niż się tego spodziewała.

 * 

Otworzyła niepewnie oczy czując ból w okolicach szyi. 
Wszędzie było ciemno, jedynie stara lampa na środku pomieszczenia dawała jakieś światło. Próbowała sobie przypomnieć jakim cudem się tutaj znalazła.
 Rozejrzała się dalej. Stary magazyn pełen kartonów i zniszczonych obrazów.
Podniosła się gwałtownie czego szybko pożałowała, bo gruby sznur, którym miała związane ręce otarł się o jej skórę powodując mocne pieczenie. 
Przeklęła pod nosem próbując jeszcze raz, ale sznur nie ustępował.
 Nabrała głębszego oddechu starając się nie panikować. 
Po chwili zrozumiała, że leży na starym, brudnym materacu, 
Krzyknęła głośno, ale jej głos rozbijał się na cząsteczki powodując echo. 
Przymknęła ze zrezygnowaniem oczy, ale otworzyła je, gdy usłyszała czyjś śmiech, a potem kroki.



Podniosła wzrok na mężczyznę. Mógł mieć maksymalnie 30 lat.
Miał ciemne włosy, lekki zarost ubrany w czarny sweter i czarne spodnie.
Na nogach miał ciężkie trapery.
W jednej ręce trzymał mały nóż, a jego wzrok świdrował dziewczynę.
- Jesteś do niej najbardziej podobna. Moja cudowna, nowa Nicole.
Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową, po czym uśmiechnęła się mimowolnie.
- Niech zgadnę.. Skalpel we własnej osobie? - zapytała lekko zachrypniętym głosem.
Mężczyzna uniósł do góry jedną brew.
- Słyszałaś o mnie? To cudownie! Jesteś taka piękna i tylko moja! - zawołał z zachwytem śmiejąc się przy tym jak psychol.
Nicole wypuściła ze świstem powietrze.
Była przerażona.


* * * * * * * * * * * * * * * * * *

To chyba najdłuższa notka jaka kiedykolwiek pojawiła się na moim blogu!
Taka długa, bo tak bardzo was kocham i przepraszam za opóźnienia!
Dużo myślałam nad tym, dlaczego tak zwlekam z pisaniem notek.
I doszłam do wniosku, że robię tak po to, aby dłużej być z wami i z tym opowiadaniem :D
Innego rozwiązania nie widzę :)
Notka miała pojawić się wczoraj tak jak zapowiadałam na gg, ale źle się czułam i musiałam odłożyć pisanie. Na szczęście już mogę odetchnąć z ulga, gdyż jest notka!
Mam nadzieje, że się podoba, że robi się ciekawiej itd.
Dziekuje za komentarze i zachęcam nadal do pisania swojej opinii!
To na prawdę motywuje.

Dziękuje kochani za wszystko i pozdrawiam! <3

poniedziałek, 2 listopada 2015

Uprowadzona XXXIX


Ale jak złapać Cię,
Gdy wyciągam dłoń,
Ty wymykasz mi się z rąk.



Czuła jak jej serce wali. Próbowała racjonalnie myśleć, ale nie potrafiła.
Rany czy to możliwe, że ta dziewczyna żyje?
Nicole nie odezwała się słowem. Przez całą drogę milczała od czasu do czasu zmieniając biegi w aucie. Wyglądała jakby bawiła ją ta cała sytuacja.
Tylko dwa razy dzwonił telefon Lidii. I za każdym tym razem nie odebrała.
Nicole wysiadła po chwili parkując auto na parkingu Mc'donalda.
Lidia wciąż patrzyła w szoku, gdy Nicole udała się do budynku.
Ruszyła pośpiesznie za nią dopiero po chwili, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
-Dwa hamburgery, duże frytki i cole - Nicole udała się do kasy składając zamówienie.
Widząc to Lidia usiadła niepewnie w wolnym stoliku na samym końcu.
Z niepokojem patrzyła jak Nicole zabiera tackę i dosiada się do niej uśmiechając się nienaturalnie.
- Mam nadzieje, że nie jesteś głodna. Jakoś nie lubię się dzielić - mruknęła z uśmiechem marszcząc przy tym nos.
Lidia zaprzeczyła głową nie potrafiąc wydusić z siebie słowa.
- Dobrze - odparła dziewczyna odpakowując jedzenie i jedząc je z nieukrytym zachwytem.
- Pyszne - szepnęła na chwilę zamykając oczy.
Lidia wciąż na nią patrzyła jakby mając nadzieje, że w końcu się obudzi.
Nicole chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk telefonu.
W całym pomieszczeniu rozbrzmiała piosenka Artic Monkey.
Nicole uniosła do góry brew zastanawiając się czy nastolatka odbierze.
Widziała na wyświetlaczu imię David.
Przekręciła teatralnie oczami zabierając jej telefon.
 Lidia nie zaprotestowała choć obawiała się ich rozmowy.
- Wreszcie odebrałaś - poznała ten głos i musiała nawet przyznać, że za nim tęskniła.
Zaśmiała się figlarnie.
- Znów nas pomyliłeś przystojniaczku - mruknęła radośnie wpychając do buzi frytkę.
- Lidia? - głos Davida zawahał się na moment.
 Nicole wzruszyła ramionami oblizując kciuka.
- Zgaduj dalej - szepnęła znacząco patrząc na dziewczynę przed sobą.
- Nicole...!?! To niemożliwe! - dziewczyna przymknęła lekko oczy ze śmiechem oddalając słuchawkę od ucha, gdy podniósł głos.
-A jednak!
-Skąd masz telefon Lidii?! Jeśli jej coś zrobiłaś to...
-Wyluzuj misiaczku. Nie martw się o nas. Zaopiekuje się twoją uroczą Lidią. - dodała nadal z uśmiechem, a jej twarz ani przez chwilę nie wyrażała sympatii co do dziewczyny.
Lidia przełknęła nerwowo ślinę czując suchość w gardle.
-Nicole do kurwy..
-Buziaczki - przerwała,  po czym rozłączyła się i przysunęła telefon do właścicielki.
Nicole spoważniała nagle i skrzyżowała ręce na piersi patrząc znacząco na dziewczynę.
- Dobra, koniec tej zabawy. Jak śmiesz wyglądać jak ja i kraść mi Davida? - Lidia nabrała głębszego oddechu czując jak nagle traci mowę. Przecież nie mogła pokazać jak bardzo jest przerażona.
Była pewna, że i tak Nicole doskonale to widzi.
-Wszyscy myśleli, że umarłaś. Jakim cudem ty żyjesz? - zignorowała pytanie, gdy w końcu zdołała coś sensownego wykrztusić. Nicole prychnęła zakładając nogę na nogę.
Pochyliła się bardziej w stronę dziewczyny.
- Nie mam do cholery pojęcia. - mruknęła z uśmiechem totalnie zbijając z tropu dziewczynę.
- Nie rozumiem...
- Oh zaraz ci wytłumaczę. Ktoś próbował mnie zabić, ale niefart sprawił, że jeszcze piekło nie chce mnie przygarnąć. Więc żyje.



Lidia zmrużyła oczy patrząc na nią.
- Pewnie to zaplanowałaś. Mówili mi wiele o tobie. Jesteś manipulantką, egoistką i okropną ździrą.
- Pławię się w tych komplementach - odparła z sarkazmem figlarnie się uśmiechając.
- Ale dzięki, że myślisz, że to moja robota. No wiesz, wymyśleć taką zbrodnię doskonąłą. No, bo w sumie co mi szkodzi zabić moją najlepszą przyjaciółkę, co nie?! - jej głos z miłego, ciepłego stał się bardziej wredny i oburzony. Lidia zakaszlała nerwowo.
- Ktoś cię wkopał?
- Wiesz jak to mówią. Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej.
- Chyba nie myślisz, że to David, albo Sebastian?! - Nicole zaśmiała się unosząc do góry brew.
- Spokojnie kotku, nie chce się mścić na Davidzie. Nie bój się nic mu nie zrobię. Choć fajnie będzie jeśli dawne uczucia odżyją, nie sądzisz?
- David kocha mnie - warknęła z lekką irytacją.
- Może dla ciebie trzy lata to kupa czasu, ale znam dłużej Davida od ciebie. Jedno słowo i znów jest mój.

Lidia zagryzła nerwowo wargę.
Wcześniej do głowy by jej w ogóle nie przyszło, że może czuć się zagrożona ze strony innych kobiet... a w szczególności ze strony Nicole!
Kobieta najwyraźniej wyczuła jej strach, bo zaśmiała się głośno wyciągając rękę w stronę kubka z Colą.
- Spokojnie mała. David jest twój.. no przyjamniej na razie.
- Więc czego chcesz?
- Potrzebuje pomocy...
Lidia uniosła do góry brew.
-Pomocy? Od nas?
-Nie mam co robić w wolnym czasie. Od czasu do czasu będę was odwiedzać.
- David się na pewno nie zgodzi... Jaki masz zamiar?
- Mam dar przekonywania. Z resztą gdyby to nie było takie ważne to poszukałabym sobie kogoś innego do pomocy, ale kto jest bardziej niebezpieczny od naszego Davida? Ktoś wciąż mnie tropi.
- Kto?
- Jeny, ale ty dziecinna! - Nicole przekręciła teatralnie oczami wstając wolno i biorąc swoją tackę.

 Lidia uczyniła to samo udając się za dziewczyną.
Bez słowa wsiadła do auta ruszając w nieznanym kierunku.
Nie wiedziała czego może się po niej spodziewać, ale póki co nie czuła się zagrożona.
Choć Nicole jechała szybko wciąż miała nadzieje, że nie chce jej zabić.
- Masz nudną pracę. - przerwała ciszę zerkając na Lidię, która nerwowo chrząknęła.
- Skąd to wiesz? Śledzisz nas?
Nicole prychnęła skręcając w jakąś uliczkę.
-Od "mojej śmierci" was obserwuje. To znaczy najpierw mojego kochanego Davida, potem nagle patrze i Bum! Laska z moim wyglądem jest w łóżku z moim byłym. Cóż za drastyczna scena. Ale w porównaniu ze mną ja chciałam być w tym łóżku. Z tobą było inaczej prawda?

Lidia wypuściła ze świstem powietrze.
Nie miała zamiaru mówić jej o początkach znajomości z Davidem, choć miała wrażenie, że Nicole i tak wszystko wiedziała.
- To nie ma teraz znaczenia. Jesteśmy szczęśliwi... no przynajmniej byliśmy.
Nicole zignorowała tą kąśliwą uwagę dotyczącą jej nagłego powrotu.
 Prychnęła pod nosem zatrzymując samochód.
- Przyszłości nie można zapomnieć. Trzeba o niej pamiętać, bo inaczej sama cię dopadnie i już nie będzie tak kolorowo.
- Gdzie jesteśmy?
- Witaj w miejscu mojej śmierci. - odparła z dumą wysiadając z samochodu.
Lidia uczyniła to samo rozglądając się dookoła. Droga była raczej odizolowana, a one zaparkowały samochód zaraz obok ogromnego mostu. Nicole podeszła do niego opierając łokcie o barierkę.
Lidia spojrzała w dół czując nieprzyjemny skurcz w żołądku.
Na dole było przynajmniej trzy metry wysokości i woda.
- Idealne miejsce dla samobójców - mruknęła Nicole z chytrym uśmiechem, a Lidia przez moment miała wrażenie, że Nicole jej to pokazała by ją tutaj zabić i przejąć jej życie.
Skoro David raz się już nabrał drugi raz mógł tez się udać.
- Ale ty kochałaś życie - odparła po chwili odwracając wzrok od wody.
- Bardzo kochałam, ale najwidoczniej nie byłam zbyt przekonująca skoro uznali mnie za samobójczynię. Oczywiście jak przypuszczam David i Sebastian myślą, że był to niewinny wypadek.
- Może był... może twoja znajoma była w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Nicole zaśmiała się z niedowierzaniem.
- Na świecie nie ma przypadków. I jedyną osobą, która była w tedy w nieodpowiednim miejscu i czasie byłam ja. To miała być moja śmierć i niczyja inna.
Lidia spojrzała na kobietę zagryzając nerwowo wargę.
Strach, który czuła wcześniej z każdą minutą malał.
 Musiała przyznać, że Nicole była piękna.
Nawet jeśli mówili, że jest do niej podobna miała wrażenie, że wcale tak nie było.
Fascynowała ją i przerażała zarazem.
- Opowiedz mi o tym dniu. - mruknęła dopiero po chwili.
Nicole spojrzała na nią przez ramię wciąż opierając się o barierki mostu.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

- Przestań mi zabierać ciągle ubrania! - zawołała z oburzeniem brunetka, która wkroczyła do salonu trzymając w ręku butelkę z piwem. Blondynka spojrzała na awanturniczkę z uśmiechem na twarzy.
- Nie moja wina, że masz takie suuuper ciuchy! - zawołała z zachwytem powodując, że dziewczyna prychnęła przekręcając teatralnie oczami.
- To nie oznacza, że możesz mi je zabierać kiedy ci się to podoba - upomniała ją podchodząc bliżej i siadając obok na kanapie.
- W dodatku jesteś taka cudowna! - dodała blondynka z szerokim uśmiechem odwracając się w kierunku Nicole.
- Jesteś lesbą? Coś mnie pominęło? - na twarzy kobiety pojawił się ironiczny uśmiech.
 Blondynka spojrzała na swoją przyjaciółkę marszcząc przy tym śmiesznie nos.
 - Powiedz mi lepiej jak tam R&R?
Nicole prychnęła kręcąc z niedowierzaniem głową.
- R&R? Na prawdę ci się nudzi?
- Romeo i Romeo chyba tak się zachowują chłoptasie, którzy tak za tobą szaleją - brunetka przekręciła teatralnie oczami po czym upiła łyk gorzkiego trunku z butelki.
Wzruszyła ramionami.
- Są dobrzy.
Blond włosa uniosła do góry brew i przybliżyła się do dziewczyny najwyraźniej zaciekawiona tymi słowami.
- Dobrzy w czym? - zapytała spoglądając na spokojną twarz brunetki.
- W łóżku - mruknęła Nicole na co obie wybuchły głośnym śmiechem.
- Jesteś niemożliwa! Musi być któryś lepszy! David czy Sebastian?! Który z nich podnieca cię bardziej?!
- Blanca książkę o mnie piszesz?
- To zazdrość! Każda laska zazdrościłaby takich facetów! Jeszcze dwóch! - Nicole zachichotała z niedowierzaniem.
- Nie umiem wybrać jednego jeśli o to pytasz. Z jednej strony ciągnie mnie do Sebastiana, jest taki opiekuńczy i czuły, ale gdy go wkurzę potrafi być stanowczy. Natomiast David... o rany... uwielbiam w nim tą brutalność. Jestem pewna, że byłby w stanie pieprzyć mnie na kuchennym blacie wiedząc, że Sebastian jest w pokoju obok.
- Podziwiam cię! Oni są cali twoi!
- I będą. Do końca swoich dni - mruknęła z uśmiechem, który odwzajemniła blondynka.
- Wracając, zaraz jadę do pracy. Moje auto się zepsuło zechcesz mi pożyczyć swoje? - Blanca zatrzepotała
długimi, gęstymi włosami, a na jej porcelanowej buzi pojawił się uroczy uśmiech.
Nicole uśmiechnęła się z politowaniem. - Zgoda.
- I jeszcze bluzkę. Tą niebieską z motylkiem. Jest taka piękna! Obiecuje, że ci jej nie zniszczę!
- Won mi stąd!
Blondynka uśmiechnęła się z radością po czym pocałowała dziewczynę w policzek.
- W sumie... do tej bluzki pasuje mi twoja bransoletka. Ta srebrna z serduszkiem.
- Ty na serio się we mnie zakochałaś.
- No proszę!
- Dobra, dobra! - zawołała, gdy dziewczyna przytuliła się do niej mocno.
- Ale masz jej nie zgubić przynosi mi szczęście. - dodała po chwili ściągając z lewej ręki drobną błyskotkę.
- Może mi też przyniesie. - odparła z zachwytem.
- Nie ma chyba innego wyjścia.
- Dziękuje Nikki! Jesteś najlepsza! Pozdrów R&R! - zawołała w pośpiechu ubierając buty.

* * * * * * * * * *

- Miała twoje ciuchy i biżuterię. Czy to wystarczyło by poznać, że to twoje ciało znajdowało się w rzece? - Nicole odeszła kawałek od mostu czując dziwny niepokój.
Skierowała się w stronę auta Lidii po czym usiadła na jego masce.
- Auto zapaliło się trakcie jazdy. Zaczęła hamować, ktoś grzebał przy tym i wylądowała w rzece. Myślisz, że po takim wypadku włos nie spadł z jej głowy i wyciągnęli ją piękną i pachnącą? - Lidia spuściła wzrok z zażenowaniem wyczuwając tą ironię.

- Tak myślałam. Jedynie ta głupia bransoletka, która miała dać jej szczęście spowodowała, że uznali mnie za samobójczynię.
- Ale jej nie przyniosła szczęścia.
Nicole prychnęła.

- Ale mi tak, bo żyje.
- Powinnaś była w tedy powiedzieć to Davidowi, albo Sebastianowi.
- Nie możesz być moją siostrą - burknęła z niesmakiem patrząc na nastolatkę.
- O co ci chodzi?
- Miałam do nich przyjść i powiedzieć, że ktoś chciał mnie zabić kiedy obaj niemal pożerali się by któregoś z nich wybrała? Równie dobrze mógł to być David, ponieważ nie chciał bym wybrała Sebastiana. Albo na odwrót.
- David nie zabiłby z miłości. - odparła cicho dziewczyna krzyżując ręce na piersi.
Nicole uniosła do góry brew patrząc na nią z kpiną.
- Ah, no tak. Darował ci życie. Gdybyś była gruba, brzydka i w żadnym stopniu nie przypominała ideału, którym na pewno jestem nawet nie dotknąłby cię palcem.
- Nawet śmierć jak przypuszczam twojej przyjaciółki być może jedynej cię niczego nie nauczyła. - tym razem Lidia postanowiła być ironiczna.
Miała już dosyć tego, że wszyscy wypominali jej ten wygląd.
Nicole wstała gwałtownie łapiąc dziewczynę boleśnie za ramię i przyciągając do siebie.
Lidia pisnęła cicho, gdy paznokcie Nicole wbiły się w jej skórę.
Spojrzała na nią z zaskoczeniem próbując wyrwać się z uścisku.
- Posłuchaj księżniczko. Mogę cię zabić i gówno mnie obchodzi, że David będzie mnie ścigał. Żyje tutaj już ponad dwa lata i jeszcze nie wie, że nie umarłam, to chyba jednak o czymś świadczy, prawda? - wysyczała ze złością patrząc w oczy Lidii, takie same jak u siebie.
Lidia wypuściła ze świstem powietrze.

- Chce wracać do domu.  - odparła ze spokojem wywołując zdziwienie Nicole.
Uniosła do góry brew po chwili puszczając dziewczynę.
 - Więc jedź.
- Co? A ty? - zapytała ze zdziwieniem.
- Martwisz się o mnie siostrzyczko?
- Po prostu..
- Chyba nie tylko ty przeżyłaś szok. David za pewne też, więc lepiej będzie jak wpadnę jutro. Wyjdzie wam to na zdrowie - dodała śmiejąc się cicho.


Lidia nie odpowiedziała. Czuła się dziwnie. Może lepiej, że Nicole nie jechała z nią.
Była w tedy spokojniejsza.
Chociaż jak mogła się czuć spokojna wiedząc, że czeka na nią David?
Już sobie wyobrażała jego wściekłość.

Na dworze było już całkowicie ciemno.
Nawet nie przypuszczała, że tak szybko zleci jej czas z Nicole.
Z jednej strony czuła dziwną radość, że jednak żyje, że może osobiście ją poznać.
Z drugiej jednak strony poczuła się niepewnie.
Skoro wszyscy mówili, że jest manipulantką może faktycznie ponownie uwieść Davida.
Może na prawdę go kochała?

Zaparkowała przed domem po czym wysiadła nabierając głębszego powietrza do płuc.
Jej nogi drżały zupełnie jak w tedy, gdy była kilka pierwszych dni w jego domu.
Jak właściwie mogła o tym tak szybko zapomnieć?
Weszła po schodkach na taras po czym rozsunęła ostrożnie szklane drzwi.
Na korytarzu panował półmrok, ale czuła chłód idąc wzdłuż korytarza. Jej serce waliło jak oszalałe.
Nie zdążyła zrobić kolejnego kroku, bo ktoś chwycił ją mocno za ramię i pociągnął do siebie.
Uderzyła plecami o ścianę, a przy niej znalazł się David.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem oddychając ciężko.
 W panującym półmroku widziała jego oczy, dzięki lampce, która paliła się w salonie.
Starała się nie okazywać swojego przerażenia, ale David poznał ją na tyle dobrze, że potrafił świetnie to odczytywać.
- Gdzie ty do kurwy byłaś?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby patrząc na nią jakoś obco.
- Z Nicole, z twoją byłą... dziewczyną - warknęła próbując wyrwać się z jego uścisku, ale trzymał ją mocno za ramiona nie pozwalając na zbędne ruchy.
- Nie prowokuj mnie, Lidia - mruknął ostrzegawczo. - Mogłaś odebrać ten jebany telefon!
- Okazało się, że Nicole żyje, a ty tylko tyle masz mi do powiedzenia?
- Wolę mówić niż zrobić ci krzywdę. - warknął ze złością.
Lidia czuła, że to wszystko wraca.
W jej głowie na nowo przewijały się obrazy tamtego Davida.
- Więc mnie uderz! Uderz mnie i sobie ulżyj, bo tylko to potrafisz robić najlepiej! - zawołała ze złością po czym wyszarpała się z jego uścisku. Mężczyzna spojrzał na nią z irytacją.
Nie odpowiedział wyraźnie jakby nad czymś myślał.
Po chwili sięgnął do leżącej obok bluzy i zaczął ją ubierać.
 Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
Jej oczy szybko się zaszkliły, gdy uświadomiła sobie co David chce zrobić.
- Wychodzisz? Tak po prostu? - zapytała cicho czując, że to wszystko jest ponad jej siły.
- Jesteś ślepa? - niemal sparaliżował ją ton jego głosu.
- Ślepo zakochana raczej.
Mężczyzna zignorował te słowa.
Lidia nie chciała by wychodził. Miała wrażenie, że Nicole nic jeszcze nie zrobiła, a David już przestał cokolwiek do niej czuć.
Złapała go za nadgarstek starając się zatrzymać.
- Puść mnie - warknął zirytowany, gdy dziewczyna nie ustępowała.
- Porozmawiaj ze mną.
- Zaraz cię pierdolnę. Na prawdę ci coś zrobię Lidia.
- Nie zostawiaj mnie David... proszę... - zaszła mu drogę nie mogąc już powstrzymać płaczu.
Mężczyzna westchnął z niedowierzaniem na nią patrząc.
Nie minęła chwila, a poczuła piekący ból w prawym policzku.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem jakby do końca nie mogąc uwierzyć,  że na prawdę to zrobił.
- Dałem ci powód, byś się odwaliła. Więc spierdalaj - warknął po czym wyminął ją gwałtownie uderzając z ramienia. Lidia zachwiała się.

Czy na prawdę ją uderzył? A może to sen?
Złapała się za wciąż pulsujące miejsce po czym załkała głośno upadając na kolana.
Drżącymi rękoma wybrała numer do Katey. Odebrała po trzech sygnałach.
- Halo? - głos blondynki wydawał się zaspany, jakby dopiero co teraz się obudziła.
- Ona wróciła! - pisnęła Lidia zalewając się łzami i niemal dławiąc się nimi.
Kobieta najwyraźniej zaniepokoiła się tymi słowami, bo momentalnie się rozbudziła.
- Lidia? Co się dzieje?
- Nicole wróciła! I zniszczyła to wszystko! - dodała czując już tylko złość.
- Jak to wróciła? Zaraz do ciebie przyjdę!
- Nie! Nie możesz... David jest wkurzony, jeśli cię zobaczy...
- To co w tedy? - przerwała jej z niepokojem. Dziewczyna zamilkła.
- Lidia czy ten kutas ci coś zrobił?
- Nie.. - szepnęła niewyraźne wciąż nie przestając płakać.
- Nie kłam do cholery! Zajebie go!
- Katey... ja... pogadamy jutro. Przepraszam za ten telefon - mruknęła cicho po czym rozłączyła się.
Chciała by blondynka przyjechała do niej, ale nie mogła na to pozwolić.
Nie mogła zobaczyć, że ją uderzył.
W tedy pewnie spakowałaby ją i kazała wyjechać jak najdalej.
Ale ona nie potrafiła.


Wstała z podłogi po czym pobiegła do kuchni.
Po omacku zapaliła światło mrużąc od razu oczy, gdy ostre światło zaczęło drażnić ją drażnić.
Przeklęła pod nosem udając się do lodówki.
Otworzyła ją wzrokiem przebiegając po półeczkach. Znalazła.
Jedną wódkę. Otworzyła ją niemal natychmiast przykładając zimną butelkę do ust.
 Pociągnęła solidnego łyka.
Skrzywiła się mocno i zakaszlała czując ostre pieczenie w gardle i na języku.
Rękawem wytarła resztki płynu oddychając ciężko.
Spojrzała ponownie na butelkę jakby zastanawiając się czy nie wypić całej jej zawartości.
Ale czy to coś jej da?
Czy ten alkohol wypełni to uczucie rozczarowania, które pozostawił po sobie David?
Westchnęła głośno po czym wylała całą zawartość do zlewu.
Wyrzuciła butelkę do kosza spoglądając na zegarek. Dochodziła dwunasta w nocy.
Nie miała zamiaru iść spać, chciała poczekać aż on wróci.
Była niemal pewna, że już zdążył zabić trzy, a może i cztery osoby.


Dopiero około 5 nad ranem usłyszała trzask zamykanych drzwi.
Niemal natychmiast wstała z fotela zrzucając z siebie czerwony koc, którym się okryła.
Stanęła w progu widząc Davida.
 Spojrzał na nią przelotnie po czym wolno zaczął ściągać buty.
Nie mogła niczego odczytać z jego twarzy.
Miała nadzieje, że to on pierwszy się do niej odezwie, ale tak się nie stało.
Chciał ją wyminąć, ale zatrzymała go szepcząc jego imię.
 Spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem. Lidia wypuściła ze świstem powietrze, a jej ręka mimowolnie złapała dłoń Davida. Uniosła ją do góry widząc zaschnięte ślady krwi i strupki na paliczkach.
Bił się.
-Trzeba to opatrzyć - mruknęła cicho z niepokojem.
David wyrwał dłoń.
- To tylko zadrapanie.
- Daj mi zobaczyć. Możesz dostać zakażenia.. - dodała nie ustępując po czym znów sięgnęła do jego dłoni.
David przeklął głośno odsuwając mocno Lidię od siebie tak, że upadła na podłogę.



- Powiedziałem, że to tylko zadrapanie - warknął po czym wyminął dziewczynę.
Miała wrażenie, że to jakiś koszmar. Dwa razy ją odrzucił.
Przerażała ją myśl, że może go stracić, ta myśl zaczęła pojawiać się coraz częściej.

Podniosła się z podłogi biegnąc w jego stronę.
Wyszła mu na przeciw,  po czym wstając na palcach objęła go mocno za szyję.
- Lidia do cholery...
- Jestem tu David. Tak bardzo cię kocham. Nie odtrącaj mnie, bo tego nie zniosę... Nie patrz na mnie jak na wroga, bo nim nie jestem... Ona nie może wygrać... Nie może mi cię zabrać... Ja tak bardzo cię kocham... Tak mocno, że niemal pęka mi serce... - Lidia płakała głośno powtarzając ciągle te same słowa jak w jakimś amoku. David nie przerywał jej. Najwyraźniej zdziwiony tym wyznaniem.


- Zaśpiewaj mi tą piosenkę - szepnął dopiero po chwili zachrypniętym głosem.
- Co? - zapytała przez łzy nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Śpiewałaś mi w tedy, gdy byłem wkurwiony.
Lidia przytuliła go mocniej  próbując sobie przypomnieć o czym mówił David. Dopiero po chwili zrozumiała. Drżącym głosem zaczęła śpiewać.

- My precious one, my tiny one
Lay down your pretty head
My dearest one, my sleepy one
It's time to go to bed.
My precious one, my darling one.. - głos jej się załapał, ale śpiewała dalej ściskając w rękach jego bluzę.
- Don't let your lashes weep
My cherished one, my weary one
It's time to go to sleep...


Jego ręce objęły delikatnie jej ciało przyciągając do siebie bliżej jeśli było to w ogóle możliwe.
Potrzebował jej.
Potrzebował kogoś kto pomoże mu z tym walczyć.

Bo demony przeszłości znów zaczęły się w nim wybudzać.







* * * * *

Kochani notka gotowa! Przepraszam za tak cholerne opóźnienia :C
Nawet nie zauważyłam, że to już 39 notka! Jak to zleciało! :O
Ohhh aż mi szkoda, gdy uświadamiam sobie, że zbliżamy się powoli do końca.
Zżyłam się z wami i będzie mi ciężko pisać chyba ostatnie rozdziały.
Następna notka za dwa tygodnie. Notka będzie o wiele ciekawsza i dłuższa (!)
Chociaż mam nadzieje, że i ta była choć trochę ciekawa.
Wiele się dzieje i nie ma mam praktycznie na nic czasu. (Jak zwykle ;/)
Dziękuje za wszystkie komentarze.
Zachęcam nadal do komentowania to na prawdę motywuje.
Co do informacji poprzedniej, dziękuje kochani za wasze wsparcie :)
Tutaj nie chodzi o to, że mam do kogoś pretensje o to, że się wzoruje na mnie, bo można to robić, ale z umiarem i ze smakiem! :)
Jesteście najlepsi/najlepsze!
Pozdrawiam i udanego tygodnia, bo mój już dzisiaj zaczął się chu....