Ale jak złapać Cię,
Gdy wyciągam dłoń,
Ty wymykasz mi się z rąk.
Czuła jak jej serce wali. Próbowała racjonalnie myśleć, ale nie potrafiła.
Rany czy to możliwe, że ta dziewczyna żyje?
Nicole nie odezwała się słowem. Przez całą drogę milczała od czasu do czasu zmieniając biegi w aucie. Wyglądała jakby bawiła ją ta cała sytuacja.
Tylko dwa razy dzwonił telefon Lidii. I za każdym tym razem nie odebrała.
Nicole wysiadła po chwili parkując auto na parkingu Mc'donalda.
Lidia wciąż patrzyła w szoku, gdy Nicole udała się do budynku.
Ruszyła pośpiesznie za nią dopiero po chwili, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
-Dwa hamburgery, duże frytki i cole - Nicole udała się do kasy składając zamówienie.
Widząc to Lidia usiadła niepewnie w wolnym stoliku na samym końcu.
Z niepokojem patrzyła jak Nicole zabiera tackę i dosiada się do niej uśmiechając się nienaturalnie.
- Mam nadzieje, że nie jesteś głodna. Jakoś nie lubię się dzielić - mruknęła z uśmiechem marszcząc przy tym nos.
Lidia zaprzeczyła głową nie potrafiąc wydusić z siebie słowa.
- Dobrze - odparła dziewczyna odpakowując jedzenie i jedząc je z nieukrytym zachwytem.
- Pyszne - szepnęła na chwilę zamykając oczy.
Lidia wciąż na nią patrzyła jakby mając nadzieje, że w końcu się obudzi.
Nicole chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk telefonu.
W całym pomieszczeniu rozbrzmiała piosenka Artic Monkey.
Nicole uniosła do góry brew zastanawiając się czy nastolatka odbierze.
Widziała na wyświetlaczu imię David.
Przekręciła teatralnie oczami zabierając jej telefon.
Lidia nie zaprotestowała choć obawiała się ich rozmowy.
- Wreszcie odebrałaś - poznała ten głos i musiała nawet przyznać, że za nim tęskniła.
Zaśmiała się figlarnie.
- Znów nas pomyliłeś przystojniaczku - mruknęła radośnie wpychając do buzi frytkę.
- Lidia? - głos Davida zawahał się na moment.
Nicole wzruszyła ramionami oblizując kciuka.
- Zgaduj dalej - szepnęła znacząco patrząc na dziewczynę przed sobą.
- Nicole...!?! To niemożliwe! - dziewczyna przymknęła lekko oczy ze śmiechem oddalając słuchawkę od ucha, gdy podniósł głos.
-A jednak!
-Skąd masz telefon Lidii?! Jeśli jej coś zrobiłaś to...
-Wyluzuj misiaczku. Nie martw się o nas. Zaopiekuje się twoją uroczą Lidią. - dodała nadal z uśmiechem, a jej twarz ani przez chwilę nie wyrażała sympatii co do dziewczyny.
Lidia przełknęła nerwowo ślinę czując suchość w gardle.
-Nicole do kurwy..
-Buziaczki - przerwała, po czym rozłączyła się i przysunęła telefon do właścicielki.
Nicole spoważniała nagle i skrzyżowała ręce na piersi patrząc znacząco na dziewczynę.
- Dobra, koniec tej zabawy. Jak śmiesz wyglądać jak ja i kraść mi Davida? - Lidia nabrała głębszego oddechu czując jak nagle traci mowę. Przecież nie mogła pokazać jak bardzo jest przerażona.
Była pewna, że i tak Nicole doskonale to widzi.
-Wszyscy myśleli, że umarłaś. Jakim cudem ty żyjesz? - zignorowała pytanie, gdy w końcu zdołała coś sensownego wykrztusić. Nicole prychnęła zakładając nogę na nogę.
Pochyliła się bardziej w stronę dziewczyny.
- Nie mam do cholery pojęcia. - mruknęła z uśmiechem totalnie zbijając z tropu dziewczynę.
- Nie rozumiem...
- Oh zaraz ci wytłumaczę. Ktoś próbował mnie zabić, ale niefart sprawił, że jeszcze piekło nie chce mnie przygarnąć. Więc żyje.
Lidia zmrużyła oczy patrząc na nią.
- Pewnie to zaplanowałaś. Mówili mi wiele o tobie. Jesteś manipulantką, egoistką i okropną ździrą.
- Pławię się w tych komplementach - odparła z sarkazmem figlarnie się uśmiechając.
- Ale dzięki, że myślisz, że to moja robota. No wiesz, wymyśleć taką zbrodnię doskonąłą. No, bo w sumie co mi szkodzi zabić moją najlepszą przyjaciółkę, co nie?! - jej głos z miłego, ciepłego stał się bardziej wredny i oburzony. Lidia zakaszlała nerwowo.
- Ktoś cię wkopał?
- Wiesz jak to mówią. Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej.
- Chyba nie myślisz, że to David, albo Sebastian?! - Nicole zaśmiała się unosząc do góry brew.
- Spokojnie kotku, nie chce się mścić na Davidzie. Nie bój się nic mu nie zrobię. Choć fajnie będzie jeśli dawne uczucia odżyją, nie sądzisz?
- David kocha mnie - warknęła z lekką irytacją.
- Może dla ciebie trzy lata to kupa czasu, ale znam dłużej Davida od ciebie. Jedno słowo i znów jest mój.
Lidia zagryzła nerwowo wargę.
Wcześniej do głowy by jej w ogóle nie przyszło, że może czuć się zagrożona ze strony innych kobiet... a w szczególności ze strony Nicole!
Kobieta najwyraźniej wyczuła jej strach, bo zaśmiała się głośno wyciągając rękę w stronę kubka z Colą.
- Spokojnie mała. David jest twój.. no przyjamniej na razie.
- Więc czego chcesz?
- Potrzebuje pomocy...
Lidia uniosła do góry brew.
-Pomocy? Od nas?
-Nie mam co robić w wolnym czasie. Od czasu do czasu będę was odwiedzać.
- David się na pewno nie zgodzi... Jaki masz zamiar?
- Mam dar przekonywania. Z resztą gdyby to nie było takie ważne to poszukałabym sobie kogoś innego do pomocy, ale kto jest bardziej niebezpieczny od naszego Davida? Ktoś wciąż mnie tropi.
- Kto?
- Jeny, ale ty dziecinna! - Nicole przekręciła teatralnie oczami wstając wolno i biorąc swoją tackę.
Lidia uczyniła to samo udając się za dziewczyną.
Bez słowa wsiadła do auta ruszając w nieznanym kierunku.
Nie wiedziała czego może się po niej spodziewać, ale póki co nie czuła się zagrożona.
Choć Nicole jechała szybko wciąż miała nadzieje, że nie chce jej zabić.
- Masz nudną pracę. - przerwała ciszę zerkając na Lidię, która nerwowo chrząknęła.
- Skąd to wiesz? Śledzisz nas?
Nicole prychnęła skręcając w jakąś uliczkę.
-Od "mojej śmierci" was obserwuje. To znaczy najpierw mojego kochanego Davida, potem nagle patrze i Bum! Laska z moim wyglądem jest w łóżku z moim byłym. Cóż za drastyczna scena. Ale w porównaniu ze mną ja chciałam być w tym łóżku. Z tobą było inaczej prawda?
Lidia wypuściła ze świstem powietrze.
Nie miała zamiaru mówić jej o początkach znajomości z Davidem, choć miała wrażenie, że Nicole i tak wszystko wiedziała.
- To nie ma teraz znaczenia. Jesteśmy szczęśliwi... no przynajmniej byliśmy.
Nicole zignorowała tą kąśliwą uwagę dotyczącą jej nagłego powrotu.
Prychnęła pod nosem zatrzymując samochód.
- Przyszłości nie można zapomnieć. Trzeba o niej pamiętać, bo inaczej sama cię dopadnie i już nie będzie tak kolorowo.
- Gdzie jesteśmy?
- Witaj w miejscu mojej śmierci. - odparła z dumą wysiadając z samochodu.
Lidia uczyniła to samo rozglądając się dookoła. Droga była raczej odizolowana, a one zaparkowały samochód zaraz obok ogromnego mostu. Nicole podeszła do niego opierając łokcie o barierkę.
Lidia spojrzała w dół czując nieprzyjemny skurcz w żołądku.
Na dole było przynajmniej trzy metry wysokości i woda.
- Idealne miejsce dla samobójców - mruknęła Nicole z chytrym uśmiechem, a Lidia przez moment miała wrażenie, że Nicole jej to pokazała by ją tutaj zabić i przejąć jej życie.
Skoro David raz się już nabrał drugi raz mógł tez się udać.
- Ale ty kochałaś życie - odparła po chwili odwracając wzrok od wody.
- Bardzo kochałam, ale najwidoczniej nie byłam zbyt przekonująca skoro uznali mnie za samobójczynię. Oczywiście jak przypuszczam David i Sebastian myślą, że był to niewinny wypadek.
- Może był... może twoja znajoma była w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Nicole zaśmiała się z niedowierzaniem.
- Na świecie nie ma przypadków. I jedyną osobą, która była w tedy w nieodpowiednim miejscu i czasie byłam ja. To miała być moja śmierć i niczyja inna.
Lidia spojrzała na kobietę zagryzając nerwowo wargę.
Strach, który czuła wcześniej z każdą minutą malał.
Musiała przyznać, że Nicole była piękna.
Nawet jeśli mówili, że jest do niej podobna miała wrażenie, że wcale tak nie było.
Fascynowała ją i przerażała zarazem.
- Opowiedz mi o tym dniu. - mruknęła dopiero po chwili.
Nicole spojrzała na nią przez ramię wciąż opierając się o barierki mostu.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- Przestań mi zabierać ciągle ubrania! - zawołała z oburzeniem brunetka, która wkroczyła do salonu trzymając w ręku butelkę z piwem. Blondynka spojrzała na awanturniczkę z uśmiechem na twarzy.
- Nie moja wina, że masz takie suuuper ciuchy! - zawołała z zachwytem powodując, że dziewczyna prychnęła przekręcając teatralnie oczami.
- To nie oznacza, że możesz mi je zabierać kiedy ci się to podoba - upomniała ją podchodząc bliżej i siadając obok na kanapie.
- W dodatku jesteś taka cudowna! - dodała blondynka z szerokim uśmiechem odwracając się w kierunku Nicole.
- Jesteś lesbą? Coś mnie pominęło? - na twarzy kobiety pojawił się ironiczny uśmiech.
Blondynka spojrzała na swoją przyjaciółkę marszcząc przy tym śmiesznie nos.
- Powiedz mi lepiej jak tam R&R?
Nicole prychnęła kręcąc z niedowierzaniem głową.
- R&R? Na prawdę ci się nudzi?
- Romeo i Romeo chyba tak się zachowują chłoptasie, którzy tak za tobą szaleją - brunetka przekręciła teatralnie oczami po czym upiła łyk gorzkiego trunku z butelki.
Wzruszyła ramionami.
- Są dobrzy.
Blond włosa uniosła do góry brew i przybliżyła się do dziewczyny najwyraźniej zaciekawiona tymi słowami.
- Dobrzy w czym? - zapytała spoglądając na spokojną twarz brunetki.
- W łóżku - mruknęła Nicole na co obie wybuchły głośnym śmiechem.
- Jesteś niemożliwa! Musi być któryś lepszy! David czy Sebastian?! Który z nich podnieca cię bardziej?!
- Blanca książkę o mnie piszesz?
- To zazdrość! Każda laska zazdrościłaby takich facetów! Jeszcze dwóch! - Nicole zachichotała z niedowierzaniem.
- Nie umiem wybrać jednego jeśli o to pytasz. Z jednej strony ciągnie mnie do Sebastiana, jest taki opiekuńczy i czuły, ale gdy go wkurzę potrafi być stanowczy. Natomiast David... o rany... uwielbiam w nim tą brutalność. Jestem pewna, że byłby w stanie pieprzyć mnie na kuchennym blacie wiedząc, że Sebastian jest w pokoju obok.
- Podziwiam cię! Oni są cali twoi!
- I będą. Do końca swoich dni - mruknęła z uśmiechem, który odwzajemniła blondynka.
- Wracając, zaraz jadę do pracy. Moje auto się zepsuło zechcesz mi pożyczyć swoje? - Blanca zatrzepotała
długimi, gęstymi włosami, a na jej porcelanowej buzi pojawił się uroczy uśmiech.
Nicole uśmiechnęła się z politowaniem. - Zgoda.
- I jeszcze bluzkę. Tą niebieską z motylkiem. Jest taka piękna! Obiecuje, że ci jej nie zniszczę!
- Won mi stąd!
Blondynka uśmiechnęła się z radością po czym pocałowała dziewczynę w policzek.
- W sumie... do tej bluzki pasuje mi twoja bransoletka. Ta srebrna z serduszkiem.
- Ty na serio się we mnie zakochałaś.
- No proszę!
- Dobra, dobra! - zawołała, gdy dziewczyna przytuliła się do niej mocno.
- Ale masz jej nie zgubić przynosi mi szczęście. - dodała po chwili ściągając z lewej ręki drobną błyskotkę.
- Może mi też przyniesie. - odparła z zachwytem.
- Nie ma chyba innego wyjścia.
- Dziękuje Nikki! Jesteś najlepsza! Pozdrów R&R! - zawołała w pośpiechu ubierając buty.
* * * * * * * * * *
- Miała twoje ciuchy i biżuterię. Czy to wystarczyło by poznać, że to twoje ciało znajdowało się w rzece? - Nicole odeszła kawałek od mostu czując dziwny niepokój.
Skierowała się w stronę auta Lidii po czym usiadła na jego masce.
- Auto zapaliło się trakcie jazdy. Zaczęła hamować, ktoś grzebał przy tym i wylądowała w rzece. Myślisz, że po takim wypadku włos nie spadł z jej głowy i wyciągnęli ją piękną i pachnącą? - Lidia spuściła wzrok z zażenowaniem wyczuwając tą ironię.
- Tak myślałam. Jedynie ta głupia bransoletka, która miała dać jej szczęście spowodowała, że uznali mnie za samobójczynię.
- Ale jej nie przyniosła szczęścia.
Nicole prychnęła.
- Ale mi tak, bo żyje.
- Powinnaś była w tedy powiedzieć to Davidowi, albo Sebastianowi.
- Nie możesz być moją siostrą - burknęła z niesmakiem patrząc na nastolatkę.
- O co ci chodzi?
- Miałam do nich przyjść i powiedzieć, że ktoś chciał mnie zabić kiedy obaj niemal pożerali się by któregoś z nich wybrała? Równie dobrze mógł to być David, ponieważ nie chciał bym wybrała Sebastiana. Albo na odwrót.
- David nie zabiłby z miłości. - odparła cicho dziewczyna krzyżując ręce na piersi.
Nicole uniosła do góry brew patrząc na nią z kpiną.
- Ah, no tak. Darował ci życie. Gdybyś była gruba, brzydka i w żadnym stopniu nie przypominała ideału, którym na pewno jestem nawet nie dotknąłby cię palcem.
- Nawet śmierć jak przypuszczam twojej przyjaciółki być może jedynej cię niczego nie nauczyła. - tym razem Lidia postanowiła być ironiczna.
Miała już dosyć tego, że wszyscy wypominali jej ten wygląd.
Nicole wstała gwałtownie łapiąc dziewczynę boleśnie za ramię i przyciągając do siebie.
Lidia pisnęła cicho, gdy paznokcie Nicole wbiły się w jej skórę.
Spojrzała na nią z zaskoczeniem próbując wyrwać się z uścisku.
- Posłuchaj księżniczko. Mogę cię zabić i gówno mnie obchodzi, że David będzie mnie ścigał. Żyje tutaj już ponad dwa lata i jeszcze nie wie, że nie umarłam, to chyba jednak o czymś świadczy, prawda? - wysyczała ze złością patrząc w oczy Lidii, takie same jak u siebie.
Lidia wypuściła ze świstem powietrze.
- Chce wracać do domu. - odparła ze spokojem wywołując zdziwienie Nicole.
Uniosła do góry brew po chwili puszczając dziewczynę.
- Więc jedź.
- Co? A ty? - zapytała ze zdziwieniem.
- Martwisz się o mnie siostrzyczko?
- Po prostu..
- Chyba nie tylko ty przeżyłaś szok. David za pewne też, więc lepiej będzie jak wpadnę jutro. Wyjdzie wam to na zdrowie - dodała śmiejąc się cicho.
Lidia nie odpowiedziała. Czuła się dziwnie. Może lepiej, że Nicole nie jechała z nią.
Była w tedy spokojniejsza.
Chociaż jak mogła się czuć spokojna wiedząc, że czeka na nią David?
Już sobie wyobrażała jego wściekłość.
Na dworze było już całkowicie ciemno.
Nawet nie przypuszczała, że tak szybko zleci jej czas z Nicole.
Z jednej strony czuła dziwną radość, że jednak żyje, że może osobiście ją poznać.
Z drugiej jednak strony poczuła się niepewnie.
Skoro wszyscy mówili, że jest manipulantką może faktycznie ponownie uwieść Davida.
Może na prawdę go kochała?
Zaparkowała przed domem po czym wysiadła nabierając głębszego powietrza do płuc.
Jej nogi drżały zupełnie jak w tedy, gdy była kilka pierwszych dni w jego domu.
Jak właściwie mogła o tym tak szybko zapomnieć?
Weszła po schodkach na taras po czym rozsunęła ostrożnie szklane drzwi.
Na korytarzu panował półmrok, ale czuła chłód idąc wzdłuż korytarza. Jej serce waliło jak oszalałe.
Nie zdążyła zrobić kolejnego kroku, bo ktoś chwycił ją mocno za ramię i pociągnął do siebie.
Uderzyła plecami o ścianę, a przy niej znalazł się David.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem oddychając ciężko.
W panującym półmroku widziała jego oczy, dzięki lampce, która paliła się w salonie.
Starała się nie okazywać swojego przerażenia, ale David poznał ją na tyle dobrze, że potrafił świetnie to odczytywać.
- Gdzie ty do kurwy byłaś?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby patrząc na nią jakoś obco.
- Z Nicole, z twoją byłą... dziewczyną - warknęła próbując wyrwać się z jego uścisku, ale trzymał ją mocno za ramiona nie pozwalając na zbędne ruchy.
- Nie prowokuj mnie, Lidia - mruknął ostrzegawczo. - Mogłaś odebrać ten jebany telefon!
- Okazało się, że Nicole żyje, a ty tylko tyle masz mi do powiedzenia?
- Wolę mówić niż zrobić ci krzywdę. - warknął ze złością.
Lidia czuła, że to wszystko wraca.
W jej głowie na nowo przewijały się obrazy tamtego Davida.
- Więc mnie uderz! Uderz mnie i sobie ulżyj, bo tylko to potrafisz robić najlepiej! - zawołała ze złością po czym wyszarpała się z jego uścisku. Mężczyzna spojrzał na nią z irytacją.
Nie odpowiedział wyraźnie jakby nad czymś myślał.
Po chwili sięgnął do leżącej obok bluzy i zaczął ją ubierać.
Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
Jej oczy szybko się zaszkliły, gdy uświadomiła sobie co David chce zrobić.
- Wychodzisz? Tak po prostu? - zapytała cicho czując, że to wszystko jest ponad jej siły.
- Jesteś ślepa? - niemal sparaliżował ją ton jego głosu.
- Ślepo zakochana raczej.
Mężczyzna zignorował te słowa.
Lidia nie chciała by wychodził. Miała wrażenie, że Nicole nic jeszcze nie zrobiła, a David już przestał cokolwiek do niej czuć.
Złapała go za nadgarstek starając się zatrzymać.
- Puść mnie - warknął zirytowany, gdy dziewczyna nie ustępowała.
- Porozmawiaj ze mną.
- Zaraz cię pierdolnę. Na prawdę ci coś zrobię Lidia.
- Nie zostawiaj mnie David... proszę... - zaszła mu drogę nie mogąc już powstrzymać płaczu.
Mężczyzna westchnął z niedowierzaniem na nią patrząc.
Nie minęła chwila, a poczuła piekący ból w prawym policzku.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem jakby do końca nie mogąc uwierzyć, że na prawdę to zrobił.
- Dałem ci powód, byś się odwaliła. Więc spierdalaj - warknął po czym wyminął ją gwałtownie uderzając z ramienia. Lidia zachwiała się.
Czy na prawdę ją uderzył? A może to sen?
Złapała się za wciąż pulsujące miejsce po czym załkała głośno upadając na kolana.
Drżącymi rękoma wybrała numer do Katey. Odebrała po trzech sygnałach.
- Halo? - głos blondynki wydawał się zaspany, jakby dopiero co teraz się obudziła.
- Ona wróciła! - pisnęła Lidia zalewając się łzami i niemal dławiąc się nimi.
Kobieta najwyraźniej zaniepokoiła się tymi słowami, bo momentalnie się rozbudziła.
- Lidia? Co się dzieje?
- Nicole wróciła! I zniszczyła to wszystko! - dodała czując już tylko złość.
- Jak to wróciła? Zaraz do ciebie przyjdę!
- Nie! Nie możesz... David jest wkurzony, jeśli cię zobaczy...
- To co w tedy? - przerwała jej z niepokojem. Dziewczyna zamilkła.
- Lidia czy ten kutas ci coś zrobił?
- Nie.. - szepnęła niewyraźne wciąż nie przestając płakać.
- Nie kłam do cholery! Zajebie go!
- Katey... ja... pogadamy jutro. Przepraszam za ten telefon - mruknęła cicho po czym rozłączyła się.
Chciała by blondynka przyjechała do niej, ale nie mogła na to pozwolić.
Nie mogła zobaczyć, że ją uderzył.
W tedy pewnie spakowałaby ją i kazała wyjechać jak najdalej.
Ale ona nie potrafiła.
Wstała z podłogi po czym pobiegła do kuchni.
Po omacku zapaliła światło mrużąc od razu oczy, gdy ostre światło zaczęło drażnić ją drażnić.
Przeklęła pod nosem udając się do lodówki.
Otworzyła ją wzrokiem przebiegając po półeczkach. Znalazła.
Jedną wódkę. Otworzyła ją niemal natychmiast przykładając zimną butelkę do ust.
Pociągnęła solidnego łyka.
Skrzywiła się mocno i zakaszlała czując ostre pieczenie w gardle i na języku.
Rękawem wytarła resztki płynu oddychając ciężko.
Spojrzała ponownie na butelkę jakby zastanawiając się czy nie wypić całej jej zawartości.
Ale czy to coś jej da?
Czy ten alkohol wypełni to uczucie rozczarowania, które pozostawił po sobie David?
Westchnęła głośno po czym wylała całą zawartość do zlewu.
Wyrzuciła butelkę do kosza spoglądając na zegarek. Dochodziła dwunasta w nocy.
Nie miała zamiaru iść spać, chciała poczekać aż on wróci.
Była niemal pewna, że już zdążył zabić trzy, a może i cztery osoby.
Dopiero około 5 nad ranem usłyszała trzask zamykanych drzwi.
Niemal natychmiast wstała z fotela zrzucając z siebie czerwony koc, którym się okryła.
Stanęła w progu widząc Davida.
Spojrzał na nią przelotnie po czym wolno zaczął ściągać buty.
Nie mogła niczego odczytać z jego twarzy.
Miała nadzieje, że to on pierwszy się do niej odezwie, ale tak się nie stało.
Chciał ją wyminąć, ale zatrzymała go szepcząc jego imię.
Spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem. Lidia wypuściła ze świstem powietrze, a jej ręka mimowolnie złapała dłoń Davida. Uniosła ją do góry widząc zaschnięte ślady krwi i strupki na paliczkach.
Bił się.
-Trzeba to opatrzyć - mruknęła cicho z niepokojem.
David wyrwał dłoń.
- To tylko zadrapanie.
- Daj mi zobaczyć. Możesz dostać zakażenia.. - dodała nie ustępując po czym znów sięgnęła do jego dłoni.
David przeklął głośno odsuwając mocno Lidię od siebie tak, że upadła na podłogę.
- Powiedziałem, że to tylko zadrapanie - warknął po czym wyminął dziewczynę.
Miała wrażenie, że to jakiś koszmar. Dwa razy ją odrzucił.
Przerażała ją myśl, że może go stracić, ta myśl zaczęła pojawiać się coraz częściej.
Podniosła się z podłogi biegnąc w jego stronę.
Wyszła mu na przeciw, po czym wstając na palcach objęła go mocno za szyję.
- Lidia do cholery...
- Jestem tu David. Tak bardzo cię kocham. Nie odtrącaj mnie, bo tego nie zniosę... Nie patrz na mnie jak na wroga, bo nim nie jestem... Ona nie może wygrać... Nie może mi cię zabrać... Ja tak bardzo cię kocham... Tak mocno, że niemal pęka mi serce... - Lidia płakała głośno powtarzając ciągle te same słowa jak w jakimś amoku. David nie przerywał jej. Najwyraźniej zdziwiony tym wyznaniem.
- Zaśpiewaj mi tą piosenkę - szepnął dopiero po chwili zachrypniętym głosem.
- Co? - zapytała przez łzy nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Śpiewałaś mi w tedy, gdy byłem wkurwiony.
Lidia przytuliła go mocniej próbując sobie przypomnieć o czym mówił David. Dopiero po chwili zrozumiała. Drżącym głosem zaczęła śpiewać.
- My precious one, my tiny one
Lay down your pretty head
My dearest one, my sleepy one
It's time to go to bed.
My precious one, my darling one.. - głos jej się załapał, ale śpiewała dalej ściskając w rękach jego bluzę.
- Don't let your lashes weep
My cherished one, my weary one
It's time to go to sleep...
Jego ręce objęły delikatnie jej ciało przyciągając do siebie bliżej jeśli było to w ogóle możliwe.
Potrzebował jej.
Potrzebował kogoś kto pomoże mu z tym walczyć.
Bo demony przeszłości znów zaczęły się w nim wybudzać.
* * * * *
Kochani notka gotowa! Przepraszam za tak cholerne opóźnienia :C
Nawet nie zauważyłam, że to już 39 notka! Jak to zleciało! :O
Ohhh aż mi szkoda, gdy uświadamiam sobie, że zbliżamy się powoli do końca.
Zżyłam się z wami i będzie mi ciężko pisać chyba ostatnie rozdziały.
Następna notka za dwa tygodnie. Notka będzie o wiele ciekawsza i dłuższa (!)
Chociaż mam nadzieje, że i ta była choć trochę ciekawa.
Wiele się dzieje i nie ma mam praktycznie na nic czasu. (Jak zwykle ;/)
Dziękuje za wszystkie komentarze.
Zachęcam nadal do komentowania to na prawdę motywuje.
Co do informacji poprzedniej, dziękuje kochani za wasze wsparcie :)
Tutaj nie chodzi o to, że mam do kogoś pretensje o to, że się wzoruje na mnie, bo można to robić, ale z umiarem i ze smakiem! :)
Jesteście najlepsi/najlepsze!
Pozdrawiam i udanego tygodnia, bo mój już dzisiaj zaczął się chu....
Bosko jak zwykle... To jest tak ciekawe ze mam problem bo nie mogę się oderwać od czytania...
OdpowiedzUsuńJak to ostatnie rozdziały?! A jak się skończy to co? O jezu, nawet nie mam zamiaru tego sobie wyobrażać. :C
OdpowiedzUsuńJak skończysz to będę miała takiego doła ;////////////////
Witaj Jesiko!
OdpowiedzUsuńTak, przepraszam, wiem że wolisz Tatiano, ale tak podoba mi się Twoje imię... :)
Wpadłam na tego bloga wczoraj, przypadkiem. Cieszę się że tu trafiłam!!! Ta opowieść jest taka świetna, wspaniała, niezwykła i... Ach, rozpływam się <3! Idealna!
Nie przepadam za romansami, wręcz nie cierpię... Ale Twoje opowiadanie chyba mnie przekona ;). Pierwsza historia miłosna, którą polubiłam (polubiłam- czyt. Cały dzień wlepiałam gały w telefon nie mogąc się oderwać **)!
Tak przeżywałam uczucia Lidii, rzekomą śmierć Davida (czułam, że go nie uśmiercisz XD), śmierć Michaela, WSZYSTKO!!!! To było piękne <3
Kurcze, za niedługo koniec? Smutno tak jakoś :( :/...
Ale jestem ciekawa, co zrobi Nicole... I w ogóle wszystkiego jestem ciekawa...
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością!!!
Do zobaczenia, jesteś boska Jesiko/Tatiano!!!
(Nie wiem jak się do Ciebie zwracać -.-)
Pozdrawiam :3
Możemy się spodziewać notki jeszcze dziś? Bo już normalnie nie mogę sie doczekać ;D
OdpowiedzUsuń