piątek, 19 grudnia 2014

Uprowadzona XXIV




To zabawne, że dopiero teraz uświadamiasz sobie, że już nic nie bedzie takie samo.
Twoje spojrzenie, dotyk dłoni czy słowa nigdy nie będą takie same.
I choć bardzo byś chciała nie jesteś w stanie tego zmienić.
Ta miłość cię wykańcza, powoduje, że pogrążasz się w depresji, w żałobie
Ale pomimo tego, ty chcesz ją mieć w sercu.
Zadaje ci ból, paraliżuje cię, nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie.
Ale ty chcesz tego. Chcesz to przekleństwo.




-Lidia słuchasz mnie w ogóle? - dopiero lekki uścisk dłoni Michaela na jej ramieniu przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego zaskoczona unosząc do góry brew.
-Co? - zapytała głupio spoglądając w jego oczy.
Na twarzy Michaela pojawił się delikatny uśmiech.
-Mówiłem do ciebie, a ty nic. - Lidia zaśmiała się cicho przybierając dobrą minę do złej gry.
Spojrzała w jego oczy, a jej uśmiech nagle zniknął z twarzy.



Patrzysz w jego oczy i jeszcze się dziwisz, że to nie to samo.
Jesteś żałosna. Choć jego kolor oczu jest ci zupełnie znany ogarnia cię przygnębiebie.
Jest przystojny, ma dobrą pracę, jest uroczy.
Ale nigdy nie będzie nim. Nigdy nie poczujesz się tak samo jak przy nim.
I to chyba najbardziej cię boli.


-Wybacz... Po prostu... głowa mnie trochę boli - skłamała uśmiechając się delikatnie.
Najwyraźniej Michael łyknął to kłamstwo. Uśmiechnął się lekko łapiąc ją za rękę.
-Nie musisz się do tego zmuszać - szepnął, a Lidia spojrzała na niego pytająco.
-Co masz na myśli?
-Widzę to w twoich oczach. Jesteś smutna i właściwie nie wiem co jest powodem twojego stanu. Najwyraźniej musiał cię ktoś mocno skrzywdzić. I choć trzymasz moją dłoń, przyjmujesz zaproszenia mam wrażenie, że się po prostu męczysz. Nie zmuszę cię do niczego nawet jeśli bym chciał - Michael spojrzał na nią z zatroskaniem.
Kąciki jej ust uniosły się delikatnie w górę.


Właśnie już sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie.
 Dlaczego nie może być nim?
Jest zbyt delikatny, martwi się o Ciebie.
David nigdy tego nie robił. Myślał tylko o sobie.
Zmusiłby cię do odwzajemnienia tego pieprzonego uczucia!
Ale przecież on nic nie musiał robić.
Dałaś mu wszystko czego było mu trzeba.
Nagle uświadamiasz sobie, że chcesz by był egoistą.
By cię zmusił, namieszał, a potem zostawił. 


Lidia nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
Nie chciała go przecież zwodzić, ale nie chciała także żyć ciągle w ukryciu.
Przecież nic nie przychodzi samo od siebie.
Najpierw trzeba coś dać, a później dopiero oczekiwać.
 Może będzie w stanie go pokochać.
Przecież on nie jest jej obojętny.
Lubi jego towarzystwo, jego perfumy, poczucie humoru.

-Ja... muszę to przemyśleć... chce wracać do domu - zaczęła ze zmieszaniem spuszczając wzrok. Czuł, że zaraz wybiegnie dlatego złapał ją szybko za nadgarstek.
-Odwiozę cię.
-Nie... przejdę się - mruknęła z lekkim uśmiechem.
-Lidia.. to nie było pytanie - spojrzała na niego zaskoczona.
Jego głos wydał się stanowczy i nie przyjmujący sprzeciwu. Jej serce dziwnie zabiło.
Nie odpowiedziała wyraźnie pozwalając mu na to.


Jechali w milczeniu jakby nie mając ochoty na jakąkolwiek konwersacje.
 Powiedzieli sobie i tak dużo więc nie chcieli jeszcze bardziej drążyć takich tematów.
Lidia była trudna, ale nie chciał z niej zrezygnować.
Z drugiej strony nie mógł dopuścić by go pokochała.
To skrzywdziłoby ją jeszcze bardziej.


Głowę oparła o zimną szybę i pomimo zamkniętych w aucie okien czuła chłód grudniowego powietrza. Chciało jej się płakać. W głowie siedział jej Sebastian, David i Nicole.
Najgorsze jednak, że Sebastian opowiedział jej to zupełnie z innej perspektywy.
Z perspektywy takiej,  w której nie jest w stanie znienawidzić swojej siostry.
Pomimo tego jak jej decyzje i egoizm zniszczyły silną więź pomiędzy dwojgiem przyjaciół.


Zatrzymali się.
-Dziękuje, że poszłaś tam ze mną - zaczął z uśmiechem spoglądając na nią.
Lidia podniosła na niego wzrok nie ukrywając zdziwienia.
-Dziękujesz? Michael powinieneś żałować, że mnie zaprosiłeś.
-Ale problem w tym, że nie żałuje. Ani jednej sekundy spędzonej z tobą.
Lidia mimowolnie się uśmiechnęła.
-Chciałabym ci tak wiele dać.. - zaczęła z przejęciem, ale jej przerwał.
-Myślę, że możesz robić wszystko, ale problem w tym, że ty chyba tego nie chcesz. Nie chcesz przyznać się, że nie jest tak jakbyś chciała. Ignorujesz swoje serce niszcząc tym samym siebie. - choć jego słowa były ostre miał absolutną racje.
-Zadzwonię - szepnęła po czym otworzyła drzwi pośpiesznie wychodząc z auta.
Z trudnością powstrzymała łzy. Na prawdę miała ochotę umrzeć.
A rozmowa z Michaelem dopiero ją zdołowała.


Czego oczekujesz? 
Zapuka, zjawi się nagle i powie, że wszystko jest w porządku?
Że zawsze cię kochał i nigdy cię nie zostawi?
To smutne, że zmuszasz się do oszukania siebie tylko po to by choć trochę poczuć ulgę.
Ale ona nie przychodzi, prawda?




* * * * * * * 

2014, Włochy


Odpalił drogie marlboro zaciągając się przyjemnym zapachem fajek.
Lubił ten stan, kiedy niczym się nie przejmował.
Nikogo nie słuchał był panem swojego losu, księciem swojej bajki.
Podobało mu się tutaj. Hotel w którym przebywa był naprawdę drogi.
Ale przecież go na wszystko stać.
Co prawda nie miał tutaj aż takiej swobody, ale nie narzekał.
Były piękne kobiety, dobre jedzenie no i miał spokój.
Jedynie od czasu do czasu włóczył się po mieście bez celu.
Pomimo tego nie czuł się wcale dobrze.
Jedno spotkanie, które odmieniło mu życie.
Jedna dziewczyna, która sprawiła, że znów poczuł co to znaczy mieć serce.
Która udowodniła mu, że Nicole nie jest prawdziwa.
Jest niczym zjawa, senny koszmar pojawiający się tylko w tedy, gdy gasną światła.
gdy zamykasz oczy mając nadzieje, że tym razem nie przyjdzie,
Ale ona przychodzi każdej nocy na nowo mieszając w twojej głowie.
Po raz pierwszy czuł się wstrętnie. Z ledwością wytrzymywał siedzenie tutaj sam.
Nie chciał być sam. Chciał być z nią, ale wiedział, że to nie jego czas.
Znów po nią przyjdzie, ale jeszcze nie teraz.
To lekcja pokory pomyślał z ironią opierając zmęczone ciało o miękkie oparcie sofy.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *


2 lata wcześniej.



-To przykre. Rodzimy się i umieramy. Nie mamy niczego od życia choć pragniemy mieć wszystko - warkocz podniósł wzrok na dziewczynę, która stała za nim ze skrzyżowanymi rękoma.
 Jej twarz wykrzywiała się w uśmiechu, a oczy patrzyły gdzieś w dal na wielkie jezioro.
David podniósł się z ziemi patrząc na nią z lekką pogardą.
-Czego może pragnąć dziewczyna mojego przyjaciela? - Nicole odwróciła się w jego stronę podchodząc bliżej. Spojrzała na niego.
-Pragnę tego co zakazane. - szepnęła z prowokacją po czym zaśmiała się cicho.
David prychnął, gdy Sebastian do nich podszedł podając im piwo.
-O czym rozmawiacie? - zapytał z uśmiechem obejmując dziewczynę w pasie.
-O życiu - mruknął warkocz patrząc nie przeniknionym wzrokiem na Nicole.
Uśmiechnęła się unosząc brwi do góry.
 -Więc zdrowie za nasze zajebiste życie! - zawołała unosząc puszkę piwa do góry.

 # # # # #

-Co ty do kurwy kombinujesz? - Nicole podniosła do góry wzrok znad kolorowego pisemka unosząc do góry brwi. Na jej twarzy malował się cyniczny uśmiech.
-Też się cieszę, że cię widzę i nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi - David prychnął nie ukrywając irytacji. Nicole przewróciła kartkę z gazety nadal skupiając się na czytaniu.
-Jesteś jakaś nienormalna - skrzyżowała ręce na piersi patrząc na niego z niezadowoleniem, gdy wytargał wręcz jej ulubioną gazetę z ręki i rzucił ją na podłogę.
Wstała nieśpiesznie poprawiając swoją czarną marynarkę na sobie.
Podeszła bliżej i tylko dzięki obcasom mogła prawie bez najmniejszych problemów patrzeć mu w oczy.
-Po pierwsze nie umiesz pukać - zaczęła, ale jednak jej przerwał.
-Jestem zajebisty w pukaniu.
Dziewczyna prychnęła kręcąc z niedowierzaniem  głową.
-Po drugie jesteś nie kulturalny, bo się nie przerywa, a po trzecie to ty wlazłeś jak do siebie i mnie obrażasz.
Warkocz spojrzał na nią ze zdumieniem.
Gdyby była facetem najprawdopodobniej już dawno by jej coś zrobił.
-Przypominam, że gdy nie znał cię Sebastian to JA czasem tu spałem - Nicole zaśmiała się figlarnie.
-Role się odwróciły. Teraz ja tutaj śpię i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba - mruknęła prowokacyjnie patrząc na niego uwodzicielsko.
Znowu to robiła!
Chciała go wyminąć, ale przytrzymał ją łapiąc za nadgarstek.
-Dlaczego to robisz? - warknął spoglądając w jej ciemne tęczówki.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Nie wiem o co ci chodzi...
-Bardzo dobrze wiesz. Miałem dużo kobiet i wiem kiedy chcą mnie poderwać.
Nicole znów się zaśmiała wyrywając się z jego uścisku.
-Chyba masz zbyt wysokie mniemanie o sobie. Nie podrywam cię. To ty gapisz się na mnie jakbyś chciał mnie przelecieć i czekasz tylko na okazje aż rozchyle przed tobą nogi. Ups! Niedoczekanie twoje! - zawołała, a z jej twarzy nie znikał ironiczny uśmiech.
-Nigdy nie zdradziłbym Sebastiana - odparł po chwili ostrzegawczo na nią patrząc.
-Ja też nie, więc łaskawie albo odkup mi Vogue, albo daj mi pieniądze to kupie sobie nową - dodała opuszczając wzrok na nieopodal leżący magazyn. Kartka stargała się lekko.
-Myślałem, że nie interesuje cię ten świat.
-Znów nic o mnie nie wiesz. Najpierw cię podrywam, potem nie wyglądam na laskę, która interesuje się modą. Myślisz, że jestem wieśniaczką? - David zaśmiał się jej słowami.
To było na prawdę dziwne. Gdy jej nie było obiecywał sobie, że wygarnie jej wszystko, że nie podoba mu się to jak na niego patrzy, ale gdy była tak blisko chciał ja tylko całować.
Gdyby teraz na niego się rzuciła był niemal pewny, że odwzajemniłby to.
-Raczej osobą, która lubi mącić, a potem zostawić.
-Auć - mruknęła z uśmiechem kokieteryjnie na niego patrząc.
Wzruszyła ramionami, a jej twarz wykrzywiła się w niewinnym uśmiechu.
-Co ja poradzę, że jestem taka cudowna?
David nie odpowiedział. Spojrzał na nią z politowaniem.
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Ich rozmowę przerwał dźwięk telefonu.
W pokoju rozległo się głośne "Dirty Diana" Michaela Jacksona.
Nicole przekręciła teatralnie oczami wyciągając telefon z tylnej kieszeni spodni.
Spojrzała na wyświetlacz i uniosła jedną brew do góry.
-Gdzie jesteś? - zapytała od razu ,a David mógł się domyśleć, że dzwoni Sebastian.
-Wypadło mi coś. Nie wrócę na czas. Bardzo cię przepraszam.
-A za ile wrócisz? - zapytała trochę oschle opierając się o komodę obok telewizora.
-Nie wiem... chyba musisz sobie załatwić zabawę na wieczór.
Nicole wzruszyła ramionami zerkając na Davida, który ułożył się wygodnie na kanapie.
-W porządku, ale mam nadzieje, że mi to jakoś wynagrodzisz - mruknęła promiennie uśmiechając się uwodzicielsko. Sebastian zaśmiał się cicho.
-Bardzo cię kocham.
-Wiem - mruknęła cicho po czym rozłączyła się dając telefon na meblościankę.
-Czyżby odwołana randka? - tym razem on uśmiechał się cynicznie.
Nicole spojrzała na niego z kpiną.
-Nie twoja sprawa. - David prychnął podnosząc się wolno z tapczanu.
-Czyżby Sebastian zapomniał o waszym co miesięcznym rytuale?
Nicole spojrzała na niego jak na idiotę odgarniając długie, proste włosy do tyłu.
-Jesteś nienormalny.
-Ah tak. Chyba to miało związek z domem dziecka, prawda? - Nicole nabrała głębszego oddechu patrząc na niego twardo. Nie odpowiedziała co wyraźnie potwierdziło jego przypuszczenia.
-Sebastian miał cię zawieść, no cóż.. nie ma go tutaj. Więc nie pojedziesz do starego domu - dziewczyna wyczuła prowokacje. Myślał, że uderzy w jej najsłabszy punkt i ją zrani.
Ale się mylił. Zbyt długo użalała się nad sobą by teraz znów to zrobić.
Zaśmiała się kiwając przecząco głową.
-Moi mnie zostawili twoi cię wyrzucili. Kto tutaj jest bardziej żałosny? - zapytała unosząc do góry brew. David spojrzał na nią ze złością po czym podszedł i gwałtownie popchnął ją na ścianę ściskając jej gardło. Nicole nie wyglądała na zaskoczoną jego zachowaniem.
 Uśmiechnęła się patrząc w jego oczy. Wyglądał seksownie, gdy się wkurzał.
 Sama właściwie do końca nie była pewna dlaczego tak bardzo kręciło ją denerwowanie go.
-Nigdy nie próbuj mówić o moich starych - syknął ze złością patrząc w jej oczy.
-Nigdy nie próbuj przypominać mi, że jestem sierotą - powiedziała spokojniej niż on.
 Złapała go za ręce, które oplotły jej gardło chcąc by trochę rozluźnił ten uścisk.
David uśmiechnął się cwanie.
-Sebastianowi chyba w zupełności odbiło, że jest z tobą - mruknął z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Nicole zaśmiała się figlarnie, gdy ten zabrał ręce.
-To bardzo ciekawe. Wyzywasz mnie, wyśmiewasz to, że nie mam rodziny, naruszasz nietykalność osobistą, a gdy tylko stanę bardzo blisko ciebie twoje czekoladowe oczy mówią w zupełności co innego - odpowiedziała rozmasowując obolały kark.
David nie odpowiedział.
-Weź rzeczy, zawiozę cię tam - odparł w końcu, a Nicole spojrzała na niego zaskoczona.
-Nie ma mowy. Zgwałcisz mnie, wywieziesz do lasu lub oddasz moją nerkę.
Warkocz uniósł brwi z rozbawieniem. Na prawdę była szurnięta.
-Będę miał ręce przy sobie.
Nicole skrzyżowała ręce na piersi patrząc na niego ostrzegawczo.
-Obiecujesz?
-Tak, obiecuje. Jedźmy już - jego głos był zniecierpliwiony.
-I to nie jest żaden podstęp?
-Nicole nie jestem kryminalistą..
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem wywołując w nim oburzenie.
-Pobicie ojczyma to nie przestępstwo!
-Oczywiście! To pewnie lista "Czyny, które nie są karalne".
-Nie mam takiej listy.
-Doprawdy? Może najwyższy czas sobie taką zrobić. Kto wie co jeszcze masz zamiar zrobić.
David prychnął.
-Póki co zawieść cię do domu dziecka.
-Pójdę po kilka rzeczy.

David ciągle kręcił z niedowierzaniem głową, gdy powiedziała "KILKA", a bagażnik jego czarnego BMV był niemal wypełniony po same brzegi jakimiś kartonami. Na początku upierała się, że sobie poradzi z pakowaniem ich do auta, ale w końcu David jej pomógł.
Najwyraźniej musiała okraść Sebastiana. Albo jakiś sklep.
Starał się skupić na jeździe, ale Nicole świetnie mu to uniemożliwiała.
Przez całą drogę śpiewała Icona Pop - I love it.
I nawet jeśli strasznie fałszowała wyglądała uroczo gdy śpiewała i nie mógł jej powiedzieć by się zamknęła.
-Co masz w tych kartonach? - zapytał w końcu, gdy już prawie byli na miejscu.
Nicole wzruszyła ramionami.
-Trochę zabawek, parę ubrań i jedzenia.
-Nie wiedziałem, że udzielasz się charytatywnie.
Prychnęła cicho patrząc na niego.
-To nie jest pomoc charytatywna. To odwiedzenie starego domu - mruknęła z uśmiechem wypominając mu słowa, które parę minut temu sam jej powiedział.
-Nie mam zamiaru cię za to przepraszać.
-Niczego od ciebie nie oczekuje. Wiem, że nie jesteś typ typem na jakiego pozujesz.
David zatrzymał samochód przed samym ośrodkiem na parkingu po czym spojrzał na dziewczynę unosząc do góry brew.
-Typ typem? Co masz na myśli?
Nicole odwróciła się do niego przodem odpinając pasy.
-Pozujesz na samolubnego dupka, który wszystko ma gdzieś, który nienawidzi nowej dziewczyny swojego najlepszego kumpla i który ani odrobinę nie tęskni za rodzicami.
-Tak właśnie jest.
-Gdyby tak było najprawdopodobniej olałbyś mnie, a nie zawoził. Twoje oczy tak samo patrzyłyby z nienawiścią na mnie jak na swoich rodziców, ale ty nie umiesz tak na mnie patrzeć. - David ciągle jej się przyglądał, a gdy chciał coś powiedzieć Nicole wysiadła z samochodu udając się do bagażnika.
Sam to uczynił po chwili pomagając jej przenieść kartony.

Pierwszy raz był w takim miejscu. Pełno dzieci w różnym wieku, kilka kobiet bawiących się z maluchami, jedna portiernia przy której była starsza kobieta i kilka sióstr zakonnych.
Dziwił się, że dziewczyna mogła tutaj wytrzymać i wyjść na prostą.
Co najdziwniejsze Nicole nigdy nie skarżyła się, że ich nienawidzi, jedynie żartobliwie nazywała to "Syndromem rodziców do dupy". Gdyby go rodzice porzucili najprawdopodobniej zlazłby ich i chyba zabił, albo dręczył. A ona nic. Przychodziła tutaj odwiedzać dzieci, które ucieszyły się na jej widok i na rzeczy jakie im przyniosła. Usiadł na miękkim tapczanie, gdy jakiś chłopiec podał mu klocki by się z nim pobawił. Nigdy nie bawił się z dziećmi, ale czuł, że w tej chwili jest w stanie wszystko zrobić. Spojrzał na nieopodal stojącą Nicole, która z uśmiechem rozmawiała ze starszą siostrą zakonną. Gdyby jej nie znał uznałby ją za grzeczną, ułożoną dziewczynę.
I znów wszystko mu się nie zgadzało.
Tutaj była taka delikatna, niewinna i w dodatku dobrowolnie pomagała innym, a z nim wulgarna, kokieteryjna.
Czy może mieć dwie twarze?
Najgorsze jednak to, że zaakceptował te dwie osobowości w jednym, delikatnym ciele.
Dopiero po dłuższej chwili Nicole zerknęła na niego.
Ocknął się po czym podał chłopcu niebieski klocek, gdy ten budował dużą wierze.
Myślał, że będzie gorzej, że będzie się nudził i żałował, że się na to zgodził.
Wcale tak nie było. Cieszył się, że był przy niej.
W pewien sposób nawet cieszył się z tego iż Sebastian o tym zapomniał.
Choć nigdy nie dała po sobie tego poznać wiedział jak to spotkanie było dla niej ważne.
Po chwili Nicole usiadła obok na czerwony dywan, a dopiero teraz David zorientował się, że ma jakąś małą dziewczynkę na rękach.
Jej blond włoski ułożyły się w delikatne loczki, a niebieskie duże oczy uważnie go obserwowały.
Nicole posadziła ją sobie na kolanach, a ona ufnie się w nią wtuliła.
-To moja imienniczka. Wiesz jaka jest jej historia? Ktoś znalazł ją owiniętą zwykłą, brudną szmatą koło śmietnika. Odratowali jej z trudem życie, a rodziców do dzisiaj nie znaleźli. Dlaczego to życie jest tak cholernie niesprawiedliwe? - David opuścił na nią wzrok po czym zszedł z tapczanu siadając zaraz obok.
-Nie mam pojęcia, ale teraz to my mamy wpływ na jego dalszy ciąg - Nicole spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, że pojechałeś ze mną.
-Nie ma sprawy. Mała chyba zasypia. - dodał widząc jak dziewczynka zamknęła oczka.
-Tak. Zaniosę ją do jej pokoju i możemy jechać, ok?
-Mogę ją wziąć.  - odparł wyciągając ręce w stronę dziewczyny.
Nicole spojrzała na niego zdziwiona, ale nie odpowiedziała delikatnie przekazując mu dziewczynkę.
Pokazała mu pokój po czym pożegnali się ze wszystkimi i udali się do domu.
Na dworze robiło się już trochę ciemniej, ale nadal było ciepło.
Zatrzymali się pod domem Sebastiana.
-Muszę coś załatwić. Jak Sebastian przyjdzie powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił.
 Nicole pokiwała na zgodę głową.
-W porządku. Cześć - David sam do końca nie wiedział co właściwie robi.
Nicole chciała wysiąść, ale drzwi były zablokowane.
Spojrzała ze zdziwieniem na mężczyznę.
-David co ty robisz?

Nie patrzył na nią, wyglądał jakby walczył sam ze sobą.
Po chwili jednak odwrócił się do niej po czym wpił się w jej usta.
Nicole spojrzała na niego ze zdziwieniem.
 Odepchnęła go od siebie i biorąc zapach uderzyła w policzek.
-Nigdy więcej tego nie rób! - zawołała z lekką rozpaczą w głosie.
-To niemożliwe.. - szepnął nie zrażony tym, że właśnie go uderzyła.
Objął jej twarz rękami znów złączając ich usta ponownie razem.
Czuł jak się opiera, jak próbuje się wyrwać i uciec, ale jego silne dłonie obejmowały jej kark.
Nie obchodziło go to czy go znienawidzi czy powie wszystko Sebastianowi.
To było silniejsze.
Dopiero po chwili zrozumiał, że Nicole odwzajemnia jego pocałunki.
Dłonie, które odpychały go parę sekund wcześniej teraz obejmują ściskając czarną, szeroką bluzę.
Całowali się namiętnie, a ich języki ocierały się o siebie i walczyły o dominacje.
Po chwili jednak zwolnili, a David zębami złapał jej dolną wargę ciągnąc lekko do siebie.
Nicole zamknęła po chwili usta oddychając ciężko.
 Jej oczy były zamknięte, a usta czerwone z pocałunków.
-Obiecałeś.. Obiecałeś trzymać ręce przy sobie... - szepnęła dopiero po chwili patrząc w jego oczy, w których pojawiły się dziwne iskierki.
David odgarnął jej włosy z policzków starając się powstrzymać przed ponownym całowaniem.
-Nie jestem dobry w dotrzymywaniu obietnic.. - wyszeptał po chwili lekko zachrypniętym głosem.
-Jak ja spojrzę Sebastianowi w oczy? Jak w ogóle...
-Też to czułaś? - Nicole spojrzała na niego zaskoczona.
Jej oczy były przerażone, już nie takie pewne siebie jak zawsze.
-Co?
-To uczucie... chyba się zakochałem...
-Bredzisz. Nie możesz mnie kochać, rozumiesz?! Nie zasługuje na twoją miłość! - niemal krzyknęła desperacko chcąc jak najszybciej wyjść z tego auta.
-Zasługujesz na o wiele więcej niż masz. Zasługujesz na szczęście - mruknął gładząc kciukiem jej policzek. Nicole spuściła na moment wzrok.
Jej usta lekko drżały, a serce dziwnie szybko biło.
-Pozwól mi... - zaczął, ale mu przerwała.
-Pozwoliłam już na więcej niż powinnam. Proszę otwórz te drzwi.
-Otworzę, jeśli powiesz, że też to poczułaś.
-Nic nie poczułam David. Kocham Sebastiana - odparła zdejmując rękoma jego dłonie z policzków.
David uśmiechnął się gdy to zrobiła.
-Nie jestem ci wcale obojętny. Jestem tego pewny.
Nicole nie odpowiedziała.
-Niech cię szlag! - warknęła pochylając się do przodu i całując jego usta.
Nie spodziewał się tego, ale spodobało mu się to.
Przyciągnął ją bardziej do siebie sadzając na swoich kolanach.
Jej pocałunki zeszły na jego szyję odchylając bluzę.
David wplótł palce w jej długie włosy zamykając oczy.

BYŁA ANIOŁEM.







* * * * * * * * * * * ** * * * * * ** * * *

Lidia nie wiedziała co zrobić. Tak cholernie brakowało jej Davida.
Dlaczego on musiał akurat ją porwać?
Przecież on nie żył, nic jej po nim nie zostało.
David spalił wszystkie jej rzeczy i rzeczy Nicole.
To przecież wyraźnie miało dać jej do zrozumienia, że nie chce ich obu w swoim życiu.
Ma je dość i chce wreszcie się od nich uwolnić.
Jaka była żałosna, jeśli myślała, że ją pokocha.
On nie potrafi kochać przynajmniej teraz.
Przez jej siostrę. Przez Nicole.
Odebrała mu wszystko równocześnie zabierając też Lidii.
Zabrała jej Davida. Choć Nicole nie żyje wygrała po śmierci.
Doprowadziła do śmierci jednego z nich.
Więc mogła być szczęśliwa w tym piekle.
Lidia spojrzała na zegarek. Dochodziła 22.
Zagryzła nerwowo wargę walcząc z emocjami.
Nie miała czasu się przebrać. Nałożyła kurtkę, czerwony szalik po czym wybiegła z domu nie odpowiadając nawet na pytania rodziców gdzie idzie o tak późnej porze.
Wyszła z domu i dopiero w tedy dotarł do niej zimny powiew wiatru.
Poczuła jak spadają na nią białe, płatki śniegu.
To one sprowadziły ją do rzeczywistości.
Zacisnęła usta biegnąc do domu, w którym chciała zostać aż do rana.

Zadzwoniła cztery razy, a gdy chciała piąty ktoś otworzył jej drzwi.
Właściwie nic sobie nie przemyślała co powie, jak się zachowa.
To nie miało znaczenia, skoro ona tak chciała.
Michael spojrzał na nią zaskoczony.
Była cała mokra, widać, że sporo ją kosztowała droga tutaj.
Oddychała ciężko.
-Lidia? Co ty tu robisz? - zapytał po chwili zdezorientowany.
Dopiero teraz zauważyła, że ma rozpiętą do połowy białą koszulę i czarne spodnie od garnitury.
Jego włosy były lekko zmierzwione.
I nadal miał ten cholernie seksowny zarost.

-Nie wiem właściwie kim teraz jestem i kto znajduje się w moim sercu. Nie wiem nawet dlaczego, gdy patrzę na ciebie mam ochotę trwać tak w nieskończoność. Nie wiem nawet co będzie jutro, albo za 3 lata... wiem jednak dlaczego tutaj jestem. Chce tego wszystkiego. Chce ciebie! - zawołała twardo patrząc mu w oczy.
Michael wciąż na nią patrzył z niedowierzaniem.
Lidia nabrała głębszego powietrza do płuc po czym wspięła się na palcach i pocałowała prawnika.
Był zaskoczony, ale ochoczo odwzajemnił tą pieszczotę.
Przyciągnął ją bliżej do siebie i zamknął za nimi drzwi.
Był wysoki więc musiał się pochylić dość mocno by dostać się do jej słodkich ust.
Ale nie przeszkadzało mu to wcale.
Lidia zrzuciła z siebie kurtkę przerywając na chwilę pocałunki.
Michael wciąż wpatrywał się w nią jak oczarowany.
Drżącymi dłońmi odpięła guziki jego białej koszuli po czym zdjęła ją z jego szerokich, umięśnionych ramion. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie chciała się wycofać.
W końcu to David ją zostawił.
Nie ona jego.
Michael przyparł ją do ściany całując zachłannie jej usta.
Po chwili zdjął szarą bluzę, którą miała na sobie zostawiając ją w samym czarnym staniku.
Nie czuła ani trochę skrępowania.
 Zawahała się.
Spuściła wzrok z zażenowaniem, ale uśmiechnęła się delikatnie gdy Michael pogładził ją po policzku.
-Nie musisz sobie niczego udowadniać. - szepnął patrząc na nią z czułością.
-Zróbmy wszystko czego nie powinnam teraz robić - odparła z uśmiechem i znów go pocałowała.
Michael uniósł ją do góry, a ona objęła jego szyję.
Nie znała tego mieszkania, raz tylko Katey wysłała jej ten adres.
Ale wiedziała dokąd ją zanosi.


* * * *

W tym samym czasie...

Spodobało jej się tutaj.
Wszystko przykrył biały puch, który dodawał jeszcze większego uroku temu miastu.
Powietrze było chłodne, choć niebo było przejrzyste.
Mijała ludzi, którzy rozmawiali przez telefon śpiesząc się jakby biegli po jakąś nagrodę.
Inni trzymając się za rękę terkotali o prezentach otrzymanych pod choinką, niedaleko w parku kilka dzieci rzucało się śnieżkami. Tak wyglądało życie w Paryżu.

Poprawiła gruby, czarny komin skręcając w boczną uliczkę.
Spojrzała na napis na górze wielkiego budynku.
"True Paradise", prychnęła cicho.
To bardzo w jego stylu pomyślała z ironią wchodząc do środka.
Wnętrze hotelu wyglądało pięknie.
Na środku stała jeszcze ogromna, zielona choinka ozdobiona przeróżnymi bombkami.
Świeciła na kolorowo i migała.
Obok była wielka kremowa sofa, i stół na którym spoczywały kolorowe pisemka.
 Udała się do recepcji rozglądając się na boki.
Młoda kobieta w idealnym spiętym koczku uśmiechnęła się do niej i swoim uroczym akcentem powiedziała po angielsku.
-Dzień Dobry. W czym mogę służyć? - dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze raz upewniając się, że nikogo tutaj nie ma, kto mógłby podsłuchać tą rozmowę.
-Dzień Dobry. Chciałabym się zapytać czy był tutaj może Sebastian Knight? - zapytała grzecznie patrząc na recepcjonistkę.
Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem po czym uśmiechnęła się przepraszająco.
-Proszę wybaczyć, ale nie mogę udzielić pani takich informacji.
Dziewczyna zaśmiała się cichutko kiwając potakująco głową
-Po co ja pytam. Przecież mój były ma lepszy gust co do hoteli. Woli bogatsze i gustowniejsze  - mruknęła z niesmakiem rozglądając się dookoła.
Recepcjonistka spojrzała ze złością na dziewczynę przed sobą po czym wklepała coś do laptopa.
-Akurat się pani myli. Sebastian Knight wynajął w tym bezgustownym hotelu pokój - ucięła z ironią.
-Ah tak? A kiedy? - udało jej się podpuścić kobietę.
 Właściwie myślała, że to będzie trudniejsze.
 Ale co to było dla niej przecież ona lubi wyzwania.
-Trzy dni temu - odparła z dumą unosząc do góry brew.
-W takim razie zwracam honor - mruknęła z uśmiechem po czym odwróciła się na pięcie, a goście rozejrzeli się z zaciekawieniem słysząc głośny stukot wysokich butów na koturnie.
 Odeszła szybkim krokiem zostawiając za sobą zapach mięty i kokosu.
Zatrzymała się przed budynkiem, a na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech,
który nie wróżył niczego dobrego.




_________________________


OBIECANA NOTKA! :)
WIEM, ŻE JEST TROCHĘ "POPLĄTANA", ALE MAM NADZIEJE, ŻE OGARNIECIE Z CZASAMI :D
 NO I MAM NADZIEJE, ŻE WAM SIĘ PODOBA.
KOCHANI CHCIAŁABYM WAM TEŻ ŻYCZYĆ WESOŁYCH ŚWIĄT,
DUŻO PREZENTÓW,
I UDANEGO SYLWESTRA ABYŚCIE GO SPĘDZILI W GRONIE CUDOWNYCH LUDZI. <3


Dziękuje za każdy osobny komentarz, za tyle pięknych słów i propozycji wydania książki :D
Jesteście cudowni, gdyby to było takie proste wydałabym książkę ze specjalną dedykacją dla tych którzy najpierw czytali tego bloga! Uwielbiam was i mam nadzieje, że nie gniewacie się na mnie za chwilami opóźnianie piątkowych notek! :(


Pozdrawiam! ;*










* * * * * * * **



piątek, 5 grudnia 2014

Uprowadzona XXIII

https://www.youtube.com/watch?v=2bQG8v8kTGs


Lidia nabrała powietrza do ust starając się opanować drżenie głosu.
-Czego chcesz? - szepnęła odwracając na chwilę wzrok w jego stronę.
Widziała tylko zarys postaci, gdyż nadal było ciemno.
Mężczyzna prychnął najwyraźniej rozbawiony tym pytaniem.
-Zgadnij.

Lidia nie odpowiedziała.
Ułożyła się wygodniej na siedzeniu opierając ręką brodę.
-Cieszysz się, że David umarł, no powiedz. Jesteś psycholem dostałeś to czego chciałeś. - mruknęła cicho z lekką irytacją. Nie sądziła, że aż tak jest w stanie do niego mówić.
-Chciałem śmierci twojej, nie Davida.
-Spróbuj mnie tknąć, a zacznę krzyczeć.
-Oh, no dalej kochana. Myślisz, że przyszedłem tutaj sam? Trzy sekundy, a budynek wyleci w powietrze.
-Więc mnie zabij. Dokonasz doskonałej zemsty.
-Też o tym myślałem, ale zrozumiałem coś znacznie innego.
-Oho, no to mnie zaskocz.
Sebastian uśmiechnął się cynicznie.
-Nabrałaś odwagi. Myślisz, że wygląd tej ździry Nicole czyni cię kimś lepszym?
-Nie, ale mogę świetnie ją udawać - odparła spoglądając na niego.
-Więc jednak twoje zaprzeczenia aby do tego, że nie jesteś nią były kłamstwem. Ty pragniesz jej życia. Pragniesz tej miłości, którą David ją darzył. Myślisz, że jak wskoczysz w podobne ciuszki do niej, wymalujesz się i zachowasz jak ździra David poczuje to samo, ale mi cię żal.
-Chyba nie przyszedłeś po to by mi to powiedzieć...
-Oh, racja! Zabicie ciebie nie byłoby takie złe. Na prawdę długo nad tym myślałem. W końcu jesteś niebywale kusząca w tej sukience, aż mam ochotę zedrzeć ją z ciebie - szepnał do jej ucha, wywołując w dziewczynie obrzydzenie.
-Do rzeczy Sebastian - powiedziała cierpko zaciskając pięści.
Mężczyzna prychnął cicho pochylając się bardziej.
Jego usta niemal dotykały jej płatku ucha.
-Gdybym cię zabił David by to przeżył. Najprawdopodobniej jeszcze bardziej wyłączyłby swoją ludzką stronę i zabijał więcej osób, ale jeśli zamiast ciebie umrze David... będziesz cierpiała... pogrążała się w tej wiecznej żałobie bez Davida... w końcu on nauczył cię kochać.. dał ci wszystko czego pragnęłaś, a potem odszedł. Porzucił cię niczym zabawkę. Twoje cierpienie jest moją nagrodą za Nicole.
Lidia powstrzymała łzy.
 Jego słowa były okrutne, ale miał racje.
Nic już nie będzie takie samo.
-Ale widzę, że sobie radzisz bez Davida. Szybko zastąpiłaś go innym.
-To nie tak.. ja..
-Nie tłumacz się kotku. To normalne, że znów się zakochasz. Jesteś w końcu nastolatką. Niestabilność w związku i te sprawy,.. W końcu David by to zrozumiał prawda?
-Jeśli chcesz we mnie wywołać jakieś wyrzuty sumienia nie uda ci się to.
Sebastian zaśmiał się cicho.
-I co dalej? Dowartościowywanie się przez wygląd Nicole?
-Davida nie ma, odszedł. Masz racje. Zniszczył mnie i zabrał każdą część serca. Ubieram się jak Nicole, bo mam nadzieje, że pewnego dnia do mnie wróci i pokocha mnie tak jak ją.
-Ohh.. nie dziwie się, że David nie mógł cię zabić. Jesteś taka urocza.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
Starała skupić się na przedstawieniu, ale jego obecność nieco to utrudniała.
-Skoro mam więcej czasu chciałbym ci coś opowiedzieć. Wiem, że lubisz tą historie. - Lidia spojrzała na niego zdziwiona.
Wypuściła ze świstem powietrze nabierając głębszego oddechu.




* * * * * *


Wypełniony po brzegi klub ludźmi, migające na kolorowo światła, głośna muzyka i zapach potu mieszany z zapachem fajek. To lubił najbardziej.
 Imprezy, dziewczyny, alkohol i tak bez końca.
Uśmiechnął się szeroko wypuszczając papierosowy dym z buzi.
Spoglądał wciąż na piękną blond kelnerkę, która czyszcząc blat stołu pochylała się dość mocno ukazując tym samym spory dekolt podkreślający jej walory.
 Kobieta puściła mu oczko jakby licząc na coś więcej.
Najwidoczniej tak sobie dorabiała. Po chwili zgasił peta upijając łyk piwa.
 Lubił tu przychodzić. Lubił się bawić.
Po chwili do jego nozdrzy dotarł słodki zapach mięty i kokosu.
Spojrzał zaciekawiony w bok uśmiechając się łobuzersko.
Kobieta, ale nie taka przeciętna.
Jej włosy były spięte wysoko w kucyk, czarna, obcisła w koronkę bluzka i czarne dopasowane rurki. Botki na obcasie w odcieniu brązu i taka sama torebka.
W uszach miała kolczyki kółka. Uśmiechnęła się do barmanki.
-Wódkę z mango - jej głos był dość wyraźny, ale niezwykle seksowny.
Po chwili opadła na wysokie krzesło obok opierajac ręką brodę.
-Masz jakiś problem? - mężczyzna obudził się z transu orientując się, że nieznajoma przyuważyła jego spojrzenie. Jej twarz była piękniejsza niż przypuszczał.
Oczy były sarnie, spoglądające na niego spod wachlarzu gęstych, czarnych rzęs, zadarny nos i usta. Pełne i malinowe jakby stworzone do całowania.
 Uśmiechnął się.
-Jesteś tu pierwszy raz? - kobieta prychnęła jakby niezadowolona, że nie odpowiedział na jej pytanie.
-Drugi - odpowiedziała w końcu, gdy barmanka przygotowała jej alkohol.
Mężczyzna pochylił się bardziej by móc spojrzeć w jej oczy.
-Jestem Sebastian - dodał chcąc podchwycić rozmowę.
-Fajnie - spojrzał na nią zaskoczony.
Dlaczego ta nieznajoma mu w zupełności dziewczyna jest taka chłodna?!?
-Na ogół odpowiada się też imieniem. To nie takie trudne, możesz spróbować - odparł z lekką ironią unosząc do góry brew. Kobieta prychnęła cicho spoglądając na niego.
-Podobno mam na imię Nicole - odpowiedziała dopiero po chwili.
-Dlaczego podobno? Masz co do tego wątpliwości? - Sebastian zaśmiał się cicho upijając spory łyk piwa. dziewczyna pochyliła się bliżej zagryzając dolną wargę.
-Każdy ma swoje sekrety - szepnęła unosząc do góry brew.
Musiał przyznać podobała mu się.
Wiedział, że nie jest kobietą na jedną noc.
-Może zdradzisz mi swój?
-Może pewnego dnia opowiem ci o demonach dzieciństwa, ale wątpie, że się znów spotkamy. Miło było poznać - dodała z uśmiechem po czym wstała.
Sebastian ruszył niemal za nią stając na przeciw.
-Przyjdziesz tu jeszcze?
-Może.
-Jutro?
-Nie mam pojęcia.
-Będę czekać. - Nicole zaśmiała się cicho jego słowami.
Na prawdę będzie na nią czekać?
-Może jutro nie przyjdę.
-Będę tu czekać każdego dnia - mruknął uśmiechając się.
Dziewczyna uśmiechneła się lekko po czym wyminęła go zostawiając słodki zapach perfum.


I tak też zrobił.
Każdego kolejnego dnia o tej samej godzinie czekał przy barze na nią.
Nie przyszła. Ani tydzień później, ani dwa tygodnie później.
Przyszła dopiero po trzech tygodniach, gdy Sebastian tracił powoli jakąkolwiek nadzieje, że znów ją spotka. Ubrana w obcisłe granatowe rurki i bokserkę z wyraźnym dekoltem.
Na to niebieską kurteczkę i znów szpilki.
 Uśmiechnął się do niej, ale nie odwzajemniła tego.
Spojrzała na niego z wyższością siadając obok.
-Jeśli masz mnie ochotę przelecieć lepiej od razu sobie daruj - wiedział już od pierwszego spotkania, że jest bezpośrednia. Chciał z nią zagrać.
-Skąd pewność, że chce cię przelecieć? - zapytał z lekką kpiną patrząc na nią.
Nicole uniosła do góry jedną brew uśmiechając się uroczo.
-A nie? Więc jakie są twoje zamiary?
-Chcę cię poznać Nicole. Mam wrażenie, że twoja historia jest warta tego czekania - dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. Myślała, że jest inny.
Dupek, który lubi zaliczyć i zostawić.
Ale on nie był chyba taki... no przynajmniej dla niej.
Była nim oczarowana.
Jego blond włosy z tyłu lekko kręcone, niebieskie oczy i luźne ciuchy.
 On też ją zaintrygował.
Dopiero tego dnia zrozumiała, że wcale nie jest taka twarda jak myślała.


Widywali się każdego kolejnego dnia zazwyczaj zaskakiwali siebie nawzajem.
Coraz bardziej mu się podobała choć wiedział, że nie jest w zupełności z nim szczera.
Ale tego dnia miało się to zmienić.

Wybrali się do wesołego miasteczka, a Sebastian miał nadzieje, że uda mu się chociaż ją przytulić. Zauważył, że Nicole chce by był blisko, ale nie na tyle by coś zrobić.
Nie rozumiał tego.
 Ta dziewczyna wytworzyła sobie niewidzialną barierę nie pozwalając nikomu jej złamać.
 On chciał być pierwszy.
 Pierwszy, któremu zaufa.


Złapał ją za rękę splatając ich palce razem.
O dziwo nie wyrwała się posłusznie szła za nim, gdy ten wsiadł na Diableski Młyn przepuszczając ją pierwszą. Był już wieczór więc na niebie pojawiły się już gwiazdy.
Usiadł na przeciw niej patrząc na nią.
Wyglądała jakby była zamyślona, jakby toczyła sama ze sobą jakąś ciężką bitwę.

-O czym myślisz? - zapytał dopiero teraz wyrywając ją z tego dziwnego transu.
Uniosła do góry brwi uśmiechając się lekko.
-Przez całe swoje życie żyłam zemstą.
Sebastian spojrzał na nią ze zdziwieniem porawiając swoją skórzaną kurtkę.
-Zemstą?
-To mój sekret...nie znam swoich rodziców. Nigdy ich nie spotkałam, nigdy też nikt nie wyjaśnił mi dlaczego mnie oddali do domu dziecka. Radziłam sobie sama ze wszystkim nikt nie litował się nade mną, inne dzieci zabierały zabawki drugie kradły pieniądze, które dostawałam za dobry uczynek. Więc zaczęłam być samotna. Wzięłam się w garść i zostałamsama przeciw światu. Myślałam, że nie jestem w stanie kochać skoro sama nie byłam nigdy przez nikogo kochana... ale się myliłam... myliłam się Sebastian. - jej głos lekko się załamał.
Już nie była taka pewna jaką ją pamiętał z klubu i ze spotkań.
 Dopiero teraz zrozumiał wszystko.
-Choć tu... - szepnał wyciągając do niej rękę. Nicole chwyciła ją od razu siadając obok niego. Sebastian przytulił ją do boku pochłaniając zapach jej włosów.
Po chwili dziewczyna oderwała się od niego patrząc w jego oczy.
Jego wzrok mimowolnie padał na usta dziewczyny.
Nie był pewny czy to odwzajemni, ale on tak bardzo jej pragnął.
-Jesteś aniołem.. - szepnął po czym objął rękami jej policzki i przyciągnął do siebie.
Dziewczyna wyciągnęła ręce obejmując go za szyję po czym odwzajemniła ten pocałunek.
Ręce Sebastiana spoczęły na jej biodrach.
Podniosł ją do góry sadzając na swoich kolanach.
Nicole przyległa do niego i o ile było to możliwe jeszcze bardziej zmniejszyła dystans między nimi.
Sebastian brutalnie przygryzał wargi dziewczyny, a ich języki walczyły o dominacje.
Jednak to Nicole pierwsza przerwała tą namiętność kładąc ręce na jego szybko bijącym sercu.
Nabrała głębszego oddechu patrząc w jego błyszczące oczy.

-Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. A miałem ich bardzo wiele, jednak to przy tobie zrozumiałem co to być zakochanym - szepnał odgarniając kosmyki jej ciemnych włosów za ucho. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie składając lekkiego całusa na jego rozgrzanych ustach.
-Obiecaj, że będziesz mnie kochał na wieczność.
-Na wieczność i jeśli coś jest po niej to też będę cię kochać - odparł powodując tym samym, że Nicole znów  go pocałowała.



* * * * *


Lidia spojrzała na Sebastiana ze zdziwieniem.
Opisywał Nicole dość łagodnie.
-Ona na prawdę była cudowna... - mruknął cicho zatapiając się we wspomnieniach.
-Wydaje mi się, że tutaj nie chodzi o to czy wybaczyłeś Davidowi to, że uwiódł ci dziewczynę, a raczej, bałeś się iż z nim przegrasz, że Nicole wybierze Davida. A wybrała go, prawda? - Sebastian prychnął.
-Problem w tym kochana, że Nicole była dość..specyficzna. Nigdy do samego końca nie wyraziła się jasno. Zostawiła nas w cholernym poczuciu niespełnienia.
-Więc co było dalej?

* * * *



Nicole śmiała się uroczo, gdy Sebastian próbował upiec ciasto.
 Na prawdę mu to nie wychodziło.
Był najzwyczajniej w świecie kiepski.
Przekręciła teatralnie oczami zeskakując z wysokiego krzesła.
Podeszła do niego zabierając mu kolejną porcje mąki.
-Wczoraj spieprzyłeś, dzisiaj też. Jutra już nie - mruknęła z kpiną odkładając łyżkę do zlewu.
Sebastian zaśmiał się patrząc na nią z uśmiechem.
-Chciałem być romantyczny.
-Słabo ci idzie, ale próbuj dalej.
Blondyn pocałował ją lekko w usta łapiąc za ręce.
Nicle spojrzała na niego.
Był wysoki, nawet jej ulubione szpilki nie pomagały dorównać mu w wzroście.
-Chciałbym byś kogoś poznała. To mój najlepszy przyjaciel. Jest dla mnie jak rodzina. - dziewczyna zaśmiała się patrząc na niego figlarnie.
-Przyjaciel? Nie boisz się, że się w nim zakocham?
-Nie zakochasz. David to ciężki przypadek.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Myślałam, że bardziej powalonych ludzi ode mnie nie ma.
-Uciekł z domu ze swoim bratem bliźniakiem zaraz po osiemnastce. Matka zaślepiona nowym facetem nie zauważała ich.
-Rozumiem. Sydrom rodziców do dupy - Sebastian spojrzał na nią oplatając rękami jej biodra. Przyciągnął ją bliżej.
-Może ci się nie spodobać. Na prawdę jest wredny i dość wulgarny.
-Sebastian czy tylko o to chodzi? - Nicole uniosła do góry brew uśmiechając się z ironią.
-Ufam mu. To nie moja wina, że jesteś taka piękna. - dziewczyna ponownie się zaśmiała całując delikatnie jego usta.
-Piękna i uwodzicielska - dodała uśmiechając się figlarnie.
Sebastian spojrzał jak za nią z niedowierzaniem.
Na prawdę coraz bardziej ją kochał.


Musiał przyznać denerował się.
Znał Davida już jakiś czas i sam nie wiedział jak zareaguje na Nicole.
Wiedział, że ona nie jest grzeczną dziewczynką.
Choć zagubiona ostro stawia sobie cele i do nich dąży.
David był podobny jednak on bardziej brał życie garściami nie martwiąc się o nic.
Wiedział, był niemal pewny, że nóż w jego plecach spowoduje, że spadnie na dno.
Nie wiedział jednak, że spadnie razem z nim.


David wiedział, że Sebastian z kimś się spotyka jednak był pewien, że to kolejna z jego listy "Zaliczone/zostawione". Nie chciał jednak się z nim kłócić.
Skoro Sebastian nazwał ją "dziewczyną, której nigdy w życiu nie spotkał" musiał mu wierzyć na słowo.
Naciągnął na głowę szeroki kaptur udając się w wyznaczone miejsce.
Na dworze było już chłodno, a droga została oświetlona wielkimi lampami, które dawały odcień pomarańczy.
Zauważył dwoje ludzi trzymających się za ręce.
 Jego przyjaciel miał na sobie skórzaną kurtkę i spodnie, a włosy ułożyły mu się do góry.
Uśmiechnął się na ten widok machając mu na przywitanie.
Sebastian uniósł kąciki ust do góry, gdy David podszedł do nich już na tyle blisko by spowodnie mogli rozmawiać.
-David poznaj Nicole - gdyby powiedział, że nie jest piękna skłamałby.
Była niczym anioł.
Długie, ciemne włosy okalające jej plecy i ramiona.
 Brązowe oczy, które patrzyły na niego z zaciekawiem spod wachlarza gęstych, ciemnych i długich rzęs. I te pełne, seksowne malinowe usta.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, gdy jej się przyglądał.
Nie wyglądała na nieśmiałą wręcz przeciwnie.
Miała na sobie czerwoną sukienkę przed kolana i katanę.
Przygryzła delikatnie wargę.
 -Miło mi cię poznać David - dopiero w tedy, gdy usłyszał jej głos wyrwał się z transu.
Podał jej dłoń ściskając ją lekko.
David uśmiechnął się szeroko.
 -Idziemy we trójkę? - zapytał ze zdziwieniem przypominając sobie, że mają iść do kina na horror.
Nicole zaśmiała się figlarnie.
-A co? Myślisz, że taka kruszynka jak ja boi się horrorów? - zapytała unosząc do góry brew i krzyżując ręce na piersi.
David uśmiechnął się z ironią.
Sebastian jeszcze w tedy nie wiedział, że sam zesłał na siebie tą wojnę.


Nawet jeśli chciał nie mógł oderwać od niej oczu.
Była charakterystyczna.
Sposób w jaki chodziła, mówiła i patrzyła.
To wszystko działało na niego jak magnez.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że mógł przy niej nawet zapomnieć o tym, że Sebastian jest jego jedyną najbliższą rodziną, mógł zapomnieć o tym i zrobić dla niej wszystko.
Ale czy była tego warta?


* * * * * *


-I jak ci się podobało? - Nicole uśmiechnęła się wzruszając ramionami.
-No dość seksowny - mruknęła, na co Sebastian spojrzał na nią ostrzegawczo.
-Żartuje kociaku. Może być. Nie interesuje mnie David tylko ty - mruknęła podchodząc do niego i obejmując go w pasie.
-Nigdy na niego nie spojrzysz tak jak patrzysz na mnie? - Nicole uśmiechnęła się patrząc na niego uroczo.
-Nigdy tak na niego nie spojrzę. Obiecuje. Liczysz się tylko ty - Sebastian pocałował ją delikatnie nie przypuszczając nawet, że to pierwsze z wielu tysięcy kłamstw jakie mu złoży.

Nicole spojrzała na Sebastiana, gdy ten nalał im po szlance whisky.
 Dziewczyna upiła łyk zimnego napoju czując ciepło rozchodzące się po jej policzkach.
-Wiesz, że kiedyś tańczyłem latynoskie tańce? - zapytał z uśmiechem, a Nicole zachichotała, gdy wykonywał jakiś śmieszny ruch.
-Czy miałeś tam partnerkę? - zapytała unosząc do góry brew.
Sebastian zaśmiał się drapiąc po głowie. -Em.. chyba tak.
-Czy to nie tańce seksu? Namiętność i te sprawy.
Mężczyzna uśmiechnął się podchodząc do siedzącej na tapaczanie dziewczyny.
-Zależy kto to tańczy i kim dla siebie są. Chcesz zatańczyć?
Nicole zaprzeczyła głową śmiejąc się cicho.
-Chyba nie jestem w tym dobra.
-Niemożliwe. Masz tylko mnie uwodzić.
-Oh, to nie będzie aż tak trudne - odparła cwaniacko po czym wstała gdy wyciągnął do niej rękę. Wciąż miała na sobie ubranie, w którym szła do kina.
Sebastian włączył jakąś latynoską muzykę ze starych lat po czym spojrzał na Nicole.
Przyciągnął ją do siebie.
-Musisz kręcić biodrami i mnie zwodzić - dodał wyczekująco na nią patrząc.
Nicole uśmiechnęła się kpiąco po czym odeszła kilka kroków.
Obróciła się wokół własnej osi ruszając zachęcająco biodrami.
Puściła mu oczko podwiając sukienkę do góry.
Sebastian nie przypuszczał, że aż tak weźmie sobie te słowa do serca.
Ale Nicole wyglądała jakby była do tego stworzona.
Do uwodzenia.

Zrobiła jeszcze jeden obrót lądując w ramionach Sebastiana.
ich twarze były blisko siebie. Jego ręce powędrowały na jej biodra.
 Przechylił ją w tył patrząc z podziwem jak odchyla głowę do tyłu.
 Nicole objęła go za szyję, gdy przyciągnął ją jeszcze bliżej, niemal ich ciała stały się jednością.
Wiedzieli, że jeśli nie przerwą tego zmierzą tylko do jednego.
Blondyn jednym ruchem zdjał z dziewczyny jeansową kurteczkę zostawiając ją tylko w czerwonej sukeince na ramiączkach z zamkiem z tyłu.
Nicole uśmiechnęła się do niego po czym dłońmi powędrowała na sam koniec jego bluzki.
Sebastian pomógł jej zdjąć czarny T-shirt i rzucił go gdzieś do kąta.
Miał idealnie wyrzeźbioną klatkę.
 Ich usta zetknęły się po chwili, a delikatny pocałunek przerodził się namiętną walkę o dominacje.
 Ręce Sebastiana powędrowały na zamek jej sukni po czym rozpiął ją jednym ruchem.
Nicole poczuła jak niegdyś dopasowana suknia nagle staje się jakby o trzy rozmiary za duża.
Sebastian tylko leciutko odsunął ramiączka, a sukienka całkowicie osunęła się prawie bezszelestnie na podłogę.
Nie miała na sobie stanika, gdyż w kroju sukni nie był potrzebny.
Poczuła lekkie rumieńce na policzkach i w myślach dziękowała, że jej włosy są na tyle długie i gęste, że bez problemu zasłoniły jej nagość.
Sebastian uśmiechnął się czule znów złączając ich usta w pocałunku.
Jego ciepłe wargi zjechały niżej na linie jej szczęki, a potem w dół na szyję.
 Nicole objęła go pochłaniając zapach jego perfum.
Sebastian dotknął delikatnie jej nagiej skróry na plecach.
Uniósł ją do góry kładając na swoje łóżko.
Nicole spojrzała na niego, gdy ręką zahaczył o jej koronkowe czerwone majtki.
Złapała go za tą dłoń patrząc w błyszczące oczy.
-Ja... to mój pierwszy raz... - szepnęła dopiero po chwili jakby ze zdenerwowaniem.
-Nie zrobię ci krzywdy. Kocham cię Nicole, tak bardzo cię kocham... I pragnę cię..
-Ja ciebie też pragnę - szepnęła po czym wpiła się w jego usta całując go namiętnie.
Nie mógł do końca uwierzyć, że akurat jemu pozwoliła dotykać swojego ciała, całować go i pieścić.
Że pozwoliła mu na to przed czym tak panicznie uciekała.
Była jego i na zawsze i na wieczność.
Nadeszło spełnienie, które nie jeden raz przyszło tej nocy.

* * * * *


-Opisujesz Nicole bardzo ciepło, to trochę dziwne.
-Nie zawsze była suką. Choć bardzo chce pamiętam bardziej te dobre rzeczy, które robiła, ale to nie zmienia faktu, że była Aniołem. Aniołem śmierci.
-Więc była samolubna, egoistyczna i była straszną ździrą, ale opisałeś mi pierwsze spotkanie, randki no i z tobą przeżyła pierwszy raz. Powiedz mi coś złego. Coś przez co ją znienawidziłeś.
Sebastian prychnął cicho pochylając się w stronę dziewczyny.
-Opowiem ci o tym kiedy indziej. Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy. - Lidia spojrzała zaskoczona na niego.
Po paru sekundach światło zostało przywrócone, a wszyscy zaczęli klaskać.
Spojrzała na siedzenie obok.
Było puste, ale na nim została położona biała karteczka.


Gra się jeszcze nie skończyła.






* * * * * ** * * * **

NOTKA WRESZCIE JEST ;/
PRZEPRASZAM WSZYSTKICH, KTÓRZY CZEKALI NA KOLEJNY WPIS, ALE Z POWODU BRAKU WENY, POPRAWIANIU OCEN I BRAKU INTERNETU MUSIAŁAM ZROBIĆ SOBIE CHWILĘ PRZERWY. MAM NADZIEJE, ŻE DOSTANĘ KOPA I ZAKOŃCZE TO OPOWIADANIE. NA POCZĄTKU MIAŁAM ZUPEŁNIE INNY POMYSŁ NA ZAKOŃCZENIE TEJ MIŁOSNEJ HISTORII, ALE CZYTAJĄC WASZE KOMENTARZE, ALBO GŁOSY W ANKIETACH PO PROSTU NIE MOGĘ DAĆ INNEGO ZAKOŃCZENIA NIŻ SZCZĘŚLIWE :D
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA TO NA PRAWDĘ MNIE MOTYWUJE
I DZIĘKUJE TYM 28 OSOBOM, KTÓRE ZAGŁOSOWAŁY.
NIE WIEDZIAŁAM, ŻE AŻ TYLE OSÓB CZYTA MOJE WYPOCINY TO NA PRAWDĘ CIESZY, GDY ZNAJDZIE SIĘ JAKAŚ OSOBA, KTÓRA DOCENIA MOJĄ PRACĘ :)
JESTEŚCIE NIESAMOWICI! <3
POZDRAWIAM MISIAKI, NIECH WAM JUTRO MIŁOŁAJ DUŻO PREZENTÓW PRZYNIESIE
SWOJĄ DROGĄ CHCIAŁABYM TAKIEGO DAVIDA LUB SEBASTIANA ZOBACZYĆ POD CHOINKĄ HAHA :DD




sobota, 8 listopada 2014

Uprowadzona XXII

If you ask me what happiness is,
When this life is done, maybe when this love is gone.


Lidia oderwała od siebie Michaela oddychając głęboko.
Niemiała pojęcia co się z nią dzieje i dlaczego tak robi, ale nie mogła inaczej.
Rany, on ją pociągał! A może wypiła za dużo alkoholu?!?
Albo to szybka, nic nie znacząca chwila chcąc zapomnieć o Davidzie?!

Michael nic nie mówił, wyraźnie czekał aż ona zacznie. jego usta były lekko rozchylone jakby chciały znów tonąć w jej pocałunkach. 
-Nie powinniśmy... - szepnęła Lidia z lekką rozpaczą w głosie. 
-Myślałem, że.. - zaczął mężczyzna jednak nastolatka mu przerwała.
-Po prostu nie.
-Okey... - widać nie był zbyt zadowolony tym nagłym obrotem sprawy. 
Lidia czuła, że jest zły. Z resztą kto by nie był?
Najpierw nie, potem tak i teraz znowu nie.
Na pewno ma coś nie równo pod sufitem. 
-Cześć - nie chciała dłużej rozmyślać czy jest wariatką czy może jednak nie.
Po prostu chciała wysiąść z tego pieprzonego auta i najlepiej nigdy się już nie obudzić.
Michael nie zdążył zareagować, bo szybko wyszła z auta udając się do domu.
Nie miał zamiaru za nią lecieć. Nie był taki.
Chociaż rzadko, która mu odmówiła nie miał zamiaru za nią biegać.
Tym bardziej bawić się w durne podchody.
Wyszła, a to oznaczało dla niego tylko jedno - nie była nim za interesowana.



Sprawa esemesów chyba ucichła. 
Przynajmniej tak się wydawało Lidii, gdy jej telefon od wczoraj nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Mogła odetchnąć z ulgą.
Kim kolwiek była ta osoba dała sobie już spokój.
Przynajmniej na razie.

Jej mama nic nie mówiła. Nie wyglądała na złą, ani nawet na szczęśliwą.
Po prostu jak to w zwyczaju miała krzątała się po kuchni cicho nucąc jakąś piosenkę.
Lidia posiedziała tylko chwilkę przy stole od czasu do czasu zerkając na matkę.
Nudziła się.
Tęskniła za Julią, jej dawną przyjaciółką, ale miała wrażenie, że nie da się już nic zrobić.
 Straciła przyjaciół, szkołę, zaufanie do samej siebie i relację z rodzicami się pogorszyły.
Miała wrażenie, że ktoś sobie z niej żartuje.
Przecież jej życie było do dupy.
Wmawiała sobie na siłę, że już się z nim pożegnała,
ale w każdej wolnej sekundzie myślała tylko o nim.
Czuła jak by był jej tlenem, który pozwala jej utrzymywać się przy życiu.


Uniosła do góry brew po czym rozwinęła zgnieciony w kulkę papier, 
który leżał na środku łóżka.

Drogi Davidzie.


U mnie wszystko w porządku. 
Zaczęłam chodzić do szkoły, mam przyjaciół i zajebistego chłopaka. 
Możesz być zazdrosny.

Żartuje. 

Nic nie jest takie samo. 
Odcień zieleni w zupełności nie przypomina odcieniu jaki pamiętam zanim mnie porwałeś.

Ale jest dobrze.

Jest dobrze.

Jest KURWA dobrze.

Zaśmiała się pod nosem czując się żałośnie, gdy czytała te głupie liściki.
Miała ich pełno. 
W biurku, w szafie, pod łóżkiem i jak niby ona była normalna?


Kolejny liścik.

Możesz mi zazdrościć Davidzie.
Poznałam Katey. Jest stuknięta jak ja.
Mamy mnóstwo wspólnych tematów.
A co u ciebie? Jak Borys??

Czekam na odpowiedź.



Boże! Jaka ona jest chora jeśli myśli, że David jej odpisze.
Jeśli myśli, że kiedyś dziwnym przypadkiem te liściki trafią do jego rak.


Jesteś samolubny.
Egoistyczny
Podły
Jesteś zimnym draniem
Więc czemu cię kocham?!?
Zniszczyłeś mi życie,
a ja nie mogę ci się odpłacić
Jesteś słaby
i Egoistyczny - odszedłeś z tego świata nie zabierając mnie.


Nienawidzę się rozumiesz!?!
Nie mogę spojrzeć w lustro.
Brzydzę się siebie!
Nie chce tak żyć
 zaczynam cię nienawidzić.

a może to sobie wmawiam.



Nel zastrzekała głośno upominając się o uwagę.
Radośnie merdała swoim ogonkiem wyglądając na szczęśliwą powrotem dziewczyny.
Lidia westchnęła ciężko kładąc się na łóżko na które po chwili wskoczyła Nel.
Pogłaskała ją lekko schylając się po telefon, który właśnie zaczął dzwonić.
KATEY
Odebrała dopiero za drugim razem jakby nie miała ochoty na rozmowę z tą kobietą.
Właściwie to na nic nie miała ochoty.
-Jak tam główka? - usłyszała po drugiej stronie słodki głos rudej.
-Bardzo dobrze, a twoja?
-W ogóle nie boli. Chciałam się upewnić  czy Michael odwiózł cię do domu.
-Jasne, że tak, a miał tego  nie robić? - zapytała ze zdziwieniem dziewczyna.
-Nie o to chodzi. Po prostu no wiesz... myślałam, że spędzicie ze sobą noc.
-Katey!
-No co? Wiem jak na ciebie patrzy. Myślę, że tobie też nie jest wcale obojętny.
-Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą o takich rzeczach! - oburzyła się nastolatka.
Jak w ogóle mogła pomyśleć, że poszłaby z nim do łóżka?!
-Więc nie rozmawiaj o nich tylko żyj.
-Katey... - warknęła z lekką irytacją Lidia.
-Oh daj spokój. Już nowy rok. Nowi przyjaciele, przygody i może nowa miłość?
-Zajmij się lepiej Ianem. - ucięła krótko. Katey zaśmiała się do słuchawki.
-Nie wściekaj się tygrysku. Więc do niczego nie doszło? - głos rudej wydał się przez moment trochę smutny.
Lidia nie odpowiedziała zagryzając nerwowo wargę.
Katey od razu to podchwyciła.

-A więc jednak! Co to było?!
-Pocałunek... ale go przerwałam.
-Dlaczego? Źle całował?
-Katey do cholery. Nie o to chodzi.
-Więc? Chodzi o Davida prawda? Nadal go kochasz?
-Chce o nim zapomnieć.
-To nie nastąpi po jednym dniu Lidia. Musisz wytrwale każdego następnego dnia wmawiać sobie, że już w ogóle go nie kochasz. A Michael może ci w tym pomóc.
-Chyba tak nie potrafię..
Katey zasmiała się cicho z niedowierzaniem.
-O rany czemu ja na to wcześniej nie wpadłam!
-Nie rozumiem... - Lidia zmarszczyła brwi ze zdziwieniem.
-To nie tak, że nie możesz o nim zapomnieć, ale boisz się, że się zakochasz, że okażę się jednak, że David to tylko zauroczenie, że znajdzie się osoba, którą jeszcze bardziej pokochasz.
I to nie będzie David, lecz Michael, prawda?

Lidia nie odpowiedziała. Zdała sobie sprawę, że Katey ma racje.
Nie może kochać ich obu. To byłoby samolubne i w stylu Nicole.
Nie może ich obu zatrzymać przy sobie.
Bo w tedy niczym nie będzie już różna od jej siostry.
Gdyby Davidowi tak zależało jak Michaelowi. Gdyby David żył...



2 TYGODNIE PÓŹNIEJ.


Lidia chodziła po pokoju najwidoczniej nad czymś się zastanwiała.
 Nel leżała zmęczona na łóżku od czasu do czasu obserwując swoją panią.
Dziewczyna założyła ręce na biodra zagryzając wargę.
 Jej wzrok padł na niewielkie pudełko z namalowaną kobietą.
 Jej włosy były idealnie proste i tak ciemne.
Po chwili wyciągnęła z kieszeni dresowych spodni esemesa od Michaela.

Przepraszam za ten pocałunek. Nie chce cię stracić. 
Wysyłam ci zaproszenie. Dostałem je z pracy do Teatru.
Wiem, że to nie twoje klimaty, bo jestem zbyt nudny, ale mam nadzieje, że się zgodzisz.
Byłbym zaszczycony, gdybyś poszła tam ze mną jako moja partnerka. 

Jej wzrok znów padł na niebieską kopertę z zaproszeniem.
Dzisiaj o 19.30
Dochodziła już 16, a ona na prawdę nie wiedziała co robić.
Unikała kontaktu z nim przez te dwa tygodnie, ale czuła w sercu dziwną pustkę.
Dlaczego ona ma znów być nieszczęśliwa?
Skoro ma szczęście na wyciągnięcie ręki?
Wzięła pewnie pudełko po czym poszła do łazienki.


* * * * * *

Spojrzała w lustro.
W ogóle nie poznała siebie.
Miała wrażenie, że w lustrze jest Nicole taką jaką pamięta ze snu.
Arogancką, seksowną, drapieżną i figlarną.
Jej włosy były ciemne, końcówki kręcone, a grzywka spięta po obu stronach.
Szyję zdobił srebrny naszyjnik, a ciało pokryła piękna, czerwona suknia z długimi rękawami.
Duży delkolt w kształcie litery V idealnie podkreślał jej biust.
Była długa, ale niezwykle seksowna.
Dziwiła się skąd Katey miała taką suknię.
Ani razu w niej nigdzie nie była.
Lidia miała wrażenie, że ta suknia czekała na tą właśnie okazje.
Wsadziła jeszcze do uszu drobne, srebrne kolczyki po czym ubrała czarne buty na obcasie do czarnej torebki. Ubrała do tego płaszcz w odcieniu butów i torebki po czym zeszła na dół.
Jej rodzice byli w pracy więc nie musiała im odpowiadać na żadne trudne pytania.
Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi nabierając powietrza otworzyła je.
Michael spojrzał na nią rozchylajac lekko wargi.
 Czyżby to kolejna twarz Lidi Clemens?
Ta dziewczyna na prawdę z każdym nowym dniem zaskakiwała go coraz bardziej.
Jak to możliwe, że z zabawnej nastoletniej dziewczyny zmianiała się w seksowną i uwodzicielską kobietę? Lidia poczuła lekkie rumieńce, gdy mierzył ją wzrokiem.
Całe szczęście, że nie widział jej dekoltu pod przykryciem ciepłego płaszczyka.
Musiała przyznać, on też wyglądał obłędnie.
Idealny garnitur pod płaszczem, ten cudowny zarost i spojrzenie jakby stała przed nim nago.
-Cieszę się, że przyjęłaś to zaproszenie.
Lidia uśmiechnęła się lekko.
-Ja też.

Nigdy nie miała okazji być w teatrze.
Pamiętała to raczej z podstawówki jako nieudane spektakle kolegów z klasy, a teraz była na poważnym pokazie!
Na korytarzu były stoły pokryte jedzeniem.
W rogu kieliszki z białym i czerwonym winem, a po środku owoce.
Uniosła do góry brew. Ścianę zdobiły jakieś malowidła, a sufit pokrywały drogie żyrandole.
Michael pomógł jej ściągnąć płaszcz dopiero teraz oglądając w całej okazałości suknię Lidii.
 Miał wrażenie, że robi to specjalnie.
 Sprawdza jego porządanie co do niej?
Po chwili Michael przywitał się ze swoimi kolegami poznając ich z Lidią.
Każdy tutaj wyglądał bogato i pięknie.
Kobiety również miały długie suknie, ale Lidia miała wrażenie,
 że gdyby chciała kupić podobną suknię musiałaby przez 4 lata oszczędzać.
Nie czuła się swobodnie w takim towarzystwie, ale skoro dzisiaj założyła maskę Nicole miała zamiar grać do północy niczym kopciuszek.

-Michael nie mówił, że zna tak piękną kobietę - Lidia uśmiechnęła się figlarnie do jakiegoś blondyna, który podszedł do nich.
-Oh, doprawdy? Myślałam, że to oczywiste - nie mówiła już dziecinnym głosem, a raczej kobiecym i uwodzicielskim. Za pewne nigdy nie odważyłaby się być tak pewna siebie, ale dzisiejszego wieczora wszystko jest możliwe.
Mężczyzna zasmiał się głośno patrząc wciąż na Lidię.
-Mam nadzieje, że spektakl ci się spodoba - dodał, a Lidia zaśmiała się kokieteryjnie.
-Ja też mam taką nadzieje, ale z Michaelem nawet najnudniejsza rzecz jest ciekawa. - tutaj spojrzała na Michaela. Nawet w szpilkach była od niego niższa.
Mężczyzna uśmiechnął się, ale najwyraźniej nie był zadowolony, gdy blondyn wciąż kierował swój wzrok na piersi dziewczyny, które były niezwykle kuszące.
-Pójdziemy już zająć miejsce - mruknął po chwili obejmując ramieniem dziewczynę.
Lidia uśmiechnęła sie przepraszająco do nieznajomego po raz pierwszy czując się tak pewnie.
Miała wrażenie, że wszyscy tutaj jedli by z jej ręki.
To było dziwne uczucie, ale przyjemne.
Czuła, że siedzi w niej Nicole.
 Uśpiona, która właśnie się przebudza.
Była niemal pewna, że spojrzenia, uśmiechy i słowa które wypowiada byłby zbliżone do gestów Nicole, gdyby to ona tutaj była zamiast Lidii.
-Myślałem, że ci się tutaj nie spodoba - szepnął cicho Michael gdy przemierzali kolejne rzędy by w końcu usiąść na wyznaczonym miejscu.
-Jeszcze nie jednym cię zaskoczę - odparła z uśmiechem, a wzrok odwróciła na wielką scenę.
Michael również się uśmiechnął.
Po chwili goście zajęli już wyznaczone miejsce.
Dopiero gdy światła zgasły Lidia poczuła jakieś perfumy.
Miała wrażenie, że zna te perfumy, ale nie wiedziała skąd.
Widocznie ktoś dopiero teraz usiadł obok niej, najwidoczniej się spóźnił.
Nie miała okazji zastanowić się dłużej ponieważ spektakl właśnie się zaczął.
Od czasu do czasu śmiała się, klaskała w dłonie nie mogąc uspokoić się z zachwytu.
Michael szeptał z jakimś mężczyzną od czasu do czasu więc Lidia skupiła się na przedstawieniu.
Ktoś pochylił się bardziej w jej stronę, a nieznajomego ręka prawie dotykała jej dłoni.
Lidia wstrzymała na moment powietrze dopiero teraz zdając sobie sprawę czyje to perfumy i skąd je tak bardzo zna.

-Moja mała, słodka Nicole - szepnął mężczyzna, a Lidia miała wrażenie, że się odrażająco uśmiecha wypowiadając to.
Wstrzymała na moment powietrze zaciskając z przerażeniem oczy.
                                                 S E B A S T I A N





* * ** * * ** *
Notka dopiero dzisiaj :C
Mam nadzieje, że się podoba. Zachęcam do komentowania! :)
Pozdrawiam Misiaki!



piątek, 24 października 2014

Uprowadzona XXI

Ze swojej drogi zejdę

Będę z Tobą 

Dokądkolwiek pójdziesz, cokolwiek zrobisz 

Będę z Tobą 


-David, proszę przestań! To łaskocze! - po sypialni rozległ się uroczy śmiech dziewczyny, która leżąc na łóżku wyprężała ciało w przeróżnych nieco dziwnych pozycjach.
Mężczyzna nad nią pochylony najwyraźniej był dumny, że ma przewagę i nie przestaje swoich czynów.
Po chwili jednak opanował chęć ponownego łaskotania odgarniając ciemne, włosy opadające na czoło dziewczyny.
-To nie fair - powiedziała spokojnie patrząc w jego ciemne tęczówki.
 Była pewna, że nie jedna dziewczyna utonęła w tych oczach.
-Nic nie jest sprawiedliwe - odparł z uśmiechem pochylając się nad nią.
Złożył na jej ustach lekki pocałunek.
-Nawet to, że moja miłość do ciebie jest dla innych czymś niezrozumiałym? - Mężczyzna usiadł na łóżku jakby nie zadowolony z tego tematu.
 Lidia uczyniła to samo opierając głowę na jego ramieniu.
-Ludzie nie rozumieją ciebie, bo nie mogą pojąć tej miłości. Nie mogą zrozumieć, że jesteś w stanie obdarzyć kogoś takiego uczuciami jak ja...
-David... przestań. - dziewczyna mu przerwała patrząc smutno na niego.
Warkocz objął dłońmi jej zarumienione policzki przybliżając do niej swoją twarz.
-Spójrz na mnie Lidia. Jestem kłamcą, mordercą. Jestem złem i nie zasługuje na Ciebie. Jesteś zbyt dobra dla mnie.
-Ja też nie jestem bez grzechu, David. Każdy z nas ma coś na sumieniu i nie ważne czy zabijesz jeszcze 1, 10 czy 100 innych osób ta miłość będzie trwała do końca mojego życia, a jeśli jest coś po nim to będzie wieczna.
David uśmiechnął się półgębkiem.
-Nie masz pojęcia o życiu.
-W porządku. Więc może powinniśmy zerwać? - głos dziewczyny wydawał się szorstki.
Wstała z łóżka spoglądając na niego z góry.
 Ręce skrzyżowała na piersi wyczekująco czekając na jego reakcje.
-Lidia...
-Mówisz, że przy mnie stajesz się dobry, ale nie chcesz być dobry. Chcesz nadal mieć władzę i żyć durnymi wspomnieniami o mojej siostrze, której taki twardziel jak ty uległ. Jadłeś jej z ręki niczym małe dziecko. - David wstał gwałtownie łapiąc ją za ramiona.
-Nie wasz się mówić.. - zaczął ze złością, jednak ktoś wtrącił się do ich rozmowy.
-O mnie? Nie przeszkadzajcie sobie. Chętnie popatrzę na całą tą szopkę - oboje odwrócili się z zaskoczeniem. W progu drzwi stała Nicole oparta o framugę.
 Jej włosy były proste, jedynie końcówki układały się w delikatne fale.
Czarna obcisła bokserka i niebieskie rurki.
 Nie obyło się bez wysokich szpilek, a na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
-David jest ze mną - warknęła Lidia patrząc na postać przed sobą.
Dziewczyna zaśmiała się radośnie kaszląc w dłonie.
-Nie jestem głucha skarbie.
-Ta sprawa cię nie dotyczy - warknął David wyraźnie zirytowany nagłym pojawieniem się jego miłości.
-Oh doprawdy? Myślę, że mam coś co zainteresuje naszą małą dziewczynkę - mruknęła z uśmiechem po czym podeszła do Lidii wyciągając z tylnych kieszeni spodni telefon.
Lidia z irytacją spojrzała na mały, podświetlony ekranik.


Kocham Cię Nicole i nie umiem przestać. Te 2 lata były prawdziwą udręką. 
Chciałem Lidii, bo przypominała Ciebie z wyglądu. 
Jednak to w tobie jestem do szaleństwa zakochany nie w niej.
Na zawsze twój David.

-Ty to napisałeś?! - zawołała ze zdumieniem Lidia, a jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły.
-Lidia to nie tak...
-To właśnie tak. Jesteś dzieciakiem. David woli mnie i musisz się z tym pogodzić - mruknęła promiennie Nicole po czym wymiając ich wskoczyła na łóżko wygodnie wyciągając nogi przed siebie. Uniosła do góry jedną brew jakby oczekując od nich nagłego wybuchu gniewu.
-Jak mogłeś.. zrobiłam dla ciebie wszystko... Z nikim się nie spotykałam, nikomu o tobie nie opowiadałam... jak mogłeś mnie tak oszukać?
-Właśnie o to w tym chodzi Lidio. Zrobiłabyś dla mnie wszystko. To nie miłość lecz obsesja.
-Uhu, tego się nie spodziewałam - mruknęła Nicole z figlarnym uśmiechem.
-Ale David... Ja cię na prawdę kocham.. - zaczęła drżącym głosem Lidia patrząc na Davida.
-A czy ja powiedziałem ci kiedykolwiek, że to odwzajemniam? Czy dałem ci powód byś mnie pokochała?
-A więc bye bye - Nicole zaśmiała się głośno wypowiadając te słowa.



Lidia usiadła gwałtownie na łóżku oddychając głeboko.
Czuła na czole krople potu.
Oddychała głebiej i czuła się jakby przebiegła cały maraton.
Odgarnęła do tyłu długie włosy dotykając mokrego czoła.
-To tylko sen.. - szepnęła do siebie jakby z ulgą.
Zbyt często jej się śnią takie sny i zbyt często dotyczą dwóch konkretnych osób.

Dochodziła siódma rano, a ona nie miała zamiaru ponownie zasypiać.
Nie chciała powtarzać tego głupiego snu, tym bardziej, że była niemal pewna, że jeśli znów zamknie oczy zobaczy Nicole i Davida szczęśliwie ze sobą żyjący.
Wybrała numer do Katey, która dopiero za czwartym razem odebrała.
-Wiem, że jesteś wariatką, ale dzwonienie do kogoś o 7:06 to na prawdę kiepski pomysł..- usłyszała po drugiej stronie słuchawki zachrypnięty i zaspany głos rudej.
Lidia prychnęła głośno.
-Wstawaj śpioszku. Nowy, boży dzień.
-Zabawne.
-Chciałam się tylko zapytać czy nadal propozycja aktualna?
-Jaka? Ta z filmem erotycznym w roli głównej czy może pracy jako striptizerki w moim klubie?
-Zabawne - burknęła brunetka, a Katey tak samo prychnęła do słuchawki.
-Teraz jesteśmy kwita.
-Więc? Jak będzie?
-Propozycja nadal aktualna. Zaczynamy zabawę o 20. Michael się chyba ucieszy, że będziesz. Przyjedzie po ciebie.
-Jak to Michael? Katey co mu znowu nagadałaś?!?
-Wyluzuuj buntowniku. To nie moja wina, że leci mu ślinka na twój widok.
-Zabawne.
-Każdy przyjdzie z partnerem. Jeśli chcesz mogę posłać do ciebie mojego dziadka, ale ostatnie dwa zęby mu wypadły i ciężko go zrozumieć.
Lidia zaśmiała się łapiąc za głowę.
-W porządku. Do zobaczenia.

Lidia zawołała pieska, który już dawno nie spał radośnie merdając ogonkiem.
Wdrapał się po paru nieudanych próbach na łóżko kładąc się obok dziewczyny.



* * * *


Lidia od godziny patrzyła to na tatę, to na matkę, którzy kłócili się dość głośno argumentując za i przeciw dlaczego Lidia miałaby spędzić sylwestra poza domem.
-Dopiero ją odzyskaliśmy! Jesteś taki nieodpowiedzialny! - warknęła do swojego męża patrząc na niego oskarżycielsko.
-A ty masz zamiar trzymać ją w domu przez następne 10 lat?!? Jest młoda ma prawo się bawić!
-Tak, a co potem zrobisz jak nie wróci?! Znów chcesz przez pół roku udawać, że wszystko jest w porządku!?
-Przestańcie - do rozmowy wtrąciła się Lidia, która już nie mogła wytrzymać tych wrzasków.
-Mamo, mam 17 lat i umiem o siebie zadbać. Katey jest w porządku. Z resztą przyjedzie po mnie prawnik Michael. Poznałam go niedawno jest na prawdę w porządku.
-Jaki prawnik? - zapytał ojciec ze zdziwieniem.
-Ma 27 lat i z tego co wiem nie porywa dzieci - Matka spojrzała na nią ostrzegawczo.
-Nie uważasz, że jest trochę no nie wiem ZA STARY!?!
-Nie uprawiam z nim seksu tylko prowadzę konwersacje. Zaskoczę cię mamo. Nie uprawiam seksu z nowo poznanymi osobami.
-Lidia - tym razem ojciec uciął tą dyskusje.
Zauważył, że ich stosunki znacznie się pogorszyły, a obie są dość mocno uparte.
-W porządku. Idź, ale przed 10 jutro w domu zrozumiano?
-Tak jest mamusiu! - Lidia uśmiechnęła się szeroko po czym pobiegła do swojego pokoju.
Wzięła gorącą kąpiel po czym pokręciła włosy.
 Pomalowała się lekko i założyła małą czarną, z czarnymi rajstopami, które miały wzorki na sobie. Ubrała do tego szpilki i torebkę po czym spryskała się perfum o zapachu brzoskwini i mięty.
Równo o 20 rozległ się dzwonek do drzwi, a Lidia pobiegła otworzyć.
Spojrzała na mężczyznę przed sobą.
Dopiero teraz zauważyła, że jego ciemne włosy układają się w lekkie loczki, a zarost, który zazwyczaj miał zniknął. Miał na sobie luźny czarny t-shirt i dopasowane jeansowe spodnie.
 Na to miał nałożony czarny płaszcz.
Lidia uniosła do góry brwi najwyraźniej nie spodziewając się takiego ubioru po prawniku.
-Czy teraz wyglądam na mniej niż 30 lat? - spojrzała na niego z uśmiechem.
-Wyglądasz idealnie, a ja? Nie wyglądam na mniej niż 18 lat?
Michael uśmiechnął się leciutko.
-Wyglądasz na prawdę pięknie.
Lidia poczuła lekkie rumieńce, gdy mierzył ją wzrokiem.
-A ja jak wyglądam? - dopiero teraz zauważyli starszą kobietę w czarnej, długiej sukni.
-Przepraszam, że się nie przestawiłem jestem Michael - odparł po chwili wyciągając do kobiety dłoń.
-Jestem matką Lidii dość opiekuńczą wiec mam nadzieje, że mogę ci zaufać? - kobieta uścisnęła dłoń mężczyzny, ale wszyscy wyczuli dystans.
-Proszę się nie martwić. Lidia wróci cała i zdrowa do domu. Tutaj jest mój numer telefonu, gdyby pani chciała dzwonić - rodzicielka wzięła małą, białą karteczkę z numerem już mniej wrogo nastawiona niż na początku.
-Bawcie się dobrze - odparła w końcu,a Lidia uśmiechnęła się lekko
wychodząc z domu i ciągnąc za sobą Michaela.
-Ona jest stuknięta - mruknęła, gdy Michael otworzył drzwi do czarnego BMV.
-Widać, że jej zależy.
-Ta... Myślałam, że wyskoczysz mi tu w garniturze.
-Wybacz, że cię zawiodłem.
-Nadrobisz innym razem.


* * * * * * *


Jechali w ciszy.
Jedynie słychać było kliknięcia co kilka sekund, gdy Lidia zmieniała kanały w radiu.
Jednak w każdym z nich leciała jakaś kolęda więc po chwili irytacji wyłączyła radio.
Klub był przepełniony ludźmi już pijącymi i bawiącymi się do muzyki.
Michael złapał ją za rękę prowadząc do specjalnej loży, którą Katey wynajęła tylko dla nich.
Przywitała się z dziewczyną i jej znajomymi, a przy okazji poznała w końcu jej narzeczonego Iana.
Mężczyzna był miły i zabawny, a Lidia w tym momencie uświadomiła sobie, że właśnie teraz, gdy Michael na nią spogląda, gdy Katey chichocze z nie śmiesznych żartów Iana, a reszta znajomych podąża w stronę bawiących się na parkiecie ludzi jej życie idzie do przodu.

Uśmiechnęła się uroczo, gdy Michael zaciągnął ją na parkiet.
Musiała przyznać, że umiał tańczyć.
I w pewnym momencie nawet wydawał się atrakcyjny.
Nawet obok dziewczyny spoglądały na nią z zazdrością, że to właśnie ona z nim tańczy.
Katey nalała każdemu do kieliszków szampana, gdy wspólnie odliczali do nowego roku.
Po godzinie tańców, zabawy i śmiania się z byle czego Lidia wyszła na taras czując przyjemny chłód zimy. Gdzieś w dali jeszcze strzelano petardami, ale było ciszej niż w środku.
 Uśmiechnęła się lekko patrząc w gwiazdy na niebie.
 Poczuła jak ktoś kładzie na jej ramiona coś ciepłego.
Michael stanął obok niej patrząc gdzieś przed siebie.
-Dzięki - mruknęła cicho czując jak alkohol w niej buzuje.
-Mam nadzieje, że dobrze się bawisz z takim nudziarzem jak ja - Lidia spojrzała na niego.
-Powiedziałam to na początku naszej znajomości. Nie wypominaj mi tego.
Michael uśmiechnął się uroczo.
-A wiec w miarę wpasowuje w twój kanon zabawności?
Dziewczyna zaśmiała się odgarniając loki do tyłu.
-Jest idealnie.Dziękuje, że starasz się być zabawny - Lidia odwróciła się do niego.
Choć miała na sobie szpilki nadal był wyższy.
Miała wrażenie, że Michael pochylił się bliżej jakby chciał ją pocałować.
Przyłożyła mu palec do ust patrząc na niego ostrzegawczo.
-Nie waż się tego robić - mruknęła cicho po czym wymijając go poszła do gości.
Michael przeklął po cichu.
Wiedział, że nie powinien, bo może ją stracić, ale on na prawdę coś do niej czuł.
Przez resztę zabawy Lidia jakoś nie specjalnie rozmawiała z Michaelem.
Na ogół kręciła się przy Katey i Ianie oraz kilkoma innymi, nowo poznanymi ludźmi.
Dopiero około 8 rano towarzystwo powoli wracało do siebie.
Na szczęście Michael, ani Lidia nie wypili za dużo dlatego bez problemu mógł odwieść ją do domu wiedząc, ze nie spowoduje żadnego wypadku.

Jechali znów w milczeniu.
 Nawet gdy Michael chciał nawiązać jakiś kontakt z dziewczyną tchórzył.
Miał wrażenie, że Lidia jest na niego zła.
 Dopiero, gdy dotarli pod jej dom,
a Lidia cicho mu podziękowała zatrzymał ją łapiąc za ramię i zmuszając by na niego spojrzała.
-Przepraszam Lidia. Poniosło mnie. Wiem, że nie powinienem tego robić. - dziewczyna spojrzała na niego tylko przez chwilę, bo potem zacisnęła mocno oczy odwracając wzrok w drugą stronę.
-Jesteś na mnie zła, prawda? - Lidia odwróciła się ponownie do niego.
-Nie jestem zła na Ciebie tylko na siebie.
-Nie rozumiem...
-Odmówiłam, bo zorientowałam się, że tego pragnę. Pragnęłam byś mnie pocałował Michael. Tylko o tym myślałam i tylko to chciałam zrobić. - Lidia czekała na jego reakcje.
Widocznie zaskoczyły go te słowa, bo najpierw się w nią wpatrywał z zaskoczeniem potem objął jej twarz dłońmi i wpił się zachłannie w jej usta.
Lidia odwzajemniła gorący pocałunek, a prawnik przyciągnął ją bliżej siebie.
To było coś nowego.
Coś co ją kusiło i przerażało zarazem.





(...)




Notka w końcu jest!
Dzięki za wszystkie komentarze, zachęcam nadal do komentowania to na prawdę motywuje i daje kopa do dalszego pisania ;)
Pozdrawiam kociaki udanego weekendu!



sobota, 11 października 2014

Uprowadzona XX

Chce być częścią Twojego życia,
Chce być powodem Twojego grzechu
Chce być Twoim światłem,
które włączysz gdy nadejdzie już noc ...



Michael, Katey, Sebastian, taniec.
I wielka pustka. 
Otworzyła zaspane, przemęczone oczy rozglądając się dookoła.
Na pewno nie była w swoim domu.
Morelowe ściany, na których widniały namalowane farbami róże obrazki.
Kwiatki, drzewa, zachód słońca nad morzem. Wszystko razem wymieszane
tworząc dziwną, ale bardzo intrygującą historię.
Meble były w stylu vintage co w zupełności nie pasowało do reszty rzeczy znajdujących się w pomieszczeniu. Bordowa lampka, pełno różowych szkatułek i walające się po podłodze ciuchy.
Na początku pomyślała, że jest u Michaela, ale ten wystrój nie zgadzał się z jego stylem. 
No chyba, że jest gejem co szczerze wątpiła.

-Wstałaś śpioszku - podniosła wzrok na rudą dziewczynę, która wyglądała równie niekorzystnie jak Lidia. Jej kręcone włosy były spięte wysoko, niedbale w koka.
-Co ja tu robię? - zapytała dopiero po chwili zachrypniętym głosem.
Głowa zbyt mocno ją bolała.
-Dosypaliśmy ci do drinka pigułkę gwałtu, Michael jest zawodowym chirurgiem i sprzedaliśmy twoją nerkę ludziom, którzy handlują pluszakami - Lidia spojrzała z politowaniem na kobietę.
-Bardzo śmieszne. - burknęła dziewczyna wstając z łóżka i rozglądając się dookoła.
-Wybacz. Nie mogłam się powstrzymać.
-Gdzie moje rzeczy?
-Na komodzie po prawej. Dzwonił twój telefon jakieś 50 razy. Odebrałam.
Lidia spojrzała na nią zaskoczona.
-Twoi starzy - mruknęła cicho Katey.
-Zajebiście. Zabiją mnie! Muszę lecieć do domu! - zaczęła ze zdenerwowaniem, a Katey złapała ją za ramię.
-Spoko, gadałam z nimi. Odwiozę cię do domu za pół godziny, może być?
-Uwierzyli? - zapytała ze zdziwieniem.
Ruda uśmiechnęła się cwanie.
-Nie oni jedni.

* * * * * *

-Powiedziałam twojej mamie, że poznałyśmy się, gdy wracałam z różańca - Lidia odwróciła wzrok na kobietę, która kierowała czarnym pojazdem.
Uniosła do góry brwi najwyraźniej zdziwiona. Katey wybuchnęła śmiechem.
-Uwierzyła?
-Jestem dobrym kłamcą. Więc myślę, że nie będziesz miała przechlapane. Wspominałam coś, że masz dosyć i musiałaś zrobić sobie przerwę.
-Jesteś wierząca?
-Jakoś wolę omijać kościół.
-Michael nas odwiózł? - Katey uśmiechnęła się leciutko do brunetki.
-Ta.. jest przystojny, prawda?
Lidia wzruszyła ramionami.
-No wiesz.. Michael to prawnik zarabia całkiem dobrze. Jest przystojny, bez żony i nieślubnych dzieci...
-Katey do cholery - ucięła z lekką irytacją Lidia.
-No co?
-Jesteś wkurzająca.
-No proszę, a jednak masz coś po Nicole.
Lidia spojrzała na nią zaskoczona.
-Mówiłam coś o niej wczoraj?
Katey zaśmiała się głośno zmieniając bieg w aucie.
-I to nie jeden raz.Imię Sebastian też padło. I Borys. Jezu twoja historia mogłaby być ekranizacją filmu. Jak myślisz, kto zagrałby Davida? Brad Pitt?
-Wolałabym Mario Cassas.
-No racja. Przystojniejszy. A Ciebie? Angelina Jolie?
-A może ruda, wścibska i irytująca dziewczyna? - zapytała krzyżując ręce na piersi.
-Oh daj spokój. Jakieś plany na sylwestra?
Lidia westchnęła. Chciałaby tak pozytywnie myśleć jak Katey.
Ale nie potrafi.
Samochód zatrzymał się,a ruda spojrzała na nastolatkę.

-Mogę tylko przypuszczać co czujesz i jak bardzo teraz myślisz, że świat jest przeciw tobie. Na świecie są ludzie, którzy będą zadawać ci ból, ale znajdą się też tacy, którzy będą cierpieć razem z tobą. Słabością Davida byłaś ty i twoje serce. Nie możesz sprawić teraz by to on był twoją słabością. Jeśli nie chcesz dłużej żyć weź tabletki, żyletkę, albo skocz z mostu. Jesteś wolnym człowiekiem, jeśli wierzysz w to, że po śmierci będziesz z nim po prostu to zrób,a potem patrz na mnie kurwa z tego nieba czy piekła i żałuj, że ja wygrzewam tyłek w luksusowym apartamencie rozdając autografy jakimś dzieciakom. A ty żałuj, że twoje pieprzone życie skończyło się na 17 latach twojej egzystencji, a potem patrz jak zakochuje się od nowa i nowa... do usranej śmierci - głos Katey nie był nieprzyjemny choć troszkę podniesiony.
Lidia zamrugała ze zdziwieniem.
Nie spodziewała się takiego wybuchu ze strony Katey.
Przełknęła nerwowo ślinę.

-Dobrze. Niech piekło mnie pochłonie wraz z Davidem - ucieła ostro po czym jednym ruchem otworzyła drzwi samochodu i mocno nimi trzasnęła. Weszła do domu zirytowana.
Już przy progu stała matka.
-Może będziesz łaskawie odbierać telefon? Nie chce byś znowu zniknęła na pół roku.
-Kapuje. Idę do siebie.
Rodzicielka nie odpowiedziała.
Nie miała zamiaru znowu kłócić się z dziewczyną.
Ostatnio żadna rozmowa im nie wychodziła więc nie chciała dolewać oliwy do ognia.


Lidia rzuciła torbę na podłogę po czym padła ze zmęczeniem na łóżko.
Nel od razu do niej podbiegła radośnie merdając ogonkiem.
Wzięła do ręki telefon.
Dokładnie 53 razy dzwoniła jej matka. Katey była bliska odgadnięcia ilości połączeń.
W skrzynce miała jeszcze jednego esemesa.
Odczytała go ze zdziwieniem nie znając tego numeru.

Witaj Lidio.
Nie wiedziałem, że potrafisz tak dobrze tańczyć.
 Przypominasz mi kogoś, oby twoje zachowanie nie spowodowało,
 że stracę rozsądek i zrobię coś głupiego. 
Swoje mam na sumieniu.
 Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy i poznamy się bliżej. ;-)


Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę.
Nie znała tego numeru, ani nawet nie domyślała się kto to może być.
 Może ktoś robi sobie żarty?
 A może podała komuś numer, gdy była tak schlana?
Nawet jeśli chciała nie umiała nieznajomemu odpisać tym bardziej, że numer był zastrzeżony.
Westchnęła głośno patrząc na białego pieska.
Pogłaskała go przytulając do siebie.
-Ty mnie rozumiesz, prawda? - zapytała cicho całując psiaka w główkę.

Na dworze robiło się już ciemniej, a biały puch na chodnikach powodował radość na podwórku bawiących się razem dzieci. Lidia nie pamiętała kiedy ostatni raz rozmawiała z przyjaciółką. Pokłóciły się o taką głupotę, ale teraz to chyba już nie miało żadnego sensu.
Nie chciała kontaktu ze starymi znajomymi.
Już sobie wyobrażała te pełne współczucia spojrzenia.
Przez moment zastanowiła się nawet czy Bill, albo David podejrzewali, że Nicole jest jej siostrą.
Co jeśli nie przypominałaby jej tak bardzo?
Czy David traktowałby ją łagodnie, czy może zabił po tych trzech tygodniach?
Przebrała się szybko w czarny z golfem sweterek po czym nałożyła biały płaszcz z kapturem i owinęła się szczelnie czerwonym szalikiem.
Spięła włosy w wysokiego kucyka po czym wzięła smycz dla pieska i wyszła z pokoju.

Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Idę z psem - odparła Lidia wymachując jej czarną smyczą przed nosem.
-Jest już ciemno. Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Już wystarczająco zrobiliście ze mnie wariatkę wysyłając do psychiatry. Wyjdę tylko przed dom. Nic mi się nie stanie.
-Dobrze, ale do pół godziny bądź w domu, dobrze?
-Okey. - odparła z westchnieniem po czym założyła brązowe trapery.
Przypięła Nel smycz wychodząc na dwór.
Było chłodno, ale nie przeszkadzało jej to.
Piesek radośnie merdał ogonkiem wsadzając nosek w zimny śnieg.
Lidia zaśmiała się cicho udając się spacerkiem wzdłuż ulicy.
Rozejrzała się dookoła okolicy.
 Dzieci powoli zbierały się domu, wołane na kolacje.
Jedynie niektóre jeszcze ubłagały o przedłużenie zabawy o 15 minut.

-Chodź Nel - zawołała Lidia ciągnąc delikatnie psa do przodu, gdy ten utknął przy jakimś śmieciu starannie go obwąchując.
-Czy ja też mogę iść? - Lidia odwróciła się ze zdziwieniem widząc Michaela.
-Czyżbyś mnie śledził? - zapytała prowokacyjnie unosząc do góry brew.
-Ależ skąd. Szansa, że się spotkamy była równa 50 % no i się udało - odparł z uśmiechem.
 Lidia spojrzała na jego czarny, długi płaszcz.
 Pod spodem miał na pewno drogi garnitur, a w ręce trzymał pod kolor płaszcza kwadratową teczkę.
-Nawet w wolnym czasie pracujesz?
-Nie pracuje. To moje hobby - Lidia spojrzała na niego z politowaniem.
-Kiepskie masz poczucie humoru.
-A ty jak się czujesz? Po wczorajszym mam wrażenie, że nie zbyt dobrze.
-Dlaczego? Czuje się świetnie. Nic mnie nie boli i nic nie pamiętam - Michael zaśmiał się podchodząc bliżej.
-Chcesz bym ci przypomniał? - pochylił się nad nią, gdyż był wyższy o jakąś głowę.
-Lepiej nie. Chyba, że byłam naga.
-Blisko - oboje zaśmiali się.
-Możesz - odparła po chwili z lekkim uśmiechem.
 Mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Co mogę?
-Możesz iść z nami.
Michael uśmiechnął się przyjacielsko idąc przed siebie z dziewczyną.

-Czy zdarzyło ci się kiedyś zakochać w swoim kliencie? No wiesz taki romansik przy pracy - zaczęła z zachwytem patrząc na niego z zaciekawieniem.
Michael zaśmiał się cicho kiwając przecząco głową.
-Przykro mi, ale cię zawiodę. Nie jestem gejem.
-Więc pewnie masz nieślubne dziecko z jakąś wysoką blondynką, która chce alimenty od męża?
-Pudło. - Lidia westchnęła udając zmartwienie.
-Okey... więc broniłeś kiedyś bardzo niebezpiecznego przestępce handlującego cudzymi narządami. Nie udało się i trafił do więzienia. Od tej pory codziennie każdego dnia, dostajesz koperty z częścią jakiegoś narządu - Michael zaśmiał się patrząc na nią z politowaniem.
-Masz bardzo bujną wyobraźnie.
-Oh, więc chcesz mi powiedzieć, że jak na faceta po trzydziestce, w dodatku prawnika masz bardzo nudne życie? - Lidia uniosła do góry brew patrząc na mężczyznę, który się zatrzymał, gdy Nel znów coś zainteresowało w śniegu.
-Mam 27 lat. Nie jestem aż tak bardzo stary.
Lidia uśmiechnęła się do niego figlarnie.
-A jak było z tobą? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Co ze mną?
-No wiesz każdy z nas ma swoją historię.
-Moja historia jest bardzo nudna - mruknęła cicho ciągnąc psa dalej.
 Michael ruszył za nią.
-Więc co to takiego? Zdrada chłopaka czy jedynka z matematyki?
Lidia mimowolnie się zaśmiała.
-Pudło. - odparła unosząc do góry brew.
-Oh wiem. Należysz do tej grupki nastolatków, która wyznaje szatana i na której widok starsze panie wykonują znak krzyża.
-Błąd, ale jeśli już schodzimy na temat wiary nie wierze w niego. - odparła marszcząc nos.
-O. To już  coś. Nie spełnił twojej prośby?
-Wręcz przeciwnie.
-Więc w czym problem?
Lidia westchnęła spoglądając w jego niebieskie oczy.
-Na świecie nie ma nic za darmo. Tak też jest z nim. Prosisz go o coś i to masz, ale później on też chce czegoś od ciebie.
-Więc zabrał ci coś co najbardziej kochałaś?
-Nie coś, lecz kogoś - odparła cicho z lekką irytacją.
Nie chciała mówić mu o takich rzeczach, a była już na dobrej drodze by mu wszystko powiedzieć.
-Dlatego wytworzyłaś sobie niewidzialną barierę?
-Nic sobie nie wytworzyłam.
Mężczyzna prychnął obejmując ją ramieniem.
-Hej czy to nie uchodzi za molestowanie? - zapytała patrząc na niego ostrzegawczo.
-To przyjacielski gest.
-Ciekawe ile jeszcze masz takich - mruknęła z kpiną.
Michael wzruszył ramionami, a Lidia zatrzymała się spoglądając w stronę domu.
-Już późno. Muszę iść rodzice będą się martwić.
-W porządku. Odprowadzę cię, chyba mi pozwolisz? - spojrzał na nią unosząc do góry brew.
W jakiś dziwny sposób podobała mu się Lidia.
-Jeśli nalegasz.

Szli w milczeniu od czasu do czasu spoglądając na siebie.
Lidia czuła się dziwnie w jego obecności i sama się dziwiła jak potrafiła z nim pogrywać słowami.
Wcześniej flirt z facetem był nie do pomyślenia, a teraz...
Podobało jej się to no i przynajmniej przez chwilę zapomniała o całym tym bólu.
Na koniec wymienili się numerami telefonu.
Nawet jeśli Michael chciał ją pocałować nie zrobił tego.
Wiedział, że musi to inaczej zagrać inaczej w ogóle Lidia nie zaufa mu.
-Dobranoc urwisie - Lidia uśmiechnęła się słodko.
-Dobranoc.

Lidia opadła ze zmęczeniem na łóżko ściągając ciepły sweter.
Rozpuściła włosy, gdy jej telefon wydał z siebie dźwięk.
Spojrzała na wiadomość uśmiechając się delikatnie.

Mam nadzieje, że powtórzymy ten spacer i może opowiem ci coś co cię zaskoczy i nie będę już dla ciebie takim nudziarzem jakim na razie jestem :)

Zamknęła na chwilę oczy dotykając palcem swoich warg.



-Wyglądasz na szczęśliwą. Powinienem być zazdrosny - Lidia  zaskoczona otworzyła oczy
 patrząc na mężczyznę przed sobą. Wcale się nie zmienił.
 Nadal był wysoki, umięśniony, z ironicznym uśmiechem.
 Jego oczy były takie same -czekoladowe, a usta zdobił srebrny kolczyk.
Dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Czy to źle, że jestem szczęśliwa? - zapytała unosząc do góry jedną brew.
David podszedł do niej uśmiechając się w charakterystyczny sposób.
-Jeśli to ja jestem powodem twojego szczęścia to nie jest źle - Dziewczyna zaśmiała się po czym objęła go za szyję przytulając się mocno do jego ciała.
-Tęskniłam za tobą David. Myślałam, że nie żyjesz. - szepnęła ze smutkiem delektując się zapachem jego perfum. Mężczyzna objął ją w tali odwzajemniając uśmiech.
-Zawsze do ciebie wrócę. Jesteśmy sobie przeznaczeni - Lidia spojrzała w jego oczy.
 Był szczęśliwy. Czuła to.
 David nachylił się nad nią złączając ich usta w czułym pocałunku.
-Nigdy więcej nie odchodź. Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.
-Obiecuje.



Lidia odwróciła się na drugi bok próbując się nie rozpłakać.
W jakiś sposób wyobrażenie sobie spotkania z Davidem pomagało jej oswoić się z rzeczywistością. Tworzyła swój świat wraz z nim. Robił wszystko tak jak ona chciała.
Taka idealna historia w tym nieidealnym świecie.
Jej wyobrażenia przerwał kolejny dźwięk esemesa.
 Uśmiechnęła się lekko myśląc, że to Michael, ale numer znów był zastrzeżony.

Mam nadzieje, że będziesz śniła o mnie.
Już nie mogę się doczekać gdy cię zobaczę.
Jestem pewny, że tego spotkania
oboje  nie zapomnimy do końca życia.
A wiadomo, życie bywa kruche. 


Nie wiedziała kto to pisał, ale jeśli Sebastian był faktycznie w tedy w klubie...
Nie mogła się bać. Zbyt długo była słaba.
Teraz będzie inna.
Jeśli chce się z nią spotkać ona to zrobi.
Katey ma racje.
 Przecież nie może ciągle się obwiniać o wszystko i wracać do wspomnień.
Choć te wspomnienia trzymają ją przy życiu musi przestać.
 Życie jest tylko jedno i ona musi ruszyć dalej już bez Davida.
Ale najpierw musi go pożegnać.






NOTKA WRESZCIE JEST :)
CO PRAWDA NIE BARDZO JESTEM Z NIEJ ZADOWOLONA, ALE MAM NADZIEJE, ŻE CHOĆ WAM SIĘ TROCHĘ SPODOBAŁA.
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA.
DZIĘKUJE ZA ZROZUMIENIE I POZDRAWIAM KOCHANI :*