To zabawne, że dopiero teraz uświadamiasz sobie, że już nic nie bedzie takie samo.
Twoje spojrzenie, dotyk dłoni czy słowa nigdy nie będą takie same.
I choć bardzo byś chciała nie jesteś w stanie tego zmienić.
Ta miłość cię wykańcza, powoduje, że pogrążasz się w depresji, w żałobie
Ale pomimo tego, ty chcesz ją mieć w sercu.
Zadaje ci ból, paraliżuje cię, nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie.
Ale ty chcesz tego. Chcesz to przekleństwo.
-Lidia słuchasz mnie w ogóle? - dopiero lekki uścisk dłoni Michaela na jej ramieniu przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego zaskoczona unosząc do góry brew.
-Co? - zapytała głupio spoglądając w jego oczy.
Na twarzy Michaela pojawił się delikatny uśmiech.
-Mówiłem do ciebie, a ty nic. - Lidia zaśmiała się cicho przybierając dobrą minę do złej gry.
Spojrzała w jego oczy, a jej uśmiech nagle zniknął z twarzy.
Patrzysz w jego oczy i jeszcze się dziwisz, że to nie to samo.
Jesteś żałosna. Choć jego kolor oczu jest ci zupełnie znany ogarnia cię przygnębiebie.
Jest przystojny, ma dobrą pracę, jest uroczy.
Ale nigdy nie będzie nim. Nigdy nie poczujesz się tak samo jak przy nim.
I to chyba najbardziej cię boli.
-Wybacz... Po prostu... głowa mnie trochę boli - skłamała uśmiechając się delikatnie.
Najwyraźniej Michael łyknął to kłamstwo. Uśmiechnął się lekko łapiąc ją za rękę.
-Nie musisz się do tego zmuszać - szepnął, a Lidia spojrzała na niego pytająco.
-Co masz na myśli?
-Widzę to w twoich oczach. Jesteś smutna i właściwie nie wiem co jest powodem twojego stanu. Najwyraźniej musiał cię ktoś mocno skrzywdzić. I choć trzymasz moją dłoń, przyjmujesz zaproszenia mam wrażenie, że się po prostu męczysz. Nie zmuszę cię do niczego nawet jeśli bym chciał - Michael spojrzał na nią z zatroskaniem.
Kąciki jej ust uniosły się delikatnie w górę.
Właśnie już sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie.
Dlaczego nie może być nim?
Jest zbyt delikatny, martwi się o Ciebie.
David nigdy tego nie robił. Myślał tylko o sobie.
Zmusiłby cię do odwzajemnienia tego pieprzonego uczucia!
Ale przecież on nic nie musiał robić.
Dałaś mu wszystko czego było mu trzeba.
Nagle uświadamiasz sobie, że chcesz by był egoistą.
By cię zmusił, namieszał, a potem zostawił.
Lidia nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
Nie chciała go przecież zwodzić, ale nie chciała także żyć ciągle w ukryciu.
Przecież nic nie przychodzi samo od siebie.
Najpierw trzeba coś dać, a później dopiero oczekiwać.
Może będzie w stanie go pokochać.
Przecież on nie jest jej obojętny.
Lubi jego towarzystwo, jego perfumy, poczucie humoru.
-Ja... muszę to przemyśleć... chce wracać do domu - zaczęła ze zmieszaniem spuszczając wzrok. Czuł, że zaraz wybiegnie dlatego złapał ją szybko za nadgarstek.
-Odwiozę cię.
-Nie... przejdę się - mruknęła z lekkim uśmiechem.
-Lidia.. to nie było pytanie - spojrzała na niego zaskoczona.
Jego głos wydał się stanowczy i nie przyjmujący sprzeciwu. Jej serce dziwnie zabiło.
Nie odpowiedziała wyraźnie pozwalając mu na to.
Jechali w milczeniu jakby nie mając ochoty na jakąkolwiek konwersacje.
Powiedzieli sobie i tak dużo więc nie chcieli jeszcze bardziej drążyć takich tematów.
Lidia była trudna, ale nie chciał z niej zrezygnować.
Z drugiej strony nie mógł dopuścić by go pokochała.
To skrzywdziłoby ją jeszcze bardziej.
Głowę oparła o zimną szybę i pomimo zamkniętych w aucie okien czuła chłód grudniowego powietrza. Chciało jej się płakać. W głowie siedział jej Sebastian, David i Nicole.
Najgorsze jednak, że Sebastian opowiedział jej to zupełnie z innej perspektywy.
Z perspektywy takiej, w której nie jest w stanie znienawidzić swojej siostry.
Pomimo tego jak jej decyzje i egoizm zniszczyły silną więź pomiędzy dwojgiem przyjaciół.
Zatrzymali się.
-Dziękuje, że poszłaś tam ze mną - zaczął z uśmiechem spoglądając na nią.
Lidia podniosła na niego wzrok nie ukrywając zdziwienia.
-Dziękujesz? Michael powinieneś żałować, że mnie zaprosiłeś.
-Ale problem w tym, że nie żałuje. Ani jednej sekundy spędzonej z tobą.
Lidia mimowolnie się uśmiechnęła.
-Chciałabym ci tak wiele dać.. - zaczęła z przejęciem, ale jej przerwał.
-Myślę, że możesz robić wszystko, ale problem w tym, że ty chyba tego nie chcesz. Nie chcesz przyznać się, że nie jest tak jakbyś chciała. Ignorujesz swoje serce niszcząc tym samym siebie. - choć jego słowa były ostre miał absolutną racje.
-Zadzwonię - szepnęła po czym otworzyła drzwi pośpiesznie wychodząc z auta.
Z trudnością powstrzymała łzy. Na prawdę miała ochotę umrzeć.
A rozmowa z Michaelem dopiero ją zdołowała.
Czego oczekujesz?
Zapuka, zjawi się nagle i powie, że wszystko jest w porządku?
Że zawsze cię kochał i nigdy cię nie zostawi?
To smutne, że zmuszasz się do oszukania siebie tylko po to by choć trochę poczuć ulgę.
Ale ona nie przychodzi, prawda?
* * * * * * *
2014, Włochy
Odpalił drogie marlboro zaciągając się przyjemnym zapachem fajek.
Lubił ten stan, kiedy niczym się nie przejmował.
Nikogo nie słuchał był panem swojego losu, księciem swojej bajki.
Podobało mu się tutaj. Hotel w którym przebywa był naprawdę drogi.
Ale przecież go na wszystko stać.
Co prawda nie miał tutaj aż takiej swobody, ale nie narzekał.
Były piękne kobiety, dobre jedzenie no i miał spokój.
Jedynie od czasu do czasu włóczył się po mieście bez celu.
Pomimo tego nie czuł się wcale dobrze.
Jedno spotkanie, które odmieniło mu życie.
Jedna dziewczyna, która sprawiła, że znów poczuł co to znaczy mieć serce.
Która udowodniła mu, że Nicole nie jest prawdziwa.
Jest niczym zjawa, senny koszmar pojawiający się tylko w tedy, gdy gasną światła.
gdy zamykasz oczy mając nadzieje, że tym razem nie przyjdzie,
Ale ona przychodzi każdej nocy na nowo mieszając w twojej głowie.
Po raz pierwszy czuł się wstrętnie. Z ledwością wytrzymywał siedzenie tutaj sam.
Nie chciał być sam. Chciał być z nią, ale wiedział, że to nie jego czas.
Znów po nią przyjdzie, ale jeszcze nie teraz.
To lekcja pokory pomyślał z ironią opierając zmęczone ciało o miękkie oparcie sofy.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
2 lata wcześniej.
-To przykre. Rodzimy się i umieramy. Nie mamy niczego od życia choć pragniemy mieć wszystko - warkocz podniósł wzrok na dziewczynę, która stała za nim ze skrzyżowanymi rękoma.
Jej twarz wykrzywiała się w uśmiechu, a oczy patrzyły gdzieś w dal na wielkie jezioro.
David podniósł się z ziemi patrząc na nią z lekką pogardą.
-Czego może pragnąć dziewczyna mojego przyjaciela? - Nicole odwróciła się w jego stronę podchodząc bliżej. Spojrzała na niego.
-Pragnę tego co zakazane. - szepnęła z prowokacją po czym zaśmiała się cicho.
David prychnął, gdy Sebastian do nich podszedł podając im piwo.
-O czym rozmawiacie? - zapytał z uśmiechem obejmując dziewczynę w pasie.
-O życiu - mruknął warkocz patrząc nie przeniknionym wzrokiem na Nicole.
Uśmiechnęła się unosząc brwi do góry.
-Więc zdrowie za nasze zajebiste życie! - zawołała unosząc puszkę piwa do góry.
# # # # #
-Co ty do kurwy kombinujesz? - Nicole podniosła do góry wzrok znad kolorowego pisemka unosząc do góry brwi. Na jej twarzy malował się cyniczny uśmiech.
-Też się cieszę, że cię widzę i nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi - David prychnął nie ukrywając irytacji. Nicole przewróciła kartkę z gazety nadal skupiając się na czytaniu.
-Jesteś jakaś nienormalna - skrzyżowała ręce na piersi patrząc na niego z niezadowoleniem, gdy wytargał wręcz jej ulubioną gazetę z ręki i rzucił ją na podłogę.
Wstała nieśpiesznie poprawiając swoją czarną marynarkę na sobie.
Podeszła bliżej i tylko dzięki obcasom mogła prawie bez najmniejszych problemów patrzeć mu w oczy.
-Po pierwsze nie umiesz pukać - zaczęła, ale jednak jej przerwał.
-Jestem zajebisty w pukaniu.
Dziewczyna prychnęła kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Po drugie jesteś nie kulturalny, bo się nie przerywa, a po trzecie to ty wlazłeś jak do siebie i mnie obrażasz.
Warkocz spojrzał na nią ze zdumieniem.
Gdyby była facetem najprawdopodobniej już dawno by jej coś zrobił.
-Przypominam, że gdy nie znał cię Sebastian to JA czasem tu spałem - Nicole zaśmiała się figlarnie.
-Role się odwróciły. Teraz ja tutaj śpię i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba - mruknęła prowokacyjnie patrząc na niego uwodzicielsko.
Znowu to robiła!
Chciała go wyminąć, ale przytrzymał ją łapiąc za nadgarstek.
-Dlaczego to robisz? - warknął spoglądając w jej ciemne tęczówki.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Nie wiem o co ci chodzi...
-Bardzo dobrze wiesz. Miałem dużo kobiet i wiem kiedy chcą mnie poderwać.
Nicole znów się zaśmiała wyrywając się z jego uścisku.
-Chyba masz zbyt wysokie mniemanie o sobie. Nie podrywam cię. To ty gapisz się na mnie jakbyś chciał mnie przelecieć i czekasz tylko na okazje aż rozchyle przed tobą nogi. Ups! Niedoczekanie twoje! - zawołała, a z jej twarzy nie znikał ironiczny uśmiech.
-Nigdy nie zdradziłbym Sebastiana - odparł po chwili ostrzegawczo na nią patrząc.
-Ja też nie, więc łaskawie albo odkup mi Vogue, albo daj mi pieniądze to kupie sobie nową - dodała opuszczając wzrok na nieopodal leżący magazyn. Kartka stargała się lekko.
-Myślałem, że nie interesuje cię ten świat.
-Znów nic o mnie nie wiesz. Najpierw cię podrywam, potem nie wyglądam na laskę, która interesuje się modą. Myślisz, że jestem wieśniaczką? - David zaśmiał się jej słowami.
To było na prawdę dziwne. Gdy jej nie było obiecywał sobie, że wygarnie jej wszystko, że nie podoba mu się to jak na niego patrzy, ale gdy była tak blisko chciał ja tylko całować.
Gdyby teraz na niego się rzuciła był niemal pewny, że odwzajemniłby to.
-Raczej osobą, która lubi mącić, a potem zostawić.
-Auć - mruknęła z uśmiechem kokieteryjnie na niego patrząc.
Wzruszyła ramionami, a jej twarz wykrzywiła się w niewinnym uśmiechu.
-Co ja poradzę, że jestem taka cudowna?
David nie odpowiedział. Spojrzał na nią z politowaniem.
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Ich rozmowę przerwał dźwięk telefonu.
W pokoju rozległo się głośne "Dirty Diana" Michaela Jacksona.
Nicole przekręciła teatralnie oczami wyciągając telefon z tylnej kieszeni spodni.
Spojrzała na wyświetlacz i uniosła jedną brew do góry.
-Gdzie jesteś? - zapytała od razu ,a David mógł się domyśleć, że dzwoni Sebastian.
-Wypadło mi coś. Nie wrócę na czas. Bardzo cię przepraszam.
-A za ile wrócisz? - zapytała trochę oschle opierając się o komodę obok telewizora.
-Nie wiem... chyba musisz sobie załatwić zabawę na wieczór.
Nicole wzruszyła ramionami zerkając na Davida, który ułożył się wygodnie na kanapie.
-W porządku, ale mam nadzieje, że mi to jakoś wynagrodzisz - mruknęła promiennie uśmiechając się uwodzicielsko. Sebastian zaśmiał się cicho.
-Bardzo cię kocham.
-Wiem - mruknęła cicho po czym rozłączyła się dając telefon na meblościankę.
-Czyżby odwołana randka? - tym razem on uśmiechał się cynicznie.
Nicole spojrzała na niego z kpiną.
-Nie twoja sprawa. - David prychnął podnosząc się wolno z tapczanu.
-Czyżby Sebastian zapomniał o waszym co miesięcznym rytuale?
Nicole spojrzała na niego jak na idiotę odgarniając długie, proste włosy do tyłu.
-Jesteś nienormalny.
-Ah tak. Chyba to miało związek z domem dziecka, prawda? - Nicole nabrała głębszego oddechu patrząc na niego twardo. Nie odpowiedziała co wyraźnie potwierdziło jego przypuszczenia.
-Sebastian miał cię zawieść, no cóż.. nie ma go tutaj. Więc nie pojedziesz do starego domu - dziewczyna wyczuła prowokacje. Myślał, że uderzy w jej najsłabszy punkt i ją zrani.
Ale się mylił. Zbyt długo użalała się nad sobą by teraz znów to zrobić.
Zaśmiała się kiwając przecząco głową.
-Moi mnie zostawili twoi cię wyrzucili. Kto tutaj jest bardziej żałosny? - zapytała unosząc do góry brew. David spojrzał na nią ze złością po czym podszedł i gwałtownie popchnął ją na ścianę ściskając jej gardło. Nicole nie wyglądała na zaskoczoną jego zachowaniem.
Uśmiechnęła się patrząc w jego oczy. Wyglądał seksownie, gdy się wkurzał.
Sama właściwie do końca nie była pewna dlaczego tak bardzo kręciło ją denerwowanie go.
-Nigdy nie próbuj mówić o moich starych - syknął ze złością patrząc w jej oczy.
-Nigdy nie próbuj przypominać mi, że jestem sierotą - powiedziała spokojniej niż on.
Złapała go za ręce, które oplotły jej gardło chcąc by trochę rozluźnił ten uścisk.
David uśmiechnął się cwanie.
-Sebastianowi chyba w zupełności odbiło, że jest z tobą - mruknął z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Nicole zaśmiała się figlarnie, gdy ten zabrał ręce.
-To bardzo ciekawe. Wyzywasz mnie, wyśmiewasz to, że nie mam rodziny, naruszasz nietykalność osobistą, a gdy tylko stanę bardzo blisko ciebie twoje czekoladowe oczy mówią w zupełności co innego - odpowiedziała rozmasowując obolały kark.
David nie odpowiedział.
-Weź rzeczy, zawiozę cię tam - odparł w końcu, a Nicole spojrzała na niego zaskoczona.
-Nie ma mowy. Zgwałcisz mnie, wywieziesz do lasu lub oddasz moją nerkę.
Warkocz uniósł brwi z rozbawieniem. Na prawdę była szurnięta.
-Będę miał ręce przy sobie.
Nicole skrzyżowała ręce na piersi patrząc na niego ostrzegawczo.
-Obiecujesz?
-Tak, obiecuje. Jedźmy już - jego głos był zniecierpliwiony.
-I to nie jest żaden podstęp?
-Nicole nie jestem kryminalistą..
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem wywołując w nim oburzenie.
-Pobicie ojczyma to nie przestępstwo!
-Oczywiście! To pewnie lista "Czyny, które nie są karalne".
-Nie mam takiej listy.
-Doprawdy? Może najwyższy czas sobie taką zrobić. Kto wie co jeszcze masz zamiar zrobić.
David prychnął.
-Póki co zawieść cię do domu dziecka.
-Pójdę po kilka rzeczy.
David ciągle kręcił z niedowierzaniem głową, gdy powiedziała "KILKA", a bagażnik jego czarnego BMV był niemal wypełniony po same brzegi jakimiś kartonami. Na początku upierała się, że sobie poradzi z pakowaniem ich do auta, ale w końcu David jej pomógł.
Najwyraźniej musiała okraść Sebastiana. Albo jakiś sklep.
Starał się skupić na jeździe, ale Nicole świetnie mu to uniemożliwiała.
Przez całą drogę śpiewała Icona Pop - I love it.
I nawet jeśli strasznie fałszowała wyglądała uroczo gdy śpiewała i nie mógł jej powiedzieć by się zamknęła.
-Co masz w tych kartonach? - zapytał w końcu, gdy już prawie byli na miejscu.
Nicole wzruszyła ramionami.
-Trochę zabawek, parę ubrań i jedzenia.
-Nie wiedziałem, że udzielasz się charytatywnie.
Prychnęła cicho patrząc na niego.
-To nie jest pomoc charytatywna. To odwiedzenie starego domu - mruknęła z uśmiechem wypominając mu słowa, które parę minut temu sam jej powiedział.
-Nie mam zamiaru cię za to przepraszać.
-Niczego od ciebie nie oczekuje. Wiem, że nie jesteś typ typem na jakiego pozujesz.
David zatrzymał samochód przed samym ośrodkiem na parkingu po czym spojrzał na dziewczynę unosząc do góry brew.
-Typ typem? Co masz na myśli?
Nicole odwróciła się do niego przodem odpinając pasy.
-Pozujesz na samolubnego dupka, który wszystko ma gdzieś, który nienawidzi nowej dziewczyny swojego najlepszego kumpla i który ani odrobinę nie tęskni za rodzicami.
-Tak właśnie jest.
-Gdyby tak było najprawdopodobniej olałbyś mnie, a nie zawoził. Twoje oczy tak samo patrzyłyby z nienawiścią na mnie jak na swoich rodziców, ale ty nie umiesz tak na mnie patrzeć. - David ciągle jej się przyglądał, a gdy chciał coś powiedzieć Nicole wysiadła z samochodu udając się do bagażnika.
Sam to uczynił po chwili pomagając jej przenieść kartony.
Pierwszy raz był w takim miejscu. Pełno dzieci w różnym wieku, kilka kobiet bawiących się z maluchami, jedna portiernia przy której była starsza kobieta i kilka sióstr zakonnych.
Dziwił się, że dziewczyna mogła tutaj wytrzymać i wyjść na prostą.
Co najdziwniejsze Nicole nigdy nie skarżyła się, że ich nienawidzi, jedynie żartobliwie nazywała to "Syndromem rodziców do dupy". Gdyby go rodzice porzucili najprawdopodobniej zlazłby ich i chyba zabił, albo dręczył. A ona nic. Przychodziła tutaj odwiedzać dzieci, które ucieszyły się na jej widok i na rzeczy jakie im przyniosła. Usiadł na miękkim tapczanie, gdy jakiś chłopiec podał mu klocki by się z nim pobawił. Nigdy nie bawił się z dziećmi, ale czuł, że w tej chwili jest w stanie wszystko zrobić. Spojrzał na nieopodal stojącą Nicole, która z uśmiechem rozmawiała ze starszą siostrą zakonną. Gdyby jej nie znał uznałby ją za grzeczną, ułożoną dziewczynę.
I znów wszystko mu się nie zgadzało.
Tutaj była taka delikatna, niewinna i w dodatku dobrowolnie pomagała innym, a z nim wulgarna, kokieteryjna.
Czy może mieć dwie twarze?
Najgorsze jednak to, że zaakceptował te dwie osobowości w jednym, delikatnym ciele.
Dopiero po dłuższej chwili Nicole zerknęła na niego.
Ocknął się po czym podał chłopcu niebieski klocek, gdy ten budował dużą wierze.
Myślał, że będzie gorzej, że będzie się nudził i żałował, że się na to zgodził.
Wcale tak nie było. Cieszył się, że był przy niej.
W pewien sposób nawet cieszył się z tego iż Sebastian o tym zapomniał.
Choć nigdy nie dała po sobie tego poznać wiedział jak to spotkanie było dla niej ważne.
Po chwili Nicole usiadła obok na czerwony dywan, a dopiero teraz David zorientował się, że ma jakąś małą dziewczynkę na rękach.
Jej blond włoski ułożyły się w delikatne loczki, a niebieskie duże oczy uważnie go obserwowały.
Nicole posadziła ją sobie na kolanach, a ona ufnie się w nią wtuliła.
-To moja imienniczka. Wiesz jaka jest jej historia? Ktoś znalazł ją owiniętą zwykłą, brudną szmatą koło śmietnika. Odratowali jej z trudem życie, a rodziców do dzisiaj nie znaleźli. Dlaczego to życie jest tak cholernie niesprawiedliwe? - David opuścił na nią wzrok po czym zszedł z tapczanu siadając zaraz obok.
-Nie mam pojęcia, ale teraz to my mamy wpływ na jego dalszy ciąg - Nicole spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, że pojechałeś ze mną.
-Nie ma sprawy. Mała chyba zasypia. - dodał widząc jak dziewczynka zamknęła oczka.
-Tak. Zaniosę ją do jej pokoju i możemy jechać, ok?
-Mogę ją wziąć. - odparł wyciągając ręce w stronę dziewczyny.
Nicole spojrzała na niego zdziwiona, ale nie odpowiedziała delikatnie przekazując mu dziewczynkę.
Pokazała mu pokój po czym pożegnali się ze wszystkimi i udali się do domu.
Na dworze robiło się już trochę ciemniej, ale nadal było ciepło.
Zatrzymali się pod domem Sebastiana.
-Muszę coś załatwić. Jak Sebastian przyjdzie powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił.
Nicole pokiwała na zgodę głową.
-W porządku. Cześć - David sam do końca nie wiedział co właściwie robi.
Nicole chciała wysiąść, ale drzwi były zablokowane.
Spojrzała ze zdziwieniem na mężczyznę.
-David co ty robisz?
Nie patrzył na nią, wyglądał jakby walczył sam ze sobą.
Po chwili jednak odwrócił się do niej po czym wpił się w jej usta.
Nicole spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Odepchnęła go od siebie i biorąc zapach uderzyła w policzek.
-Nigdy więcej tego nie rób! - zawołała z lekką rozpaczą w głosie.
-To niemożliwe.. - szepnął nie zrażony tym, że właśnie go uderzyła.
Objął jej twarz rękami znów złączając ich usta ponownie razem.
Czuł jak się opiera, jak próbuje się wyrwać i uciec, ale jego silne dłonie obejmowały jej kark.
Nie obchodziło go to czy go znienawidzi czy powie wszystko Sebastianowi.
To było silniejsze.
Dopiero po chwili zrozumiał, że Nicole odwzajemnia jego pocałunki.
Dłonie, które odpychały go parę sekund wcześniej teraz obejmują ściskając czarną, szeroką bluzę.
Całowali się namiętnie, a ich języki ocierały się o siebie i walczyły o dominacje.
Po chwili jednak zwolnili, a David zębami złapał jej dolną wargę ciągnąc lekko do siebie.
Nicole zamknęła po chwili usta oddychając ciężko.
Jej oczy były zamknięte, a usta czerwone z pocałunków.
-Obiecałeś.. Obiecałeś trzymać ręce przy sobie... - szepnęła dopiero po chwili patrząc w jego oczy, w których pojawiły się dziwne iskierki.
David odgarnął jej włosy z policzków starając się powstrzymać przed ponownym całowaniem.
-Nie jestem dobry w dotrzymywaniu obietnic.. - wyszeptał po chwili lekko zachrypniętym głosem.
-Jak ja spojrzę Sebastianowi w oczy? Jak w ogóle...
-Też to czułaś? - Nicole spojrzała na niego zaskoczona.
Jej oczy były przerażone, już nie takie pewne siebie jak zawsze.
-Co?
-To uczucie... chyba się zakochałem...
-Bredzisz. Nie możesz mnie kochać, rozumiesz?! Nie zasługuje na twoją miłość! - niemal krzyknęła desperacko chcąc jak najszybciej wyjść z tego auta.
-Zasługujesz na o wiele więcej niż masz. Zasługujesz na szczęście - mruknął gładząc kciukiem jej policzek. Nicole spuściła na moment wzrok.
Jej usta lekko drżały, a serce dziwnie szybko biło.
-Pozwól mi... - zaczął, ale mu przerwała.
-Pozwoliłam już na więcej niż powinnam. Proszę otwórz te drzwi.
-Otworzę, jeśli powiesz, że też to poczułaś.
-Nic nie poczułam David. Kocham Sebastiana - odparła zdejmując rękoma jego dłonie z policzków.
David uśmiechnął się gdy to zrobiła.
-Nie jestem ci wcale obojętny. Jestem tego pewny.
Nicole nie odpowiedziała.
-Niech cię szlag! - warknęła pochylając się do przodu i całując jego usta.
Nie spodziewał się tego, ale spodobało mu się to.
Przyciągnął ją bardziej do siebie sadzając na swoich kolanach.
Jej pocałunki zeszły na jego szyję odchylając bluzę.
David wplótł palce w jej długie włosy zamykając oczy.
BYŁA ANIOŁEM.
* * * * * * * * * * * ** * * * * * ** * * *
Lidia nie wiedziała co zrobić. Tak cholernie brakowało jej Davida.
Dlaczego on musiał akurat ją porwać?
Przecież on nie żył, nic jej po nim nie zostało.
David spalił wszystkie jej rzeczy i rzeczy Nicole.
To przecież wyraźnie miało dać jej do zrozumienia, że nie chce ich obu w swoim życiu.
Ma je dość i chce wreszcie się od nich uwolnić.
Jaka była żałosna, jeśli myślała, że ją pokocha.
On nie potrafi kochać przynajmniej teraz.
Przez jej siostrę. Przez Nicole.
Odebrała mu wszystko równocześnie zabierając też Lidii.
Zabrała jej Davida. Choć Nicole nie żyje wygrała po śmierci.
Doprowadziła do śmierci jednego z nich.
Więc mogła być szczęśliwa w tym piekle.
Lidia spojrzała na zegarek. Dochodziła 22.
Zagryzła nerwowo wargę walcząc z emocjami.
Nie miała czasu się przebrać. Nałożyła kurtkę, czerwony szalik po czym wybiegła z domu nie odpowiadając nawet na pytania rodziców gdzie idzie o tak późnej porze.
Wyszła z domu i dopiero w tedy dotarł do niej zimny powiew wiatru.
Poczuła jak spadają na nią białe, płatki śniegu.
To one sprowadziły ją do rzeczywistości.
Zacisnęła usta biegnąc do domu, w którym chciała zostać aż do rana.
Zadzwoniła cztery razy, a gdy chciała piąty ktoś otworzył jej drzwi.
Właściwie nic sobie nie przemyślała co powie, jak się zachowa.
To nie miało znaczenia, skoro ona tak chciała.
Michael spojrzał na nią zaskoczony.
Była cała mokra, widać, że sporo ją kosztowała droga tutaj.
Oddychała ciężko.
-Lidia? Co ty tu robisz? - zapytał po chwili zdezorientowany.
Dopiero teraz zauważyła, że ma rozpiętą do połowy białą koszulę i czarne spodnie od garnitury.
Jego włosy były lekko zmierzwione.
I nadal miał ten cholernie seksowny zarost.
-Nie wiem właściwie kim teraz jestem i kto znajduje się w moim sercu. Nie wiem nawet dlaczego, gdy patrzę na ciebie mam ochotę trwać tak w nieskończoność. Nie wiem nawet co będzie jutro, albo za 3 lata... wiem jednak dlaczego tutaj jestem. Chce tego wszystkiego. Chce ciebie! - zawołała twardo patrząc mu w oczy.
Michael wciąż na nią patrzył z niedowierzaniem.
Lidia nabrała głębszego powietrza do płuc po czym wspięła się na palcach i pocałowała prawnika.
Był zaskoczony, ale ochoczo odwzajemnił tą pieszczotę.
Przyciągnął ją bliżej do siebie i zamknął za nimi drzwi.
Był wysoki więc musiał się pochylić dość mocno by dostać się do jej słodkich ust.
Ale nie przeszkadzało mu to wcale.
Lidia zrzuciła z siebie kurtkę przerywając na chwilę pocałunki.
Michael wciąż wpatrywał się w nią jak oczarowany.
Drżącymi dłońmi odpięła guziki jego białej koszuli po czym zdjęła ją z jego szerokich, umięśnionych ramion. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie chciała się wycofać.
W końcu to David ją zostawił.
Nie ona jego.
Michael przyparł ją do ściany całując zachłannie jej usta.
Po chwili zdjął szarą bluzę, którą miała na sobie zostawiając ją w samym czarnym staniku.
Nie czuła ani trochę skrępowania.
Zawahała się.
Spuściła wzrok z zażenowaniem, ale uśmiechnęła się delikatnie gdy Michael pogładził ją po policzku.
-Nie musisz sobie niczego udowadniać. - szepnął patrząc na nią z czułością.
-Zróbmy wszystko czego nie powinnam teraz robić - odparła z uśmiechem i znów go pocałowała.
Michael uniósł ją do góry, a ona objęła jego szyję.
Nie znała tego mieszkania, raz tylko Katey wysłała jej ten adres.
Ale wiedziała dokąd ją zanosi.
* * * *
W tym samym czasie...
Spodobało jej się tutaj.
Wszystko przykrył biały puch, który dodawał jeszcze większego uroku temu miastu.
Powietrze było chłodne, choć niebo było przejrzyste.
Mijała ludzi, którzy rozmawiali przez telefon śpiesząc się jakby biegli po jakąś nagrodę.
Inni trzymając się za rękę terkotali o prezentach otrzymanych pod choinką, niedaleko w parku kilka dzieci rzucało się śnieżkami. Tak wyglądało życie w Paryżu.
Poprawiła gruby, czarny komin skręcając w boczną uliczkę.
Spojrzała na napis na górze wielkiego budynku.
"True Paradise", prychnęła cicho.
To bardzo w jego stylu pomyślała z ironią wchodząc do środka.
Wnętrze hotelu wyglądało pięknie.
Na środku stała jeszcze ogromna, zielona choinka ozdobiona przeróżnymi bombkami.
Świeciła na kolorowo i migała.
Obok była wielka kremowa sofa, i stół na którym spoczywały kolorowe pisemka.
Udała się do recepcji rozglądając się na boki.
Młoda kobieta w idealnym spiętym koczku uśmiechnęła się do niej i swoim uroczym akcentem powiedziała po angielsku.
-Dzień Dobry. W czym mogę służyć? - dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze raz upewniając się, że nikogo tutaj nie ma, kto mógłby podsłuchać tą rozmowę.
-Dzień Dobry. Chciałabym się zapytać czy był tutaj może Sebastian Knight? - zapytała grzecznie patrząc na recepcjonistkę.
Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem po czym uśmiechnęła się przepraszająco.
-Proszę wybaczyć, ale nie mogę udzielić pani takich informacji.
Dziewczyna zaśmiała się cichutko kiwając potakująco głową
-Po co ja pytam. Przecież mój były ma lepszy gust co do hoteli. Woli bogatsze i gustowniejsze - mruknęła z niesmakiem rozglądając się dookoła.
Recepcjonistka spojrzała ze złością na dziewczynę przed sobą po czym wklepała coś do laptopa.
-Akurat się pani myli. Sebastian Knight wynajął w tym bezgustownym hotelu pokój - ucięła z ironią.
-Ah tak? A kiedy? - udało jej się podpuścić kobietę.
Właściwie myślała, że to będzie trudniejsze.
Ale co to było dla niej przecież ona lubi wyzwania.
-Trzy dni temu - odparła z dumą unosząc do góry brew.
-W takim razie zwracam honor - mruknęła z uśmiechem po czym odwróciła się na pięcie, a goście rozejrzeli się z zaciekawieniem słysząc głośny stukot wysokich butów na koturnie.
Odeszła szybkim krokiem zostawiając za sobą zapach mięty i kokosu.
Zatrzymała się przed budynkiem, a na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech,
który nie wróżył niczego dobrego.
_________________________
OBIECANA NOTKA! :)
WIEM, ŻE JEST TROCHĘ "POPLĄTANA", ALE MAM NADZIEJE, ŻE OGARNIECIE Z CZASAMI :D
NO I MAM NADZIEJE, ŻE WAM SIĘ PODOBA.
KOCHANI CHCIAŁABYM WAM TEŻ ŻYCZYĆ WESOŁYCH ŚWIĄT,
DUŻO PREZENTÓW,
I UDANEGO SYLWESTRA ABYŚCIE GO SPĘDZILI W GRONIE CUDOWNYCH LUDZI. <3
Dziękuje za każdy osobny komentarz, za tyle pięknych słów i propozycji wydania książki :D
Jesteście cudowni, gdyby to było takie proste wydałabym książkę ze specjalną dedykacją dla tych którzy najpierw czytali tego bloga! Uwielbiam was i mam nadzieje, że nie gniewacie się na mnie za chwilami opóźnianie piątkowych notek! :(
Pozdrawiam! ;*
* * * * * * * **