Czas stoi w miejscu. Jak to się stało?
Chce byś wrócił do mojego życia.
Czy słyszysz? Płaczę.
Ukochany zniknął...
Gdy ktoś zabrałby jej ukochaną zabawkę ona nie mogłaby nic z tym zrobić.
Jedynie tupałaby nogą i płakała mając nadzieje, że to jej pomoże. To coś jakby dać komuś wolność, swobodę i nadzieje na marzenia, a potem bez mrugnięcia okiem to wszystko zabrać.
Życie tutaj pękło niczym bańka mydlana. A ona nic z tym nie mogła zrobić.
Bezsilność.
To właśnie czuła choć przez moment zastanawiała się czy czasem złość, nie jest silniejsza od pierwszego uczucia. Nie miała ochoty płakać. I tak nic by to nie dało.
Jego decyzja była niczym sakramentalne "tak" wypowiedziane przez dwoje szaleństwo zakochanych w sobie ludzi stojących przed pięknym ołtarzem.
Jego decyzja była
prosta, stanowcza i nieodwracalna.
Gdy ona przekonywała go, że Bóg jednak istnieje coraz bardziej zaczynała w to wątpić.
Wyrządził jej krzywdę, ale przecież miłość wybacza.
A może to nie jest miłość, może to w sobie wmawia?
Jedynie tupałaby nogą i płakała mając nadzieje, że to jej pomoże. To coś jakby dać komuś wolność, swobodę i nadzieje na marzenia, a potem bez mrugnięcia okiem to wszystko zabrać.
Życie tutaj pękło niczym bańka mydlana. A ona nic z tym nie mogła zrobić.
Bezsilność.
To właśnie czuła choć przez moment zastanawiała się czy czasem złość, nie jest silniejsza od pierwszego uczucia. Nie miała ochoty płakać. I tak nic by to nie dało.
Jego decyzja była niczym sakramentalne "tak" wypowiedziane przez dwoje szaleństwo zakochanych w sobie ludzi stojących przed pięknym ołtarzem.
Jego decyzja była
prosta, stanowcza i nieodwracalna.
Gdy ona przekonywała go, że Bóg jednak istnieje coraz bardziej zaczynała w to wątpić.
Wyrządził jej krzywdę, ale przecież miłość wybacza.
A może to nie jest miłość, może to w sobie wmawia?
Uśmiechnęła się z żalem patrząc na ochroniarza, który na nią czekał.
-David wyszedł? - zapytała choć bardziej odpowiedziała sobie na to pytanie.
-Tak. Już czas - odparł mężczyzna wyraźnie dając do zrozumienia, że nic tu po niej.
Lidia westchnęła ostatni raz spoglądając na ich "wspólną" sypialnię.
Zrobiła krok do przodu, ale po chwili przystanęła spoglądając na mężczyznę.
Zrobiła krok do przodu, ale po chwili przystanęła spoglądając na mężczyznę.
-Chcę zostawić coś Davidowi. - mruknęła cicho patrząc na ochroniarza błagalnie.
Wahał się. Nie wiedział czy powinien się zgodzić skoro jego szef odsyła ją z powrotem do domu dając do zrozumienia, że nie chce mieć z nią już nic wspólnego.
Z drugiej jednak strony wiedział jak dziewczyna to wszystko przeżywa dlatego przytaknął głową.
-Potrzebuje długopis i jakąś kartkę - dodała czując ulgę, że jej pozwolił. Mężczyzna wyciągnął ze swojego czarnego garnituru kartkę i długopis po czym wręczył go nastolatce.
* * * * * * * * * * * * *
Jechali w milczeniu. Lidia dopiero teraz zdała sobie sprawę jak daleko jest od domu.
Nie patrzyła w okno starając się ignorować okropny ból w sercu.
Co ona ma im powiedzieć?
"Cześć miło was widzieć po tak długim czasie!".
Westchnęła głośno zamykając oczy.
Jej życie już nie miało żadnego sensu.
Ale to nie oznaczało, że chciała skończyć z życiem.
David po prostu się nią zabawił i już sama nie wiedziała czy zabicie jej przez niego nie okazałoby się wcale takim złym pomysłem. Dopiero po około 6 godzinach dojechali na miejsce, a gdy samochód się zatrzymał Lidia rozejrzała się dookoła.
Było ciemno, a śnieg przyjemnie odbijał się powodując wrażenie, że chodniki są posypane małymi, srebrnymi kryształkami. Przełknęła ciężko ślinę.
Bała się tego. W pewnej chwili chciała po prostu uciec z tego auta, ale resztkami zdrowego rozsądku pozbyła się tej myśli. David kupił jej nowe, czyste ciuchy, w których kazał jej jechać.
Nawet gdyby policja miała 'sztuczki' nie znaleźliby żadnego jego DNA.
Prychnęła cicho pod nosem.
Thomas spojrzał na nią odwracając się do tyłu.
Lidia miała wrażenie, że zaczyna się dusić.
Jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły, a ona miała wrażenie, że straciła głos.
-Już czas - usłyszała spokojny głos ochroniarza.
Nie odpowiedziała zaciskając nerwowo ręce na czarnych spodniach.
-Spójrz na mnie - dopiero po chwili to uczyniła.
-Twoi rodzice długo cię szukali. Masz szanse znów ich zobaczyć. Na pewno bardzo za tobą tęsknią. Bardziej niż David. - pokiwała powoli na zgodę głową, ale w ogóle nie wierzyła w sens jego słów.
David miał odwagę zwrócić jej wolność, ale nie miał odwagi z nią jechać?
Przełknęła nerwowo ślinę, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Jestem szalona, że to mnie nie cieszy? - zapytała cicho patrząc na starszego mężczyznę.
-Nie szalona, lecz uczuciowa. To nie jest miłość Lidia. Tak miłość nie wygląda. To tylko zauroczenie, ale to minie. Masz 17 lat i szansę by wrócić do normalnego życia. Po prostu wysiądź.
Nabrała głębszego oddechu kiwając na zgodę głową.
Owinęła się szczelniej czarnym szalikiem po czym wyszła z ciemnego auta.
Nic się tutaj nie zmieniło. Ta sama ulica, te same drzewa i domy.
Jedynie pogoda była nieco inna.
Stanęła pod drzwiami z numerem "17" i właściwie sama nie wiedziała czy powinna zadzwonić czy po prostu wejść jak do siebie. Problem polegał na tym, że ona już nie czuła, że to jej dom.
Więc zadzwoniła czekając aż ktoś jej otworzy.
Było jej tak gorąco, że równie dobrze mogłaby stać przed tymi drzwiami w kąpielówkach, a ona nie poczułaby chłodu. Po chwili drzwi się otworzyły, a Lidia patrzyła z lekkim przerażeniem na kobietę, której rude włosy były spięte niedbale w koka.
Wyglądała jeszcze starzej niż na ekranie telewizora.
Była ubrana całkiem na czarno jakby miała długą żałobę.
Lidia nie odezwała się pierwsza czekając na reakcję kobiety.
Ruda kobieta spojrzała nią unosząc do góry brwi w zdumieniu.
-Lidia? - wyjąkała zalewając się łzami.
-Cześć.... mamo - odparła nastolatka i nim cokolwiek dodała kobieta przytuliła ją mocno do siebie zalewając się gorzkimi łzami.
* * * * *
Miała wrażenie, że wariuje. Nie mogła oddychać, gdyż matka mocno ją tuliła do piersi jakby bojąc się, że znów zniknie. Ojciec natomiast zadawał mnóstwo pytań na które nawet nie zdążyła odpowiadać , bo już pytał o coś innego. Czuła się nieswojo w ich obecności. Nawet nie mogła zmusić się do płaczu.
Nie czuła niczego. Niczym lalka wyprana z jakichkolwiek emocji.
Nie czuła nawet gorąca zielonej herbaty, którą podała jej matka na rozgrzanie.
Ten dom był dla niej obcy. Nie pamiętała, że w salonie stał wielki niebieski wazon upchany sztucznymi różami, że w jej pokoju pachniało miętą i koksem, że ściany w łazience miały kolor lazurowy.
Nie mogła sobie tego przypomnieć.
Po chwili kobieta wstała łapiąc się za głowę i uspokajając nieco emocje.
Zadzwoniła na policję by przestali szukać.
-Policja za niedługo przyjedzie skarbie. Chcą z tobą rozmawiać. Możesz to zrobić dzisiaj, lub jutro. - odparła spokojnie kobieta patrząc z czułością na córkę.
-Dzisiaj - mruknęła cicho spuszczając na chwilę wzrok.
* * * *
Właściwie nie tak wyobrażała sobie swoje zachowanie, gdy znajdowała się na posterunku policji.
Była opanowana, a nawet wyluzowana. Nie przejmowała się pytaniami, które może jej zadać policjantka i policjant, którzy siedzieli na przeciwko niej.
-To pytania będę bardzo osobiste. Twoja mama.. -zaczęła blond włosa policjantka, ale rodzicielka nastolatki przerwała jej stanowczym głosem.
-Zostaje!
-Lidio chcesz by matka została? - dopytała patrząc na dziewczynę łagodnym wyrazem twarzy.
Lidia nie odpowiedziała. Wzruszyła tylko ramionami.
-W porządku. Nie martw się złapiemy go, ale musisz nam w tym pomóc. Zrobisz to dla nas?
Nie była pełnoletnia, ale zaczynała irytować ją ta kobieta. Przecież nie była dzieckiem do cholery!
Lidia odwróciła wzrok, a widząc na nadgarstku mężczyzny złoty zegarek mimowolnie uśmiechnęła się leciutko. David miał taki sam. Na lewej ręce.
-Musisz nam powiedzieć co robiliście przez ten czas.
-Nic.
Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
-Lidio, wiemy, że się boisz, ale jest w porządku. Nie musisz się obawiać tylko mów prawdę - mężczyzna wyraźnie był od pisania, bo nic nie mówił tylko uważnie słuchał trzymając w ręku długopis i jakiś notes.
-Przecież mówię prawdę.
-Będąc z nim przez te prawie 5 miesięcy do niczego cię nie zmusił? Do stosunku? Do przemocy? Więc co robiliście cały ten czas? - kobieta mówiła to takim tonem jakby nie wierzyła w słowa dziewczyny.
Matka siedziała w milczeniu nie mogąc poukładać sobie tego w głowie.
-Osoba, która mnie porwała jest tchórzem. Mógł ze mną robić wszystko. Mógł kazać mi robić wszystko. Nie zrobił tego jednak. Nigdy nie spojrzał na mnie tak jak mężczyzna spogląda na kobietę, gdy jej pożąda. Nigdy mnie też nie dotykał. To tchórz - powtórzyła wywołując jeszcze większe zaskoczenie i zmieszanie w sali.
-Lidia do cholery! Mów co ci robił! - zawołała jej matka ze złością.
-Proszę się uspokoić. - upomniał ją mężczyzna poprawiając na nosie okulary.
-Pamiętasz go może? Jak wygląda? - dopytywała kobieta.
-Nie. Zawsze nosił maskę.
Lidia nie mogła uwierzyć z jaką łatwością przychodzi jej kłamstwo.
Może jednak nie różni się od Nicole?
-Niczego nie pamiętasz co by charakteryzowało? Tatuaż? Znamię? Kolor skóry?
-Nie.
-Wiec jak ci się przestawiał?
-Mówił, że jest bogiem i jeżeli się ma pieniądze to można wszystko.
-Ma pieniądze?
-Ma mnóstwo pieniędzy - odparła dziewczyna uśmiechając się delikatnie.
-Więc dlaczego cię porwał?
-Był znudzony życiem.
-Mamy kilku podejrzanych. Te same nastoletnie ofiary tylko, że były gwałty i morderstwa to bardzo dziwne, że cię wypuścił. Mówił ci dlaczego?
-Dla zabawy.
-Co w tym takiego zabawnego?
-Wszystko. Te szukanie, ogłoszenia, strach moich rodziców.
-Jaki był w stosunku do ciebie?
-Obojętny. Wychodził rano, wracał wieczorem. Jedynie mnie karmił.
-W porządku. To na razie tyle. Jeszcze nasz ginekolog musi cię zbadać. Chcemy mieć pewność, że cię nie dotknął.
Nastolatka spojrzała ze zdziwieniem na kobietę przypominając sobie słowa Davida.
"Bez twojej zgody policja nic nie będzie mogła zrobić".
Lidia spojrzała w oczy kobiecie.
-Nie zgadzam się - mruknęła cicho, gdy już kobieta zbierała się by ją zaprowadzić pod wskazaną salę.
-Nie możesz powiedzieć nie - wtrąciła się jej matka, a Lidia prychnęła cicho pod nosem.
-Właśnie, że mogę prawda? - zapytała patrząc prowokacyjnie na kobietę w mundurze.
Chyba pierwszy raz w życiu miała przed sobą dziewczynę, która została porwana i twierdzi, że nic jej nie zrobiono.
-Nasz ginekolog nie zrobi ci krzywdy - odparła.
-Mężczyzna, który mnie porwał również mnie nie skrzywdził.
-Na prawdę nie chcesz go złapać?
-Wypuścił mnie - mruknęła nastolatka patrząc wyczekująco na policjantów.
-W takim razie to wszystko. Gdybyś coś sobie przypomniała daj nam znać. To bardzo ważne.
Lidia nie odpowiedziała. Wstała z krzesła udając się na korytarz, gdzie czekał na nich ojciec.
-I co?- zapytał z niepokojem.
-Nic nie chce powiedzieć! - warknęła jej matka zirytowana zachowaniem córki.
Nie taką ją zapamiętała. Tamta Lidia była nieśmiała, uczciwa i szczera.
-Powiedziałam prawdę! Chce już wracać do domu! - zawołała z lekką złością dziewczyna,.
-Spokojnie, jedziemy do domu - odparł ojciec z lekkim uśmiechem po czym wszyscy udali się we trójkę do auta.
Z drugiej jednak strony wiedział jak dziewczyna to wszystko przeżywa dlatego przytaknął głową.
-Potrzebuje długopis i jakąś kartkę - dodała czując ulgę, że jej pozwolił. Mężczyzna wyciągnął ze swojego czarnego garnituru kartkę i długopis po czym wręczył go nastolatce.
* * * * * * * * * * * * *
Jechali w milczeniu. Lidia dopiero teraz zdała sobie sprawę jak daleko jest od domu.
Nie patrzyła w okno starając się ignorować okropny ból w sercu.
Co ona ma im powiedzieć?
"Cześć miło was widzieć po tak długim czasie!".
Westchnęła głośno zamykając oczy.
Jej życie już nie miało żadnego sensu.
Ale to nie oznaczało, że chciała skończyć z życiem.
David po prostu się nią zabawił i już sama nie wiedziała czy zabicie jej przez niego nie okazałoby się wcale takim złym pomysłem. Dopiero po około 6 godzinach dojechali na miejsce, a gdy samochód się zatrzymał Lidia rozejrzała się dookoła.
Było ciemno, a śnieg przyjemnie odbijał się powodując wrażenie, że chodniki są posypane małymi, srebrnymi kryształkami. Przełknęła ciężko ślinę.
Bała się tego. W pewnej chwili chciała po prostu uciec z tego auta, ale resztkami zdrowego rozsądku pozbyła się tej myśli. David kupił jej nowe, czyste ciuchy, w których kazał jej jechać.
Nawet gdyby policja miała 'sztuczki' nie znaleźliby żadnego jego DNA.
Prychnęła cicho pod nosem.
Thomas spojrzał na nią odwracając się do tyłu.
Lidia miała wrażenie, że zaczyna się dusić.
Jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły, a ona miała wrażenie, że straciła głos.
-Już czas - usłyszała spokojny głos ochroniarza.
Nie odpowiedziała zaciskając nerwowo ręce na czarnych spodniach.
-Spójrz na mnie - dopiero po chwili to uczyniła.
-Twoi rodzice długo cię szukali. Masz szanse znów ich zobaczyć. Na pewno bardzo za tobą tęsknią. Bardziej niż David. - pokiwała powoli na zgodę głową, ale w ogóle nie wierzyła w sens jego słów.
David miał odwagę zwrócić jej wolność, ale nie miał odwagi z nią jechać?
Przełknęła nerwowo ślinę, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Jestem szalona, że to mnie nie cieszy? - zapytała cicho patrząc na starszego mężczyznę.
-Nie szalona, lecz uczuciowa. To nie jest miłość Lidia. Tak miłość nie wygląda. To tylko zauroczenie, ale to minie. Masz 17 lat i szansę by wrócić do normalnego życia. Po prostu wysiądź.
Nabrała głębszego oddechu kiwając na zgodę głową.
Owinęła się szczelniej czarnym szalikiem po czym wyszła z ciemnego auta.
Nic się tutaj nie zmieniło. Ta sama ulica, te same drzewa i domy.
Jedynie pogoda była nieco inna.
Stanęła pod drzwiami z numerem "17" i właściwie sama nie wiedziała czy powinna zadzwonić czy po prostu wejść jak do siebie. Problem polegał na tym, że ona już nie czuła, że to jej dom.
Więc zadzwoniła czekając aż ktoś jej otworzy.
Było jej tak gorąco, że równie dobrze mogłaby stać przed tymi drzwiami w kąpielówkach, a ona nie poczułaby chłodu. Po chwili drzwi się otworzyły, a Lidia patrzyła z lekkim przerażeniem na kobietę, której rude włosy były spięte niedbale w koka.
Wyglądała jeszcze starzej niż na ekranie telewizora.
Była ubrana całkiem na czarno jakby miała długą żałobę.
Lidia nie odezwała się pierwsza czekając na reakcję kobiety.
Ruda kobieta spojrzała nią unosząc do góry brwi w zdumieniu.
-Lidia? - wyjąkała zalewając się łzami.
-Cześć.... mamo - odparła nastolatka i nim cokolwiek dodała kobieta przytuliła ją mocno do siebie zalewając się gorzkimi łzami.
* * * * *
Miała wrażenie, że wariuje. Nie mogła oddychać, gdyż matka mocno ją tuliła do piersi jakby bojąc się, że znów zniknie. Ojciec natomiast zadawał mnóstwo pytań na które nawet nie zdążyła odpowiadać , bo już pytał o coś innego. Czuła się nieswojo w ich obecności. Nawet nie mogła zmusić się do płaczu.
Nie czuła niczego. Niczym lalka wyprana z jakichkolwiek emocji.
Nie czuła nawet gorąca zielonej herbaty, którą podała jej matka na rozgrzanie.
Ten dom był dla niej obcy. Nie pamiętała, że w salonie stał wielki niebieski wazon upchany sztucznymi różami, że w jej pokoju pachniało miętą i koksem, że ściany w łazience miały kolor lazurowy.
Nie mogła sobie tego przypomnieć.
Po chwili kobieta wstała łapiąc się za głowę i uspokajając nieco emocje.
Zadzwoniła na policję by przestali szukać.
-Policja za niedługo przyjedzie skarbie. Chcą z tobą rozmawiać. Możesz to zrobić dzisiaj, lub jutro. - odparła spokojnie kobieta patrząc z czułością na córkę.
-Dzisiaj - mruknęła cicho spuszczając na chwilę wzrok.
* * * *
Właściwie nie tak wyobrażała sobie swoje zachowanie, gdy znajdowała się na posterunku policji.
Była opanowana, a nawet wyluzowana. Nie przejmowała się pytaniami, które może jej zadać policjantka i policjant, którzy siedzieli na przeciwko niej.
-To pytania będę bardzo osobiste. Twoja mama.. -zaczęła blond włosa policjantka, ale rodzicielka nastolatki przerwała jej stanowczym głosem.
-Zostaje!
-Lidio chcesz by matka została? - dopytała patrząc na dziewczynę łagodnym wyrazem twarzy.
Lidia nie odpowiedziała. Wzruszyła tylko ramionami.
-W porządku. Nie martw się złapiemy go, ale musisz nam w tym pomóc. Zrobisz to dla nas?
Nie była pełnoletnia, ale zaczynała irytować ją ta kobieta. Przecież nie była dzieckiem do cholery!
Lidia odwróciła wzrok, a widząc na nadgarstku mężczyzny złoty zegarek mimowolnie uśmiechnęła się leciutko. David miał taki sam. Na lewej ręce.
-Musisz nam powiedzieć co robiliście przez ten czas.
-Nic.
Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
-Lidio, wiemy, że się boisz, ale jest w porządku. Nie musisz się obawiać tylko mów prawdę - mężczyzna wyraźnie był od pisania, bo nic nie mówił tylko uważnie słuchał trzymając w ręku długopis i jakiś notes.
-Przecież mówię prawdę.
-Będąc z nim przez te prawie 5 miesięcy do niczego cię nie zmusił? Do stosunku? Do przemocy? Więc co robiliście cały ten czas? - kobieta mówiła to takim tonem jakby nie wierzyła w słowa dziewczyny.
Matka siedziała w milczeniu nie mogąc poukładać sobie tego w głowie.
-Osoba, która mnie porwała jest tchórzem. Mógł ze mną robić wszystko. Mógł kazać mi robić wszystko. Nie zrobił tego jednak. Nigdy nie spojrzał na mnie tak jak mężczyzna spogląda na kobietę, gdy jej pożąda. Nigdy mnie też nie dotykał. To tchórz - powtórzyła wywołując jeszcze większe zaskoczenie i zmieszanie w sali.
-Lidia do cholery! Mów co ci robił! - zawołała jej matka ze złością.
-Proszę się uspokoić. - upomniał ją mężczyzna poprawiając na nosie okulary.
-Pamiętasz go może? Jak wygląda? - dopytywała kobieta.
-Nie. Zawsze nosił maskę.
Lidia nie mogła uwierzyć z jaką łatwością przychodzi jej kłamstwo.
Może jednak nie różni się od Nicole?
-Niczego nie pamiętasz co by charakteryzowało? Tatuaż? Znamię? Kolor skóry?
-Nie.
-Wiec jak ci się przestawiał?
-Mówił, że jest bogiem i jeżeli się ma pieniądze to można wszystko.
-Ma pieniądze?
-Ma mnóstwo pieniędzy - odparła dziewczyna uśmiechając się delikatnie.
-Więc dlaczego cię porwał?
-Był znudzony życiem.
-Mamy kilku podejrzanych. Te same nastoletnie ofiary tylko, że były gwałty i morderstwa to bardzo dziwne, że cię wypuścił. Mówił ci dlaczego?
-Dla zabawy.
-Co w tym takiego zabawnego?
-Wszystko. Te szukanie, ogłoszenia, strach moich rodziców.
-Jaki był w stosunku do ciebie?
-Obojętny. Wychodził rano, wracał wieczorem. Jedynie mnie karmił.
-W porządku. To na razie tyle. Jeszcze nasz ginekolog musi cię zbadać. Chcemy mieć pewność, że cię nie dotknął.
Nastolatka spojrzała ze zdziwieniem na kobietę przypominając sobie słowa Davida.
"Bez twojej zgody policja nic nie będzie mogła zrobić".
Lidia spojrzała w oczy kobiecie.
-Nie zgadzam się - mruknęła cicho, gdy już kobieta zbierała się by ją zaprowadzić pod wskazaną salę.
-Nie możesz powiedzieć nie - wtrąciła się jej matka, a Lidia prychnęła cicho pod nosem.
-Właśnie, że mogę prawda? - zapytała patrząc prowokacyjnie na kobietę w mundurze.
Chyba pierwszy raz w życiu miała przed sobą dziewczynę, która została porwana i twierdzi, że nic jej nie zrobiono.
-Nasz ginekolog nie zrobi ci krzywdy - odparła.
-Mężczyzna, który mnie porwał również mnie nie skrzywdził.
-Na prawdę nie chcesz go złapać?
-Wypuścił mnie - mruknęła nastolatka patrząc wyczekująco na policjantów.
-W takim razie to wszystko. Gdybyś coś sobie przypomniała daj nam znać. To bardzo ważne.
Lidia nie odpowiedziała. Wstała z krzesła udając się na korytarz, gdzie czekał na nich ojciec.
-I co?- zapytał z niepokojem.
-Nic nie chce powiedzieć! - warknęła jej matka zirytowana zachowaniem córki.
Nie taką ją zapamiętała. Tamta Lidia była nieśmiała, uczciwa i szczera.
-Powiedziałam prawdę! Chce już wracać do domu! - zawołała z lekką złością dziewczyna,.
-Spokojnie, jedziemy do domu - odparł ojciec z lekkim uśmiechem po czym wszyscy udali się we trójkę do auta.
Oboje rodziców miało już dość milczenia córki, tych telefonów dziennikarzy i policjantów, którzy stwierdzili, że ich córka jest w jakieś depresji pourazowej.
-Chrzanić ich, albo nam teraz powie jak było, albo.. - zaczęła ruda kobieta z irytacją patrząc na swojego męża.
-Albo co? - dopiero teraz zauważyli Lidię stojącą w progu kuchni. Wyraz twarzy kobiety złagodniał nieco.
-Po prostu się o ciebie martwimy. - odparł ojciec patrząc z zatroskaniem na córkę.
Lidia uśmiechnęła się lekko podchodząc bliżej.
-Szczerość za szczerość.
Matka spojrzała na nią marszcząc brwi.
-O co ci chodzi?
-Okłamaliście mnie, a właściwie to pominęliście fakt, że miałam siostrę. - Lidia musiała improwizować.
Matka uśmiechnęła się z niedowierzaniem.
-Siostrę? Oszalałaś?
-Miała na imię Nicole. I była starsza o 3 lata. - oboje rodziców spojrzeli na nią w zdumieniu i w szoku.
-Kto ci takie brednie powiedział?! - zawołał ze zdenerwowaniem ojciec, który był najspokojniejszy tego dnia.
-Nicole zginęła dwa lata temu. Rodzice nie przyszli na jej pogrzeb. Nie mieli odwagi, bo ją zostawili gdy była jeszcze mała - nie wiedziała czy tak było czy też nie, ale chciała podpuścić rodziców.
-Lidia, to nie tak... - mruknęła cicho jej matka, a dziewczyna zrozumiała to doskonale.
Nicole była jej siostrą.
* * * *
David czuł się dziwnie. Nie czuł wcale ulgi wręcz przeciwnie.
Nawet wyżywanie się na innych nie dawało mu już takiej samej satysfakcji.
Westchnął przeciągle po czym usiadł zmęczony na wielkim łóżku.
Jego wzrok przykuła biała kartka zgięta na pół. Wziął ją do ręki wiedząc od kogo była...
Davidzie,
Ludzie uważają, że nic nie dzieje się bez powodu, że wszystko ma w życiu jakiś sens.
Nasze narodzenie, nasz płacz czy radość. Nic nie dzieje się przypadkiem.
Ale patrząc z perspektywy nas nasze "spotkanie" nie pomogło nam w byciu silnym.
Zabrałeś mnie, bo tak strasznie tęsknisz za Nicole. Szukałeś we mnie jej.
I być może znalazłeś, ale boisz się otworzyć na nowe uczucia.
Dałeś mi wolność, o którą tak prosiłam i której tak pragnęłam.
Ale dopiero teraz, gdy ostatni raz spoglądam na ten dom, dom który przez pewien czas był "mój" zrozumiałam, że to nie jest to czego chce.
Moim marzeniem stało się pragnienie bycia przy Tobie.
Nie tylko w tych szczęśliwych chwilach, ale także w tych smutnych.
Gdy świat obróci się przeciwko tobie,
gdy nie będziesz już wstanie udawać, że nic ci nie obchodzi.
Ale nie dałeś mi tej możliwości, nie pozwoliłeś mi na to.
Zmieniłeś moje marzenia David.
Zmieniłeś mnie.
I teraz gdy mam jeszcze więcej wątpliwości i pytań, gdy będę chciała znaleźć w końcu prawdziwy dom i szczęście pomyśle o tobie. Mając cichą nadzieje, że jesteś bardziej szczęśliwy ode mnie.
Z MIŁOŚCIĄ
Lidia.
******
Przepraszam za opóźnienia, mam nadzieje, że rozdział wam się podoba.
Pozdrawiam!
-Chrzanić ich, albo nam teraz powie jak było, albo.. - zaczęła ruda kobieta z irytacją patrząc na swojego męża.
-Albo co? - dopiero teraz zauważyli Lidię stojącą w progu kuchni. Wyraz twarzy kobiety złagodniał nieco.
-Po prostu się o ciebie martwimy. - odparł ojciec patrząc z zatroskaniem na córkę.
Lidia uśmiechnęła się lekko podchodząc bliżej.
-Szczerość za szczerość.
Matka spojrzała na nią marszcząc brwi.
-O co ci chodzi?
-Okłamaliście mnie, a właściwie to pominęliście fakt, że miałam siostrę. - Lidia musiała improwizować.
Matka uśmiechnęła się z niedowierzaniem.
-Siostrę? Oszalałaś?
-Miała na imię Nicole. I była starsza o 3 lata. - oboje rodziców spojrzeli na nią w zdumieniu i w szoku.
-Kto ci takie brednie powiedział?! - zawołał ze zdenerwowaniem ojciec, który był najspokojniejszy tego dnia.
-Nicole zginęła dwa lata temu. Rodzice nie przyszli na jej pogrzeb. Nie mieli odwagi, bo ją zostawili gdy była jeszcze mała - nie wiedziała czy tak było czy też nie, ale chciała podpuścić rodziców.
-Lidia, to nie tak... - mruknęła cicho jej matka, a dziewczyna zrozumiała to doskonale.
Nicole była jej siostrą.
* * * *
David czuł się dziwnie. Nie czuł wcale ulgi wręcz przeciwnie.
Nawet wyżywanie się na innych nie dawało mu już takiej samej satysfakcji.
Westchnął przeciągle po czym usiadł zmęczony na wielkim łóżku.
Jego wzrok przykuła biała kartka zgięta na pół. Wziął ją do ręki wiedząc od kogo była...
Davidzie,
Ludzie uważają, że nic nie dzieje się bez powodu, że wszystko ma w życiu jakiś sens.
Nasze narodzenie, nasz płacz czy radość. Nic nie dzieje się przypadkiem.
Ale patrząc z perspektywy nas nasze "spotkanie" nie pomogło nam w byciu silnym.
Zabrałeś mnie, bo tak strasznie tęsknisz za Nicole. Szukałeś we mnie jej.
I być może znalazłeś, ale boisz się otworzyć na nowe uczucia.
Dałeś mi wolność, o którą tak prosiłam i której tak pragnęłam.
Ale dopiero teraz, gdy ostatni raz spoglądam na ten dom, dom który przez pewien czas był "mój" zrozumiałam, że to nie jest to czego chce.
Moim marzeniem stało się pragnienie bycia przy Tobie.
Nie tylko w tych szczęśliwych chwilach, ale także w tych smutnych.
Gdy świat obróci się przeciwko tobie,
gdy nie będziesz już wstanie udawać, że nic ci nie obchodzi.
Ale nie dałeś mi tej możliwości, nie pozwoliłeś mi na to.
Zmieniłeś moje marzenia David.
Zmieniłeś mnie.
I teraz gdy mam jeszcze więcej wątpliwości i pytań, gdy będę chciała znaleźć w końcu prawdziwy dom i szczęście pomyśle o tobie. Mając cichą nadzieje, że jesteś bardziej szczęśliwy ode mnie.
Z MIŁOŚCIĄ
Lidia.
******
Przepraszam za opóźnienia, mam nadzieje, że rozdział wam się podoba.
Pozdrawiam!
Jejciu.. Tyle czekałam na ten rozdział.. Jak zawsze wspaniały, życze duuzo weny, kocham to opowiadanie.<3
OdpowiedzUsuńfajne <3 czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Weny kochana, weny. Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńPiękne !!!! <3 masz pisać dalej ! to jest rozkaz ! :D
OdpowiedzUsuńNiesamowite <3
OdpowiedzUsuńJej kolejny blog, który jest niesamowity :D
Czekam na następny rozdział :D
Pięknie , ohh jakie zaskoczenie ;))
OdpowiedzUsuńPodasz tytuły nr 31,32,33
Cudowne czekam na następne opowiadanie!! :D
Pozdrowienia ;*
Ciekawe jak ta historia się zakończy:-D proszę nie każ mi czekać dłużej niż do piątku;-)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Już się bałam, że się nie doczekam :) mam nadzieję, że David zdecyduje się na kontakt z Lidią. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDodasz dziś notkę? Dodaj :)
OdpowiedzUsuńDodam! Ale bardzo późnym wieczorem :)
OdpowiedzUsuńSuper czekam choćby do nocy:)
OdpowiedzUsuń