piątek, 23 stycznia 2015

Uprowadzona XXVI

Come on, skinny love, just last the yearPour a little salt, we were never here


Czujesz się samotnie.
Jest ci źle. 
Nic już cię nie cieszy i wydaje się nawet, że nie ma osoby, która byłaby w stanie ukoić ten ból. 
Zostawił Cię, porzucił.
Ale najgorsze, że nie możesz się zemścić.

Jedynie żyjesz wspomnieniami, które nie dają ci niczego oprócz większego bólu i rozczarowania.



Usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. 
Podniosła wzrok, a jej serce na moment się zatrzymało. 
Nagle, poczuła w sobie za dużo emocji, które walczyły o to co teraz powinna zrobić.
Najpierw mężczyzna spojrzał na wielkie łóżko jakby instynktownie przypuszczając, że będzie już dawno dziewczyna spać. 
Jakie było jego zdziwienie, gdy zorientował się, że jej tam nie ma.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nastolatka stoi z boku opierając się o szafkę. 
Westchnął cicho, a pomimo jedynego światła jakie dawała nocna lampka mógł dostrzec wyraźnie rysy jej twarzy. 
-Nie śpisz? - zapytał w końcu przerywając tą irytującą ciszę.
Właściwie poczuła ulgę, że cokolwiek powiedział, ale spoglądając w jego oczy miała ochotę się rozpłakać. 
Spusciła wzrok nie odpowiadając na zadane przez niego pytanie. 
Jednak gdy usłyszała jakiś hałas od razu podniosła wystraszona wzrok.
-Cholera! - warknął, a w jego głosie można było wyczuć wściekłość.
Pomimo tej ciemności Lidia zauważyła rozciętą dolną wargę.
A więc potwór wrócił? 
Znów kogoś pobił?
Opuściła nieco niżej wzrok, a jej uwagę przykuła zaschnięta krew na jego rękach.
Teraz była już przekonana, że doszło do bójki.
-Jesteś ranny? - zapytała głupio, ale znała odpowiedź.
-Nic mi nie jest - jego głos był oschły, nawet przypominał ten kiedy ją porwał na samym początku. 
Pomimo, że wydawał się zimny podeszła do niego wolno.
-Pokaż - mruknęła po chwili będąc już na tyle blisko by dostrzec jego twarz.
Była pewna, że jej odmówi, zacznie wrzeszczeć i w najlepszym przypadku skończy się to tylko na jego wyjściu, ale on westchnął głośno po czym posłuszenie usiadł na łóżku.
Lidia przełknęła ciężką gulę w gardle, którą nagle poczuła.
Uklęknęła wolno przy nim po czym dłońmi objęła jego rękę.
Zauważyła szkło wbite w jego dłoń więc najdelikatniej jak tylko potrafiła zaczęła wyjmować kawałki.
-Nie jesteś na mnie zła, prawda? - wstrzymała na moment powietrze słysząc tuż nad uchem jego głos.
Starała się zignorować okropny ból w sercu, który nagle poczuła.
-Skąd to możesz wiedzieć? - zapytała po chwili z lekkim drżeniem głosu.
-Mam oczy.
-A ja serce.
-Ale ja go nie mam.
Dziewczyna zagryzła nerwowo wargę mając wrażenie, że zaraz się popłacze.
Jak on w ogóle mógł tak bezczelnie jej to mówić?!
Czy on zdawał sobie sprawę jak bardzo go kocha?!?
Jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły, a ona z trudem powstrzymywała się, żeby po prostu nie wybuchnąć. 
-Spójrz na mnie - powiedział delikatniej, a Lidia czuła na sobie jego przeszywający wzrok.
-Nie chcę - odparła szeptem, gdy z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-Nie potrafisz mnie znienawidzić nawet jeśli byś chciała - poczuła w sobie złość. 
Dlaczego on zawsze musi być taki pewny siebie? 
A w dodatku musi mieć zawsze racje?!
Podniosła na niego wzrok chcąc mu tak bardzo pokazać jak jest jej obojętny, ale gdy tylko jego czekoladowe tęczówki patrzyły na nią jej serce nagle zmiękło.
-Zabij mnie - szepnęła z błaganiem patrząc na niego.
David zaprzeczył szybko głową nie ukrywając zdziwienia na tą prośbę.
-Zabij mnie do cholery!
-Nie proś mnie o to. Nie zabiję cię - warknął wyrywając rękę z jej uścisku.
Wstał po czym skierował się do wyjścia.
Nie chciała by odchodził, by ponownie czuła zimno.
Zauważyła już, że gdy nie chciał rozmawiać zazwyczaj na temat, który go irytował po prostu wychodził. Wychodził i nie wracał.
Nie chciała by znów to zrobił.


Wstała szybko z podłogi wyprzedzając go i tym samym zatrzymując przed wyjściem.
Przytuliła się do jego piersi pochłaniając zapach jego ciała.
-Nie idź... Nie zostawiaj mnie samej. Rób ze mną co tylko chcesz.. ale nie odchodź - szeptała cicho, a z jej oczu nieprzerwanie leciały łzy.
David odsunął ją od siebie patrząc uważnie w jej załzawione oczy.
-Więc powinienem postarać się byś tą noc zapamiętała do końca życia. Byś nigdy nie pragnęła innego mężczyzny jak mnie. - gdy wypowiadał te słowa poczuła przyjemne dreszcze podniecenia. 
Zwłaszcza ,gdy znów uśmiechnał się do niej ironicznie jak zawsze gdy chciał ją onieśmielić.
O dziwo Lidia odwzajemniła ten uśmiech, 
a gdy David nachylił się nad nią by ją pocałować niemal sama to zrobiła wspinając się na palcach.
Mężczyzna objął ją w pasie podnosząc do góry.
dziewczyna opadła na łóżko, a David zawisł nad nią.


Lidia wypuściła ze świstem powietrze, gdy głos kelnerki przywrócił ją do rzeczywistości.
-Przepraszam czy coś podać? - zapytała uprzejmie kobieta.
Lidia odgarnęła długie włosy do tyłu.
-Na razie dziękuje - mruknęła cicho z lekkim uśmiechem, który kobieta odwzajemniła.
Ściągnęła czerwony szal dając na siedzenie obok.
Spojrzała na bukiecik przed sobą i wyciągnęła w jego stronę dlon
Rękaw jej niebieskiego sweterka podniósł się lekko, a ona zauważyła czerwoną kreskę.
Poczuła nagły uścisk w gardle, gdy znów fala wspomnień tamtej nocy przedzierała się przez jej umysł.

Mężczyzna wyciągnął z kieszeni swoich obszernych spodni scyzoryk i przyłożył go do białej bluzki dziewczyny. 
Lidia odchyliła lekko głowę obserwujac uważnie ostre narzędzie, które trzymał w ręku.
Myślał, że się będzie bać, ale ona wcale się nie bała.
Wiedziała, że jej nie skrzywdzi.
David chwycił lewą dłonią materiał jej ubrania po czym w prawej dłoni trzymając scyzoryk rozerciął wzdłuż jej bluzkę ukazując jej czerwony, koronkowy stanik.
Wstrzymała na moment powietrze, gdy przyglądał się uważnie jej ciału.
Lubił na nią patrzeć, lubił widzieć jej rumieńce.
Lidia miała wrażenie, że chce coś zrobić, ale zrezygnował.
Wiedziała to w momencie, gdy chciał odłożyć scyzoryk na nocną szafkę.
Złapała go za nadgarstek, a David podniósł na nią ze zdziwieniem wzrok.
Przełknęła ciężko ślinę kiwając potakująco głową. -Zrób to.
Była pewna, że to go zaskoczyło. 
Mężczyzna kiwnął przecząco głową, a w jego oczach dostrzegła czułość.
Lidia uśmiechneła się delikatnie po czym pocałowała go namiętnie ciągnąc za warkoczyki.
Czuł, że tym pocałunkiem chciała mu powiedzieć tak wiele rzeczy.
I powiedziała. Tą najważniejszą.
Oderwała się od niego szybko, a głowę ułożyła wygodnie na wielką poduszkę.
Spojrzała na niego wyczekująco, 
a David oblizał wolno usta zahaczając przy tym seksownie o swój kolczyk.
-Gdzie?
-Twój wybór - szepnęła.
Warkocz nie odpowiedział.
Złapał ją za lewą dłoń przystawiając do swojej twarzy.
Przyłożył scyzoryk, ale nie przejechał nim koło żył dziewczyny,
Wyglądał jakby bał się. To niemożliwe przecież.
David Moris niczego się nie boi!
-To bardzo zły pomysł - jego głos wydawał się zachrypnięty co wywołało tylko w dziewczynie kolejne przyjemne dreszcze.
-To bardzo dobry pomysł - odparła i wolną ręką trzymając dłoń warkocza przyłożyła do dłoni i wbiła robiąc niewielką kreskę. Skrzywiła się lekko czując pieczenie.
David spojrzał na nią z uniesioną do góry brwią.
Ta dziewczyna na prawdę go zadziwiała.
Nie odpowiedział. Przyłożył ranę do swoich ust i pocałował ją.
Lidia zagryzła wargę oczarowana tym uczuciem.
Kiedyś ją to obrzydzało, wprawiało w nieopisany ból...a teraz...
chciała by tak robił bez końca.
Jego usta były czerwone.
Zadrżała, gdy zimny scyzoryk delikatnie dotknął skóry na jej brzuchu i jechał niżej.
Wciągnęła brzuch gdy zimny metal dotykał jej rozpalonej skóry.
David nie przeciął jej więcej. 
Odrzucił nożyk gdzieś na ziemię, a scyzoryk zastąpił własnymi ustami.
Był inny, czulszy, delikatniejszy.
Mogła nacieszyć się jego dotykiem, spojrzeniem.
Mogła bezczelnie patrzeć na jego mięśnie dotykać ich i całować jego klatkę piersiową.
Mogła robić z nim teraz wszystko to na co miały ochotę inne kobiety, gdy go widziały.

* *

Czy tak powinno być? 
Czy już zawsze będziesz skazana na porażkę? 
Czy jeszcze kiedykolwiek uśmiechniesz się szczerze? 


Lidia naciągnęła rękaw bluzy.
Wszystkie wcześniejsze ślady zniknęły z jej ciała.
Jedynie ten nie chciał. Jakby miał już na wieczność przypominać jej o Nim.
Sama jest sobie winna. Najwidoczniej za mocno się nacięła.
Więc ona ma tam być, ma zawsze przypominać o Nim.
Uniosła do góry spojrzenie, gdy poczuła znajome perfumy.
Katey usiadła na przeciw niej kładąc czarną torebkę obok.
Lidia spojrzała na nią ze zdziwieniem.
Jej włosy były spięte niedbale w koka, a sama wyglądała jakby dopiero co wstała.
Oczy miała podkrążone, nos zaczerwieniony.
Wyglądała koszmarnie.
-Michael powiedział mi wszystko. - zaczęła z poważną miną, a Lidia prychnęła na to krzyżując ręce na piersi.
-I z tego powodu dostał zawału?
-To nie jest śmieszne.
-Jest. Nawet bardzo. - odparła z nutką prowokacji.
Katey dzielnie zignorowała tą kąśliwą uwagę.
-Michael jest chory.
-No tak. Niech zgadnę poznałaś go na terapii. Hej, a może to jeden z twoich ex? Ten co okazał się gejem masochistą czy może ten, który mordował niewinne laski? Prawdziwy spektakl! - zawołała z ironią uśmiechając się przy tym.
-Opowiem ci pewną historię. Może w tedy zrozumiesz. Był sobie chłopiec, nigdy jakoś nie lubił się uczyć, nie miał zajebistych ocen, ale za to zawsze wianuszek pięknych dziewczyn. Wbrew pozorom poszedł na studia, został prawnikiem, aż w końcu poznał w klubie dziewczynę. Zostali przyjaciółmi, razem pili i imprezowali. W końcu w pewnym momencie czas się zatrzymał. Ten chłopiec , który stał się dorosły, który był tak zdolnym prawnikiem... nie mógł skoncentrować się na swojej pracy. Miał okropne bóle głowy, czasem powtarzał jedną czynność dwa razy i zapominał o tym. Mieszał sprawy. Poszedł do lekarza. I tada! Miał raka mózgu. Ale spokojnie był dziany, przyjmował chemioterapię, która miała mu zapewnić długie i owocne życie. Jednak coś poszło nie tak, ponieważ ten przeklęty rak mózgu wrócił ze zdwojoną siłą. - Lidia słuchała tego z przejęciem, choć nadal miała obojętny wyraz twarzy.

Nie mogła w to uwierzyć.
-Michael.. Michael jest chory? - zapytała w końcu.
-Od 3 lat.
-Dlaczego mi to mówisz? Co ja mam z tym wspólnego? Wykorzystał mnie. Nie chciał mnie, a raczej tylko mojej historii - mruknęła obojęnie krzyżując ręce na piersi.
-Nie Lidia ty nadal nie rozumiesz.
-To mi wytłumacz do cholery!
Katey westchnęła po czym sięgnęła ręką do swojej torebki wyjmując z niej niebieską kopertę.
-Niech ci sam to wytłumaczy, a potem ty zrób z tym co będziesz chcieć - odparła zachrypniętym głosem powstrzymując łzy.
Lidia spuściła wzrok na kopertę, która została położona na kremowym stoliku.
Katey wstała zabierając torebkę i udała się w nieznanym kierunku.
Nastolatka zamknęła na moment oczy czując dziwny żar w sobie.
Wyciągnęła z koperty zawiniętą kartkę, która pachniała jego perfumami.


Jestem prawnikiem i nie powinienem wyjaśniać czegokolwiek w formie listu.
Ale pisałem go już wystarczająco długo.
Właściwie od momentu, w którym po raz pierwszy cię zobaczyłem zacząłem go pisać, ponieważ nawet komuś takiemu jak mi sprawia czasem trudność mówienia o tym.
Chciałem cię wykorzystać. 
Te infromacje... które widziałaś...
 Zarabiam jako anonimowy dostawca brukowcom ciekawych historii.
Widziałem część twojej w telewizji. 
Uznałem, że jest intrygująca.
Więc pragnąłem poznać ją osobiśćie. 
Myślałem, że będziesz zepsutą, głupią dziewczynką, która uwierzy we wszystko co jej powiem.
Że padniesz u moich stóp, wypłaczesz mi się w ramię opowiesz o twoim oprawcu.
Ale ty dałaś mi coś innego...
Byłem pewny, że to się stanie.
Żyłem przed naszym spotkaniem jak cień.
Czułem, że to wraca. Obiecałem sobie, że nigdy się nie zakocham.
Nie chciałem tego, ale to się stało.
Stało się ponieważ.. Ty pojawiłaś się w moim życiu.
Dopiero w tedy, gdy po raz pierwszy się pocałowaliśmy...
poczułem, że nie chce poznać twojej historii, ja chce poznać Ciebie.
Chęć wykorzystania cię zamieniła się w chęć chronienia. 
To w jaki sposób opowiadałaś o sobie, patrzyłaś na mnie... całowałaś mnie..
Nie oczekuje niczego od ciebie.
 Sam to wszystko straciłem.
Chciałem cię przeprosić, że namieszałem w twoim życiu.
A teraz bezczelnie i powoli się z niego ulatniam. 
Mam nadzieje, że mnie odwiedzisz..
Jeśli nie w szpitalu, to może chociaż na moim grobie.
Chciałem ci tylko powiedzieć, że... na prawdę cię kocham.
I wiem... jestem pewny, że ty przez moment też to poczułaś i było to prawdziwe. 
Nie chciałem by tak to się skończyło.
Nie chciałem cię skrzywdzić. 

                                                          Michael.



-Jak możesz mi coś takiego pisać?! - pisnęła ze łzami w oczach zginając karteczkę.
Schowała ją szybko to brązowej torebki po czym wstała i kładąc papierkowy banknot na stół opuściła kawiarnie.



* * * *
-Jak możesz mi coś takiego pisać?! - Nicole wzruszyła beznamiętnie ramionami, gdy zirytowany wzrok Davida ją świdrował.
Ziewnęła teatralnie uśmiechając się przy tym uroczo.
-Mam duszę artystki - odpowiedziała w końcu wywołując jeszcze większą złość w mężczyźnie.
-Duszę artystki czy może ździrowaty tryb życia? - syknął z ironią wywołując w dziewczynie pomruk niezadowolenia.
-Kochanie, to nie ja grzebałam ci w rzeczach tylko ty mi poza tym ten list wyrzuciłam i miałeś go nigdy nie dostać.
-Ale go dostałem.
-Raczej ukradłeś.
-To nie ma znaczenia. W tym liście powiedziałaś, że nie jestem ci obojętny. To prawda? - David zbliżył się do niej, a jego czekoladowe tęczówki uważnie spoglądały na jej twarz.
Nicole zbliżyła się do niego krzyżując ręce na piersi.
Jej czarne szpilki znacznie ułatwiły bezczelne patrzenie w jego oczy.
-To nie ma znacznia - szepnęła z figlarnym uśmiechem unosząc do góry brew.
David prychnął jakby z niedowierzaniem po czym złapał ją za ramię i popchnął na pobliską ścianę.
Nicole syknęła cicho czując lekki ból w okolicach pleców.
Spojrzała na niego ze złością próbując się wyrwać, ale David przytrzymał jej ręce.
Pochylił się nad nią,a do jego nozdrzy dotarł słodki zapach jej perfum.
W końcu poddała się i już się nie wyrywała.
Dopiero po chwili spojrzała na niego wypuszczając ze świstem powietrze.
Stanowczo był za blisko niej.
-Nie rób tak - szepnęła z lekką rozpaczą w głosie.
David uśmiechnął się z ironią unosząc do góry brwi.
-Tak to znaczy jak?
-Dobrze wiesz.
-Wcale nie. Może mnie uświadomisz? - Nicole przekręciła teatralnie oczami i znów próbowała się wyrwać, ale David w porę ją przytrzymał nie pozwalając jej na to.
Była pewna, że udaje.
Bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego co właśnie robi.
Przełknęła ciężko ślinę oblizując suche wargi.
-Patrzysz tak jakbyś chciał mnie pocałować - odparła w końcu i podniosła swoje oczy na jego twarz.
Jej wzrok mimowolnie padł na jego seksowne usta, które zdobił srebrny kolczyk.
-A ty zachowujesz się tak jakbyś tego chciała - mruknął cicho, a ona miała wrażenie, że jego twarz jeszcze bardziej się zbliżyła.
Mimowolnie rozchyliła wargi jakby czekając aż ją pocałuje.
-Nie mam racji? - zapytał lekko zachrypniętym głosem, a jego miętowy oddech przyjemnie drażnił jej nos. Nicole nie odpowiedziała.
Czuła jak głos ugrzązł jej w gardle.
-Jesteś bezczelny i.. - zaczęła z irytacją, ale jej przerwał.
-Bezczelny i arogancki. Wiem niemal ciągle to powtarzasz, ale gdy cię całuje twoja reakcja jest zupełnie inna.
-Najwidoczniej za lekko cię w tedy uderzyłam.
-Najwidoczniej. Chętnie spróbuje jeszcze raz - odparł z uśmiechem, a gdy Nicole chciała coś powiedzieć wpił się zachłannie w jej wargi.
Jego silne ręce objęły jej biodra i przycisnęły mocno do siebie.
Położyła dłonie na jego torsie próbując go od siebie odtrącić.
Zrobiła to tylko jeden raz, gdyż pocałunki, którymi ją obdarowywał z niczym się nie równały.
Językiem rozchylił brutalnie jej wargi i całował ją z taką zażartością jak jeszcze nigdy.
Oderwał się od niej wprawiając ją w tym samym w zdziwienie.
-To chyba ten moment, w którym powinnaś dać mi w twarz i na mnie nawrzeszczeć, a potem ja jako "ten zły" powinienem znów cię pocałować - bezczelny uśmiech nie znikał z jego twarzy ani na chwilę.
-Pomińmy ten drobiazg - David spojrzał na nią zaskoczony, ale nie mógł zastanowić się nad tym dłużej. Nicole wyprostowała się po czym złapała za wystające sznurki z jego kaptura i pociągnęła na dół zmuszając go tym samym do pochylenia.
Pocałowała go zachłannie obejmując mocno za szyję.
Jego zimny kolczyk przyjemnie drażnił jej usta.





* * * *


Walczyła ze sobą. A właściwie to ze swoim sercem.
Nigdy jej nie słuchało, ale teraz już w ogóle zaczęło mieszać.
Nie kochała Michaela.
Była tego pewna, ale mimo to płakała za każdym razem gdy na nowo czytała ten pieprzony list.
 Gdy na nowo odtwarzała ich pocałunki...
Tą noc...
Dzięki której zaczęła wierzyć, że życie nie kończy się tylko na Davidzie.

Co jest z Tobą nie tak? 
Dlaczego masz wrażenie, że to jakiś koszmar?
Dlaczego nic nie idzie po Twojej myśli? 

Kochasz ich oboje, a może Ty nawet nie masz pojęcia co to jest miłość. 
Może powinnaś być sama.
Już tak na zawsze.

Wybrała numer do Katey, a jej oczy mimowolnie wypełniły się łzami.
Odebrała po chwili.
-Podaj mi adres tego szpitala - mruknęła cicho Lidia czując, że zaraz wybuchnie płaczem.


On nie mógł znów wygrać.
Nie mógł zabrać jej kolejnej osoby na której jej zależy.
Zabrał jej Davida.
I nie ma prawa więcej już nikogo jej zabierać, 
bo jeśli zabierze również Michaela ona umrze wraz z nim.



* * * *

Notka już jest co prawda jakoś specjalnie się z niej nie cieszę.
Mam nadzieje, że wam się choć trochę spodobała.
Dziękuje za komentarze i za nominacje do Liebster Blog Award przez Kora i Merc!
Chyba wiadomo o co w tym chodzi ;)

Pytania od Kory: 
1. Jakie masz nie realne/ realne marzenie?
Chciałabym w przyszłości wydać książkę i dać komukolwiek swój autograf haha :D
2. Co sama myślisz o swoim blogu?
Trudno mi na to odpowiedzieć. Nie jestem jakoś specjalnie z niego zadowolona. 
Gdy zaglądam do swoich pierwszych notek mam ochotę schować się pod tapczan.
3. Kiedy dodasz następny post?
Ohoho właśnie o tym wam chce powiedzieć na końcu :P
4. Jakie jest twoje życiowe motto?
Mam takich kilka"Carpie diem","Memento Mori", "Zdrowy rozsądek jest niezdrowy dla marzeń", "Wszystko zrozumieć to wszystko przebaczyć"
5. Lubisz chodzić do szkoły.
Nie.
6. Co daje ci wenę, pomysł na kolejny rozdział?
Zazwyczaj inspiruje mnie wszystko co mnie otacza. Szkoła, przyjaciele, sny, siostry, piosenki. 
7. Jaki gatunek muzyki słuchasz?
Przechodziłam przez różne style, ale na dzień dzisiejszy zdecydowanie jest to Pop. Choć uwielbiam słuchać gregoriańskiej muzyki. 
8. Jak się lubisz ubierać?
Zdecydowanie stawiam na wygodę. Czyli legginsy i jakaś luźna bluzka no i adidasy
9. Jaka jest twoja pasja? Tylko pisanie? 
Pisanie i aktorstwo. Choć nie chodzę na żadne kółka. 
10. Twój najgorszy sen?
Chyba każdy w którym ktoś mnie goni, a ja nie umiem uciec.
11. Ulubiony teledysk do piosenki?
Concrete Angel - Martina McBride nie wiem czy można go nazwać "ulubionym", ale w piękny i smutny sposób ukazuje świat. 

Pytania od Merc:
1. Z czego czerpiesz inspiracje? 
Tak jak pisałam wyżej :)
2. Twoje imię... ;)
Założyłam tego bloga, gdy byłam w gimnazjum i chce wam wyjaśnić, że nie mam na imię Tatiana.
Przechodziłam okres buntu i nie podoba mi się moje imię dlatego choć tutaj chciałam je zmienić.
Na prawdę nazywam się... Jesika. Nie cierpię tego imienia!
3. Postaraj się opisać siebie w kilku słowach.
Moje koleżanki opisują mnie tak: "Wredna, mała suka, ale słodka" coś w tym jest tzn,. jestem wredna i mała, ale nie wiem czy słodka :D Udaje też twardą, ale wbrew pozorom bardzo szybko można mnie zranić.
4. Okryłeś/aś nowy kolor jak go nazwiesz? 
Dobre pytanie... :D
5. Wstajesz rano i patrzysz w lustro. Co myślisz?
Nie chce tutaj przeklinać ;-)
6. Najlepsza komedia jaką w życiu oglądałeś/aś to...
Zdecydowanie wszystkie części Kac Vegas!
7. Namawiają cię na skok z bungge, skaczesz?
Jak mi za niego zapłacą to jasne! :D
Mam w planach taki skok.
8. Byłeś/aś kiedyś na wagarach? Jeśli tak to z czego się zerwałeś/aś i z kim?
Byłam w ten poniedziałek i zerwałam się z maty, historii, dwóch polskich, angielskiego.
Byłam tylko na dwóch pierwszych wf, potem stwierdziłam, że nie chce tu być :D.
Byłam z koleżanką z klasy. Zazwyczaj razem wagarujemy.
9. Najlepszy serial.
Jakoś nie oglądam zbytnio seriali, gdyż nie mam na to czasu, ale jak już to miałam ogromną fazę na Pamiętniki Wampirów. Teraz też czasem oglądam, ale to już nie to samo.
Zaczęło mnie to irytować.
10. Najgłupsze film jaki w życiu oglądałeś/aś?
Hm...  może Wampiry i świry? :D
11. Ulubione słowo...
Często teraz używam słowa "fuck" lub "really"

I teraz powinnam zadać swoje pytania i nominować 11 innych blogów, ale niestety nie mogę tego uczynić, gdyż blogi, które czytałam i wręcz uwielbiałam autorki ich albo usunęły je, albo zawiesiły i nie wchodzą już bardzo długo :)



* * *
Kochani dziękuje za każdy komentarz i wciąż nie mogę uwierzyć ile was jest gdy patrzę na ankiety!
Zbliżają się u mnie ferie. Zaczynam je od 30.01 - 15.02
Więc w tym okresie nie będę niczego wrzucać na bloga i nie wiem kiedy coś wrzucę.
Przed nowym rokiem zrobiłam listę rzeczy, a raczej marzeń które chce zrealizować
i właśnie chce jedno z nich zrobić w ferię. Ma to coś wspólnego z tym blogiem.
Mam nadzieje, że się uda i proszę was o trzymanie kciuków i cierpliwość.
Pozdrawiam i udanego weekendu! <33








piątek, 9 stycznia 2015

Uprowadzona XXV

Ty nie jesteś sama.
Jestem tu z tobą.
Choć jesteś tak daleko
Zawsze jesteś w moim sercu




2012

-Proszę, ja muszę się czegoś więcej o niej dowiedzieć! Chociaż jak ma na imię! - starsza kobieta spojrzała z bólem na młodą dziewczynę przed sobą, która wytrwale błagała od jakiś 20 minut o jedno, głupie nazwisko. Poprawiła duże okulary na nosie kręcąc z bezradnością głową.
-Bardzo mi przykro, ale nie mogę udzielić ci takich informacji. Nawet jeśli wychowywałaś się tutaj.
-Chociaż pierwsza literka imienia.
Kobieta westchnęła patrząc na nią przepraszająco.
-Powinnaś już iść. Zaraz będzie obiad.
Brunetka przełknęła ciężko ślinę kiwając potakująco głową.
 -W porządku. - mruknęła ze zrezygnowaniem po czym odwróciła się na pięcie oddalając się od kobiety za biurkiem.
Uśmiechnęła się widząc siostrę zakonną, która prowadziła małego chłopczyka do jadalni.
Siostra kiwnęła głową, a gdy się mijały wyszeptała cicho:
 -Clemens.
Dziewczyna odwróciła się z zaskoczeniem patrząc na oddalające się dwie postacie.
Przykmnęła na chwilę oczy dziękując w duchu, że ją spotkała.
Poprawiła czarną torebkę na ramię po czym opuściła budynek, który kiedyś był jej domem.
Kobieta na recepcji jeszcze raz na nią spojrzała, gdy w całym holu rozległ się stukot obcasów



Lidia opadła wolno na miękkie łóżko po czym oparła się łokciami uważnie patrząc na Michaela.
Jego ręce powędrowały na jej dresowe spodnie.
Zdjął je bez najmniejszego problemu pozostawiając ją tylko w czarnych figach.
Zagryzła wargę wciąż nie spuszczając z niego wzroku.
Michael pochylił się bardziej po czym delikatnie całował ją po brzuchu jadąc wyżej.
Znów opadła na łóżko, gdy jego pocałnuki znalazły się na delikatnej skórze przy szyi.
 Uśmiechnęła się lekko przymykając na moment oczy.
Jego zarost przyjemnie drażnił jej skórę. Odtrąciła jego twarz od swojego dekoltu po czym pocałowała go gorąco i przeturlała ich, że teraz ona była na górze.
Michael nie protestował. Najwyraźniej jeszcze bardziej mu to odpowiadało.
Uśmiechnęła się do niego uroczo, a jej ręce powędrowały na pasek jego spodni.
Rozpięła go po chwili, a Michael pomógł jej zdjąć swoje spodnie.
-Jesteś taka piękna.. - wyszeptał, a ich nosy się stykały.
Lidia objęła go za szyję, a on przyssał się do jej karku zostawiając tam mokre i czerwone ślady.
Jednym ruchem odpiął jej stanik i bez problemu rzucił go gdzieś na ziemię.
Czuła lekkie rumieńce, a w jej głowie mimowolnie przewijały się obrazy seksu z Davidem.
Zamknęła oczy oddychając głęboko.
Przytuliła się do niego całując lekko umięśnione ramię i drapiąc mocno jego plecy.
Michael nie był pewny, czy Lidia tego chce.
Czy nie działa pod wpływem chwili.
Ale przecież była już duża, do niczego jej nie zmuszał.
Złapał ją w pasie i ponownie położył na plecach.
Zawisł nad nią, a jego wzrok powędrował w dół.
Wstrzymała na moment powietrze, gdy uważnie jej się przyglądał.
Nie miała zamiaru czuć teraz wyrzutów sumienia, że to robi.
Przecież to jej życie, powinna je sobie układać.
Michael uśmiechnął się czule, a jego ręka powędrowała na jej lewą pierś.
Zacisnął na niej dłoń, wywołując w dziewczynie cichy jęk rozkoszy.
-Nie wiem czy jestem w stanie nad tym panować... to porządanie... jest silniejsze  nie chce być brutalny... - zaczął patrząc na nią uważnie.
Lidia prychnęła obejmując nogami jego pas tym samym zbliżając go jeszcze bardziej do siebie jeśli było to wogóle możliwe.
-Bądź brutalny - wyszeptała w jego usta.
Michael spojrzał na nią zaskoczony, ale po sekundzie wpił się zachłannie w jej usta chcąc jeszcze więcej.


Ten seks był inny. Czuła to.
Nie sądziła, że może być aż tak przyjemnie.
Bała się, że w połowie się rozpłacze, będzie chciała uciec, albo w najgorszym przypadku wymierzy w niego siarczystym policzkiem. Tymczasem tak nie było.
Podobało jej się wszystko co robił, nawet chciała więcej.
Czy to oznaczało, że miłosć do Davida już minęła?
Albo czy to nie był zespół sztokholski, który został wyleczony terapią wcześniej uważaną przez dziewczynę za besenesowną?

Uśmiechnęła się leciutko widząc jak Michael śpi.
 Jego twarz była spokojna.
Dlaczego David nigdy nie dał jej zobaczyć siebie jak śpi?
Dlaczego wychodził zanim zdążyła otworzyć oczy?
Po cichu wyswobodziła się z łóżka ubierając swoją dolną część bielizny i niebieską bluzkę.
Na szczęście łazienka Michaela była połączona z sypialnią więc nie musiała jej nigdzie szukać.
Uchyliła lekko drzwi by nie zbudzić prawnika po czym weszła do środka zamykając przy tym drzwi.
Uśmiechnęła się do siebie spoglądając na lustro, które wisiało nad umywalką.
Przemyła twarz zimną wodą i grzebieniem, który leżał na umywalce rozczesała lekko poplątane włosy.
Spojrzała obok.
Duża, na pewno droga wanna przed którą leżał mięciutki dywanik.
Nad umywalką i przed lustrem była półka z jakimiś perfumami i wodami do golenia.
To na pewno jego zapach.
Wyszła z łazienki ostrożnie zerkając na łóżko. Nadal spał.
Widać na prawdę był zmęczony po pracy.
Nałożyła więc cichutko spodnie dresowe po czym wyszła z sypialni udając się wąskim korytarzem.
Zatrzymała się w kuchni. Była duża, gustowne brązowe meble kontrastowały z beżowymi ścianami.
Na środku stał stół z trzema krzesłami, a na szafkach expres do kawy, czajnik i toster.
Zrobiła sobie herbatę o smaku truskawkowym to chyba jedyna jaką znalazła w szafkach.
Usiadła na stole przypadkowo zahaczając łokciem o stos jakiś papierów.
Przeklęła cicho, gdy poleciały na ziemię.
Nie chciała robić mu bałaganu, przecież uznałby, że rusza jego rzeczy.
Kucnęła szybko zbierając kartki na których było coś napisane.
Wstrzymała na moment powietrze czując jak całe jej ciało nagle sztywnieje.
Jak serce nie jest w stanie bić, nogi nie są w stanie wykonać ruchu, a ręce nie potrafią wyrzucić tych kartek z objęć. Patrzyła szerokimi oczami na nie zdając sobie sprawę, że zna bardzo dobrze osobę, którą dotyczą te papiery.

Jej oczy zaszły mgłą, ale dzielnie to znosiła czytając to co było na nich napisane.


Lidia Clemens ur. 12 grudnia 1996
Porwana jesienią przez nieznanego mężczyznę


Trwają poszukiwania nastoletniej dziewczyny, która wyszła do szkoły i już nie wróciła.
Rodzina i przyjaciele rozpaczają.

Po kilku miesiącach Lidia wróciła do domu, a z jej zeznać wynikało, że oprawca nic jej nie zrobił.
 Na domiar złego kryje go przed policją.
Chodzi na terapię, poznała tam Katherine Blake
Policja wpadła na trop.
Jej oprawca to najprawdopodobniej 21 letni mężczyzna o imieniu David.
Miał za sobą kilka porwań i morderstw. 
Policja próbuje go namierzyć.

Zginął w wypadku samochodowym uciekając przed policją.

Ciało było zmasakrowane, ale tatuaż ,który miał na ramieniu udało się zindefikować ze sprawcą.

Było tego mnóstwo, nie mogła doczytać do końca...
-Lidia? - podniosła wystraszony wzrok na mężczyznę, który patrzył na nią ze zdziwieniem analizując co ona wyprawia. Dziewczyna gwałtownie wstała oddalając się jeszcze bardziej.
-Nie zbliżaj się! - wysyczała ze złością, a z jej oczu leciały gorzkie łzy.
Michael spojrzał na nią zaskocozny dopiero zdając sobie sprawę co Lidia trzymała w rękach.
-To nie tak...
-Boże! Myślałam, że ci zależy.. Jaka byłam głupia! Ty chciałeś mnie wykorzystać! Na chuj ci było moje życie?! Chciałeś mi spisać wikipedię!? - krzyknęła ociekajac ironią.
Michael podszedł bliżej, ale ona się momentalnie wycofała.
-Daj mi to wyjaśnić...
-Jesteś draniem! Ufałam ci! Boże! Nienawidzę cię! - Lidia wybiegła z kuchni po czym udała się szybko do sypialni zabierając swoją kurtkę i szalik.
Michael złapał ją za nadgarstek, a ta uderzyła go otwartą dłonią w policzek.
-Nigdy więcej mnie nie dotykaj! - zawołała wyrywając się z jego uścisku po czym wybiegła z jego mieszkania cała roztrzęsiona.


Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi swojego domu złapała się za szyję, gdy łzy brutalnie cisnęły się jej na oczy. Wyciągnęła z kurtki telefon po czym drżącymi dłońmi wybrała numer Katey.
Odebrała dopiero za drugim razem.
-Katey! - pisnęła z rozpaczą próbując nabrać głębszego oddechu.
-Lidia? Co się stało? Płaczesz?
-Michael... on.... on mnie okłamał... A ja mu ufałam, a on...
-Uspokój się. Co się stało?
-Przespałam się z Michaelem! - krzyknęła w końcu znów wybuchając płaczem.
Katey wstrzymała na moment powietrze.
-Skrzywdził cię? - zapytała niepewnie, a Lidia zacisnęła mocniej oczy.
-On znał to wszystko rozumiesz!?! Wiedział o Davidzie! Wiedział wszystko...Wiedział nawet... - Lidia zawahała sie na moment wyprostowując się i odsuwając od drzwi.
-Wiedział nawet, że poznałam ciebie! Boże... - jęknęła desperacko czując nagły ból w sercu.
-Kochanie to nie tak... daj mi wytłumaczyć.
-Zaufałam ci! Mówiłam wszystko czego nawet nigdy nie byłabym w stanie powiedzieć rodzicom!! Ufałam ci do kurwy! Jak mogłaś! Nienawidzę was!

Trzy sygnały oznaczające koniec połączenia.

* * * *

I znów to samo.
Znów ten sam ból.
To niesamowite.
Osoba, której chciałaś zaufać, której pragnęłaś oddać siebie w każdy możliwy sposób okazała się kłamcom. Twoje życie to jakiś żart.
Upadasz, następnie się podnosisz by rozłożyć skrzydła i znów być szczęśliwa.
Jak kiedyś. Jednak w momencie, gdy je rozkładasz, gdy czujesz już lekki powiew wiatru
to znika. Znika twoja nadzieja, że jeszcze będzie dobrze, że pewnego dnia znów szczerze się uśmiechniesz.
A może w końcu zaczynasz rozumieć, że to nie twoja historia.
Jesteś tylko cząstką tej historii, małą, nic nie znaczącą dla innych cząsteczkom.
Więc jeśli nie Ty, kto jest jej bohaterem?




W momencie, gdy zadajesz sobie to pytanie znasz już odpowiedź.
To osoba, która cię przypomina.
Która wywołuje gniew, rozpacz, przygnębienie i śmierć by nastepnie poczuć namiętność, tęsknote i młodzieńcze pragnienia.
To historia nie o tobie, ale o kobiecie, która już nie żyje.
A pomimo tego wszystko toczy się wokół niej.
Ale najgorsze jest to, że wygrała.
Wygrała już wszystko.
David nie jest twój, Sebastian czyha tylko na twoją śmierć być może pewnego dnia nawet przyczyni się do niej, a Michael? Michael.... to błąd wraz z Katey.

-----------------------

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ, MARZEC

Krople orzeźwiajacego deszczu spływały delikatnie po szybie wyznaczając jakiś dziwny szlaczek.
Grube, zimowe kurtki zostały zastąpione cienikimi, kolorowymi narzutami, a rękawiczki i czapka zmieniły się w okulary przeciwsłoneczne i stare trampki wygrzebane w piwnicy.

Po pokoju rozchodziła się cicha melodia.
Za pierwszym razem była na prawdę bardzo imponująca, za drugim też, za trzecim powodowała uśmiech na twojej twarzy, ale za czwartym, piątym i kolejnym miała ochotę wyrzucić tą wierzę przez okno, albo zakopać głęboko w ziemi tak by nikt jej nie znalazł.
W szczególności kobieta, która nazywana była "mamą".

Lidia podniosła ze znudzeniem wzrok na rudą kobietę i przyjrzała jej się chwilę.
Jej włosy wydały się dłuższe, spięte niedbale w kitkę.
Na sobie miała niebieski fartuszek i piekła z uśmiechem jakieś ciasto.
Położyła przed nosem dziewczyny na stole ciężką blachę kładąc na niej masę i wałkując ją.
-Więc porozmawiamy w końcu o tym? - nastolatka uniosła do góry brew opierając się na oparciu krzesła.
-Nie chce do tego wracać. - odpowiedziała w końcu starając się skupić na muzyce, która roznosiła się delikatnie po domu.
-Hej czy to był Betoween czy Chopin? - zapytała z uśmiechem wstając i spoglądając ukradkiem na kobietę, która westchnęła patrząc z politowaniem na córkę i przerywając pracę.
-Mozart.
-Ha! Byłam blisko! - mruknęła promiennie brunetka, a kobieta westchneła.
-Unikasz tego tematu.
-Mamo....
-Skrzywdził cię? Powiedz dziecko, czy Michael wyrządził ci jakąś krzywdę? - Lidia wstrzymała na moment powietrze, gdy kobieta spojrzała na nią ze smutkiem chwytając mocno za ramiona.
-To był błąd. Po prostu.
-A co z tą Katey? Miałam wrażenie, że dzięki tej znajomości znów wracasz do świata.
-Ona też była błędem...
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co się wydarzyło? Lidia, to da się naprawić. Świat się nie kończy na tym pieprzonym Davidzie, czy Michaelu...
Lidia uśmiechnęła się lekko odsuwając od matki.
-Okey, coś ci pokaże - mruknęła cicho nabierając głebszego powietrza do ust.
Kobieta obserwowała jak córka wspina się na palcach i wyciąga z szafki szklankę.
Odwróciła się do rodzicielki unosząc do góry brew.
Nim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć w całym pomieszczeniu rozległ się hałas tłuczonego szkła. Szklanka rozbiła się na kafelkach, a milion drobnych kawałków rozeszło się po całej kuchni.
-Ta szklanka to ja. Więc teraz mnie napraw - odparła z sarkazmem po czym nie czekając dłużej wyminęła kobietę udając się do swojego pokoju.

Nadal była w szoku. Nie wiedziała już jak rozmawiać z Lidia by jej nie skrzywdzić.
Widząc to szkło po prostu rozpłakała się. Chciała odzyskać swoją córkę.
Tą, którą ktoś bezczelnie jej zabrał. Tą, która śmiała się jako jedyna z żartów ojca,
bo gdy je opowiadał zazwyczaj albo zapominał końca, albo przekręcał.
Ta, która lubiła wychodzić na dwór ze znajomymi, lubiła chodzić do szkoły.


* * * * * *
Nicole skrzyżowała ręce na piersi patrząc na mężczyznę przed sobą.
Bezczelny uśmiech nie znikał z jego twarzy ani przez chwilę, a czekoladowe tęczówki świdrowały ją na wylot. Nie lubiła, gdy tak się gapił, bo nigdy nie wiedziała o czym może myśleć.
Choć właściwie sądząc po tym uśmieszku nic przyzwoitego na pewno nie przyszło mu do głowy.




Nicole przełknęła ślinę usilnie przybierając spokojny ton głosu.

-To był błąd. Zapomnijmy o tym. - David prychnął na te słowa po czym podszedł bliżej dziewczyny, a ona instynktownie zrobiła krok w tył. 
Usilnie starała się patrzeć mu prosto w oczy, ale
to było trudne gdyż jego spojrzenie było na prawdę "prześwitujące".
-Na prawdę chcesz o tym zapomnieć? - Nicole kiwnęła głową sama do końca nie wiedząc czego chce. Gdy był w pobliżu irytował ją, ale gdy tylko ją całował pragnęła go.
-Działaliśmy zbyt impulsywnie. Chce być wierna Sebastianowi. Zależy mi na nim - dodała poważnie co spowodowało niezadowolenie w mężczyźnie.
-Więc ten pocałunek to co? Twoja chwila zapomnienia o wierności? Czy chęć zabawienia się moim kosztem? - Nicole skrzywiła się patrząc na niego z irytacją.
-To ty mnie pocałowałeś pierwszy, nie ja ciebie.
-Ale to odwzajemniłaś. - syknął ze złością podchodząc jeszcze bliżej.
-I to był błąd - warknęła co chyba tylko dolało oliwy do ognia.
-Ciekawe co na to Sebastian? Myślisz, że zrozumie twój "błąd"? - zapytał z ironią unosząc do góry brew. Nicole otworzyła buzię jakby chcąc coś powiedzieć, a on po raz pierwszy widział w jej oczach niepewność.
-Nie zrobisz tego.
-Nie? Chcesz się przekonać?
David wyciągnął rękę i ogarnął jej włosy za ucho uśmiechając się triumfalnie.
Nikole zadrżała pod wypływem jego dotyku, ale nie odsunęła się.
 Nie chciała pokazać mu jak bardzo boi się go, a raczej tego jak bardzo na nią działa.
Nie odpowiedziała.
Przez jej ciało przeszły setki nieprzyjemnych dreszczy, gdy rozległy się kroki.
Spojrzała z niepokojem na Davida, który wyglądał na niewzruszonego tym, że właśnie zmierza do nich jego przyjaciel, a jej - chłopak.
Sebastian zatrzymał się spoglądając na nich.
-Wreszcie rozmawiacie. - mruknął z zadowoleniem jakby w ogóle nie domyślając się co działo się między nimi kilka dni temu.
-Tak. Chyba Nikole przekonała się do mnie - mruknął David wciąż z uśmiechem ani przez moment nie odrywając od niej wzroku.
-O, to bardzo dobrze. Może powiesz mi jak to zrobiłeś? - Nicole zacisnęła usta wyczekująco patrząc na warkocza. 
Ten wzruszył ramionami na chwilkę patrząc na blondyna.
-Niech twoja dziewczyna się pochwali co zrobiłem.
Świetnie zdawała sobie sprawę z dwuznaczności jego słów.
Przez moment nawet uwierzyła, że to zrobi.
Sebastian spojrzał na nią wyczekująco, a z jego twarzy zniknął delikatny uśmiech.
Nicole wyglądała na zestresowaną całą tą sytuacją.
-David pojechał ze mną do domu dziecka - odparła w końcu z lekkim drżeniem głosu patrząc na warkocza, który uśmiechnął się tą odpowiedzią.
-Doprawdy? Przecież ty nie znosisz dzieci - Nicole uniosła do góry jedną brew najwyraźniej zdziwiona tym faktem. David odchrząknął oddalając się od dziewczyny.
Najwidoczniej blondyn poruszył tą kwestię, o której dziewczyna nie miała bladego pojęcia.
-Prawie się poryczała więc musiałem to zrobić - burknął wywołując w dziewczynie głośny śmiech.
Sebastian uśmiechnął się podchodząc do Nicole i pocałował ją w policzek.
-Dzięki David. Jestem ci winny przysługę - odparł patrząc na swojego przyjaciela.
Warkocz nie odpowiedział. Nie było sensu.
Za daleko to zaszło, ale nie chciał się z tego wyplątać.
David westchnął w końcu po czym spojrzał na Sebastiana.
-Muszę już iść. Bill czeka na mnie.
-W porządku. Do zobaczenia.
-Odprowadzę cię - dodała szybko Nicole całując przelotnie usta blondyna.
David prychnął cicho, ale posłusznie udał się w stronę drzwi wyjściowych.
-Może jutro pogadam z Sebastianem. W końcu powinien wiedzieć kto mi się podoba - mruknął z uśmiechem ubierając buty.
Nicole zaśmiała się figlarnie patrząc na niego.
Oparła się o ścianę unosząc do góry jedną brew.
-Mów mi co chcesz ja i tak wiem jedno.
-Niby co? - David wyprostował się patrząc na nią.
-Cokolwiek wydarzyło się między nami i cokolwiek by się nie wydarzyło.. niczego mu nie powiesz.
-Jesteś zbyt pewna siebie.
-To moja pozytywna cecha.
-Skąd ta pewność siebie? Skąd pewność, że nic mu nie powiem? - Nikole zbliżyła się do niego patrząc mu śmiało w oczy.
Sięgała mu zaledwie do brody, ale to nie przeszkadzało jej w patrzeniu w jego ciemne tęczówki.
-Bo mnie kochasz, a jeśli się kogoś kocha chce się go chronić.
David nie odpowiedział.
Zaczął nienawidzić tego, że tak łatwo go przejrzała.
Cokolwiek by nie powiedziała miała racje.
-Do zobaczenia Nicole - odparł tylko wywołując w niej delikatny uśmiech.
-Na pewno.


* * * * *

Lidia chodziła w kółko po pokoju przemyślając wszystkie za i przeciw.
Nel patrzyła uważnie na swoją panią merdając radośnie ogonkiem.
W końcu dziewczyna zatrzymała się.
Wyszła z pokoju udając się do salonu, gdzie siedziała jej mama i czytała jakąś gazetę.
Odchrząknęła zwracając uwagę rodzicielki.
-Chcesz byś była normalna. Więc jedynym wyjściem jest powrót do szkoły - kobieta słysząc to podniosła na nią spojrzenie.
Na początku myślała, że Lidia zwyczajnie sobie żartuje jednak widząc jej poważną minę odłożyła gazetę.
-Już jest marzec. Nie dasz rady nadrobić zaległości. Będziesz musiała powtarzać klasę.
-Wow nie przypuszczałam nigdy, że pozwolisz mi olać szkołę. Jednak jesteś super mamą.
Kobieta spojrzała z politowaniem na swoją córkę. -Może jakieś zajęcia pozalekcyjne?
-Brzmi dobrze! - odparła z uśmiechem chcąc wreszcie ruszyć do przodu.

Jej telefon od godziny dzwonił i właściwie sama dziwiła się sobie, że jeszcze go nie wyłączyła.
Nie chciała odbierać telefonu od tej dziewczyny, ale z drugiej strony była ciekawa co ma jej do zaoferowania. W końcu odebrała.
-Za nim się rozłączysz musisz mnie wysłuchać. - głos Katey był zachrypnięty jakby była chora.
-Masz 30 sekund i oby to nie były kolejne przeprosiny. - odpowiedziała obojętnie.
-Możemy się spotkać? Chodzi o Michaela... on... jest w szpitalu... - jej głos się trochę podłamał.
Jej serce nagle dziwnie przyśpieszyło, a oddech stał się płytszy. -C-co?



* * * * * *




Notka dopiero dzisiaj.
Przepraszam, że nie było w tamtym tygodniu, ale najwidoczniej jeszcze żyłam sylwestrem haha :D
Dziękuje za każdy komentarz, udzielanie się w ankiecie.
Jest was aż 52!
Jesteście najlepsi! Mam nadzieję, że notka się podoba i nadal zachęcam do komentowania.
Udanego weekendu misiaki! <33