piątek, 6 marca 2015

Uprowadzona XXVIII


So love me like you doTouch me like you doWhat are you waiting for?



Na ulicach pojawiły się małe kropelki deszczu, które spływały po szybach budynku.
Słońce już dawno schowało się za kotarą gestych, ciemnych chmur.
Uwielbiała taką pogodę, uwielbiała ten zapach nadchodzącej wiosny.

Odchrząknęła znacząco po czym odpięła pasy.
 Jej ciemne tęczówki niepewnie wpatrywały się w kobietę obok.
Wyglądała na bardziej przejętą od swojej córki, ale była równie milczącą jak ona.

-Las - odparła w końcu kobieta wyłączając silnik pojazdu.
-Samochód - mruknęła szybko Lidia odgarniając włosy do tyłu.
-Szczerość.
 Nastolatka spojrzała na swoją matkę udając zdziwienie.
-To nie zaczyna się na "d".
-A co się zaczyna na literę "d"? - Lidia westchnęła przeciągle.
-David. To imię zaczyna się od tej literki.
Kobieta prychnęła cicho patrząc na córkę z politowaniem. -Nie zdenerwujesz mnie tym.





-Definitywnie go kocham - ciągnęła dalej dziewczyna.
-I dlatego tutaj przyjechałyśmy? Lidia... wiem, że to jest ciężkie i czasem się zastanawiam czy może wszyscy powinniśmy udać się na jakąś rodzinną terapię... albo wyjechać od tego całego gówna... ale wiem, że nie wyjedziesz. Wiem też, że powodem dla którego nie wyjedziesz jest ten prawnik.
-Mamo to nie tak... po prostu na prawdę sądziłam, że to jest to. Że mogę zapomnieć o tej przeszłości, zacząć od nowa, ale ta teraźniejszość nie wydarzyłaby się gdyby nie przeszłość.
-Mam rozumieć, że gdyby... nie twoje porwanie nie poznałabyś Michaela? Lidia do cholery... - kobieta spojrzała przenikliwie na córkę po czym prychnęła z niedowierzaniem kręcąc głową.
-Michael to prawnik... Lidia dlaczego właściwie tak mu na tobie zależało?!
-Na mojej historii mu zależało mamo. - poprawiła ją nastolatka po czym chrząknęła uchylając lekko szybę.
Zdecydowanie zbyt duszno zaczęło się tutaj robić.
-Więc czemu chciałaś bym cię tutaj zawiozła?
-Nie wiem... po prostu... chce z nim porozmawiać.To wszystko. Lepiej już pójdę. Wrócę autobusem.
Kobieta przytrzymała córkę łapiąc ją za nadgarstek i tym samym powodując,
że dziewczyna ponownie opadła na miękkie siedzenie.
-O co chodzi?
-Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym... o twojej siostrze... - mruknęła niepewnie kobieta powodując
 dziwny uścisk w sercu dziewczyny.
Lidia pochyliła się nad kobietą patrząc w jej lekko załzawione oczy.
-Przepraszam mamo...gdy mówiłam, że stała się okropną suką przez was wcale nie miałam
 tego na myśli... po prostu...

-Nie tłumacz się Lidio. Masz prawo nam tego nie wybaczyć. Jednak... skąd o niej wiesz?
Nastolatka zacisnęła usta w cienką linijkę zamykając na chwilę oczy.
Poprawiła się na siedzeniu ponownie odwracając wzrok na swoją matkę.
-Była miłością Davida... - odparła w końcu tak niepewnie jakby nadal zastanawiała się czy dobrze robi dzieląc się tymi informacjami.
Kobieta zmarszczyła brwi ze zdziwieniem. -Jak to była jego... miłością?

-David nie był złym człowiekiem mamo. To życie go zniszczyło tak samo jak Nicole.
Oboje potrzebowali miłości, oboje chcieli nauczyć się kochać... - jakie dziwne było dla niej uczucie mówić o nim w czasie przeszłym.
A tym bardziej bronić Nicole skoro ona wygrała.

-Lidia znów go usprawiedliwiasz...
-Nie usprawiedliwiam go mamo. Próbuje zrozumieć. Gdybyś nie oddała Nicole może byłaby dobra... może potrafiłaby...
-Popełniłam w życiu dwa największe błędy, których nigdy sobie nie wybaczę. Pierwszy to ten, w którym powierzyłam moją małą córeczkę w ręce obcych ludzi i drugi, w którym pozwoliłam by ktoś wyrządził ci krzywdę.
-On mnie nie skrzywdził. - przerwała jej czując zbierające się łzy.
Nadal mówienie o nim wywoływało w niej tyle bólu.
-Lidia on cię porwał... i w dodatku miał styczność z Nicole... jak on śmiał...
-On ją na prawdę kochał. Nigdy nie czuł się tak jak w tedy, gdy był z nią. Kochał ją całym sercem.
-Ktoś taki nie może kochać prawdziwie... ale skąd to wiesz Lidio? Czy on ci o tym powiedział?
-Nie on, lecz ktoś komu ufał.
-Gdy powiedziałaś, że ona nie żyje... całą noc nie mogłam zasnąć.
-Nie powinnam tak łatwo to mówić. Za to też przepraszam.
-Czy jej śmierć była wypadkiem?
-Najprawdopodobniej tak. Choć czasem mam wrażenie, że zrobiła to świadomie.
Gdy częściej o tym myślę, gdy pozwalam sobie by jej życie stało się moim w wyobraźni... mam wrażenie,
że to samo bym zrobiła.
 Ona była zniszczona przez uczucia.
-Powiedziałaś, że Nicole wyglądała prawie jak ty. Różniłyście się kolorami włosów i charakterem... a teraz mówisz, że była miłością Davida... To dlatego cię porwał?! Bo przypominałaś mu ją?
-Nie wiem mamo...może dlatego pozwolił mi wrócić do domu... nigdy mnie nie skrzywdził, ale nie wiem co było tego powodem. - Lidia czuła się źle, że kłamie, ale nie mogła powiedzieć tak wiele matce. Wystarczająco dużo już powiedziała.
Kobieta zamilkła na chwilę.
-I ona nie umarła przez was mamo. - dodała cicho przypominając sobie jak im to powiedziała.
-Jak to nie przez nas Lidio?! To my ją porzuciliśmy... - głos kobiety załamał się.
-Nie cofniemy już czasu. Po prostu zapomnijmy o tym.
Rodzicielka kiwnęła niepewnie głową.
 -Leć już. Michael na pewno się ucieszy, że cię widzi.
Lidia uśmiechnęła się lekko ubierając czarną kurtkę na siebie.
-Będę wieczorem.


* *

Masz ciarki. Nie znosisz tego miejsca.
Przeraźliwie białe ściany, miliony pomieszczeń i cisza, która zdaje się nigdy nie kończyć.
W tym miejscu zaczyna się życie i często się w nim kończy.
Przeraża cię myśl o tym, że on tutaj zostanie.
Że będziesz mogła go widywać tylko raz dziennie i to przez maksymalnie dwie godziny.
Będziesz widziała jak powoli upada.
I nic nie będziesz mogła z tym zrobić.
Nie jesteś w stanie mu pomóc.
Nikt już nie może mu pomóc.
Nie jesteś na tyle silna by go podnieść, gdy już upadnie.
Anioł stracił swoje skrzydła.


Na jej rękach pojawiła się gęsia skórka, gdy przemierzała biały korytarz.
Zdawał się nie mieć końca.
Nie znosiła też wind i tylko zmuszając się do tego wsiadła do niej by udać się na trzecie piętro.
Jej serce biło jak oszalałe i z ledwością umiała tutaj trafić.
Na szczęście wokół było kilka pielęgniarek, które umożliwiły jej szybsze dojście w wyznaczone miejsce.
Przełknęła ciężko ślinę opierając się o ścianę przy której były lekko uchylone drzwi.
Nie była pewna czy chce tam wchodzić.
Powtarzała sobie w myślach, że będzie twarda w końcu on nie był przecież bez winy.
Okazał się sukinsynem, a ona mu tak bardzo zaufała.
W końcu przekroczyła próg sali i rozejrzała się niepewnie.
Ściany były ponure białe, na przeciwko szpitalnych łóżek wisiał krzyż.
Obok wielkich łóżek były półki.
-Dzień Dobry - mruknęła cicho do mężczyzny leżącego obok Michaela.
Kiwnął tylko głową po czym wrócił do czytania gazety.
Lidia podeszła bliżej do łóżka na którym leżał mężczyzna.
Miał zamknięte oczy, trzy dniowy zarost, a ręka była nakłuta igłą i plastrem spod której ciągnął się kabelek. Nie była pewna czy przyszła w porę, bo wyglądało na to, że spał.
Usiadła niepewnie na krześle zaraz obok i znów na niego spojrzała zagryzając dolną wargę.

-Przyszłaś - jej serce przyśpieszyło. Spojrzała zaskoczona w stronę prawnika.
Po chwili otworzył oczy, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Nie chciałam cię obudzić - mruknęła cicho zważając na to, że nie byli tutaj sami.
Michael zaśmiał się cicho. -Nie spałem, poznałem twoje perfumy.
Czuła, że się ucieszył z tego spotkania. Widziała to w jego oczach.
-Wygląda strasznie - mruknęła krzywiąc się lekko, a jej wzrok padł na wenflon wbity w nadgarstek mężczyzny.
-Prawie wcale nie boli.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
Nie wiedziała co właściwie mogłaby mu powiedzieć.
Zdecydowanie to był jeden z tych niezręcznych momentów w jej życiu.
Michael spojrzał na nią.
 -W tym liście... napisałem prawdę. Kocham Cię Lidia.
Dziewczyna przymknęła na chwilę oczy,
 a gdy Michael chwycił ją za rękę odsunęła dłoń nie chcąc jego dotyku.
-Lidia spójrz na mnie... proszę...
Nastolatka dopiero po dłuższej chwili spełniła jego prośbę.
Jego ciemne tęczówki przypominały o tej bolesnej miłości.
-Straciłam bliską mi osobę i nie mogłam się dłuższy czas po tym pozbierać...myślę, że nadal ona ma silny wpływ na mnie. Jeśli stracę ciebie...
-Nie chcę ci niczego obiecywać. Nie chcę mówić, że jest dobrze, że będę miał dzieci. Jestem prawnikiem, Lidio. Nie umiem kłamać, ale...
-Umierasz? - przerwała mu dziewczyna, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Michael nie odpowiedział od razu.
Podniósł się lekko układając wygodniej na dużej, białej poduszce.
Lidia prychnęła żałośnie nerwowo ściskając pasek torebki w rękach.
-Lidia...
-Okazałeś się chamem, rozumiesz?! Wykorzystałeś mnie, a ja tak bardzo ci zaufałam. Czemu nie wyczułam nic dziwnego w tym, że ktoś taki jak TY interesuje się mną? Głupią dziewczyną, która jest rozchwiana emocjonalnie, która jest nic nie warta...
-Lidia przestań do cholery! - głos Michael wydał się nieco ostrzejszy, a jego serce zabolało, gdy usłyszał jakim tonem mówi to dziewczyna.
 Jej głos był przepełniony bólem, żalem i jakby niezrozumieniem wymieszanym na przemian z irytacją.
-Już przestaje. - dokończyła spokojniejszym głosem, gdy po jej policzkach leciały gorzkie łzy.
 -I zapomnę, że kiedykolwiek dla mnie istniałeś, że Katey..
-Katey nie ma z tym nic wspólnego.
-Jasne, bo ona o niczym nie wiedziała. Robiono ze mnie wiele razy już idiotkę i chyba starczy. Jestem już zmęczona.
-Lidia ty nic nie rozumiesz..
-Nie rozumiem i nie chce rozumieć. Niepotrzebnie tutaj przyszłam. - podniosła się z krzesła po czym udała się szybkim krokiem w stronę drzwi.
Stanęła gwałtownie w progu, gdy prawie zderzyła się z jakąś kobietą.
Podniosła wyżej głowę czując uścisk w gardle. Wszędzie poznałaby te zielone, kocie oczy, które natarczywie na nią patrzyły. Lidia uniosła do góry brwi chcąc wyminąć dziewczynę, ale ta zablokowała przejście.
-Lidia pogadajmy...
-Nie mamy o czym. Chcę tylko wiedzieć czy to wszystko co ci mówiłam o Davidzie, Sebastianie i Nicole.. czy ty powtórzyłaś to Michaelowi? - Katey spojrzała na nią jakby z troską.
-Oczywiście, że nie. Gdy pierwszy raz zobaczyłam się na terapii chciałam tej historii, ale potem na prawdę cię polubiłam z resztą Michael też. Jest nam tak strasznie przykro i...

Lidia wyminęła kobietę bez pożegnania nie słuchając już dalej tego co ma do powiedzenia.
Pobiegła korytarzem do windy, a gdy do niej wsiadła rozpłakała się jak mała dziewczynka.




* * * *


Nie była pewna czy dobrze robi. Miała już dosyć płakania.
Ale za każdym razem gdy uświadamiała sobie, że straciła Davida i teraz Michaela czuła ból w sercu i nie mogła go wytłumaczyć. Oczywiście bardziej przywiązała się do Davida,
ale może wszyscy mają racje, że to nie jest miłość. Gdyby mogła tą miłość zastąpić inną.
W końcu przecież Michael wyznał jej miłość.
Gdyby ją przyjęła... może definitywnie zapomniałaby o Davidzie.

Spojrzała na Nel, która smacznie sobie spała na łóżku dziewczyny.
O dziwo dzisiaj była grzeczna i nie miała zbyt dużej ochoty na jakiekolwiek zabawy.
Lidia uśmiechnęła się lekko. Po chwili usłyszała wołanie mamy.
Zeszła na dół, a widząc kobietę trzymającą jakieś pudło uniosła do góry brew.
-Co to? - zapytała od razu zaciekawiona czarnym pudełkiem.
-Do Ciebie przesyłka - Lidia zmarszczyła brwi. Jej serce dziwnie przyszyło i poczuła na ciele zimne dreszcze.
-Od kogo? - zapytała od razu ukrywając drżenie głosu.
-Masz jakiegoś cichego wielbiciela - kobieta uśmiechnęła się szeroko podając pudło córce.
Lidia wzięła je niepewnie, ale jakoś nie było ciężkie.
Udała się do pokoju by tam spokojnie móc je otworzyć.
Nie chciała tego robić przy matce, bo nie miała żadnej pewności co tam może znaleźć.
Katey raczej nie przysłała w nim kolejnych przeprosin.

Otworzyła ją niepewnie powodując lekki hałas przez co Nel podniosła lekko przyklapnięte uszka do góry i pomerdała ogonkiem.
Odsunęła wierzch pudełka odkładając je na bok i zaglądając do środka.
Zmarszczyła brwi widząc czerwony materiał.
Drżącymi dłońmi po niego sięgnęła i wyciągnęła przed siebie.
Do jej nozdrzy dotarł intensywny zapach mięty i róż.
Wstrzymała powietrze, chyba nawet zapomniała jak się oddycha, gdy materiał w jej dłoniach się rozwinął, a ona ujrzała sukienkę.
Mocny dekolt, cienkie ramiączka, krótka i przylegająca.
Znała tą suknie. Przecież ona ją spaliła.
Jej twarz zbladła. Z trudem powstrzymała krzyk. Nie chciała tłumaczyć tego mamie.
Właściwie co jej miała powiedzieć?
Że ktoś jej wysłał sukienkę jej zmarłej siostry, którą NA PEWNO SPŁONĘŁA?!?
Złapała się nerwowo za czoło oddychając głęboko.
Zajrzała do pudła widząc jakąś karteczkę.
Przełknęła ciężko ślinę wyciągając ją i czytając napis.


Jak Wenus piękna jest Ajlali,
co wśród sułtańskich żyła żon
i wszyscy się nią zachwycali,
a sułtan pieścił lalkę swą.
Bo sułtan kochał swoją lalkę,
co pięknych zalet miała moc.
Kochał i pieścił swą wybrankę
i czułe słowa szeptał doń:
Ajlali, cichutko śpisz pieszczoto Ty ma.
Ajlali, Ty u mnie nigdy nie zaznasz zła.
Piękna córo ze Wschodu,
Ty nie doznasz zawodu.
Ajlali, Ajlali ja kocham Cię.
ci co ze Wschodu przyjechali,
przywieźli transport nowych żon
i tak się skończył los Ajlali ... 


-Sułtan porzucił lalkę swą.... - dokończyła dziewczyna kołysankę, która nie była napisana do końca.
Znała ją bardzo dobrze. Jej oczy zaszkliły się, gdy zrozumiała o co w tym tak na prawdę chodzi.
Zrozumiała to doskonale - Sułtan to David, a ona była lalką, którą porzucił, bo mu się znudziła.
Była przerażona, a jedyną osobą, która byłaby zdolna jej to wysłać to Sebastian.
W końcu to z nim Nicole była.
To on wiedział w co się ubierała.
Ale skąd wiedział, że akurat tą sukienkę spaliła?
Odwróciła kartkę czytając kolejny napis:

 "Dzisiaj pod niebem pełnym gwiazd, w czerwonej sukni zobaczyć cię chcę.
Nie chowaj się przede mną - Ja wszędzie znajdę Cię".

Zakryła usta dłonią oddychając głęboko.
 Nie rozumiała z tego prawie nic.
Miała w tej sukni gdzieś wyjść?
Niby gdzie? Do sklepu? 

Jesteś przerażona. 
Dusisz to w sobie i nikomu nie możesz o tym powiedzieć.
Nikt nie jest w stanie cię zrozumieć.
Jesteś w tym sama. 
Odizolowana od ludzi, od rodziców.
Oni udają, że to rozumieją, że cię wspierają.
Tak na prawdę czują się dziwnie.
Czują się dziwnie, bo widzą, że się zmieniasz.
Zaczynasz wariować.
Panikować.
Oni to widzą, lecz nic z tym nie robią.

* * * 

-Kochane muszę wam coś powiedzieć - obie kobiety w salonie spojrzały na mężczyznę przed sobą.
Wyglądał na szczęśliwego jakby co najmniej wygrał na loterii.
Lidia uśmiechnęła się lekko tym widokiem.
 Ostatnio ojciec ciężko pracował.
-Dostałem awans z powodu nowego pomysłu zrobienia domu. Mój pomysł tak się spodobał tym ludziom, że od razu zadzwonili do szefa. Dzisiaj świętujemy z pracownikami dlatego zorganizowano bankiet na dzisiaj. Musicie iść ze mną. Oczywiście wiem, że dość późno wam to mówię, ale dzisiaj się o tym dowiedziałem - dokończył z szerokim uśmiechem. Ruda kobieta przytuliła się do męża składając na jego policzku pocałunek.
-Gratuluje kochany. Wiedziałam, że jesteś wielki.
Lidia uśmiechnęła się szerzej zadowolona z tego widoku.
-Przecież Lidia nie ma sukienki - odparła nagle kobieta patrząc na swoją córkę.
Lidia uniosła do góry brwi jakby nie słysząc co powiedziała matka, ale po chwili jej entuzjazm zniknął z twarzy zamieniając się z niedowierzanie i przerażenie.
-Lidia wszystko w porządku? Strasznie zbladłaś.. - zaczął z lekkim niepokojem ojciec.
-W porządku. Mam sukienkę. - odparła w końcu, gdy znów odzyskała mowę.


Przypadków nie ma.
One nie istnieją.
Powiedział Ci to na samym początku.
Powiedział, że to przeznaczenie.
Ta suknia to też nie przypadek.
Nie przez przypadek dostałaś ją tego dnia.
O tej godzinie.
Ta osoba to wiedziała.
Ona wie o Tobie wszystko.
A ty o niej nic.
Nie wiesz kim jest, nie wiesz czego może chcieć.
Wiesz jednak, że ta osoba jest zła.
Wiesz, że jesteś na jej celowniku.
To cicha śmierć.
Która Cię zaatakuje, gdy stracisz czujność.

* * * 

Nie mogła w to uwierzyć.
Powinna być za luźna, albo choć trochę bardziej obcisła.
Ale była idealna. Sukienka była jakby dla niej.
Wciąż czuła zimno patrząc na siebie w lustrze.
Nie czuła się się dobrze. Miała wrażenie, że Nicole tu jest.
Sukienka przecież pachniała nią.
Pachniała osobą, która już nie żyła.
Nie chciała o tym myśleć.
Powinna siedzieć w domu, ale bała się zostać sama.
Nie poznawała siebie. To nie było to samo, gdy szła z Michaelem do teatru.
Teraz było gorzej. Jej skóra przybrała odcień bieli, oczy były duże, pomalowane czarnym tuszem.
Włosy spięte w koka, a po bokach opadały dwa kręte kosmyki.
W uszach miała srebrne kolczyki.
Czarne na lekkim obcasie buty i czarna marynarka.
Pomalowała lekko usta po czym odsunęła się od lustrzanego odbicia.
Nie chciała więcej już na siebie patrzeć.


Wciąż rozglądała się nerwowo.
Jej twarz była spięta i nawet żarty jej ojca nie poprawiły jej humoru.
Czekała na moment w którym wyskoczy Sebastian.
W którym ją zabije, albo znów opowie o swojej byłej dziewczynie.
 Siedziała przy okrągłym stole zdenerwowana i tylko białe wino,
które podał jej kelner spowodowało, że choć trochę się rozluźniła.
Nie miała pojęcia o czym rozmawia ojciec ze swoim szefem, który siedział obok niej.
Pamięta tylko, że mówili coś o ogrodach, potem odpłynęła myślami daleko.
Niecierpliwiła się.
Była w tej restauracji już od jakiś 40 minut i gdy tylko ktoś na nią spojrzał,
 albo otarł się o nią chodźmy nie chcący doprowadzało ją to do obłędu.
Westchnęła głośno po czym wstała robiąc przy tym lekki hałas.
-Przepraszam muszę iść do toalety - odparła z lekkim uśmiechem po czym odeszła od stołu.
Zamknęła się w kabinie nerwowo szukając w małej torebce telefon.
Spojrzała na ekranik jakby chcąc się upewnić, że nie ma tam żadnych esemesów od Sebastiana.
A co jeśli to David?
Co jeśli David jednak żyje?
Szybko wybiła sobie ten pomysł z głowy.
Policja przecież wyraźnie powiedziała, że zginął.
Po paru minutach wyszła z toalety myjąc ręce w zimnej wodzie.
Spojrzała w lusterko.
Wyglądała całkiem dobrze choć nie zbyt komfortowo czuła się w tak dużym dekolcie.
Teraz nagle wszystko zaczęło jej przeszkadzać.
Nabrała głębszego oddechu po czym wyszła z łazienki udając się ponownie do stolika.
-Miałaś iść do toalety, a nie podrywać kelnerów - mruknęła z uśmiechem jej mama puszczając dziewczynie oczko. Lidia zmarszczyła brwi.
- O czym ty mówisz? Byłam w łazience...
-Oh ja wiem młodzież teraz ukrywa romanse - mruknęła żartobliwie zwracając się tym bardziej do pozostałego towarzystwa niż do niej.
 Lidia starała się ukryć zdezorientowanie.
Przecież ona była W ŁAZIENCE.
Rozejrzała się nerwowo, gdy przemknęła jej z daleka czerwona sukienka.
Szybko wstała nie przepraszając ponownie po czym pobiegła w to samo miejsce.
Była pewna, że to ten sam kolor sukienki, którą ma na sobie.
Czuła zapach róży i mięty i była przerażona, że właściwie nie do końca wie czy to od niej czy może od osoby, która właśnie tędy przemierzała kilka sekund temu.
Ruszyła do wyjścia rozglądając się na boki. Było już ciemno.
Na dworze stała kobieta w czarnym, eleganckim płaszczu, która paliła papierosa.
Lidia już chciała do niej podejść i ją spytać,
gdy nagle ktoś szarpnął ją za rękę odwracając tym samym w przeciwnym kierunku.
-O mój boże.. - szepnęła piskliwie, gdy mężczyzna w kapturze ułożył palec wskazujący na swoje usta tym samym dając jej do zrozumienia, żeby była cicho.
Ruszyła za nim z mocno bijącym sercem, a po jej policzkach nieprzerwanie ciekły łzy.










_____________

Kochani bardzo was przepraszam za tak długi okres czekania na nową notkę. :(
Ostatnio mam urwanie głowy.
Dziękuje za te 74 osoby - jesteście wielcy!!
Choć mam wrażenie, że coraz mniej osób czyta mojego bloga.
Chyba was już znudziłam :C
W każdym razie dziękuje za każdy nowy komentarz to na prawdę daje kopa do pisania.
Pozdrawiam kochani i udanego weekendu! <3



10 komentarzy:

  1. Jejku! To na pewno była Nicole, przecież jej matka powiedziała,że flirtowała z kelnerem,a ona była w łazience. A to na końcu to kto? Sebastian, David? Świetny! Napisz szybko następny, bo jestem mega ciekawa ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znudziłaś się :D pisz dalej super to jestkiedy kolejny !! ??? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :*
    Nie mogę się doczekać next
    Omg :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dalej jest bosko i super genialnie wręcz noe mogłam się doczekać na ten rozdział �� ciągle czekam ma więcej I mam nadzieję na jakiś rozwój akcji i pojawienie się Davida �� ona misia z nim być oni są dla siebie stworzeni nie wyobrażam sobie zakończenia bez niego i na odwrót nie wyobrażam sobie zakończenia ze Lidia bedzie z kimś innym lub co najgorsze umrze ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejna część? ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział *-* kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialnie to mało powiedziane to jest MEGA MEGA ! ;o wciaż wspaniałe. Chcialabym sie wgl zapytać o tytuły wiem pewnie nie masz czasu ale możesz mi na gg napisac hmm prosze Cię :)
    10.10 / 12.12 /13,13/ proszę jeszcze raz , ale blog wspaniały i jestem z nim od 2014 roku w lipcu <3 <3 a nr gg to 511 838 64

    OdpowiedzUsuń
  9. Za ile następny rozdział?:(

    OdpowiedzUsuń