Nie prowadź mnie
Sama wiem czego chcęI będę chciała to się zgubięRaz dwa trzy kryjesz Ty, a jak nie - wypadasz z gryJak będę chciała to odnajdę zgubę.
Katey westchnęła przeciągle obejmując rękami czerwony kubek z kawą.
W domu było chłodno jak na lipiec, właściwie to zapowiadało się na ulewę.
Czuła się dobrze w Paryżu i dziękowała Bogu, że Lidia do niej zadzwoniła.
Policja przesłuchiwała ją tylko raz, ale Lidia miała już prawie 18 lat, więc nie traktowali jej zgłoszenia na tyle poważnie, by znów nagłośnić sprawę zaginięcia nastolatki.
Nie rozumiała kompletnie tej dziewczyny.
Można się zakochać, ale żeby aż tak?
Czy na prawdę ten David jest wart tego, by zostawić w najgorszy sposób jaki mogła to zrobić swoich rodziców?
Poczuła jak ktoś kładzie jej rękę na ramieniu.
Podniosła wzrok do góry, a widząc twarz swojego męża uśmiechnęła się delikatnie.
Ian był idealny. Niezwykle opiekuńczy, stanowczy i romantyczny.
Często się kłócili, ale szybko znów ciągnęło ich do siebie.
To on załatwił im pracę, w której był szefem.
Jego przyjaciel przepisał mu firmę fotograficzną na dwa lata, bo wyjechał na Karaiby.
Ian od razu się zgodził, a gdy Katey dowiedziała się gdzie jest ta firma niemal godzinę później była już cała spakowana. Nie była to jego wymarzona posada, ale zarabiał tyle kasy, że mógł to jakoś przeboleć.
Jego zadanie polegało tylko i wyłącznie na kontrolowaniu pracowników i zleceń, które otrzymywał.
To była jedna z lepszych firm w całym Paryżu.
Bez problemu załatwił Lidii i Katey pracę, chociaż początkowo David protestował, ale dla dziewczyny wszystko brzmiało obiecująco.
Nawet praca jako sekretarka.
- Kocham Cię Katey - mruknął mężczyzna delikatnie całując usta blondynki.
Dziewczyna przymknęła oczy z rozkoszą, a jej usta rozciągnęły się w leniwym uśmiechu.
- Powiedz mi, że dobrze robię.
- Z czym?
- Czuje, że muszę się Lidią opiekować. Jako jej starsza siostra, a tymczasem przymykam oczy na to, że żyje z tym psycholem..
Ian złapał dziewczynę za rękę siadając obok niej.
- Nie masz na to wpływu kochanie. To jej życie.
- Ale Michael...
- Jeśli ten David jest jej szczęściem my nie mamy prawa tego jej odbierać. Michael chciał by Lidia była szczęśliwa - Katey uśmiechnęła się smutno kładąc głowę na ramieniu mężczyzny.
- Muszę ją mieć na oku. Mam złe przeczucia.
* * * * * * *
Telefon uderzył o blat stołu robiąc przy tym lekki hałas.
Kilka osób obróciło się w tamtą stronę, ale już po chwili tracąc zainteresowanie wrócili do swoich zajęć.
Mężczyzna spojrzał zaskoczony na kobietę, która stała nad nim ze skrzyżowanymi rękoma.
Nie wyglądała na zadowoloną.
Zerknął na ekran komórki odczytując esemesa od "Anna".
Jest jeszcze jedna sprawa, która czeka na Ciebie w Paryżu.
Jesteś na jego celowniku. I nie mówię tutaj o Davidzie.
Ale o skalperze. Zack to wyjaśni.
Mężczyzna westchnął głośno odsuwając urządzenie na bezpieczną odległość.
- Kim do cholery jest "Skalpel" i o jakiej sprawie mówiła moja droga przyjaciółka, hm?
- Siadaj Nicole. - mruknął cicho blondyn.
Dziewczyna wypuściła ze świstem powietrze, ale potulnie zrobiła to co jej kazał.
Spojrzała na niego wyczekująco niecierpliwiąc się coraz bardziej.
- Jesteś cudowna Nicole. To w jaki sposób mówisz, poruszasz się, jak działasz na facetów..
- Do rzeczy Zack - przerwała mu stanowczo, spoglądając w jego niebieskie oczy.
- Jest więcej mężczyzn, którym zawróciłaś w głowie. Sarah Connor zamordowana w wieku 16 lat, Jessica Smith w wieku 18, Vanessa Mars miała lat 15
- Zack do cholery...
- Mirian Blake lat 17 i najmłodsza Oliwia Moore lat 8.
- Przykro mi, że ktoś je zamordował, ale nie mam dzisiaj humorku na podchody, wiec jaśniej. - warknęła przez zaciśnięte zęby siląc się na spokój.
Zack zaśmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Wszystkie miały duże, brązowe oczy, ciemne gęste włosy, a na ich lewej piersi były wypalone dwie literki. N jak Nicole i R jak Rodriguez.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem powoli analizując jego słowa.
- To niemożliwe... O czym ty do cholery mówisz?!
- On ma obsesje na twoim punkcie. Umarłaś, więc już nie mógł cię widzieć, dlatego zabijał te wszystkie dziewczyny, które choć trochę mu ciebie przypominały. Ale dobrze wiesz, że to nie to samo co oryginał. Więc jeśli tylko cię rozpozna...
- Przestań - przerwała mu gwałtownie czując dziwny niepokój.
- Nawet go nie znam.
- To nie ma znaczenia. On zna Ciebie Nicole dlatego musisz uważać.
- To śmieszne. Zwykły przypadek. Znów Anna coś namieszała.
- Znała matkę tej najmłodszej dziewczynki Nicole. Gdy ta zaczęła ją wypytywać, płakać w ramię i szukać winowajcy za śmierć swojej ośmioletniej córki zadzwoniła do mnie.
- To nie ma ze mną nic wspólnego. Jest masa dziewczyn podobnych do mnie i mnóstwo, które mają coś wspólnego z NR, więc to musi być pomyłka. - warknęła nie ukrywając już złości po czym wstała z napięciem chcąc jak najszybciej opuścić kawiarnie.
Gdy sięgała ręką po swój telefon Zack złapał ją za nadgarstek.
- Nie idź. - Nicole spojrzała na niego spod wachlarza ciemnych rzęs.
Po chwili znów usiadła na przeciw blondyna. Wyprostowała się zakładając nogę na nogę.
- Gdy się odezwałaś przeżyłem szok, mówię Ci to wszystko, bo nie chce by coś ci się stało.
Kobieta prychnęła na te słowa. - Bóg nade mną czuwa. - odparła z ironią.
- To nie jest śmieszne Nicole.
- No trochę jest.
Mężczyzna westchnął pochylając się bardziej nad brunetką.
- A jak twój plan? - zmienił temat, co spodobało się kobiecie, bo od razu uśmiechnęła się triumfalnie.
- Spotkałam dzisiaj rano Davida. Pomylił mnie z moją siostrzyczką.
- Na prawdę? Nie zorientował się, że ty to nie ona?
Nicole zaprzeczyła dumnie głową.
- Zastanawiałam się czy aby czasem się nie pobawić w jakieś intrygi, ale jestem już trochę znudzona tym, więc postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.
- To znaczy?
- Myślisz, że gdy stanę przed tą dziewczynką w skali od 0 do 10 jak bardzo będzie tym faktem przerażona?
Zack zaśmiał się patrząc z politowaniem na kobietę.
- Myślę, że przebije nawet 10.
Brunetka zachichotała spoglądając na niego zalotnie.
- Przyjechała do mojego miasta, wzięła mojego Davida, więc myślę, że trzeba jej pokazać kto tutaj rządzi.
- Chcesz ją zabić?
Nicole wzruszyła ramionami.
- To David ją zabije.
- Nigdy nie zrozumiem twojej pewności siebie. On ją kocha.
- Bo myśli, że ja nie żyje. Gdyby nie wyglądała choć trochę jak ja David w życiu by na nią nie spojrzał. Sprawię, że dostanie furii, że będzie się modlił o to, bym znów z nim była. Owinę go sobie wokół palca.
Zack prychnął krzyżując ręce na piersi.
- To już nie ten sam David co kiedyś. Twoja śmierć go zniszczyła. Odebrała mu wszystko w co wierzył. On nie jest już tym samym człowiekiem, Nicole. Gdy tylko zorientuje się, że żyjesz zabije cię.
- Nie rozumiesz tego Zack, bo nie byłeś przy nim w takich momentach, w których potrzebował miłości. To ja o niego dbałam, to ja nauczyłam go kochać, nie Lidia. Ten kto raz poczuje czym jest miłość może założyć i tysiąc masek zimnego sukinsyna i mordercy, ale tylko ta jedna osoba, która mu to pokazała jest w stanie przebić tą warstwę lodu. Nie znasz tego powiedzenia, że pierwsze razy pamięta się do końca życia?
- Więc kiedy zaczniesz realizować swój plan? Jutro? Za miesiąc?
Nicole zachichotała po czym odgarnęła kosmyk włosów za ucho.
Uśmiechnęła się niewinne patrząc w niebieskie oczy mężczyzny.
- Dzisiaj? - zapytał ze zdziwieniem powodując jeszcze szerszy uśmiech na twarzy brunetki.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- Więc ta wiadomość, którą rzekomo wysłałaś dotarła nie do Billa tylko do Davida? - Katey spojrzała ze zdziwieniem na Lidię, która kiwnęła potakująco głową, gdy ta uprzątała jakieś dokumenty.
- To dziwne. - dodała cicho blondynka, wywołując parsknięcie Lidii.
- Dzisiaj rano mi to powiedział. Właściwie trochę się z nim pokłóciłam.
#
- Nie dokończyliśmy rozmowy - mruknął mężczyzna ubierając czarną, szeroką bluzę, a jego wzrok leniwie zatrzymał się na młodej dziewczynie, która przeglądała jakąś książkę.
Oderwała się od starej książki i spojrzała na Davida unosząc do góry jedną brew.
- O czym mówisz?
- O tym, że nie masz siły już szukać w sobie dobra.
Dopiero teraz przypomniała sobie ich rozmowę w aucie.
Kompletnie o tym zapomniała!
Odłożyła książkę na stolik obok po czym wstała podchodząc do niego.
- Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. - mruknęła spokojnie starając się spojrzeć w jego ciemne tęczówki. David prychnął.
- To nie był numer Billa.
- Co?
- To był mój numer telefonu - dodał bez emocji wywołując w dziewczynie zdziwienie.
A więc, gdyby tylko zadzwoniła mógłby odebrać David?
Jak mógł Bill coś takiego zrobić!?!
- Myślałam, że... - zaczęła czując dziwny niepokój w sercu.
- Co myślałaś? Wiesz jak bardzo byłem wkurwiony, gdy przeczytałem tego jebanego esemesa? - gniew narastał w nim coraz bardziej.
Lidia odsunęła się o krok do tyłu jakby bojąc się, że będzie jeszcze gorzej.
- Przepraszam - odparła cicho choć nie do końca czuła się winna.
Mężczyzna prychnął kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Byłem na drugim krańcu ziemi, a ty mi jak gdyby nigdy nic przekazałaś w skrócie, że właśnie planujesz popełnić samobójstwo!
- A co miałam niby zrobić, hę?! Najpierw umarłeś Ty, potem... - nie dokończyła czując jak głos ugrzęzł jej w gardle.
Nie powinna tego mówić, nawet tego zaczynać, ale on przecież wszystko wiedział.
- A potem ten prawniczek?
Słysząc ironię z jaką to mówił przymknęła oczy, mając wrażenie, że się rozpłacze.
Oboje stąpali po bardzo cienkim lodzie.
- Skąd o nim wiesz? - zapytała głupio odwracając wzrok od niego.
Po pokoju rozległ się śmiech Davida.
- Niczego się jeszcze nie nauczyłaś?
- Umarłeś David! Miałam prawo na nowo spróbować poukładać sobie życie! - warknęła ze złością podchodząc do niego. David uniósł do góry brwi.
- I co? Poukładałaś je sobie? - zapytał z kpiną patrząc w jej oczy.
Próbowała odwrócić głowę i uciec od jego nachalnego wzroku, ale nie pozwolił jej na to.
Złapał palcami jej podbródek zmuszając by patrzyła wprost w jego ciemne tęczówki.
- Odpowiedz.
- Jak możesz pytać o takie rzeczy skoro znasz odpowiedź? Nic i nikt nie może cię zastąpić! Czuje się źle, że zostawiłam swoich rodziców, przyjaciół i dawne życie, czuje się źle, że będąc z Michaelem czasem myślałam o tobie! Ale dla ciebie przecież to nie ma znaczenia. Nic dla ciebie nie ma znaczenia. - dodała ciszej czując jak łzy spływają po jej policzku.
David nie odpowiedział jakby zaskoczony tymi słowami.
Dopiero po chwili się odezwał.
- Masz racje. Nic nie ma dla mnie znaczenia. - mruknął odsuwając rękę.
Lidia spuściła wzrok woląc już chyba, żeby nic nie powiedział niż to co teraz usłyszała.
- Ale ty to zmieniasz Lidio. Zmieniasz mnie od samego początku, gdy cię zobaczyłem w tedy, gdy miałaś zły dzień. Gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy - dodał niemal szeptem, a jego ciepły oddech owiewał jej włosy.
Ponownie na niego spojrzała, a w jej oczach można było dostrzec małe iskierki przepełnione nadzieją. Położyła rękę na jego policzku uśmiechając się lekko.
- Kocham Cię Davidzie - mruknęła cicho składając pocałunek na jego ustach.
- Mam nadzieje, że nie będziesz przez niego płakać. - dodała Katey z lekkim uśmiechem podchodząc do nastolatki. Lidia wzruszyła ramionami.
- Wiem, że to długa droga i wiem, że nieraz będę chciała odejść, ale on mnie potrzebuje Katey. Potrzebuje tego dobra, przez które się zmienia.
Blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale obiecaj mi, że jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli będziesz chciała od niego odejść, to mi o tym powiesz.
- Obiecuje. A teraz wracajmy do pracy mam dzisiaj bardzo kiepski dzień.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Mężczyzna odpalił papierosa po czym mocno się nim zaciągnął.
Spojrzał na chłopaka, który przyniósł mu jakiś plik kartek.
Położył je sobie na biurko po czym uśmiechnął się widząc napis "Paryż".
- A więc tutaj się udałaś kochana. - mruknął bardziej do siebie, a na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech.
- Skąd pan wie, że to akurat ta dziewczyna, którą pan tak kochał? - zapytał nieśmiało chłopak, który sobie dorabiał. Sebastian zmierzył go wzrokiem jakby analizując czy może mu to powiedzieć.
- Podpuściłem ją. Gdy spotkałem Lidię chciała bym powiedział jej o rzeczy przez którą znienawidziłem Nicole. Gdy spotkałem Nicole przebraną za Lidię zapytałem ją, czy pamięta jak chciała bym opowiedział jej o jakimś miłym wspomnieniu związanym z Nicole. Ale przecież Lidia chciała inną historię usłyszeć.
- Więc co powiedziała ta Nicole?
- Że pamięta. I to był jej błąd. Choć muszę przyznać, że bardzo się starała i prawie dałem się nabrać, ale jednak nie jest taka sprytna.
* * * * * *
-Powiedz mi proszę co ze mną do cholery jest nie tak?! - blondynka spojrzała ze zdziwieniem na brunetkę, która stała nad nią z rękami założonymi na biodrach, a jej twarz wykrzywiła się w złości.
-Co masz na myśli? - zapytała z rozbawieniem przerywając na chwilę wypisywanie jakiś papierów.
Lidia prychnęła z niedowierzaniem powtarzając z irytacją jej słowa.
"Co masz na myśli, co masz na myśli".
-Spójrz na moje wdzianko! - podniosła nagle głos po czym pochyliła się gwałtownie do przodu opierając ręce na biurku Katey.
Dopiero teraz powędrowała na jej idealnie wyprasowaną białą koszulę, na której była brązowa plama najprawdopodobniej z kawy.
-Oh panikujesz - mruknęła blond włosa wracając do swojego zajęcia.
Lidia zaśmiała się jakby z niedowierzaniem.
-To nie ty masz koszulę, która wygląda jak zużyty pampers dziecka - warknęła, a Katey zaśmiała się na to porównanie.
-Trafnie powiedziane - odparła z rozbawieniem co mogło sugerować, że miała zajebisty seks z Ianem, albo właśnie zmierza ku awansowi.
-Katey to nie jest zabawne - Lidia uspokoiła trochę głos patrząc na swoją przyjaciółkę.
-W porządku, w porządku. Kapuje zobacz w szafce po lewej. - dodała kreśląc coś na kartce.
Lidia zmarszczyła brwi. -O co ci chodzi?
-Halo mam 24 lata to nie moja pierwsza praca. Mam parę bluzek na zmianę, może spodoba ci się któraś.
-Ratujesz mi tyłek - Lidia uśmiechnęła się wesoło dziękując, że nie musi chodzić już w tej brudnej koszuli. Odwróciła się otwierając wyznaczoną przez blondynkę szafkę.
Znajdowały się tam około 7 bluzek.
Wzięła czerwoną z koronkowymi rękawkami i lekkim dekoltem.
Akurat miała rurki więc nie musiała się aż tak przejmować.
Poza tym jej buty na obcasie również dodały eleganckiego wyglądu.
-No nie jest źle - mruknęła Katey z uśmiechem patrząc na dziewczynę.
-To nie zmienia faktu, że cały ten dzień to jakiś koszmar. Najpierw auto nie chciało mi odpalić, jeszcze ten głupi czarny kot... potem wylałam gorącą kawę na ulubioną bluzkę i w dodatku mam wrażenie, że ten dzień będzie do dupy.
Katey uniosła do góry jedną brew patrząc na nią z politowaniem.
-Wierzysz w przesądy?
-Oczywiście, że nie! Ale boje się, że Sebastian może mnie zaleźć... - Lidia rozejrzała się na boki czy czasem nikt nie podsłuchuje po czym usiadła na krzesło, które znajdowało się przed dużym biurem blondynki.
- Nie mówiłaś nic o wizytach, które składał ci Sebastian?
Lidia spojrzała na przyjaciółkę jak na kretynkę.
-Oczywiście, że nie! Chociaż znając go pewnie o tym też wie. W sumie to dziwne, że go nie zabił. David przecież jest dość... spontaniczny...
-A ty martwisz się na zapas. - Lidia westchnęła głośno uśmiechając się delikatnie.
-Wybacz. Masz racje. Po prostu nie mogę uwierzyć, że z nim jestem. Jestem szczęśliwa.
-Więc mogę już wrócić do pracy? - zapytała Katey niepewnie na co dziewczyna się zaśmiała wstając.
-Tak. Dzięki za bluzkę. - mruknęła z uśmiechem po czym wyszła z jej biura udając się do swojego.
Wzięła plik kartek po czym zaczęła je przepisywać na laptopie.
Siedzenie 8 godzin za biurkiem nie jest aż tak złe, zwłaszcza gdy obok pracuje Katey.
Czasem może do niej przyjść i pogadać.
Próbowała się skupić, ale nie potrafiła. Nie potrafiła przestać myśleć o Sebastianie, o rodzicach, którym zrobiła najgorszą rzecz na świecie.
Przez cały czas mówiła, że jej siostra jest egoistką tymczasem ona też taka była.
Poświeciła wszystko by być blisko Davida.
Jednak czy to będzie trwać wiecznie?
Czy David przerzuci się z tamtego trybu życia na ten?
Zaakceptuje normalną pracę, będzie ją kochał do śmierci?
Co jeśli pewnego dnia zapuka policja i wszystko się wyda?
#
Lidia przekręciła teatralnie oczami, gdy przeszukiwała kieszenie swoich spodni by odnaleźć klucze do auta.
Nie miała prawa jazdy, ale nie miała tutaj obawy, że ktoś ją złapie.
Kiedyś z tatą bardzo dużo jeździła po opuszczonych parkingach więc to był dla niej pikuś.
Tym bardziej, że to David jej dał to nowe auto.
Zrezygnowała z dalszego poszukiwania chcąc już wreszcie udać się do domu.
Dochodziła 16 i o niczym innym nie marzyła jak tylko wziąć relaksującą kąpiel.
Odłożyła grubą teczkę na półkę i akurat w tym momencie zadzwonił telefon.
Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła na wyświetlaczu "D".
Niemal od razu odebrała.
- Wiem, że nie masz jeszcze wypłaty, ale jeśli będziesz chciała pieniądze to ci je dam. Wiesz, że mam ich pełno - Lidia zmarszczyła brwi śmiejąc się lekko.
- Nie są mi potrzebne twoje pieniądze.
- Na prawdę? Nawet na te buty na które tak patrzyłaś rano? - dziewczyna zmarszczyła brwi ze zdziwieniem, jeszcze raz przeszukując swoją torebkę.
- Rano? O czym ty mówisz David?
- Wyglądałaś tak jakbyś chciała kupić buty. - on widocznie też był zirytowany tą dziwną rozmową.
- David niczego nie oglądałam - odparła stanowczo opuszczając budynek.
- Chyba nie chcesz mi wmówić, że mam jakieś omamy...
Lidia zaśmiała się głośno, z lekkim zdenerwowaniem, że nie może znaleźć tych kluczy.
- Oczywiście, że nie, ja po prostu... - nie dokończyła.
Spojrzała na swoje auto i w pewnej chwili zapomniała jak się oddycha.
O drzwiczki samochodu była oparta dziewczyna.
Miała proste, ciemne włosy bluzkę z dość sporym dekoltem i czarne rurki.
Na nogach miała czarne, wysokie szpilki, a jej twarz wykrzywiała się w ironicznym uśmiechu.
Podrzucała w ręce kluczykami najprawdopodobniej tymi, które szukała Lidia w swojej torebce.
- Lidia? Jesteś tam? Co się dzieje? - dopiero teraz wróciła do rzeczywistości.
Zamrugała kilka razy czując mocno bijące serce.
- Muszę kończyć. - odparła szybko po czym rozłączyła się.
Kobieta uśmiechnęła się szerzej jakby z satysfakcją.
- Nicole.. - wyszeptała w szoku.
- Wreszcie cię spotkałam. Chyba musimy porozmawiać nie uważasz siostrzyczko? - Lidia przełknęła ciężko ślinę. Czy ona śni?
Nicole nie żyje więc czemu przed nią stoi?
Zamknęła wolno oczy, jakby modląc się, że gdy je otworzy Nicole zniknie.
Ale ona wciąż tam stała z figlarnym uśmiechem.
Nie miała żadnych wątpliwości, że to ona. Była jak z opowieści. Piękna, dumna.
- Wsiadaj wreszcie - mruknęła otwierając drzwi auta od Lidii po czym usiadła na miejscu kierowcy.
Lidia nie wiedziała co ma zrobić. Nadal miała wrażenie, że to jakiś absurdalny sen.
Wbrew podpowiedzią serca wsiadła do auta ku zadowoleniu Nicole.
Po chwili ruszyły autem w nieznanym dla Lidii kierunku.
_____________________________________________
UFFF, W KOŃCU UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ TĄ NOTKĘ ;/
TERAZ MOGĘ JUŻ SPOKOJNIE UCZYĆ SIĘ NA NIEMIECKI :D
MAM NADZIEJE, ŻE CHOĆ TROCHĘ WAM PRZYPADŁA DO GUSTU ;)
A I DZIĘKUJE OSOBOM, KTÓRE PODAŁY MI TYTUŁY PIOSENEK.
PRZYDAŁY SIĘ! I MAM NADZIEJE, ŻE WY TEŻ TO ZAUWAŻYCIE :-)
DZIĘKUJE ZA KAŻDY KOMENTARZ I NADAL ZACHĘCAM DO WYRAŻENIE SWOJEJ OPINII NA TEMAT BLOGA :)
UDANEGO TYGODNIA! <33
Jest świetny! Jak każdy zresztą ;P Czytałam z zapartym tchem, chociaż trochę brakuje mi więcej wątków z Davidem i Lidią... Ale to twoja wizja, więc pisz dalej, jest bosko <3 Buziaki i weny życzę Kochana ;* :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie super! Codziennie sprawdzałam bloga... Gdy widzę"2015 (15)" To mówię sobie "O boże! Wreszcie jest!"
OdpowiedzUsuńA ta notka cudowna, z resztą jak zawsze. *__* <3
Pozdrawiam i życzę weny. C:
Super rozdział!!! Naprawdę!!!!!! Ciekawe co dalej xD
OdpowiedzUsuńWgl najlepszy blog życia<3
Mega jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńKurcze ostatnio jakoś nie komentowałam ale w końcu muszę!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny ale to normalka na tym blogu hahahah
Nie mogę się doczekać jak się rozkreci już ta akcja z Nicole i ogólnie jaram się bo się szykuje jakiś konflikt między Davidem a Lidia, oczywiście ze szczęśliwym zakonczeniem mam nadzieje ahhahaXD
No i ponieważ nie skomentowałam poprzedniego postu to piosenki, przy których zresztą najczęściej czytam to opowiadanie:)
So cold, breathe me, to build a home
Życzę weeny! buziaki
Jesteś cudowna Tatiana!
OdpowiedzUsuńohh masz bigbang w muzyce <3
OdpowiedzUsuń