Tak jak tonę w piachu
Widząc Cię wymykającą mi się z rąk.
Oh, tak umrę tutaj pewnego dnia.
Bo jedyne co robię to płacze za Twoim uśmiechem.
Słońce przysłoniły ciemne i gęste chmury.
Robiło się coraz zimniej, a wiatr nieustępliwie rozwiewał włosy na wszystkie strony.
W oddali słychać było płacz małego dziecka.
Widać kobieta, która miała je na rękach nie umiała uspokoić.
Kołysanie, butelka - nic nie pomagało.
Po drugiej stronie roznosił się rozpaczliwy szloch dziewczyny.
Wysoki mężczyzna próbował ją jakoś uspokoić, ale nie potrafił do końca tego zrobić.
Mocny uścisk jego dłoni splecionej z jej na nic się zdawał.
Gęste łzy przysłoniły jej piękne, zielone, kocie oczy.
Czterech mężczyzn ubranych w czarny garnitur wzięło swoimi białymi rękawiczkami grube pasy.
Ich poważne twarze nie wyrażały żadnych emocji, jakby nie znali tej dziewczyny.
Jakby nigdy nic dla nich nie znaczyła.
Podnieśli białą trumnę, po czym opuszczając ją wolno w dół jeden z nich zdjął
białe lilie ułożone na górze.
Opuszczali ją nieśpiesznie, wolno doprowadzając wszystkich do szaleństwa.
Katey upadła na kolana, a jej przeraźliwy szloch przeraził nawet Nicole.
Kobieta poprawiła swoje ciemne okulary rozglądając się na boki.
Zauważyła go. Stał na wzgórzu i patrzył na to wszystko z pogardą.
Jakby cała ta sytuacja była jakąś kiepską, marną komedią do której oglądania został zmuszony.
Na głowie miał szeroki kaptur.
Po chwili jego wzrok wolno zszedł na Nicole, a potem na dziecko,
które trzymała w rękach.
Skrzywił się mocno, jakby z obrzydzeniem.
Nicole odchrząknęła przykrywając dziewczynkę swoją czarną chustką,
którą miała założoną na ramionach.
Zatrzymała go dopiero na samym końcu ceremonii.
Złapała go stanowczo za ramię zmuszając tym samym by na nią spojrzał.
- I co teraz? - zapytała poważnie wciąż mając na rękach dziewczynkę.
- Chuj mnie to obchodzi. Zrób z nią co chcesz. Możesz oddać ją do domu dziecka, w którym byłaś.
- David...
- Jeśli mi ją oddasz z zimną krwią ją zabije. Nie mogę na tego bachora patrzeć! - warknął ze złością zaciskając pięści.
- Więc to tyle? Tak po prostu chcesz ją oddać? To twoje...
- Mam to w dupie rozumiesz?!
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nicole spojrzała na mężczyznę przed sobą, po czym bez zaproszenia weszła do domu.
Jej czarne szpilki uderzały o panele na podłodze,
ale ona jakby nie przejmowała się, że może je zniszczyć.
Weszła od razu do salonu instynktownie go odnajdując.
Odwróciła się do mężczyzny przodem, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Myślisz, że mogę sobie wziąć jej ciuchy? - zapytała z rozbawieniem unosząc do góry brew.
- Jesteś pojebana! Tak samo jak David! Nienawidzę was kurwa! - kobieta nie zdążyła zareagować, gdy pojawiła się Katey i zaczęła ją szarpać.
Ian od razu zareagował łapiąc swoją żonę za ramiona i odciągając ją od Nicole.
Brunetka zaśmiała się tylko wzruszając ramionami.
- Co z małą? - zapytała w końcu swoim zachrypniętym głosem.
- Jesteś aktualnie jej najbliższa. Lidia chciała byś Ty ją wzięła. - odparła po chwili Katey niepewnie.
Nicole przekręciła teatralnie oczami.
- Nie mam zamiaru bawić się w matkę. Nie jestem dobra w wychowywaniu dziecka.
- My ją weźmiemy - dodała szybko blondynka.
Nicole prychnęła.
- Chętnie bym wam ją oddała, ale moja siostrunia chciała bym to ja zrobiła z nią co chce.
- Nicole... - wtrącił Ian, ale kobieta mu przerwała gestem ręki.
- Jestem za młoda by kogoś uczyć dobrych rzeczy. Załatwię to inaczej. - odparła po chwili zamyślając się na moment.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* 3 DNI PÓŹNIEJ *
Nicole spojrzała na małą dziewczynkę, która spała w foteliku na tylnym siedzeniu samochodu.
Nie chciała jej budzić i właściwie nie przejęła się zbytnio tym,
że nie powinna zostawiać dziecka samego. Zwłaszcza tak malutkiego.
Wzruszyła tylko ramionami, po czym wyszła z auta uchylając lekko okno.
Spojrzała na dom przed sobą.
Czuła dziwny ból w okolicach serca, ale ignorowała to resztkami sił.
Weszła bez pukania domyślając się, że drzwi będą otwarte.
Jakby właściciel czekał w nich na kogoś kto już nigdy tu nie przyjdzie.
Odsunęła swoimi czarnymi trampkami rozbite szkło na podłodze i weszła w głąb domu.
Udała się do salonu i zatrzymała się widząc Davida.
Jego oczy były podkrążone, ręce poobdzierane.
Wyglądał jakby stracił wszystko.
- Miło Cię widzieć, David - mruknęła po chwili, gdy mężczyzna uważnie się jej przyglądał.
- Wyjdź stąd.
- Mamy do pogadania.
- Wyglądasz jak ona. Jak moja Lidia.
Nicole prychnęła na to.
- Raczej to ona wyglądała jak ja, ale no nie ważne. W moim aucie jest coś.. a raczej ktoś Twój.
David spojrzał na nią ze złością.
- Już Ci mówiłem, że nie chce tego bachora.
- To Twoje dziecko czy tego chcesz czy nie!
- To było jej dziecko!
- Czyli w seksie nie brałeś udziału!? - zawołała ze złością krzyżując ręce na piersi.
- Wynoś się. Więcej nie powtórzę.
- Nie musisz powtarzać. Musisz mnie wysłuchać. Jesteś temu winny David, rozumiesz?! Tracisz wszystkich na własne życzenie. To nie Bóg Ci ich zabiera... sam to robisz. Jesteś zły... Ona była skłonna zrobić dla Ciebie wszystko i przez to wszystko jej już tu nie ma. Odeszła. Umarła, ale ona dawała szanse. Milion szans byś się ogarnął. Upadałeś, a ona podawała Ci rękę za każdym razem. A Twoja dłoń ją biła. Ona ustami całowała Twoje rany, a Twoje usta? Twoje... bluzgały ją jakby była nikim. Patrzyła na Ciebie jak na coś dobrego, przysięgam w życiu nie widziałam, by ktoś patrzył z taką miłością na inną osobę... a Twój wzrok? Pełen obrzydzenia i pogardy. Obejmowała Twoją szyję chcąc się do Ciebie przytulić,a Twoje ręce owijały się wokół niej i dusiły. Ona miała setki okazji by wyznać Ci miłość, powiedzieć, że w was wierzy. A Ty? Ty nigdy jej nie powiedziałeś, że ją kochasz. Zostawiła dla Ciebie wszystko, wszystko poświęciła. a Ty? Ty nawet nie umiesz wziąć na ręce kogoś kto jest dowodem tej miłości. Kogoś kto ma Ci ją przypominać. Już na zawsze.
- A może jest mi tak lepiej, co? Może nie mam kurwa zamiaru być dobry, łaskawy. Może znów mam ochotę zabijać! Chyba nawet będę mieć pierwszą ofiarę - dodał, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. Jego oczy stały się ciemniejsze.
Poznała ten wzrok. Wzrok zabójcy.
Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy David szybko podszedł do niej i powalił ją na podłogę.
Przygniótł ją swoim ciałem.
Syknęła głośno czując ból w okolicach kręgosłupa.
- Ten twój wygląd jest przekleństwem dla Ciebie, rozumiesz?! - jego dłonie objęły jej szyje.
Nicole złapała go za ręce próbując wyrwać się z jego uścisku. Nie umiała złapać tchu.
- Nie chcesz mnie.. skrzywdzić - wyszeptała resztkami sił.
- Chce. Zawsze chciałem Cię zabić. Teraz już mnie nic nie powstrzymuje. - warknął ze złością.
Jej twarz była coraz bladsza, usta coraz bardziej sine.
Po chwili Nicole krzyknęła głośno czując ból w prawej ręce.
Szkło wbiło jej się w ramię.
Dopiero chwilę później David zorientował się co się stało.
Odsunął swoje ręce patrząc na nią w szoku.
Nicole wykorzystując okazję wstała szybko oddalając się na bezpieczną odległość.
Spojrzała na niego przestraszona.
Patrzył na nią w zdumieniu. Co chwilę zerkał na jej buty.
Trampki. Takie jakie nosiła Lidia.
Jej twarz wyglądała teraz tak niewinnie.
Patrzyła na niego swoimi wielkimi, przerażonymi oczami tak samo jak Lidia,
gdy podnosił na nią swoją rękę.
Przez kilka sekund miał wrażenie, że to ten Anioł stoi przed nim,
ten którego w tak okrutny sposób stracił.
- Lidia... - wyszeptał patrząc na nią z błaganiem.
- Odeszła - mruknęła cicho Nicole przełykając ciężko ślinę.
Lewą dłoń trzymała na ranie, która krwawiła.
Podszedł do niej blisko, po czym przytulił ją mocno do siebie.
Nicole z trudnością powstrzymała płacz.
- Pocałuj mnie... - mruknął David tuż do jej ucha.
Dziewczyna odsunęła go od siebie, po czym wspięła się na palce muskając ustami jego policzek.
- Nigdy nie jest za późno by być dobrym, David. Pamiętaj o tym. - mruknęła poważnie wyciągając z kieszeni spodni jakąś czerwoną kopertę.
- Jeśli wasze dziecko nie może być powodem tego, że będziesz dobry może ten list to spowoduje - mruknęła cicho, po czym ostatni raz na niego spoglądając odeszła zostawiając
po sobie zapach róż i kokosu.
Oh, nie możesz słyszeć, że płaczę,
Zobaczyć jak moje marzenia umierają.
W tym miejscu, w którym stoisz
Samotnie
Jest tutaj tak cicho
I jest mi tak zimno
Ten dom dłużej nie pozostanie moim domem.
Spoglądał na porozrzucane rzeczy.
Nogą kopnął w jakąś szkatułkę, która poturlała się pod stół.
Wszystko mu ją przypominało.
Wszedł do sypialni, a jego wzrok powędrował na wielkie łóżko.
Dotknął palcem swoich ust jakby chcąc otworzyć jej pocałunki.
Rozsunął drzwi z szafy przeglądając jej ciuchy.
Pachniały nią.
Oh, jak powiedziałaś mi, że mnie opuszczasz,
Czułem się jakbym nie mógł oddychać.
Moje bolące ciało upadło na podłogę,
Potem zadzwoniłem do Ciebie.
Teraz to boli o wiele bardziej.
Wciąż w ręce zaciskał kopertę.
Chciał ją otworzyć. Ale nie potrafił.
Wyciągnął z kieszeni bluzy czarną zapalniczkę i odpalił przykładając do ubrań dziewczyny.
To już nie był jego dom.
On już go nie ma.
Spowodowałaś, że moje serce krwawi
I jesteś mi winna wyjaśnienia.
Ponieważ nie potrafię zrozumieć, dlaczego ode mnie odeszłaś.
Jestem tutaj samotny i zamarzam bez Ciebie
Chciałbym Cię znów móc pocałować.
Chyba umieram bez Ciebie.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nicole wsiadła do auta patrząc na dziewczynkę.
Miała takie same oczy jak David.
Westchnęła głośno.
- Sorki malutka, ale nie zamierzam być Twoją matką. - mruknęła od niechcenia po czym ruszyła w kierunku miejsca, w którym spędziła dzieciństwo.
- Będzie Ci tam dobrze. Musisz być po prostu silna i nie daj sobie wejść na głowę. Na pewno masz po mnie charakterek. Więc jestem pewna, że sobie poradzisz. - mówiła zbliżając się pod dom dziecka.
Wyszła z samochodu, po czym otworzyła tylne drzwi rozpinając małą.
Już ją miała podnosić, gdy zauważyła czerwoną kartkę.
Wypuściła ze świstem powietrze.
- Twoja mama do mnie ostatnio dzwoniła. Miała prośbę. Widzisz tą kartkę? - zapytała pokazując małej czerwoną kartkę.
- Ta jest dla mnie. Taką samą kazała mi przekazać Twojemu tacie. Miałeś mądrą mamę. Napisała pożegnalne listy na wypadek, gdyby coś się stało. No i patrz! Nie myliła się. Przeczytam Ci. - dodała z uśmiechem rozwijając papier.
Nicole,
Choć to Ty masz wprawę w pisaniu listów teraz przyszła kolej na mnie.
Po pierwsze chce Ci podziękować.
Po mimo, że byłaś dla mnie wredna po raz pierwszy czułam, że na prawdę mam siostrę.
Żałuje, że nie spędziłyśmy czasu normalnie... na malowaniu paznokci, albo oglądaniu komedii romantycznych.
Teraz będzie burza... Wiem to.
Będzie ogromna burza w waszych sercach, w głowach.
Proszę... pozwól mu to wszystko robić.
Pozwól mu zabijać, krzywdzić.
Pozwól mu upaść.
Wiem, że w końcu znów wstanie.
Ale nie pozwól by się zbliżył do dziecka.
Może ją znienawidzić. Może ją pokochać.
Ale chcę byś Ty się nią zajęła.
I gdy pewnego dnia... David będzie chciał zmienić swoje życie.. być dobry już na zawsze pozwól mu przyjść. Pozwól mu ją przytulić, pocałować.
Chroń ją. Tak bardzo Cię o to proszę.
Chroń ją przed palantami, przed złem tego świata.
Nadaj jej imię.
Naucz ją kochać.
A potem... potem wspomnij o mnie. Gdy już będzie na to gotowa.
I powiedz jej, że bardzo chciałabym móc zobaczyć jak uczy się mówić, jak chodzi... jak się zakochuje. Jak zdobywa dobre oceny. Wszystko.
Teraz żyj, Nicole.
Bo postawiłam Ci wyzwanie na całe życie.
Nasi rodzice nie dali Ci miłości. Przepraszam Cię za to.
Wiem, że będziesz dobra dla niej. Dasz jej wszystko.
Bo na wszystko zasługuje. Na wszystko co dobre, tak samo jak Ty.
Kocham Cię Nicole, kocham tą dziewczynkę. Kocham Davida.
Będę przy Was, obiecuje. Będę waszym Aniołem.
Lidia.
Nie zorientowała się kiedy zaczęła płakać.
- Jak mogłaś mnie zostawić? - mówiła przez łzy zanosząc się okropnym szlochem.
- Tak bardzo chciałam mieć siostrę! I ją straciłam! Nienawidzę tego życia! - krzyczała przez łzy.
Po chwili poczuła rękę na ramieniu.
Spojrzała do góry, a widząc blondyna zdziwiła się.
Mężczyzna złapał ją za rękę by wyszła z auta po czym przytulił ją mocno do siebie.
Jestem zazdrosny o deszcz
Który pada na Twoją skórę.
Jest bliżej niż moje ręce kiedykolwiek były.
Życzyłem Ci wszystkiego najlpeszego co może dać świat.
I powiedziałem Ci, kiedy mnie opuściłaś
Że nie ma nic do przebaczenia.
Ale ja zawsze myślałem, że wrócisz
Powiesz mi, że wszystko co znalazłaś to złamane serce i nędza.
Trudno mi powiedzieć, że jestem zazdrosny o to,
że jesteś szczęśliwsza beze mnie
- Ona... ona umarła... Lidia nie żyje... - mówiła przez łzy próbując złapać oddech.
Sebastian pogłaskał ją po plecach uspokajająco.
- Wiem kochanie.
- Nadam jej imię - mruknęła Nicole pociągając nosem.
- Jak ją nazwiesz?
- Cornelia.
- Czy to imię coś znaczy?
- Nigdy nie kończącą się miłość.
Już nic nie będzie takie jak kiedyś.
___________________________________________________
Okej kochani notka gotowa. Ufff.
Okropnie trudno mi się ją pisało, bo sami wiecie o czym jest
Od samego początku tej historii Lidia miała umrzeć.
Wybaczcie mi to.
Szykuje się tylko jeszcze epilog i koniec opowiadania :)
Dodam go w poniedziałek.
Pozdrawiam kochani!
woow pod koniec totalnie sie rozkleilam :< szkoda troche, ale mam nadzieje, ze w epilogu wszystko sie ulozy ;>
OdpowiedzUsuń<3 To jest najlepsze ff jakie w życiu przeczytałam
OdpowiedzUsuńBoże, przykro mi to pisać ale to było najgorsze co mogłaś zrobić ;_; ok może Lidia miała umrzeć ale ponad 50 rozdziałów trzymających wszystkich w napięciu i czekających na następny, a Ty tak po prostu napisałaś parę zdań opisując śmierć pogrzeb dziecko. To było za krótkie, bez wyjaśniania, bez niczego. Całe opowiadanie o miłości a na końcu takie.. nic. Mam też wrażenie że napisałaś byle co byle to skończyć. Może to Twoje opowiadanie ale nie powinnaś nam tego robić xD jeszcze Nicole chce oddać dziecko, David dalej jest ciota a Lidia umarła, tak se xd bez sensu. Jednak dziękuję za wszystko co napisałaś :) niemniej jednak epilog już chyba sobie odpuszczę xd
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że odnosisz wrażenie, że napisałam "byle co" by to zakończyć. Od samego początku Lidia miała umrzeć, nie zawsze wszystko będzie zakończone szczęsliwie, tak samo jak życie :)
UsuńNie chciałam zrobić z tego jakieś kiepskiej miłości, która na pewno się uda. Wszystko wyjaśni się w epilogu, ale jak sama napisalaś - nie musisz go czytać, nie zmuszam :)
Pozdrawiam i dziękuje za opinię :)
Wiem że miała umrzeć, nie kwestionuje tego, tylko skoro było o miłości całe opowiadanei, to myślałam że chociaż coś będzie w tym dobrego, a wychodzi na to że David to ciota a nie jakiś sliny zły chłopak, Nicole jednak jest jebnieta a na wszystkim ma ucierpieć dziecko, to po prostu dla mnie bez sensu, że całe opowiadanie o uczuciach a na końcu wszystko temu watkowi zaprzecza:)
UsuńWyjasni sie to w epilogu, a zaprzecza tylko temu smierc Lidii.
Usuń(ze o uczuciach) ale szanuje Twoje zdanie. I nie sądze ze Nicole jest jebnieta, ale kazdy moze mieć o niej inne zdanie :D
Jebnieta w sensie tym że miała wyrządzoną krzywdę przez bycie w domu dziecka i miala o to żal a chce to samo zrobić, oby w epilogu nie oddawala jej tam, błagam xD
UsuńPo raz kolejny doprowadziłaś mnie do łez
OdpowiedzUsuńBrak mi słów
Nie wiem co napisać
Jak wydasz książkę
Chcę mieć ją pierwsza
Czekam na epilog
Dziękuje za to opowiadanie
Za zmienienie mojego życia :***
To jest najgorsza notka która pojawiła się w tym opowiadaniu żałuję że ją przeczytałam to jest oczywiście tylko moje zdanie ale koniec jest do dupy myślałam że to opowiadanie to najlepsze jakie do tej pory przeczytałam ale jednak tak nie jest tą notka zepsułaś całe opowiadanie :(
OdpowiedzUsuńEpilog pojawi sie do piatku i pare słów na zakoczenie dodam.
OdpowiedzUsuń