Obdaruj mnie miłością, jak nigdy dotądPonieważ ostatnio pragnę jej jeszcze bardziejMoże i minęło trochę czasu,ale ja wciąż czuje to samoMożliwe, że powinien pozwolić Ci odejść.
Prawdziwa Miłość.
Czy na prawdę istnieje?
Czy wierzymy w coś czego nigdy w życiu nie doświadczymy?
Dlaczego mówi się, że po burzy zawsze świeci słońce jeśli tak wcale nie jest?
Dlaczego modlimy się prosząc o coś czego nigdy w życiu nie będziemy mogli mieć?
Nie potrafiła na to odpowiedzieć. Niczego już nie była pewna.
Zaczynała nienawidzić siebie za to, że nie wie co dalej.
Ale nie tylko ona miała z tym problem. David również.
Nienawidził tego, że nie potrafił nad tym zapanować.
To nie miał być kolejny dramat jak Romeo i Julia. To nie miała być historia do opowiedzenia.
Więc czemu, gdy w ten sposób o tym myślą mają wrażenie, że tak właśnie jest?
Że w momencie kiedy się spotkali zaczęły rodzić się w nich te uczucia, które były uśpione?
Nie chodziło tutaj o wygląd Lidii.
Na początku rzeczywiście chciał by choć trochę przypomnieć sobie jakie to uczucie mieć znów Nicole w ramionach. Ale tak nie było.
Ona nigdy nią nie będzie.
A on nigdy nie będzie w stanie odgonić od siebie tych pieprzonych wspomnień.
-Więc co teraz? - David nie odpowiedział. Nie miał zielonego pojęcia.
Może nie chciał się nad tym zastanawiać, ale i tak ktoś musiał zadać to pytanie.
Nie ważne czy to byłaby Lidia, czy jego brat bliźniak.
I tak odpowiedziałby tak samo.
-Nie mam do cholery pojęcia - warknął z lekką irytacją w głosie patrząc na swojego brata.
-Wiedziałeś co robisz porywając ją, David.
-Ale nie przewidziałem tego, że będzie starała się mnie zrozumieć, że mój były przyjaciel nadal żyje, że te jebane wspomnienia wróciły.
Borys westchnął. Nawet gdyby chciał pomóc mu nie wiedział jak.
Mężczyzna podrapał się po brodzie zapalając papierosa.
Było już chłodno. Był już g r u d z i e ń.
14 grudzień
-Powinieneś to zrobić David. Inaczej nigdy już nie będziesz spać spokojnie - warkocz podniósł wzrok na brata z niedowierzaniem. Jakoś nie wyobrażał sobie tego.
-Nie dam rady tam iść.
Bill wypuścił wolno dym z ust.
-Sam nie, ale z nią tak.
David zamilkł. Nienawidził tego uczucia coraz bardziej.
W szczególności, że miał wrażenie iż Borys ma racje.
Zamknął na chwilę oczy, gdy jakieś wspomnienia wróciły.
****
-Bill! Do cholery ileż można na ciebie czekać? - David spojrzał z niesmakiem na swojego ojczyma, który nerwowo chodził w przed pokoju i machał kluczykami z auta.
-Daj mu jeszcze 5 minut - odparł chłopak w dredach poprawiając swoją szeroką, niebieską bluzkę.
Mężczyzna zmierzył go niechętnym wzrokiem.
-5 minut? Wasza matka szybciej się zbiera. Równie szybko co rozbiera - dodał z cwanym uśmiechem wywołując złość w chłopcu.
-Nie waż się tak mówić o naszej mamie!
-Bo co gówniarzu?
-David przestań - dopiero w tedy dres odpuścił wypuszczając ze świstem powietrze.
Spojrzał na swoją matkę, która poprawiła swoją zieloną sukienkę przed kolana i przeczesała palcami krótkie, blond włosy.
Po chwili zszedł Bill zakładając na siebie skórzaną czarną kurtkę.
Bez słowa wyszli z domu wsiadając do czarnego auta.
Jechali w milczeniu. Mogliby mieć ze sobą wiele tematów, ale żadne z nich nie chciało się odezwać.
Dopiero po dłuższej chwili odezwał się starszy mężczyzna.
-Po kim te dzieciaki? Po tobie na pewno nie Simone. Po narkomanie chyba także nie.
-Odwal się od naszego ojca fagasie! - zawołał ze złością David, a mama spojrzała na niego karcąco.
-David zachowuj się.
-To nie ja obrażam naszego ojca.
-Spokojnie Simone, to tylko dzieciak.
David zacisnął ze złością pięści. Wiedział, że ten pieprzony dupek chce go sprowokować.
Bill spojrzał na swojego brata uśmiechając się lekko. Podziwiał go.
Chciał być taki jak on. Odważny, nie bojący się życia.
Ale nie był taki.
I właśnie tego mu zazdrościł jednocześnie gdzieś w głębi serca czując do niego ogromny szacunek.
Te urodziny były nudniejsze niż zazwyczaj. Udawali kochającą się rodzinę choć każdy z nich aż gotował się ze złości. Simone zdawała się nie zauważać, a nawet lekceważyć niechęć swojego partnera do dwójki dzieci.
W końcu miłość bywa ślepa.
Wiedziała to aż za dobrze.
* * * * * * * * * * *
David westchnął próbując odgonić te wspomnienia od siebie, ale nie potrafił.
Spojrzał na wielką lampę na środku białego sufitu po czym znów na chwilę zamknął zmęczone oczy.
* * * * * * * * * * *
-Tato dlaczego tego nie potrafisz rzucić? - w małym, zielonym pokoiku stał mężczyzna pochylony nad jakąś strzykawką, którą chwilę wcześniej wypełnił czymś białym.
Mężczyzna spojrzał na swojego syna uśmiechając się delikatnie.
-To jak kobieta. Owija cię wokół palca i robi z tobą co chce. Niszczy cię mimo to nie potrafisz jej rzucić - odparł swojemu synowi wbijając małą igłę w żyłę.
-Jeśli narkotyki i laski są takie same to chyba nigdy się nie zakocham.
-Zakochasz i to nie jeden raz. Ale prawdziwie kocha się tylko raz.
-Myślę, że nie pozwolę by jakaś dziewczyna robiła ze mną co chce.
-Masz 15 lat David, ale nie jesteś głupcem. Umiesz o siebie zadbać, ale gdy poznasz jakąś wspaniałą kobietę zapomnisz o wszystkim.
-Tak jak ty gdy poznałeś mamę? - chłopak uniósł prowokacyjnie brew do góry patrząc na swojego ojca.
-Ty zakochasz się bardziej. Chuligani zawsze tak mają - starszy mężczyzna puścił oczko swojemu synowi, który zaśmiał się cicho kręcąc przecząco głową.
-Ale tej laski... - zaczął pokazując mu igłę i patrząc na niego poważnie.
-Nigdy nie dotykaj - David pokiwał na zgodę głową z uśmiechem.
* * * * * *
-Powinienem ci mocno przywalić za to, że powiedziałeś jej o naszym życiu.
-To żadna tajemnica. Ma prawo wiedzieć tym bardziej, że uczestniczy w tym całym cyrku.
David westchnął wstając z fotela. Bill uczynił to samo spoglądając na brata.
Nie był pewny czy o to zapytać, ale musiał to wiedzieć.
-David czy ty... był moment w którym żałowałeś, że poszedłeś za mną? Że straciłeś rodziców?
-To jest jedna z niewielu rzeczy jakich nie żałuje - mruknął tylko po czym naciągając kaptur na głowę opuścił dom Billa.
Na dworze było już zimno jak na godzinę 17.
Śnieg już się powoli pojawiał powodując biały puch na maskach samochodów.
Nienawidził tej pory roku. Gdy w oknach pojawiały się stroiki, a przed bogatymi domami stały ozdobne choinki. Udawana atmosfera rodzinna.
Na prawdę tego nie cierpiał.
Nie śpieszyło mu się do domu. Może nie chciał tam wcale wracać.
Ale w końcu pokonał krótką drogę nawet szybciej niż przypuszczał.
Jacyś ochroniarze przywitali go, ale nie zwrócił na to szczególnej uwagi.
Wszedł na górę do sypialni. Zdziwił się, gdy zobaczył ją śpiącą.
Zamknął cicho drzwi po czym wszedł głębiej.
Jej ciemne włosy opadały swobodnie na dużą, białą poduszkę.
Jej usta były lekko rozchylone dodając jej uroku.
David wyciągnął delikatnie rękę jakby chciał dotknąć jej policzka, ale dziewczyna zaczęła się wybudzać.
Spojrzała na niego z lekkim niepokojem wystraszona jego obecnością.
David patrzył na nią przez chwilę, a potem bardzo stanowczo powiedział:
-Musisz ze mną gdzieś pojechać.
Lidia spojrzała na niego lekko zaskoczona. Nie zabierał ją nigdy.
Przez ten cały pieprzony czas była w tym pokoju. A teraz chciał by z nim gdzieś pojechała?
Przełknęła ślinę patrząc w jego ciemne tęczówki.
-Dobrze - szepnęła tylko po czym odkryła się i wstała zakładając na siebie czarny golf.
David uważnie ją obserwował gdy poprawiła swoje długie, gęste włosy po czym ubrała czarny płaszcz.
Nawet o tym pomyślał Berry gdy kupował jej ciuchy.
David podsunął pod jej nogi brązowe botki na lekkim obcasie.
Lidia wolno je ubrała po czym spojrzała niepewnie na Davida.
Chce ją zabrać gdzieś by w końcu zabić?
-Bez żadnych numerów - mruknął ostrzegawczo na co dziewczyna pokiwała głową.
Wyszli z domu, a David kazał jej wsiąść do auta.
Oczywiście ryzykował, że ktoś z przechodniów może zorientować się kto to jest, że w pewnym momencie może po prostu zacząć krzyczeć aż ktoś ją usłyszy i wezwie policje.
Opcji było dużo, ale nie przejmował się tym.
Jechali w milczeniu. Jedynie dźwięk guzika, który David co chwilę naciskał chcąc przełączyć te głupie, świąteczne piosenki. W końcu wkurzył się i wyłączył radio.
Lidia nie odezwała się słowem.
Od czasu do czasu patrzyła w okno widząc jak szybko robi się ciemno.
Starała się zapamiętać drobne szczegóły.
Drzewa bez liści, zimny powiew wiatru, gdy leciutko opuściła ciemną szybę samochodu w dół,
śnieg na chodnikach, który zabawnie lśnił.
Pochłaniała wszystko to ciesząc się w duchu, że ma okazje jeszcze raz to wszystko zobaczyć.
Nawet jeśli to miał być ostatni raz.
Zaparkowali na pustym parkingu, a gdy David wysiadł Lidia uczyniła to samo.
Schowała ręce do kieszeni płaszcza. Było na prawdę zimno.
Rozejrzała się delikatnie nie ukrywając szok.
Ludzie.
Pełno ludzi.
Ludzie, którzy umarli przeżywając owocnie swoje długie życie,
Ludzie, którym nie dane było założyć rodziny, wziąć ślub czy iść do pracy
I dzieci, które nigdy nie miały okazji poznać smaku pierwszych pocałunków
pierwszych wagarów.
W okolicy było już ciemniej.
Jedynie oświetlone znicze na prawie każdym z grobów dawały piękne światło.
Nie było ich za wiele. Lidia ruszyła za Davidem, gdy prowadził ją jakimiś alejkami.
Denerwowała się coraz bardziej, nie mając żadnego pomysłu dlaczego chciał jej pokazać cmentarz.
Chciał ją tutaj zabić?
Albo zakopać żywcem?
-David.... - szepnęła z lekkim niepokojem z ledwością doganiając jego szybki krok.
W końcu zatrzymał się gwałtownie patrząc z lekką irytacją przed siebie.
Lidia pokierowała tam swój wzrok. Otworzyła lekko zamarznięte usta w zdumieniu.
Jedynie oświetlone znicze na prawie każdym z grobów dawały piękne światło.
Nie było ich za wiele. Lidia ruszyła za Davidem, gdy prowadził ją jakimiś alejkami.
Denerwowała się coraz bardziej, nie mając żadnego pomysłu dlaczego chciał jej pokazać cmentarz.
Chciał ją tutaj zabić?
Albo zakopać żywcem?
-David.... - szepnęła z lekkim niepokojem z ledwością doganiając jego szybki krok.
W końcu zatrzymał się gwałtownie patrząc z lekką irytacją przed siebie.
Lidia pokierowała tam swój wzrok. Otworzyła lekko zamarznięte usta w zdumieniu.
Simone i Jorg Morgan
14.12.2012
"I zabrał ich Bóg do siebie, nie pytając nas o zgodę
Zabrał ich do Siebie ukazując bramy nieba"
Notka jest mam nadzieje, że się spodobała.
I tutaj powinnam zakończyć, ale z racji tego, że ostatnio
NIE BYŁO notki postanowiłam zrobić wam bonus i dać od razu kolejną, która miała być za tydzień.
Mam nadzieje, że to was trochę pocieszy.
I proszę nie miejcie do mnie pretensji o to, że nie było notki, nie żyje tylko tym blogiem mam też inne obowiązki :)
So... Enjoy!
*
*
*
Uprowadzona XII
"Jesteś moim sanktuarium, Moim życiem, cieniem, snem, modlitwą.
Nie wiedziała jak ma na to zareagować tym bardziej, że widziała w Davidzie narastający gniew.
Przybliżyła się do niego patrząc na jego dłoń. Zaciskała się w pięść.
Swoją, lekką przemarzniętą dłoń wyjęła z kieszeni swojego płaszcza po czym delikatnie musnęła dłoń mężczyzny. Nie poruszył się.
Zamknęła na chwilę oczy po czym otoczyła jego zaciśniętą dłoń.
Chciała by poczuł to ciepło, by wiedział, że nie jest sam.
David dopiero po chwili bardzo wolno wyprostował palce, a Lidia również nie śpiesznie złączyła ich palce razem.
-To już 3 lata - zaczął z lekką irytacją w głosie.
-Tęsknisz za nimi prawda?
-Ani trochę.
-Kłamiesz. - mruknęła patrząc na grób. Ścisnęła mocniej jego dłoń.
-Jestem tutaj pierwszy raz. Nie byłem na pogrzebie. Nie potrzebowałem tego.
-Więc czemu tutaj jesteśmy David? Czemu nie wracamy do domu? - zapytała cicho.
David spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nie spodziewał się tego.
Lidia wiedziała to, ale chciała usłyszeć to od niego.
-Sam nie wiem. Masz racje, to był głupi pomysł - warknął napięcie, a gdy chciał odejść Lidia z ledwością zatrzymała go nie puszczając jego dłoni. David westchnął.
-Nie bój się mówić o tym co cię boli, David. Jeśli chcesz się z tym pogodzić musisz najpierw przebaczyć sobie. Nie będziesz w stanie kochać nie akceptując samego siebie.
-Mój ojczym był pieprzonym.. - zaczął ze złością jednak dziewczyna mu przerwała.
-Opowiedz o dniu, w którym na prawdę pragnąłeś by zastąpił ci ojca. Opowiedz o tym czy zrobił coś dla ciebie co sprawiło, że chciałeś go zaakceptować.
-Nie było takiego dnia.
-A pierwsze spotkanie? Co w tedy powiedział?
David zamknął na chwilę oczy.
-Że będzie o nas dbał i nigdy nie skrzywdzi mamy. Chciałem wierzyć w jego słowa, ale okazały się kłamstwem.
-A ty co zrobiłeś?
-Uwierzyłem. - odparł patrząc na nią.
Lidia westchnęła. Na prawdę nie wiedziała co ma mu powiedzieć.
Sama najchętniej wyrwała by temu facetowi nogi!
-To co się zdarzyło Billowi nie było waszą winą.
-Jest moim bratem bliźniakiem! Jak do cholery mogłem tego nie zauważyć?!
-Nie przyjmowałeś do wiadomości, że osoba, która była bliska waszej mamie może zrobić wam jakąś krzywdę. Bill im przebaczył, David. Teraz twoja kolej.
David westchnął. Nienawidził tego, że miała na niego ten sam wpływ co Nicole.
A może większy?
-Nie mówię, byś od razu wyznawał im miłość, ale możesz się za nich pomodlić. Może ta modlitwa pozwoli im odejść w spokoju?
-Nie wierzę w Boga, Lidia. A nawet jeśli istnieje to jest cholernym egoistą.
-Może gdybyś dał Mu szansę twoje życie w końcu nabrałoby głębszego sensu, może twoje serce przestanie mieć w sobie tyle wątpliwości i nienawiści.
-Gdyby miał taką moc, że góry by przenosił jak to mówią, miałby też na tyle odwagi by stanąć przede mną i odpowiedzieć mi dlaczego zabrał mi rodziców, a potem Nicole.
Lidia zamknęła na chwilę oczy zdając sobie sprawę, że w końcu do niego dotarła.
Jej oczy lekko się zaszkliły.
-Spójrz na mnie David - zaczęła, a dopiero po chwili David zwrócił ku niej swoje ciemne oczy.
Lidia podniosła ich ręce splecione ze sobą patrząc na nie z delikatnym uśmiechem.
-Może i masz racje, że Bóg nie istnieje, a ja sobie tylko go wmawiam by naiwnie wierzyć, że po śmierci będę tym kim zawsze chciałam być, że będę z moją rodziną i z osobą, którą będę kochała ponad wszystko. Nie wiem czy Bóg jest prawdziwy David, ale MY jesteśmy prawdziwi. Ja jestem prawdziwa. -zakończyła patrząc w jego oczy. Nie odpowiedział.
Lidia wspięła się na palcach po czym pocałowała go delikatnie w zmarznięte usta.
-To jest prawdziwe - szepnęła, a jej wzrok znów padł na grób.
-Nie znam żadnej modlitwy - odezwał się w końcu warkocz wciąż nie puszczając jej ręki.
-Modlitwa nie musi być formułką wykutą na pamięć. Możesz powiedzieć nawet jedno słowo.
-W porządku. Więc co powinienem im powiedzieć? - tutaj spojrzał na Lidię.
Wiatr rozwiewał jej włosy, które co chwilę musiała poprawiać wolną dłonią.
-To co czujesz w sercu. Co byś chciał powiedzieć swojej mamie, gdyby tutaj była?
-Że... bardzo ją kocham. I tęsknie za nią. Może gdyby żyła nie byłbym takim draniem... - zaczął z lekką irytacją w głosie.
-A ojczymowi?
-Nie zasłużył sobie na mój szacunek.
-Ale na pożegnanie tak.
-Oh... Więc... - zaczął David patrząc na grób. -Żegnaj Jorg...
Po chwili mężczyzna wyciągnął z szerokiej bluzy zapałki po czym ponownie zapalił
jedyny znicz na grobie najprawdopodobniej od Billa.
Lidia nie mogła w to uwierzyć. Na prawdę chciał by z nim była w tej chwili.
David obrócił lekko głowę by Lidia nie zauważyła samotniej łzy wolno spływającej po jego zimnym policzku.
Zostali tam jeszcze parę minut, potem wrócili do domu.
Dziewczyna właśnie brała prysznic, a brudne rzeczy wsadziła go kosza na pranie.
Gdy już miała go zamknąć spojrzała na czarną bluzę Davida. Z kieszeni coś wystawało.
Coś co przypominało... broń?
Przełknęła nerwowo ślinę uświadamiając sobie, że to prawdziwa broń.
David chyba zapomniał ją wyjąć, a może to był test?
Założyła na siebie czarną bokserkę i leginsy po czym spięła włosy w wysokiego kucyka.
Jeśli ta broń miała być przepustką do wolności miała nadzieje, że z niej skorzysta.
Przypuszczała, że jest naładowana, przecież David nie nosiłby broni bez amunicji.
Miał wielu wrogów i zagrożenie mogło nadejść z każdej strony.
Wahała się. Przecież jej zaufał, a ona tak po prostu wymierzy w niego i zabije go?
Przecież nigdy nikogo nie zabiła. Nie była taka.
Zamknęła na chwilę oczy po czym odkręciła kran z zimną wodą.
Zmoczyła twarz starając się jasno myśleć.
Zaczynasz kombinować, zupełnie jak Nicole - niczym echo w jej głowie odbijały się słowa Billa.
Ale to nie Nicole porwał David tylko ją!
Spojrzała w lustro nad umywalką przyglądając się swojemu odbiciu.
Niepewność. Właśnie to teraz czuła i tak właśnie wyglądała.
Wzięła ją do ręki, gdy usłyszała jak David wchodzi do pokoju. Schowała ją za plecami po czym wyszła z łazienki nabierając więcej powietrza do płuc.
David spojrzał na nią unosząc do góry brew. Poznał ją na tyle by wiedzieć jak się zachowuje w danej sytuacji.
Wyglądała na lekko przestraszoną, ale jednocześnie chcącą coś zrobić.
Jak w tedy, gdy wyznała mu miłość.
David usiadł wolno na łóżku czekając na jej ruch.
Lidia dopiero po chwili odezwała się lekko drżącym głosem.
-Nigdy tego nie robiłam... ale nie dajesz mi innego wyboru, David - zaczęła patrząc na niego stanowczo. Mężczyzna zmarszczył brwi ze zdziwieniem.
-O czym ty mówisz?
-Nie chce żyć każdego dnia z obawą, że już ci się znudzę. Przykro mi David, ale to jedyny sposób... - zaczęła wyciągając w jego stronę broń.
David właściwie sam nie wiedział czemu powinien się bardziej dziwić.
Temu, że dała mu jasno do zrozumienia, że jest jeszcze niepewna czy ją skrzywdzi,
Czy to, że właśnie wymierzała do niego jego własną bronią.
Po chwili mężczyzna uśmiechnął się kpiąco wstając.
Lidia obserwowała go uważnie wiedząc, że już nie ma odwrotu.
-Zastrzelisz mnie? - zapytał z uśmiechem robiąc krok w przód.
Lidia mocniej ścisnęła broń z ledwością powstrzymując płacz.
-Nie podchodź bliżej! - zawołała, ale David jakby tego nie słyszał.
Śmiało podszedł do niej, a Lidia robiąc krok w tył poczuła za sobą ścianę.
Mężczyzna na tyle był blisko niej, że broń niemal wbijała się do jego piersi.
Z jej oczu poleciały łzy, ale dzielnie trzymała broń.
-Powiedziałam byś się odsunął! - zawołała ze złością śmiało patrząc w jego oczy.
David uśmiechnął się jeszcze bardziej. Po czym wziął swoją rękę obejmując broń Lidii.
Myślała, że chce ją wyszarpać, że zacznie ją bić, albo cokolwiek innego, a on tylko przesunął broń trochę w lewo.
-Dokładnie tu znajduje się moje serce. Więc śmiało. Nie krępuj się.
(te zdjęcie bardzo mi się podoba :D)
-Myślisz, że sobie żartuje?! - krzyknęła z lekką rozpaczą, a David zaprzeczył szybko głową.
-Oczywiście, że nie.
-Więc dlaczego do cholery się uśmiechasz?!
-Bo ze wszystkich wrogów jakich do tej pory miałem i którzy mają zajebistą chęć skrócić moje życie, cieszę się, że to jesteś ty - odparł, a Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
Więc to tyle?
Nie będzie nawet próbował z nią walczyć?
-Cieszysz się, że to ja, bo wiesz, że tego nie zrobię? - zapytała prawie szeptem wciąż nie przestając płakać.
-Nie, bo wiem, że kiedy ty wymierzasz we mnie broń ja nie będę w stanie cię przed tym powstrzymać. Nie będę w stanie się bronić, bo nie chce zrobić ci krzywdy - nastolatka patrzyła na niego w osłupieniu.
Na prawdę to powiedział?
Wiedział, że ma szanse z nią wygrać, ale nic nie zrobi, bo nie chce jej zranić?
Na prawdę gubiła się już w tym.
-Już nie wiem co jest dobre! Nienawidzę tego w sobie, że nie wiem co robię! Nie jestem taka David! Zmieniasz mnie, a mi się to podoba! Nie wiem co się ze mną dzieje, na prawdę cię kocham! Kocham cię i nie potrafię przestać! - jej zrozpaczony ton głosu wskazywał na zagubienie i lekką desperacje.
David wiedział, że Lidia coś do niego czuje, ale nie sądził, że na prawdę tak bardzo się w nim zakochała.
Nie planował tego, ale nie mógł przecież zabronić jej siebie kochać.
-Więc mnie kochaj! - David również podniósł głos, a po chwili pocałował dziewczynę w usta.
Nastolatka opuściła broń na ziemię obejmując jego szyję rękami.
Czuł jej słone łzy, ale pragnął jej.
Jeszcze bardziej i jeszcze mocniej.
Jego dłonie mimowolnie zjechały w dół na uda dziewczyny po czym podniosły je do góry.
Lidia objęła jego pas nogami nie przestając ani przez chwilę go całować.
David przeniósł ich do łóżka, a Lidia usiadła na niego okrakiem.
Na chwilę oderwała się od niego by spojrzeć w jego błyszczące tęczówki.
-Chce zastąpić ci wszystkich, których kiedykolwiek straciłeś - szepnęła cicho dotykając opuszkami palców jego policzki. David uśmiechnął się lekko po czym znów złączył ich usta w pocałunku.
Lidia opadła na poduszki, a mężczyzna zawisł nad nią.
Jego wargi zjechały na szyję nastolatki delikatnie ją całując i zostawiając w niektórych miejscach czerwone ślady.
Ona też go pragnęła.
Ale miała dziwne wrażenie, że z każdym nowym dniem zbliżał się koniec.
Tylko czego?
Jęknęła uroczo, gdy David w nią wszedł po czym przymknęła lekko oczy delektując się cudowną rozkoszą, którą dawał jej mężczyzna.
Lidia pogładziła go po umięśnionych ramionach zatrzymując paznokcie na jego barkach.
Spojrzała na niego w zamglonym wzrokiem, a David uśmiechnął się do niej czule ponownie złączając ich usta w długim pocałunku. Wiedziała, że musi trwać przy jego boku tak długo jak będzie to tylko możliwe.
Gdy David obudził się do jego piersi była przytulona dziewczyna.
Uśmiechnął się lekko całując jej nagie ramię.
Przykrył ją szczelniej cienką kołdrą po czym cicho wyswobodził się z łóżka tak by nie obudzić Lidii.
Założył szybko bieliznę i spodnie po czym ubrał jakąś białą, szeroką koszulkę.
Wziął ze sobą grubszy sweter po czym wyszedł z sypialni.
Wszystko zaczęło się komplikować.
Musiał to przemyśleć. Ale nie z Billem czy z kimkolwiek innym.
SAM
Wsiadł do samochodu i jeździł tak bez celu kilka godzin.
Opcji było wiele. Zabić ją i będzie po sprawie.
Przecież nie zrobi tego pierwszy raz i na pewno go nie złapią.
Udawało mu się zawsze zwiać i mylić psy jak tylko chciał.
Wypuścić ją? Ta... i wszystko wyśpiewa.
Dawać jej leki i zrobić z niej wariatkę?
Odrzucił szybko tą myśl.
Właściwie sam nie wiedział czego oczekiwał porywając ją.
Czuł, że im dłużej z nią przebywa tym bardziej się otwiera.
Nie sądził, że chciał by jakaś kobieta zmiękczyła jego serce.
W końcu nie bez powodu nazywano go "Feksler", a inni się go bali.
Ale czuł, że jeśli Lidia nadal będzie przy jego boku ludzie w końcu przestaną się go obawiać.
Zamiast drżeć na dźwięk jego imienia będą drżeć ze śmiechu.
Nie mógł do tego dopuścić.
Westchnął zapalając silnik. Tylko jeden pomysł przychodził mu do głowy.
Powiedział jej, że jeśli się w nim zakocha to ją zabije, ale jeśli on uczyni to prędzej w tedy da jej to czego pragnęła. A czego ona pragnęła?
Wiedział to aż za dobrze.
WOLNOŚCI.
Uśmiechnął się smutno jadąc do domu.
Nie zamierzał się wycofać. Chciał sprawy postawić jasno.
Wszedł szybko do domu i zdziwił się widząc Lidię siedzącą na parapecie.
Nie podobało mu się to w jaki sposób się uśmiechała.
-Lidia? - zapytał głupio wywołując w dziewczynie jeszcze większy uśmiech.
Wstała wolno krzyżując ręce na piersi. Spojrzała na niego kpiąco.
-Minęły dopiero 2 lata, a ty już zapomniałeś jak mam na imię? - zapytała z uśmiechem, a David czuł jakby dostał porządnie w ryj. Czy to możliwe...
Spojrzał na nią ze zdumieniem.
-Nicole? - zapytał w szoku, a dziewczyna zaśmiała się perliście.
-No witaj przystojniaczku - mruknęła uśmiechając się uroczo.
David wciąż wpatrywał się w nią jakby zobaczył ducha.
*****
Koniec drugiej notki. Mam nadzieje, że nadal wam się podoba opowiadanie i jesteście jeszcze nim zainteresowani. Co do następnego opowiadania, to nie wiem czy będę coś kontynuować.
Dodam, że jeszcze parę odcinków i będziemy musieli pożegnać historię Lidii i Davida.
Pozdrawiam kochani i udanych wakacji!!!
:)))))
I tutaj powinnam zakończyć, ale z racji tego, że ostatnio
NIE BYŁO notki postanowiłam zrobić wam bonus i dać od razu kolejną, która miała być za tydzień.
Mam nadzieje, że to was trochę pocieszy.
I proszę nie miejcie do mnie pretensji o to, że nie było notki, nie żyje tylko tym blogiem mam też inne obowiązki :)
So... Enjoy!
*
*
*
Uprowadzona XII
"Jesteś moim sanktuarium, Moim życiem, cieniem, snem, modlitwą.
Wszystkim tym czego chce. Czego nigdy w tym życiu nie będę już mieć .... "
Nie wiedziała jak ma na to zareagować tym bardziej, że widziała w Davidzie narastający gniew.
Przybliżyła się do niego patrząc na jego dłoń. Zaciskała się w pięść.
Swoją, lekką przemarzniętą dłoń wyjęła z kieszeni swojego płaszcza po czym delikatnie musnęła dłoń mężczyzny. Nie poruszył się.
Zamknęła na chwilę oczy po czym otoczyła jego zaciśniętą dłoń.
Chciała by poczuł to ciepło, by wiedział, że nie jest sam.
David dopiero po chwili bardzo wolno wyprostował palce, a Lidia również nie śpiesznie złączyła ich palce razem.
-To już 3 lata - zaczął z lekką irytacją w głosie.
-Tęsknisz za nimi prawda?
-Ani trochę.
-Kłamiesz. - mruknęła patrząc na grób. Ścisnęła mocniej jego dłoń.
-Jestem tutaj pierwszy raz. Nie byłem na pogrzebie. Nie potrzebowałem tego.
-Więc czemu tutaj jesteśmy David? Czemu nie wracamy do domu? - zapytała cicho.
David spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nie spodziewał się tego.
Lidia wiedziała to, ale chciała usłyszeć to od niego.
-Sam nie wiem. Masz racje, to był głupi pomysł - warknął napięcie, a gdy chciał odejść Lidia z ledwością zatrzymała go nie puszczając jego dłoni. David westchnął.
-Nie bój się mówić o tym co cię boli, David. Jeśli chcesz się z tym pogodzić musisz najpierw przebaczyć sobie. Nie będziesz w stanie kochać nie akceptując samego siebie.
-Mój ojczym był pieprzonym.. - zaczął ze złością jednak dziewczyna mu przerwała.
-Opowiedz o dniu, w którym na prawdę pragnąłeś by zastąpił ci ojca. Opowiedz o tym czy zrobił coś dla ciebie co sprawiło, że chciałeś go zaakceptować.
-Nie było takiego dnia.
-A pierwsze spotkanie? Co w tedy powiedział?
David zamknął na chwilę oczy.
-Że będzie o nas dbał i nigdy nie skrzywdzi mamy. Chciałem wierzyć w jego słowa, ale okazały się kłamstwem.
-A ty co zrobiłeś?
-Uwierzyłem. - odparł patrząc na nią.
Lidia westchnęła. Na prawdę nie wiedziała co ma mu powiedzieć.
Sama najchętniej wyrwała by temu facetowi nogi!
-To co się zdarzyło Billowi nie było waszą winą.
-Jest moim bratem bliźniakiem! Jak do cholery mogłem tego nie zauważyć?!
-Nie przyjmowałeś do wiadomości, że osoba, która była bliska waszej mamie może zrobić wam jakąś krzywdę. Bill im przebaczył, David. Teraz twoja kolej.
David westchnął. Nienawidził tego, że miała na niego ten sam wpływ co Nicole.
A może większy?
-Nie mówię, byś od razu wyznawał im miłość, ale możesz się za nich pomodlić. Może ta modlitwa pozwoli im odejść w spokoju?
-Nie wierzę w Boga, Lidia. A nawet jeśli istnieje to jest cholernym egoistą.
-Może gdybyś dał Mu szansę twoje życie w końcu nabrałoby głębszego sensu, może twoje serce przestanie mieć w sobie tyle wątpliwości i nienawiści.
-Gdyby miał taką moc, że góry by przenosił jak to mówią, miałby też na tyle odwagi by stanąć przede mną i odpowiedzieć mi dlaczego zabrał mi rodziców, a potem Nicole.
Lidia zamknęła na chwilę oczy zdając sobie sprawę, że w końcu do niego dotarła.
Jej oczy lekko się zaszkliły.
-Spójrz na mnie David - zaczęła, a dopiero po chwili David zwrócił ku niej swoje ciemne oczy.
Lidia podniosła ich ręce splecione ze sobą patrząc na nie z delikatnym uśmiechem.
-Może i masz racje, że Bóg nie istnieje, a ja sobie tylko go wmawiam by naiwnie wierzyć, że po śmierci będę tym kim zawsze chciałam być, że będę z moją rodziną i z osobą, którą będę kochała ponad wszystko. Nie wiem czy Bóg jest prawdziwy David, ale MY jesteśmy prawdziwi. Ja jestem prawdziwa. -zakończyła patrząc w jego oczy. Nie odpowiedział.
Lidia wspięła się na palcach po czym pocałowała go delikatnie w zmarznięte usta.
-To jest prawdziwe - szepnęła, a jej wzrok znów padł na grób.
-Nie znam żadnej modlitwy - odezwał się w końcu warkocz wciąż nie puszczając jej ręki.
-Modlitwa nie musi być formułką wykutą na pamięć. Możesz powiedzieć nawet jedno słowo.
-W porządku. Więc co powinienem im powiedzieć? - tutaj spojrzał na Lidię.
Wiatr rozwiewał jej włosy, które co chwilę musiała poprawiać wolną dłonią.
-To co czujesz w sercu. Co byś chciał powiedzieć swojej mamie, gdyby tutaj była?
-Że... bardzo ją kocham. I tęsknie za nią. Może gdyby żyła nie byłbym takim draniem... - zaczął z lekką irytacją w głosie.
-A ojczymowi?
-Nie zasłużył sobie na mój szacunek.
-Ale na pożegnanie tak.
-Oh... Więc... - zaczął David patrząc na grób. -Żegnaj Jorg...
Po chwili mężczyzna wyciągnął z szerokiej bluzy zapałki po czym ponownie zapalił
jedyny znicz na grobie najprawdopodobniej od Billa.
Lidia nie mogła w to uwierzyć. Na prawdę chciał by z nim była w tej chwili.
David obrócił lekko głowę by Lidia nie zauważyła samotniej łzy wolno spływającej po jego zimnym policzku.
Zostali tam jeszcze parę minut, potem wrócili do domu.
Dziewczyna właśnie brała prysznic, a brudne rzeczy wsadziła go kosza na pranie.
Gdy już miała go zamknąć spojrzała na czarną bluzę Davida. Z kieszeni coś wystawało.
Coś co przypominało... broń?
Przełknęła nerwowo ślinę uświadamiając sobie, że to prawdziwa broń.
David chyba zapomniał ją wyjąć, a może to był test?
Założyła na siebie czarną bokserkę i leginsy po czym spięła włosy w wysokiego kucyka.
Jeśli ta broń miała być przepustką do wolności miała nadzieje, że z niej skorzysta.
Przypuszczała, że jest naładowana, przecież David nie nosiłby broni bez amunicji.
Miał wielu wrogów i zagrożenie mogło nadejść z każdej strony.
Wahała się. Przecież jej zaufał, a ona tak po prostu wymierzy w niego i zabije go?
Przecież nigdy nikogo nie zabiła. Nie była taka.
Zamknęła na chwilę oczy po czym odkręciła kran z zimną wodą.
Zmoczyła twarz starając się jasno myśleć.
Zaczynasz kombinować, zupełnie jak Nicole - niczym echo w jej głowie odbijały się słowa Billa.
Ale to nie Nicole porwał David tylko ją!
Spojrzała w lustro nad umywalką przyglądając się swojemu odbiciu.
Niepewność. Właśnie to teraz czuła i tak właśnie wyglądała.
Wzięła ją do ręki, gdy usłyszała jak David wchodzi do pokoju. Schowała ją za plecami po czym wyszła z łazienki nabierając więcej powietrza do płuc.
David spojrzał na nią unosząc do góry brew. Poznał ją na tyle by wiedzieć jak się zachowuje w danej sytuacji.
Wyglądała na lekko przestraszoną, ale jednocześnie chcącą coś zrobić.
Jak w tedy, gdy wyznała mu miłość.
David usiadł wolno na łóżku czekając na jej ruch.
Lidia dopiero po chwili odezwała się lekko drżącym głosem.
-Nigdy tego nie robiłam... ale nie dajesz mi innego wyboru, David - zaczęła patrząc na niego stanowczo. Mężczyzna zmarszczył brwi ze zdziwieniem.
-O czym ty mówisz?
-Nie chce żyć każdego dnia z obawą, że już ci się znudzę. Przykro mi David, ale to jedyny sposób... - zaczęła wyciągając w jego stronę broń.
David właściwie sam nie wiedział czemu powinien się bardziej dziwić.
Temu, że dała mu jasno do zrozumienia, że jest jeszcze niepewna czy ją skrzywdzi,
Czy to, że właśnie wymierzała do niego jego własną bronią.
Po chwili mężczyzna uśmiechnął się kpiąco wstając.
Lidia obserwowała go uważnie wiedząc, że już nie ma odwrotu.
-Zastrzelisz mnie? - zapytał z uśmiechem robiąc krok w przód.
Lidia mocniej ścisnęła broń z ledwością powstrzymując płacz.
-Nie podchodź bliżej! - zawołała, ale David jakby tego nie słyszał.
Śmiało podszedł do niej, a Lidia robiąc krok w tył poczuła za sobą ścianę.
Mężczyzna na tyle był blisko niej, że broń niemal wbijała się do jego piersi.
Z jej oczu poleciały łzy, ale dzielnie trzymała broń.
-Powiedziałam byś się odsunął! - zawołała ze złością śmiało patrząc w jego oczy.
David uśmiechnął się jeszcze bardziej. Po czym wziął swoją rękę obejmując broń Lidii.
Myślała, że chce ją wyszarpać, że zacznie ją bić, albo cokolwiek innego, a on tylko przesunął broń trochę w lewo.
-Dokładnie tu znajduje się moje serce. Więc śmiało. Nie krępuj się.
(te zdjęcie bardzo mi się podoba :D)
-Myślisz, że sobie żartuje?! - krzyknęła z lekką rozpaczą, a David zaprzeczył szybko głową.
-Oczywiście, że nie.
-Więc dlaczego do cholery się uśmiechasz?!
-Bo ze wszystkich wrogów jakich do tej pory miałem i którzy mają zajebistą chęć skrócić moje życie, cieszę się, że to jesteś ty - odparł, a Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
Więc to tyle?
Nie będzie nawet próbował z nią walczyć?
-Cieszysz się, że to ja, bo wiesz, że tego nie zrobię? - zapytała prawie szeptem wciąż nie przestając płakać.
-Nie, bo wiem, że kiedy ty wymierzasz we mnie broń ja nie będę w stanie cię przed tym powstrzymać. Nie będę w stanie się bronić, bo nie chce zrobić ci krzywdy - nastolatka patrzyła na niego w osłupieniu.
Na prawdę to powiedział?
Wiedział, że ma szanse z nią wygrać, ale nic nie zrobi, bo nie chce jej zranić?
Na prawdę gubiła się już w tym.
-Już nie wiem co jest dobre! Nienawidzę tego w sobie, że nie wiem co robię! Nie jestem taka David! Zmieniasz mnie, a mi się to podoba! Nie wiem co się ze mną dzieje, na prawdę cię kocham! Kocham cię i nie potrafię przestać! - jej zrozpaczony ton głosu wskazywał na zagubienie i lekką desperacje.
David wiedział, że Lidia coś do niego czuje, ale nie sądził, że na prawdę tak bardzo się w nim zakochała.
Nie planował tego, ale nie mógł przecież zabronić jej siebie kochać.
-Więc mnie kochaj! - David również podniósł głos, a po chwili pocałował dziewczynę w usta.
Nastolatka opuściła broń na ziemię obejmując jego szyję rękami.
Czuł jej słone łzy, ale pragnął jej.
Jeszcze bardziej i jeszcze mocniej.
Jego dłonie mimowolnie zjechały w dół na uda dziewczyny po czym podniosły je do góry.
Lidia objęła jego pas nogami nie przestając ani przez chwilę go całować.
David przeniósł ich do łóżka, a Lidia usiadła na niego okrakiem.
Na chwilę oderwała się od niego by spojrzeć w jego błyszczące tęczówki.
-Chce zastąpić ci wszystkich, których kiedykolwiek straciłeś - szepnęła cicho dotykając opuszkami palców jego policzki. David uśmiechnął się lekko po czym znów złączył ich usta w pocałunku.
Lidia opadła na poduszki, a mężczyzna zawisł nad nią.
Jego wargi zjechały na szyję nastolatki delikatnie ją całując i zostawiając w niektórych miejscach czerwone ślady.
Ona też go pragnęła.
Ale miała dziwne wrażenie, że z każdym nowym dniem zbliżał się koniec.
Tylko czego?
Jęknęła uroczo, gdy David w nią wszedł po czym przymknęła lekko oczy delektując się cudowną rozkoszą, którą dawał jej mężczyzna.
Lidia pogładziła go po umięśnionych ramionach zatrzymując paznokcie na jego barkach.
Spojrzała na niego w zamglonym wzrokiem, a David uśmiechnął się do niej czule ponownie złączając ich usta w długim pocałunku. Wiedziała, że musi trwać przy jego boku tak długo jak będzie to tylko możliwe.
Gdy David obudził się do jego piersi była przytulona dziewczyna.
Uśmiechnął się lekko całując jej nagie ramię.
Przykrył ją szczelniej cienką kołdrą po czym cicho wyswobodził się z łóżka tak by nie obudzić Lidii.
Założył szybko bieliznę i spodnie po czym ubrał jakąś białą, szeroką koszulkę.
Wziął ze sobą grubszy sweter po czym wyszedł z sypialni.
Wszystko zaczęło się komplikować.
Musiał to przemyśleć. Ale nie z Billem czy z kimkolwiek innym.
SAM
Wsiadł do samochodu i jeździł tak bez celu kilka godzin.
Opcji było wiele. Zabić ją i będzie po sprawie.
Przecież nie zrobi tego pierwszy raz i na pewno go nie złapią.
Udawało mu się zawsze zwiać i mylić psy jak tylko chciał.
Wypuścić ją? Ta... i wszystko wyśpiewa.
Dawać jej leki i zrobić z niej wariatkę?
Odrzucił szybko tą myśl.
Właściwie sam nie wiedział czego oczekiwał porywając ją.
Czuł, że im dłużej z nią przebywa tym bardziej się otwiera.
Nie sądził, że chciał by jakaś kobieta zmiękczyła jego serce.
W końcu nie bez powodu nazywano go "Feksler", a inni się go bali.
Ale czuł, że jeśli Lidia nadal będzie przy jego boku ludzie w końcu przestaną się go obawiać.
Zamiast drżeć na dźwięk jego imienia będą drżeć ze śmiechu.
Nie mógł do tego dopuścić.
Westchnął zapalając silnik. Tylko jeden pomysł przychodził mu do głowy.
Powiedział jej, że jeśli się w nim zakocha to ją zabije, ale jeśli on uczyni to prędzej w tedy da jej to czego pragnęła. A czego ona pragnęła?
Wiedział to aż za dobrze.
WOLNOŚCI.
Uśmiechnął się smutno jadąc do domu.
Nie zamierzał się wycofać. Chciał sprawy postawić jasno.
Wszedł szybko do domu i zdziwił się widząc Lidię siedzącą na parapecie.
Nie podobało mu się to w jaki sposób się uśmiechała.
-Lidia? - zapytał głupio wywołując w dziewczynie jeszcze większy uśmiech.
Wstała wolno krzyżując ręce na piersi. Spojrzała na niego kpiąco.
-Minęły dopiero 2 lata, a ty już zapomniałeś jak mam na imię? - zapytała z uśmiechem, a David czuł jakby dostał porządnie w ryj. Czy to możliwe...
Spojrzał na nią ze zdumieniem.
-Nicole? - zapytał w szoku, a dziewczyna zaśmiała się perliście.
-No witaj przystojniaczku - mruknęła uśmiechając się uroczo.
David wciąż wpatrywał się w nią jakby zobaczył ducha.
*****
Koniec drugiej notki. Mam nadzieje, że nadal wam się podoba opowiadanie i jesteście jeszcze nim zainteresowani. Co do następnego opowiadania, to nie wiem czy będę coś kontynuować.
Dodam, że jeszcze parę odcinków i będziemy musieli pożegnać historię Lidii i Davida.
Pozdrawiam kochani i udanych wakacji!!!
:)))))
Hahahha boże, myślałam, że ona serio go zabije o.o
OdpowiedzUsuńI tu cię zaskoczyłam! :P
OdpowiedzUsuńI to jak, ale oczywiście pozytywnie ;)
UsuńNie mogę w to uwierzyć!
OdpowiedzUsuńNicole jednak żyje!? :OOOO
O matko ciekawe co na to Lidia :D
Fabuła trzyma w napięciu czekam na nn.:*
Jeśli David wróci do Nicole i zostawi Lidię na lodzie to go zabiję :)))
OdpowiedzUsuńciekawe co się teraz zdarzy?? trzyma w napięciu :) extra<3 czekam:)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie widzę wzorowane na TVD :D
OdpowiedzUsuńJa tu nie widzę żadnego podobieństwa.
UsuńLidia nie ma sobowtóra, a z tego co mi wiadomo David nie jest kilkusetnym wampirem :))
Niezła notka! ;) Czekam na następną.
OdpowiedzUsuńSuper a jutro będzie?
OdpowiedzUsuńczemu nie ma notki?
OdpowiedzUsuńSuper kiedy następny ?
OdpowiedzUsuń*__* matko jakie napięcie co sie stanie czego ona chce i wgl !
OdpowiedzUsuńHej sory że pytam bo nie wypada ale czy Ty jesteś polką bo masz boskie imię i dlatego pytam ?
OdpowiedzUsuń