Dziś w nocy jesteś tak daleko od domu
Nie chcesz tu być,
ale nie mogę pozwolić Ci odejść
Bo czas nigdy nie był po Twojej stronie
I nigdy nie będzie
Bo tej nocy jesteś moja ...
Jestem tylko tym czym mnie uczyniłaś
Bo jestem jedynym,
który może ocalić Cię przed ciemną stroną
ale nie odpuszczę...
Nicole spojrzała na małą, zżółkniętą karteczkę.
Przez moment się zawahała.
Przecież to tylko kartka z jakimiś liczbami.
Nic nie znacząca.
Może powinna olać tą sprawę i żyć jak dotychczas.
Może tylko David próbuje o sobie przypomnieć i nie ma to wcale drugiego dna.
Po prostu bawi go cała ta szopka, bawi go to, że Nicole może myśleć,
że czegoś od niej chce... Albo co gorsza od Corneli.
Westchnęła głośno wybierając te liczby na swoim telefonie.
Przyłożyła urządzenie do ucha, ale od razu usłyszała sygnał oznaczający zakończenie połączenia.
- I co? - podniosła wzrok na Katey.
Nie mogła uwierzyć jak bardzo się do siebie zbliżyły.
Nigdy nie pomyślałaby, że może się z nią tak bardzo dogadywać.
I mimo iż na początku nie chciała by blondynka uczestniczyła w jej podróży, teraz nawet
była jej za to wdzięczna.
- Wygląda na to, że to nie numer telefonu - mruknęła po chwili nabierając
głębszego powietrza do płuc.
- A niby co? To wszystko jest jakieś popaprane.
Nicole uśmiechnęła się leciutko słysząc w głosie Katey zdenerwowanie.
- Ten numer coś oznacza, ale nie wiem co. Na pewno to nie jest żadna data, a przynajmniej żadna, którą pamiętam i coś by się wtedy zdarzyło.
- Jakie to liczby? - zapytała po chwili blondynka siadając na kanapie obok Katey.
- 326013014 - czytając je Nicole zastanowiła się na moment.
- Mogłam się tego spodziewać... to David. Bawi się ze mną jak ja kiedyś nim. Chyba wiem...
- Mów...
- Te liczby coś symbolizują. Trójka symbolizuje Boga, Trójcę Świętą. Między nimi jest liczba zero jakby sugerując, że ma być między tym przerwa. Jeśli trzynaście jest symboliczne tak samo jak trójka oznacza pech, śmierć i niepewność. Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Znam ten sposób komunikacji. Czasem pisał tak do mnie... Ostatnie liczby oznaczają wyjątkowość i porządek.
- Nic z tego nie rozumiem... - Katey podrapała się po głowie.
- To jakaś wskazówka. W tych numerach sugeruje, że jest bogiem, przyniesie śmierć, ale nie rozumiem tutaj porządku. Chce coś naprawić? Powiedzieć?
- Została jeszcze liczba 26...- dodała cicho Katey.
Nicole odwróciła karteczkę.
Na samym rogu drobnym pismem był narysowany mały kwiatek.
- To dzielnica. - szepnęła Nicole patrząc ukradkiem na Katey.
- Dzielnica?
- Dzielnica sztuki. Le Marais, to by się zgadzało 2 i 6 tyle samo literek.
- Masz go tam szukać? Ale gdzie?
- Miejmy nadzieję, że 26 to też numer domu - mruknęła brunetka.
- Jedźmy tam. - Nicole uniosła do góry brew zaskoczona postawą blondynki.
Nie odpowiedziała. Pokiwała lekko głową, po czym zabrała kluczyki z auta i torebkę.
Czuła się niepewnie.
Nie wiedziała co może ją tam czekać, ale w jakiś chory sposób spodobało jej się to.
Ta adrenalina, której tak bardzo jej brakowało.
Nie sądziła, że go spotka.
To by było zwyczajnie za proste.
Miała wrażenie, że David chce jej coś przekazać.
Tylko co?
Zatrzymały się po chwili parkując przed osiedlowym sklepem.
Rozejrzały się na dookoła.
Okolica wydawała się spokojna i cicha.
Zmierzały wolno wzdłuż drogi szukając numeru domu.
O dziwo był taki.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Katey zagryzła nerwowo wargę.
- Takie rzeczy nigdy nie są dobrym pomysłem - odparła Nicole i zaśmiała się lekko.
- Ja wchodzę pierwsza, a Ty mnie osłaniaj - dodała z rozbawieniem.
- Bardzo śmieszne - burknęła Katey przekręcając teatralnie oczami, ale ruszyła dzielnie za brunetką.
Dom wyglądał na zadbany. Był niewielki z małym ogródkiem.
Schody prowadziły wprost na wejściowe drzwi.
Zadzwoniły na dzwonek i czekały chwilę.
Ku im zdziwieniu otworzyła jakaś kobieta.
Jej włosy były czarne do ramion, wyglądała bardzo młodo.
Spojrzała na nie z zaciekawieniem.
- W czym mogę pomóc? - zapytała miło przyglądając się dziewczynom.
Nicole spojrzała na Katey.
Tego nie ustaliły...
- Właściwie my... szukamy kogoś. Davida. - mruknęła niepewnie Nicole.
- Nie mieszka tu żaden David - kobieta zaśmiała się.
- A może zna go pani? - dopytała Katey.
- Przykro mi, ale nie. - Nicole spojrzała na kobietę jeszcze raz.
Próbowała wyczytać z jej twarzy czy kłamie, ale wyglądało na to,
że kobieta na prawdę nie miała pojęcia o żadnym Davidzie.
- Więc to pomyłka. Przepraszamy - dodała Katey uśmiechając się do kobiety
i ciągnąc Nicole za rękę.
- To bezsensu. Źle to odczytałaś - warknęła cicho do brunetki.
- Dziwne. Chyba masz racje - Nicole była w szoku.
Myślała, że rozgryzła Davida, ale jak widać ta zagadka zajmie jej trochę więcej czasu.
- Wracajmy do domu.
******************
Cornelia spojrzała na Annabel, która od godziny wyciągała z szafy ciuchy
szukając czegoś odpowiedniego dla niej.
Po chwili dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie rzucając w Nele ciuchami.
Zaciekawiona spojrzała na ciuchy.
Krótki, czarny top z mocnym dekoltem i jeansowe spodenki z wysokim stanem odsłaniające
lekko pośladki.
- Czy to nie zbyt wulgarne? - zapytała z uśmiechem patrząc na blondynkę.
Annabel wzruszyła ramionami, a na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- Chyba o to chodzi. W stroju zakonnicy go nie uwiedziesz.
- O której zaczyna się ten zlot?
- Za godzinę.
Nela westchnęła ciężko i kiwnęła głową.
Ta sytuacja zaczynała ją przerażać i fascynować jednocześnie.
W jakiś dziwny sposób chciała zbliżyć się do Seana.
I nie wiedziała czy to dlatego, że chce znaleźć ojca czy w zupełności chodziło o coś innego...
Dotknęła opuszkami palców swoich ust próbując sobie przypomnieć jak świetnie całował.
Annabel uniosła do góry brew.
- Pamiętaj, żadnej miłości.
- Oczywiście, siostro. - Nela uśmiechnęła się figlarnie.
Musiały przyznać -obie wyglądały świetnie.
Szły pieszo, o dziwo zlot nie okazał się tak daleko jak przypuszczała Nela.
Wszędzie było dużo ludzi, niektórzy stali oparci o drogie samochody i śmiali się paląc papierosa.
Inni pili piwo siedząc na kamiennym murze.
Pełno było dziewczyn.
I jeśli Nela myślała, że to ona będzie zwracać uwagę swoim wyzywającym strojem była w błędzie.
Annabel spojrzała na brunetkę z uśmiechem.
- Chcesz coś na odwagę?
Nela podniosła zaciekawiona wzrok.
- Co masz na myśli?
- Mam tu takie cukierki. Po nich jest totalny odlot. - Annabel wyciągnęła z kieszeni dwie małe tabletki, a jej twarz wykrzywiła się w uśmiechu.
- No nie wiem...
- Spoko, nic Ci się nie stanie. Po prostu wyluzujesz. Przyszłaś się tu zabawić, a nie nudzić - Nela zagryzła nerwowo wargę.
Nigdy nie brała narkotyków. Nawet nie miała takiego zamiaru.
Ale skoro Anna to brała dlaczego ona miałaby nie spróbować?
Może faktycznie wyluzuje się bardziej i przyjdzie jej łatwiej rozmawiać z Seanem.
- A co mi tam - mruknęła z uśmiechem biorąc tabletkę do ust.
- Będzie zajebiście, zobaczysz.
Annabel miała racje. Cornelia już po kilkunastu minutach czuła się totalnie wyluzowana.
Kąciki jej ust mimowolnie ciągle szły do góry, a w głowie przyjemnie szumiało.
Rozmawiały ze wszystkimi. Śmiały się, paliły papierosy i szukały Seana.
Dopiero po chwili przyjechał na motorze, rozglądając się dookoła.
Jego wzrok zatrzymał się na dziewczynach, a na twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
Wolnym krokiem ruszył w stronę dziewczyn, a w ręku trzymał kask.
- Jest i moja świeżynka - mruknął, a jego oczy spoczęły na Corneli.
Poczuła jak jej twarz zalewa się delikatnym rumieńcem.
Czuła jak jego wzrok przyjemnie pali jej skórę.
- Cześć - odpowiedziała, a jej twarz wykrzywiła się w delikatnym uśmiechu.
- Wyglądacie pięknie - dodał przyglądając się dziewczynom.
- Tak też się czujemy - mruknęła Anna porozumiewawczo patrząc na nastolatkę.
Obie zaśmiały się głośno, a Nela poczuła przez moment, że za długo to robi, ale nie potrafiła przestać. Jej humor z każdą minutą stawał się coraz lepszy.
Sean zmierzył je przenikliwie wzrokiem, jakby coś podejrzewał.
- Ścigasz się? - zapytała Anna przerywając ciszę.
- Zobaczymy. Dziwnie wyglądasz - tutaj zwrócił się do Neli.
- Wyglądam zajebiście! - zawołała znów chichocząc.
- Idziemy po piwo - dodała szybko Annabel ciągnąc koleżankę za nadgarstek.
Nela nie lubiła piwa. Jego smak obrzydzał ją strasznie, ale teraz w ogóle nie robił na niej wrażenia.
Wszystko zaczynało kręcić się dookoła, a wiatr przyjemnie ją chłodził.
- Mój były tu przyszedł. Idę do niego. Poradzisz sobie?
- Idziesz do byłego?
- To tylko seks - mruknęła Anna puszczając jej oczko.
Nela zaśmiała się machając jej ręką.
Coraz mocniej szumiało w jej głowie.
- Hej mała jesteś tu sama? - odwróciła się z zaciekawieniem.
Młody mężczyzna spojrzał na nią, po czym zaciągnął się mocno papierosem.
- A jeśli tak to co?
- Chętnie się Tobą zaopiekuje. Chodź ze mną - dodał z uśmiechem łapiąc dziewczynę za rękę.
- Nie mam ochoty. Puść mnie - Nela próbowała się wyrwać z uścisku nieznajomego, ale miała wrażenie, że w zupełności straciła wszystkie swoje siły.
Mężczyzna szedł coraz szybciej prowadząc ją w jakieś nieznane miejsce.
- Odwal się - warknęła z irytacją, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa.
- Ogłuchłeś? - oboje spojrzeli na Seana, który stanął na przeciw nich.
Jego mina była bardzo ostra, jakby był zdenerwowany.
- Spadaj koleś - sapnął nieznajomy próbując go wyminąć,
ale Sean popchnął go ostrzegawczo z powrotem.
- Nigdzie nie idziesz. Zostaw ją, albo..
- Albo co?
Nela widziała jak przez mgłę, gdy chłopak rzucił się na Seana.
Nie potrafiła zareagować.
Nie umiała.
Widziała tylko jak Sean powala go na ziemię,
a potem mocno kopie krzycząc do niego coś czego nie potrafiła zrozumieć.
Zrobiło się zamieszanie, wszyscy odwrócili wzrok w ich stronę z zaciekawieniem co się dzieje.
Po chwili Nela poczuła mocne szarpnięcie za rękę.
- Wkurwiłaś mnie - tylko tyle zrozumiała.
Sean mocno ją trzymał i szedł bardzo szybko przez co Nela potykała się o własne nogi.
Miała wrażenie, że na chwilę wytrzeźwiała,
ale potem znów uderzyło dziwne gorąco i szum w głowie.
Po chwili już byli sami, prowadził ją do jakiegoś domu, najprawdopodobniej swojego.
Nie miała za dużo czasu by się rozejrzeć,
bo Sean mocnym ruchem popchnął ją na ścianę, że uderzyła plecami.
- Co Ty sobie wyobrażasz?! - krzyknął na nią zaciskając ręce na jej ramionach.
Nela uśmiechnęła się.
Wolną ręką złapała za jego pasek od spodni i przyciągnęła do siebie.
- Chcesz nadal mnie przelecieć? - zapytała patrząc na niego wyzywająco.
- Wiem, że chcesz - dodała oblizując sugestywnie swoje usta.
* * * * * * * * * * * * *
Nicole spojrzała na swoją walizkę.
To już najwyższy czas by wróciła do domu.
Sebastian do niej dzwonił z setki razy, a ona żadnego telefonu nie odebrała.
Nie mogła dłużej tu zostać, bo Sebastian zacząłby coś podejrzewać.
O ile już tego nie zrobił...
Może Katey ma racje.
David odszedł na zawsze, po prostu sobie z nimi pogrywa.
Jej telefon zaczął dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz.
Nie znała tego numeru.
Odebrała po chwili jakby z zawahaniem.
- Halo?
- Witaj Nicole - poznała wszędzie ten głos.
- David... - wyszeptała.
____________________________
Notka gotowa. Zachęcam do komentowania.
Mam nadzieje, że Wam sie podoba.
Akcja powoli się rozkręca.
Następna w poniedziałek.
Pozdrawiam! <3
Boże Boże zajebiaty rozdział w koncu coś się dzieje ������
OdpowiedzUsuńWiedziałam ze wróci! Aaaaa Jezu czekam na więcej! ��������
Wróciła nasza dawna pisarka ��
Oczywiście, że się podoba!
OdpowiedzUsuńDavid, wróciłeś! 💜💜💜🎉
Myślałaś może o tym, żeby zacząć pisać na wattpad? Myślę, że zyskałabyś wtedy wielu obserwatorów ��
OdpowiedzUsuńPrzez ten czas wiele się zmieniło, nie wiem czy nadal tyle ludzi czyta wattpada jak kiedyś :P
UsuńNotka dziś, po 22 jak coś :)
Czekamy czekamy ������
OdpowiedzUsuń