poniedziałek, 25 lutego 2019

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI XVII


Puste ulice,
Śledzę każdy oddech odpływający w noc
Wiatr jest zimny
Słońce jest zamarznięte
Świat stracił swoje światło
Noszę Twój wizerunek głęboko w sobie
Wrócę do Ciebie przez tysiąc mórz
Wrócę do nas ...
Nie trać swojej wiary i nadziei
Po prostu mi zaufaj.
I nie ma tu niczego,
Ani nikogo za kim moglibyśmy tęsknić
I pewnego dnia spojrzymy w przeszłość
niczego nie żałując.


*










Krople deszczu spadały wolno na zamknięte okno układając się w różne zygzaki,
 po czym delikatnie osuwały się na dół.
Ciemny parapet pod wpływem deszczu zaczął wydawać z siebie stukot,
który narastał z każdą chwilą irytując tym samym dwie osoby stojące w salonie.
Nie wyglądały jakby się lubiły, choć łączyły ich bardzo szczególne relacje.
Kobieta, której włosy były spięte sztywno w koka patrzyła na mężczyznę przed sobą.
Jej wzrok wyglądał jakby był znudzony całym tym zajściem, a twarz była nad wyraz blada,
która dyskretnie sugerowała "Impreza była świetna!".
Na sobie miała obcisłe, niebieskie legginsy opinające jej biodra i białą koszulkę
 z dekoltem w literkę "V".
Wyglądała jakby dopiero co obudziła się z głębokiego snu.
- Mogę wiedzieć co Ty odpierdalasz? - przerwała tą ciszę krzyżując ręce na piersi
 i unosząc do góry brew.
Nienawidziła gdy coś nie szło po jej myśli.
Albo co gorsza ktoś jej nie słucha.
Ale właściwie czego mogła spodziewać się po Seanie?
Odkąd pamięta ignorował jej pomysły i robił po swojemu.
Oczywiście, najpierw gasił jej czujność przytakując głową, a potem i tak jej plan trafiał szlag.
Nie mogła dopuścić by i tym razem tak było, zwłaszcza, że przez moment
wahała się czy mężczyzna na pewno jeszcze chce tego samego co ona.
Wcześniej nigdy w niego nie wątpiła. Zawsze mogła na nim polegać.
Był jedyną bliską dla niej osobą i nigdy jej nie zawiódł,
ale od jakiegoś czasu miała wrażenie, że coś nie gra.
Nie lubiła, gdy działał po swojemu zwłaszcza, że nie taka była umowa.
- Nie rozumiem o czym mówisz - mruknął mężczyzna lekceważąco i wzruszył ramionami.
Anna przekręciła teatralnie oczami, a jej twarz nieco się spięła.
- Przez godzinę Cornelia płakała mi w telefon, że nasz plan się nie udał, bo "wyczaiłeś intrygę" i powiedziałeś jej, że jeśli sama nie będzie chciała się bzyknąć z Tobą, ma się do Ciebie nie zbliżać.
- Dokładnie - Sean uśmiechnął się zwycięsko wywołując zmieszanie w dziewczynie.
- Wiem, że jesteś starszy, ale żeby głupi? Wszystko popsułeś - warknęła blond włosa.
- Wręcz przeciwnie. Podjąłem Twoją taktykę.
- Nie rozumiem, Sean.
- Na początku wkurwiałem się na Ciebie, że ciągle jej wmawiasz, że jestem zły i tak dalej... myślałem, że to ją zniechęci, że jej się odechce, a jest wręcz przeciwnie. Zrozumiałem, że jeśli dam jej ultimatum ona zrobi wszystko by się przełamać i pójść ze mną do łóżka. W końcu z wami kobietami tak jest prawda? Im bardziej nieosiągalne tym bardziej podniecające.
- Chodzi Ci tylko o pójście z nią do łóżka? Okej, przyznaje. Jest nawet ładna, ale to nie było konieczne w planie.
- Oh, Annabel. Nie rozumiesz, że jeśli pójdzie ze mną na całość wtedy najlepiej będę w stanie ją złamać?
Nastolatka zamyśliła się na moment jakby nad czymś się zastanawiała.
Po chwili jej twarz wykrzywiła się w cwaniackim uśmiechu.
- Jeśli to z Tobą zrobi to znaczy, że się w Tobie zakochała.
- A wiesz kto jest najbardziej bezbronny?
- Człowiek, który kocha... - dokończyła za niego. - Sean to genialne!
- Mówiłem, że dam radę.
- Nie tak szybko. Póki co to nic nie mamy.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że całuje się ze mną dla rozrywki?
- Mówiłam jej, żeby udawała, że jest zainteresowana.
- Myślisz, że tu udaje?
- Oh, Sean nie dodawaj sobie do ego. Może jej się nie podobasz.
- Złamie ją Annabel. Jestem tego pewny jak tego, że za wszystko zapłaci.
- Obyś dotrzymał słowa, bo mam tylko Ciebie i jeśli mnie zawiedziesz sama osobiście wszystkim się zajmę i ją zniszczę.
- Nie zawiodę. Przecież mnie znasz.
- Tak. - Anna uśmiechnęła się do niego, ale nie był to szczery uśmiech.
Znała go to prawda, ale miała dziwne przeczucie, że wymięknie.
Musiała mieć przygotowany jakiś plan awaryjny na wypadek, gdyby mężczyzna zmienił zdanie.
Miała jednak nadzieje, że jej tego nie zrobi.
W końcu mieli tylko siebie i nic nie może być silniejsze od zemsty,
 którą mieli przez długie lata w sercu prawda?


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *


Promienia słońca wdzierały się przez zasłonięte żaluzjami okno.
Dzień zapowiadał się na prawdę słonecznie, na niebie nie było żadnej chmury.
Nicole uśmiechnęła się do siebie odsłaniając roletę tym samym powodując
 jęk i przekleństwa dobiegające z rozścielonego łóżka.
- Oh czyżby ktoś wczoraj za bardzo zabalował z Ianem? - zapytała z kpiącym uśmiechem odwracając się do Sebastiana, który leżał na plecach marszcząc czoło i zamykając oczy przed natarczywymi promieniami wakacyjnego słońca.
- Zlituj się, błagam. Chyba ostre picie to już nie dla mnie. Zapominam, że nie jestem już nastolatkiem.
- To prawda. Ja się z tym już dawno pogodziłam. - mruknęła Nicole.
Mężczyzna otworzył zaspane oczy, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Na prawdę? Czyli nie gniewasz się, że wyrzuciłem wszystkie Twoje kremy przeciwzmarszczkowe, które miałaś w łazience? Było ich na prawdę sporo...
- Co zrobiłeś?! - krzyknęła Nicole nie ukrywając złości.
Sebastian wybuchnął śmiechem.
- Oh, żartowałem. Nie mogłem się powstrzymać.
Kobieta nabrała głębszego oddechu do płuc próbując uspokoić narastający gniew.
Uśmiechnęła się niewinnie wzruszając ramionami.
- Oburzyłam się nie dlatego, że ich potrzebuje tylko dlatego, że obiecałam Katey, że jej je podaruje. Płakała mi przez tydzień, że ma zmarszczki. Jesteśmy przyjaciółkami musiałam coś z tym zrobić. W końcu sama zauważyłam, że jej skóra staje się sucha i brzydka.

Mężczyzna spojrzał na kobietę, a potem uśmiechnął się potakująco.
- Na pewno chciałaś podarować je Katey. - mruknął z politowaniem.
- Przecież właśnie to powiedziałam.
- Uwielbiam Cię taką jaka jesteś. Ze zmarszczkami też.
- Ja wcale nie mam zmarszczek - Nicole spojrzała na niego ostrzegawczo.
- I radzę wyjść z łóżka już prawie pierwsza. Chyba miałeś na ósmą? - dodała udając się w stronę wyjścia. Uśmiechnęła się z lekką satysfakcją słysząc dobiegające z sypialni przekleństwa.


*

Nigdy nie lubiła samotności, ale tym razem cieszyła się,
że Sebastian poszedł do pracy i została sama.
Miała trochę czasu pomyśleć nad tym wszystkim.
Właściwie czuła się lekko przegrana, bo miała wrażenie, że utknęła w martwym punkcie.
Nie wiedziała jak to wszystko ugryźć, by rozegrać to prawidłowo.
Pamiętała, że Jonathan proponował jej pomoc w odnalezieniu Davida,
ale nie mogła się zgodzić. Może na początku rozważała tą propozycje,
ale zrozumiała, że im mniej osób wie o jej zamiarach tym wyjdzie jej to na dobre.
Wystarczy, że Katey o tym wiedziała.
Z resztą po tym pocałunku nie mogła prosić go o pomoc.
Nie była pewna czy potem mężczyzna nie chciałby czegoś w zamian.
Nie widziała go bardzo długo, właściwie sama do końca nie wiedziała jaki jest
i czego może się po nim spodziewać.
Musiała być ostrożna, ale pocałunek sprawił, że trochę straciła twarzy zimnej suki.
Nie mogła już więcej do tego dopuścić.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
Spojrzała na wyświetlacz, a widząc napis "Mała, wredna..." zrozumiała, że dzwoni do niej Nela.
Zdziwił ją ten telefon, ale pomyślała, że może ją trochę podręczy.
W końcu nie rozmawiały od czasu jej wyjazdu.
- Witaj słodziaku. Stęskniłaś się za mną? - mruknęła z uśmiechem.




Usłyszała po drugiej stronie prychnięcie.
- Nie. To Ty wczoraj do mnie dzwoniłaś, więc teraz oddzwaniam. Chciałaś coś?
Dopiero po tym zdaniu dotarło do niej, że wczoraj Katey kazała jej zadzwonić.
Zupełnie o tym zapomniała.
- Chciałam wiedzieć czy dobrze się bawisz.
- Bo pomyślę, że Cię to obchodzi. - Nicole wyczuła w głosie Corneli coś dziwnego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Na pewno?
- Przecież mówię, że tak. O co Ci chodzi hm? Przecież wiem, że nie zależy Ci na mnie, więc skąd ta udawana troska?

Słysząc słowa nastolatki poczuła dziwne kłucie w sercu.
To nie tak, że ją nie obchodziła.
W końcu wzięła ją ze sobą, zaopiekowała się nią,
ale z czasem, gdy Nela zaczęła dorastać narastał między nimi konflikt,
którego żadna z nich nie mogła do końca zrozumieć.

- Nie jest udawana. Może nigdy nie byłyśmy blisko, ale słyszę po Twoim głosie, że coś się stało. Mów kogo mam zabić, a zrobię to jednym palcem. Nikt nie będzie krzywdził córki mojej siostry. - słysząc to Nela zachichotała.
- Na prawdę zabiłabyś dla mnie kogoś?
- Wszystkich... No chyba, że zalazł Ci za skórę Johny Depp. Wybacz, ale najpierw się z nim prześpię, a potem... potem może zabije.
- Albo znów prześpisz - mruknęła nastolatka, na co obie się zaśmiały.
- Więc? Czy ktoś Cię skrzywdził?
- Mam po prostu moralny dylemat. Czy miałaś kiedyś tak, że chciałaś czegoś bardzo, ale powstrzymywałaś się, bo słuchałaś rozsądku? - Nicole słysząc to pytanie zamyśliła się na moment.
- Hmmm... Nie.
- Czyli nie możesz mi pomóc.
- Chodziło mi to, że słucham tylko siebie. Kreuje swój charakter i życie na podstawie tego co czuję, chcę i widzę. Nikt nie wpływa na moje decyzje, bo podejmuje je sama. Jeśli się "sparzę" opatruję tę ranę, a nie beczę w kącie, kumasz? Jesteś młoda, dość ładna, co ewidentnie masz po mnie i jedno życie.
- Czyli mam iść na całość?
- Nie wiem do końca co masz konkretnego na myśli, ale tak. Idź na całość. Tylko pamiętaj, że jedno zdarzenie może zależeć od kolejnego, wiec jeśli boisz się ryzyka, albo ewentualnych cierpień lepiej tego nie rób. Trzeba mieć twardą dupę. I brać z życia to co najlepsze.
- Nigdy nie rozmawiałyśmy o Twojej młodości, a mam wrażenie, że była ciekawa.
- Może kiedyś Ci opowiem jak łamałam serca facetom - Nicole uśmiechnęła się triumfalnie na wspomnienie o tym.
- Dzięki...
- Za co?
- Czasem jesteś całkiem fajna. Kończę, w końcu mam wakacje od Was. Do zobaczenia.
- Nela... - zaczęła Nicole, ale połączenie się zakończyło.

Przez moment chciała jej wszystko powiedzieć.
W końcu przed chwilą mówiła jej, że nikogo nie słucha i robi co uważa za słuszne.
Tylko dlaczego robi właśnie to, czego wymagał od niej Sebastian i Katey?
By Nela nigdy nie poznała prawdy o swoim ojcu.
Nie chciała budować relacji z Cornelią opartą na kłamstwie.
Zbyt długo to już robi.
Czuła w głębi serca, że Lidia chciałaby tego samego.
By jej córka poznała prawdę.
Miała do tego pełne prawo.
Musiała to zrobić zanim ktoś mógłby ją wyprzedzić.
Wtedy na prawdę może ją stracić na zawsze,
bo takie rzeczy trudno się wybacza.

Po domu rozległo się pukanie do drzwi.
Nie przypuszczała, że to Katey, bo ta zawsze wchodzi jak do siebie.
Otwarła je z zaciekawieniem, a widząc przed sobą drobną dziewczynę,
w krótkich czarnych włosach zdziwiła się dość mocno.
- Angela? - zapytała głupio nie spodziewając się jej w zupełności.
- Cześć, Nicole - kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Skąd...?
- Oh, Katey podała mi Twój adres.
- Odbiło jej?
- Zostaję z Jonathanem jeszcze przez tydzień w mieście. Pomyślałam, że może poznamy się bliżej i pójdziemy na jakieś zakupy?
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Katey mnie zaprosiła.
- Cześć dziewczyny! - obie spojrzały za plecy Angeli, a widząc radosną blondynkę Nicole skrzywiła się lekko.
Nie ukrywała zdziwienia tym faktem, że to Katey zaczęła coś knuć.
Nicole otworzyła szerzej drzwi zapraszając kobiety do środka.
- Zakupy? Serio? - szepnęła do Katey, gdy ta ją mijała w drzwiach.
- Sama mówiłaś, że wrogów trzeba trzymać blisko.
- Zdecydowanie wzięłaś to za bardzo do siebie.

Nicole przebrała się szybko i razem ruszyły na miasto.
Nie bardzo podobał jej się fakt, że Katey umówiła ją na plotki z kobietą,
z którą najprawdopodobniej zdradzał ją Sebastian.
- Więc długo się znacie z Jonathanem? - zaczęła Katey z zaciekawieniem, gdy razem siedziały w kawiarni pijąc kawę.
- Jestem jego koleżanką z pracy. I bardzo długo. Jest wspaniałym przyjacielem.
- Zapewne - mruknęła Nicole krzyżując ręce na piersi.
-Nie wyglądasz jakbyś mnie lubiła. - Angela uśmiechnęła się lekko.
- Muszę przyznać, że jesteś spostrzegawcza.
- Wybacz jej, ma dzisiaj ciężki dzień. Dlatego jest taka wredna - odparła szybko Katey i machnęła ręką.
Nicole prychnęła na te słowa.
- Świetnie ją rozumiem. Czasem też mam takie dni, gdy chciałabym wszystkich pozabijać...
- Laski, które wskakują zajętym facetom do łóżka także? - Katey spojrzała ostrzegawczo na Nicole i szturchnęła ją łokciem delikatnie w bok.
- Co?
- Nie przejmuj się, Nicole czasem mówi dziwne rzeczy. PRAWDA?
Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu.
Angela spojrzała na wyświetlacz.
- Przepraszam Was na chwilę - mruknęła z uśmiechem i odeszła kawałek.
- Co Ty wyprawiasz Nicole?!
- Wybacz, że nie mogę patrzeć na tą ździrę, a zwłaszcza z nią rozmawiać. Najchętniej oblałabym jej twarz wrzątkiem, albo...
- Miałyśmy się do niej zbliżyć, a nie ją odstraszyć. Zaraz wszystko się może wydać..
- Zmieniłam zdanie o trzymaniu z nią. Wiedziałabyś o tym, gdybyś zapytała mnie o zdanie na temat tych zakupów - warknęła oskarżycielsko brunetka.
- Zachowuj się normalnie, albo wszystko zepsujesz. - szepnęła cicho Katey, gdy zauważyła, że kobieta zbliża się do stolika.
- Wybaczcie. To moja siostra. Znowu muszę jej wysłać pieniądze. Zupełnie moje przeciwieństwo. Nigdy nie może znaleźć dobrej pracy, bo albo uważa, że za mało jej płacą, albo wyrzucają ją po tygodniu. Odkąd się do mnie wprowadziła co chwilę mam przez nią problemy... Jak to możliwe, że jesteśmy bliźniaczkami? - zaśmiała się. - Przepraszam, nie chce Was zanudzać.
Nicole patrzyła na kobietę jakby nad czymś myślała.
- Zaraz... masz siostrę bliźniaczkę? - zapytała ze zdziwieniem.




- Tak. Do Dzisiaj nas mylą. Według mnie niczym się nie różnimy, ale trudno mi ocenić, bo mam wrażenie, że jak patrzę na nią to patrzę w lustro.
Nicole uśmiechnęła się delikatnie, a potem spojrzała porozumiewawczo na Katey.

Angela chyba na prawdę nie miała pojęcia o Sebastianie.
A to oznacza, że spotkały niewłaściwą kobietę.


________________________________________





Notka gotowa. Dziękuje za każdy komentarz i zachęcam Was do opinii.
Pozdrawiam! <3





wtorek, 19 lutego 2019

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI XVI


Tańczę z moimi demonami
Wiszę na krawędzi
Chmury burzowe zbierają się nade mną
Fale rozbijają się nad moją głową
Halucynacje wchodzą do głowy
Chcę się rozbudzić, teraz...
Mówisz mi, że wszystko w porządku
Powiedz mi, że jest mi wybaczone, tej nocy
Ale nikt już nie może mnie uratować
Wpatruję się w tą iluzję,
W odpowiedzi, które przyjdą
Wybrałem niewłaściwe rozwiązanie
Ale nikt nie udowodnił mi, że się myliłem.
Szukaliśmy gdzieś tam
Tego czego brakowało tutaj
I nie chcę Ciebie zawieść,
Ale tylko ja mogę siebie uratować...





Nicole stała chwilę nieruchomo przyglądając się osobie,
która właśnie nakryła ich na gorącym uczynku.
Przez kilka dobrych sekund nie zareagowała jakby powoli docierało do niej
co tak na prawdę przed chwilą się wydarzyło.
Spojrzała ciemnymi oczami na Jonathana, który uśmiechnął się jakby z zakłopotaniem.
Wiedziała, że świetnie w tej chwili udaje przejętego całą tą sytuacją.
Odchrząknął, puszczając oczko Nicole.
- Chyba na mnie już pora. Do zobaczenia.
Kobieta nie odpowiedziała na te słowa,
wzrokiem odprowadzając mężczyznę do szklanych drzwi.
Dopiero teraz całą swoją energię skupiła na osobie, która mierzyła ją nieprzyjemnym wzrokiem.

- Nicole do cholery - warknęła kobieta przybliżając się do brunetki.
Jej ręce były skrzyżowane na piersi, a twarz wyrażała oburzenie.
- Jak dobrze, że to Ty Kitty, a nie Sebastian - mruknęła w końcu kobieta uśmiechając się
jakby z ulgą.
- Oh, to Ty się cieszysz jeszcze z tego? Co Ty wyprawiasz? - warknęła blondynka.
- Nie wiem jak do tego doszło. Rzucił się na mnie. Nic dziwnego przecież jestem super.
Katey słysząc tą wymówkę przekręciła teatralnie oczami.
- Mam rozumieć, że wcale tego nie chciałaś, a on wręcz zmusił Cię do tego? - uniosła do góry brew przyglądając się twarzy Nicole.
Ta słysząc to pytanie ochoczo pokiwała głową - Otóż to.
- Chyba będziemy musiały porozmawiać.
- To się dobrze składa, bo właśnie idziemy z Ianem na męski wypad - obie odwróciły się w stronę drzwi, a widząc Sebastiana Nicole spięła się lekko.
- Jaki męski wypad? - Katey zmrużyła oczy patrząc na blondyna przed sobą.
- No wiesz piwko, kręgle...
- Inne kobiety - dodała Nicole, a jej twarz wykrzywiła się w sztucznym uśmiechu.
- Żadnych kobiet - odparł mężczyzna. - Hej, czy Ty się rumienisz? - tutaj zwrócił się do swojej dziewczyny i podszedł bliżej.
Nicole odruchowo dotknęła dłonią swojej twarzy.
Rzeczywiście wydawała się dość ciepła.
- Katey właśnie mi wyznała, że ją podniecam -  mruknęła Nicole i nie czekając dłużej
wyminęła ich udając się w stronę auta.


* * * * * * * * * * * * * * *


- Więc? Zechcesz mi powiedzieć co Ty właściwie zrobiłaś? - Nicole przekręciła teatralnie oczami ściągając z siebie sukienkę.
Od godziny Katey próbowała wyciągnąć od niej jakiekolwiek wyjaśnienia, ale bez rezultatu.
Właściwie to nie bardzo wiedziała co powinna powiedzieć blondynce.
Do końca sama nie rozumiała dlaczego odwzajemniła ten pocałunek,
skoro nawet nie wyobrażała sobie, że będą to jeszcze kiedyś robić.
Musiała przyznać Jonathan świetnie całował, jednak nie chciała dzielić się
 akurat tą informacją z Katey.
Nie mogła jej jeszcze mocniej wkurzyć, bo widziała,
że Katey bardziej to wszystko przeżywa niż ona sama.
Założyła luźniejsze ciuchy, po czym opadła na łóżko wyciągając nogi przed siebie.
Katey wciąż na nią bacznie spoglądała wymagając jakichkolwiek wyjaśnień.
- Zgrzeszyłam - zaczęła Nicole poważnym tonem,
a potem spojrzała w górę układając ręce jak do modlitwy. - Wybacz mi boże..
- To nie są żarty. Wiesz co by się stało, gdyby zamiast mnie pojawił się tam Sebastian?
- Ale nie pojawił.
- Ty w ogóle nie przejmujesz się konsekwencjami. Jak nastolatka.
- Jakbym miała się główkować nad każdym takim moim "spontanicznym wybrykiem" to w ogóle nie korzystałabym z życia. Stało się i już.
- Więc Cię nie zmusił.

Nicole spojrzała na Katey.




- Oczywiście, że nie. Nie mówię, że planowałam ten pocałunek, bo wcale tak nie było. Na pewne rzeczy nie mam wpływu nawet JA. Choć to dziwne, bo lubię wszystko kontrolować.
Tym razem Katey przekręciła teatralnie oczami,
a potem zagryzła nerwowo wargę jakby walczyła ze sobą.
Westchnęła głośno siadając na końcu łóżka.
 - Nie mogę uwierzyć, że chce Cię o to zapytać, ale muszę! Dobrze całował?
Słysząc to pytanie Nicole prychnęła pod nosem.
- Za dobrze.
- Ohhh wiedziałam, że będą z tego kłopoty!
- Jezu jak Ty panikujesz... Jak Ian może z Tobą tyle wytrzymywać...
- Zabawne. Jak Ty... "patrzyłaś w gwiazdy" na tarasie podeszła do mnie Angela. - zaczęła blond włosa.
Nicole spojrzała na nią zaskoczona unosząc do góry brew.
- A to ciekawe. Co chciała? Nowych przyjaciół?
- Mówiła, że pamięta nas z tej wizyty, gdy pytałyśmy o jakiegoś Davida, ale stwierdziła, że nie powie tego nikomu choć by mogła skoro koleguje się z Jonathanem i być może jest kochanką Sebastiana.. - dodała niepewnie.
- Wow, nie zależało mi na tym aż tak. Może śmiało to komuś powiedzieć, ale patrząc na nią wątpię, że ma komu. Nie licząc oczywiście tego dziwaka Jonathana.
- Dziwaka?
- Nie zauważyłaś? Jest trochę dziwny.
Katey zaśmiała się głośno. - Szybko zmieniasz zdanie.
- Zastanawiałam się nad tym, bo skoro David wiedział o Angeli może też wiedzieć o Jonathanie, no przynajmniej on o Morisie wie. Z drugiej strony skoro Sebastian sypia z tą całą Angelą i mam nadzieje swoją drogą, że niczym go nie zaraziła to ona wie, że to mój facet? Bo jeśli Jonathan powiedziałby Angeli, że się całowaliśmy i jeśli ona wie, że mam faceta z którym sypia mogłaby mu to powiedzieć.
- Gubię się w tych intrygach, ale nie zauważyłam niczego podejrzanego. Sebastian nie zwracał na nią za bardzo uwagi, może faktycznie przyglądał się jej, gdy do mnie podeszła, ale to tyle.
- Może bał się czego możesz się od niej dowiedzieć.
- Sytuacja bez wyjścia. David dał Ci znać, że coś między nimi się dzieje. Nie wiem nawet co z tym mogłybyśmy zrobić. Zwłaszcza, że pocałunek z Jonathanem nieco komplikuje - wypomniała blondynka patrząc na Nicole surowym wzrokiem.
- Musimy to rozegrać dobrze. A gdybyśmy tak... nieco zestresowały Sebastiana? - kobieta uśmiechnęła się tajemniczo.
- Zestresowały? Co masz na myśli?
- Wiesz... przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
- Nie żartuj, że chcesz się zaprzyjaźnić z tą całą Angelą.
- No co? Przecież nie wygląda na mądrą. Nie zorientuje się.
- Ona mieszka w PARYŻU. Tam gdzie Jonathan. To są podwójne kłopoty.
Słysząc tą odpowiedź Nicole przekręciła teatralnie oczami.
- To co proponujesz?
- Najpierw to zainteresuj się Cornelią. Zadzwoń do niej.
- Chyba oszalałaś. To rola Sebastiana.
- Zadzwoń - Nicole nie odpowiedziała.
Wyciągnęła z kieszeni spodni leniwie telefon i wybrała numer do nastolatki.
Przyłożyła urządzenie do ucha i czekała.
- Ma wyłączony. Problem z głowy - mruknęła odkładając komórkę obok siebie.
- Jesteś dla niej okropna.
- Ja? To ona mnie wkurza.
- Powinnaś zainteresować się co robi na tych wakacjach, czy jest szczęśliwa.
- Nie udawaj dobrej ciotki. Wiem, że chodzi Ci tylko i wyłącznie o to, czy czasem nie szuka tatusia.
- Czemu Ty się o to nie martwisz?
- Bo oprócz Morisa i Sebastiana nie znam żadnej innej osoby, która by miała takie wtyki by kogoś znaleźć. Na tej wsi kogo ma o to poprosić hm? Babcie Sebastiana? Czy dziadka?
- W sumie racja...
- Ja zawsze mam racje. Więc? Co proponujesz?
- Może śledźmy raz Sebastiana. Oczywiście nie dzisiaj, bo faktycznie poszedł z Ianem.
- Śmiesznie by było, gdyby się okazało, że on też Cię zdradza. Albo oboje zmienili orientacje i sypiają ze sobą. Mam nadzieje, że mój nie daje...
- Jesteś okropna. Idę do siebie jak coś to dzwoń.
- Tak jest moja przyjaciółko.
- Bo Ci uwierzę zaraz, że tak mnie traktujesz.

Nicole odprowadziła wzrokiem kobietę, a gdy ta zniknęła z jej sypialni
opuszkami palców dotknęła swoich ust.
 Miała wrażenie, że nadal płonęły od jego pocałunku mimo, że minęło już dobrych kilka godzin.
Miała tylko nadzieje, że na prawdę nic głupiego nie zrobi.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *


Ciągnął ją za rękę, a ona coraz bardziej czuła jak jej serce wariuje.
W zupełności alkohol, który miała w sobie już dawno wyparował.
Była trzeźwa i świadoma do czego to wszystko zmierza.
W głowie wymyślała tysiące różnych odpowiedzi, by to przerwać,
ale gdy tylko chciała mu powiedzieć, żeby się zatrzymał, że ona
wcale tego nie chce nie umiała z siebie wydusić żadnego słowa.
Otworzył drzwi do jego domu, a ona miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
Prowadził ją do sypialni, dobrze ją już znała w końcu już raz u niego została na noc.
Uśmiechnął się do niej zapalając małą lampkę obok wielkiego łóżka,
po czym podszedł do niej i objął jej twarz rękoma.
Wpił się w jej usta całując zachłannie, ale już nie tak mocno jak pod klubem.
Odwzajemniła ten pocałunek choć miała wrażenie, że jej usta zaczynają robić się drętwe.
Popchnął ją w stronę łóżka na które delikatnie upadła, a on zawisł nad nią.
Spojrzała w jego oczy.
Były takie niebieskie, piękne.
Patrzyły na nią intensywnie.
Nachylił się by ją pocałować, ale wtedy Nela szybko odwróciła głowę w drugą stronę.
- Nie - szepnęła słabo zachrypniętym głosem.
Jej ciało w zupełności krzyczało co innego, ale czuła, że nie może tego zrobić.
Przynajmniej nie teraz, nie w taki sposób.
- Wiem - spojrzała zaskoczona na Seana, który uśmiechnął się do niej cwaniacko.
- Wiesz? - zapytała głupio nadal z mocno bijącym sercem.
- Przecież znamy się już trochę. Choć myślałem, że szybciej zareagujesz. Przez moment nawet pomyślałem, że na prawdę tego chcesz - położył się obok niej i złapał pasmo jej włosów.
Okręcił sobie je wokół palca, a drugą ręką podparł głowę i patrzył na nią z uśmiechem.
- Testowałeś mnie? - zapytała zdezorientowana, gdy powoli wszystko zaczynało do niej docierać.
- Testowałem siebie. Pod klubem na prawdę mnie wkurwiłaś, a potem zapragnąłem Cię mieć. Czuje, że Ci się podobam, bo byś mnie nie całowała, ale coś Cię blokuje przed pójściem na całość. Właściwie to się domyśliłem nawet co.

Nela poczuła jak oblewa ją mocny rumieniec.
Miała nadzieje, że o to nie zapyta.
- Jesteś dziewicą. - sama nie wiedziała co ją zaskoczyło bardziej,
że się domyślił czy wręcz, że to oznajmił, a nie zapytał.
- Skąd ta pewność?
- A nie? - uniósł do góry brew opuszkiem palca wędrując po obojczyku dziewczyny.
Lekko zsunął jej ramiączko wciąż patrząc w jej oczy.
- Chyba powinnam już iść - zaczęła, a gdy chciała wstać Sean złapał ją za rękę
zatrzymując tym samym.
- Skoro kumplujesz się z Anną wiesz jaki jestem. Nie dam Ci niczego prócz dobrego seksu.
- Wydaje mi się, że wcale taki nie jesteś jak sam się opisujesz. Każdy chce się zakochać, czuć się kochanym. Może i faceci umieją oddzielić te rzeczy przy seksie, ale ile można tak żyć? Rok? Dwa? Dziesięć?
Sean uśmiechnął się na te słowa.
- Prowokujesz mnie Cornelia, tylko jeszcze nie wiem dlaczego bawisz się w takie gierki. Nie zmuszę Cię do niczego. Chcę Ciebie i to bardzo, ale nic nie zrobię w tym kierunku rozumiesz?
- Nie bardzo właśnie...
- Będę czekał aż sama przyjdziesz trzeźwa i zdecydowana by to zrobić. Tylko uważaj na te słowa, bo jeśli się zgodzisz nie wiem czy będę w stanie przerwać w przypadku, gdybyś nagle się rozmyśliła.
- Sean...
- Idź już.

Poczuła dziwne kłucie w sercu.
Co to miało oznaczać?
Czy właśnie zasugerował jej, że ma się do niego nie zbliżać
chyba, że faktycznie będzie chciała TO zrobić?
Nie przypuszczała, że Sean się domyślił co knuje z Anną,
ale mimo wszystko dał jej jasno do zrozumienia,
że nie będzie się z nią bawił w żadną historyjkę miłosną.

Jej oczy zaszkliły się lekko, ale dzielnie powstrzymywała płacz.
Wzięła tylko swoją torebkę i nie czekając ani chwili dłużej wyszła.
Nie rozumiała swojego zachowania.
Dlaczego słowa Seana spowodowały, że po jej policzkach leciały łzy?
Dlaczego tak bardzo ją to zabolało?
I dlaczego w jednej chwili dałaby wszystko by wrócić tam i dalej brnąć w ten namiętny pocałunek?



Sean uśmiechnął się lekko, po czym wybrał numer na komórce upewniając się,
że nastolatka już dawno wyszła.
- Chyba musimy porozmawiać. - mruknął z zadowoleniem.



______________________________________






Notka gotowa.
Trochę krótka, narazie nic szczególnego się nie dzieje :)
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale mam problem z laptopem.
To jedyne źródło pisania :(
Następna za tydzień. (poniedziałek)
Pozdrawiam. <3



poniedziałek, 11 lutego 2019

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI XV


Czy pamiętasz nasz pierwszy wspólny taniec?
I tę noc, kiedy zatarłaś mą brzydotę?
Tę noc i pożegnalny pocałunek
Zostawiłaś po sobie jedynie cień piękna
Wiem, że moje sny stworzone są z Ciebie,
Twój ocean ciągnie mnie w głębinę,
Twoim głosem na części rozdzielony
Pokochaj mnie nim zwiędnie kwiat











Spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Jej twarz była bladsza niż zazwyczaj,
a usta wręcz zrobiły się odrobinę sine.
Nigdy się nie bała, bo strach jest wadą słabych, a ona nigdy za taką się nie uważała.
Żyła na kłamstwach, które sama mówiła, na manipulacji, w której była wręcz mistrzynią.
Jej życie było takie jakie chciała, ale nigdy w tym życiu nie była szczęśliwa.
Myślała, że gdy spotka Lidię coś w niej pęknie, że zacznie być dobra.
Zmieni się dla niej i przede wszystkim dla samej siebie.
Ale nawet jej śmierć nie przyczyniła się do tego.
Fakt, wybrała Sebastiana i wyznała, że tylko go tak na prawdę kochała, ale czy była szczera?
Czy można kogoś kochać, a potem nagle przestać?
Nigdy nie czuła się tak podle jak w tej chwili.
Chciała zniknąć z tego przyjęcia, wymazać go z pamięci, albo najlepiej uciec stąd jak najdalej.
Ale jakaś mała cząstka jej pragnęła tu zostać.
I zdać się na los, który ma wobec niej jakieś plany.


Nabrała głębszego powietrza do ust,
 a potem wypuściła je wolno starając się uspokoić
nierówny oddech.
Odgarnęła do tyłu włosy, które opadały jej na ramię i nie czekając dłużej wyszła z łazienki.
Jej szpilki odbijały się echem o białe kafelki na podłodze.
Spojrzała na Katey dając jej znak, że idzie.
Blondynka kiwnęła lekko głową i udała się w stronę Sebastiana.
Nicole przemknęła przez tańczących i rozmawiających obok ludzi.
Miała wrażenie, że ta droga trwa całą wieczność mimo, że zrobiła zaledwie parę kroków.

Drzwi tarasu były uchylone.
Odsunęła się lekko, gdy w przejściu pojawiła się jakaś para.
Poczekała cierpliwie aż ją wyminą i w końcu wyszła na zewnątrz.
Niebo było piękne, tysiące gwiazd wokół księżyca i cisza.
Rozejrzała się na boki.
Stał tam, oparty o drewnianą barierkę, a w ręku trzymał papierosa.
Podeszła do niego wolno, a on wpatrywał się w nią jakby oglądał coś na prawdę pięknego.
Widok tego nieba nie był dla niego ciekawy tak bardzo, jak widok kobiety.
Uśmiechnął się do niej.
Nicole nie odwzajemniła tego gestu, nie chciała mu pokazać,
że cokolwiek ugra na tych zagrywkach tym bardziej, że nie wiedziała
czy mężczyzna ma dobre intencje.
Nauczyła się, że w życiu to wcale nie słowa, a gesty mają większe znaczenie.
- Myślałem, że nie przyjdziesz - zaczął, gdy kobieta stanęła na wprost niego.
- Mam nadzieję, że to nie był błąd. O co chodzi? - skrzyżowała ręce na piersi wyczekująco
 patrząc na mężczyznę przed sobą.
- Chciałem po prostu spędzić z Tobą parę chwil. Bez tych wszystkich ludzi. - odparł gasząc papierosa.
Nicole uniosła do góry brew.
Nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
Właściwie spodziewała się wszystkiego, ale nie tak banalnej wymówki.
- A Twoja partnerka? Nie jest zła o to? - spojrzała na niego wyzywająco.
Wiedziała, że tym pytaniem może się dowiedzieć cokolwiek o tej całej Angeli.
- Oh, chodzi Ci o Angele? To moja była żona - machnął ręką, a Nicole spojrzała na niego zdezorientowana.
- Była żona?
Mężczyzna widząc jej minę uśmiechnął się triumfalnie.
- Żartowałem. Nigdy się nie ożeniłem.
- Racja. Kto by Cię chciał... - mruknęła z niechęcią Nicole wywołując w mężczyźnie lekki chichot.
- Powinienem był to zrobić, ale byłem za młody i głupi na taką decyzje, a ona za sprytna i szybka. Uciekła nie dając mi nawet szansy dojrzeć do tego. - mówiąc to patrzył w jej oczy,
a ona nie potrafiła odwrócić wzroku.
Wiedziała, że miał na myśli ją.
Nie potrafiła wyczytać z jego twarzy czy mówi prawdę, czy udaje.
- Co jest z Tobą nie tak? Pojawiłeś się znikąd, mówisz takie rzeczy jakbyśmy się rozstali wczoraj, a nie kilkanaście lat temu... wszystko mija Jonathan. Te uczucia też powinny.
- A Tobie minęły? - mężczyzna zbliżył się do niej i złapał ją za rękę.
Nicole próbowała się wyrwać, ale mocno ją przytrzymał.
- Odpowiedz - jego ton stał się ostrzejszy.
Nicole spojrzała na niego. - Tak. - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Minęły czy je uśpiłaś?
- Bawisz się w psychologa? Puść mnie - warknęła czując, że ta sytuacja ją przerasta.
Z jednej strony pragnęła się uwolnić od jego uścisku,
 bo miała wrażenie, że skóra w tym miejscu, w którym ją trzymał zaczęła ją boleśnie palić,
ale z drugiej chciała tu być z nim.
- Przypomnij sobie co czułaś, gdy byłem przy Tobie. I wyobraź sobie co ja czułem, gdy mnie opuściłaś - dodał szeptem.
Nicole nie odpowiedziała.
Nie potrafiła.
Patrzył na nią tak przenikliwie jakby chciał wyczytać wszystko
co teraz znajduje się w jej głowie.
 Zbliżył twarz w stronę kobiety, a gdy nie usłyszał protestu nachylił się bardziej czując
jej ciepły oddech na ustach.
Nie chciał czekać ani chwili dłużej.
Musnął lekko jej usta swoimi dając jej szansę na odsunięcie się.
Nie zrobiła tego, pozwoliła by całował ją tak jak wtedy.
Nieprzerwanie i mocno.
Zatracili się w tym pocałunku zapominając gdzie się znajdują.






W ogóle nie przejmowała się, że może zobaczyć ich Sebastian.
Nic w tym momencie dla niej nie liczyło się bardziej, niż mężczyzna, który ją całował.
Jej serce mocno biło tak jak wtedy, gdy pierwszy raz to robili.
W jej głowie przewijały się wszystkie wspomnienia, które rozdzierały jej serce na milion kawałków.
- Nie! - zawołała jakby ze złością przerywając tą niebezpieczną grę.
Próbowała nabrać powietrza do ust i uspokoić drżenie głosu.
- Nicole.. - zaczął mężczyzna, ale nie dokończył, gdy jego wzrok powędrował na wejście od tarasu.
Kobieta przełknęła ciężko ślinę czując narastającą gulę w gardle.
Nieśpiesznie odwróciła się w stronę, gdzie patrzył mężczyzna modląc się w duchu by nie stał tam Sebastian ....


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *  

Annabel złapała Cornelie za rękę i razem przemierzały przez parkiet od czasu do czasu
wpadając na tańczących wokół ludzi. 
Kolorowe światła oślepiały je lekko, ale wytrwale szły przed siebie.
W końcu udały się do wolnego stolika i usiadły na skórzanych kanapach.
- Tyle ludzi jeszcze tu nie było - krzyknęła Anna próbując przebić się przez głośnią muzykę.
- Może wszyscy oddali swoje dzieci do dziadków na czas wakacji - obie zaśmiały się na tą teorie.
- Widzisz go? - Annabel rozejrzała się na boki.
- Chyba go nie ma - mruknęła w końcu Nela.
- Przyjdzie - odparła Anna kiwając głową.
- Skąd ta pewność?
- Zaufaj mi.
- Chciałabym Cię zapytać...dlaczego sypiasz ze swoim byłym? - słysząc to pytanie blondynka uśmiechnęła się.
- To jego jedyna zaleta. Jest dobry w łóżku. 
- Dlatego się z nim dalej spotykasz? - Nela uniosła ze zdziwieniem brwi.
- Nie traktuj seksu jako coś zobowiązującego. Jeśli masz czekać z seksem aż trafisz na tego jedynego możesz się dawno zestarzeć. Jestem młoda nie chce się wiązać z nikim na stałe, ale chce korzystać z życia. Seks to najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała.
- I umiesz to robić z kimś do kogo nic nie czujesz? 
- Nie mówię, że nic nie czuje, ale lepiej jest nie wiązać miłości z seksem. Wszyscy faceci są tacy sami. Zależy im tylko na jednym. Jakbym chciała być nieszczęśliwa i płakać to bym się zakochała, ale po co? 

Nela zamyśliła się na moment.
Anna wydawała jej się szalona i strasznie impulsywna, ale w pewien sposób miała racje.
Co jeśli nigdy się nie zakocha? Ma nie korzystać z uroków jakie daje jej życie? 
Z drugiej strony nie chciała tego robić z przypadkowo poznanym facetem.
Ale czy Sean był przypadkowy? 
Nie mogła uwierzyć, że właśnie o nim pomyślała.
Jak w ogóle mogło jej przejść przez myśl, że to z nim straci swoje dziewictwo? 
- Chyba nie potrafię tak myśleć jak Ty - odparła w końcu i westchnęła ciężko.
Anna zaśmiała się. - Potrafisz, ale nie chcesz. 
- Czy Ty mi właśnie zasugerowałaś, że powinnam się zabawić i iść z kimkolwiek do łóżka? - Nela uniosła do góry jedną brew.
- Dlaczego mam wrażenie, że masz na myśli Seana? Chcesz ode mnie usłyszeć, że on się nadaje. 
- Wcale nie.
- To dobrze, bo tego Ci nigdy nie powiem. Może i wygląda na dobrego w tych sprawach, ale coś czuje, że on jest za wysoką poprzeczką dla Ciebie.
- Co masz konkretnie na myśli? 
- Już go trochę poznałaś. Uwierz, on umie rozkochać w sobie dziewczyny. Zanim tu przyjechałaś to był częsty widok. Bajerował, a potem zostawiał je ze złamanymi sercami. Wszystkie myślały, że są wyjątkowe, ale żadna taka nie była, bo już dawno miałby dziewczynę.
- Nie jestem taka słaba. - burknęła nastolatka jakby niezadowolona z opinii blondynki.
- Jesteś dopóki odczuwasz miłość. To ona jest słabością, a jeśli na prawdę wyznajesz takie zasady jak seks z kimś kogo się kocha i jeśli kiedykolwiek byś uległa Seanowi i poszła z nim do łóżka to oznacza, że to on jest Twoją słabością. I cały nasz plan poszedłby się jebać.
- Masz racje. Wszyscy faceci są tacy sami - odparła po chwili.
Słysząc te słowa Annabel uśmiechnęła się.

Podobny obraz

- W końcu zaczynasz łapać. Poda mi się to. 

Czekały na mężczyznę dość długo, ale nie przychodził.
Nela postanowiła nie marnować tak dobrej imprezy na rozmyślaniu o mężczyźnie.
Wypiły z Anną kilka drinków i bawiły się na parkiecie.
Alkohol przyjemnie szumiał im w głowie.
Chciała się rozluźnić.
 Potrzebowała tego w końcu była tylko nastolatką.
Chciała popełniać błędy jak wszyscy.
I na starość mieć co opowiadać wnukom.

Impreza rozkręcała się coraz bardziej.
Nela tańczyła na parkiecie z Anną, a gdy ta zobaczyła swojego byłego od razu do niego poszła.
Brunetka uśmiechnęła się na ten widok.
Już miała schodzić z parkietu, gdy ktoś złapał ją delikatnie za rękę.
Odwróciła się z zaskoczeniem patrząc na młodego chłopaka.
Jego włosy były jasne tak samo jak oczy, a usta wykrzywiły się w uśmiechu.
Nela odwzajemniła go po chwili dając się porwać w wir tańca.
Na początku czuła lekkie skrępowanie, gdy mężczyzna trzymał ręce na jej talii, 
ale z czasem, gdy wypity alkohol zaczynał działać w ogóle jej to nie przeszkadzało.
Nawet imponowało jej to, że ktokolwiek ją podrywa.
Nie chciała poznać jego imienia, nie czuła takiej potrzeby.
Właściwie ten taniec też zaczynał ją już męczyć,
zwłaszcza, gdy jej myśli znów zaczęły krążyć wokół Seana.
Chciała by tu był. 
Czyżby Sean na prawdę zaczynał być jej słabością?

- Dobrze się bawisz? - usłyszała tuż nad uchem szept.
Spojrzała zdezorientowana, a widząc mężczyznę, o którym tak myślała jej serce
 dziwnie przyśpieszyło.
Szybko otrząsnęła się z tego szoku starając się trzymać planu.
- Bawię się zajebiście - odparła, a jej twarz wykrzywiła się w figlarnym uśmiechu.
- To Twój facet? - zapytał chłopak mierząc mężczyznę wzrokiem.
- Kogo to obchodzi! Bawmy się - zawołała Nela zachęcająco ruszając biodrami.
Sean prychnął na ten widok, ale pozwolił by chłopak obmacywał nastolatkę.
Stanął z boku opierając się o barek i patrzył na parkiet.
Ten widok zdecydowanie mu się nie podobał.

- Idziemy na papierosa? - Nela pokiwała lekko głową słysząc propozycje chłopaka.
Poczuła jak łapie ją za rękę i razem udali się w stronę wyjścia.
Anny dalej nigdzie nie było.
Nela miała nadzieje, że bawi się teraz lepiej niż ona.
- Jak się nazywasz? - zapytała w końcu Nela, gdy muzyka przestała brzmieć w jej głowie i oboje mogli odetchnąć świeżym powietrzem.
- Aron - odparł chłopak podając nastolatce papierosa.
- Dzięki. 
- Widzę Cię tu pierwszy raz, nie mieszkasz tu prawda? 
- Nie. Przyjechałam na wakacje.
- Wiedziałem. Zapamiętałbym tak ładną dziewczynę. Z kim tu przyszłaś? - Nela spojrzała na chłopaka chcąc mu odpowiedzieć, ale ktoś ją wyprzedził.
- Ze swoim chłopakiem - oboje odwrócili się za siebie.
Sean szedł w ich stronę i nie wyglądał na zadowolonego. 
- To Twój facet?
- Nie.. - zaczęła nastolatka.
- Tak. Więc wypierdalaj - Sean popchnął lekko chłopaka.
- Pogięło Cię? Tylko z nią tańczyłem. 
- Za dużo. 
- Sean.. - zaczęła Cornelia zdezorientowana.
Czy za dużo wypiła, czy Sean nazwał się jej chłopakiem?
- Odsuń się - tutaj zwrócił się do Neli i nie minęła chwila, a mężczyzna zamachnął się
i uderzył chłopaka z całych sił w twarz.
 Aron zachwiał się i złapał za obolały nos, z którego zaczęła powoli lecieć krew.
- Trzeci raz nie powtórzę, że masz spierdalać.
Nastolatek wyprostował się po chwili patrząc na nich z niesmakiem.
Nie odpowiedział. Wolał się wycofać. 
Nela patrzyła jak chłopak się oddala nie odwracając się za siebie.
Jej serce szalenie biło i nie potrafiła go uspokoić.
Powoli docierało do niej co tak na prawdę się stało.

- Dlaczego go uderzyłeś?! - zawołała ze złością podchodząc do Seana
i łapiąc go za rękaw czarnej bluzy. 
- Bo mnie wkurwiał. Ty z resztą też. Sama mnie sprowokowałaś to czego się spodziewałaś?! - Nela nie wytrzymała. 
Zamachała się i otwartą dłonią wymierzyła siarczysty policzek mężczyźnie.
- Jesteś pojebany! - zawołała.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, dłonią przejeżdżając po policzku, które uderzyła nastolatka.
Choć dziewczyna starała się uderzyć go z całych sił właściwie żadnego śladu nie miał.
Złapał ją mocno za ramiona zaskakując tym samym nastolatkę i popchnął ją na pobliski murek przygniatając swoim ciałem.
Próbowała go odepchnąć, ale był zbyt silny. 
Do jej nozdrzy dotarł jego zapach. 
- Nigdy więcej mnie nie bił - mruknął spokojnie choć Nela nic spokojnego w tym zdaniu
 nie usłyszała.
- Bo co? Oddasz mi? Ty możesz wszystkich bić, ale Ciebie nikt nie ma prawa tknąć?!
- Jesteś moja. I nikt nie ma prawa Cię dotykać oprócz mnie, rozumiesz?
Słysząc te słowa Nela poczuła jak oblewa ją fala gorąca.
Czuła na sobie jego palący wzrok.
- A nie pomyślałeś, że Tobie też się dotknąć nie dam? - zapytała po chwili i popatrzyła śmiało
w oczy mężczyzny. 
Czuła, że ją sprawdza.
 Patrzył na nią przenikliwie by się speszyła, ale ona nie chciała przegrać tej walki.
- Dasz. - odparł tylko i nie czekając dłużej wpił się w usta nastolatki.
Próbowała go odsunąć od siebie, ale za każdym razem,
 gdy to robiła mężczyzna bardziej na nią napierał.
Walczyła ze sobą z całych sił, ale jej nogi drżały i odmawiały posłuszeństwa.
Odwzajemniła po chwili pocałunki, które z każdą sekundą przybierały na sile.
Jego ręce powędrowały na jej talię, a prawa dłoń zjechała na jej udo i ścisnęła je lekko.
Nastolatka jęknęła cicho czując narastającą przyjemność.
- Jedziemy do mnie - nie zdążyła odpowiedzieć.
Właściwie to nawet nie było pytanie, a stwierdzenie.
Mężczyzna złapał ją za rękę ciągnąc w stronę auta.
Nela starała się iść prosto, ale jej nogi plątały się o siebie
i z trudem utrzymywała równowagę.
Jej serce chyba jeszcze bardziej przyśpieszyło, 
gdy uświadomiła sobie w jakim celu udają się do mieszkania Seana.
Najgorsze jednak było to, że nie mogła mu odmówić.
Nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa.



_________________________________

Notka gotowa.
Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Pozdrawiam kochani! <3
I Dziękuje za każdy komentarz.














poniedziałek, 4 lutego 2019

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI XIV


Nigdy nie wiedziałem jak bardzo chciałaś
Żyć znów niewinnie
Jak za starych dobrych czasów
Kiedy wciąż tu byłaś
Mogłaś obiecać mi, że się nie zmienimy...
Mimo, że byliśmy młodzi zostalibyśmy tacy sami
I byłbym zawsze w Twoim życiu
Ale wkrótce ruszyliśmy w drogę
Jak szybko nasze czasy minęły....



W okolicy było prawie pusto.
Kilka osób pośpiesznie mijało mężczyznę,
który szedł środkiem chodnika mierząc ich lodowatym spojrzeniem.
Znali go prawie wszyscy tutaj i myśleli, że koszmar jego osoby dawno mieli za sobą,
ale najwidoczniej coś znowu go tu przywiało i nie wyglądało na to, że szybko stąd zniknie.
Mieszkańcy bali się go i nie ukrywali tego strachu przy nim.
Woleli mijać go z daleka, niż sprowokować mężczyznę chociażby małym spojrzeniem.
Choć w zupełności jego wygląd się zmienił wszędzie poznali te ciemne tęczówki
wypełnione niechęcią do nich.

Przystanął obok baru i oparł się o murek zaraz przy wejściu.
Z kieszeni szerokiej bluzy wyciągnął paczkę papierosów i wyjął jednego.
Przyłożył go do ust, a drugą ręką zasłonił mały płomień z zapalniczki,
 gdy wiatr dmuchał w jego stronę.
Zaciągnął się mocno papierosowym dymem, by po chwili spokojnie wypuścić go z płuc.
W jego kierunku podążał mężczyzna z kapturem na głowie.
Machnął mu ręką podchodząc do niego.
- Mam nadzieje, że to ważne Pablo - mruknął mężczyzna obracając papierosa w palcach.
- Ktoś pytał o Ciebie - zaczął blond włosy rozglądając się na boki.
- To dziwne?
- Nie rozumiesz David - spojrzał na niego niepewnie.
 - Ktoś wypytywał o Ciebie i Cornelie - dodał po chwili.
Widać ten temat zaciekawił mężczyznę,
bo gdy usłyszał to zdanie od razu zgasił papierosa o murek i skrzyżował ręce na piersi.
- Kto?
- Nie wiem, ale bardzo mu zależało na informacji czy miałeś jakieś dziecko, bo wypytał kilka osób.
- Ciekawe.


- Wydaje mi się, że nie bez powodu pytał o Cornelie.
David uśmiechnął się lekko.
- Może szuka zemsty, w końcu podpadłem wielu osobom.
- Powiesz to Nicole?
Mężczyzna słysząc to pytanie zaśmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową.
- To nie mój problem. Niech się martwi sama. - gdy mężczyzna chciał odejść Pablo złapał go
za ramię zatrzymując.
- Ty też nie jesteś bezpieczny.
- Jeśli ktokolwiek ośmieli się na pojedynek ze mną będę czekał, a tymczasem mam ciekawsze zajęcia niż przejmowanie się jakimś frajerem.


Poczuł się niepewnie.
I nie martwił się tutaj o siebie, ale o to, że coś może stać się dziewczynie.
Nigdy nie miał z nią kontaktu, nie chciał.
Uznał, że tak będzie lepiej, bo jeśli Ona dowie się jakim jest potworem
jak może go pokochać?
Nie zasługiwał na jej miłość.
Na żadną.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Nicole spojrzała na Sebastiana, który pił spokojnie kawę czytając jakąś gazetę.
Im bardziej na niego patrzyła tym mocniej czuła niechęć do jego osoby.
Nie potrafiła tego wyjaśnić, może nigdy jej na nim nie zależało.
Może po prostu nie chciała znów być sama.
Może Jonathan miał racje, że skoro nie potrafiła się zdecydować,
żadnego nie kochała na prawdę.
- Dzisiaj mój znajomy wyprawia przyjęcie. Powiedziałem mu, że wpadniemy - zaczął w końcu przerywając tą nieznośną ciszę, która dla kobiety wydawała się trwać wiecznie.
Skrzywiła się lekko słysząc tą wiadomość.
- Nie lubię Twoich kolegów - mruknęła z przekąsem.
Sebastian uśmiechnął się lekko.
- Cóż mogę poradzić. Powiedział, że mogę zabrać znajomych, więc zadzwoniłem do Katey i Iana. Zgodzili się, więc oni Ci umilą czas.
- A nie pomyślałeś, że ich też nie lubię?
- Nie wydaję mi się, że nie lubisz Katey skoro spędziłaś z nią urlop w Paryżu - wyczuła, że jej coś wypomina, ale przecież nie uważała, że robi coś złego.
To przecież on znikał wieczorami.
Spojrzała na niego ostrzegawczo.


- Boli Cię to, że nie powiedziałam gdzie jadę, a Ty co robisz nocami? Pracujesz? - uniosła do góry brew patrząc na niego.
- Już Ci mówiłem skarbie.

Widząc jego spokojny wyraz twarzy ostatkiem sił powstrzymała się,
by powiedzieć mu to czego dowiedziała się od Davida.
Użyje tej informacji, ale jeszcze nie teraz.
Czekała na dobry moment.
- Przyjęcie za dwie godziny. Szykuj się. - dodał.
Nicole nie odpowiedziała. Prychnęła pod nosem, po czym wyszła z salonu.
Udała się do ich sypialni.
Nie lubiła przyjęć.
Zwłaszcza takich, gdzie nikogo nie znała.
Gdyby nie obecność Katey na pewno by bez wahania odmówiła.
Westchnęła głośno przeglądając swoje ciuchy.
W końcu zdecydowała się na czarną, obcisłą sukienkę na ramiączkach, z odkrytymi plecami.
Jej włosy ułożyły się w fale, a usta pomalowała czerwoną szminką.
Skoro miała iść do tego cyrku, nie chciała wyglądać byle jak.

*
Przywitali się z jakimiś ludźmi, a gdy tylko odeszli Nicole wzięła za rękę Katey i razem udały się do stolika na którym stały kieliszki wypełnione winem.
Brunetka podała jeden blondynce, a drugi od razu wypiła.
- Widzę, że nie jesteś zadowolona z tego przyjęcia - mruknęła z uśmiechem Katey.
Nicole prychnęła.
- Sebastian zaczyna mnie irytować.
- Wydaje mi się, że od czasu gdy spotkałaś Jonathana Twoja niechęć do niego wzrosła. - szepnęła blond włosa rozglądając się dyskretnie na boki czy czasem nie ma obok Iana,
albo co gorsza Sebastiana.
Nicole spojrzała na nią unosząc do góry brew.
- Źle Ci się wydaje. Jaka mam być skoro nie wraca na noc i udaje wielce zapracowanego?
- Nadal mu nie powiedziałaś o Davidzie?
- Po co? Coś czuję, że Moris nie zadzwonił jednorazowo i mogę się czegoś więcej dowiedzieć. Poczekam na odpowiedni moment. - słysząc to Katey przytaknęła głową,
a potem jej wzrok powędrował za plecy dziewczyny.
Nicole zmarszczyła brwi ze zdziwieniem widząc jak wyraz twarzy blondynki szybko się zmienia.
- A propo odpowiednich momentów... - zaczęła niepewnie.
- Co jest? - Nicole odwróciła się za siebie.
Jej mina nagle przybrała niezrozumienie, a potem niedowierzanie.
Poczuła nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele.
- Nie wierze... - szepnęła ze zrezygnowaniem widząc przy wejściu Jonathana,
 a zaraz za nim kobietę, którą razem z Katey odwiedziły i która według Davida miała
specjalną więź z Sebastianem.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Annabel uśmiechnęła się do brunetki podając jej piwo.
Obie siedziały u Anny w pokoju i rozmawiały.
- Czyli plan idzie do przodu? - zapytała blondynka nie ukrywając zadowolenia.
- Jak najbardziej. Sean niczego się nie domyśla.
- Więc wypijmy za to - Anna uniosła kąciki ust do góry i uniosła puszkę piwa.
Cornelia odwzajemniła uśmiech. - Za sukces.
- Mam nadzieje, że nadal nic do niego nie czujesz... - słysząc to Nela spojrzała na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że nic! Dlaczego ciągle mnie o to pytasz...
- Już Ci mówiłam. Niezły z niego kochanek, ale żaden facet na stałe. Znamy się krótko, a bardzo Cię polubiłam. Właściwie uważam Cię już za przyjaciółkę i nie chcę byś przez mój pomysł poderwania go niepotrzebnie cierpiała.
Nela słysząc te słowa uśmiechnęła się.
- Gdyby to było ponad moje siły już dawno bym się wycofała. Dam radę. Zależy mi tylko na prawdzie - sama nie wiedziała dlaczego to kłamstwo przyszło jej z taką łatwością.
Lubiła Annabel.
 Ta dziewczyna wiele jej pomogła i uwielbiała z nią rozmawiać.
Nie mogła jej powiedzieć, że zaczęła coś czuć do mężczyzny.
Nie chciała przyznać się do porażki i do tego, że jest słaba.
Nie mogła.
- Cieszę się. Jeśli poda Ci adres ojca jadę z Tobą - mruknęła Annabel.
- Serio? Jesteś kochana. Z chęcią Cię wezmę, ale wciąż nie mam numeru Seana...
- Nie podał Ci jeszcze? - blondynka uniosła ze zdziwieniem brwi.
Nela zaprzeczyła głową i westchnęła.
- Całował mnie parę razy, ale to wszystko. Na pewno nie poproszę go o niego, bo nie mogę go zniechęcić. To on musi połknąć haczyk.
- To może pójdziemy do baru, gdzie pracuje? Pewnie dzisiaj jest.
- I co dalej? Jakiś plan?
- Skoro on zrobił pierwszy krok, a Ty pokazałaś mu, że jesteś zainteresowana czas go sprawdzić.
Nela zaciekawiła się tymi słowami.
- Sprawdzić?
- No wiesz... wzbudzić w nim zazdrość. To najlepszy sposób by pokazać facetowi, że nie będziesz czekała wiecznie. Ruszysz go trochę i dasz do zrozumienia, że nie jest najważniejszy. Im trudniej facetowi zdobyć jakąś laskę tym bardziej jej pragnie.
- Właściwie to chyba masz racje.
- Ja zawsze mam rację - Anna puściła oczko.
- Więc czas działać.

* * * * * * * * * * * * * * * * *

Nicole nie przestała pić.
Brała kieliszek wina i wypróżniała jego zawartość do końca, by po chwili sięgnąć po drugi.
Katey przyglądała się jej powstrzymując śmiech.
Cokolwiek by nie powiedziała o Nicole musiała przyznać, że zachowywała się dziecinnie.
- Idą tu - szepnęła po chwili Katey i sama z tych nerwów sięgnęła szybko po kieliszek wypijając  słodkie wino.
Nicole prychnęła pod nosem widząc reakcje Katey.
Widać nie tylko ona się zestresowała...
- Zachowuj się jak ja - mruknęła Nicole odwracając się przodem do zbliżającej się pary.
- Czyli jak?
- Jak suka.

Jonathan uśmiechnął się widząc kobiety, które patrzyły na niego.
Żadna z nich nie przywitała go ciepłym uśmiechem.
- Nicole.. i.. Katey jeśli pamiętam? - podał im dłoń całując ręce.
- Tak - mruknęła miękko blondynka przyglądając się partnerce mężczyzny.
- Ah, to Angela. Moja koleżanka - dodał, a kobieta uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
- Miło mi Was poznać.
Nicole prychnęła na te słowa uważnie lustrując nieznajomą chłodnym wzrokiem.
Jeśli Sebastian zdradza ją z nią musiała się jej dokładnie przyjrzeć.
- Nam tak średnio miło. - odparła w końcu z przekąsem Nicole.
- Wiele słyszałam o Tobie. - dodała ciemnowłosa kobieta.
Nicole zaśmiała się wzruszając ramionami.
- Ta, od kogo?
Katey przełknęła nerwowo ślinę.
- Od Jonathana, a od kogo innego? - kobieta uśmiechnęła się na to pytanie.
Nicole kiwnęła niechętnie głową.
- Wybaczcie idziemy poszukać z Kitti lepszy alkohol... i towarzystwo - tutaj spojrzała na Jonathana, który uśmiechnął się na te słowa.

- Prawie się wygadałaś - syknęła Katey, gdy już obie odeszły na bezpieczną odległość.
- Nie rozumiem co w niej widzi? Jest brzydka.
- Jest - poparła blond włosa.
- Coś tu nie gra. Skąd ta Angela zna się z Jonathanem? Mam nadzieje, że to nie żadna sztuczka Morisa. Jeśli chce mnie wykończyć psychicznie musi się bardziej postarać.
- A co jeśli Jonathan powie Sebastianowi o waszym spotkaniu? - zaczęła niepewnie Katey.
- Nie powie. Nic by na tym nie zyskał, tylko moją niechęć.
- Jest Tobą zainteresowany.
- Wspaniale - Nicole przekręciła teatralnie oczami.
- a Ty nim nie?
- Ile razy mam powtarzać, że...
- Porozmawiamy? - obie spojrzały na mężczyznę przed sobą.
Nicole patrzyła na niego i miała wrażenie, że wszystkie wspomnienia do niej wracają.
Chciała mu odmówić tym bardziej, że w pobliżu kręcił się Sebastian.
- Mamy o czym?
- Będę czekał na tarasie. - mruknął tylko i odszedł.
- Chyba nie masz zamiaru iść?
- Pilnuj Sebastiana i tej całej Angeli.
- Nie podoba mi się to. Na tym przyjęciu brakuje jeszcze Morisa.
- Cicho, bo jeszcze przyjdzie - obie zaśmiały się.
- Masz pięć minut - dodała Katey.
- Starczy. Zobaczę o co mu chodzi.


Blondynka przytaknęła głową na znak zgody, ale zaczynało jej się to nie podobać.
Na tym przyjęciu zbyt dużo było przypadków.
Miała tylko nadzieje, że Sebastian niczego nie zacznie podejrzewać,
A Nicole nie zrobi nic głupiego.



* * * * * * * * * * * *


Notka trochę krótka i mało się w niej dzieje, ale akcja powoli się rozkręca.
Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Pozdrawiam kochani i do następnego poniedziałku!