Puste ulice,
Śledzę każdy oddech odpływający w noc
Wiatr jest zimny
Słońce jest zamarznięte
Świat stracił swoje światło
Noszę Twój wizerunek głęboko w sobie
Wrócę do Ciebie przez tysiąc mórz
Wrócę do nas ...
Nie trać swojej wiary i nadziei
Po prostu mi zaufaj.
I nie ma tu niczego,
Ani nikogo za kim moglibyśmy tęsknić
I pewnego dnia spojrzymy w przeszłość
niczego nie żałując.
*
Krople deszczu spadały wolno na zamknięte okno układając się w różne zygzaki,
po czym delikatnie osuwały się na dół.
Ciemny parapet pod wpływem deszczu zaczął wydawać z siebie stukot,
który narastał z każdą chwilą irytując tym samym dwie osoby stojące w salonie.
Nie wyglądały jakby się lubiły, choć łączyły ich bardzo szczególne relacje.
Kobieta, której włosy były spięte sztywno w koka patrzyła na mężczyznę przed sobą.
Jej wzrok wyglądał jakby był znudzony całym tym zajściem, a twarz była nad wyraz blada,
która dyskretnie sugerowała "Impreza była świetna!".
Na sobie miała obcisłe, niebieskie legginsy opinające jej biodra i białą koszulkę
z dekoltem w literkę "V".
Wyglądała jakby dopiero co obudziła się z głębokiego snu.
- Mogę wiedzieć co Ty odpierdalasz? - przerwała tą ciszę krzyżując ręce na piersi
i unosząc do góry brew.
Nienawidziła gdy coś nie szło po jej myśli.
Albo co gorsza ktoś jej nie słucha.
Ale właściwie czego mogła spodziewać się po Seanie?
Odkąd pamięta ignorował jej pomysły i robił po swojemu.
Oczywiście, najpierw gasił jej czujność przytakując głową, a potem i tak jej plan trafiał szlag.
Nie mogła dopuścić by i tym razem tak było, zwłaszcza, że przez moment
wahała się czy mężczyzna na pewno jeszcze chce tego samego co ona.
Wcześniej nigdy w niego nie wątpiła. Zawsze mogła na nim polegać.
Był jedyną bliską dla niej osobą i nigdy jej nie zawiódł,
ale od jakiegoś czasu miała wrażenie, że coś nie gra.
Nie lubiła, gdy działał po swojemu zwłaszcza, że nie taka była umowa.
- Nie rozumiem o czym mówisz - mruknął mężczyzna lekceważąco i wzruszył ramionami.
Anna przekręciła teatralnie oczami, a jej twarz nieco się spięła.
- Przez godzinę Cornelia płakała mi w telefon, że nasz plan się nie udał, bo "wyczaiłeś intrygę" i powiedziałeś jej, że jeśli sama nie będzie chciała się bzyknąć z Tobą, ma się do Ciebie nie zbliżać.
- Dokładnie - Sean uśmiechnął się zwycięsko wywołując zmieszanie w dziewczynie.
- Wiem, że jesteś starszy, ale żeby głupi? Wszystko popsułeś - warknęła blond włosa.
- Wręcz przeciwnie. Podjąłem Twoją taktykę.
- Nie rozumiem, Sean.
- Na początku wkurwiałem się na Ciebie, że ciągle jej wmawiasz, że jestem zły i tak dalej... myślałem, że to ją zniechęci, że jej się odechce, a jest wręcz przeciwnie. Zrozumiałem, że jeśli dam jej ultimatum ona zrobi wszystko by się przełamać i pójść ze mną do łóżka. W końcu z wami kobietami tak jest prawda? Im bardziej nieosiągalne tym bardziej podniecające.
- Chodzi Ci tylko o pójście z nią do łóżka? Okej, przyznaje. Jest nawet ładna, ale to nie było konieczne w planie.
- Oh, Annabel. Nie rozumiesz, że jeśli pójdzie ze mną na całość wtedy najlepiej będę w stanie ją złamać?
Nastolatka zamyśliła się na moment jakby nad czymś się zastanawiała.
Po chwili jej twarz wykrzywiła się w cwaniackim uśmiechu.
- Jeśli to z Tobą zrobi to znaczy, że się w Tobie zakochała.
- A wiesz kto jest najbardziej bezbronny?
- Człowiek, który kocha... - dokończyła za niego. - Sean to genialne!
- Mówiłem, że dam radę.
- Nie tak szybko. Póki co to nic nie mamy.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że całuje się ze mną dla rozrywki?
- Mówiłam jej, żeby udawała, że jest zainteresowana.
- Myślisz, że tu udaje?
- Oh, Sean nie dodawaj sobie do ego. Może jej się nie podobasz.
- Złamie ją Annabel. Jestem tego pewny jak tego, że za wszystko zapłaci.
- Obyś dotrzymał słowa, bo mam tylko Ciebie i jeśli mnie zawiedziesz sama osobiście wszystkim się zajmę i ją zniszczę.
- Nie zawiodę. Przecież mnie znasz.
- Tak. - Anna uśmiechnęła się do niego, ale nie był to szczery uśmiech.
Znała go to prawda, ale miała dziwne przeczucie, że wymięknie.
Musiała mieć przygotowany jakiś plan awaryjny na wypadek, gdyby mężczyzna zmienił zdanie.
Miała jednak nadzieje, że jej tego nie zrobi.
W końcu mieli tylko siebie i nic nie może być silniejsze od zemsty,
którą mieli przez długie lata w sercu prawda?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Promienia słońca wdzierały się przez zasłonięte żaluzjami okno.
Dzień zapowiadał się na prawdę słonecznie, na niebie nie było żadnej chmury.
Nicole uśmiechnęła się do siebie odsłaniając roletę tym samym powodując
jęk i przekleństwa dobiegające z rozścielonego łóżka.
- Oh czyżby ktoś wczoraj za bardzo zabalował z Ianem? - zapytała z kpiącym uśmiechem odwracając się do Sebastiana, który leżał na plecach marszcząc czoło i zamykając oczy przed natarczywymi promieniami wakacyjnego słońca.
- Zlituj się, błagam. Chyba ostre picie to już nie dla mnie. Zapominam, że nie jestem już nastolatkiem.
- To prawda. Ja się z tym już dawno pogodziłam. - mruknęła Nicole.
Mężczyzna otworzył zaspane oczy, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Na prawdę? Czyli nie gniewasz się, że wyrzuciłem wszystkie Twoje kremy przeciwzmarszczkowe, które miałaś w łazience? Było ich na prawdę sporo...
- Co zrobiłeś?! - krzyknęła Nicole nie ukrywając złości.
Sebastian wybuchnął śmiechem.
- Oh, żartowałem. Nie mogłem się powstrzymać.
Kobieta nabrała głębszego oddechu do płuc próbując uspokoić narastający gniew.
Uśmiechnęła się niewinnie wzruszając ramionami.
- Oburzyłam się nie dlatego, że ich potrzebuje tylko dlatego, że obiecałam Katey, że jej je podaruje. Płakała mi przez tydzień, że ma zmarszczki. Jesteśmy przyjaciółkami musiałam coś z tym zrobić. W końcu sama zauważyłam, że jej skóra staje się sucha i brzydka.
Mężczyzna spojrzał na kobietę, a potem uśmiechnął się potakująco.
- Na pewno chciałaś podarować je Katey. - mruknął z politowaniem.
- Przecież właśnie to powiedziałam.
- Uwielbiam Cię taką jaka jesteś. Ze zmarszczkami też.
- Ja wcale nie mam zmarszczek - Nicole spojrzała na niego ostrzegawczo.
- I radzę wyjść z łóżka już prawie pierwsza. Chyba miałeś na ósmą? - dodała udając się w stronę wyjścia. Uśmiechnęła się z lekką satysfakcją słysząc dobiegające z sypialni przekleństwa.
*
Nigdy nie lubiła samotności, ale tym razem cieszyła się,
że Sebastian poszedł do pracy i została sama.
Miała trochę czasu pomyśleć nad tym wszystkim.
Właściwie czuła się lekko przegrana, bo miała wrażenie, że utknęła w martwym punkcie.
Nie wiedziała jak to wszystko ugryźć, by rozegrać to prawidłowo.
Pamiętała, że Jonathan proponował jej pomoc w odnalezieniu Davida,
ale nie mogła się zgodzić. Może na początku rozważała tą propozycje,
ale zrozumiała, że im mniej osób wie o jej zamiarach tym wyjdzie jej to na dobre.
Wystarczy, że Katey o tym wiedziała.
Z resztą po tym pocałunku nie mogła prosić go o pomoc.
Nie była pewna czy potem mężczyzna nie chciałby czegoś w zamian.
Nie widziała go bardzo długo, właściwie sama do końca nie wiedziała jaki jest
i czego może się po nim spodziewać.
Musiała być ostrożna, ale pocałunek sprawił, że trochę straciła twarzy zimnej suki.
Nie mogła już więcej do tego dopuścić.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
Spojrzała na wyświetlacz, a widząc napis "Mała, wredna..." zrozumiała, że dzwoni do niej Nela.
Zdziwił ją ten telefon, ale pomyślała, że może ją trochę podręczy.
W końcu nie rozmawiały od czasu jej wyjazdu.
- Witaj słodziaku. Stęskniłaś się za mną? - mruknęła z uśmiechem.
Usłyszała po drugiej stronie prychnięcie.
- Nie. To Ty wczoraj do mnie dzwoniłaś, więc teraz oddzwaniam. Chciałaś coś?
Dopiero po tym zdaniu dotarło do niej, że wczoraj Katey kazała jej zadzwonić.
Zupełnie o tym zapomniała.
- Chciałam wiedzieć czy dobrze się bawisz.
- Bo pomyślę, że Cię to obchodzi. - Nicole wyczuła w głosie Corneli coś dziwnego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Na pewno?
- Przecież mówię, że tak. O co Ci chodzi hm? Przecież wiem, że nie zależy Ci na mnie, więc skąd ta udawana troska?
Słysząc słowa nastolatki poczuła dziwne kłucie w sercu.
To nie tak, że ją nie obchodziła.
W końcu wzięła ją ze sobą, zaopiekowała się nią,
ale z czasem, gdy Nela zaczęła dorastać narastał między nimi konflikt,
którego żadna z nich nie mogła do końca zrozumieć.
- Nie jest udawana. Może nigdy nie byłyśmy blisko, ale słyszę po Twoim głosie, że coś się stało. Mów kogo mam zabić, a zrobię to jednym palcem. Nikt nie będzie krzywdził córki mojej siostry. - słysząc to Nela zachichotała.
- Na prawdę zabiłabyś dla mnie kogoś?
- Wszystkich... No chyba, że zalazł Ci za skórę Johny Depp. Wybacz, ale najpierw się z nim prześpię, a potem... potem może zabije.
- Albo znów prześpisz - mruknęła nastolatka, na co obie się zaśmiały.
- Więc? Czy ktoś Cię skrzywdził?
- Mam po prostu moralny dylemat. Czy miałaś kiedyś tak, że chciałaś czegoś bardzo, ale powstrzymywałaś się, bo słuchałaś rozsądku? - Nicole słysząc to pytanie zamyśliła się na moment.
- Hmmm... Nie.
- Czyli nie możesz mi pomóc.
- Chodziło mi to, że słucham tylko siebie. Kreuje swój charakter i życie na podstawie tego co czuję, chcę i widzę. Nikt nie wpływa na moje decyzje, bo podejmuje je sama. Jeśli się "sparzę" opatruję tę ranę, a nie beczę w kącie, kumasz? Jesteś młoda, dość ładna, co ewidentnie masz po mnie i jedno życie.
- Czyli mam iść na całość?
- Nie wiem do końca co masz konkretnego na myśli, ale tak. Idź na całość. Tylko pamiętaj, że jedno zdarzenie może zależeć od kolejnego, wiec jeśli boisz się ryzyka, albo ewentualnych cierpień lepiej tego nie rób. Trzeba mieć twardą dupę. I brać z życia to co najlepsze.
- Nigdy nie rozmawiałyśmy o Twojej młodości, a mam wrażenie, że była ciekawa.
- Może kiedyś Ci opowiem jak łamałam serca facetom - Nicole uśmiechnęła się triumfalnie na wspomnienie o tym.
- Dzięki...
- Za co?
- Czasem jesteś całkiem fajna. Kończę, w końcu mam wakacje od Was. Do zobaczenia.
- Nela... - zaczęła Nicole, ale połączenie się zakończyło.
Przez moment chciała jej wszystko powiedzieć.
W końcu przed chwilą mówiła jej, że nikogo nie słucha i robi co uważa za słuszne.
Tylko dlaczego robi właśnie to, czego wymagał od niej Sebastian i Katey?
By Nela nigdy nie poznała prawdy o swoim ojcu.
Nie chciała budować relacji z Cornelią opartą na kłamstwie.
Zbyt długo to już robi.
Czuła w głębi serca, że Lidia chciałaby tego samego.
By jej córka poznała prawdę.
Miała do tego pełne prawo.
Musiała to zrobić zanim ktoś mógłby ją wyprzedzić.
Wtedy na prawdę może ją stracić na zawsze,
bo takie rzeczy trudno się wybacza.
Po domu rozległo się pukanie do drzwi.
Nie przypuszczała, że to Katey, bo ta zawsze wchodzi jak do siebie.
Otwarła je z zaciekawieniem, a widząc przed sobą drobną dziewczynę,
w krótkich czarnych włosach zdziwiła się dość mocno.
- Angela? - zapytała głupio nie spodziewając się jej w zupełności.
- Cześć, Nicole - kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Skąd...?
- Oh, Katey podała mi Twój adres.
- Odbiło jej?
- Zostaję z Jonathanem jeszcze przez tydzień w mieście. Pomyślałam, że może poznamy się bliżej i pójdziemy na jakieś zakupy?
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Katey mnie zaprosiła.
- Cześć dziewczyny! - obie spojrzały za plecy Angeli, a widząc radosną blondynkę Nicole skrzywiła się lekko.
Nie ukrywała zdziwienia tym faktem, że to Katey zaczęła coś knuć.
Nicole otworzyła szerzej drzwi zapraszając kobiety do środka.
- Zakupy? Serio? - szepnęła do Katey, gdy ta ją mijała w drzwiach.
- Sama mówiłaś, że wrogów trzeba trzymać blisko.
- Zdecydowanie wzięłaś to za bardzo do siebie.
Nicole przebrała się szybko i razem ruszyły na miasto.
Nie bardzo podobał jej się fakt, że Katey umówiła ją na plotki z kobietą,
z którą najprawdopodobniej zdradzał ją Sebastian.
- Więc długo się znacie z Jonathanem? - zaczęła Katey z zaciekawieniem, gdy razem siedziały w kawiarni pijąc kawę.
- Jestem jego koleżanką z pracy. I bardzo długo. Jest wspaniałym przyjacielem.
- Zapewne - mruknęła Nicole krzyżując ręce na piersi.
-Nie wyglądasz jakbyś mnie lubiła. - Angela uśmiechnęła się lekko.
- Muszę przyznać, że jesteś spostrzegawcza.
- Wybacz jej, ma dzisiaj ciężki dzień. Dlatego jest taka wredna - odparła szybko Katey i machnęła ręką.
Nicole prychnęła na te słowa.
- Świetnie ją rozumiem. Czasem też mam takie dni, gdy chciałabym wszystkich pozabijać...
- Laski, które wskakują zajętym facetom do łóżka także? - Katey spojrzała ostrzegawczo na Nicole i szturchnęła ją łokciem delikatnie w bok.
- Co?
- Nie przejmuj się, Nicole czasem mówi dziwne rzeczy. PRAWDA?
Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu.
Angela spojrzała na wyświetlacz.
- Przepraszam Was na chwilę - mruknęła z uśmiechem i odeszła kawałek.
- Co Ty wyprawiasz Nicole?!
- Wybacz, że nie mogę patrzeć na tą ździrę, a zwłaszcza z nią rozmawiać. Najchętniej oblałabym jej twarz wrzątkiem, albo...
- Miałyśmy się do niej zbliżyć, a nie ją odstraszyć. Zaraz wszystko się może wydać..
- Zmieniłam zdanie o trzymaniu z nią. Wiedziałabyś o tym, gdybyś zapytała mnie o zdanie na temat tych zakupów - warknęła oskarżycielsko brunetka.
- Zachowuj się normalnie, albo wszystko zepsujesz. - szepnęła cicho Katey, gdy zauważyła, że kobieta zbliża się do stolika.
- Wybaczcie. To moja siostra. Znowu muszę jej wysłać pieniądze. Zupełnie moje przeciwieństwo. Nigdy nie może znaleźć dobrej pracy, bo albo uważa, że za mało jej płacą, albo wyrzucają ją po tygodniu. Odkąd się do mnie wprowadziła co chwilę mam przez nią problemy... Jak to możliwe, że jesteśmy bliźniaczkami? - zaśmiała się. - Przepraszam, nie chce Was zanudzać.
Nicole patrzyła na kobietę jakby nad czymś myślała.
- Zaraz... masz siostrę bliźniaczkę? - zapytała ze zdziwieniem.
- Tak. Do Dzisiaj nas mylą. Według mnie niczym się nie różnimy, ale trudno mi ocenić, bo mam wrażenie, że jak patrzę na nią to patrzę w lustro.
Nicole uśmiechnęła się delikatnie, a potem spojrzała porozumiewawczo na Katey.
Angela chyba na prawdę nie miała pojęcia o Sebastianie.
A to oznacza, że spotkały niewłaściwą kobietę.
________________________________________
Notka gotowa. Dziękuje za każdy komentarz i zachęcam Was do opinii.
Pozdrawiam! <3