Mądrzy ludzie mówią,
że tylko głupcy pędzą w to
Ale ja nic nie mogę poradzić na to, że się w Tobie zakochuję
Czy powinienem zostać?
Czy to byłby grzech, jeśli nic nie mogę poradzić
na to, że się w Tobie zakochuję
Tak jak rzeka pewnie płynie do morza
Tak już jest kochanie
Niektóre rzeczy muszą się dziać.
Weź moją dłoń, zabierz też moje życie
Bo nic nie mogę poradzić na to, że się w Tobie zakochuję.
_____________________________________________
Nie mogła zapomnieć wczorajszej rozmowy.
Nieznajomy mężczyzna wywołał w niej dziwne poczucie bólu.
Jego wzrok przeszywał jej ciało i duszę jakby wiedział o niej to,
czego ona nigdy by o sobie nie powiedziała.
Jakby znał jej najgłębsze sekrety.
Jakby był bogiem...
Coś w nim było przerażającego i ekscytującego jednocześnie.
Sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.
Zwłaszcza, że teraz w jej głowie siedział tylko Sean.
Od wczorajszej kłótni nie miała z nim kontaktu.
Czuła, że się w nim zakochała.
I nie jak wtedy, gdy poznała Thomasa i myślała, że był jej miłością życia.
Czuła teraz o wiele mocniej, jakby dojrzała do tego uczucia.
Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego akurat wybrała Seana.
W końcu był dla niej niemiły na początku i arogancki,
ale było w nim coś co powodowało, że wariowała.
Przy nim czuła się jak kobieta.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nicole spojrzała na kubek, w której była kawa.
Upiła łyka i skrzywiła się lekko.
Zdecydowanie nie lubiła zimnej kawy, tak samo jak pustego domu.
Musiała przyznać, że brakowało jej towarzystwa.
A w szczególności towarzystwa Neli.
Mimo, że ich relacja nigdy nie należała do najlepszych, bardzo za nią tęskniła.
- Jestem - spojrzała z uśmiechem widząc blondynkę przed sobą.
- Cześć, Kitty.
- No to co dziś robimy? - blond włosa uniosła do góry brew i uśmiechnęła się zadziornie.
- Dziś jest wyjątkowy dzień. - Nicole uśmiechnęła się triumfalnie.
- To znaczy?
- W Paryżu jest organizowany bal zakochanych i tych, którzy poszukują miłości lub wrażeń.
Katey prychnęła na te słowa.
- I co z tego?
- Jak to co? Skoro Sebastian jest w Paryżu to idealne miejsce, by go tam spotkać.
- Na balu zakochanych? Nicole to trochę dziwne...
- Zadzwoniłam do Angeli. Wiesz.. straszna z niej gaduła i pytałam się, gdzie najlepiej zrobić imprezkę Oczywiście mówiła, że tylko w Paryżu są najlepsze lokale i przy okazji powiedziała mi, że jej siostra uwielbia takie miejsca i na pewno pójdzie na ten bal. A jeśli na niego pójdzie to tylko z Sebastianem. W końcu mają romans, prawda?
Katey słysząc to zamyśliła się na moment.
Na początku wydawało jej się to głupim pomysłem, ale po chwili zrozumiała, że Nicole może mieć racje. Z opowieści Angeli, Victoria zdawała się być trochę szalona i bardzo rozrywkowa.
Takie miejsce na pewno przyciągnie jej uwagę.
- Czyli jedziemy?
- Tak. Sukienki kupimy w Paryżu. Ja stawiam.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
- Potrzebuje też spodni i butów, jakieś torebki no i jeszcze dwie sukienki.
Nicole uśmiechnęła się z politowaniem.
- Sponsoruje wyjazd, a nie całą garderobę.
Wynajęły hotel i ruszyły na zakupy, które nie okazały się zbyt długie jak obie przypuszczały.
Od razu znalazły wymarzone suknie utwierdzając się w przekonaniu, że ten bal jest im pisany.
- Jesteś zadziwiająco spokojna. Boję się, że ten nastrój może szybko minąć, gdy już się tam znajdziemy. Jesteś pewna, że chcesz tam iść? Niewiedza czasem jest lepsza niż prawda.
- Nic nie jest lepsze od prawdy, Katey. Odkąd dostałam tą wiadomość, że mnie zdradza dzień w dzień zastanawiałam się czy to prawda. Mam dość zadręczania się pytaniami kim ona jest i co w niej widzi.
Za długo już z tym zwlekałam.
- Będę przy Tobie. Będę Cię wspierać jak prawdziwa przyjaciółka.
Nicole uśmiechnęła się lekko.
- Przypominasz mi moją dawną przyjaciółkę. Tą, którą zabił Bill.
- Teraz ja jestem Twoją najlepszą przyjaciółką.
- Nawet Cię nie lubię.
- Z wzajemnością, to przyjaźń!
Obie zaśmiały się na te słowa.
- Chodź się szykować. Bal niedługo się zacznie - dodała Katey wstając wolno z kanapy.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Spojrzała przed siebie.
To miejsce na prawdę jej się podobało.
Wcale nie dziwiła się Seanowi, że lubi tu przesiadywać.
Wokół nie ma żadnych natrętnych oczu, żadnych głosów, prócz ćwierku ptaków.
Tylko cisza, która skłania do refleksji.
Usłyszała dźwięk kroków, a potem znajome perfumy.
Wiedziała, że to Sean.
Poczuła jak jej serce przyśpiesza i za nic nie mogła opanować jego drżenia.
- Śledzisz mnie? - zapytała z lekką irytacją starając się ukryć drżenie głosu.
Mężczyzna prychnął na te słowa.
- Chyba zapomniałaś, że to było moje miejsce.
- Już sobie idę. - mruknęła szybko i spojrzała na niego.
Miała nawet wrażenie, że zdecydowanie za długo patrzy w jego oczy.
- Jedźmy do mnie.
Słysząc to Nela spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Co?
- Nie dam Ci niczego, prócz dobrego seksu, bo taki już jestem, ale coś mnie do Ciebie przyciąga i nie mogę skończyć na tym jednym razie... Pragnę Cię od nowa... ale to tyle czego możesz oczekiwać ode mnie. Jeśli nie chcesz, to powiedz, żebym odszedł. Już nigdy więcej Cię nie dotknę, ani nawet nie spojrzę na Ciebie. Obiecuję.
- Okej. - odparła w końcu i spojrzała na niego.
- Co okej?
- Jedźmy do Ciebie.
Sean był zaskoczony tą odpowiedzią, ale nie chciał o niej dyskutować z Nelą.
Skoro to była jej decyzja to chciał zrobić wszystko, aby ją zadowolić.
Droga do domu okazała się strasznie krótka, bo po chwili już znaleźli się w domu mężczyzny.
Sean kopnął nogą drzwi, które zamknęły się z głośnym hukiem i wpił się zachłannie
w usta dziewczyny.
Ona była dla niego jak narkotyk.
Uzależniała go, powodowała, że z każdym smakiem chciał jej coraz bardziej i coraz więcej.
Chciał jej pokazać wszystkie swoje twarze.
Te najlepsze i te najbardziej mroczne, które w nim siedziały.
Czuł, że ta dziewczyna może go uratować.
Ale sam do końca nie wiedział czy tego chce.
Nadal jakaś mała cząstka niego nienawidziła Neli i jej ojca.
- Czy na śniadanie mogę liczyć? - zapytała z uśmiechem między pocałunkami.
- Myślałem, że to oczywiste - odparł biorąc Nela na ręce i zaprowadził ich do sypialni.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Jestem zły do szpiku kości.
To czego nie powinienem robić - zrobię.
To co chcę ocalić - zniszczę.
Obie wyglądały olśniewająco tego wieczoru.
Nicole miała na sobie czarną, obcisłą suknię do kolan z dekoltem w literkę V,
który idealnie opinał jej biust. Do tego założyła czerwone szpilki.
Włosy ułożyła w idealne fale i pomalowała usta czerwoną szminką.
Katey natomiast, miała na sobie zieloną suknię na ramiączkach z lekkim dekoltem, która również podkreślała jej biust i pośladki. Do tego założyła czarne szpilki, a włosy spięła wysoko w koka zostawiając wolno pojedyncze kosmyki po obu stronach twarzy.
Weszły do restauracji rozglądając się dookoła.
Wszędzie było pełno ludzi elegancko ubranych i rozmawiających z innymi.
Wzięły do ręki szampana, który podał im na przywitanie kelner.
- Widzisz kogoś znajomego? - zapytała Nicole rozglądając się dookoła.
- Nie.. właściwie chyba... albo mi się zdawało.
- To znaczy?
- Chyba mignął mi Jonathan.. ale nie jestem pewna.
Kobieta przekręciła teatralnie oczami.
- Jeszcze jego mi tu brakuje.
Weszły w głąb sali.
Na parkiecie kilka par już tańczyło w rytm lecącej muzyki.
- Witamy Was na balu zakochanych. Wszystkich w związku i singli zapraszamy na parkiet. Zaczniemy nasze przyjęcie tańcem. - obie spojrzały na środek sali, na której stał mężczyzna w smokingu trzymając mikrofon w ręce.
Najwyraźniej to gospodarz tego przyjęcia.
- Hej chyba widzę Sebastiana - szepnęła Katey patrząc na parkiet.
Nicole powędrowała tam wzrokiem i uśmiechnęła się widząc go wraz z Victorią.
- Co robimy? - dodała niepewnie.
- Idziemy tańczyć.
Katey w ogóle nie rozumiała decyzji Nicole, ale nie zamierzała się z nią o to wykłócać.
Ufała kobiecie i wiedziała, że podejmuje słuszne decyzje.
- Zatańczymy? - obie odwróciły się w stronę mężczyzny, który zadał to pytanie.
Katey spojrzała na Nicole, która wzruszyła ramionami.
- Spoko - odparła do blondynki dając jej znać,
że wcale ją nie wzruszyła ani obecność Jonathana,
ani to, że chciał zatańczyć z Katey.
Blondynka niepewnie złapała pod pachę mężczyznę idąc z nim trochę dalej.
Nicole prychnęła na ten widok.
- Zostałaś sama? - spojrzała za siebie, a widząc Davida poczuła jak jej ciało się spina.
- Co Ty tu robisz? - zapytała lekko zachrypniętym głosem.
- Stęskniłem się za Tobą. I za moją córeczką. Wczoraj ją odwiedziłem..
- David..
- Spokojnie kotku, nic jej nie powiedziałem.
- Zbliż się do niej, a Cię zabiję.
- Oh, uwielbiam Twoją stanowczość, a teraz chodź przypomnieć sobie jak nam dobrze razem było. - nie odpowiedziała. Pozwoliła by wziął ją za rękę i razem zatańczyli.
W ogóle nie obawiała się, że zobaczy ich razem Sebastian, albo Katey.
Teraz w zupełności przestało się to dla niej liczyć.
- Widzisz jak pasowaliśmy do siebie? - Nicole spojrzała na jego uśmiech.
- No ja potrzebowałam jednak prawdziwych orgazmów, które dawał mi Sebastian - mruknęła puszczając mu oczko.
David prychnął na te słowa.
- O jego orgazmach też nie można za wiele powiedzieć, bo zaczął je przeżywać z inną kobietą.
- Najwidoczniej go nie zadowalałam.
- Po prostu jest idiotą, ale to już oboje wiemy.
- Nie wiem w co Ty grasz, ale szczęśliwą rodzinką nie będziemy.
- Trochę emocji zawsze się przydaje w życiu. Zwłaszcza teraz, gdy patrzy na nas Sebastian. - dokończył, gdy muzyka przestała grać.
Nicole spojrzała za jego plecy.
Sebastian zmierzał w ich kierunku i nie wyglądał na zadowolonego.
Kobieta skrzyżowała ręce na piersi, a usta wygięła w triumfalnym uśmiechu.
_________________________________
Notka gotowa.
Następna będzie we wtorek(o wiele dłuzsza, już mam internet :D) i akcja już zacznie się rozkręcać coraz bardziej.
Mam nadzieje, że uda mi się wszystko napisać tak jak i chce i nie zepsuje tego opowiadania.
Pozdrawiam kochani. <3
Na te notki zawsze warto czekać. <3
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny na kolejne rozdziały. 🌺
Co z notka?
OdpowiedzUsuńDzisiaj. Do 24 powinnam napisać ^^
OdpowiedzUsuńOki :)
OdpowiedzUsuń