sobota, 30 stycznia 2016

Uprowadzona XLIV

To coś więcej niż mamy
To coś więcej niż chcemy.
Ale mimo to czujemy jakiś niedosyt.
Okłamujemy się tymi pocałunkami,
które dawno straciły już smak.
Przechodzimy obok siebie,
ale nasze serca już nie biją tak szybko,
Patrzymy w swoje oczy,
ale ich blask gdzieś zniknął.



Po pokoju rozlegała się jakaś piosenka Britney Spears.
Nie znała tego utworu, więc musiał być całkiem nowy.
Poruszała biodrami w rytm muzyki od czasu do czasu nucąc pod nosem załapanych kilka słówek.
Popijała drinka w międzyczasie poprawiając poduszki na kanapie.
Nigdy za specjalnie nie lubiła sprzątać, ale dzisiaj miała aż za dobry humor.
Sama nie wiedziała co jest tego przyczyną, ale gdzieś w środku czuła, że to ten dzień.
Na który tak bardzo czekała.
Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi.
Drgnęła lekko wystraszona udając się powoli w stronę drzwi.
Nikt jej nie odwiedzał. Może dlatego, że nikt nie wiedział gdzie mieszka.
Otworzyła niepewnie, a widząc blondyna odetchnęła z ulgą łapiąc się za czoło.




- Myślałam, że to ktoś inny! - zawołała z ulgą, po czym podeszła do mężczyzny i mocno przytuliła.
- Jak dobrze, że jesteś cała.. Nicole - wyszeptał odwzajemniając uścisk.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- David mnie uratował. Wiem, że Ty go o to poprosiłeś.
- Powiedział Ci? - zapytał ze zdziwieniem odsuwając od siebie kobietę.
Brunetka zaprzeczyła głową.
- Domyśliłam się.
- Musiałem wyjechać i nie miałem wyjścia.
- I tak dziwne, że darował Ci życie. Albo Ty jemu. - dodała z rozbawieniem.
Mężczyzna uśmiechnął się z ironią.
- Ludzie się zmieniają.
Oboje zaśmiali się głośno spoglądając na siebie porozumiewawczo.
- Wejdź do środka - mruknęła po chwili otwierając szerzej drzwi.
- Z przyjemnością.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Katey patrzyła na dziewczynę ze zniecierpliwieniem, gdy ta weszła do kawiarni i udała się w jej stronę.
Odsunęła drewniane krzesło i opadła na nie.
- I co powiedział lekarz? - zapytała ze zniecierpliwieniem blondynka.
Lidia wzruszyła ramionami po czym zastukała długimi paznokciami o blat stolika.
- Trzeci tydzień.
Katey uniosła do góry jedną brew.
- CO?! Jesteś w ciąży?! - niemal pisnęła łapiąc dziewczynę za rękę.
- Ta...
- To wspaniale!
- Katey do cholery zejdź na ziemię. Będę miała dziecko - warknęła nastolatka przez zaciśnięte zęby.
- Lidia...
- Dziecko Davida!
- No i co z tego, że jego? Mówisz tak jakbyś go już nie kochała..
- Kocham go - przerwała patrząc na swoją przyjaciółkę.
- To mu to powiedz.
- Nie dzisiaj...
- A kiedy Lidia? Będziesz to odkładać aż zauważy brzuch? Albo może mu powiesz, że się przejadłaś...
- Muszę to sobie ułożyć. Powiem mu, obiecuje.
Katey westchnęła uśmiechając się lekko.
- No, a co z Tobą i Ianem? Jako małżeństwo?




Katey zachichotała wzruszając ramionami.
- Jest ciekawie. Czasem się kłócimy w tedy grożę mu rozwodem - odparła z rozbawieniem.
Lidia uśmiechnęła się promiennie, ale potem poczuła dziwny żal.
Czy kiedykolwiek David poprosi ją o rękę?
Czy stanie z nim przed ołtarzem w długiej, białej sukni?
Uśmiechnęła się po chwili smutno.
Znała odpowiedź na te pytania.


* * * * * * * * * * * * * * * * *

Lidia spojrzała niepewnie na kobietę przed sobą.
Coraz częściej intrygowały ją ich spotkania.
Zwłaszcza, gdy w pobliżu nigdzie nie było Davida.
Patrzyły sobie w oczy jakby tocząc walkę, która wytrzyma dłużej to spojrzenie.
Po chwili Lidia odpuściła co wyraźnie rozbawiło kobietę.
- Przyszłam w odwiedzinach - odparła w końcu rozglądając się dookoła.
- Domyśliłam się.
- Myślałam, że.. - zaczęła Nicole jednak przerwała, gdy Lidia pobiegła szybko do łazienki.
Zaciekawiona ruszyła za nią, a słysząc jak Lidia wymiotuje skrzywiła się lekko.
Uniosła do góry jedną brew czekając aż dziewczyna wróci.

Gdy to zrobiła skrzyżowała ręce na piersi, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Czyżby to dzidziuś?
Lidia spojrzała na nią morderczo.
- Nic Ci do tego - warknęła, po czym wyminęła ją.
- Za pewne David wie.
Nastolatka zatrzymała się odwracając w jej stronę.
- Nawet nie waż mu się tego powiedzieć.
- Oh, no proszę Cię. David nie jest głupi w końcu się zorientuje. Mam jednak nadzieje, że Cię nie zabije. Albo co gorsza nie zabije w a s z e g o  dziecka.
Lidia zmrużyła oczy czując narastającą w sobie złość.
- Nie zrobi nam krzywdy!
- Skoro tak bardzo jesteś tego pewna dlaczego mu jeszcze nie powiedziałaś?
- Nie było okazji.
- Za pewne. - odparła tylko z dziwnym uśmiechem.
- Mam nadzieje, że to dziecko nigdy nie dozna krzywdy tego świata - dodała.
Lidia uniosła do góry brew obserwując ją uważnie.
- Co masz na myśli?
- No nie wiem... morderców.. gwałcicieli... starych zboków nie umiejących trzymać łap przy sobie - dodała nieco ostrzej, a potem uśmiechnęła się ironicznie.
Lidia spojrzała na nią  ze zdziwieniem, gdy ta usiadła na kanapie.
Zrobiła to samo czując dziwną emocje w jej głosie, której nie potrafiła odgadnąć.
- Nicole... o czym Ty mówisz?
Kobieta zaśmiała się na jej pytanie, po czym spojrzała w jej stronę.
- O życiu siostrzyczko.. Ah no tak... przecież Twoje życie było usłane różami. Nigdy nie sądziłaś, że ktoś taki jak David istnieje... że ktoś potrafi zabić drugiego człowieka z zimną krwią.. że...
- Że ktoś nie umie trzymać łap przy sobie?
- Zaczynasz ogarniać. W końcu.
- Ktoś zrobił Ci krzywdę?
Nicole prychnęła.
- Czy to ważne?
- Dla mnie tak. - odparła poważnie Lidia.
Nicole zaśmiała się widząc tą powagę.
- Bo pomyślę, że Ci na mnie zależy.
- Nicole...
- Okej. Miałam sześć, może siedem lat. Był opiekunem na świetlicy. Przynosił mi cukierki, bo inne dzieci mi zawsze zabierały słodycze. Pomyślałam sobie, że mogę mieć tatę, że ktoś na tym świecie mnie kocha, przynajmniej tak mi powtarzał. Graliśmy w różne gry, ale potem zaczęło się ostrzej. Raz, gdy zostałam sama na świetlicy zaproponował mi grę "zaczarowany paluszek". Wiesz co to za gra? - zapytała zerkając w stronę nastolatki. Lidia zaprzeczyła głową.
- Ja też nie wiedziałam. Zasady były proste. Miałam mieć zasłonięte oczy, a on wodził moim palcem po różnych częściach swojego ciała. Najpierw był to nos, oczy, usta.. a potem prowadził go w dół... Gdy dotarł na miejsce miałam zawołać "Zaczarowany paluszek" i w tedy zgadywałam co to za miejsce. - dokończyła przymykając na chwilę oczy i uśmiechając się lekko.




Lidia patrzyła na nią w szoku nie mogąc w to uwierzyć.
Na prawdę była molestowana?
- Czemu nikomu o tym nie powiedziałaś?
Nicole prychnęła na te słowa.
- Ty myślisz, że się urodziłam bezlitosną suką? Z resztą może nawet mi się to podobało.
- Nie kłam Nicole... Byłaś dzieckiem nie mogło Ci się to podobać.
Kobieta wzruszyła ramionami.
- Nigdy mnie nie przeleciał. Tylko dotykał. Na początku to bolało, miałam ochotę go zabić, wydrapać mu oczy, ale on wiedział jak mnie podejść... Wiedział co powiedzieć bym mu się dawała.
- Co Ci mówił?
- Że mnie kocha. I chce być moim tatą. Takim wyjątkowym tatą, którego nikt inny nie ma...
- Tak mi przykro...
- Mi też było przez pierwsze trzy lata. Ale potem przestało. Z resztą to już minęło. Jak widzisz nie jestem zagubioną dziewczynką, której śnią się koszmary o swoim oprawcy - dodała z rozbawieniem po czym wstała.
- Pójdę na piwo.. Zaproponowałabym Tobie też.. ale sama rozumiesz... - mruknęła zerkając na brzuch nastolatki.
Lidia poczuła dziwną ochotę przytulenia jej, ale nie zrobiła tego.
- Do zobaczenia.
- Na pewno.


Lidia spojrzała na Davida niepewnie.
Chciała mu powiedzieć o ciąży, ale jeszcze bardziej dręczyło ją to czy jest świadomy tego co stało się Nicole w dzieciństwie.
Mężczyzna od razu wyczuł, że coś ją trapi.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, gdy siedziała na kanapie oglądając jakiś serial.
- Lidia? O co chodzi?
- To znaczy?
- Jest prawie jedenasta.. Oglądasz jakaś głupią komedię, a wyglądasz jakby coś Cię męczyło.
Nastolatka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Na prawdę jest aż tak kiepska w ukrywaniu swoich emocji?
- Była tutaj dzisiaj Nicole.
Mężczyzna spojrzał na nią z ciekawością.
- Znów Ci groziła?
Od razu zaprzeczyła głową.
- Powiedziała o czymś... dziwnym.
- To znaczy?
- Że tam gdzie była.. w tym domu dziecka.. jej opiekun ją molestował.
David prychnął kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Ona ciągle kłamie do cholery! Czemu jej wierzysz?
- Bo jest moją siostrą David! Bo nikt nigdy nie dał jej szansy...
Mężczyzna prychnął na te słowa.
- Nicole potrafi świetnie manipulować. Role sierotki opanowała do perfekcji.
Lidia wstała wyłączając telewizor.
- David.. Moi rodzice nie powinni jej nigdy oddawać.
- Racja..Powinni ją usunąć.
Nastolatka spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Dlaczego tak mówisz? Na prawdę sprawia Ci przyjemność dręczenie tej dziewczyny?
Mężczyzna przekręcił teatralnie oczami.
- Te twoje miłosierdzie już mnie zaczyna wkurwiać. Nie wszyscy ludzie na tym świecie są dobrzy Lidia. Ona jest szmatą i tyle. Znam ją i wiem jaka jest.
- Idąc Twoim tokiem myślenia Tobie też nie powinnam dać żadnej szansy, bo się nie zmienisz - odparła w przypływie emocji. David spojrzał na nią ze złością, ale nie odpowiedział.
Po prostu wyszedł.


* * * * * * * *

Uśmiechnęła się z zadowoleniem kończąc arbuzowego drinka.
Alkohol przyjemnie rozluźnił jej ciało.
Zapłaciła kelnerowi, po czym zeskoczyła z wysokiego krzesła.
Udała się w stronę wyjścia, ale nie opuściła baru, gdy nagle w progu pojawił się David.
Uśmiechnęła się na jego widok.
- Co byś chciał skarbie?
David nie odpowiedział.
Złapał ją za rękę i wyciągnął na powietrze od razu przywierając do ściany i ściskając jej gardło.
Nicole gdy poczuła chłodne powietrze wytrzeźwiała.
Nadal była spokojna i wciąż patrzyła w jego ciemne, niemal czarne oczy.
- W co Ty kurwa grasz, Nicole?
Dziewczyna zachichotała.
- W karty, w warcaby...
- Nie o to pytam do cholery. Czemu wciskasz Lidii te głupie historyjki o zjebanym dzieciństwie?
- A co mam jej powiedzieć? To moja siostra. Musi wiedzieć jak bardzo nasi rodzice są podli. Jak bardzo ich nie znoszę.
- Ale jak możesz mówić tak o ludziach, którzy dali Ci schronienie? Którzy się opiekowali Tobą? Dobierał się do Ciebie? No błagam!
Nicole zaśmiała się figlarnie.
- Myślałam, że też w to uwierzysz. Chyba za mało się starałam.
- Więc to kłamstwo?
- Tego nie powiedziałam.
- Ciągle kłamiesz. Ciągle zmyślasz.. Gubisz się już w tym. - warknął ze złością.
Nicole spojrzała na niego, ale nic więcej nie odpowiedziała.
David pokręcił głową, po czym puścił ją odchodząc.



* * * * * * * * * * *

Nie miała zamiaru mu powiedzieć o ciąży.
Zwłaszcza, gdy powiedział, że jej rodzice powinni byli usunąć Nicole.
Skoro chciał tego, równie dobrze może chcieć by ona też usunęła.
A ona nie chciała. Choć była przerażona nie mogła na to pozwolić.
Już wolałaby uciec z dzieckiem bez Davida niż zadecydować o jego śmierci.
Po chwili jej telefon wydał dźwięk. Zdziwiła się, gdy napisał do niej Bill.

Hej Lidia.
Jestem w Paryżu i chciałem się zapytać czy masz może ochotę się spotkać? ;-)

Bill. 

___________________________________


Wybaczcie, że tak późno :/
Mam nadzieje, że się podoba dziękuje za wszystkie komentarze :)
I mam pytanie do Was - Jak myślicie akcja z molestowaniem to kolejne kłamstwo Nicole?

Pozdrawiam kochani! <3


piątek, 15 stycznia 2016

Uprowadzona XLIII


W rękach miłości dbamy o siebie

Mocniej niż na początku.

Wstydzimy się przebitych szlaków

Najsłabsi są zaślepieni. Budzimy się do życia. 





- Więc jeśli już mam być z Tobą absolutnie szczera to nie znoszę dzieci. Oczywiście, gdybym wpadła to jakoś bym zniosła brudne pieluchy i wstawanie w nocy. Wolałabym jednak, żeby była to ewentualność. - mruknęła promiennie kobieta machając nieznacznie przy tym ręką.
Jej czerwone usta wykrzywiły się w słodkim uśmiechu.
David przekręcił teatralnie oczami. Nie oczekiwał za wiele prócz szczerości.
Jednak czego mógł się spodziewać po Nicole?
Przecież ona uwielbia te gierki.
Wyprostował nogi obsuwając się na krześle.
Założył ręce za głowę wciąż patrząc na siedzącą nieopodal na kanapie kobietę.
- Ja też nie znoszę dzieci - mruknął po chwili wywołując w niej śmiech.
- Jednak jesteś sobą. Myślałam, że moja siostrzyczka ma większy na Ciebie wpływ.
Warkocz wzruszył ramionami.
- Co to za wisiorek? - zapytał nie ukrywając ciekawości.
Dziewczyna uniosła do góry jedną brew uważnie przyglądając się mężczyźnie.
- Diament to raczej nie jest, ale ujdzie.
- Nicole do kurwy przestań już, bo moja cierpliwość ma granice.
Kobieta zaśmiała się figlarnie przejeżdżając palcem po swoich ustach.
- Granice powiadasz? Znasz w ogóle to słowo?
David wypuścił ze świstem powietrze mając wrażenie, że lada moment, a na prawdę jej przywali.
- Dobra to nie ma sensu. Wypierdolę ten naszyjnik - warknął ze złością, po czym podniósł się z krzesła.
 Automatycznie Nicole również wstała łapiąc go za rękaw szerokiej, czarnej bluzy.
- Zaczekaj - odparła po chwili jakby ze zrezygnowaniem przymykając na chwilę oczy.
Mężczyzna spojrzał na nią wyczekująco.
- Nazywała się Oliwia Moore i miała 8 lat kiedy ten skurwiel ją zgwałcił, rozumiesz?
Tym razem David się zaśmiał kręcąc z politowaniem głową.
- Chyba nie powiesz mi, że to Cię obchodzi Nicole? - dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem automatycznie oddalając rękę.
Poczuła dziwne ukłucie w żołądku.
- No co tak kurwa patrzysz? To twoja wina. Jesteś śmiercią. Przez Ciebie zginęła, tak samo jak inne, niewinne dziewczyny.
- Nie miałam na to wpływu David! - krzyknęła ze złością.
Mężczyzna ponownie prychnął.
- A na co miałaś? Zrobiłaś to w czym jesteś najlepsza. Zamąciłaś w głowie, a potem uciekłaś. To właśnie jesteś Ty. Tchórzem. - dokończył.
Nicole zacisnęła ze złością zęby, po czym biorąc zamach uderzyła otwartą dłonią w twarz Davida.
Nie spodziewał się tego, ale nie wzruszyło go to też jakoś za bardzo.
- Nie mów tak do cholery! Myślisz, że się tym nie przejmuje?! Ona miała tylko 8 lat!
- I co to kurwa zmienia? Umarła, a Ty nadal jesteś suką.
Nicole zaśmiała się głośno kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Chcesz mnie prowokować. Grasz w tą samą grę co ja.
- Może tak, a może nie.
- Okej. Dziewczynka umarła, jak inne, ale nadal nie wiem czy to Skalpel chciał mnie zabić.
David prychnął cicho.
- A niby kto jeszcze? Zabiłem go, jesteś już bezpieczna - przez moment przypomniał sobie o Sebastianie.
Co on robi w Paryżu?
 I czy wie, że to była Nicole, a nie Lidia?
W końcu przyjechał ją ratować.
Musiał wiedzieć, że to Nicole.
A może chciał rozkochać w sobie Lidię i się zemścić?
- Jakoś nie przekonuje mnie to zbytnio.
- To już twój problem. Chciałaś pomocy, to ją otrzymałaś. Więc dalsza współpraca odpada.
Nicole zaśmiała się cicho.
- Mam złe przeczucia David. Tu nie chodzi o mnie, a o twoją słodką dziewczynkę.
- Jeśli jej coś zrobisz..
- Nie miałam na myśli siebie skarbie. Pojawiłeś się w Paryżu, ja też. I ściągnąłeś tutaj swoją ukochaną. To jak dobrowolne pchanie się do piekła.
- Nie pozwolę by ją skrzywdzili.
- Zabawne, bo kiedyś mnie też tak bardzo chroniłeś. I patrz jak się to zakończyło. Już teraz nic nas więcej nie łączy oprócz bólu, niedosytu smaku tamtych pocałunków - dodała przybliżając się do mężczyzny.
 Czubkiem palców dotknęła jego ramienia zjeżdżając powoli niżej.
- Tyle słów ukrytych w małych gestach - dodała cicho łapiąc go za rękę.
David spojrzał na nią czując jak fala wspomnień przedziera się przez jego serce.





- Nie prowokuj mnie.
- Wcale tego nie robię. Może Ty tego chcesz?
- Chcę czego?
- Mnie. - odparła po chwili patrząc wyzywająco na niego.

David miał wrażenie, że lada moment jej ulegnie.
Prawie ją pocałował, gdy nagle usłyszał dźwięk przekręcającego się zamka.
Nicole nie oddaliła się ani na moment, jedynie David odwrócił się w drugą stronę.
Lidia weszła do salonu przyglądając się im z uwagą.
Nicole patrzyła kpiąco na nią, ale po chwili odpuściła siadając wygodnie na kanapie.

Lidia podeszła do Davida delikatnie całując go w policzek.
- O czym rozmawiacie?
- O życiu - odparła Nicole, a na jej twarzy pojawił się kpiący uśmiech.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Katey patrzyła z niedowierzaniem na Lidię.
- Serio nie przeszkadza Ci, że ta jędza często u was bywa?
Lidia zachichotała cicho obejmując dłońmi czerwony kubek.
- Jakby nie było to moja siostra. Myślę, że udaje tylko taką sukę.
- Uważaj na nią. A jak się czujesz? Blado wyglądasz - odparła blondynka marszcząc przy tym brwi.
Lidia wzruszyła ramionami.
- Złapałam chyba jakiegoś wirusa.
- To znaczy?
- Od paru dni nie umiem spać, niedobrze mi i kręci mi się w głowie.
Kobieta zmarszczyła brwi pochylając się w stronę dziewczyny.
- Kiedy ostatni raz miałaś okres?
Nastolatka zaśmiała się głośno kręcąc z niedowierzaniem głową.
- No co Ty! Chyba nie sugerujesz... - nagle spoważniała patrząc z niedowierzaniem na Katey.
- Lidia czy ty jesteś w ciąży?
- Nie, nie, nie! - zaczęła z przerażeniem, po czym wstała gwałtownie.
- Nie mogę być do cholery w ciąży! Nie teraz!
- Uspokój się. Ciąża to nie choroba.
- Ty nie rozumiesz. To David. Jak się dowie, że jestem w ciąży...
- Jeśli czuje to samo co Ty do niego to nie widzę problemu.
- To przeziębienie, Katey. - odparła stanowczo krzyżując ręce na piersi.
Odwróciła wzrok, gdy jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły.





- Lidia Ty płaczesz? Daj spokój. Będzie dobrze - odparła blondynka wstając.
Położyła dłoń na ramieniu nastolatki.
- Ja sobie nie poradzę Katey...
- Poradzisz sobie. Będę przy Tobie z Ianem. Musisz iść do lekarza.

Dziewczyna pokiwała energicznie głową wycierając dłonią łzy.
- Masz racje.
- Ale... jeśli okaże się to prawdą będziesz musiała o tym powiedzieć Davidowi.
Lidia westchnęła głośno.
- Wierzysz w przesądy? - zapytała po chwili ochrypłym głosem.
- Nie... dlaczego? - blondynka zmarszczyła brwi ze zdziwieniem.
- Bo on pewnego czasu mam wrażenie, że będzie gorzej... Że już nigdy nie zaświeci słońce. Mam wrażenie, że coś tracę, Katey.
- Lidia nawet tak nie mów!
- Ale to prawda Katey. Od pewnego czasu nic mnie już nie cieszy.
- Wiesz.. kobiety w ciąży wpadają niekiedy w depresje i w ogóle..
- To nie depresja. To przeczucie, którego nie umiem się wyzbyć. Chce mi się płakać, gdy pomyśle, że go stracę.
- Nie stracisz go Lidia do cholery! Wygrałaś z Nicole!
Dziewczyna zaprzeczyła głową, a jej oczy znów mocno się zaszkliły.
- Nie chodzi o wygraną z moją siostrą. Po prostu mam wrażenie, że to już się kończy. Ta bajka, którą pragnęłam z nim mieć. Ale przecież to nigdy nie wyglądało jak bajka. Nie poznaliśmy się jak normalni ludzie, nie poszliśmy nigdy na randkę.... nie podał nigdy ręki moim rodzicom...
- Jesteś zmęczona. Odwiozę Cię do domu - mruknęła Katey przytulając nastolatkę do siebie.
Dziewczyna pokiwała na zgodę głową.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Zdjęła gwałtownie poduszki z tapczana rzucając nimi w przeciwną ścianę.
Po chwili dorwała się do białego obrusu ciągnąc go w swoją stronę i przy okazji zrzucając z niego porcelanę. Wyrzuciła jakieś książki z półki, wszystkie ciuchy z ich szafek.
Niszczyła wszystko co spotkała na swojej drodze.
Po chwili upadła na podłogę łapiąc się za serce i głośno oddychając.
Usłyszała cichy gwizd wyrażający podziw.
Odwróciła się w stronę skąd dochodził.
David stał oparty o framugę drzwi do ich sypialni i przyglądał jej się jakby z zachwytem.
- Ktoś ma tutaj bardzo zły humor - zażartował, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech.
Lidia zaśmiała się cicho, po czym podniosła się z ziemi tuląc się do jego boku.
- Kocham Cię. Powiedz mi, że będzie dobrze . - wyszeptała z rozpaczą.
- Jest dobrze Lidia. Obiecuje, że wszystko się ułoży.
- Nie obiecuj mi niczego David... Niczego prócz tego, że zawsze przy mnie będziesz.


Nie czuła się lepiej, gdy ją przytulał.
Wręcz przeciwnie.
Pomimo wsparcia ze strony Katey nie umiała myśleć pozytywnie.
Czuła się z tym wszystkim źle,
I chciało jej się płakać.
Pragnęła mu wszystko powiedzieć,
to co ją męczy, co nie pozwala jej w nocy zasnąć
Ale nie umiała.
Nie potrafiła o tym mówić, bo samo myślenie o tym sprawiało jej dużo bólu.
A miało być jeszcze gorzej.







* * * * *

NOTKA KRÓTKA, ALE PRZEDŁUŻĘ TROSZKĘ PISANIE, 
BO W SUMIE JAKOŚ SPONTANICZNIE WYSZŁA DZISIEJSZA NOTKA, W SENSIE SKUPIENIE SIĘ NA UCZUCIACH LIDII ITD ^^
MAM NADZIEJE, ZE SIĘ PODOBAŁA.
CO DO SPOTKANIA TO SIĘ UDAŁO!!
DZIĘKUJE WAM ZA WSZYSTKO I ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA.
UDANEGO WEEKENDU, DUŻO PIJCIE, JA NIE MOGĘ BO ZROBIŁAM SOBIE DZIARĘ :>

POZDRAWIAM!! 











czwartek, 7 stycznia 2016

Uprowadzona XLII


AS LONG AS YOU LOVE ME,
WE COULD BE STARVING,
WE COULD BE HOMELESS,
WE COULD BE BROKE




Lidia zmrużyła oczy uważnie przyglądając się mężczyźnie w salonie.
Nie wyglądała na zadowoloną z tej wizyty, ale wiedziała, że nie ma na to wpływu.
Skrzyżowała ręce na piersi niecierpliwie obserwując jak blondyn pisze coś na karteczce i podaje ją Davidowi. Jej wzrok od razu padł na warkocza.
Z tą samą miną na niego patrzyła.
Mężczyzna zmarszczył brwi najwyraźniej zaciekawiony informacją na białej karteczce.
- Drażnisz mnie, gdy tak ciągle patrzysz - spojrzała z irytacją na blondyna, który miał czelność tak się do niej zwrócić. Widać David tego nawet nie zauważył, bo milczał.
- To mój dom więc będę patrzeć gdzie tylko mi się podoba - wycedziła przez zaciśnięte zęby. 
Zack prychnął patrząc na nią z zaciekawieniem.
 - A myślałem, że to ty jesteś ta "delikatna".
- Ta delikatna może ci zaraz... - zaczęła, jednak przerwał jej David.
- Lidia odpuść. - powiedział stanowczo i spojrzał na nią ostrzegawczo.
Dziewczyna przekręciła teatralnie oczami i po chwili wzruszyła ramionami.
- Idę po piwo - powiedziała tylko, po czym odwróciła się.
- Jak masz z lodówki to najlepiej takie, a jak nie to może być zwykłe - mruknął Zack powodując, że dziewczyna odwróciła się do niego.
- Gdy mówiłam, że "idę po piwo" miałam na myśli dla siebie - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech. David zaśmiał się cicho kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jest cudowna - mruknął bardziej do siebie, gdy już dziewczyna zniknęła z ich pola widzenia.
- Ostra jak brzytwa. 


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
Nicole otworzyła ze zmęczeniem powieki, a obraz przed jej oczami zaczął się rozmazywać. 
Nie pamiętała ile dni tutaj siedzi. Jedynie co czuła to ból, zmęczenie i potworny głód. 
Gdzieś w głębi swojego zimnego serca miała nadzieje, że to jeszcze nie jest na nią czas.
Tym bardziej, że przecież jeszcze nie zdążyła zrealizować swojej zemsty.
- I gdzie jest twój Anioł, Nicole? Chyba cię opuścił - usłyszała drwiący głos tuż obok. 
Prychnęła lekko, ale była zbyt zmęczona na jakiś większy uśmiech.
- Anioły przecież nie istnieją.
- Doprawdy? Myślałem, że właśnie takim kimś byłaś dla Morisa i tego naiwnego Sebastiana. Zdradź mi to, Nicole. Jak zdobyłaś ich serca. 
- Nie zrobiłam tego specjalnie. - odparła w końcu mocno zachrypniętym głosem. 
Gardło niemiłosiernie ją bolało z powodu braku wody. 
Usta były całe spękane, a włosy okropnie tłuste. 
- Ty niczego nie robisz specjalnie, a ciągle ktoś cierpi. No spójrz na mnie. Myślisz, że chciałem Ci wyrządzić krzywdę? - spojrzał z zatroskaniem na jej zaschnięte rany na ręce. 
- W życiu!
- Jesteś żałosny. Po prostu mnie zabij i tyle. - odparła w końcu krzywiąc się z bólu.
Kręgosłup okropnie ją bolał, a wystające druty z brudnego materaca okropnie raniły jej plecy.
Mężczyzna nie odpowiedział. 
Dopiero po chwili wyciągnął zapalniczkę.
Nachylił się nad dziewczyną i dopiero w tedy dostrzegła, że na szyi miał złoty łańcuszek z serduszkiem. 
A na nim inicjały O.M.
Coś jej to mówiło. Znała te inicjały. 
Przypomniała sobie spotkanie z Zackiem, jak opowiadał jej o ofiarach Skalpela. 
Najmłodsza z nich... Oliwia... Oliwia Moore. 
Spojrzała na niego z zaskoczeniem i dopiero teraz dotarło do niej z jakim psycholem ma do czynienia. 


* * * * * * * * * * 


Lidia skrzyżowała ręce na piersi siadając na kolanach Davida. 
Mężczyzna spojrzał na nią z prychnięciem, ale nie powiedział niczego. 
Jedynie Sebastian uniósł do góry jedną brew jakby wiedząc, że Lidia próbuje mu przekazać tym gestem kto tutaj rządzi. Zignorował jej baczne spojrzenie i zwrócił się do Davida.
- Muszę wyjechać na trzy dni. Nie mogę dalej jej szukać, ale błagam znajdź ją, David. 
Lidia opuściła wzrok na Davida jakby czekając na jego reakcje.
- Zobaczę.
Nawet jeśli to powiedział, była pewna, że będzie jej szukał nawet nocami.
Poczuła jak David obejmuje jej biodra rękami i wtula głowę w jej włosy.
- Więc już sobie idziesz? - zapytała w końcu unosząc do góry jedną brew.
Sebastian zaśmiał się głośno kiwając potakując głową. 
- Tak. Lecę już. Do zobaczenia - mruknął wstając. David zrobił to samo podając mu dłoń.
Blondyn spojrzał na Lidię i puścił jej oczko. 
Dziewczyna prychnęła na ten widok gestem ręki mu machając.

Przekręciła teatralnie oczami, po czym weszła do kuchni od razu otwierając lodówkę. 
Sięgnęła po mleko, a gdy miała już zrobić łyka poczuła nagle okropne zawroty i było jej niedobrze. 
Skrzywiła się lekko, ręką zasłaniając usta. 
Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. 
Nalała sobie wody, po czym wypiła całą zawartość. Poczuła się o wiele lepiej.


David od godziny rozmawiał z kimś przez telefon mocno przy tym gestykulując.
Lidia uważnie na niego patrzyła krzyżując ręce na piersi.
Coraz bardziej irytowało ją jego zachowanie.
Jednak niczego nie mogła mu zabronić. I tak by jej nie posłuchał. 
W końcu zakończył rozmowę wrzucając telefon do szerokich spodni.
Spojrzał na nią uważnie.
- Muszę jechać. Chyba ją znalazłem - odparł po czym podszedł szybko obejmując jej twarz rękami. Pocałował ją mocno w usta nie dając jej dojść do słowa.
Dopiero, gdy ubierał buty zdążyła go dogonić.
Sięgnęła po kurtkę co spowodowało, że momentalnie David się wyprostował i spojrzał na nią ostrzegawczo. 
- Nie jedziesz ze mną. 
- Właśnie, że jadę. - odparła krótko spoglądając dość surowo na niego.
David prychnął na ten widok. - Nie odpuścisz? 
- Znasz mnie.
- Okej. Niech Ci będzie. - odparł w końcu ze zrezygnowaniem.
Lidia uśmiechnęła się lekko, ale nie był to szczery uśmiech.
Odwróciła się szybko udając się jeszcze po kurtkę.



Jechali w milczeniu, oboje chyba byli za bardzo przejęci tym co może ich spotkać.
David kurczowo zaciskał palce na skórzanej kierownicy od czasu do czasu nerwowo zerkając w boczne lusterko. W końcu zatrzymali się przed starym magazynem.
Lidia zerknęła na Davida, a widząc jak wyjmuje broń z kieszeni przełknęła nerwowo ślinę.
Tak na prawdę nigdy nie widziała w akcji Davida.
Już chciała wysiąść, ale warkocz włączył blokadę w samochodzie.
Lidia spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Co jest?
- Ty zostajesz. Nie będę ryzykować.
- Ale...
- Nie, do cholery. Nie mam zamiaru Cię stracić. Zostajesz i tyle - warknął surowo.
Lidia westchnęła, ale przytaknęła głową.
- Obiecaj Lidia, że nie będziesz kombinować.
- Obiecuje, okej?


Wszedł po cichu do środka, gdy ogarnęła go ciemność.
Skądś znał to miejsce.
Wyciągnął ze spodni srebrną zapalniczkę, by choć trochę mieć jakieś światło.
Skręcił po chwili w prawo zatrzymując się na moment.
Przeładował magazynek, po czym schował go do kieszeni.
Znał z opowieści Skalpela. Wiedział, że działa sam.
Nie musiał długo czekać. Gdy tylko zrobił krok zobaczył mężczyznę pochylonego nad czymś.
A raczej nad kimś. Rozpoznał Nicole. Rozpoznał jej sukienkę.
Biegiem ruszył w ich stronę i nie minęła sekunda jak złapał mężczyznę za bluzę i z całą wściekłością i siłą jaką w sobie miał popchnął go na ścianę.
Podszedł do niego wymierzając mu mocny cios pod żebrami.
Skalpel krzyknął z bólu próbując się schylić, ale David był szybszy.
Zaczął go okładać pięściami, a gdy mężczyzna leżał nie zdolny do obrony zaprzestał swoich czynności.
Spojrzał szybko na Nicole podbiegając do niej.
Złapał delikatnie jej ramiona przytulając do swojego torsu.
Dziewczyna miała otwarte oczy, ale wyglądała jakby w ogóle nie wiedziała co się dzieje.
- Chodź skarbie - wyszeptał cicho chcąc ją wziąć na ręce, gdy nagle odwrócisz się w stronę Skalpela.
Spojrzał w szoku na mężczyznę, który stał na przeciw w blond włosach.
Już chciał coś powiedzieć, ale blondyn przyłożył palec do ust jakby dając do zrozumienia, że ma nie mówić jego imienia. David kiwnął głową nie mogąc uwierzyć co tutaj robi Sebastian.
- Naszyjnik... zabierz mu naszyjnik... - wyszeptała dziewczyna patrząc z błaganiem na Davida.
Warkocz spojrzał na Sebastiana, który zerwał z szyi mężczyzny wisiorek, po czym wprawnym ruchem rzucił go w stronę warkocza.
Ten pośpiesznie schował go do kieszeni biorąc na ręce dziewczynę.
Ostatni raz spojrzał na Sebastiana, który wyciągnął nóż z kieszeni.
Wiedział co właśnie nastąpi.
Znał Sebastiana, zdawał sobie świetnie sprawę jak mściwy potrafi być.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Lidia nie mogła w to uwierzyć.
Przez te kilka dni szczerze nienawidziła swojej siostry,
ale widząc ją w takim stanie jej serce po prostu pękało.
W głębi serca cieszyła się, że żyje i znów może ją zobaczyć.
Leżała w jednym z pokoi, gdy jakiś znajomy lekarz Davida ją opatrywał.
Skrzywiła się lekko widząc okropne rany na rękach.
Nie mogła uwierzyć jak można tak skrzywdzić drugiego człowieka.
Tym bardziej kobietę.
Spojrzała uważnie na Davida, który nie spuszczał ani przez moment wzroku ze śpiącej Nicole.
- Zabiłeś go? - zapytała cicho Lidia.
Dopiero w tedy mężczyzna spojrzał na nią.
Zaprzeczył głową. - Chciałem, ale nie zrobiłem tego.
- Dlaczego?
- Tym razem to nie ja decydowałem o tym kiedy zobaczy Boga. - odparł tylko.
Lidia westchnęła. Nie rozumiała z tego za wiele, tym bardziej, że David był tam sam.
- Czuje się winna. Prosiła nas o pomoc, a my to olaliśmy.
- Też o tym myślę - odparł po dłuższej chwili.
Dziewczyna poczuła coś dziwnego w sercu.
Jakby ukłucie zazdrości, jakby nie chciała usłyszeć takiej odpowiedzi.


Minęły trzy dni od czasu, gdy u nich była.
David cały czas przy niej był.
Po prostu na nią patrzył, a Lidia czuła się coraz gorzej.
Okropnie bolała ją głowa, czuła mdłości i wszystko ją wkurzało.
Cierpiała na bezsenność i nie wiedziała co jest tego powodem.
Dopiero, gdy David wyszedł do sklepu weszła do pokoju, w którym była jej siostra.
Wyglądała o wiele lepiej.
Skóra przybrała naturalnego koloru, ślady na rękach nie były już takie okropne,
a włosy uczesane i pachnące.
Lidia prychnęła cicho podchodząc bliżej.
Nie mogła uwierzyć jak komuś, kto zrobił tyle złego wciąż może się udawać.
Wzdrygnęła się, gdy usłyszała lekki szelest. Spojrzała na Nicole uważnie.
Dziewczyna otworzyła delikatnie oczy rozglądając się dookoła.
Po chwili zatrzymała swój wzrok na Lidii.
- Czy ja jestem w niebie? - zapytała zachrypniętym głosem, a na jej twarzy pojawił się blady uśmiech.
- Em... raczej w domu Davida - odparła niepewnie, ale mimowolnie uśmiechnęła się.
Nicole zachichotała. - Oh, a więc jestem w piekle.
Lidia zaśmiała się wzruszając ramionami. - Można tak powiedzieć.
Nastała niezręczna cisza, którą przerwała Nicole.
Podciągnęła się na łokciu patrząc wyzywająco na nastolatkę.



- David poszedł do Apteki - dodała Lidia, gdy Nicole uważnie ją obserwowała.
- Masz okazję by mnie zabić. Po prostu weź tą poduszkę - tutaj wskazała palcem na kanapę na przeciwko, na której była poduszka.
 - Przyłóż mi ją do twarzy i twoje problemy znikną raz na zawsze. Przysięgam nie mam siły by się bronić.
- Nie jestem morderczynią, Nicole - mruknęła Lidia krzyżując ręce na piersi.
Kobieta ponownie opadła na łóżko. - No to mi ulżyło.
- A mi w ogóle - odparła Lidia.
Nicole uniosła do góry jedną brew. - Czujesz niepokój, że to David mnie uratował? Że jednak mu na mnie zależy?
- Nie mam zamiaru wchodzić z tobą w dyskusje.
Nicole uśmiechnęła się wzruszając ramionami.
Po chwili usłyszały kroki. Obie skierowały tam swój wzrok.
David widząc Nicole odetchnął z ulgą.
- Obudziłaś się.
- Lubię być śpiącą królewną - odparła z ironią, a na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech.
O dziwo, David go odwzajemnił co nie bardzo spodobało się Lidii.
- Może powinnaś zasnąć tak, wiesz... forever - mruknęła bardziej do siebie nastolatka, po czym odwróciła się i wyszła z pokoju. Nicole uniosła do góry brew odprowadzając nastolatkę wzrokiem.
- Pokazuje pazurki podoba mi się.
- Jak się czujesz?
- Chciałeś mnie zabić, więc pozwól, że przemilczę to.
David westchnął. - Boli ręka?
Nicole prychnęła. - Ani trochę. Twoje też lubiłam - odparła z prowokacją oblizując usta.
- Przestań żartować.
- No może trochę boli.
- Okej, przyniosłem Ci maść.
- Dzięki... Masz ten naszyjnik? - odparła niepewnie.
David uśmiechnął się z ironią wyciągając z kieszeni złoty łańcuszek.
Już prawie jej go dał, gdy nagle ponownie schował go.
- David do cholery, to nie jest....
- Najpierw odpowiesz na moje pytania, a ja się zastanowię czy ci go oddam.
Nicole prychnęła nieco urażona tym.
- Jakie to pytania? Dotyczące naszej przyszłości?

Lidia stała zaraz obok drzwi. Już miała wejść, opieprzyć ją, gdy nagle poczuła mocne mdłości.
Ruszyła biegiem do łazienki.
To musiał być dość... silny wirus.



* * * * * * * * * * * *

KOCHANI!

JUŻ WAM WSZYSTKO WYJAŚNIAM.
NOTKĘ MIAŁAM NAPISANĄ DUŻO WCZEŚNIEJ.
JEST TAKA OPCJA NA BLOGU, ŻE MOŻNA USTALIĆ DATĘ I NOTKA SAMA SIĘ DODAJE, POPROSIŁAM O TO KOLEŻANKĘ I WIDOCZNIE ŹLE TO ZROBIŁA.
DOPIERO TERAZ WESZŁAM NA BLOGA I SAMA SIĘ ZDZIWIŁAM, ŻE NOTKI NIE MA!!
PS. FAKT, FAKTEM NIE ZAWSZE DOTRZYMYWAŁAM DANEGO SŁOWA I MACIE RACJE NIE POWINNAM OBIECYWAĆ.
ALE NIE ZAWSZE WAS OSZUKAŁAM. CZASEM PISAŁAM, ŻE BD W NIEDZIELE I BYŁA - PÓŹNYM WIECZOREM, ALE BYŁA.

CHYLĘ PRZED WAMI GŁOWĘ BY WAS ZA TO BARDZO, BARDZO PRZEPROSIĆ.
NOTKA TAKA SOBIE, ALE PISAŁAM JĄ W ŚWIĘTA I SAMI WIECIE....
NASTĘPNA POJAWI SIĘ ZA TYDZIEŃ  W PIĄTEK, JESTEM TEGO PEWNA, BO CHCE JUŻ SKOŃCZYĆ Z TĄ HISTORIĄ I MOŻE NAPISAĆ NASTĘPNĄ. JESZCZE NIE WIEM.
JUŻ TERAZ ŻYCZĘ WAM UDANEGO WEEKENDU,
JA MAM JUTRO PRÓBNĄ MATURĘ
 I PEWNE SPOTKANIE, KTÓRE JEST DLA MNIE DOŚĆ... WAŻNE.
WIĘC PROSZĘ WAS O TRZYMANIE KCIUKÓW :P

DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.

POZDRAWIAM! <33




piątek, 1 stycznia 2016

PRZEPROSINY!

Kochani!
Bardzo was przepraszam z powodu tego, że tak długo nie ma notki.
Wiem, ja nigdy nie mam na nic czasu, ze az mi wstyd...
Nawet nie złozyłam wam życzeń na święta...
Teraz przynajmniej złoze na Nowy Rok.
Wiec zycze wam przede wszystkim szczęśliwej, prawdzisej miłosci, przyjaciół do końca życia, duzo zdrówka i w ogóle. Mam nadzieje, że ten Nowy Rok 2016 bedzie zarówno dla mnie jak i dla Was szczęśliwy, pełny fajnych przygód.
Pamietajcie aby być sobą i spełniać swoje marzenia nie wazne jak bardzo są dziwne lub absurdalne.

Notka pojawi sie do niedzieli, obiecuje! ❤ udanego weekendu, ja dalej lecze kaca :D