czwartek, 7 stycznia 2016

Uprowadzona XLII


AS LONG AS YOU LOVE ME,
WE COULD BE STARVING,
WE COULD BE HOMELESS,
WE COULD BE BROKE




Lidia zmrużyła oczy uważnie przyglądając się mężczyźnie w salonie.
Nie wyglądała na zadowoloną z tej wizyty, ale wiedziała, że nie ma na to wpływu.
Skrzyżowała ręce na piersi niecierpliwie obserwując jak blondyn pisze coś na karteczce i podaje ją Davidowi. Jej wzrok od razu padł na warkocza.
Z tą samą miną na niego patrzyła.
Mężczyzna zmarszczył brwi najwyraźniej zaciekawiony informacją na białej karteczce.
- Drażnisz mnie, gdy tak ciągle patrzysz - spojrzała z irytacją na blondyna, który miał czelność tak się do niej zwrócić. Widać David tego nawet nie zauważył, bo milczał.
- To mój dom więc będę patrzeć gdzie tylko mi się podoba - wycedziła przez zaciśnięte zęby. 
Zack prychnął patrząc na nią z zaciekawieniem.
 - A myślałem, że to ty jesteś ta "delikatna".
- Ta delikatna może ci zaraz... - zaczęła, jednak przerwał jej David.
- Lidia odpuść. - powiedział stanowczo i spojrzał na nią ostrzegawczo.
Dziewczyna przekręciła teatralnie oczami i po chwili wzruszyła ramionami.
- Idę po piwo - powiedziała tylko, po czym odwróciła się.
- Jak masz z lodówki to najlepiej takie, a jak nie to może być zwykłe - mruknął Zack powodując, że dziewczyna odwróciła się do niego.
- Gdy mówiłam, że "idę po piwo" miałam na myśli dla siebie - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech. David zaśmiał się cicho kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jest cudowna - mruknął bardziej do siebie, gdy już dziewczyna zniknęła z ich pola widzenia.
- Ostra jak brzytwa. 


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
Nicole otworzyła ze zmęczeniem powieki, a obraz przed jej oczami zaczął się rozmazywać. 
Nie pamiętała ile dni tutaj siedzi. Jedynie co czuła to ból, zmęczenie i potworny głód. 
Gdzieś w głębi swojego zimnego serca miała nadzieje, że to jeszcze nie jest na nią czas.
Tym bardziej, że przecież jeszcze nie zdążyła zrealizować swojej zemsty.
- I gdzie jest twój Anioł, Nicole? Chyba cię opuścił - usłyszała drwiący głos tuż obok. 
Prychnęła lekko, ale była zbyt zmęczona na jakiś większy uśmiech.
- Anioły przecież nie istnieją.
- Doprawdy? Myślałem, że właśnie takim kimś byłaś dla Morisa i tego naiwnego Sebastiana. Zdradź mi to, Nicole. Jak zdobyłaś ich serca. 
- Nie zrobiłam tego specjalnie. - odparła w końcu mocno zachrypniętym głosem. 
Gardło niemiłosiernie ją bolało z powodu braku wody. 
Usta były całe spękane, a włosy okropnie tłuste. 
- Ty niczego nie robisz specjalnie, a ciągle ktoś cierpi. No spójrz na mnie. Myślisz, że chciałem Ci wyrządzić krzywdę? - spojrzał z zatroskaniem na jej zaschnięte rany na ręce. 
- W życiu!
- Jesteś żałosny. Po prostu mnie zabij i tyle. - odparła w końcu krzywiąc się z bólu.
Kręgosłup okropnie ją bolał, a wystające druty z brudnego materaca okropnie raniły jej plecy.
Mężczyzna nie odpowiedział. 
Dopiero po chwili wyciągnął zapalniczkę.
Nachylił się nad dziewczyną i dopiero w tedy dostrzegła, że na szyi miał złoty łańcuszek z serduszkiem. 
A na nim inicjały O.M.
Coś jej to mówiło. Znała te inicjały. 
Przypomniała sobie spotkanie z Zackiem, jak opowiadał jej o ofiarach Skalpela. 
Najmłodsza z nich... Oliwia... Oliwia Moore. 
Spojrzała na niego z zaskoczeniem i dopiero teraz dotarło do niej z jakim psycholem ma do czynienia. 


* * * * * * * * * * 


Lidia skrzyżowała ręce na piersi siadając na kolanach Davida. 
Mężczyzna spojrzał na nią z prychnięciem, ale nie powiedział niczego. 
Jedynie Sebastian uniósł do góry jedną brew jakby wiedząc, że Lidia próbuje mu przekazać tym gestem kto tutaj rządzi. Zignorował jej baczne spojrzenie i zwrócił się do Davida.
- Muszę wyjechać na trzy dni. Nie mogę dalej jej szukać, ale błagam znajdź ją, David. 
Lidia opuściła wzrok na Davida jakby czekając na jego reakcje.
- Zobaczę.
Nawet jeśli to powiedział, była pewna, że będzie jej szukał nawet nocami.
Poczuła jak David obejmuje jej biodra rękami i wtula głowę w jej włosy.
- Więc już sobie idziesz? - zapytała w końcu unosząc do góry jedną brew.
Sebastian zaśmiał się głośno kiwając potakując głową. 
- Tak. Lecę już. Do zobaczenia - mruknął wstając. David zrobił to samo podając mu dłoń.
Blondyn spojrzał na Lidię i puścił jej oczko. 
Dziewczyna prychnęła na ten widok gestem ręki mu machając.

Przekręciła teatralnie oczami, po czym weszła do kuchni od razu otwierając lodówkę. 
Sięgnęła po mleko, a gdy miała już zrobić łyka poczuła nagle okropne zawroty i było jej niedobrze. 
Skrzywiła się lekko, ręką zasłaniając usta. 
Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. 
Nalała sobie wody, po czym wypiła całą zawartość. Poczuła się o wiele lepiej.


David od godziny rozmawiał z kimś przez telefon mocno przy tym gestykulując.
Lidia uważnie na niego patrzyła krzyżując ręce na piersi.
Coraz bardziej irytowało ją jego zachowanie.
Jednak niczego nie mogła mu zabronić. I tak by jej nie posłuchał. 
W końcu zakończył rozmowę wrzucając telefon do szerokich spodni.
Spojrzał na nią uważnie.
- Muszę jechać. Chyba ją znalazłem - odparł po czym podszedł szybko obejmując jej twarz rękami. Pocałował ją mocno w usta nie dając jej dojść do słowa.
Dopiero, gdy ubierał buty zdążyła go dogonić.
Sięgnęła po kurtkę co spowodowało, że momentalnie David się wyprostował i spojrzał na nią ostrzegawczo. 
- Nie jedziesz ze mną. 
- Właśnie, że jadę. - odparła krótko spoglądając dość surowo na niego.
David prychnął na ten widok. - Nie odpuścisz? 
- Znasz mnie.
- Okej. Niech Ci będzie. - odparł w końcu ze zrezygnowaniem.
Lidia uśmiechnęła się lekko, ale nie był to szczery uśmiech.
Odwróciła się szybko udając się jeszcze po kurtkę.



Jechali w milczeniu, oboje chyba byli za bardzo przejęci tym co może ich spotkać.
David kurczowo zaciskał palce na skórzanej kierownicy od czasu do czasu nerwowo zerkając w boczne lusterko. W końcu zatrzymali się przed starym magazynem.
Lidia zerknęła na Davida, a widząc jak wyjmuje broń z kieszeni przełknęła nerwowo ślinę.
Tak na prawdę nigdy nie widziała w akcji Davida.
Już chciała wysiąść, ale warkocz włączył blokadę w samochodzie.
Lidia spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Co jest?
- Ty zostajesz. Nie będę ryzykować.
- Ale...
- Nie, do cholery. Nie mam zamiaru Cię stracić. Zostajesz i tyle - warknął surowo.
Lidia westchnęła, ale przytaknęła głową.
- Obiecaj Lidia, że nie będziesz kombinować.
- Obiecuje, okej?


Wszedł po cichu do środka, gdy ogarnęła go ciemność.
Skądś znał to miejsce.
Wyciągnął ze spodni srebrną zapalniczkę, by choć trochę mieć jakieś światło.
Skręcił po chwili w prawo zatrzymując się na moment.
Przeładował magazynek, po czym schował go do kieszeni.
Znał z opowieści Skalpela. Wiedział, że działa sam.
Nie musiał długo czekać. Gdy tylko zrobił krok zobaczył mężczyznę pochylonego nad czymś.
A raczej nad kimś. Rozpoznał Nicole. Rozpoznał jej sukienkę.
Biegiem ruszył w ich stronę i nie minęła sekunda jak złapał mężczyznę za bluzę i z całą wściekłością i siłą jaką w sobie miał popchnął go na ścianę.
Podszedł do niego wymierzając mu mocny cios pod żebrami.
Skalpel krzyknął z bólu próbując się schylić, ale David był szybszy.
Zaczął go okładać pięściami, a gdy mężczyzna leżał nie zdolny do obrony zaprzestał swoich czynności.
Spojrzał szybko na Nicole podbiegając do niej.
Złapał delikatnie jej ramiona przytulając do swojego torsu.
Dziewczyna miała otwarte oczy, ale wyglądała jakby w ogóle nie wiedziała co się dzieje.
- Chodź skarbie - wyszeptał cicho chcąc ją wziąć na ręce, gdy nagle odwrócisz się w stronę Skalpela.
Spojrzał w szoku na mężczyznę, który stał na przeciw w blond włosach.
Już chciał coś powiedzieć, ale blondyn przyłożył palec do ust jakby dając do zrozumienia, że ma nie mówić jego imienia. David kiwnął głową nie mogąc uwierzyć co tutaj robi Sebastian.
- Naszyjnik... zabierz mu naszyjnik... - wyszeptała dziewczyna patrząc z błaganiem na Davida.
Warkocz spojrzał na Sebastiana, który zerwał z szyi mężczyzny wisiorek, po czym wprawnym ruchem rzucił go w stronę warkocza.
Ten pośpiesznie schował go do kieszeni biorąc na ręce dziewczynę.
Ostatni raz spojrzał na Sebastiana, który wyciągnął nóż z kieszeni.
Wiedział co właśnie nastąpi.
Znał Sebastiana, zdawał sobie świetnie sprawę jak mściwy potrafi być.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Lidia nie mogła w to uwierzyć.
Przez te kilka dni szczerze nienawidziła swojej siostry,
ale widząc ją w takim stanie jej serce po prostu pękało.
W głębi serca cieszyła się, że żyje i znów może ją zobaczyć.
Leżała w jednym z pokoi, gdy jakiś znajomy lekarz Davida ją opatrywał.
Skrzywiła się lekko widząc okropne rany na rękach.
Nie mogła uwierzyć jak można tak skrzywdzić drugiego człowieka.
Tym bardziej kobietę.
Spojrzała uważnie na Davida, który nie spuszczał ani przez moment wzroku ze śpiącej Nicole.
- Zabiłeś go? - zapytała cicho Lidia.
Dopiero w tedy mężczyzna spojrzał na nią.
Zaprzeczył głową. - Chciałem, ale nie zrobiłem tego.
- Dlaczego?
- Tym razem to nie ja decydowałem o tym kiedy zobaczy Boga. - odparł tylko.
Lidia westchnęła. Nie rozumiała z tego za wiele, tym bardziej, że David był tam sam.
- Czuje się winna. Prosiła nas o pomoc, a my to olaliśmy.
- Też o tym myślę - odparł po dłuższej chwili.
Dziewczyna poczuła coś dziwnego w sercu.
Jakby ukłucie zazdrości, jakby nie chciała usłyszeć takiej odpowiedzi.


Minęły trzy dni od czasu, gdy u nich była.
David cały czas przy niej był.
Po prostu na nią patrzył, a Lidia czuła się coraz gorzej.
Okropnie bolała ją głowa, czuła mdłości i wszystko ją wkurzało.
Cierpiała na bezsenność i nie wiedziała co jest tego powodem.
Dopiero, gdy David wyszedł do sklepu weszła do pokoju, w którym była jej siostra.
Wyglądała o wiele lepiej.
Skóra przybrała naturalnego koloru, ślady na rękach nie były już takie okropne,
a włosy uczesane i pachnące.
Lidia prychnęła cicho podchodząc bliżej.
Nie mogła uwierzyć jak komuś, kto zrobił tyle złego wciąż może się udawać.
Wzdrygnęła się, gdy usłyszała lekki szelest. Spojrzała na Nicole uważnie.
Dziewczyna otworzyła delikatnie oczy rozglądając się dookoła.
Po chwili zatrzymała swój wzrok na Lidii.
- Czy ja jestem w niebie? - zapytała zachrypniętym głosem, a na jej twarzy pojawił się blady uśmiech.
- Em... raczej w domu Davida - odparła niepewnie, ale mimowolnie uśmiechnęła się.
Nicole zachichotała. - Oh, a więc jestem w piekle.
Lidia zaśmiała się wzruszając ramionami. - Można tak powiedzieć.
Nastała niezręczna cisza, którą przerwała Nicole.
Podciągnęła się na łokciu patrząc wyzywająco na nastolatkę.



- David poszedł do Apteki - dodała Lidia, gdy Nicole uważnie ją obserwowała.
- Masz okazję by mnie zabić. Po prostu weź tą poduszkę - tutaj wskazała palcem na kanapę na przeciwko, na której była poduszka.
 - Przyłóż mi ją do twarzy i twoje problemy znikną raz na zawsze. Przysięgam nie mam siły by się bronić.
- Nie jestem morderczynią, Nicole - mruknęła Lidia krzyżując ręce na piersi.
Kobieta ponownie opadła na łóżko. - No to mi ulżyło.
- A mi w ogóle - odparła Lidia.
Nicole uniosła do góry jedną brew. - Czujesz niepokój, że to David mnie uratował? Że jednak mu na mnie zależy?
- Nie mam zamiaru wchodzić z tobą w dyskusje.
Nicole uśmiechnęła się wzruszając ramionami.
Po chwili usłyszały kroki. Obie skierowały tam swój wzrok.
David widząc Nicole odetchnął z ulgą.
- Obudziłaś się.
- Lubię być śpiącą królewną - odparła z ironią, a na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech.
O dziwo, David go odwzajemnił co nie bardzo spodobało się Lidii.
- Może powinnaś zasnąć tak, wiesz... forever - mruknęła bardziej do siebie nastolatka, po czym odwróciła się i wyszła z pokoju. Nicole uniosła do góry brew odprowadzając nastolatkę wzrokiem.
- Pokazuje pazurki podoba mi się.
- Jak się czujesz?
- Chciałeś mnie zabić, więc pozwól, że przemilczę to.
David westchnął. - Boli ręka?
Nicole prychnęła. - Ani trochę. Twoje też lubiłam - odparła z prowokacją oblizując usta.
- Przestań żartować.
- No może trochę boli.
- Okej, przyniosłem Ci maść.
- Dzięki... Masz ten naszyjnik? - odparła niepewnie.
David uśmiechnął się z ironią wyciągając z kieszeni złoty łańcuszek.
Już prawie jej go dał, gdy nagle ponownie schował go.
- David do cholery, to nie jest....
- Najpierw odpowiesz na moje pytania, a ja się zastanowię czy ci go oddam.
Nicole prychnęła nieco urażona tym.
- Jakie to pytania? Dotyczące naszej przyszłości?

Lidia stała zaraz obok drzwi. Już miała wejść, opieprzyć ją, gdy nagle poczuła mocne mdłości.
Ruszyła biegiem do łazienki.
To musiał być dość... silny wirus.



* * * * * * * * * * * *

KOCHANI!

JUŻ WAM WSZYSTKO WYJAŚNIAM.
NOTKĘ MIAŁAM NAPISANĄ DUŻO WCZEŚNIEJ.
JEST TAKA OPCJA NA BLOGU, ŻE MOŻNA USTALIĆ DATĘ I NOTKA SAMA SIĘ DODAJE, POPROSIŁAM O TO KOLEŻANKĘ I WIDOCZNIE ŹLE TO ZROBIŁA.
DOPIERO TERAZ WESZŁAM NA BLOGA I SAMA SIĘ ZDZIWIŁAM, ŻE NOTKI NIE MA!!
PS. FAKT, FAKTEM NIE ZAWSZE DOTRZYMYWAŁAM DANEGO SŁOWA I MACIE RACJE NIE POWINNAM OBIECYWAĆ.
ALE NIE ZAWSZE WAS OSZUKAŁAM. CZASEM PISAŁAM, ŻE BD W NIEDZIELE I BYŁA - PÓŹNYM WIECZOREM, ALE BYŁA.

CHYLĘ PRZED WAMI GŁOWĘ BY WAS ZA TO BARDZO, BARDZO PRZEPROSIĆ.
NOTKA TAKA SOBIE, ALE PISAŁAM JĄ W ŚWIĘTA I SAMI WIECIE....
NASTĘPNA POJAWI SIĘ ZA TYDZIEŃ  W PIĄTEK, JESTEM TEGO PEWNA, BO CHCE JUŻ SKOŃCZYĆ Z TĄ HISTORIĄ I MOŻE NAPISAĆ NASTĘPNĄ. JESZCZE NIE WIEM.
JUŻ TERAZ ŻYCZĘ WAM UDANEGO WEEKENDU,
JA MAM JUTRO PRÓBNĄ MATURĘ
 I PEWNE SPOTKANIE, KTÓRE JEST DLA MNIE DOŚĆ... WAŻNE.
WIĘC PROSZĘ WAS O TRZYMANIE KCIUKÓW :P

DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.

POZDRAWIAM! <33




3 komentarze:

  1. Ta historia sie coraz bardziej rozkreca, a ty chcesz ja konczyc?! XD Na ta notke warto bylo czekac, wiec sie nie przejmuj ;) Jest niesamowita :) Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniec? Ech, to smutne słowo. Zwłaszcza, kiedy po końcu nie następuje nowy początek *tsa, moje rozkminy*
    Notka bardzo fajna i zgadzam się że warto było czekać :) (hehe, tak, było dużo Nicole, mam zaciesz). Czy Lidia jest chora i czy coś jej się stanie? No i w ogóle jak to się tam wszystko skończy? Ja już nie mogę się doczekać następnej notki! A trzeba jeszcze tydzień czekać... Jednak myślę, że będzie warto.
    Mam nadzieję że na tej maturze dobrze poszło ;) i na TYM spotkaniu... ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu mam wrażenie,że Lidia jest w ciąży?

    OdpowiedzUsuń