piątek, 23 grudnia 2016

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI I

Wróciłem na swoje.
Bo już nie mogłem wytrzymać.
Mam zamiar uczcić najlepszy czas w roku.
Miejmy tej nocy wszystko.
Tak abym stracił zmysły.
I to jest to na co czekam!
Wakacje, tak piękne.
Zabierz mnie do miejsca zwanego rajem.
Wakacje, tak piękne.
Słuchając tej piosenki i zamykając swe oczy.



Gdyby powiedziała, że się cieszy na te wakacje musiałaby skłamać.
Chociaż na ten moment wszystko było lepsze niż Nicole i chłopak, z którym kiedyś się spotykała.
W życiu nie przypuszczałaby, że można się aż tak zakochać.
Do czasu aż poznała Thomasa.
 Był idealny. W jej wieku. Poznali się na imprezie wspólnych znajomych.
Od razu złapali świetny kontakt. Pisali niemal całymi dnami i nocami,
ale Thomas wcale nie okazał się taki fajny na jakiego pozował.
Stał się kapryśny, upierdliwy,
ciągle wytykał jej błędy sam uznając, że on ich nie popełnia.
Cornelia choć miała silny charakter miłość do niego totalnie ją oślepiła.
Skakała przy nim jak matka przy płaczącym dziecku, która da mu wszystko
by się w końcu uspokoiło.
Potrzebowała dużo czasu, bo aż całe sześć miesięcy by dotarło do niej, że Thomas to bezwzględny dupek, którego trzeba jak najszybciej wyrzucić ze swojego serduszka.
Musi wyciągnąć jakieś plusy z tego wyjazdu.
Może pozna jakiegoś przystojniaka i znów się zakocha?
Ta opcja raczej jej nie bardzo odpowiadała, bo obiecała sobie, że już więcej się nie zakocha.

Z rozmyślań wyrwał ją głos Sebastiana.
- No to jesteśmy słoneczka - mruknął z zadowoleniem jakby wygrał los na loterii.
Nic dziwnego.
Nicole pewnie też skakała z radości w duchu, ale przybrała twarz obojętności.
 Często przybierała taki wyraz twarzy z resztą Nela tak samo.
Nawet nastolatka zastanawiała się czy odziedziczyła go po cioci czy raczej po swojej mamie.
Ale z opowieści Sebastiana Lidia była ciepłą, kochaną osobą.
Raz zapytała tylko Nicole o swoją matkę. Potem już nie pytała, bo Nicole nie lubiła o niej rozmawiać. Robiła się wtedy spięta i odpowiadała krótkimi zdaniami.
Jedynie Sebastian wtedy klepał Cornelie po ramieniu i opowiadał tyle ile był w stanie.
Nel przeczuwała, że nie mówią jej wszystkiego.
Niczym jak ognia omijali tematu jej ojca.
Aż w końcu przestała o niego pytać, ale obiecała sobie, że go odszuka.
I zapyta osobiście dlaczego ją zostawił.

Przekręciła teatralnie oczami odpinając pasy i wysiadając ze srebrnego Audi.
Nicole uczyniła to samo dość niechętnie, po czym skrzyżowała ręce na piersi.
Na dworze zrobiło się już chłodno i zapowiadało się na czerwcowy deszcz.
- Przywitasz się z moimi dziadkami? - to pytanie skierował do swojej dziewczyny i uniósł jedną brew bacznie obserwując jej twarz.
Nicole wzruszyła ramionami.
- Pewnie, czemu nie - mruknęła bardziej do siebie.
Nel prychnęła pod nosem nie mogąc uwierzyć, że Nicole zachowuje się tak dziecinnie.
Podziwiała Sebastiana, że tyle już z nią wytrzymał.
Mężczyzna wziął do rąk dwie duże torby i zamknął samochód.
Nel w ogóle się nie stresowała.
Nawet jeśli miała trafić na bardzo konserwatywnych staruszków i co niedziele chodzić z nimi do kościoła, to wiedziała, że nikt nie będzie jej mówić co ma robić.
Nie musieli dzwonić drzwi same się otworzyły jakby ktoś stał w oknie i z niecierpliwością wyczekiwał gości.
Wszyscy ujrzeli starszą kobietę, która uśmiechała się serdecznie.
Jej włosy były już lekko siwe, upięte zgrabnie w koka.
Na sobie miała długą, zieloną sukienkę, a wokół bioder zawiązany biały fartuszek.
Wyglądała jak typowa babcia.
- W końcu jesteście! - zawołała uradowana ściskając mocno Sebastiana.
Mężczyzna zaśmiał się na tą reakcje, ale odwzajemnił uścisk.
- Utknęliśmy w korku.
- Nicole! - zawołała starsza kobieta z zachwytem przytulając mocno kobietę jakby znała ją od lat.
- Tyle o Tobie słyszałam! Jesteś taka piękna! Sebastian miał zawsze dobry gust - mruknęła z zadowoleniem, a jej wzrok w końcu powędrował w stronę Neli.
- I nasz gość specjalny - dodała puszczając oczko nastolatce.
- Ta.. no coś w tym stylu - odpowiedziała zakłopotana dziewczyna.
Kobieta zaśmiała się na tą reakcje, ale podeszła do dziewczyny przytulając ją do piersi.
- Wejdźcie chociaż na kolacje, już tak późno - dodała z przejęciem kobieta patrząc na zegarek na swojej ręce.
- Właściwie to my.. - zaczęła Nicole nie bardo zadowolona.
- Z chęcią - wtrącił się Sebastian patrząc znacząco na swoją partnerkę.
Nicole uśmiechnęła się do staruszki, ale nie był to uśmiech od serca.
Cała trójka weszła do domu.
Kobieta zaprowadziła ich do jadalni, gdzie siedział dziadek Sebastiana.
Mężczyzna wstał z uśmiechem odkładając gazetę na bok i zdejmując wielkie okulary.
Przywitał się z nimi równie radośnie jak babcia.
- A więc to jest Nela. Sebastian nam wiele o Tobie opowiadał... z resztą o Nicole tak samo - mruknął starszy mężczyzna z uśmiechem przyglądając się kobietą.
- Jesteście strasznie do siebie podobne! - zawołał z zachwytem.
- Właściwie to ja jestem podobna do swojej mamy.. tak mówią - odezwała się Nela znacząco patrząc na Nicole. Kobieta prychnęła cicho.
- Byłyśmy z Lidią jak dwie krople... wody - odezwała się Nicole łagodnie,
 ale w jej głosie nastolatka od razu wyczuła jad.
Sebastian chrząknął znacząco po czym klasnął w dłonie.
- Strasznie zgłodniałem! Co jemy? - zapytał z uśmiechem chcąc rozładować agresje, która rosła w kobietach.
Wszyscy jedli w milczeniu od czasu do czasu jedynie dziadkowie Sebastiana pytali go o coś lub zwracali się do Nicole serdecznym uśmiechem.
Nela już miała wrażenie, że te wakacje okażą się totalną porażką.
Gdy już zjedli Nicole pomogła starszej kobiecie posprzątać, a Sebastian wyjął torby z bagażnika.
Udał się na górę ze swoją babcią.
Nastolatka spojrzała na Nicole, która patrzyła na nią z rozbawieniem.
- Oh, te staroświeckie pokolenie. Nie martw się tylko raz w tygodniu do kościoła jakoś to chyba przeżyjesz, prawda? - zapytała wrednie patrząc na dziewczynę.


Znalezione obrazy dla zapytania katherine pierce smile gif


- Wydaje mi się, że wszystko jest sto razy lepsze niż Twój widok - odwinęła się Cornelia z przekąsem,
- Będę walczyć z Sebastianem, żebyś została tutaj jak najdłużej.
- Skoro jestem takim problemem czemu mnie nie zostawiłaś w domu dziecka?
- Wiesz... codziennie zadaje sobie to samo pytanie - odparła sucho kobieta.
Nela spuściła na moment wzrok czując jak robi się jej przykro.
Nigdy nie miała dobrych relacji ze swoją ciocią, ale usłyszeć takie słowa... były ponad jej siły.
- Oh, cóż. - powiedziała tylko Nela.

Nicole uniosła do góry jedną brew, po czym skrzyżowała ręce na piersi.
- To tyle? Żadnych obelg w moją stronę? Nie wierzę. Jesteś tutaj od godziny i już złagodniałaś.
- Wiesz Nicole.. może Tobie też przydałaby się takie wakacje.
Kobieta prychnęła na te słowa.
 - Masz być grzeczna, nie robić problemów, nie ćpać, nie pić alkoholu i nie...
- Nie szukać ojca? - dokończyła za nią.
 Wiedziała, że temat Davida jest bardzo dla niej drażliwy.
- Nie brałam tego pod uwagę, bo to chyba jest oczywiste.
- Rany.. Co z wami jest nie tak? Mój stary był jakiś mega pojebany, że tak was wkurza, że o nim wspominam?!?
Nicole przekręciła teatralnie oczami wyciągając przed oczy dziewczyny swoje dłonie.
- Widzisz te dziesięć palców? To jedna setna ludzi, których zabił - warknęła ze złością.
Nela uniosła do góry brwi w zdumieniu. - Co kurwa?
Dopiero po chwili dotarło do niej co właśnie powiedziała.
Sebastian zszedł na dół.
- Możemy jechać - mruknął z uśmiechem patrząc na Nicole.
Cornelia odwróciła się na niego i spojrzała z wyrzutem.
- Mój ojciec jest mordercą?! - zawołała ze zdziwieniem.
Blondyn nie zrozumiał o co chodzi dziewczynie, ale gdy tylko spojrzał w oczy Nicole od razu go oświeciło.
- Powiedz, że to kłamstwo... błagam... - syknęła przez zaciśnięte zęby nastolatka.
- Oczywiście, że tak. - mruknęła Nicole, po czym uśmiechnęła się ironicznie.
- Nikogo nie zabił. To był głupi żart - sprostował Sebastian patrząc z wyrzutem na kobietę.
Nela nie odpowiedziała. Wiedziała, że oboje coś kręcą i musiała się dowiedzieć prawdy.
Wzruszyła po chwili leniwie ramionami.
Sebastian przytulił ją mocno do siebie.
Na prawdę go lubiła.
 Chociaż nie był jej biologicznym ojcem starał się jak mógł by jej go choć trochę zastąpić.
Nicole podeszła do nastolatki dając jej buziaka w policzek.
- Powodzenia tygrysku - szepnęła puszczając jej oczko.

- Nela, kochanie choć do góry rozpakuj się - powiedziała starsza kobieta z uśmiechem patrząc na nastolatkę.


* * * * * * * * * * *
- Nie mogłaś sobie darować tego tekstu?! - warknął ze złością mężczyzna trzaskając mocno drzwiami.
- Wkurzyła mnie nie mogłam się powstrzymać, okej?!
- Nicole to jeszcze dziecko. Wiesz jak musiała się kurwa poczuć?!
- A co Ty taki opiekuńczy się do niej zrobiłeś, hę? Przecież to nie Twoje dziecko, a traktujesz ją jak własne!
- Bo to było zawsze moje marzenie. Chęć posiadania dziecka - warknął odpalając silnik.
- To czemu go jeszcze nie masz?!
- Bo Ty go nie chcesz mieć! Bo Cię kocham... i moim marzeniem zawsze było to, byś była moja i mieć dziecko. Nie muszę spełnić dwóch swoich marzeń... mogę mieć jedno. - jego głos nagle złagodniał. Nicole spojrzała na niego spod wachlarze ciemnych rzęs.
- Przepraszam. Nie powinnam...
- W porządku. Mam nadzieje, że wakacje będą dla niej niezapomniane.


________________________________________________


KOCHANI BARDZO PRZEPRASZAM, ZE DOPIERO TERAZ NOTKA ;//
ALE MIAŁAM TYLE NA GŁOWIE, JESZCZE ŚWIĘTA,
ZŁAMANE SERDUSZKO ITD...
NOTKA JEST TAKA SOBIE,
OBIECUJE, ZE NASTĘPNA BEDZIE DŁUŻSZA I CIEKAWSZA! :)

ŻYCZĘ WAM WESOŁCYCH ŚWIĄT NO I WSPANIAŁEGO SYLWESTRA W GRONIE ZAJEBISTYCH LUDZI.
ABY PRZYSZŁY ROK BYŁ CUDOWNY, PEŁNY PRZYGÓD.

ps. Jak zauważyliście zmieniłam playliste na bardziej taką imprezową (?).
Specjalnie na potrzeby nowego opowiadania :D mam nadzieje, że muzyka się spodoba Wam :>

Pozdrawiam kochani! <33










czwartek, 13 października 2016

Niebezpieczne związki PROLOG

Cześć kochani!
Powróciłam do Was z zupełnie nowym opowiadaniem.
Są to losy córki Lidii i Davida - Corneli.


Nicole nigdy nie spodziewałaby się, że opieka nad Nelą okażę się krwawą walką nie tylko o swoje życie, ale również ludzi, których kocha.

Nie mogąc dłużej znieść wybryków nastolatki odsyła ją na wakacje do dalszej rodziny Sebastiana, gdy tylko dziewczyna kończy 18 lat.
Nie spodziewa się jednak, że ten wyjazd okażę się niebezpieczną grą, w której Nela odgrywa główną rolę.
Zaplątana między tym co czuje i tym co powinna zrobić musi podejmować decyzje, które odmienią jej życie. W ciągłej zabawie, dużej ilości alkoholu zaczyna powoli do niej docierać, że potrzebuje znaleźć ojca. I jedyna osoba, która jej w tym może pomóc to niebezpieczny i tajemniczy Sean.



* * * * * * * * * * * * *

Spojrzała na dwie, ogromne walizki przed sobą.
Nie mogła uwierzyć, że wszystko pomieściła do nich.
Wyciągnęła z tylnej kieszeni swoich spodenek czerwoną gumkę po czym spięła długie, ciemne włosy niedbale w koka.
Uniosła do góry jedną brew słysząc z dołu dobiegające głosy.

~

- Myślisz, że to dobry pomysł? - kobieta spojrzała z niedowierzaniem na mężczyznę przed sobą.
- To mała diablica. Muszę od niej odpocząć, bo dostanę zmarszczek jeszcze przed trzydziestką - mruknęła z przejęciem opuszkami palców dotykając swoich policzków.
- Kochanie, ale Ty już masz trzydzieści lat...
- I zmarszczki  - oboje odwrócili się w stronę nastolatki,
która wypowiedziała te słowa schodząc z góry.
Kobieta skrzyżowała ręce na piersi patrząc z pogardą na dziewczynę przed sobą.
- Gdybym wiedziała, że będziesz taka bezczelna to oddałabym Cię do domu dziecka - syknęła z irytacją. Nastolatka zaśmiała się.
- Tam gdzie Ty byłaś? - mruknęła z przekąsem.
- Nie prowokuj mnie.
- Nie mam takiego zamiaru.
- Przestańcie dziewczyny - wtrącił się blondyn widząc, że sytuacja wymaga interwencji mężczyzny.
- Idź po swoje rzeczy Nel, zaraz jedziemy - dodał z uśmiechem zwracając się do nastolatki.
- Okej, tylko Ty jesteś tutaj normalny.
Nicole przekręciła teatralnie oczami.

- No charakter to ma raczej po cioci - mruknął Sebastian z uśmiechem.
Nicole prychnęła.
- To chyba kara od Boga za bycie suką.


- Cóż.. nie mogę się z tym nie zgodzić...
Nicole zaśmiała się cicho.
- Mam nadzieje, że Twoi dziadkowie to bardzo pobożna i konserwatywna rodzina i ogarnie ją, bo ja nie umiem. Mam wrażenie, że bycie "drugą matką" przerosło mnie.
- Hej, to nie twoja wina. Zrobiłaś wszystko jak umiałaś najlepiej.
- Może powinnam się bardziej starać. Mam wrażenie, że mnie nienawidzi.
- Jest w okresie buntu. Myślę, że ten wyjazd dobrze jej zrobi.
- A mi się wydaje, że jedyne co jej dobrze zrobi to klasztor - burknęła.
Sebastian wybuchł śmiechem.

Oboje usłyszeli hałas dobiegający z góry.
Mężczyzna podszedł do nastolatki odbierając jej dwie torby z ręki.
- Pomogę Ci.. kurde.. coś ty tam spakowała?
Cornelia wzruszyła ramionami. - Kilka ciuchów, kilka kosmetyków, kilka...
- Ta... kilkadziesiąt chyba - mruknął Sebastian na co Nicole zachichotała.
- No to co? Jedziemy? - dodał pakując ciężkie torby do bagażnika i spojrzał znacząco na kobiety przed sobą.
- To będzie długa podróż - powiedziała Nela wzdychając ciężko.
- Będzie, a teraz ostatnie wspólne zdjęcie moich dwóch najpiękniejszych kobiet - blondyn uśmiechnął się szeroko wyjmując telefon.
Obie odwróciły się i uśmiechnęły do aparatu.




_______________________________

Taki prolog mi wyszedł już nie będę tego zmieniać.
Ci, którzy są nadal zainteresowani blogiem zachęcam do czytania i komentowania. Notki powinny pojawiać się co dwa tygodnie, dla ciekawych mała informacja. Przez pół roku w moim życiu działo się strasznie dużo i pomyślałam, że Cornelia będzie przeżywać podobne historie do mojej :) 
Także trochę zmyślone tutaj będzie, trochę też o mnie :>

Pozdrawiam Kochani! <3



poniedziałek, 5 września 2016

OGŁOSZENIE! :)

Witajcie kochani! 

Przepraszam, że tak długo milczałam, 
ale miałam wiele spraw do poukładania.
I mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsze wakacje jakie kiedykolwiek przeżyłam :) 
A jak wasze wakacje?
 Odpoczęliście choć troszkę?

Ale to nie ogłoszenie dotyczące tego co tam u was
 (choć i tego jestem ciekawa)
Chciałabym Was poinformować, że pod koniec września pojawi się NOWE OPOWIADANIE! :) 
Jeszcze nie jestem pewna czy będzie dotyczyć Neli, córki Davida i Lidii czy zupełnie nowych bohaterów. 

A Wy jak chcielibyście?


Pozdrawiam kochani! <3 

sobota, 18 czerwca 2016

EPILOG


Oh, chciałbym się znów zakochać, ale tym razem
Ale tym razem bez żalu
Chciałbym dać to wszystko jeszcze raz, ale tym razem
Ale tym razem bez sekretów.
Nie chcę tylko nikogo. Nikogo nowego
Chcę się jeszcze raz zakochać w Tobie
Czy możemy zapomnieć o wszystkich kłamstwach
Które sobie przedstawiliśmy
Zabierających nas tak daleko od prawdy
Czy możemy zatrzeć wszystkie łzy i ból
Które przeze mnie doświadczyłaś
Czy możemy jeszcze raz,
Jeszcze raz wrócić do tego momentu, w którym zrozumiałem, że się w Tobie zakochałem.
Że jesteś dla mnie wszystkim.


Choć wyglądało tak, jakby nie mieli niczego, mieli wszystko.
Mieli siebie mimo, że na początku nie było wcale łatwo.
Życie uczy nas radzenia sobie z pewnymi sytuacjami, wystawia nas na próbę,
sprawdza naszą wytrwałość.


Nauczyła go wszystkiego. Choć nigdy nie czuł takiej potrzeby.
Był zamknięty w świecie nienawiści, przemocy i samotności.
Ale wraz z jej pojawieniem się... w jego życiu wszystko się zmieniło.
To ona pokochała go jak jeszcze nikt nigdy w życiu.
Pokochała go całym sercem. Ta miłość była bezinteresowna.
Czysta, jak ona sama...
W tej walce każdy z nich poniósł jakąś małą klęskę,
 ale wszyscy stali się w pewnym momencie zwycięzcami.


Niektórzy ponownie nauczyli się kochać.

Mała dziewczynka zaśmiała się głośno, gdy ręce mężczyzny zwinnie łaskotały ją po brzuszku.
- Tatusiu przestań! - zapiszczała nie przestając się śmiać.
Do salonu weszła kobieta, po czym spojrzała na nich z politowaniem.
- Obiad już jest. Kto pierwszy ten dostanie podwójny deser! - zawołała unosząc do góry jedną brew.




Oboje gwałtownie wstali.
- Ja pierwsza! - zawołała dziewczynka wyprzedzając mężczyznę i udając się szybko do jadalni.
Nicole zaśmiała się cicho, patrząc na blondyna przed sobą.
- Ja też dostanę podwójny deser? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Lepiej kup coś Neli. Za tydzień kończy trzy latka. - dodała spoglądając w jego niebieskie oczy.
- Jesteś wspaniała Nicole. Dajesz jej dużo miłości.
- Oboje dajemy, Sebastian. 



Inni dopiero zrozumieli czym jest prawdziwa miłość. 

Blondynka spojrzała zadowolona na balejaż, który jej idealnie wyszedł.
Młoda kobieta patrzyła w lusterko rozczesując palcami kosmyk swoich nowych włosów.
- Jest pięknie. Dziękuje - odparła po chwili z zachwytem, po czym wstała z obrotowego krzesła.
Anna uśmiechnęła się z ulgą.
- Proszę przyjść za dwa miesiące na odrosty.
- Oczywiście. Do widzenia.

- Ja też mogę przyjść na odrosty? - odwróciła się z przerażeniem widząc blondyna.
- Co Ty tu robisz? - zapytała ozięble krzyżując ręce na piersi.
- Tęskniłem za Tobą Ann.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nicole mi powiedziała.
Słysząc to imię dziewczyna przekręciła teatralnie oczami.
- No tak.. mogłam się domyśleć. Po co tu przyszedłeś? Znów chcesz się mną pobawić?
- Zrozumiałem, że z nikim nie było mi tak dobrze jak z Tobą.
- Bredzisz.
- Przysięgam Anna! - zawołał podchodząc do dziewczyny.
-To był tylko letni romans...
- Też tak na początku myślałem.
- Zack ja mam męża.
- Kochasz go?
- To nie jest proste.
- Jest i to bardzo. Albo kogoś kochasz i chcesz z nim być, albo nie.
Blondynka spojrzała na niego czując dziwne kłucie w sercu.
- Nie mam pojęcia czym jest miłość.
- Masz, Ann. Po prostu jedź ze mną. Zaufaj mi. - dodał wyciągając do niej rękę.
Kobieta spojrzała niepewnie na niego jakby chcąc to przeanalizować, ale po chwili chwyciła jego dłoń udając się z nim szybko do wyjścia.
Jeszcze nigdy w życiu nie była taka szczęśliwa.


Przy swoich troskach, obawach, doświadczeniach i mocnym bólu oraz niewiedzy o swoją przyszłość pamiętali o tych, którzy mieli wpływ na to kim są teraz i jak wygląda ich życie.

Katey spojrzała na grób przed sobą.
 Czuła ogromny smutek, ale wiedziała, że nie może się teraz poddać.
 Nie, gdy tak daleko już zaszła.
Uśmiechnęła się lekko kładąc czerwoną różę na marmurowej płytce.
- Tęsknie za Tobą Lidia. I za Michaelem też - mruknęła cicho.
- Chodź Katey. Musimy iść do lekarza na badania - dziewczyna spojrzała na Iana, który podał jej rękę. Uśmiechnęła się delikatnie kładąc dłoń na swoim już dużym brzuszku.
- Kocham Cię Katherine. Najbardziej na świecie. - dodał.
- Nie wiem czy będę dobrą matką Ian. - mruknęła cicho, niepewnie.
Mężczyzna spojrzał na nią z politowaniem.
- Skoro Nicole dała radę Ty tym bardziej to zrobisz, Katey.


Inni, musieli upaść na samo dno, by pewnego dnia próbować się podnieść.


Siedział w barze od dobrych trzech godzin co chwilę opróżniając kieliszek wódki.
W jego głowie coraz bardziej szumiało, ale alkohol pomagał mu wyłączyć wszystkie uczucia.
- Chyba masz na dzisiaj dosyć, kolego - mruknął barman z uśmiechem zabierając od mężczyzny pustką butelkę.
- Pierdolisz. Daj mi jeszcze jedną.
- Zaraz się zapijesz na śmierć.
- I o to mi właśnie chodzi.


Ale w całym tym biegu, nieporozumień, łez i rozgoryczenia były Anioły, które obiecały do samego końca czuwać. 
Po mimo, że nie dawały znaku o sobie za często, były zawsze.
Zawsze, gdy jakieś serce pękało na kawałeczki.


Kochany Davidzie, 

Wiem, że ten list otworzysz wtedy, gdy będziesz tego potrzebować.

Wiem też, że znienawidziłeś mnie za niego.
Musisz mnie zrozumieć. Pisałam go, gdyby coś mi się stało.
Przy Tobie zawsze było niebezpiecznie, ale ja to na prawdę uwielbiałam. 
Wiem, że potrzebujesz tych słów, bo znów upadasz.

Musisz żyć David. 

Nauczyłeś mnie kochać, choć sam nie miałeś o tym żadnego pojęcia. 
Dzięki Tobie stałam się silniejsza, poczułam się piękna. 

Proszę, znajdź powód do tego by znów być dobrym. 

Wierzę, że Ci się uda, tak samo jak wierzyłam w to, że będę z Tobą do końca życia.

I choć nie mogę już Cię pocałować, złapać za rękę...

Obiecuje, że będę przy Tobie zawsze. 
Wstań skarbie. 
Wytrzyj tą krew na rękach. 
Zrozum, że dobro wraca. Tylko musisz w to uwierzyć.
A potem... gdy już będziesz gotowy przyjdź i weź ją na ręce.
Kochaj ją tak samo mocno jak kochałeś mnie.

I pamiętaj David...
Anioły wracają. 


* 3 miesiące później *

Biegła ile sił w nogach ciągle odwracając się za siebie.
Była przerażona, ale jednocześnie przygotowana na walkę.
Odwróciła się z powrotem przed siebie, ale mocny ból w okolicach czoła uniemożliwił dalszy ruch.
Właśnie uderzyła w coś, a raczej w kogoś.
Szybko podniosła wzrok zdezorientowana na mężczyznę z zarostem i kolczykiem w wardze, który przyglądał jej się przenikliwie.
- Przepraszam... nie chciałam.. ale jezu... to najgorszy dzień w moim życiu - zaczęła ze zdenerwowaniem oddychając ciężko.
David uniósł wysoko brwi mając wrażenie, że gdzie już to kiedyś słyszał.
Uważnie spojrzał na dziewczynę.
Wyglądała strasznie młodo, miała gęste, czarne włosy i niebieskie oczy.
Jej usta zdobiła czerwona szminka, a sama była ubrana na czarno.
- Wyglądasz na młodą osobę. Chodzenie o tak późnej porze w takiej dzielnicy jest bardzo niebezpiecznie - odparł po chwili, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzięki za ostrzeżenie i jeszcze raz przepraszam - mruknęła, po czym uśmiechnęła się wymijając mężczyznę. David poczuł jej perfumy i mimowolnie obejrzał się za nią.
- Powinienem cię odprowadzić. Tam gdzie idziesz jest bar czynny całą noc - zawołał za nią, co spowodowało, że automatycznie się zatrzymała.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale podeszła bliżej.
- A nie jesteś seryjnym mordercą i gwałcicielem? - zapytała z rozbawieniem krzyżując ręce na piersi.
Mężczyzna prychnął na te słowa, ale wzruszył ramionami.
- Za pewne i jestem.
- A więc zgodzenie się na twoją propozycje może spowodować, że będę mieć kłopoty? - dopytywała unosząc do góry brew.
David zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Była niższa od niego prawie o głowę.
- Każdy lubi niebezpieczeństwa. - niemal szepnął, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Raczej każdy chce spotkać w życiu prawdziwą miłość.
Poczuł dziwne kłucie w sercu, gdy patrzył na nią.
- Może to zabrzmi tandetnie... ale mam wrażenie, że już kiedyś Cię spotkałem.
- Oh, może byłam twoją wielką miłością w tamtym wcieleniu, a teraz znów powróciłam by moralizować Cię i uszlachetniać? - z rozbawieniem spojrzała na niego.
- Oh, to bardziej brzmiało tandetnie - odparł po chwili wywołując w nieznajomej udawane oburzenie.
- A ja myślę, że to przeznaczenie - mruknęła cicho, gdy szli już spacerkiem drogą,
 a towarzyszył im księżyc.
- Tylko nie zakochaj się we mnie.
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem.
- Dobre dziewczyny kochają złych chłopców.
David uśmiechnął się.
To było śmieszne, niedorzeczne, ale na prawdę poczuł się jak... w tedy.

Ona miała racje. Anioły wracają. 




_____________________________________

Koniec historii. :)

Mam nadzieje, że w Epilogu wszystko się wyjaśniło.
Nicole nie oddała Corneli. Nigdy nie miała zamiaru tego zrobić.

Tak samo jak nigdy nie twierdziłam, że Lidia jest główną bohaterką kochani.
Musicie mi to wybaczyć i jednocześnie zrozumieć.

Trudno mi się pisało ostatnie rozdziały, bo lubiłam tą historię,
 po mimo, że nie zawsze dodawałam notki na czas.
Za co Was jeszcze raz bardzo przepraszam.

Chciałabym Wam podziękować, że wytrwaliście do końca opowiadania i dziękuje
za każdy komentarz nawet ten z krytyką. :)
Bardzo mnie to motywowało, bo czasem miałam chwilę słabości czy ma to jakiś sens.
Uwielbiam z Wami pisać, na prawdę :)
 Zwłaszcza gdy macie tą samą pasję jaką ja miałam - pisanie. :)
I dziękuje mojej kochanej przyjaciółce za doradzanie mi w niektórych momentach :)


I na sam koniec pytanie do Was.
Czy chcecie bym coś pisała nowego?
Może macie jakieś pomysły? Może chcecie dalszych losów, ale już córki Lidii i Davida?

Proszę o odpowiedź, jeśli już macie mnie dość to nie będę nic pisać, haha :D


Pozdrawiam kochani! <3



środa, 8 czerwca 2016

Uprowadzona LII


Tak jak tonę w piachu
Widząc Cię wymykającą mi się z rąk.
Oh, tak umrę tutaj pewnego dnia.
Bo jedyne co robię to płacze za Twoim uśmiechem.




Słońce przysłoniły ciemne i gęste chmury.
Robiło się coraz zimniej, a wiatr nieustępliwie rozwiewał włosy na wszystkie strony.
W oddali słychać było płacz małego dziecka.
Widać kobieta, która miała je na rękach nie umiała uspokoić.
Kołysanie, butelka - nic nie pomagało.


Po drugiej stronie roznosił się rozpaczliwy szloch dziewczyny.
Wysoki mężczyzna próbował ją jakoś uspokoić, ale nie potrafił do końca tego zrobić.
Mocny uścisk jego dłoni splecionej z jej na nic się zdawał.
Gęste łzy przysłoniły jej piękne, zielone, kocie oczy.

Czterech mężczyzn ubranych w czarny garnitur wzięło swoimi białymi rękawiczkami grube pasy.
Ich poważne twarze nie wyrażały żadnych emocji, jakby nie znali tej dziewczyny.
Jakby nigdy nic dla nich nie znaczyła.
Podnieśli białą trumnę, po czym opuszczając ją wolno w dół jeden z nich zdjął
 białe lilie ułożone na górze.
Opuszczali ją nieśpiesznie, wolno doprowadzając wszystkich do szaleństwa.

Katey upadła na kolana, a jej przeraźliwy szloch przeraził nawet Nicole.
Kobieta poprawiła swoje ciemne okulary rozglądając się na boki.
Zauważyła go. Stał na wzgórzu i patrzył na to wszystko z pogardą.
Jakby cała ta sytuacja była jakąś kiepską, marną komedią do której oglądania został zmuszony.
Na głowie miał szeroki kaptur.
Po chwili jego wzrok wolno zszedł na Nicole, a potem na dziecko,
które trzymała w rękach.
Skrzywił się mocno, jakby z obrzydzeniem.
Nicole odchrząknęła przykrywając dziewczynkę swoją czarną chustką,
 którą miała założoną na ramionach.


Zatrzymała go dopiero na samym końcu ceremonii.
Złapała go stanowczo za ramię zmuszając tym samym by na nią spojrzał.
- I co teraz? - zapytała poważnie wciąż mając na rękach dziewczynkę.
- Chuj mnie to obchodzi. Zrób z nią co chcesz. Możesz oddać ją do domu dziecka, w którym byłaś.
- David...
- Jeśli mi ją oddasz z zimną krwią ją zabije. Nie mogę na tego bachora patrzeć! - warknął ze złością zaciskając pięści.
- Więc to tyle? Tak po prostu chcesz ją oddać? To twoje...
- Mam to w dupie rozumiesz?!


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Nicole spojrzała na mężczyznę przed sobą, po czym bez zaproszenia weszła do domu.
Jej czarne szpilki uderzały o panele na podłodze,
ale ona jakby nie przejmowała się, że może je zniszczyć.
Weszła od razu do salonu instynktownie go odnajdując.
Odwróciła się do mężczyzny przodem, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Myślisz, że mogę sobie wziąć jej ciuchy? - zapytała z rozbawieniem unosząc do góry brew.
- Jesteś pojebana! Tak samo jak David! Nienawidzę was kurwa! - kobieta nie zdążyła zareagować, gdy pojawiła się Katey i zaczęła ją szarpać.
Ian od razu zareagował łapiąc swoją żonę za ramiona i odciągając ją od Nicole.
Brunetka zaśmiała się tylko wzruszając ramionami.
- Co z małą? - zapytała w końcu swoim zachrypniętym głosem.
- Jesteś aktualnie jej najbliższa. Lidia chciała byś Ty ją wzięła. - odparła po chwili Katey niepewnie.
Nicole przekręciła teatralnie oczami.
- Nie mam zamiaru bawić się w matkę. Nie jestem dobra w wychowywaniu dziecka.
- My ją weźmiemy - dodała szybko blondynka.
Nicole prychnęła.
- Chętnie bym wam ją oddała, ale moja siostrunia chciała bym to ja zrobiła z nią co chce.
- Nicole... - wtrącił Ian, ale kobieta mu przerwała gestem ręki.
- Jestem za młoda by kogoś uczyć dobrych rzeczy. Załatwię to inaczej.  - odparła po chwili zamyślając się na moment.


grafika Nina Dobrev, tvd, and katherine pierce


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *


* 3 DNI PÓŹNIEJ *

Nicole spojrzała na małą dziewczynkę, która spała w foteliku na tylnym siedzeniu samochodu.
Nie chciała jej budzić i właściwie nie przejęła się zbytnio tym,
że nie powinna zostawiać dziecka samego. Zwłaszcza tak malutkiego.
Wzruszyła tylko ramionami, po czym wyszła z auta uchylając lekko okno.
Spojrzała na dom przed sobą.
Czuła dziwny ból w okolicach serca, ale ignorowała to resztkami sił.
Weszła bez pukania domyślając się, że drzwi będą otwarte.
Jakby właściciel czekał w nich na kogoś kto już nigdy tu nie przyjdzie.
Odsunęła swoimi czarnymi trampkami rozbite szkło na podłodze i weszła w głąb domu.
Udała się do salonu i zatrzymała się widząc Davida.
Jego oczy były podkrążone, ręce poobdzierane.
Wyglądał jakby stracił wszystko.

- Miło Cię widzieć, David - mruknęła po chwili, gdy mężczyzna uważnie się jej przyglądał.
- Wyjdź stąd.
- Mamy do pogadania.
- Wyglądasz jak ona. Jak moja Lidia.
Nicole prychnęła na to.
 - Raczej to ona wyglądała jak ja, ale no nie ważne. W moim aucie jest coś.. a raczej ktoś Twój.
David spojrzał na nią ze złością.
 - Już Ci mówiłem, że nie chce tego bachora.
- To Twoje dziecko czy tego chcesz czy nie!
- To było jej dziecko!
- Czyli w seksie nie brałeś udziału!? - zawołała ze złością krzyżując ręce na piersi.
- Wynoś się. Więcej nie powtórzę.

- Nie musisz powtarzać. Musisz mnie wysłuchać. Jesteś temu winny David, rozumiesz?! Tracisz wszystkich na własne życzenie. To nie Bóg Ci ich zabiera... sam to robisz. Jesteś zły... Ona była skłonna zrobić dla Ciebie wszystko i przez to wszystko jej już tu nie ma. Odeszła. Umarła, ale ona dawała szanse. Milion szans byś się ogarnął. Upadałeś, a ona podawała Ci rękę za każdym razem. A Twoja dłoń ją biła. Ona ustami całowała Twoje rany, a Twoje usta? Twoje... bluzgały ją jakby była nikim. Patrzyła na Ciebie jak na coś dobrego, przysięgam w życiu nie widziałam, by ktoś patrzył z taką miłością na inną osobę... a Twój wzrok? Pełen obrzydzenia i pogardy. Obejmowała Twoją szyję chcąc się do Ciebie przytulić,a Twoje ręce owijały się wokół niej i dusiły. Ona miała setki okazji by wyznać Ci miłość, powiedzieć, że w was wierzy. A Ty? Ty nigdy jej nie powiedziałeś, że ją kochasz. Zostawiła dla Ciebie wszystko, wszystko poświęciła. a Ty? Ty nawet nie umiesz wziąć na ręce kogoś kto jest dowodem tej miłości. Kogoś kto ma Ci ją przypominać. Już na zawsze.

- A może jest mi tak lepiej, co? Może nie mam kurwa zamiaru być dobry, łaskawy. Może znów mam ochotę zabijać! Chyba nawet będę mieć pierwszą ofiarę - dodał, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.  Jego oczy stały się ciemniejsze.
Poznała ten wzrok. Wzrok zabójcy.
Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy David szybko podszedł do niej i powalił ją na podłogę.
Przygniótł ją swoim ciałem.
Syknęła głośno czując ból w okolicach kręgosłupa.
- Ten twój wygląd jest przekleństwem dla Ciebie, rozumiesz?! - jego dłonie objęły jej szyje.
 Nicole złapała go za ręce próbując wyrwać się z jego uścisku. Nie umiała złapać tchu.
- Nie chcesz mnie.. skrzywdzić - wyszeptała resztkami sił.
- Chce. Zawsze chciałem Cię zabić. Teraz już mnie nic nie powstrzymuje. - warknął ze złością.
Jej twarz była coraz bladsza, usta coraz bardziej sine.
Po chwili Nicole krzyknęła głośno czując ból w prawej ręce.
Szkło wbiło jej się w ramię.
Dopiero chwilę później David zorientował się co się stało.
Odsunął swoje ręce patrząc na nią w szoku.
Nicole wykorzystując okazję wstała szybko oddalając się na bezpieczną odległość.
Spojrzała na niego przestraszona.





Patrzył na nią w zdumieniu. Co chwilę zerkał na jej buty.
Trampki. Takie jakie nosiła Lidia.
Jej twarz wyglądała teraz tak niewinnie.
Patrzyła na niego swoimi wielkimi, przerażonymi oczami tak samo jak Lidia,
gdy podnosił na nią swoją rękę.
Przez kilka sekund miał wrażenie, że to ten Anioł stoi przed nim,
 ten którego w tak okrutny sposób stracił.
- Lidia... - wyszeptał patrząc na nią z błaganiem.
- Odeszła - mruknęła cicho Nicole przełykając ciężko ślinę.
Lewą dłoń trzymała na ranie, która krwawiła.
Podszedł do niej blisko, po czym przytulił ją mocno do siebie.
Nicole z trudnością powstrzymała płacz.
- Pocałuj mnie... - mruknął David tuż do jej ucha.
Dziewczyna odsunęła go od siebie, po czym wspięła się na palce muskając ustami jego policzek.
- Nigdy nie jest za późno by być dobrym, David. Pamiętaj o tym. - mruknęła poważnie wyciągając z kieszeni spodni jakąś czerwoną kopertę.
- Jeśli wasze dziecko nie może być powodem tego, że będziesz dobry może ten list to spowoduje - mruknęła cicho, po czym ostatni raz na niego spoglądając odeszła zostawiając
po sobie zapach róż i kokosu.


Oh, nie możesz słyszeć, że płaczę,
Zobaczyć jak moje marzenia umierają. 
W tym miejscu, w którym stoisz
Samotnie
Jest tutaj tak cicho
I jest mi tak zimno
Ten dom dłużej nie pozostanie moim domem. 


Spoglądał na porozrzucane rzeczy.
Nogą kopnął w jakąś szkatułkę, która poturlała się pod stół.
Wszystko mu ją przypominało.
Wszedł do sypialni, a jego wzrok powędrował na wielkie łóżko.
Dotknął palcem swoich ust jakby chcąc otworzyć jej pocałunki.
Rozsunął drzwi z szafy przeglądając jej ciuchy.
Pachniały nią.


Oh, jak powiedziałaś mi, że mnie opuszczasz,
Czułem się jakbym nie mógł oddychać.
Moje bolące ciało upadło na podłogę,
Potem zadzwoniłem do Ciebie.
Teraz to boli o wiele bardziej. 



Wciąż w ręce zaciskał kopertę.
Chciał ją otworzyć. Ale nie potrafił.
Wyciągnął z kieszeni bluzy czarną zapalniczkę i odpalił przykładając do ubrań dziewczyny.
To już nie był jego dom.
On już go nie ma.

Spowodowałaś, że moje serce krwawi 
I jesteś mi winna wyjaśnienia.
Ponieważ nie potrafię zrozumieć, dlaczego ode mnie odeszłaś.
Jestem tutaj samotny i zamarzam bez Ciebie

Chciałbym Cię znów móc pocałować.
Chyba umieram bez Ciebie. 


* * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Nicole wsiadła do auta patrząc na dziewczynkę.
Miała takie same oczy jak David.
Westchnęła głośno.
- Sorki malutka, ale nie zamierzam być Twoją matką. - mruknęła od niechcenia po czym ruszyła w kierunku miejsca, w którym spędziła dzieciństwo.

- Będzie Ci tam dobrze. Musisz być po prostu silna i nie daj sobie wejść na głowę. Na pewno masz po mnie charakterek. Więc jestem pewna, że sobie poradzisz. - mówiła zbliżając się pod dom dziecka.
Wyszła z samochodu, po czym otworzyła tylne drzwi rozpinając małą.
Już ją miała podnosić, gdy zauważyła czerwoną kartkę.
Wypuściła ze świstem powietrze.

- Twoja mama do mnie ostatnio dzwoniła. Miała prośbę. Widzisz tą kartkę? - zapytała pokazując małej czerwoną kartkę.
 - Ta jest dla mnie. Taką samą kazała mi przekazać Twojemu tacie. Miałeś mądrą mamę. Napisała pożegnalne listy na wypadek, gdyby coś się stało. No i patrz! Nie myliła się. Przeczytam Ci. - dodała z uśmiechem rozwijając papier.

Nicole, 
Choć to Ty masz wprawę w pisaniu listów teraz przyszła kolej na mnie. 
Po pierwsze chce Ci podziękować. 
Po mimo, że byłaś dla mnie wredna po raz pierwszy czułam, że na prawdę mam siostrę. 
Żałuje, że nie spędziłyśmy czasu normalnie... na malowaniu paznokci, albo oglądaniu komedii romantycznych. 
Teraz będzie burza... Wiem to.
 Będzie ogromna burza w waszych sercach, w głowach. 
Proszę... pozwól mu to wszystko robić. 
Pozwól mu zabijać, krzywdzić.
 Pozwól mu upaść.
Wiem, że w końcu znów wstanie. 
Ale nie pozwól by się zbliżył do dziecka. 
Może ją znienawidzić. Może ją pokochać. 
Ale chcę byś Ty się nią zajęła. 
I gdy pewnego dnia... David będzie chciał zmienić swoje życie.. być dobry już na zawsze pozwól mu przyjść. Pozwól mu ją przytulić, pocałować. 
Chroń ją. Tak bardzo Cię o to proszę.
Chroń ją przed palantami, przed złem tego świata. 

Nadaj jej imię. 
Naucz ją kochać. 
A potem... potem wspomnij o mnie. Gdy już będzie na to gotowa. 
I powiedz jej, że bardzo chciałabym móc zobaczyć jak uczy się mówić, jak chodzi... jak się zakochuje. Jak zdobywa dobre oceny. Wszystko. 

Teraz żyj, Nicole.
 Bo postawiłam Ci wyzwanie na całe życie. 
Nasi rodzice nie dali Ci miłości. Przepraszam Cię za to. 
Wiem, że będziesz dobra dla niej. Dasz jej wszystko. 
Bo na wszystko zasługuje. Na wszystko co dobre, tak samo jak Ty.

Kocham Cię Nicole, kocham tą dziewczynkę. Kocham Davida.
Będę przy Was, obiecuje. Będę waszym Aniołem. 

 Lidia. 

Nie zorientowała się kiedy zaczęła płakać.
- Jak mogłaś mnie zostawić? - mówiła przez łzy zanosząc się okropnym szlochem.
- Tak bardzo chciałam mieć siostrę! I ją straciłam! Nienawidzę tego życia! - krzyczała przez łzy.
Po chwili poczuła rękę na ramieniu.
Spojrzała do góry, a widząc blondyna zdziwiła się.
Mężczyzna złapał ją za rękę by wyszła z auta po czym przytulił ją mocno do siebie.






Jestem zazdrosny o deszcz
Który pada na Twoją skórę.
Jest bliżej niż moje ręce kiedykolwiek były.

Życzyłem Ci wszystkiego najlpeszego co może dać świat.
I powiedziałem Ci, kiedy mnie opuściłaś
Że nie ma nic do przebaczenia.
Ale ja zawsze myślałem, że wrócisz
Powiesz mi, że wszystko co znalazłaś to złamane serce i nędza.
Trudno mi powiedzieć, że jestem zazdrosny o to, 
że jesteś szczęśliwsza beze mnie 



- Ona... ona umarła... Lidia nie żyje... - mówiła przez łzy próbując złapać oddech.
Sebastian pogłaskał ją po plecach uspokajająco.
- Wiem kochanie.

- Co z nią zrobisz? - dodał po chwili patrząc na dziewczynkę.
- Nadam jej imię - mruknęła Nicole pociągając nosem.
- Jak ją nazwiesz?
- Cornelia.
- Czy to imię coś znaczy?
- Nigdy nie kończącą się miłość.




Już nic nie będzie takie jak kiedyś.



___________________________________________________

Okej kochani notka gotowa. Ufff.
Okropnie trudno mi się ją pisało, bo sami wiecie o czym jest
Od samego początku tej historii Lidia miała umrzeć.
Wybaczcie mi to.
Szykuje się tylko jeszcze epilog i koniec opowiadania :)
Dodam go w poniedziałek.
Pozdrawiam kochani!


sobota, 28 maja 2016

Uprowadzona LI




Zostań, bo ta noc - to ona płacze deszczem.
Zostań, bo jak nikt przynosisz mi powietrze.



Jej ręce trzęsły się okropnie, gdy na szybko pakowała kilka ciuchów do sportowej torby.
Sebastian uważnie to obserwował, ale nie chciał jej pomagać.
Znał ją bardzo dobrze i wiedział, że musi zrobić to sama.

Nicole poprawiała co chwilę swoje długie włosy od czasu do czasu przeklinając pod nosem,
 gdy coś wymknęło jej się z rąk.
W końcu zapięła torbę patrząc na Sebastiana.
- Możemy jechać.
Mężczyzna pokiwał głową biorąc torbę i ruszył w stronę schodów.


Oboje zatrzymali się, gdy zobaczyli starszą kobietę ze skrzyżowanymi rękami,
 która patrzyła na nich przenikliwie.
- Znów chcesz mi zniknąć? - zapytała surowym tonem patrząc to na Sebastiana to na Nicole.
- Mamo to nie tak...
- Gdzie jedziecie?
- Musimy udać się do Paryża.. mamy tam sprawę do załatwienia.
- Wrócisz tu?
- Nie wiem mamo...
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem.
- Wiem, że nie jesteś Lidią, ale mimo wszystko czuje dziwną więź z Tobą.. jakbyś była moja. Jeśli jedziesz do Lidii pozdrów ją ode mnie.. mam nadzieje, że jest szczęśliwa. - Nicole zerknęła na Sebastiana ze zdziwieniem nie mogąc do końca zrozumieć czy na prawdę kobieta wypowiedziała takie słowa.
- Ty też na siebie uważaj. Nie zabronię Ci jechać, bo wiem, że nie posłuchasz - dodała z lekkim uśmiechem.
Nicole odwzajemniła ten gest po czym przytuliła kobietę.
- Wrócimy tutaj jeszcze.
- Będę czekać.



* * * * * * * * * * * * * *  *  *


Katey chodziła w kółko po szpitalnym korytarzu, a jej przekleństwom i modlitwom nie było końca.
Od czasu do czasu zanosiła się głośnym płaczem, by po chwili się uspokoić i znów wracać do poprzedniego stanu. Ian już dawno odpuścił.
Próbował dwa razy ją przytulić, raz dostał od niej pazurami po policzku,
a drugi raz niemal zaczęła krzyczeć.
Wszyscy byli poddenerwowani.

Jedynie David, który siedział na końcu sali z kapturem na głowie wyglądał na spokojnego.
Jakby myślami był zupełnie gdzie indziej.
Oczywiście, Katey już próbowała go sprowokować:
 "No co tak kurwa siedzisz!"
"Zrób coś Moris Lidia umiera do cholery!", ale on jedynie spojrzał na nią od niechcenia i znów powracał do swoich myśli.





* * * * * * * * * * * * *

Nicole przeklinąła pod nosem, gdy utknęli w korku.
Jechali już dobre dwie godziny i każda minuta była coraz bardziej nieznośna.
- No szybciej! - poganiała Sebastiana, gdy wjechali na autostradę.
- Staram się jak mogę.
- No właśnie nie widać - burknęła.

Sebastian gwałtownie skręcił w prawo i zatrzymał szybko samochód.
- Co Ty robisz do cholery? - warknęła ze złością.
- Próbuje Cię uspokoić.
- Zatrzymując się?!
- Wysiadaj.
- Sebastian kur...
- Wysiadaj - warknął sam opuszczając pojazd.
Nicole przekręciła teatralnie oczami, ale w końcu wykonała rozkaz mężczyzny.


Odwróć się
Czasami jestem trochę samotna 
A Ciebie nigdy nie ma w pobliżu
Odwróć się
Czasami jestem trochę zmęczona
Słuchaniem dźwięku moich łez

Odwróć się
Czasami jestem trochę zdenerwowana tym
Że wszystkie najlepsze lata już minęły
Odwróć się
Czasami jestem trochę przerażona
A wtedy widzę to spojrzenie w Twoich oczach. 

Odwróć się
Czasami jestem trochę niespokojna
I marzę o czymś szalonym
Odwróć się 
Czasami jestem nieco bezsilna

I jak dziecko leżę w Twoich ramionach
Odwróć się
Czasami trochę się złoszczę
I wiem, że muszę uciec i wypłakać się
Odwróć się
Czasami jestem trochę przerażona
A wtedy widzę to spojrzenie w Twoich oczach. 

I potrzebuje Ciebie właśnie teraz

I potrzebuje Ciebie bardziej niż kiedykolwiek
I jeśli tylko przytulisz mnie mocno
Już nic nas nie rozłączy
I tylko to będziemy robić dobrze
Bo nie będziemy nigdy błądzić

Na prawdę potrzebuję Cię dzisiejszej nocy

Dawno temu zakochałam się

Ale teraz tylko się rozpadam
Nie mogę nic zrobić
Całkowite zaćmienie serca
Dawno temu było światło w moim życiu
Ale teraz jest tylko miłość w ciemnościach



Nicole spojrzała na niego wyczekująco.
- Rozejrzyj się - odparł tylko krzyżując ręce na piersi.
Nicole wzruszyła ramionami, ale po chwili wykonała jego prośbę. 





Wstrzymała na moment powietrze czując dziwny przypływ żalu.
Podeszła bliżej barierki spoglądając na jezioro przed sobą.


* * * * *

- Wypiłeś piwo! - zawołała z oburzeniem nastolatka, ale po chwili zaśmiała się widząc jak blondyn pokazuje jej język.
- To tylko piwo. Idziemy popływać? - zapytał z uroczym uśmiechem podchodząc do barierki.
Dziewczyna podążyła za nim ze zdziwieniem.
- Żartujesz sobie? Nie wiadomo ile tutaj jest metrów głębokości poza tym wypiłeś...
- Oh, Nicole. Kto by pomyślał, że będziesz mnie moralizować. 
- Sebastian przestań.
- No dawaj. Popływamy - mruknął z uśmiechem, po czym zdjął czarny T shirt i zaczął zdejmować buty.
- Pływaj sobie sam, ale jak będziesz się topić to Ci nie pomogę.
Mężczyzna spojrzał na nią z politowaniem.
- A Davida byś uratowała? 
- Mam dosyć Twojej chorej zazdrości. Uroiłeś sobie coś w tej blond główce.
- Uroiłem? Nie jestem głupi, widzę jak na Ciebie patrzy. 





- Mam już tego dosyć. Ciągle sobie coś wmawiasz. 
- Przyznaj się, że Ci się podoba. 
- Idę do domu. - warknęła ze złością po czym odwróciła się plecami do mężczyzny. 
Usłyszała jakiś hałas,a po chwili szum wody.
Spojrzała z przerażeniem za siebie.
Nigdzie go nie było.
Przeklęła pod nosem podchodząc do barierki i wychylając się mocno.
- Sebastian! - zawołała z przerażeniem.
Było już dość ciemno, a ona uważnie rozglądała się w poszukiwaniu mężczyzny.
Nie zastanawiając się już dłużej zdjęła swoje wysokie obcasy, kurtkę i spodnie.
Zwinnie przeszła przez barierkę po czym wskoczyła do wody.
Wynurzyła się z wody, była na prawdę zimna i rozglądała się nerwowo.
- Sebastian! To nie jest śmieszne! 
- Jest - usłyszała za sobą. 
Spojrzała na niego ze złością.
- Odbiło Ci?! Wiesz jak się... - przerwała czując dziwną gule w gardle.
- Przejęłaś? Przejęłaś się tym, że mogło mi się coś stać?
- Mam dosyć tych Twoich testów. 
- To nie był test. Nie byłem pewny, że wskoczysz za mną.
- Nigdy więcej tak nie rób.
- Mimo, że wiem, że czujesz coś do Davida... podążyłaś za mną. To znaczy, że do mnie też coś jeszcze czujesz.
- Sebastian...

- Wracajmy już. Robi się zimno.


* * * * * * * * * 



- Po co mnie tu zabrałeś? - zapytała w końcu spoglądając na niego.
- Bo wtedy zrozumiałem, że zrobisz dla mnie dużo. I chciałem Ci przypomnieć, że ja dla Ciebie zrobię dużo więcej. Więc przestań na mnie przeklinać, ponaglać mnie. Robię co mogę Nicole, ale nie wysadzę wszystkich aut, bo musimy jechać do szpitala.

Nicole uśmiechnęła się lekko podchodząc do mężczyzny.
- Po prostu mam złe przeczucia Sebastian, a wiesz...
- Wiem, że nigdy Cię nie zawiodły.
- Jedźmy już. Proszę.
- Dobrze.


ANIOŁY ODESZŁY.



* * * * * * * * * * * * * * * * * * *


Ta notka miała być zupełnie inna i w zupełności o czymś innym,
a jest okropnie krótka :C
 Wybaczcie mi kochani, ale mam tak straszliwie kiepski humor
co najśmieszniejsze jest spowodowany przez faceta :D
I nie mogłam jeszcze dodatkowo pisać smutnej notki bo chyba bym wysiadła.
Następna notka za tydzień w piatek.
Żeby już nie przedłużać.
Pozdrawiam kochani, miłego weekendu i przepraszam mocno :(








piątek, 13 maja 2016

Uprowadzona L



Znalazłam Ciebie gdzieś na końcu świata.
I wszystko już wiem.
Szukałam całe dnie, miesiące, lata.
I odnalazłam Cię.
A teraz kiedy jesteś przy mnie blisko.
Nie muszę martwić się.
Bo dzięki Tobie wiem, że mam już wszystko.
W dwóch słowach Kocham Cię. 



* 3 miesiące później *

Lidia uśmiechała się widząc swój brzuch. Był na prawdę ogromny.
Nie znała płci dziecka. Oboje z Davidem uznali, że dowiedzą się dopiero jak urodzi.
Chodź Lidia przeczuwała w głębi serca, że jest to dziewczynka.
Spojrzała na swój notes, a potem na długopis leżący nieopodal.
Sięgnęła po to wybierając wcześniej numer do swojego domu.
Wiedziała, że prawdopodobnie odbierze Nicole.
Rodzice na pewno są w pracy.
Nie myliła się. Po chwili usłyszała zachrypnięty głos kobiety.
- Halo?
W pierwszej chwili wstrzymała powietrze.
Tak długo jej nie słyszała. Nie widziała rodziców.
- Cześć.. Tu Lidia - odparła trochę niepewnie.
- Oh, siostra. Miło Cię słyszeć po tylu latach - mruknęła z sarkazmem.
- Mam do Ciebie sprawę.
- No kto by pomyślał.
- Proszę. To bardzo ważne.
- Okej.. a więc zamieniam się w słuch. Co się takiego dzieje, że do mnie dzwonisz?

( ... )

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *


David spojrzał z niedowierzaniem na blondynkę
nie mogąc do końca pojąć co właściwie tutaj robi.




- Nie wiedziałam Moris, że stać Cię na takie rzeczy - mruknęła nie ukrywając dużego zdziwienia tą wizytą.
- Właściwie nie wiem w którym momencie mam dzwonić na policję. Teraz czy zaczekać aż się wkurzysz i mnie pobijesz? - dodała z sarkazmem.
Mężczyzna przekręcił teatralnie oczami.
- Nie bije kobiet.
- Doprawdy? Możesz powtórzyć? Wydaje mi się, że nie usłyszałam...
- Dobra. To nie - warknął ze złością po czym podniósł się z kanapy.
Dziewczyna złapała go za ramię popychając lekko z powrotem w kierunku sofy.
- Przepraszam. Skoro Lidia Cię akceptuje ja jako jej najlepsza przyjaciółka też.
Mężczyzna uśmiechnął się z ironią.
- Dziękuje łaskawco.
- Więc przechodząc do sedna sprawy. Czemu jej nie dałeś po prostu tego pierścionka?
- Nie wiem.
- Zwlekasz z tym już kilkanaście miesięcy.
- Może czekam na odpowiednią chwilę. I nie wiem dlaczego kurwa z tobą o tym rozmawiam.
- Bo jestem tak samo powalona jak wy. Może troszeczkę bardziej - oboje się zaśmiali.
- Nigdy nie będzie na to odpowiedniej chwili, David. Zawsze możesz znaleźć wymówkę by przed nią klęknąć, zawsze może ktoś stanąć na waszej drodze. Ona Cię kocha. Wydaje mi się, że Ty ją także. Więc na co czekać? Aż będzie stara, gruba i pomarszczona?
- Gruba w sumie już jest.
- Przez Ciebie.
David przekręcił teatralnie oczami.
- Więc co mam zrobić?
- Na prawdę z Tobą jak z dzieciakiem! Zamów romantyczną kolacje, muzykę. Ubierz garnitur i klęknij przed nią. Tadam! Cała filozofia...
- To nie w moim stylu.
- Hmm.. - Katey zamyśliła się na chwilę.
- To może przyłóż jej broń do skroni i i wystrzel w nią pierścionkiem! Czy to jest bardziej w Twoim stylu?
- Dobra. Może być ta romantyczna kolacja. Ale żadnej muzyki!
- Jak wolisz.
- Musisz iść ze mną.
- Nigdzie z Tobą nie pójdę. Boję się.
- Katey przestać żartować. Nie mam garnituru...
Blondynka spojrzała na niego zaskoczona.
- Serio? Żadnego?
David zaprzeczył głową. - Wyglądam na typa co chodzi w takich rzeczach?






- Okej. Niech będzie.. pójdę z Tobą.
- Chce to zrobić dzisiaj. Jeśli teraz tego nie zrobię już nie będę miał szansy.
- W porządku. Zabiorę tylko torebkę i możemy jechać.

W życiu nie pomyśleliby, że mogą w jakiś sposób się dogadać.
Jednak szczęście Lidii łączy ludzi.
Katey strasznie go wkurzała.
Była przemądrzała. Ciągle mówiła, że "za małe",
 "wyglądasz grubo", "tak to możesz się ubrać na własny pogrzeb"
ale dzięki jej kąśliwym uwagą zrozumiał, że nie tylko jemu zależy na dobru dziewczyny.
I choć kazała mu się przebierać setki razy w głębi duszy dziękował jej, że mu pomogła.
Gdyby Katey przyszła z jakimś problemem do niego prawdopodobnie kazałby jej spadać.
Cóż za ironia, że to on prosi o pomoc...


* * * * * * * * * * * * * * *

- Wiesz to zabawne. Często zastanawiam się, czy kiedykolwiek spotkamy się we czwórkę. Jako pary... I tak normalnie porozmawiamy - mruknęła kobieta krzyżując ręce i patrząc w okno.



Widzę, że masz piękno w swoich oczach.
Ale tylko wtedy, gdy na mnie patrzysz.


Widzę, że Twój uśmiech jest pełen barw.
Ale tylko wtedy, kiedy uśmiechasz się do mnie.


Widzę, że dajesz sobie radę sama.
Ale tylko wtedy, gdy o mnie myślisz. 


Widzę, że możesz żyć samotnie.
Ale tylko wtedy, gdy o mnie pamiętasz. 




- Na prawdę Nicole o tym myślisz? - zapytał mężczyzna uważnie obserwując dziewczynę.
Nicole wzruszyła ramionami.
Po chwili odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Gdy wyjechałam z Paryża po mojej śmierci obiecałam sobie, że się zemszczę. Chciałam zniszczyć życie Lidii, Tobie i Davidowi. I zniszczyłam życie, ale nie wam. Przeze mnie zginęły niewinne dziewczynki, zabiłam Billa... tylko dlatego, że kochał mnie za mocno. Zabiłam go Sebastian, bo on po prostu mnie kochał...
- Nicole.. - Sebastian wstał chcąc do niej podejść, ale Nicole wyciągnęła ręce przed siebie dając mu do zrozumienia, że ma nie podchodzić.
- Nie Sebastian... Miłość nie jest dobra. Obiecałam sobie też, że nigdy już do Ciebie nie wrócę. Zrozumiałam, że bycie suką jest o wiele łatwiejsze. Płaszczyli się przede mną mężczyźni by chociaż móc ze mną porozmawiać. Kłamałam, manipulowałam. Nie chce takiego życia. Po mimo tego, że Lidia tyle wycierpiała nie zmieniała swojego serca, a ja ciągle kłamie. Udaje, że ten dom w którym mieszkam jest moim.. ale tak na prawdę nigdy nie powinno mnie w nim być.
To nie jest moje życie, tylko jej. Odebrałam jej to, ale ona i tak  jest szczęśliwsza ode mnie....

- Do czego pijesz Nicole?





Kobieta spojrzała na niego oddychając głęboko.

- Zakończmy to. Po prostu zerwijmy Sebastian.
- Żartujesz sobie?
- Mówię całkiem serio. Tak będzie lepiej.
Mężczyzna zaśmiał się cicho po czym podszedł do Nicole.
- Dlaczego Ty tak bardzo się boisz swoich uczuć, Nicole? Dlaczego tak się wzbraniasz tego, że mnie kochasz?
- Bo to nie jest...
- Nie jest prawdziwe? A co do cholery jest w naszym życiu? Byłem gotów zabić każdego kto stanąłby mi na drodze w tropieniu Ciebie, rozumiesz?! Nigdy żadnej rzeczy, którą od Ciebie otrzymałem, która dawała mi nadzieje, że żyjesz nie wyrzuciłem. Nigdy z Ciebie nie zrezygnowałem. Odmawiałem każdej dziewczynie choć były cholernie seksowne i piękne. Odmawiałem, bo Cię kocham i nie mogę przestać! Nawet nie chce... Nicole jesteś dla mnie wszystkim... Nie ma dla mnie nic bardziej cennego niż Ty.. - jego ton ściszył się niemal do szeptu.
Dotknął delikatnie jej policzka po czym przyciągnął ją do pocałunku.





Kobieta oderwała się na chwilę od niego patrząc w jego oczy.
- Kocham Cię Sebastian. Jak nikogo innego - wyszeptała ponownie złączając ich usta w namiętnym pocałunku.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * *

David był przygotowany na ten dzień.
Niemal wyczekiwał na niego.
Chciał w końcu by Lidia była w pełni szczęśliwa.
Uśmiechnął się do niej łapiąc ją mocno za rękę.

https://www.youtube.com/watch?v=IOWJET6EKRM ( odpalcie sobie )

Lidia odwzajemniła uśmiech zatrzymując się na chwilę.
- Pójdę do cukierni na przeciwko. Mam ochotę na pączka. - mruknęła, gdy David usiadł na ławce.
- Mogę iść.
- To kawałek kochanie - odparła całując go w policzek. - Zaraz do Ciebie wracam.
David uśmiechnął się ironicznie puszczając jej rękę.
Po chwili Lidia udała się w kierunku cukierni.

Jego telefon zaczął dzwonić.
Wstał z ławki wyciągając komórkę przed siebie.
Nie zdążył odebrać...

Zerknął tylko na Lidię i to wszystko działo się w ułamku sekundy...
Wyrzucił telefon z rąk biegnąc z całych sił do dziewczyny.
Krzyczał by się zatrzymała, ale nie zdążyła.
Głośny pisk opon i uderzenie.
Niczym jak szmaciana lalka jej ciało odbiło się o maskę samochodu i przeleciało przez nie.
Dotarł szybko do nastolatki upadając przed nią na kolanach.
Złapał ją delikatnie za głowę kładąc na swoich kolanach.
- Lidia... błagam... kurwa nie teraz - mówił czując przeszywający ból.
Dziewczyna uchyliła lekko oczy.
- David...




- Jestem tutaj...
- Dziecko - mruknęła z przerażeniem oddychając ciężko.
David widział krew na jej białej sukience.
Zagryzł z całych sił dolną wargę.
- Nie zostawiaj mnie Lidia... tak bardzo Cię kocham... - wyszeptał, a jego oczy po raz pierwszy w życiu zaszkliły się.
Usłyszała te dwa słowa, których nigdy jej nie powiedział, a potem odgłos zbliżającej się karetki.

Próbował się wyrwać z objęć jakiś mężczyzn, którzy oddalili go od jego ukochanej.
Patrzył jak podnoszą ją delikatnie i kładą jej obolałe ciało na nosze.
A potem... potem już czuł pustkę.

- Nie odbieraj mi jej kurwa.....



* * * * * * * * * * * * * * * * *

Nicole przekręciła teatralnie oczami, gdy jej telefon dzwonił już dobre pół godziny.
Odebrała po chwili od niechcenia.
- Halo?
Sebastian obserwował uważnie Nicole.
Uśmiech z jej twarzy momentalnie zniknął.
A jej oczy załzawiły się.
Rozłączyła się patrząc na niego z przerażeniem.
- Lidia miała wypadek....





__________________________________________

Koniec notki :)
Jeszcze jedna i potem epilog :)
Możecie mnie zabić za taki zwrot akcji, ale dużo nad tym myślałam.
I wybrałam taki bieg historii.

Kochani dziękuje za komentarze i zachecam nadal do komentowania.
Udanego weekendu! ( ps. przy pisaniu notki popłakałam się xd)







sobota, 30 kwietnia 2016

Uprowadzona XLIX



 Chcę, żebyś mną oddychał

Pozwól mi być Twym powietrzemPozwól mi swobodnie rozgrzać swoje ciałoBez zahamowań, bez strachuJak głęboka jest Twoja miłość?Czy jest jak ocean?Jakim poświęceniem jesteś?Jak głęboka jest Twoja miłość?Czy jest jak nirwana?




* Pół roku później *


Nigdy nie pomyślałaby, że da mu kiedykolwiek jeszcze szanse.
Właściwie nie przypuszczała, że znów z nim będzie.
Bała się cholernie zaangażować, ale te wszystkie miesiące bez niego były dla niej straszne.

A teraz... teraz zaczęła całkiem nowe życie.
Nie planowała być "Lidią",
ale jeśli to w jakiś sposób miało przywrócić jej stracony czas bez rodziców
 jest gotowa pójść na taki układ.

Chociaż Nel nie bardzo ufała nowej właścicielce kładła się do jej łóżka spać.
Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku... chociaż...
 Nicole odnosiła wrażenie, że jej rodzice w głębi duszy czują jednak, że to nie jest tamta Lidia.
Po mimo, że jej mówią, że ją kochają odnosi wrażenie,
 że oni wiedzą więcej niż jej się wydaje.
Oczywiście, nie mówiła im nic o Sebastianie.
Nie chciała na razie przyprowadzać go do siebie, bo czuła, że to nie jest odpowiedni moment.



Uśmiechnęła się ironicznie widząc wysokiego blondyna, który puścił jej oczko,
 gdy wszedł do kawiarni.
Nicole zmierzyła go całego wzrokiem i zatrzymała się na jego ustach,
które musnęły delikatnie jej wargi.
 Usiadł na przeciw niej i spojrzał na nią z ciekawością.
- Kiedy w końcu poznam teściów? Nie lubię tej kawiarni - mruknął z niechęcią rozglądając się po pomieszczeniu.
Nicole uniosła do góry jedną brew.
- Teściów? W życiu. Nie polubią Cię. - odparła zaczepnie i zaśmiała się pod nosem.
- Niby czemu? Jestem przecież przystojny, bogaty... mądry.
- Dobra koniec tych żartów. Zamówmy lepiej jakieś ciastko.
Sebastian spojrzał na nią z uśmiechem, ale nic więcej nie powiedział.
Otworzył menu z zamiarem zjedzenia czegoś słodkiego.






* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *



Lidia spojrzała na swój brzuch.
Z każdym kolejnym miesiącem robił się coraz większy.
Nie mogła się doczekać kiedy w końcu przytuli swoje maleństwo do piersi.
Często myślami wracała do rodziców.
Była ciekawa co u nich, czy jest  tam Nicole...
Czy nie robi niczego głupiego.
Wciąż nosiła bransoletkę, którą jej dała.
Podniosła wzrok na Davida, który usiadł obok niej na kanapie.
Również na nią spojrzał, a potem na jej brzuch.
Na jego twarzy pojawił się bezczelny uśmiech.
- Grubas. - mruknął cicho patrząc w oczy dziewczynie.
Lidia spojrzała na niego z urazą.
- Przynieś mi lepiej lody.
David przekręcił teatralnie oczami. - I co jeszcze?
- To wszystko - Lidia wzruszyła ramionami.
- Nie udawaj. Ostatnio dziesięć razy chodziłem do kuchni.
- No okej może miałabym też smak na jogurt i ogórki.
- Jesteś obrzydliwa.
- Nie moja wina, że nasza córka ma takie potrzeby.
David nie odpowiedział.
Zawsze tak to wyglądało, gdy Lidia wypowiadała słowo "nasze".
Bała się, że kiedy urodzi David ją zostawi.. będzie kazał jej odejść.
Ale w głębi serca miała nadzieje, że tego jednak nie zrobi.

Uśmiechnęła się delikatnie, gdy David wrócił z całym ekwipunkiem.
Od razu dorwała się do lodów.
David obserwował to z wyraźnym rozbawieniem.
Nie rozumiał jak jakiś mały człowieczek może mieć tyle apetytu,
a Lidia tyle odwagi by wszystkie te dziwne rzeczy jeść.


* * * * * * * * * * *


Nicole ściągnęła swoją cienką kurtkę i rzuciła ja na tapczan rozglądając się dookoła.
Musiała przyznać.. nowy dom Sebastiana był zdecydowanie w jej guście.
Było skromnie, ale idealnie wszystko współgrało ze sobą.
Usiadła na kanapie spoglądając na Sebastiana.
Uśmiechnął się do niej i puścił jej oczko,
po czym podszedł do wielkiej wieży, która stała w kącie salonu.
Włączył muzykę i spojrzał znacząco na Nicole.

- O nie. Zapomnij. Nie tańczyłam od swojej stypy - zażartowała z uśmiechem.
Mężczyzna pokręcił głową po czym wyciągnął do niej swoją dłoń.
Nicole po chwili chwyciła ją i wstała udając się na środek salonu.
Objął ją w pasie, a kobieta wtuliła się w niego pochłaniając jego zapach.
Mieli wrażenie, że te dwa lata szybko przeminęły.
Że ciągle byli razem...
Po chwili zaczęli się całować.
Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej ostro.
Nicole rozpięła mu koszulę, której szybko się pozbył ukazując swoją umięśnioną klatę.
Nie był jej dłużny, złapał palcami dół jej czarnej bluzki,
 po czym uniósł ją do góry zdejmując z dziewczyny.
Dopiero wtedy zrozumiała jak cholernie mocno za nim tęskniła.



Masz wrażenie, że znów świeci słońce.
Że po tej długiej burzy w końcu udało Ci się coś zbudować.
Chcesz by to trwało wiecznie.
To uczucie bezpieczeństwa, gdy leżysz w jego ramionach.
To uczucie, gdy Cię całuje,
dotyka. 
Gdy patrzy na Ciebie.
Chcesz być dla niego tą jedyną, wyjątkową.
I masz nadzieje, że los w końcu się do was uśmiechnie.
Że będziecie szczęśliwi.
Ciągle w sobie tak samo mocno zakochani.
Ale życie jak zwykle musi mieć inne plany ...



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

David spojrzał jeszcze raz na złoty pierścionek z niebieskim brylantem jakby sam chciał się przekonać czy słusznie robi kupując taki prezent.
Wciąż w głowie miał obraz Lidii, która ciągle opowiada mu z zachwytem o Katey i Ianie,
o ich małżeństwie. Znał ją już bardzo dobrze.. wiedział, że to jest jej marzenie.
I sam nie miał pojęcia dlaczego kupił ten cholerny pierścionek.
Nie chciał nigdy mieć niczego na stałe, a teraz ma... dziecko.
To wszystko było dla niego nowe, niepojęte.
Ale miał wrażenie, że z dnia na dzień staje się lepszym człowiekiem.


I wszystko szło by zgodnie z planem, gdyby nie trzech pijanych mężczyzn.
To była jego dzielnica, a oni najwyraźniej o tym nie wiedzieli,
gdy próbowali go uderzyć i okraść.
David zamachał się i z całej siły uderzył jednego z mężczyzn.
Nieznajomy zatoczył się mocno, pozostała dwójka próbowała znokautować warkocza.
Dostał wprost w szczękę i poczuł metaliczny posmak krwi w kąciku ust, ale nie pozostawał dłuższy.
Szybko się odwinął, a gdy wszyscy mężczyźni leżeli na podłodze poprawił bluzę i poszedł w stronę domu.

Gdy tylko Lidia go zobaczyła nie mogła uwierzyć.
- Znowu kogoś pobiłeś?! Przecież mi obiecałeś! - zawołała ze złością.
- Sami się prosili. - mruknął David udając się spokojnym krokiem do lodówki i wyciągnął z niej jakąś mrożonkę. Przyłożył sobie do ust i skrzywił się lekko.
- Co to za wymówka w ogóle?
- Zaczepiali to dostali. I tyle - burknął wymijając dziewczynę.
- David możesz chociaż raz ze mną do cholery porozmawiać? Na prawdę nie umiesz inaczej? Musisz używać przemocy?
- Jak Ci się nie podoba tam masz drzwi. - mruknął spoglądając na nią przez ramię.
- Dlaczego Ty taki jesteś co? Czemu ciągle mnie ranisz?!






David odwrócił się do niej i spojrzał na nią ze zirytowaniem.
- Bo inaczej nie umiem. Wolę kogoś bić niż Ciebie, Lidia.
Dziewczyna podeszła do niego i chwyciła go za rękę.
- Pójdź na leczenie David.. pomogą Ci zwalczyć tą agresywność..
 Mężczyzna wyrwał jej dłoń.
- Zapomnij. Nigdzie nie idę.
- Na prawdę nie zależy Ci na mnie?
- Szczerze? No jakoś nie bardzo - Lidia spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Dopiero po chwili dotarło do niej co tak właściwie przed chwilą jej powiedział.
 - Znosiłam wiele upokorzeń i przykrości z Twojej strony David. Ale moja wytrzymałość i miłość, którą Cię darze ma swoje granice. Już raz nauczyłam się bez Ciebie żyć. Jeśli będę zmuszona zrobić to drugi raz, nie zawaham się. Więc łaskawie przestań udawać bezdusznego skurwysyna!

Sam nie wiedział co przeraziło go bardziej.
To, że Lidia mu wyznała, że jest w stanie od niego odejść,
czy może to, że gdy mówiła bólu jaki jej z premedytacją zadawał?

David spojrzał na nią poważnie.
- Jestem zły Lidia. Nie widzisz tego?
- Nie jesteś zły David. Możesz być dobry. Umiesz na pewno taki być. Tylko musisz tego chcieć. - odparła nieco spokojniej, po czym złapała się za brzuch.
- Wszystko okej? - David spojrzał na nią z niepokojem.
- Tak. Jestem trochę zmęczona - odparła tylko i uśmiechnęła się lekko.
Warkocz ścisnął w jednej dłoni pudełko z pierścionkiem, ale wahał się czy jej to dać.
W końcu odpuścił i schował z powrotem do kieszeni.



__________________________________________


Notka taka średnia, bo serio teraz chyba mam najgorszy okres w swoim życiu.
Nie dość, że matury to moje sprawy prywatne tak się skomplikowały, że nie wiem czy mam już teraz zacząć płakać czy poczekac az kupie jakieś dobre wino i dużą pizze.
Dziękuje za każdy komentarz.
Następna notka postaram się za tydzień :)
Będzie w niej o wiele ciekawiej ^^

Pozdrawiam kochani i udanej majówki! <3



niedziela, 17 kwietnia 2016

Uprowadzona XLVIII



COŚ WE MNIE WIĘDNIE,
GDY CIEBIE NIE MA.
I CZUJE JAKBY ZATRZYMAŁA SIĘ ZIEMIA. 




Lidia przeciągnęła się wyprostowując do góry ręce.
 Od dawna nie była aż tak wyspana.
Na dworze robiło się coraz cieplej, a ona miała wrażenie, że ciemne chmury odeszły.
W końcu zaczęła wierzyć, że może faktycznie życie z Davidem wyjdzie jej na lepsze.
David był jej pierwszą miłością i choć on sam nigdy jej nie powiedział, że ją kocha, gdzieś w głębi serduszka czuła, że tak właśnie jest.
Gdyby nic do niej nie czuł dawno by ją zabił.
A może planuje to zrobić?

David wyszedł do sklepu, a ona czuła się w końcu jak w domu.
Uśmiechnęła się pod nosem, a jej ręka delikatnie ułożyła się na brzuchu.
Nie znała płci dziecka.
Jeśli byłaby to dziewczynka, to jej przyszli chłopacy będą mieli przewalone zważywszy na ojca jakiego ma.

Zdjęła swoją piżamę, po czym poszła do łazienki w celu ubrania czegoś świeżego.
Przeszukała stos czystych ubrań w poszukiwaniu swojego czarnego swetra.
Nigdzie go nie było, a miała wrażenie, że jak wczoraj wyciągała pranie to był.
Westchnęła głośno nakładając pierwszą lepszą bluzę.
Później poszuka.

Sięgnęła po telefon i wybrała numer Katey.
Dawno nie rozmawiały. Brakowało jej tego.
- Cześć Katey... tu Lidia. Jakbyś zapomniała.. - mruknęła próbując zażartować.
- Tak... wyświetliło mi się imię Lidia. Powiedzmy, że coś kojarzę.
Nastolatka uśmiechnęła się.
- Przepraszam, że tak się nie odzywałam. Ale musiałam parę spraw poukładać.
- Rozumiem... też przepraszam. Ostatnio źle mi się układa z Ianem.
- Co się stało?
- Odezwała się do niego jego była... właściwie okazało się, że pracują razem. Ukrywał to przede mną.
- Ale przecież jak my pracowałyśmy to...
- To jej nie było. Wiem, Lidia.
- Spotkamy się?
- Mogę wpaść do Ciebie koło 16.
- Nie.. może ja to ja przyjdę? - Lidia spojrzała na stolik widząc jakąś kartkę na nim.
Sięgnęła wolną ręką po nią, a czując nagły, intensywny zapach róż zrozumiała do kogo należała.
- Okej. Będę czekać na Ciebie.
- Słuchaj Katey.. muszę już kończyć. Do potem.
- Cześć.

Zmarszczyła brwi odgarniając włosy za ucho.
Z mocno bijącym sercem zaczęła to czytać.






Droga siostrzyczko! 

Zabrałaś mi wszystko.
Miałaś życie o którym marzyłam.
No wiesz... dwoje rodziców.. nikt nie wkładał Ci rąk do majtek, gdy byłaś małą dziewczynką.
Twój przyjaciel nie okazał się wariatem i nie zabił Twojej najlepszej przyjaciółki, 
bo chciał zabić Ciebie.
 Co do chłopaka... cóż... siostry powinny się dzielić, prawda? 
Weź sobie Davida. 
Ale dam Ci siostrzaną radę, bo jestem nieco starsza. 
David nie da Ci tego czego oczekujesz.
Miłości? Przecież on nie potrafi kochać.
Może to będzie nagroda za moje cierpienia. 
To, że David nie da Ci tego czego najbardziej pragniesz...

Wyjeżdżam. Mam już dosyć Paryża.
 Kochałam go, ale to było ponad dwa lata temu. 
Poza tym nie ma w nim miejsca dla nas dwóch. 
Nie myśl sobie, że się poddałam.
 Ja się nigdy nie poddaje. 

Może moim celem będzie Hamburg? 
Może zapukam do drzwi nr 15 i powiem, że wróciłam.
Może zrujnuje Ci tam reputacje i przelecę wszystkich Twoich kolegów.
Jeszcze nie wiem... 
Aha i mam nadzieje, że nie jesteś zła, że pożyczyłam Twój czarny sweterek?
Buty też wzięłam.
Ale żeby nie było.. zajrzyj do kieszeni czarnych spodni. 
Skąd wiem, że masz je na sobie?
Siostrzana telepatia.
Z miłością, a może bardziej z nienawiścią Twoja Kochająca Siostra.
                                                            Nicole. 




Lidia spojrzała ze zdziwieniem na swoje spodnie. Czarne. 
Uniosła do góry jedną brew, po czym sięgnęła do tylnej kieszeni.
Ku jej zdziwieniu było tam coś.
Wyciągnęła to od razu, a widząc złotą, delikatną bransoletkę z zawieszkom dwóch małych aniołków zdziwiła się. Czy na prawdę Nicole dała jej taki prezent?
I czy ma taką samą biżuterię właśnie na sobie?



* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 


Jej czarne szpilki uderzały o chodnik, a w powietrzu uniósł się zapach róż.
Na dworze zrobiło się już bardzo ciemno, a ona zastanawiała się co właściwie powinna powiedzieć.
Wiedziała, że musi to zrobić. Po prostu czuła to w sercu.
Którego podobno dawno się wyzbyła.
Wyciągnęła z obcisłych jeansów telefon i wybrała szybko numer.
Po chwili odezwał się do niej męski głos.
- Myślałem, że pożegnanie mamy za sobą.
Uśmiechnęła się ironicznie poprawiając ręką włosy.
- Jestem pod tym adresem, który mi podałeś Zack. Co powinnam im powiedzieć?
- Że rachunki zostały wyrównane. 
- Chyba powinnam podziękować Davidowi, że zabił Skalpela. 
Po drugiej stronie słuchawki usłyszała dziwną ciszę.
- Zack? Bo David zabił Skalpela, tak?
- Skalpel na pewno nie żyje. O to się już nie musisz martwić.
- Nie zabił go Moris?
- Nicole...
- Kto go zabił? 
- Ktoś tak samo pojebany.
Nicole zmarszczyła brwi nie mogąc za bardzo się zorientować o kim mowa.
- Zack...
- Wiesz kto Nicole. Muszę kończyć. Trzymaj się mała. 




Czyżby...

Sebastian?


Schowała telefon do kieszeni, po czym pewnym krokiem ruszyła do drzwi.
Zadzwoniła dwa razy czekając aż ktoś jej otworzy.
Po chwili wyłoniła się blond włosa kobieta, około czterdziestoletnia.
W pierwszej chwili Nicole nie wiedziała co powinna powiedzieć.
Odchrząknęła, gdy kobieta zaczęła mówić.
- Doby wieczór.. w czym mogę pani pomóc?
- Ja... to skomplikowana historia. Mam coś co należy do pani... raczej to pani córki...
Kobieta uniosła do góry brwi, a jej ciemno zielone oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
Nicole wyciągnęła z torebki złoty łańcuszek z inicjałami O.M.
- Skąd... o mój boże! Moja Oliwka! - wykrzyczała zalewając się łzami.
Dziewczyna dała jej go do ręki i zacisnęła ją lekko.
- Żadna kara nie będzie odpowiednia dla takiego bydlaka. Ale proszę mi wierzyć na słowo, że ostatnie godziny jego życia były... piekłem.
- Skąd to pani ma?
- Po prostu mam. - mruknęła cicho, po czym odwróciła się i odeszła.
Słyszała jeszcze szloch kobiety i słowa dziękuje wypowiadane niczym modlitwa.

Wsiadła do auta i udała się do Hamburgu.





* * * * * * * * *


- Nie mogę w to uwierzyć... zrobiła chyba najmniej samolubną rzecz w swoim życiu - szepnęła Lidia z niedowierzaniem, a jej oczy zaszkliły się mocno.
 David westchnął jeszcze raz spoglądając na kartkę.
Pachniała nią.
 Gdyby nie Lidia miał wrażenie, że nie zniósłby tego faktu, że Nicole jednak żyje.
Że nie czekał tych przeklętych dwóch lat na daremno.
Ona jest tutaj. Żyje... ale właśnie sobie uświadomił, że nie może być znów samolubny.
Zbyt długo taki był.
Pierwszą miłością Nicole był Sebastian więc niech tak pozostanie.
Pierwszą miłością Lidii jest on więc sprawi by to uczucie co do niego trwało wiecznie.
Objął ją ramieniem uśmiechając się lekko.
- Nie sądziłem, że to kiedykolwiek pożegnam się z nią już tak na zawsze - mruknął cicho, a Lidia spojrzała na niego zaskoczona.
- Pragnąłem by była obecna w każdym moim geście, w moim śnie, w marzeniach... chciałem z nią budować swoją przyszłość.. chciałem zrobić dla niej wszystko - szepnął patrząc w jej oczy.
 Lidia objęła jego twarz rękoma uśmiechając się delikatnie.
- I chciałem też by ona zrobiła dla mnie wszystko.
-To nie do końca jej wina David. Została skrzywdzona, w dodatku jej najlepszy przyjaciel, mężczyzna któremu ufała, któremu powierzała swoje sekrety okazał się psycholem. Myślę, że teraz będzie szczęśliwa... z moimi rodzicami.



* * * *


Czuła lekki stres i sama nie wiedziała dlaczego.
Zawsze była pewna siebie, żadna sytuacja nie mogła wyprowadzić ją z równowagi.
A właśnie się w takiej znalazła.
Zapukała do drzwi przez moment zastanawiając się czy nie powinna wejść jak do siebie.
Szybko jednak zrezygnowała z tego pomysłu.
Po chwili otworzyła jej starsza kobieta w rudych włosach.
- Cześć... mamo - mruknęła Nicole nieco wysokim głosem.
Kobieta otworzyła szeroko oczy, po czym mocno przytuliła dziewczynę.
Nicole odwzajemniła uścisk czując dziwne drapanie w gardle.
- Zobacz skarbie kto wrócił! - zawołała kobieta.
Nicole czuła się zmieszana, gdy po chwili pojawił się obok nich mężczyzna, który zaczął coś mruczeć pod nosem, ale mocno objął dziewczynę.
- Gdzieś ty była?!
- Przepraszam... chciałam... odpocząć - odparła niepewnie.
- Wejdź do środka - dodał mężczyzna.

Nie mogła w to uwierzyć. Udało jej się ich nabrać.
Czuła, że na prawdę ma rodzinę.
Jedynie ten pies Lidii dziwnie szczekał na nią i robił jej na złość.
Widocznie jako jedyna wiedziała, że jej pani jest w całkiem innym mieście.



* * * * * * *

David udał się do baru w sprawie interesów.
Oczywiście Lidii nie bardzo się to podobało, ale skoro ona umówiła się z Katey na pogaduszki on też miał prawo się rozerwać.
Zamówił sobie mocnego drinka z ananasem i czekał na swojego kolegę.
O dziwo spóźniał się konkretnie co doprowadzało warkocza do wściekłości.
Ale obiecał Lidii, że będzie grzeczny i bicie kogoś raczej nie wchodziło aktualnie w grę.
Po chwili wstał z krzesła i udał się do łazienki.
Zobaczył jakiegoś mężczyznę, który był bez spodni i najwidoczniej je suszył.
- Jakiś kretyn mnie oblał - mruknął do Davida z wściekłością jakby próbując mu wytłumaczyć dlaczego stoi przed nim w samych bokserkach.
David uśmiechnął się lekko.
Jednak jego uwagę zwrócił tatuaż na udzie mężczyzny.
Wielki wąż postawiony w płomieniach.
Już gdzieś go widział....


* * * * * * * * *

2 lata wcześniej.

- Oddaj mi to! To moje rysunki! - zawołała dziewczyna z oburzeniem, gdy warkocz wyrwał jej z rąk plik kartek i nie chciał oddać.
- Tylko zerknę! Obiecuje.
- Powiedziałam nie David! - zawołała ze złością i wytrąciła z rąk mężczyzny swoje rysunki.
Wszystkie kartki wysypały się na podłogę. 
David przeprosił szybko i zaczął to zbierać jednak jeden rysunek rzucił mu się w oczy.
Był to czarny wąż, a wokół niego czerwone płomienie, na górze narysowane były kajdanki oplecione różami z kolcami.
- Co to jest?
- Mój koszmar z dzieciństwa.
- Śni Ci się taki wąż?
- David...
- Odpowiedz.
- Tak. - odparła po chwili patrząc mu w oczy.
Miał wrażenie, że to było kłamstwo.


* * * * * * * * 

Nie był głupi by nie skojarzyć faktów. Mówiła mu coś o swoim opiekunie, który ją molestował.
I teraz ten wąż... jej koszmar z dzieciństwa.
Wszystko do niego wróciło.
Poczuł znów silną agresje, której nie mógł powstrzymać w sobie.
Nawet słowa Lidii, żeby nikogo nie krzywdził odbijały się echem w jego głowie, ale bez skutku.
Ruszył do mężczyzny i mocno uderzył go w twarz.
Nieznajomy zatoczył się i uderzył w ścianę.
A potem już było jak w śnie.
Krew, uderzenie, krew, uderzenie.

I wściekłość, która go ogarnęła.
Nicole ich nie okłamała.
Na prawdę została skrzywdzona.




* PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ *



- Nel! Nel do cholery... - warknęła Nicole z lekką irytacją, gdy pies biegł w drugą stronę niż planowała się udać.
Ten kundel w ogóle jej nie słuchał.
Wiedziała, że tylko jej nie oszuka.
Nel dobrze wiedziała, że jej prawdziwa pani jest na drugim końcu świata,
 a mimo to pozwalała się jej głaskać, czasem jej słuchała, ale chyba nie dzisiaj.
W końcu pies usłuchał, gdy dziewczyna zmniejszyła smycz.
Zatrzymała się po chwili, a jej serce na moment się zatrzymało.
Miała wrażenie, że ktoś za nią idzie.
Spróbowała opanować drżenie głosu i zignorować skurcz, który nagle poczuła w nogach i przez który nie mogła uciec.
Odwróciła się powoli nie śpiesznie do mężczyzny przed sobą.
Modliła się w duchu, żeby to był każdy tylko nie on.
Przełknęła nerwowo ślinę i z lekkim przerażeniem w głosie wyszeptała.
- Sebastian...





Mężczyzna uśmiechnął się szeroko podchodząc bliżej.
Jego włosy były lekko kręcone przy końcówkach, na ramionach miał białą bokserkę i narzuconą na to cienką, skórzaną kurtkę.
- Najwyższy czas by porozmawiać, nie uważasz? - Nicole nie odpowiedziała.
Jakim cudem cała jej odwaga, ostra wymiana zdań znikała,, gdy tylko była blisko niego?
Oblizała usta, które nagle były bardzo suche po czym jej twarz wykrzywiła się w uśmiechu.
- To moja brzydka maska czy fryzura zdradziły moją tożsamość? - zapytała krzyżując ręce na piersi.
Była pewna, że rozpoznał ją wtedy gdy udała Lidię.
Sebastian podszedł bliżej uśmiechając się na jej słowa.
- Tylko ty potrafisz tak na mnie patrzeć. Lidia nigdy nie spojrzała na mnie takim wzrokiem.
Nicole zaśmiała się cicho, a Sebastian z trudem powstrzymywał się by jej nie wziąć w ramiona, wykrzyczeć, że ją kocha i te trzy lata były prawdziwą udręką.
- Masz na myśli, wzrok, który gardzi? - zapytała z prowokacją podchodząc jeszcze bliżej.
Nawet czarne buty na koturnie nie spowodowały przewagi wzrostu.
Sebastian pochylił się nad nią, a ich nosy prawie się stykały.
- Wzrok, który kocha i tęskni.
Nicole nie odpowiedziała przełykając ciężko ślinę.
Czuła jego zapach tak blisko, jego silne ramiona.
Chciała się w nich znaleźć i poczuć się od trzech lat w końcu bezpiecznie.
Pragnęła wszystko mu powiedzieć o całym tym bólu, o tym, że to Bill był powodem tej straszliwej wojny tymczasem ona milczała nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
Jej oczy niebezpiecznie zaszkliły się.
Odchrząknęła odwracając wzrok w drugą stronę.
Nigdy nie pokazywała nikomu swoich łez, uważała, że to oznaka słabości.
A ona przecież nie mogła być słaba.
Przez całe życie była sama, polegała tylko na sobie więc jeśli teraz zaufa co jeśli zostanie zraniona?
Sebastian wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę i otworzył ją.
Dopiero w tedy Nicole odwróciła się ponownie w jego stronę zaciekawiona.
- Co to? - zapytała ze zdziwieniem jakby rozpoznając zapach tej karki.
-List, którego nigdy od ciebie nie otrzymałem. Chce wiedzieć czy to był Bill czy może ty choć raz byłaś kurwa szczera...- jego głos był ostry, ale jakby przepełniony bólem.
- Sebastian...
- Nie przerywaj mi - warknął uciszając ją tym samym.
Jeśli to list o którym myśli... nie chce by czytał go na głos.
 Zbyt bardzo ją to bolało, gdy go pisała.

Sebastianie...
W naszym życiu dzieją się rzeczy, które nie zawsze jesteśmy w stanie zaakceptować.
Tak było ze mną. Gdy poznałam Davida chciałam być bliżej niego.
Pragnęłam spotkań z nim i ukradkowych pocałunków.

To było dawno temu.. - przerwała mu niepewnie, ale on nadal jakby jej nie słyszał czytał ten list.

- Pragnęłam być przy nim jednocześnie mając cię blisko.
Ale, gdy zbliżałam się do niego czułam, że oddalam się od Ciebie.
A to ty byłeś moim życiem.
Zbłądziłam w całym tym zamieszaniu, w panicznym strachu przed byciem sama, zgubiłam się w poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego celu.
W poszukiwaniu mojej młodszej siostrzyczki.
Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham i dlatego znów będę samolubna.
Wyjeżdżam od Ciebie, od Davida od tej nienawiści, która zaczęła się w was rodzić.
Chce znaleźć moją siostrę, ale nie chce by poznała któregokolwiek z was.
Co jeśli się zakocha w tobie, lub w Davidzie?
Zniszczycie ją jak mnie.
Znajdę Lidię i  będę zwiedzać z nią wszystkie zakamarki świata jak zawsze wyobrażałam to sobie w śnie, gdy byłam mała. Chce ją poznać i pokochać.
Wybacz mi egoizm, ale inaczej nie potrafię.
Chcę cię kochać, ale ta miłość niszczy nas wszystkich.

     na zawsze Twoja, słodka Nicole.

Gdy zakończył spojrzał na nią jakby oczekując odpowiedzi.
Nel zaszczekała cicho merdając ogonkiem.
- Sebastian... ja....
- Którego z nas kochałaś? - zapytał twardo zgniatając list w ręce.
Nicole spojrzała na niego z zaskoczeniem jednak zacisnęła usta i spojrzała na niego ze złością.
- Davida. Zawsze kochałam Davida! - zawołała twardo patrząc na niego.
Sebastian spojrzał na nią.
- Kłamiesz! - krzyknął ze złością, a gdy Nicole próbowała coś powiedzieć popchnął ją mocno na mur, który znajdował się obok nich.
Złapał ją za jej niebieski sweterek z dekoltem ściskając mocno jej ramię.
Nicole oddychała ciężko nie spodziewając się takiej agresji.
Z powodu zaskoczenia upuściła smycz Nel, jednak ta nigdzie nie miała zamiaru się wybrać.
Zaszczekała głośno na Sebastiana niezadowolona z tego co robi jej nowej pani.
Próbowała się wyrwać, ale wzmocnij uścisk.
Podniosła wzrok na jego niebieskie oczy oddychając głęboko.
- Dlaczego ciągle kłamiesz? - wycedził ze zdenerwowaniem patrząc na nią.
Wyglądała na przestraszoną, pomimo to ciągle patrzyła śmiało w jego oczy.
- Bo to mniej boli - warknęła ze złością.
- Bo mniej boli świadomość tego, że przegrałam. Że pragnęłam mieć od życia wszystko, a nie mam nic. Straciłam wszystko na czym mi zależało rozumiesz?! Dom, w którym mieszkam nie jest moim domem, tylko mojej siostry, chłopak, którym pragnęłam się zabawić nie jest moim chłopakiem, a miłość, która czyniła mnie choć trochę mniej samolubna została pochłonięta zemstą, a jedyny facet, któremu ufałam okazał się psycholem szaleńczo we mnie zakochanym i próbującym mnie zabić. Ups, no masz. Zabił moją przyjaciółkę. To ja powinnam tym pieprzonym autem jechać.. nie ona.... - ucięła wyrzucając to wszystko z siebie.
Uścisk Sebastiana złagodniał nieco, ale nadal trzymał ją stanowczo blisko,
że niemal czuła jego miętowy oddech na twarzy.
- Myślałam, że nie żyjesz.. że David cię zabił... byłam przerażona. Nie mogłam nikomu zaufać, musiałam się ukryć... szukałam wroga daleko, gdy on był na wyciągnięcie ręki... - dokończyła spoglądając w jego oczy, które błyszczały teraz.
Mężczyzna objął rękami jej policzki gładząc je delikatnie.
Nicole przymrużyła oczy bojąc się, że się rozklei.
Sebastian oparł czoło o jej pochłaniając jej słodki zapach ciała.
- Nigdy więcej nie będziesz sama... nigdy więcej nikt cię nie skrzywdzi... - szepnął, a jego oddech przyjemnie drażnił jej nos.
Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy, które pojawiały się i nie chciały zakończyć swojej długiej drogi. Sebastian ocierał je dzielnie kciukami, gdy te na przekór nie dawały za wygraną.
- Umarłabym z tobą, rozumiesz?! Umarłabym z tobą... - powtórzyła z rozpaczą.
 Sebastian chwycił ją za brodę po czym uniósł lekko odnajdując jej usta.
 Były słone spowodowane jej płaczem.
Nicole objęła go mocno za szyję namiętnie całując jego wargi.
Rękoma oplótł jej biodra, a ona wciąż opierała się o twardy mur.

Teraz musiało być tylko dobrze.
Musiało i tyle.
Choć Bóg miał dla nich wszystkich inne plany ...




__________________________________


Notka gotowa :/
Co do komentarzy.
Będę się za to brała, bo to lubię i chce doprowadzić to do końca.
Wybacz, że musisz tyle czekać, ale spokojnie.
Już niebawem będzie Epilog.
Wtedy nie będziesz już musiała tak długo czekać na notkę :)

Wiem, że nie raz was zawiodłam itd...
ale staram się na prawdę.
Tylko po prostu nie radzę sobie z pewnymi rzeczami.
I  tyle.
Dziękuje za każdy komentarz :)
Krytykę przyjmuje na klatę!
Jesteście najlepsze!
Pozdrawiam <3